Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Jeden mam cały czas na sprzedaż i właściwie jest jak nowy, stąd moja powyższa propozycja (może 500km ma nastukane, ale wątpię). Drugi sprzedałam chyba za 1400zł z przebiegiem ok. 1,5kkm.
  2. Tribana 500 nie opłaca się modyfikować, bo to niewspółmierne koszty. Można go kupić i potem sprzedać - ja tak zrobiłam ze swoim (i w sumie nie żałuję, że nie była to 520, bo i tak wolałam inny rower na drugą szosę), podobnie zrobiła siostra (to znaczy ona dalej ma Tribana na sprzedaż, więc jakbyś był z okolic, możemy się zgadać). Uważam, że na początek jest to rower całkiem w porządku i mniej boli jego odsprzedaż.
  3. Mój Anyroad fabrycznie ma krótki mostek, nie wyobrażam sobie krótszego. Nie wszystkim też nerwowość roweru z krótkim mostkiem odpowiada. Po drugie łatwiej dostosować ciut za mały rower niż ciut za duży. Szczególnie, że M w teorii nie powinien być na 176cm za mały - zobaczcie sobie na blogu Łukasza, który pisze, że ma 175cm i rozmiar M pasował idealnie. Dodajmy do tego, że skok między M i L jest w Anyroadzie większy niż między S i M. Po trzecie to, co napisałam w pierwszym moim poście w temacie - nie walczcie z tabelkami, jeśli naprawdę się nie znacie i nie macie wyrobionej teorii, a dopiero zaczynacie przygodę. Ja powalczyłam - kupiłam do Tribana dwa nowe mostki, ale nawet 80mm nie pomogło i sprzedałam go z dużą stratą. Szosa sama z siebie nie jest przesadnie wygodnym rowerem, a jeszcze jak się wybierze zły rozmiar, to potem można wyciągnąć mylne wnioski lub - co gorsza - nabrać złych nawyków, które będą ciągnąć się latami. A i jeszcze mi przyszło do głowy - rozmiar M/L to nie tylko przekrok czy długość górnej rury, ale i szerokość kierownicy, która także zmienia geometrię. Za szeroka kierownica powoduje zbytnie pochylenie i ból ramion lub nadgarstków, tymczasem rzadko zdarza się, aby 176-centymetrowy facet był jakimś barczystym pakero.
  4. @nctrns, oczywiście, że to zależy. Tłuc się można, co najwyżej miałam na myśli, że dla kogoś, kto dotychczas jeździł nawet podłym MTB, może być to duży szok ;) A szerszy baranek to swoją drogą. Najczęściej te, które dodawane są standardowo, w zupełności wystarczają. Sens zaczyna być chyba dopiero wtedy, gdy naprawdę zna się swoje potrzeby i preferencje. Ale wtedy do szerokości dochodzi gięcie, reach i drop. Jednym słowem można mały doktoracik napisać ;) Za szeroka kierownica też może sprawiać problemy, bo wymusi nienaturalne ułożenie rąk.
  5. Serwis Decathlonu najczęściej woła o pomstę do nieba i co i rusz pojawiają się takie głosy. Więc albo nauczyć się samemu (polecam), albo poszukać czegoś zaufanego w okolicy. Co do samego roweru, zły nie jest. W mojej opinii te, co Ci poleciłam są lepsze, ale jeśli wolisz np. zakupy na miejscu, Rockrider także wystarczy.
  6. Fajnie, że była możliwość :)
  7. Testy na nietolerancję są masakrycznie drogie. Między innymi dlatego walczyłam z siostrą trzy lata zanim się zgodziłam. Robiłam je korespondencyjnie w VitaImmun z Poznania, razem z badaniem mikroflory jelitowej i zapłaciłam ok. 2200zł. Był to podstawowy pakiet wraz z nietolerancjami ukrytymi, co podobno nie jest bez znaczenia (możliwe, bo wyszła mi np. bardzo wysoka nietolerancja borówki amerykańskiej, której nigdy nie miałam nic do zarzucenia ;)). Do tego doliczyć musiałam koszt leków. Na razie jest za wcześnie, aby cokolwiek polecać lub odradzać i nie mam takiej śmiałości, aby tu agitować kogokolwiek. Na dzień dzisiejszy jestem niemal pewna, że coś się zmieniło, nawet jeśli nie stosuję super zdrowej diety (tzn. przede wszystkim zbilansowanej oraz wzbogaconej o aktywność fizyczną). Przede wszystkim skończyły mi się niekończące depresje, które mnie samą doprowadzały już do szału. Więcej mi się chce i z większym optymizmem patrzę w przyszłość, mimo że tak obiektywnie nic się nie zmieniło (właściwie to nawet zmieniło na gorsze w pewnych aspektach), no i nie mam w ogóle nigdy żadnych napadów apetytu. Badań lekarskich nie robiłam, daję sobie jeszcze czas, bo od lutego nie minęło nawet pół roku. Na Twoim miejscu na razie rzuciłabym tę colę i szejki jako substytut. Tak w ogóle na kaloryczność diety narzekasz, a liczysz do niej te koktajle i Pepsi? A, Pepsi pewnie nie, bo max to niby zero kalorii (jakoś tak im średnio wierzę). Dorzuciła polecane przez Jacka aktywności i przestała się spinać. Wiem, że Ci zależy, ale stres - a takie wrażenie sprawiasz - jest chyba gorszy nawet od coli. Jak się człowiek tak napina, to niewiele mu wychodzi i to w każdej dziedzinie. Począwszy od tego, że małżeństwa nie mogą mieć dzieci, poprzez w ogóle udane pożycie (a przecież to takie podstawowe, niemal zwierzęce aspekty naszej istoty), a skończywszy na wynikach w sporcie i w nauce (jakiejkolwiek, nie chodzi mi tylko o szkołę). Daj sobie szansę i trochę czasu. Tak na marginesie - u mnie też doszli, że przysadka mózgowa. Podejrzewali nawet guza. Leki na jedno pomagały, na drugie szkodziły (jak to zawsze leki - nie ma innych). Rzuciłam to wszystko w pierun, tak samo jak reumatologa, który zabronił mi jazdy na rowerze. I do tej pory kolana mi nawalają wyłącznie, kiedy za długo nie jeżdżę.
  8. Gravele w większości ładnie wyglądają na papierze, a ich "terenowość" jest lekko przesadzona. Stwierdzenie, że w lesie dałeś radę "nawet na 1,75" nijak ma się do zdecydowanej większości tego typu rowerów, gdzie ani nie znajdziesz udawanego nawet amortyzatora, ani nie wciśniesz szerokiej opony (Marin i Fairdale mają 42mm, Aspre fabrycznie 38, tak samo Jari, ale podobno da się upchać max 42). To nie znaczy, że tego typu rower nie ma racji bytu. Ale niestety obawiam się, że pod kątem komfortu cross wypada lepiej (o MTB już nie mówiąc), szczególnie, że w tej cenie jest już całkiem fajny model (vs. średni lub wręcz słaby gravel, jak linkowany przez Ciebie Jari ledwo na niepełnym Clarisie). Gravel ma sens, jeśli masz świadomość, na jakie idziesz ustępstwa w kwestii komfortu i mimo tego decydujesz się na baranka oraz mniejszą wagę roweru. Z podlinkowanych najlepiej wypada Marin. Firmy Fairdale nie znam, ale nie pakowałabym się ani a SRAMa, ani w napęd 1x. Natomiast Jari to bardzo dobry i chwalony model, ale niestety nie z tym numerkiem. Ten ma przerzutki na poziomie MTB za 1200zł. Zmiany napędu w nowym rowerze to zawsze nieopłacalny biznes (no chyba że masz super wyprzedaż i tak się trafiło). Lepiej znaleźć coś, co odpowiada Twoim potrzebom, bo tu - zakładając, że reszta będzie kompatybilna, musisz przynajmniej liczyć koszt korby, przerzutki oraz nowej klamkomanetki, czyli lekką ręką możesz dobić do 1000zł.
  9. Obyś nie miał, jak ja z Tribanem, którego sprzedawałam raptem po 1500km. Giant zaleca L dla wzrostu od 182cm, ja mam 165cm i gdyby S była nieco (niewiele) mniejsza, wcale bym się nie obraziła. Tyłek boli od każdego roweru, jeśli jeździ się mało i trzeba go do jeżdżenia przyzwyczaić. Oczywiście można zakupić spodnie z wkładką, inne siodełko oraz karbonową sztycę. Każdy z tych elementów polepszy komfort. Podobnie, jak mniejsze ciśnienie w oponach. Dodatkowo istotne jest właściwe ustawienie siodełka i kierownicy - w necie znajdziesz mnóstwo poradników.
  10. Dostawa z Decathlonu to zawsze saga w kilku tomach. Najbardziej uwielbiam u nich, jak rezerwują towar i "wpół do zapakowania" piszą, że nie jest dostępny w Polsce i czy chcę sprowadzać go z Francji, co może potrwać do dwóch tygodni. Zawsze klikam, że chcę. Jakieś dwie godziny po tym dostaję maila, że towar jest dostępny i właśnie mi go pakują :D Chyba jakiś prywatny odrzutowiec mają :p
  11. Ze znajomymi też tak różnie bywa, bo wiesz - czasem i oni mogą się nie znać lub znać się słabo. Ja tak miałam raz z telefonem. Sprzedałam stary, który kupiłam używany, potem sama korzystałam z niego przez rok. Nie miałam mu nic do zarzucenia. Po jego sprzedaniu na Allegro facet zaczął straszyć sądami i urzędem skarbowym (to akurat nie wiem czemu, bo zarobiłam 200zł :p), że mu sprzedałam sprzęt, w którym ktoś majstrował i na dowód tego stwierdził, że śrubki są wyrobione. W zasadzie było to słowo przeciw słowu, rozeszło się po kościach i nie wiem do tej pory, kto miał rację - czy on chciał mnie naciągnąć, czy naprawdę telefon był rozkręcany przez poprzedniego właściciela. Bo skoro działał, nie zwracałam na to uwagi. Przekładając to na rower, na dzień dzisiejszy nie mam na przykład pojęcia, czy łożyska w kole jeszcze długo pociągną. Jak się toczy i jest okej, to się cieszę ;) A potem ktoś się może czuć oszukany, jak mu w serwisie powiedzą, że powinien wkrótce wymienić łożyska.
  12. Mi DHL oddało kilka dni temu dwukrotną wartość kosztów przesyłki za długie oczekiwanie. Wymaścili pismo, że zawsze się starają, a sytuacja taka, jak ta, jest "incydentalna". Dużo mi daje te parę złotych, jak przez dwa dni byłam przez nich bez leków, w dodatku - tak jak piszesz z Fedeksem - z magazynu nic odebrać nie można, bo oni muszą dostarczyć sami. I koniec, nie ma zmiłuj. Do przesyłek z Deca z zasady się nie przywiązuję. Nie ma szans, aby doszła po "kuriersku" i zawsze są obsuwy. Najpierw zawala Decathlon, potem możliwe, że kurier. Nigdy tego nie sprawdzam i zakładam, że jak dojdzie to będzie ;) Inaczej by mnie chyba szlag trafił na miejscu.
  13. To, co robisz swojemu organizmowi z tą Pepsi, to straszna krzywda. W życiu nie piłam tyle napojów gazowanych i/lub słodzonych. Również słodzonych sztucznie, jak aspartam czy inny acesulfam, które w większych ilościach mają szkodliwy wpływ na wszystko, także gospodarkę hormonalną. Robisz więc w tej chwili mniej więcej tak, jakbyś z jednej strony przytulał dziecko, żeby pokazać, że je kochasz, a za chwilę prał kablem od żelazka do nieprzytomności. Wszelkie leczenie jest przy tym pozbawione sensu, bo odbierasz sobie szansę na jego powodzenie, a tylko trujesz się jakąś chemią w postaci lekarstw i dodatkowo zachwiewasz gospodarkę hormonalną, która jest bardzo delikatna. Jakkolwiek oszołomowato by to nie brzmiało, piszę z dobrego serca, a Ty zrobisz z tą wiedzą, co zechcesz. Przerabiałam podobne problemy przez lata (z tą różnicą, że u mnie było na odwrót - za dużo testosteronu, a za mało estrogenów). Raz jeden zaryzykowałam z lekarstwami na pół roku (oczywiście, że przepisanymi przez endokrynologa, przecież nie weterynarza) - było to ok. 8 lat temu, a ja do tej pory jeszcze nie usunęłam do końca skutków ubocznych. Od trzech lat zmieniam stopniowo nawyki żywieniowe, od dwóch jestem na diecie bezglutenowej, w tym roku zrobiłam dodatkowo badania na alergie pokarmowe i przeszłam na kurację probiotyczną (badania przy okazji potwierdziły mi, że mam m.in. bardzo wysoką nietolerancję pszenicy, więc coś z tym glutenem było na rzeczy). Powoli wychodzę na prostą. Nie mówię, że każdy ma od razu rzucać gluten albo mleko czy mięso (np. mi akurat mięso bardzo służy). Podążanie za modą jest głupie. Warto jedynie wsłuchać się w swoje potrzeby, no i przy okazji wywalić to, co bez wątpienia jest śmieciowe - chipsy, colę, alkohol, sklepowe słodycze i wszystkie inne wysoko przetworzone produkty. Niekoniecznie od razu ortodoksyjnie, jeśli to nie jest konieczne, ale jakby nie patrzył, nikt mi nie wmówi, że 2 litry coli to całkiem normalna dawka, którą każdy organizm przyjmie bez żadnych skutków ubocznych. Tymczasem skutki tego, co jemy, potrafią być naprawdę niesamowicie odległe i trudne do połączenia - migreny, wahania nastrojów, choroby autoimmunologiczne, zaburzenia hormonów itd. Niestety, nikt u nas tego wciąż nie łączy w całość - pójdziesz do kardiologa, będzie leczył serce, pójdziesz do reumatologa, będzie leczył stawy.
  14. Oj, to chyba nawet NoOnesThere razem z nctrnsem nie dadzą rady tak na spontanie ;)
  15. A może po prostu jeździć, jeździć, jeździć? Dwa lata temu na Kandsie z 26" kołami zaczynałam od średnich rzędu 20km/h. Na koniec sezonu po ponad 2 tysiącach kilometrów miałam prędkości rzędu 23-24km/h wyłącznie na dystansach powyżej 50km (mniejszych nie robiłam). Nie miałam programów, jeździłam, kiedy tylko mogłam. Nie miałam też diety, ale przyznaję, że o ile początkowo za jakiś wyjazd potrafiłam nagradzać się paczką chipsów (moja toksyczna miłość ;)) czy litrową butelką Pepsi, szybko ten proceder porzuciłam, bo zauważałam, że mi nie służy. Na przysłowiowym kurczaczku czy warzywach byłam lżejsza (niekoniecznie wagowo), wydajniejsza, bardziej wypoczęta, więc siłą rzeczy przerzuciłam się na takie jedzenie (żeby jednak było jasne - jadłam to, na co miałam ochotę, a nie że jakieś węglowodany czy białka). Jedyne, co używałam, to rozcieńczony izotonik, bo odkąd zaczęłam go używać w ciągu ostatnich trzech lat miałam tylko raz zakwasy. Strata 4kg w ciągu kilku godzin to tylko i wyłącznie woda. Nie da się tak szybko spalić ani tłuszczu, ani mięśni.
  16. Ja po tym zdjęciu nie widzę nawet, że coś z tym rowerem jest nie tak ;) Może jakieś zbliżenie na napęd przedni i tylny?
  17. Musiałbyś jeszcze tego forumowicza wziąć pod pachę na jazdę próbną i oględziny ;) Po zdjęciach można ocenić ogólny stan napędu, obręczy czy ogumienia. Są rzeczy niewidoczne lub słabo widoczne - lekkie wykrzywienie wózka przerzutki, luzy w sterach, zjechane łożyska w piastach, źle działające manetki i inne, które czasem ciężko odróżnić od rzeczy nieistotnych, jak choćby niewyregulowane przerzutki czy linki do wymiany.
  18. Ja może coś wyjaśnię, bo chyba się zrobiło zamieszanie. Mam Gianta Anyroada z Fulcrumami - jest to gravel z hamulcami tarczowymi. I koniec. Temat chwilowo zamykamy, zapomnijcie o jego istnieniu ;) W tym temacie na scenie pojawia się rasowa szosa - przypadkiem też produkowana przez Gianta, jednak jest to Liv Avail. No dobra, dla kobiet, ale jednak szosa, opon szerszych nie mieści, wszystko inne ma jak szosa, tradycyjne hamulce, więc po kiego diabła rozstaw tylnej osi 135mm?! Jak pisałam na wstępie - mam dwa komplety kół typowo szosowych, więc nawet zakładając ich sprzedaż, nie bardzo widzę szansę kupienia czegoś w zamian, bo każde systemowe obręczowe koła do szosy mają piasty 130mm. Czyli rozumiem, że innej opcji niż zakup adapterów nie ma i nie da się wymienić osi? Przeplatanie kół, za które dałam 300-350zł jest totalnie bez sensu. Wertykal ma pojęcie o Mavikach i DT Swissach? Myślałam, że oni są od Fulcrumów.
  19. Grudki ziemi na pamiątkę ;) Pewnie jedynie potwierdzenia, że tajemniczy most jest dokładnie tam i nie ma co przeczesywać naszych okolicznych lasów z nadzieją jego odnalezienia :) Przy okazji taka anegdota. Opowiedziałam dziś historyjkę mojej mamie, a ona zrewanżowała mi się anegdotą sprzed jakichś 50 lat. Mój dziadziu pochodzi z okolic Czarnkowa i pewnego razu jechali do jego rodziny. Akurat tej nocy była taka gęsta mgła, że większość aut w ogóle stała na poboczu. Oni jednak się wlekli od strony Piotrkowa. No i tak jadą już kilka dobrych godzin bocznymi drogami, wreszcie dziadziu widzi jakiegoś chłopa, odsuwa szybę i pyta, gdzie dojechali. A chłop: - Do Tarnowa. Mama z dziadziem zbledli - tyle godzin jazdy w złą stronę i wrócili na miejsce?! - Panie, ale my jedziemy z Tarnowa. Chłop rozłożył ręce bezradnie i mówi, że są w Tarnowie. Ostatkiem przytomności dziadziu pyta: - A do Piły daleko? - A jakieś 20km będzie. I odetchnęli z ulgą ;)
  20. A ja nawet nie wiem, czy mnie mijają, taka skupiona na sobie jestem :D Przedwczoraj mnie tylko skuter wkurzył, bo smrodził strasznie, a jechał z tempem takim, że ani wyprzedzić, ani nabrać dystansu nie szło ;)
  21. To mówisz, że Harley-Davidson też nie zna angielskiego? ;) https://www.harley-davidson.com/us/en/current/freedom-promise.html To, że "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz" jest popularniejsze od "tak się wyśpisz, jak sobie pościelesz" nie znaczy jeszcze, że to drugie jest niepoprawne.
  22. Po zakupie roweru odkryłam, że Giant walnął dziwną rzecz - do klasycznej szosy zastosował rozstaw tylnych widełek 135mm, wskutek czego oba posiadane przeze mnie komplety kół nie pasują (zresztą z tego, co widzę, te dostępne w sklepach też się nie nadają). Mam DT Swissy R1900 oraz Mavic Aksium (oczywiście cały czas mówimy o mocowaniu na QR). Czy ktoś wie, co mogę zrobić, aby jakimś przystępnym kosztem przystosować je pod obecny rower? Widziałam, że są jakieś adaptery, ale po pierwsze nie wiem, jakie dokładnie miałabym kupić, po drugie są horrendalnie drogie (ponad 100zł do każdego koła to lekkie przegięcie). Drugie rozwiązanie to po prostu wymiana osi na dłuższą. Pytanie, czy mogę to zrobić ot, tak, czy jednak nie jest to aż takie oczywiste, jak się może wydawać na pierwszy rzut oka? Można ostatecznie niby ścisnąć tylne widły szybkozamykaczem, ale że nie jest to Triban z dożywotnią gwarancją na ramę, jakoś wolałabym nie ryzykować pęknięcia ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...