Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Ja niestety się skompromitowałam z tą rolką i jak na razie zrobiłam na niej raptem 16,5km :rolleyes: Przede wszystkim nie umiem przeskoczyć lęku przed upadkiem, jeżdżę jak pokraka, co potem kończy się bólami głowy w wyniku bardzo mocnego napinania mięśni i kurczowego trzymania kierownicy. Z tego, co przeglądam internet, to chyba jakimś wyjątkowym looserem jestem, bo wszyscy się prędzej czy później "naumiewają"... albo nie chwalą porażkami. Tak czy owak wróćmy do trenażera na tylne koło. Dużo zależy od prędkości i przełożeń, choć i te lekkie nie gwarantują jazdy bezgłośnej (co najwyżej przyzwoitą). Miałam trenażer Elite Novo Force, zrobiłam na nim blisko dwa tysiące kilometrów przez ok. 80h. Mieszkam w bloku z wielkiej płyty, pod trenażerem była karimata, piętro niżej mieszka moja mama. Przy mojej normalnej jeździe, jeśli się wsłuchała, było słychać lekki szum, kolega zza ściany natomiast twierdził, że nic nie słyszał. Nie wiem, jak sąsiedzi z góry, ale nie zgłaszali obiekcji. Jeśli jednak wrzuciłam wyższy bieg i naprawdę przycisnęłam, wtedy trenażer według wszystkich zgodnie przypominał samolot, tak więc używałam tej metody tylko w ramach demonstracji ;) Teraz mam Elite Qubo Fluid i jest bez porównania cichszy. Ale też nie rozpoczęłam jeszcze sezonu domowego na dobre, odbyłam jedynie półgodzinny test, a teraz leży przykryty i czeka na gorsze dni. Więc z oceną ostateczną jeszcze się wstrzymam. Co do czujników, z tego co mi wiadomo, wszystkie Elite są kompatybilne z Misuro, ale różnie to działa. Ja ze Zwifta oraz BKoola zrezygnowałam, bo nie udało mi się skonfigurować go na tyle sensownie, aby nie osiągać prędkości rzędu 200km/h :P Tak że po tygodniu testów wystawiłam na Allegro.
  2. Potrzebuję trochę nietypowego koła tylnego - oś 135mm i do tego szosowa obręcz (mam oponę 23mm). Ma być dosłownie jak najtańsze, jak najpodlejsze, żeby tylko 70kg podczas rekreacyjnej jazdy na trenażerze wytrzymało ;) Niestety, te, które znajduję, albo mają "normalną" oś 130mm, albo szerokie obręcze (19mm), które nie nadają się do wąskiej oponki. Może być też zaplatane na zamówienie, jednak nie chcę za to płacić nie wiadomo ile, skoro nowe koła chodzą poniżej stówki. Może być używka, to też nie ma większego znaczenia. Jeśli wiecie, gdzie czegoś takiego szukać, bardzo proszę o namiary :) Aha, koniecznie bębenek pod kasetę 9-rzędową.
  3. No to może jest problem z kołem (piastą). Na Twoim miejscu poszłabym do serwisu i zapytała, czy tak ma być. Jeśli nie, to napisałabym do sprzedawcy i odesłała na gwarancję.
  4. Fajno :) Za 700-800zł faktycznie konkurenta nie znajdziesz.
  5. Dobra, pitolić nazwy ;) Jeden sklep nazwie tak, drugi śmak - dla przykładu Trek na swojej własnej stronie ma fitnessy jako podkategorię crossów, więc to nie ma reguły. W każdym razie wiem już, że nadal jesteśmy na etapie rowerów bez amortyzatorów i to jest istotne :) Co do tego Ridley'a, nie wiem, czy wart (dalej miałabym dylemat między nim a Trekiem), ale zgadzam się, że ładny i na to połasić się można. Chociaż wolałabym wersję męską, a to z jednego prostego względu - zwróć uwagę, że męska rama ma mocowania pod dwa koszyczki na bidon. Drobiazg, ale według mnie bardzo kluczowy, który między innymi skreśla w moich oczach totalnie ramy damskie. Tak w ogóle znalazłam go jeszcze taniej i to z tarczówkami (tyle że rozmiar chyba ciut za duży), może więc warto poszukać lepiej: http://www.ryszard-szurkowski.pl/rower-trekkingowy-ridley-tempo-x-men-shimano-xt,3,74558,62145 Jeśli idzie o napęd, to Alivio 3x9 jest dobrym rozwiązaniem. Po pierwsze bardzo uniwersalne - może poza odcinkami tatrzańskimi (do których z Mazowsza przypadkowo zaplątać się trudno :P), po drugie pod kątem jakości także można je polecić. Jest to już tak zwana średnia półka, przez jednych nazywana najlepszą z najtańszych, przez innych najtańszą z najlepszych ;) Ja jeździłam jeszcze na starym i zrobiłam ok. 10 tysięcy kilometrów. Jedyne, co wymagało wymiany, to łańcuch. No i raz chyba czy dwa oddałam do regulacji w serwisie, ale zrobili mi to tak, że potem nauczyłam się sama i od tego czasu już we wszystkich rowerach sama sobie załatwiam tę sprawę. Natomiast XT z tyłu to już w ogóle przerost formy nad treścią i będzie naprawdę działać cud malina. Co do hamulców, mimo wszystko do rekreacyjnej jazdy podczas względnie sprzyjającej aury nadal głosuję na VB. Kwestia druga: samodzielny (lub nie) serwis. Im dłużej Cię czytam, tym mniejszą jesteś Grażyną, niż koniecznie chcesz się wykreować ;) Dla porównania moja siostra nie umie nawet napompować dętek (!), a ostatnio trzymając w ręku kasetę, wyjechała mi, że to korba. Jeśli dodam do tego, że ma większą wiedzę niż większość moich znajomych (zwłaszcza płci żeńskiej, ale uwierz, że nie tylko), to naprawdę nie masz co mieć kompleksów. Rower też jej myję, tak na marginesie. Jeśli idzie o różnice między serwisowaniem roweru miejskiego i takiego, to nie są one jakieś kolosalne. Prawdopodobnie będzie inny wentyl (z tego, co widzę jest tam tzw. wentyl Presta), w związku z czym być może będzie wymagać wymiany pompka, ale czy to uniemożliwi Ci znaną już czynność? Niekoniecznie. Po prostu troszkę inaczej się tam odkręca zawór, do tego najlepiej mieć pompkę podłogową z taką klameczką do zaciśnięcia, a w internetach jest od groma filmów oraz pokazów zdjęć wraz z instruktażem krok po kroku. Jeśli nie masz dwóch lewych rąk (a pewnie nie masz, skoro sobie z tą czynnością radzisz), to i tu będzie dobrze :) Z myciem w każdym rowerze jest tak samo - trzeba umyć i nie zalać przy tym części ruchomych (a przy okazji też i nieruchomych, bo rdzewiejące śrubki to nic ładnego). Do tego dorzuciłabym smarowanie łańcucha co jakieś 200-300km dedykowaną do tego oliwką (jest ich na rynku od groma, chodzi mi jedynie o to, by nie był to np. smar maszynowy, bo choć się oczywiście nada, to szybko zbierze cały brud świata, łatwo się wypłuka i więcej będzie z niego biedy niż pożytku). To wszystko, co wypadałoby zrobić samemu. Poza tym ważne jest zabezpieczenie roweru, a więc jego odpowiednie przechowywanie - im bardziej będzie stał pod chmurką/brudny/mokry/zamarznięty/w zimnie, tym bardziej będzie podatny na awarie nawet bez jego używania. Nie mówię, że masz go trzymać, jak ja, na dywanie ;) Ale przynajmniej w suchym pomieszczeniu. Możesz również raz do roku oddawać go do serwisu, ale czy ma to sens? Przyznam, że się łamię, odkąd raz oddałam MTB do jednego z bardziej uznanych serwisów w Tarnowie po pięciu latach użytkowania (niezbyt intensywnego, ale rower na pewno miał jakieś 5 tysięcy kilometrów, a jedyna rzecz, jaką robiłam to smarowanie jakimś smarem samochodowym raz do roku - ! oraz trzymanie w suchej piwnicy). Rower oddano mi następnego dnia, zapłaciłam w promocji pół ceny (dlatego zresztą się skusiłam), czyli 75zł za pełny serwis. Nie zaproponowano mi wymiany nawet łańcucha czy linek. Prawdopodobnie go nasmarowano, może podregulowano przerzutki i na tym zakończyły się czynności serwisowe. No, wymieniono mi klocki hamulcowe, ale to dlatego, że już na dzień dobry im je przyniosłam i poprosiłam, żeby je założyli, nie pytając nawet, czy jest taka potrzeba. Tak więc naprawdę nie wiem, czy jest taka konieczność, jeśli nic się nie dzieje. Co do takich rzeczy, jak niedokręcony mostek itp. - to się oczywiście zdarza, ale samo z siebie nagle nie rozkręca się po zrobieniu iluś tysięcy kilometrów. Tak samo jest ze scentrowanymi kołami. Pytanie, ile osób w ogóle ma pojęcie, że jeździ na scentrowanych? Albo na wyciągniętym łańcuchu? No właśnie. Tu zaczyna się coś, co osobiście porównuję do mojej znajomości samochodu czy nawet mojego organizmu. Co rok oddaję go na obowiązkowy przegląd, a sama robię badania profilaktyczne. Ale nigdy żadnej rzeczy nie pozwoliło mi to zapobiec - zawsze dowiaduję się dopiero, gdy przychodzę z konkretnymi objawami, bo wcześniej i tak większość macha ręką. Innymi słowy, komuś zaufać trzeba - jeśli się nie znasz i kupujesz w sklepie, to ufasz sprzedawcom, że dobrze dokręcili. Albo chodzisz po różnych serwisach i ich sprawdzasz. Trudno ocenić w takim wypadku, gdzie jest granica paranoi, a gdzie dbałości o - jakby nie patrzył - własne bezpieczeństwo. Pamiętam, gdy kupowałam jakieś 5 lat temu MTB. Przy mnie panowie wszystko dokręcili i sprawdzili (we dwóch!), żebym mogła wyjechać ze sklepu na kołach. Jakiś miesiąc później przyjeżdżam, bo dzień wcześniej spadła mi w trakcie jazdy tylna zębatka (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to nakrętka na kasecie). Dziś nie wiem, jak można było tak złożyć rower, aby to się odkręciło i dziś pewnie bałabym się jechać dalej, ale że nie wiedziałam niczego, to dokręciłam palcami i wróciłam do domu :D W każdym razie przyszłam z tym do nich, że na gwarancji, a tu takie rzeczy, a oni prócz tego, że to dokręcili, przeglądnęli na szybko rower i mi mówią, że dobrze, że się nie zabiłam, bo przednie koło w ogóle nie było dokręcone, tylko na luzaka domknięte i jakbym gdzieś wyrżnęła, to mogłoby odpaść. No to moje pytanie jest takie - co oni sprawdzili za tym pierwszym razem?! A czy to znaczy, że dyletanci? No niekoniecznie, bo mi też naprawdę każda śrubka nie przychodzi do głowy, aby sprawdzić i coś zawsze zdarzy się, że przeoczę. Jeśli nie uprawia się sportów naprawdę ekstremalnych, to chyba pozostaje nadzieja, że jednak nie od razu zabijemy się na pierwszym zakręcie. Z tym zakładaniem łańcucha mnie zaskoczyłaś. To chyba jednak nie jego naciągałaś, tylko z tyłu wózek przerzutki (zauważ, że on jest ruchomy i się naciąga). Bo nawet najbardziej rozciągniętego łańcucha nie da się ot, tak, nałożyć sobie na zębatki. Tak czy owak z zakładaniem łańcucha na razie nie widzę potrzeby, abyś się przejmowała. Co najwyżej kup sobie przymiar (za 10zł) i sprawdzaj co jakiś czas. Jak wpadnie za głęboko, wybierz się do serwisu na wymianę. Chyba że połkniesz całkiem bakcyla, to oczywiście możesz samodzielnie wymieniać, jeśli masz kaprys. Parę złotych z pewnością w ten sposób oszczędzisz. Z panami w osadach trzeba uważać. Są życzliwi, ale czasem na nowych rowerach się nie znają. Ostatnio miałam kłopot z takim jednym i przez niego źle założyłam łatkę, więc powietrze ostatecznie z opony uszło (na szczęście dopiero w domu, ale z inną łatką, którą zakładałam na spokojnie, jakoś nic się po dziś dzień nie dzieje). Wszystko dlatego, że koniecznie chciał pomóc, będzie zakładał, najlepiej da mi nową dętkę 26" (do szosy 28"), bo się naciągnie, za mnie chciał zakładać oponę, opona do wyrzucenia, bo łysa (przypominam, szosa), wciska to na siłę, przyszczypuje dętkę i tym podobne. Więc miałam z nim naprawdę duży kłopot, żeby nie skorzystać z niedźwiedzich przysług ;) Zresztą to chyba podobny przypadek, jak ten z tym panem, o którym piszesz, że nowego roweru byś nie oddała.
  6. Nie, to norma ;) Tylko się tak ładnie nazywa, że "karbonowy widelec", a bodaj wszyscy ładują aluminiową rurę sterową. Nie wiem niestety, od jakich cen zaczyna się pełen karbon.
  7. To jaki to cross z Ridley'a, skoro ma karbonowy widelec? Cross ma amortyzator, fitness ma sztywny widelec. Tak pod sklepem mniej drastyczne różnice w kasetach trudno sprawdzić. A i te drastyczne niewiele mówią, bo na prostej już od około trzeciego biegu zaczyna się kręcenie bez sensu i żadnego oporu, a jednak ma to znaczenie podczas podjazdów. Dla przykładu na prostej nie jestem w stanie użyć dużych zębatek w szosie, choć największa to tylko 28 zębów (górskie mają 36), za to ostatnio na podjazdach rzędu min. 10% nie obraziłabym się gdyby było więcej ;) A jakie to modele? Bo wiesz, powiedzieć, że rozważasz Unibike'a, to jak powiedzieć, że rozważasz zakup Toyoty. Co do wyglądu - ja tam zawsze powtarzam, że obojętnie jaki kolor, byleby czarny ;) Albo inny dyskretny. A potem jeszcze wydziwiam z prowadzeniem tylnych widełek. Więc doskonale rozumiem, że estetyka "kompletnie nie ma znaczenia" :D
  8. A wolnobieg sam z siebie nie daje zjawiska tzw. falowania? Według mnie porównanie kasety i wolnobiegu jest bez sensu, to zupełnie inny sposób montażu, coś jakbyś porównywał działanie hamulców hydraulicznych do mechanicznych i stwierdził na tej podstawie, że te drugie są niesprawne. Tak w ogóle serwis nie zauważył tego luzu?
  9. Mam prawie tak samo - dokładnie sto metrów od startu zaczyna się osiedlowy podjazd z dwoma zakrętami. Niby tylko 300-400 metrów, ale nachylenie sięga powyżej 5,5%, więc zawsze tam zdycham mniej lub bardziej, szczególnie, że wkrótce po tym niby przez 200m jadę w dół -1%, ale potem a piat, aż do 1,5km pod góreczkę. Normalnie małą, ale niekoniecznie zaraz po starcie i zaliczeniu tego 400-metrowego podjazdu. Tymczasem to jedyny sensowny wylot z mojego miejsca zamieszkania. W przeciwnym razie muszę pakować się albo w miasto, albo na CPR-y z pieskami i tym podobnymi. Tak czy owak nie przesadzałabym z tym szacunem. Kiedyś wydawało mi się, że ja to mam wszędzie i zawsze pod górkę. A potem taki NoOnesThere wrzucił zaliczane co wyjazd przewyższenia, których nawet na moich najgorszych wyjazdach nie widziałam ;) Albo jak pojechałam w maju po rower za Nowy Sącz - darliśmy autem ledwo wjeżdżającym na jedynce, po czym już na miejscu mówię do 13-latka, który sprzedawał mi szosę, że tu to mają podjazdy. A on mi całkiem serio odpowiada: "e, nie, tu jest spoko, góry zaczynają się dopiero tam" i wskazał na las :P
  10. Uuu, mnie bardziej zainteresował Spark, ale lepiej nie kusić licha i nie testować roweru za 15tys., bo jeszcze mi się spodoba i tragedia murowana ;) Foil zdecydowanie nie dla mnie - obecnie jeżdżę na szosach ze stosunkiem stack do reach 1,44 oraz 1,51, dlatego mocno wątpię, że Scott ze swoim 1,37 w ogóle by mnie zainteresował. Zresztą i tak oferowana rama jest na mnie za duża - S/52 ma zasięg aż 384mm, podczas gdy u mnie jest to 371.
  11. Też zwróciłam na te nazwy uwagę, ale wydało mi się zbędną informacją. Pewnie z tej samej przyczyny wynika rozmiar opon - jedynie 33mm vs 43mm w Accencie. Natomiast dla mnie osobiście byłoby niepokojące to, co piszesz o lakierze. Co do Kellysa, pomijając "widmowość, nie ma on otworów pod bagażnik i trzeba kombinować. Tak na marginesie, pewnie ze względu na tegoroczny boom, strasznie trudno dostać gravele o tej porze roku. A przynajmniej te warte uwagi.
  12. Wooow, a jak mam ramę Taiwan z 2016, to też mogę się jarać? ;)
  13. No to skoro geometrię mamy załatwioną, możemy przejść do reszty ;) Odpowiadając na Twoje pytania, zacznijmy od najprostszego. Wewnętrzne prowadzenie linek ma tę zaletę, że się one mniej brudzą, a jak mniej brudzą, to i mnie zużywają. Niestety, nie gwarantuje im to nieśmiertelności i prędzej czy później pojawia się konieczność wymiany. I wtedy właśnie poznaje się ich wadę. Różnie wygląda to u różnych producentów, ale tak czy owak linki i/lub pancerze zawsze wymagają niezłej ekwilibrystyki, aby je przeciągnąć. Problem może rozwiązać oddanie roweru do serwisu. Zależy zatem, co kto z rowerem robi - miałam MTB przez lat dziesięć i nigdy nie wymieniłam mu linek, tymczasem w ostatnim półroczu w szosach musiałam przeciągać linki co najmniej 5 razy. Bo zmieniałam napęd, bo zakładałam klamki przełajowe, bo się linka od przerzutki zerwała... Za każdym razem ta sama irytacja. Widelce można pominąć, bo z tego, co widzę po sklepach Cube chyba też ma aluminiową rurę i karbonowe golenie, zatem wychodzi na to samo. Jeśli idzie o hamulce, lepsze opinie zbiera Accent, jednak nie mam doświadczenia z żadnymi z nich. Z napędem miałabym poważną zagwozdkę. Możliwe, że 1x11 lepszy, zwłaszcza na płaskim. Na pewno odpada wtedy problem przekosów, łatwiej też zachować czystość, ale nie skreślałabym całkowicie 105-tki, tak więc dla mnie takie 1:1. Jeśli natomiast idzie o wybór końcowy... no cóż, wizualnie bardziej podoba mi się Cube, poza tym wolałabym napęd 2x11, ale ja nie mieszkam na rozległej płaszczyźnie. Na Twoim miejscu wybrałabym więc Accenta. Po pierwsze za geometrię, po drugie za hamulce, po trzecie za otwory pod bagażnik/błotniki, po czwarte za szerokość opon.
  14. Zwłaszcza tym, co się same w kieszeniach wyginały ;) Ale to raczej nie była wina Chińczyków.
  15. Rura to jedno, bo jest trochę uzależniona od kąta rury podsiodłowej. Popatrz na wartość reach oraz dodatkowo na stack (Trek chyba to opisuje jako zasięg oraz wysokość ramy). Jeśli podzielisz stack przez reach, to im wyższy wyjdzie Ci wynik, tym w teorii rower będzie miał bardziej komfortową pozycję. Przy okazji im większa wysokość główki, tym też rower powinien być wygodniejszy.
  16. @Mariusz, czasem jak czytam pewne osoby, to mam wrażenie, że z moją wiedzą i osiągnięciami jestem na tym forum tylko celebrytą :p @janciowodnik, teraz te proporcje się trochę zmieniły - bywa, że w ogóle nie robię zdjęć (poza jednym do wrzucenia w dokumentację na Endo ;)), a i tak wychodzi mi stosunek jazdy i przerw mniej więcej na poziomie 2:1 lub więcej. I powiem, że czasem sama się dziwię, jak się to dzieje - niby już na podjazdach nie staję, zdjęć robię mniej, odpoczynki krótsze, a i tak ilekroć to zsumuję, wychodzi jakaś słuszna liczba.
  17. Ja nawet nie myślałam o amortyzatorze, tylko właśnie o zestawieniu szosa vs. przełaj. Przełaj będzie lepiej wybierał nierówności, z drugiej strony górna rura jest krótsza niż w szosie, co skutkuje mniej komfortową pozycją i jest odczuwalne na dłuższych dystansach. Stąd właśnie moje pytanie :)
  18. Aha, żeby była jasność - nie uważam, że wszystkie ramy do jednego wora i po co przepłacać. Tak jak pisze Jacek, w parze z firmą idzie na przykład waga lub estetyka. Ale często ma to większe znaczenie w rowerach topowych, podczas gdy w tańszych różnica jest mało zauważalna, o ile w ogóle. Co nie zmienia faktu, że nawet do najtańszej ramy Speca widzę większy sens pakowania np. XT aniżeli do ramy Kandsa (co do której poza wagą nie tylko nic nie mam, ale zasadniczo nawet gotowa byłabym polecić, tyle że do innego przeznaczenia).
  19. @Michał, no to wyjdzie na to samo, o czym piszę powyżej - jeśli jakość wykonania się podniesie, pewnie znajdzie to odzwierciedlenie w cenie. Tak poza tym jeszcze dwie łyżki dziegciu. Jedna to, że samochody czy kiedyś telefony też się produkowało w Europie. Tylko przysłowiowemu Alfie Romeo niespecjalnie to wychodzi na zdrowie, a Nokia fińska i Nokia rumuńska to były dwie różne Nokie ;) I takich przykładów pewnie można by mnożyć. Druga sprawa to to, że jeśli cena mimo wszystko zostanie ta sama, nie wierzę, że producent weźmie na klatę wypłatę robotnika europejskiego bez szukania oszczędności w innych miejscach. Co do ram z Chin - nie wiem, jak jest z kontrolą. Według mnie dużo zależy od sposobu użytkowania i to mocno fałszuje statystyki. Zła fama Krossów czy taka sobie Rometów wynika w dużej mierze z arogancji sprzedawców oraz polityki gwarancyjnej. Ludzie kupują "bo polskie" albo dlatego, że tego w sklepie było najwięcej (jak ktoś nie wierzy, proszę się przejść po sklepach i zrobić statystyki). Czy te rowery bardzo różnią się od np. Kellysa czy Meridy? Nie wiem, bo nie znam całych rzesz kupujących np. Gianta za 1500zł, a potem skaczących po schodach. Natomiast po wsiach tego typu zjawiska zarówno na Krossach, jak i na no-name'owych makrokeszach obserwuję regularnie. Ostatnio z górki wyprzedził mnie podlotek - przeskakiwał wszystkie podjazdy i schodki do domów, a rower aż skrzypiał. Czy on jeden? Absolutnie nie (choć trzeba przyznać, że ten zrobił na mnie największe wrażenie ;)). Czy potem taką pękniętą ramę należy uznać za źle skontrolowaną? I czy ktokolwiek na tej wsi kupi sobie za około dwa tysiące najtańszego Speca czy innego Connondale'a, aby porównać jego jakość? Zostawiam do przemyślenia.
  20. A po co ten cytat wyciągamy na światło dzienne w kontekście dyskusji odległej od niego o lata świetlne? ;)
  21. Ciekawe, co przedłużają sobie kobiety i ile z nich to robi? :D Pewnie ich liczba jest mniejsza, ale już co do odsetka mogłabym mieć wątpliwości - w końcu kobiety niespecjalnie mają w naturze chęć realizowania, ale jak już jakaś ma, to czasem strach się bać, bo w parze idzie najczęściej znacznie większa zawziętość. Tak czy owak te kontrole są chore, bo zmienią wyłącznie - jak to słusznie pan w wywiadzie zauważył - zaufanie do wielkich imprez. Co z mniejszymi? Ano nic, właśnie tam ci podtatusiali "pro" pojadą. Albo zaczną jak "prawdziwi" sportowcy - stosować taki doping, jakiego jeszcze nie ma na liście lub w dozwolonych ilościach. Część biedniejszych odpadnie, bogatsi dalej będą pompować kasę. Na 2-3 miejsca na podium oraz buziaczek hostessy może wystarczyć. Dobry tekst na podryw, jakiś tam prestiż czy własne samozadowolenie są znacznie więcej warte niż jakieś tam pieniądze. Ostatecznie, tak jak Jacek zauważył, to nie są ludzie żyjący z "pincet plus".
  22. A jeździłeś na takim rowerze kiedykolwiek? Bo o ile mi wiadomo, to mało rekreacyjny sprzęt i wygodą nie grzeszy, bo nie do tego został stworzony.
  23. Ja z kolei nie mam żadnego przekonania, że jak będzie produkowane w Europie, to należy postawić znak równości i z automatu stwierdzić, że lepsze. Nie mówię tu konkretnie np. o Batavusie i nie twierdzę, że ramy Cube'a nagle zaczną być gorsze. Po prostu to nie do końca tak działa, jak się niektórym wydaje. Przede wszystkim mamy coraz większą komerchę, klient chce jak najtaniej, a producent i sprzedawca chcą zarobić - żeby osiągnąć taki kompromis, coś musi ucierpieć. Jeśli natomiast idzie o zmiany, mam mieszane uczucia. Oczywiście nie jest to kwestia rocznika 2017 vs 2018 czy 2018 vs 2019 itd., ale na przestrzeni już 3-4 lat jest to według mnie często przepaść, na co ludzie kierujący się nazwami nie chcą zwracać uwagi. Co mam na myśli? Chociażby to, że parę lat temu od pewnego pułapu cenowego Deore czy Tiagra były na porządku dziennym, podczas gdy dziś dostaje się za to w najlepszym razie Alivio lub Sorę. Jakkolwiek te niższe grupy to nie to samo, co niższe grupy poprzedniej generacji - z roku na rok dostają bieg więcej, zintegrowaną oś, wymienne blaty, hydrauliczne hamulce, klamkomanetki, że o aspekcie estetycznym oraz płynności działania nie wspomnę. I w tym kontekście parcia na 5-6-letnie rozwiązania nie do końca łapię. Podobnie chyba jest z niektórymi ramami. Dziesięcioletni karbon potrafi być cięższy od współczesnych ram aluminiowych, nie wiem natomiast jak z jego amortyzacją oraz wytrzymałością. Tak czy owak nie wierzę, że te numery generacji zmieniają się tylko dla jaj ;)
  24. Super, bardzo się cieszę. Mam podobne odczucia, ale też przyznaję, że jeszcze setki na nim nie zrobiłam. Natomiast prawdą jest, że dolny chwyt dzięki temu uginającemu się pod ciężarem nosowi, wreszcie nie rodzi u mnie dyskomfortu. W ogóle wydaje mi się, że to jedno z najbardziej elastycznych siodełek, z jakimi miałam w życiu do czynienia (nie mylić z jakimś sprężynowaniem itp.).
  25. A w Polsce tyle miejsca, że się możemy wozić zwykłymi crossami :D
×
×
  • Dodaj nową pozycję...