Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Trochę nie rozumiem, dlaczego mocowanie miałoby być złe i przez nie wypadać. Mocowanie jest takie, że prędzej pręty siodełka odpadną, a ono i tak zostanie ;) Gorzej z koszykami. Używam chyba najtańszych firmowanych na rynku (Simpla Alustar, ok. 7zł) i przyznam, że nadal je polecam - tyle, że wewnątrz ramy. Tam bidon nie może swobodnie latać przód/tył, góra/dół i tak dalej, więc koszyki się sprawdzały (mam takie w trzech rowerach, używam od przeszło 10 lat). Z tyłu działają na nie inne siły i pewnie masz rację z tym zabudowaniem. Pytanie, czy akurat na Camelbaka będą pasowały, bo z tego, co czytałam średnice bidonów wahają się o kilka milimetrów. A wiesz coś (wiecie?) o firmie Beto? (https://www.axel-sport.pl/koszyk-beto-na-bidon-bc-110-white-do-ramy.html) Bo wygląda interesująco, ale nie mam ochoty kupować koszyków, żeby okazało się, że się nie nadają, bo koszty przesyłki będą porównywalne z samymi koszykami.
  2. To, że lżejszą nogę, to nawet nie dyskutuję. Takie, jak tu rzeczy opowiadasz o swoich prędkościach, to dla mnie jest z pogranicza fantastyki naukowej ;) Jakkolwiek pisząc o miękkich przełożeniach, nie miałam na myśli jakichś przesadnie miękkich - na przysłowiowym 1x1 kompletnie nie umiem jeździć, to samo 1x2. Chodziło mi bardziej o to, że na pewno nie jest to duży blat i jakaś połowa kasety. Tak samo, jak - odwołując się do Twojej metafory - nie startujesz na lodzie z 4 ani 5, tylko jedynie 2.
  3. @kudl4t4, mając niepodobne doświadczenia, też można się dogadać. Tylko właśnie kluczowe jest to, na co zwracasz uwagę: jak lekceważysz czyjeś hobby (choćby najbardziej według Ciebie kretyńskie), to nie miej żalu, że Twoje też jest lekceważone. Z urodzenia nie mam natury osoby nastawionej na odbiór. Wolałabym opowiadać o sobie i przeżywać swoje, ale cierpliwie i mozolnie uczę się od lat otwartości na drugiego człowieka, i to procentuje. Nie trzeba mieć takiego samego podejścia do spraw ani tych samych zainteresowań. To, co zespala związek (szeroko rozumiany: rodzice-dzieci, mąż-żona, rodzeństwo, koleżeństwo itd.), to wspólny system wartości. Jeśli dążycie do podobnych celów nawet różnymi drogami, zawsze znajdziecie wspólny język. No, chyba że na szczycie systemu wartości stoi: ja/mnie/moje ;) Oczywiście w tym niepozytywnym znaczeniu, bo zdrowy egoizm jest nie tyle wskazany, ile nieodzowny. Gravel mi dał nowe rowerowe życie :) Szosa jest fajna, bo lekka, ale to, co pozwiedzałam w mijającym tygodniu, dało mi pewność, że warto było kupować takiego kloca ;) Odwiedziłam miejsca nie widziane od dwóch sezonów, a także poznałam kilka nowych polnych dróg. Pewnie i szosą by się dało - jednego dnia siostra gdzieś tam się wlekła na 25c, ale jednak komfort psychiczny jazdy po żwirku, piasku, trawie jest fantastyczny :) Aż szkoda, że następny tydzień cały czas leje. Ale może zapoznam się z jakimiś zaległymi filmami :D
  4. Hah, no to wracamy do tego, co już kilkakrotnie mówiłam, kiedy jako samotny strzelec broniłam poglądu Desgrange'a na temat braku przerzutek ;) Na szczęście do spodenek się nie przyzwyczaiłam. Ale przywykłam do braku wkładki. Jeżdżę, nie mam odparzeń, nie mam uczuleń, nie mam otarć. Ja wiem, że to jest gadanie z głuchym o Chopinie, ale jakoś nie ogarniam - co w tych wkładkach jest takiego? Albo inaczej - co Was bez nich boli? Krocze? Pośladki? Kości kulszowe? Coś jeszcze innego? Bo ja naprawdę nikogo nie chcę namawiać ani tym bardziej nie śmieję się, że ktoś jeździ z pampersem. Jedynie chciałabym zrozumieć, a nie stać mnie na luksus eksperymentu za przeszło 200zł w Decathlonie ;)
  5. To ostatnie to jak żółw ninja :D Nie wiem, czy ja się nieprecyzyjnie wyraziłam, że podrzucasz mi taki uchwyt, jak w pierwszym linku. Więc może powtórzę, że już takie cosik mam, teraz potrzebuję wyłącznie koszyków, które by mogły utrzymać butelkę o ciężarze ok. 800g ;) Bo moje aluminiowe na wertepach zaczynają się luzować i w pewnym momencie, jak się łupnie, to rower osobno, a butla osobno :D Za Zefal raczej podziękuję. Jeszcze nie miałam z ich stajni trwałej rzeczy, która przetrwałaby sezon lub była praktyczna. Zastanawiałam się nad Topeak TriCage oraz Elite Custom Race, chociaż kusi, by znaleźć coś ciutkę taniej. Pytanie, czy coś w stylu Author ABC-16 nie będzie się odginać. Dodam jeszcze, że nie zależy mi na łatwym dostępie do tych butelek. Będę z nich korzystać jedynie na postoju, główny bidon zostaje w ramie. Tak że jakby było coś z jakimiś paskami do mocowania czy też jakiś podobny patent, jak najbardziej może być :)
  6. Trzeba mieć przede wszystkim odpowiednio dużo, żeby takie rzeczy robić. Bo potem jak do garnka nie będzie co włożyć, to nici z tego, czy się żona orientuje czy nie :p Przy okazji kolorów, to ja najbardziej byłam w szoku, gdy kupiłam sobie rok temu Tribana i pokazałam go mamie (typowa kobieta). Ona zdziwiona, co ja właściwie pokazuję. No rower. To miałam taki rower. Przecież tamten miał mniejsze koła, szerokie terenowe opony, kierownicę bez baranka i był zielony (!) E, wygląda tak samo :D Zauważyłam, że o ile się nie obnosisz z zakupem i nie trzymasz starej rzeczy w domu (tak, żeby były dwie), osoby niezainteresowane tematem kompletnie nie zwracają na nie uwagi - wymieniałam już telefony czarne na białe, komputery 13" na 15", a także i wspomnianego Tribana. Nikt nie zauważa różnicy. W tym roku też - miałam rower, mam rower, a czy biały, czy czarny, czy srebrny, to bez znaczenia :D Tak czy owak nie jestem zwolennikiem machloi. Wolę kogoś do zakupu przekonać, bo też chciałabym być tak traktowana. Ale to są rzeczy, które trzeba sobie wypracować, czasem długimi latami. A czasem nieosiągalne i też jakoś żyć trzeba. W każdym razie trzymam kciuki za przekonanie żony :) Z moich doświadczeń najlepiej działa przykład z jej własnego życia, bo gadanie o rowerze to jak ze ślepym o kolorach. Zupełnie inaczej, jak przedstawiasz sprawę, rozważając, jakby miała odkurzać dom odkurzaczem, który nic nie wciąga, ale działa. Albo żeby nie było takie seksistowskie: jakby miała ubrać buty, którym połamały się obcasy i odczuwała każdą nierówność. Jak nie podziała, rozdziel golenie od reszty i powiedz, że się zepsuło już całkiem :D
  7. Też tak sądzę. Pewnie z MTB jest jak z szosami - są takie, że się leży, są takie, że się można rozglądać i podziwiać świat. Ja mam teraz właśnie taką turystyczną wersję ;)
  8. Temat wałkowany po raz n-ty, jednak tym razem kłopot jest nieco inny ;) Koszyki, które kupowałam dotychczas, sprawdzają się idealnie, ale jak się okazało tylko w ramie - tam, bez względu na to czy ułożenie jest pionowe czy poziome, nic nie wypada, nie luzuje się itd. bez względu na poziom wytrzepania. Niestety, z uwagi na budowę mojego nowego roweru nie idzie wcisnąć drugiej butelki. Chwilę sama sobie wmawiałam, że się da, że po drodze są sklepy, że mam duży bidon i tak dalej. Ostatni upał zweryfikował tę marną propagandę już po godzinie ;) Zakupiłam uchwyt Elite Skekane, który umożliwia montaż koszyków za siodełkiem. I na pierwszym wyjedzie omal nie straciłam nowiutkiego Camelbaka w Dunajcu :p Na szczęście zatrzymał się na moście, ale już kompletnie nie wygląda na nowy :D Tak więc szukam koszyka, który wytrzyma porządne wstrząsy przy obciążeniu 0,75l i utrzyma wysoką butelkę. Przy okazji dobrze, jakby nie kosztował zbyt wiele, bo już i tak ten zakup nie bardzo mi się uśmiecha, w dodatku koszyki muszą być dwa.
  9. @Rowerowy, jeśli Cię to pocieszy, ostatnio mam o sobie zdanie, że też zarzynam napędy jakoś niewspółmiernie szybko. Niby smaruję, niby nie jeżdżę na przekosie, ba! nawet na pedałach zbytnio nie staję (za cienki bolek jestem ;)), a i tak co i rusz coś tam strzyka, kwęka i zwraca na siebie uwagę :p Jaki Robin Hood :D Co za szczęście, że nie jestem dobrze sytuowana, a mój rower jest nadal wart mniej niż mój około piętnastoletni samochód ;)
  10. Pomijając zakup nowego jednośladu i licząc wyłącznie same dodatki, na rower w tym roku wydałam już więcej niż na samochód :D Ani nawet nie chcę sumować, bo się boję ;)
  11. Wziąwszy pod uwagę, iż mamy wolnobieg we wciąż produkowanych rowerach dostępnych za przeszło 1500zł, absolutnie by mnie to nie zdziwiło ;)
  12. Ja zaczynałam od MTB, potem miałam crossa, a na koniec baranka i jak na razie szalenie trudno byłoby mi z niego zrezygnować ;) Więc prawdopodobnie czekam na to, aż będzie mnie stać na karbonowego gravela. Poza amortyzacją i wagą (w sumie zła to ona jest chyba jedynie w porównaniu do szosy), to na razie najlepszy rower, jakim jeździłam. Do crossa nie wróciłbym za nic w życiu, do MTB być może kiedyś, kiedyś... Tak poza tym wydaje mi się lekkim przegięciem, że ktoś, kto tworzy tę infrastrukturę, ma mnie zmuszać do wyboru typu roweru ;) A na razie tak to niestety wygląda. P.S. Rowerowy, wróciłeś! Już się o Ciebie martwiłam, tyle milczałeś :)
  13. Byłbyś tak miły i podrzucił jakiś profil Stravy, Endo, Garmina - czegokolwiek z trasami? Bo ja jeżdżę też w okolicach Tarnowa i coraz więcej albo pseudorowerowych ścieżek, albo kostek, albo beznadziejnego asfaltu, albo dużego natężenia ruchu. Chyba że mamy inne definicje ruchu oraz złej nawierzchni, a drogi rowerowe olewasz z zasady ;)
  14. Bardziej ciekawi mnie taki wynalazek: https://m.youtube.com/watch?v=rgo-yEaXDzA
  15. Coraz częściej mam wrażenie, że bez roweru też ;)
  16. Rany, dobrze, że dziecka nie mam... Tyle choć na rowerze oszczędzę ;) Myślałam, że tak do tysiąca da się sprawę ogarnąć.
  17. Generalnie tak, ale jednak liczba zębów jakieś tam znaczenie ma. Nie tylko dla prędkości, ale choćby i dla komfortu. Ja wciąż dochodzę do idealnego dla mnie zestawienia, gdzie jak najwięcej koronek będzie efektywnie użytkowanych. W tej chwili mam taką sytuację, że wskutek dość dużego jak na moje potrzeby blatu, nie używam aż trzech najwyższych biegów z tyłu. Z kolei w MTB pamiętam, że biegi 1x1 i 1x2 były całkowicie zbędne (podczas gdy pośrodku czegoś brakowało), ponieważ pod górę odrywało się przednie koło, a ja i tak nie umiałam wjechać. Tak więc co z tego, że ktoś ma x biegów, a drugi x+, jeśli ten z mniejszą ilością będzie bardziej efektywniej je wykorzystał. Można nauczyć się, jak użytkować to, co się ma, ale czasem też zmiana jest niezbędna, żeby w ogóle korzystać i jeździć komfortowo. Oczywiście nie znaczy to, że co tydzień należy kupować nową kasetę oraz korbę i sprawdzać do skutku ;) No, chyba że kogoś stać, to fajnie. Mnie nie. Jeżdżę, aż się zużyje i potem ewentualnie kombinuję z czymś innym.
  18. Ano. Ja jeżdżę wyłącznie w suchych warunakch, w dodatku rower trzymam w mieszkaniu, a mimo tego jak mi się zdarzy zapomnieć nasmarować po tych ok. 300km, to jednak różnica jest odczuwalna. Również w słyszalności ;)
  19. Właśnie też zauważyłam, że dużo niestety zależy od linek - jak jest prosta i ładnie ucięta, wychodzi "ino mig", ale z używaną zaczyna się droga przez mękę. Ja mam do linek takie pomarańczowe szczypce z Castoramy za 49zł i jestem bardzo zadowolona. Nieco gorzej jest z pancerzami, bo potrafi przymiażdżyć końcówkę czasem, ale bez dramatu. Firmy niestety nie sprawdzę, bo jestem poza domem do końca tygodnia. Tak marginesie linki się tnie ma samym samym końcu, właśnie aby uniknąć takich przepraw. Najlepiej już po przykręceniu wszystkich śrub w przerzutkach i hamulcach :)
  20. @Maciej, żeby nie było, że nie przeczytałam, to powiem, że przeczytałam i odebrało mi mowę. Kiedyś smarowałam tak samo, jak Wy - na wiosnę i na jesień, potem dowiedziałam się, że muszę się jeszcze wiele o rowerach nauczyć i zaczęłam smarować co ok. 300km. A teraz przeczytałam Was i znów muszę jeszcze wiele o rowerach się nauczyć :D @Jacek, zauważyłam, że ludzie na stan śrubek i innych elementów prawie nie zwracają uwagi, jakby liczył się tylko napęd (o ile w ogóle). Odwiedziłam w tym roku kilka sprzedawanych rowerów. Szczególnie jeden utkwił mi w głowie, gdzie facet oferował szosę z łańcuchem jako takim, ale śruby były rude, podobnie jak sprężyny dualpivotów - dosłownie jedna rdza i on w tym kompletnie nie widział problemu. Stwierdził, że nie chcę kupić, bo rower jest zakurzony i pewnie mi się to nie podoba. Na małą rdzę można przymknąć oko. Kupiłam przed miesiącem ubiegłoroczny model szosy. I śrubki już były z rudym nalotem. Na szczęście Cilit Bang na patyczku do uszu rozwiązał sprawę :D Ale też zaskakuje mnie niefrasobliwość ludzi w kwestii trzymania rowerów na balkonach, lichych szopach itp. Wrzucą na zimę, zdaje im się, że jak przykryli, to szczyt dbałości i potem na wiosnę: oho, stracili kondycję na łeb na szyję, bo jeździ im się kiepsko. Moja znajoma teraz tak wzięła ode mnie stary rower. U mnie bez choćby plamki wytrzymał 10 lat. Przez tydzień trzymała go w domu, bo ją ostrzegałam przed balkonem. Potem rower zaczął w domu zawadzać, więc zaczęła dorabiać filozofię, że na chwilę, że w lecie itp., po czym wystawiła go na balkon. Następnej wiosny lub najpóźniej w 2020 obstawiam, że skończy na śmietniku, bo się nie będzie nadawał do czegokolwiek.
  21. Serio smarujesz łańcuch dwa razy na 5 tysięcy kilometrów i wymieniasz go co 15? O takich cudach jeszcze nie słyszałam. Bez względu na warunki przechowywania.
  22. A tak z czystej ciekawości, jaki masz konkretnie rower? Zauważyłam, że producenci różnie te wewnętrzne prowadzenia linek rozwiązują. Czasem są tak puszczone w samopas, że mordęga nieziemska, innym ma to jakieś ręce i nogi. Super, że się udało trochę przyoszczędzić :) Plus bezcenna satysfakcja ;)
  23. A nie masz Decathlonu u siebie w mieście? Jeśli masz, zamów do sklepu oba i kup ten, który będzie wygodniejszy. Tabelki mogą oczywiście coś zasugerować, ale że każdy z nas ma inne proporcje, toteż nic mierzenia nie zastąpi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...