Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. No chyba też już wolę naszą :) Z tymi temperaturami całkiem możliwe, choć z drugiej strony zimy bywają w Tarnowie ostrzejsze niż nad morzem (co też naturalne, bo od morza zawsze to nieco cieplej). Ale to mówię o takich "zimach zimach", a nie obecnym stanie rzeczy. Teraz to widać różnicę na przestrzeni kilkunastu kilometrów - normalnie stacjonuję w Słupsku i jak tylko zaczynam zbliżać się do morza, tak na 5-10km od brzegu, to mimo tego że są drzewa i wody przecież nie widać, tylko wiem, że gdzieś tam jest, od razu zaczyna się ostrzejsze powietrze. Tak żeby porównać to wizualnie: dwa dni temu wychodziłam w pochmurny poranek z domu w Słupsku. Bez rozgrzania generalnie wystarczała mi potówka z krótkim rękawem, cienkie rękawki z Deca, na to potówka z długim i kamizelka. Lekko chłodno, ale po kilometrze już w sam raz. Gdy po 75km (więc rozgrzana) przy ładnym słoneczku około godziny 16-17 wyjeżdżałam "na metę" w Ustce, do tego ubrania dostałam od razu grubą bluzę z kapturem, a na to jeszcze kurtkę przeciwdeszczową, wypiłam z pół litra ciepłej herbaty i i tak nie mogłam się zagrzać, więc tylko kilka fotek i zwiałam z plaży do samochodu ;)
  2. Crossy są stworzone z myślą właśnie o takich osobach, jak Ty - dojeżdżających do pracy, a w weekendy na krótkie wycieczki szutrowe. Więc w sumie wybrałeś w teorii dobrze. W praktyce uważam, że wbrew pozorom ten rower ma ogromny sens dla większości przeciętnych użytkowników rowerów (celowo nie używam słowa: rowerzystów, bo ci już często utożsamiają się ze swoim sprzętem ;)) szukających czegoś do jeżdżenia w przedziale do ok. 2500zł. Pozycja w crossie jest z założenia wygodniejsza (i dla większości będzie), a węższe opony lepiej sprawdzą się na asfalcie, gdzie nie będzie trzeba wkładać dużej siły, aby jechać. To się jednak najczęściej nie sprawdza, gdy użytkownik zmienia się w rowerzystę - szuka nowych wyzwań, lepszych osiągnięć i tak dalej. Bo okazuje się, że rower do wszystkiego może i wszędzie się nada, ale też wszędzie pokaże swoje braki. I w mojej opinii podobnie będzie w przyszłości z gravelami. Co nie znaczy, że jedne i drugie nie znajdą swoich zwolenników. Tyle ode mnie, nie rozwijam, bo nie ten temat. Wróćmy do licznika. Krossa szczerze odradzam. Miałam przez dwa tygodnie i na szczęście udało mi się sprzedać bez straty. Wygląda fajnie, ale niestety dla mnie porażką jest możliwość przeglądania plików fit wyłącznie w ich siermiężnym programie. Właśnie tak - jeśli użyje się czujników, Endomondo i Strava uznają je za uszkodzone, a żaden konwerter na necie ich nie umie naprawić. Miałam przy tym problem z połączeniem się z tanimi pulsometrami, a z kolei z tym droższym też dziwne były wskazania. Jako alternatywę koledzy polecają tu Brytony. Po doświadczeniach z Krossem nie chciałam się pakować w kolejną chińszczyznę, więc nie wiem. Poza tym one chyba też jakieś super tanie nie są. Mam i używałam licznika Lezyne, tyle że Super GPS. Ale one niewiele się różnią. I chociaż regularnie na tym forum promuje się Garmina i Wahoo, według mnie w swojej cenie jest bezkonkurencyjny. Jeździłam w wersji bundle (czujniki i pulsometr od nich), nic nigdy mnie nie rozłączyło, nie zgubiło sygnału, nie zacięło się, nie zaginęło. Nie jest może najpiękniejszy i futurystyczny, ale działa tak, jak powinien, do tego ma w pierun i trochę bajerów, których i tak człowiek nawet nie wykorzystuje. Dodatkowy plus to ciągłe aktualizacje oprogramowania, a nie jak z tanimi licznikami - jeden firmware z bugami i radź sobie sam. Garmin 25 jest grubo za drogi na swoje możliwości, dlatego zresztą wybrałam Lezyne, natomiast, tak jak piszesz, wersja 520 to już kombajn (z którym jeżdżę) w słusznej cenie. Ma przy tym jedną zasadniczą wadę, czyli krótko trzymającą baterię i z tego, co mi wiadomo, nie dotyczy to wyłącznie mojego egzemplarza. Problem można rozwiązać powerbankiem, działa bez problemu również podczas ładowania, ale trzeba się z tym liczyć. A, no i Garmina można też kupić używanego. Ja na przykład za dwuletniego, tuż po gwarancji, kupiłam z wszystkimi czujnikami za 750zł. Na początek możesz spróbować jazdy z telefonem, ale wydaje mi się to rozwiązanie z roku na rok coraz gorszym. Kiedyś jeszcze na Windows Phone działało całkiem w porządku, miałam nawet osobny, tani telefon tylko jako licznik sparowany z pulsometrem. Potem zaktualizowano Windowsa oraz Endomondo i zaczęły się problemy z gubieniem pulsu. Trwają one zresztą do dziś, także na Androidzie, co wiem od koleżanki, która ćwiczy fitness i wymieniała już dwa pulsometry. Z kolei moja siostra ostatnio zapomniała licznika z domu, więc włączyła Endo (bez pulsometru). Zrobiłyśmy wtedy jakieś 30km, tyle że z długimi postojami (kapeć w szczerym polu). Po powrocie zerknęła na telefon - okazało się, że na jakimś 20km apka napotkała niespodziewany błąd i przeprasza bardzo, ale twoja wycieczka poszła się rypać. Tak więc nie wiem, ale u mnie Endo też nigdy na Androidzie nie działało stabilnie, a że Stravy nie lubię, zdecydowałam się w ubiegłym roku na zakup prawdziwego licznika, czyli wspomnianego Lezyne. Po pół roku zmieniłam go na Garmina, ale jedynie z uwagi na mapy. Poza tym... no nie tak, że różnic nie widzę, bo są. Ale te różnice nie mają dla mnie znaczenia.
  3. Ja to się już od dyskusji na temat kasky głowię, jak tu się dokonała taka volta :D Tłumaczenia pogód się nie podejmę, bo to jest tak, jak z rowerami aluminiowym i karbonowym - na jednym i drugim czuć nierówności, ale na aluminium jakoś doskwierają one bardziej ;) No i tak samo jest u mnie z tym wiatrem. Niby tutaj większy, a jednak przy jeździe pod wiatr nie schodziłam poniżej 15, natomiast z wiatrem jakoś wcale 30 na luzie nie miałam. Więc ja już naprawdę głupieję, jak to dokładnie hula :rolleyes: O ile jednak w tej kwestii nie należy zbytnio mnie słuchać, o tyle już temperaturę na północy i południu faktycznie odczuwa się zupełnie inaczej. Może kwestia wilgoci, może wysokości nad poziomem morza? Ale jednak jest różnica.
  4. Nie no, napisałam, że się da, tylko, że wybór jest ograniczony i warto mieć to na uwadze. Jeśli natomiast chodzi o wybór samego typu roweru, to jak najbardziej wydaje mi się trafny, uwzględniając to, co piszesz o szerokości opon.
  5. Hm, a jak tego synka chcesz zawozić, jeśli rower nie ma otworów pod bagażnik? To znaczy oczywiście da się, jednak rama trochę wybór ogranicza. Podobnie może być kłopot z błotnikami. Tak więc do miasta ten rower wydaje mi się wyborem tak na dwa razy.
  6. Rankiem przez moment wahałam się czy proponować :D @Nath147, oczywiście, że nie ma. Piszę oczywiście, bo mnie akurat ten rower mocno rozczarował, więc nie jestem nazbyt obiektywna ;)
  7. Nie piszę o odblaskowych, bo te są do kitu pod każdym względem (nawet widoczności, bo nie wiem po kiego walić taki kolor, który zresztą zaraz jest brudny lub wyblakły, zamiast do normalnego ubrania wszyć z pozoru dyskretne białe/szare pasy, które przy kontakcie z najmniejszą wiązką światła pokazują swą moc ;)). Ta z Lidla, którą mam, jest z przodu lekko ocieplana, taka kurtkowa, więc żaden pęd powietrza jej nie straszny. Z tyłu natomiast jest coś w rodzaju lycry (matowej) z małymi odblaskami. Nie odprowadza jakoś rewelacyjnie wody, ale mimo wszystko zawsze oddycha bardziej aniżeli kurtka. Ale jakby nie patrzył, jest to oczywiście prowizorka. Po pierwsze tylko jedna kieszonka z boku (za to duża, więc telefon mogę ułożyć tak, że go w ogóle nie czuję) i nieprzedłużany tył (jakkolwiek sama z siebie jest na tyle długa, że i tak nie marznę w plecy). Kamizelki są dla mnie rewelacyjne na okres przejściowy z dużymi wiatrami, tak powiedzmy około 16-20 stopni (bez dogrzewania od słońca), kiedy jednak w klatę marznę i nie chcę skończyć byle przejażdżki w łóżku, a jednak w kurtce byłoby mi za gorąco. Natomiast już przy niższych temperaturach nawet dwie warstwy przepuszczalnego długiego rękawa niewiele dają. No i też zauważam, że naprawdę region robi swoje. Temperatury małopolskie i pomorskie to dwie zupełnie inne pogody. Ba! Tutaj nawet wiatr jest inny, nawet jeśli wskazania prognoz są takie same.
  8. Tylko wiesz, jak to jest z dmuchaniem przez internet ;) A w Tarnowie przecież nic sensownego w normalnej cenie nie dostanę. Dlatego pytam o namiary, co jest sprawdzone i warte uwagi :)
  9. Niech się gniecie - pytanie, czy oddycha? ;) Bo po dzisiejszym naprawdę ostro zaczynam poszukiwania czegoś zdatnego do użytku. Na razie jeżdżę w kamizelce z Lidla. Jest dobra, ale jednak ramionka troszkę marzną przy dzisiejszych 14 stopniach, braku słońca i silnym wietrze. @janciowodnik: w punkt. Nie mam nic do dodania :) No, może tylko - co powiedziałeś jedynie pośrednio - że dotyczy to wszystkich uczestników ruchu, obojętnie, czyś pieszy, czy zmotoryzowany.
  10. Odkąd mam Garmina (a wcześniej Lezyne), w ogóle nie korzystam z telefonu. To znaczy korzystam, ale nie ma to związku z jazdą ;) Temu zresztą miał służyć zakup licznika: w domu ustalam trasę, którą jadę jak po sznurku, ponadto Lezyne i Garmin nigdy nie zgubiły mi GPS, nie wywaliły (Garmin raz, zaraz po zakupie, w domu, w łóżku, gdy włączyłam trening na jedną sekundę :D), szybko i na zawsze łączą się z czujnikami (używam wszystkich prócz mocy, a więc: pulsometru, prędkości oraz kadencji). Telefon w każdej z tych kategorii zawiódł. Nie jeden telefon, nie jeden raz i nie tylko mnie. Jeszcze na Windowsie to nawet działało do pewnego momentu (potem coś chyba sknocili jakąś aktualizacją). Natomiast na Androidzie regularnie napotykał nagły błąd i np. po kilkudziesięciu kilometrach wszystko poszło się rypać. Z mojej perspektywy jedyną wadą Lezyne jest brak mapy, a Garmina - beznadziejna bateria. Na długi wyjazd nie ma szans, aby starczyła, mimo że jeżdżę bez glonassa, z całkowicie przyciemnionym ekranem oraz nie skaczę między ekranami. Gdybym miała kasę, kupiłabym nowy Lezyne Mega XL, ale nie mam, więc jest Garmin i stałe połączenie z powerbankiem (chyba że wyskakuję tylko na dwie godzinki dla podtrzymania formy). Jestem przeciwna rozwiązaniom pośrednim tzn. tanim licznikom, w których konieczne są kompromisy. Jednak to mój punkt widzenia. Testowałam zresztą przez dwa tygodnie Krossa z GPS. Niby miał pliki fit, a potem nigdzie nie można ich było wgrać, bo np. Endo czy Strava uznawały je za uszkodzone. Łączył się też tylko z wybranymi pulsometrami (choć to akurat chyba dotyczy także tych drogich liczników? - nie wiem, bo zarówno Lezyne, jak i Garmina kupowałam w wersji bundle). Co do Twojego pytania o podgląd: tak, można wszystko przeanalizować sekunda po sekundzie (plus minus ;)). W Garminie i Lezyne można na ich platformie, a można też wrzucić w zewnętrzny serwis i tam sobie analizować osiągnięcia.
  11. Takie rady to można dawać na przyszłość, bo teraz nie mają większego sensu - kasa wydana, rower jest. Dlatego zresztą wielokrotnie na tym forum odradzałam zakup rowerów używanych, które dla większości tutejszych użytkowników to "grosze, aby zrobić na tip top". Tyle, że dla laika to po pierwsze nie są grosze, po drugie nawet nie wie, co jest niezbędne, a co przydałoby się zrobić. Ja to przerabiałam dwukrotnie przy zakupie samochodu - sprzedawca nie zejdzie z ceny, bo używany, ta część stówka, tamta pięćdziesiąt, zerwany kabelek i tyle. Potem okazuje się, że cała elektryka jest zrypana i u speca zostawia się w sumie ze dwa tysiące, czyli ok. 20% wyjściowej ceny. Ale póki samochody są kilkakrotnie droższe, niestety muszę się z tym pogodzić. Z rowerami jest inaczej - tak jak pisze Mociumpel, nowy, sensowny kupisz za 1800 (może i mniej), więc rat w większości przypadków można nawet nie poczuć (a już na pewno mniej niż w przypadku auta za 20-30 tysięcy i więcej), używki natomiast zostawmy tym, którzy umieją, wiedzą i chcą dłubać. Tak, jak napisał kolega wyżej - nie zrywaj znajomości z koleżanką i nie pomstuj na nią ;) Oczywiście mogła, ale nie musiała chcieć źle. W serwisach różne rzeczy opowiadają i różnie określa się pojazdy zdatne do użytku. Spotkałam się z takimi skrajnościami, jak zardzewiałe hamulce i ciężko chodzące linki, co do których stwierdzano, że jednak chodzą i hamują, a od kilkuletniego roweru tej klasy nie ma co oczekiwać cudów. To zresztą kolejna bolączka serwisów i to nawet tych renomowanych - jak widzą rower za 6-7 tysięcy, to się przyłożą, a jak taki za 1,5k, to przecież wiadome, że skoro z fabryki wyjechał złom, to niby co oni mogą zrobić? Jeśli idzie o samą wycenę, to dla mnie też rzecz dyskusyjna. Może się zdarzyć, że przerzutek z racji zużycia w ogóle nie da się wyregulować idealnie i dlatego jeden serwis zrobił, co się da (czyt. dramatu nie ma, czasem tylko coś przeskoczy), natomiast drugi stwierdzi, że koniecznie trzeba wymienić cały napęd, bo tak przecież nie da się jeździć. Jeden i drugi będzie miał rację. Wszystko zależy od tego, czego potrzebuje i wymaga klient. Tak czy owak zwyczjanie nie oczekuj, że kilkuletni rower za paręset złotych będzie działał cudownie i płynnie. To tak, jakby kupić używaną Skodę Citigo i być rozczarowanym, że nie ma kopyta, jak nowa Octavia. Co wcale nie znaczy, że Citigo jest samochodem szrotem nadającym się wyłącznie na śmietnik.
  12. Ciesz się, że nie mieszkasz na Pomorzu. Tu jest naprawdę hardcore - chciałam jutro jechać w trasę z wiatrem, ale i tak mam wątpliwości, czy mnie nie porwie ;) Wczoraj w każdym razie podczas bocznych podmuchów potrafiło mnie znosić, a raz to nawet lekko mną zachwiało. Co do łopoczącących kurtek, w normalnych warunkach mogę zdzierżyć, ale jazda pod wiatr całkowicie zmienia optykę ;)
  13. A ja nadal jeżdżę w kasku bez kompletnie żadnego przekonania co do mojego bezpieczeństwa. Natomiast pocieszam się, ponieważ ma dwie duże zalety pozakonkursowe ;) Jedna to fakt, że przez całe lato pot może ze dwa razy skapnął mi z czoła (ale wtedy był już taki poziom nasączenia wkładek, że wystarczyło lekko docisnąć kask do czoła i lała się woda :D), a druga taka, że nie muszę mieć zrobionych włosów. Zwłaszcza to drugie bywało mocno uciążliwe - myć głowę po to tylko, by wyjść z domu, upocić się, a następnie wrócić i wkładać ją pod prysznic. Ciuchy rowerowe, poza braniem pod uwagę długości wyjazdu (tudzież jego intensywności), mają według mnie znaczenie odwrotnie proporcjonalne do temperatury. To znaczy tym lepsze są potrzebne, im jest ona niższa. W lecie pogoda dużo wybacza, nawet głupi bawełniany podkoszulek, choć nie jest najmilszy, prędzej czy później przeschnie. Gorzej, gdy zaczynają się mocne i zimne wiatry, do których dochodzi opór powietrza podczas jazdy. Dlatego moja odzież wiosnenno-jesienno-zimowa jest znacznie bardziej zróżnicowana, nieco droższa, a i tak mam poczucie, że jeszcze pewnych rzeczy mi brakuje. Na przykład wiatrówki na taki dzień, jak wczorajszy - niby znośnie, bo ok. 12 stopni, ale wiatr od morza ponad 20km/h (jeśli wierzyć pogodom) i teraz tak: w kurtce za gorąco i mokro, bez kurtki za to przeszywające zimno. Na szczęście w Tarnowie rzadko takie wichury szaleją.
  14. Ja używam do wszystkiego pasty BHP - jeszcze nie miałam takiej plamy, która by została ;) Odplamiacz może zmienić kolor, moim zdaniem nie warto. Pastą trzeba troszkę energiczniej zaprać w rękach, ale bez strasznego tarmoszenia.
  15. Super, że się udało wbrew PKP :) Oni naprawdę potrafią czasem uprzykrzyć życie rowerzystom. A z oponą to mnie zaskoczyłeś (Ciebie pewnie też zaskoczyło), skoro tyle chwalb w necie się czyta. Może następna będzie lepsza ;)
  16. @rowerowy, niby wymysł diabła, a pierwsza moja myśl, gdy to zobaczyłam, to: boskie! :D Ja dziś jechałam wzdłuż stumetrowej rowerowej ścieżki, która chyba przez mieszkańców wsi jest równie lubiana, co przeze mnie ;) Najwyraźniej ktoś przekręcił złośliwie znak i teraz na początku ścieżki widnieje przekreślone C-13. Czyli można się powołać ma debilizm w najczystszej postaci, że DDR się kończy w momencie, gdy zwykła ulica przechodzi w ulicę z wykostkowanym pasem obok :D
  17. Może zależy to od bieżnika? CX Compy mają troszkę wystające klocki na boki, no a po drugie, co już kiedyś przedyskutowywaliśmy, jedno 38c drugiemu 38c nie równe (za 38c oczywiście można podstawić dowolną liczbę :)).
  18. E, Multipla brzydsza... za to chyba praktyczniejsza :D
  19. @janciowodnik, kłócić się nie będę. U mnie pewną różnicę na otwartej przestrzeni przy 4-6% robiło. Nie były to stricte góry, tylko podjazdy w województwie śląskim (rejony byłego częstochowskiego). Rok temu miałam zdecydowanie gorszą formę, ale że wiatr był w plecy, podjeżdżałam ciut sprawniej aniżeli w tym. Nie są to oczywiście czasy, które można uznać za przepaść, ale chociażby psychicznie potrafią nieźle wykończyć.
  20. Też tak mi się wydaje. Ostatnio na setce miałam mniej więcej tyle i i tak nie było łatwo. Ale też prawda, że pół drogi było centralnie pod wiatr, co również warto mieć na uwadze, bo wiatr nawet na płaskim potrafi nieźle wykończyć.
  21. Ale przecież to jest naturalne, że linka na najmniejszej tarczy ma być luźna. Tak na logikę, to jak sobie to inaczej wyobrażasz? Pozycję na najmniejszej tarczy reguluje się za pomocą śrubki L tak, by wózek był na środku, a łańcuch nie ocierał na kilku najniższych biegach z tyłu. Naciąg linki ma być natomiast taki, aby wózek wchodził swobodnie na największą tarczę, znajdował się na jej środku, nie ocierał o łańcuch na najwyższych biegach z tyłu oraz tak, by łańcuch nie spadał na zewnątrz (możliwa jest drobna korekta za pomocą śrubki H). Jeśli nie pomaga ten film, znajdź inny poradnik, który będzie dla Ciebie bardziej zrozumiały.
  22. Niewiele szersze właśnie. Miałam Schwalbe CX Comp 38c i przy fabrycznie lekko przeciągniętym (1-2mm) tylnym kole bieżnik już ocierał o trójkąt. Dla mnie największą wadą Anyroada jest budowa jego ramy. Ładna, ale producent pokpił małe rozmiary - to, co ja narobiłam, żeby mieć drugi bidon, to moje, a i tak wiecznie były problemy. Co do komfortu i wagi dyskutowałabym, ale jeśli komuś odpowiada - a są na tym forum i takie osoby - to tylko się cieszyć :) W każdym razie drugi raz tego roweru bym nie kupiła.
  23. Jedzenie to i tak zawsze mnie nie dotyczy, ale taki medal to już coś :) Do Oświęcimia pewnie nie dotrę, bo to najdalej, ale może się uda w Tarnowie lub Sączu.
  24. Wybierałam się, ale nie było mi pisane. O pierwszym, w Tarnowie, dowiedziałam się na pół godziny przed startem z Instagrama (takie fajne mam koleżanki :p). Następny, w Nowym Targu, był tego samego dnia, co coroczny rajd do Tuchowa. Podczas trzeciego, w Starym Sączu, lało jak z cebra, a moim priorytetem było zdrowie, bo szykowałam formę na Częstochowę. Wreszcie 9 września, czyli w czasie oświęcimskiego touru, byłam właśnie na rzeczonej pielgrzymce. I tak mi to zleciało :) Może za rok się uda chociaż w Tarnowie.
  25. Coraz więcej jest rowerów zza granicy, najczęściej z UK i tam darmo pytać o dowód zakupu. Niestety, to nie samochody, więc nikt (prawie?) tego nie praktykuje. W każdym razie ja się nie spotkałam, natomiast ze zdumieniem sprzedawców, jak najbardziej. Natomiast prawdą jest, że rowery z drugiej ręki swoją ceną biją na łeb nawet najlepsze wyprzedaże. Tyle, że to tylko jedna strona medalu. Dlatego nie znając się na tym, wolałabym jednak "przepłacić" za nowy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...