Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Tylko uważaj, bo endokrynolog endokrynologowi nie równy, a tarczycę i hormony to jak zaufanie: rozwalić nietrudno, a na naprawę trzeba czasem wielu lat. Z drugiej strony metabolizm też bywa rożny i nie ma co od razu panikować - miałam koleżankę, która przez całe liceum na każdej przerwie żarła batoniki, nie uprawiała żadnej aktywności i przy ponad 170cm ważyła poniżej 50kg. Ja nawet gdy uprawiałam sport i nie jadłam głupot, przy 165cm nigdy takiej wagi nie osiągnęłam (no, pewnie kiedyś po drodze jako dziecko ;)). I tak po prostu czasem bywa. Problem jest, jeśli mimo aktywności i zbilansowanej diety kilogramów by Ci przybywało.
  2. Odnośnie samych opon Ci nie powiem, bo mam małe doświadczenie. W każdym razie jeśli idzie o szerokość, gdzieś znalazłam, że producent twierdzi, że wejdą tam nawet 1,95. Tego może bym nie próbowała tak w ciemno, bo w internetach różne rzeczy można znaleźć, ale raptem rozmiar większe podejrzewam, że bez kłopotu. Jak coś, to na przyszłość wystarczy wykonać jeden telefon pod numer: 733226413 i tam na pewno od ręki będą wiedzieć, jak duże opony można wpakować :)
  3. Ja z kolei odkąd zdałam sobie sprawę, że moja technika jazdy (choć lepsza od wszystkich, których znam osobiście* :p) jest żałosna, coraz śmielej wjeżdżam szosą wszędzie tam, gdzie dotychczas widziałam jedynie MTB, z obawy, że każdy inny rower nie może tam pojechać, bo się rozleci :D Oczywiście, są piaszczyste lasy i tu bieda jest ogromna, ale piaszczyste lasy mam na Pomorzu, gdzie jeżdżę raz w roku ok. 300km, z tego może z setkę właśnie w takim terenie. Pozostałe kilka tysięcy to pogranicze Małopolski i Podkarpacia, gdzie szosa daje radę. Pewnie MTB nadałby się czasem lepiej, ale 90% spędzam na asfalcie i trochę już wyrosłam z tego, że dla 5-10% moich potrzeb będę się mordować na agresywnym bieżniku 1,95, bo może nagle zdarzy się piach czy większa/dłuższa nierówność. ---------- *) @nctrns, jesteś jedynym wyjątkiem ;)
  4. Ja miałam w sobotę totalną patelnię - otwarty teren, zero krzaczków, niby wiatr, ale ciepły, do tego powyżej 30 stopni (i tak aż do godziny 18). Bidony tylko dodały ciężaru, bo po dwóch godzinach płyn wewnątrz był ciepły, jak woda pod prysznicem i nie nadawał się kompletnie do niczego :p Zdecydowanie polewam głowę zimną wodą, bo i tak gorzej wyglądać się nie da, a mokre włosy plus pęd powietrza dobrze chłodzą głowę (która mi się zawsze bardzo przegrzewa). Czasem skapnie na plecy, to też dobrze potem chłodzi ;) W bidonach bez względu ma pogodę mam izotonik z Decathlonu ISO+, ale chyba nie do końca jest izotonikiem, bo te opisane przez nich proporcje są dla mnie za słodkie i rozcieńczam około pół porcji. Wystarcza idealnie i poza sytuacją, że izotnik się skończył, nigdy nie byłam odwodniona (bez izotnoniku potrafiłam wracać do domu i ważyć nawet 2kg mniej niż rankiem na czczo). Staram się też nie jechać w słońcu za długo. W zależności od intensywności upału (i własnej kondycji w danym dniu) co ok. 30-60min. szukam cienia i tam spędzam co najmniej 10 minut, żeby organizm wyrównał temperatury. Robię też długą, czasem nawet godzinną przerwę gdzieś tak w połowie dystansów powyżej 70-80km, czyli na ok. 40 kilometrze. Tak czy owak temperatura nie do końca oddaje to, z czym mamy do czynienia. Bez względu, czy to upał, czy nie - no bo jeszcze jest kwestia wiatru, podjazdów, stanu nawierzchni - wszystko to potrafi sprawić, że zwykły letni dzień stanie się gorszy niż -1% nachylenia z wiatrem po gładkim asfalcie choćby w tropikalnym gorącu ;)
  5. Poświęć jeden dzień, przyjedź do mnie. Ja mam drugi rower, oddam Ci gravela, pojedziemy na kilkadziesiąt kilometrów, to zobaczysz sobie, jak się jeździ :) Żaden sklep nic nie da. Pod sklepem to można malowanie sprawdzić, czy ładne. Niestety.
  6. Jeśli ocenić opisany wysiłek tak po prostu, to oczywiście nie ma powodów do obaw i można tyle jeździć, bo co to jest ok. 100km rozłożone na cały tydzień? Pytanie, co robiłaś wcześniej, bo rozumiem, że raczej niewiele. I wtedy nawet 50/tydzień może okazać się dużo. Nawet, jeśli byłaś szczupła, to nie ma nic do rzeczy, bo można by być nietłustym, ale jednocześnie nieumoęśnionym (nie mówię tu o byciu pakero, tylko zwykłym wytrenowaniu ;)). W tej kwestii jestem zwolennikiem słuchania swojego ciała. Jak bolą mięśnie od byle czego, warto czasem chwilę dać sobie na wstrzymanie, nawet jeśli korci, bo naderwanie czy nadwyrężenie i tak ostatecznie uziemia na dłużej i boleśniej niż jakiś jednodniowy post. Mierzysz sobie tętno spoczynkowe? Podobno to dobry wyznacznik zmęczenia organizmu. A to bieganie to w dni pracujące czy wolne? To znaczy chodzi mi o to, czy w ogóle masz taki dzień/dni, że nie robisz nic i mięśnie mają możliwość regeneracji? Ja zaczynałam od systemu 2+3 (czyli odpoczynek w środy i niedziele), ale potem jak się zwiększyły dystanse do +50km, przeszłam na trzy razy w tygodniu (nigdy dzień po dniu). Choć i w tym systemie zdarza się, że muszę dać sobie na wstrzymanie.
  7. A widzisz, to w sumie żadne mecyje, bo tanie słuchawki z Lidla (ok. 90zł) też mam sparowane z trzema urządzeniami. Czyli tylko ANT ma tę cudowną właściwość z jednoczesnymi dwoma odbiornikami :)
  8. Jestem wprawdzie cięższa, ale mam tyle samo wzrostu, więc w gruncie rzeczy wychodzi na jedno :) Jeździłam pół roku na Spartacusie Crossie 4.0 tylko męskim (różnica wyłącznie w pozycji górnej rury, bo nawet nie w rozmiarach) i jest to niewątpliwie rower komfortowy, ale relatywnie duży w stosunku do MTB czy nawet roweru szosowego. Dużo zależy jednak od naszych preferencji i przyzwyczajeń - na crossie czułam się jak na krowie, potrzebowałam czegoś niższego, stąd szybka rezygnacja. Poza tym przesiadłam się z MTB 26", co też było dużym szokiem :) Odnośnie wymiarów, najlepiej napisać do producenta. Z rowerów, które podesłałaś, żaden nie ma regulowanego mostka. Te można znaleźć w trekkingach tego typu: http://rowerykands.pl/sklep/rowery/kands-elite-pro-lady-alivio/
  9. Z tym marketowym złomem o nazwie przeglądarki nawet się nie wygłupiaj. @Krzysztofer, tym rowerem powyżej (tzn. Sektorem) to można mówić o lansie chyba tylko wśród dzieci pierwszokomunijnych z biednej dzielnicy. Bo obawiam się, że te z bogatszych domów już by się nie nabrały. Ewentualnie wśród starszych ludzi na wsiach, gdzie jakikolwiek rower bez rdzy jest uważany za lanserski, tak samo jak każdy rowerzysta w kasku za pro ;)
  10. Podrzuciłeś linka do usunięcia zdjęcia ;) A jaki to rozmiar kół? Bo wyglądają na 26" - nie przeszkadza Ci to?
  11. No i właśnie tak powinno być. Dobrze ktoś to kiedyś na tym forum napisał - gdyby technicy od Garmina byli choćby w połowie tak rozgarnięci, jak ich spece od markjetingu, byłaby szansa na liczniki warte swojej ceny.
  12. unavailable

    Tander Oregon

    Jeździłam przez pierwsze kilkaset kilometrów na takim "żelkodupku", aż po pobiciu życiówki w postaci 150km z małym hakiem miałam pod pośladkami jesień średniowiecza ;) I tak się to u mnie skończyło, teraz tylko wąskie i dość twarde (jeżdżę bez wkładki). Ale co pupa, to opinia. Fajnie, że jesteś zadowolony i że dobrze Ci się jeździ. To najważniejsze. A przy okazji witamy na forum :)
  13. Nie żałuję Lezyne'a i nie jestem nawet pewna czy na prawdziwe, długie trasy (choćby wrześniowa pielgrzymka) nie będę brać właśnie jego. Tak jak pisałam, dla mnie Garmina bije on pod kątem niezawodności. Niestety, Garmin jest zwyczajnie atrakcyjny i daję się mu uwodzić wbrew rozsądkowi ;) 520 poza brakiem miejsca na tysiąc map naraz, jest całkiem w porządku. Widzę jeszcze dobrze, a 10 pól, które mi się wyświetla to i tak czasem za mało :D Wprawdzie daleka jestem od rowerzysty trenująco-wyścigującego się, ale też nie potrzebuję jakichś przesadnych nawigacji. Po co mi zresztą one, skoro bateria z nimi zniknie w 5h (i niestety trzeba w to wliczyć postoje, bo Garmin nie wpadł na to, że można oszczędzać energię) :p Używam śladu, który sprawdzam kontrolnie. W zasadzie, gdyby Lezyne miał mapy takie, jak w Wahoo, w ogóle Garmin poszedłby w odstawkę. Niestety, pospieszyłam się o rok - Lezyne znów wypuszcza nową serię liczników, właśnie z mapami. Tylko nie stać mnie na testowanie - 199$ bez dodatków. Ale 48h baterii... mmm!
  14. Madone chyba z wygodą niewiele ma wspólnego. Podobnie jak i w ogóle szybkość. Bo szybkość to sztywność ramy i jak najniższa pozycja, a wygoda to rama nieco pracująca i z geometrią endurance. A może zobaczyć Emondę? Jest podobno pomiędzy Madone i Domane. Tyle, że Trek się ceni i kupując nowy rower dostaniesz znacznie gorszy osprzęt niż u konkurencji.
  15. U mnie też się sporo pozmieniało i... mam Garmina 520 (ups! :P). Powiem tak - jako gażeciarz, oczywiście jestem w nim zakochana. Bo mapka, bo kolorki, bo bajerki. Mimo tego kompletnie nie rozumiem, jak ktoś może wydać na niego tyle kasy i nie żałować. Ja kupiłam niespełna dwuletni, z czujnikami prędkości oraz kadencji plus pulsometr - wszystkie nowego typu - za 700zł i powiedzmy, że za tyle jest w porządku. Racjonalnie rzecz biorąc, ma dwie wady. Pierwsza i ogromna to bateria, która do Lezyne nawet się nie zbliża. Żebym się musiała na dystansie 100km stresować? Ograniczać, bo mapka? Wyłączać podświetlenie? Według mnie to jakaś kpina. Lezyne podświetla się samoistnie w ciemności, gaśnie w słońcu, przy włączonym śladzie można jechać cały dzień i jeszcze baterii zostaje. Druga wada Garmina to toporne guziczki. Palce bolą i najlepiej w ogóle ich nie używać. Tu też Lezyne wygrywa. Dodatkowo można by jeszcze wymienić ograniczony system, który plików fit od Lezyne'a nie przyjmuje (platforma Lezyne pliki garminowskie i owszem), chociaż przyjmuje je i Strava, i Endo. Czego Lezyne nie ma? Mapy (choć ta w 520 jest lekko ograniczona, ale jak nie jeździsz po całej Polsce spokojnie wystarczy). Oraz bajerków, na które się połasiłam. Tak na marginesie - uruchomiłam Garmina po zakupie, włączyłam przez przypadek trening, wyłączyłam, kliknęłam: odrzuć i... zawiesił się :D Ale i tak bajerantowi dałam się uwieść :p Więc jak jesteś kochliwy, bierz Garmina ;)
  16. Sora ma tę niewątpliwą zaletę, że jest tania w eksploatacji :) Poza tym dobrze Ci Morgens napisał: nie da się kupić roweru złego, tylko co najwyżej niewygodny. A to jest pojęcie tak względne, że niestety nic mierzenia nie zastąpi. Zakup nowego Treka chyba w każdej półce cenowej zwala z nóg. Różnice polegają wyłącznie na tym, jak bardzo ;) Aczkolwiek możliwe, że coś w tych Specach i Trekach jest. Cały czas zachodzę w głowę, jak to jest, że różnice między Leksą i Availem są rzędu 1-2mm i Avail jest taki sobie, a Lexa - mimo że tania - szalenie wygodna. Żeby jednak tak cukierkowo nie było - dali mi kiedyś w sklepie do mierzenia innego Treka (chyba Crocketta) i ten już takiego efektu wow! u mnie nie wywołał ;)
  17. @GrzeHu, po prostu jak ktoś pisze, że przeznacza na rower ok. 5k, to nie napisałabym mu: co najmniej Claris, tylko co najmniej Sora. Za 3,5k co innego. Tylko tyle. Z modą na gravele niestety prawda. Szosy w tej samej cenie są znacznie lepsze.
  18. Żartujesz z tym Clarisem za 5 tysięcy, prawda? ;) Nie jestem jakaś fanką osprzętu i sama płaczę, że mam 105, ale są jakieś granice. Clarisa to ja mogę mieć w rowerze, za który dałam 1500zł, od droższych oczekuję czegoś bardziej przyzwoitego. Poza tym choćby w Takim Soocie 50 masz już 105, a nie przekracza 5k.
  19. Ja przechodzę kryzys, czy gravel naprawdę się do tego nadaje, ale nie ma sensu żadna dyskusja. Uważam, że tego typu roweru trzeba spróbować i zobaczyć, do której grupy dyskutantów nam bliżej - zwolenników czy przeciwników. Koniec o kropka. Z grupami napędowymi jest tak, jak ze wszystkim - najtańsze (Claris, Tourney) odrzuca się z zasady, bo mają mało biegów, różna jest precyzja działania, możliwe, że trzeba częściej regulować. Najdroższe odrzuca się z rozsądku, bo mało kogo stać na rower, gdzie sam napęd ma wartość powyżej trzech i więcej tysięcy. Tak więc na placu boju najczęściej zostają i tak: Sora, Tiagra i 105. Kolejno: 9, 10 i 11 rzędów na kasecie. Poza dodatkową zębatką dochodzą takie bajery, jak estetyka, kultura pracy itp. Z drugiej strony pojawiają się wyższe koszty w przyszłości np. wymiana łańcucha czy nawet zakup głupiej spinki. Jeśli jednak Ci to nie przeszkadza, celuj w 105.
  20. Myślę, że będziesz zadowolony. W sumie dla przeciętnego rowerzysty poszukującego budżetowego roweru główna zaleta kasety polega na tym, że dorzucanie biegów w przyszłości będzie łatwiejsze. Czy jest to aż takie niezbędne? Nie sądzę.
  21. No i jako zwykły rower jak najbardziej w porządku :) Teraz łykać kilometry ;)
  22. Nic odkrywczego nie napiszę ;) Najlepszy, wiadomo, ten ostatni. Ma kasetę, więc w razie chęci ulepszenia w przyszłości odpada problem z tylnym kołem. Poza tym piasty na łożyskach maszynowych, które przynajmniej na papierze warte są uwagi (niestety, nikt z nas na forum nie używał ich dłużej, aby wydać wiarygodną opinię). Natomiast w grupie pozostałych rowerów poniżej tysiąca najlepiej prezentuje się również Lazaro, z uwagi na przerzutki Altusa. W obu przypadkach dopytałabym o widelec. W tym tańszym stalowy wydaje się lepszy, bo stal lepiej tłumi drgania. Czemu więc aluminium w tym droższym? Bo lżejsze?
  23. Lol, faktycznie! Sorry, jestem dziś na rowerze i tak z doskoku przeglądałam linki, stąd ta wtopa :) W konkretnych widełkach niewiele się zawojuje, bo akurat te "allegrowe" firmy mają raczej stałe ceny. Więc wybór polega na najładniejszym kolorze i najdroższym modelu w wyznaczonym sobie budżecie. Vellberg wypada przy tym najczęściej najlepiej, a Kands osprzętowo najgorzej z racji tego, że Vellberg próbuje zawojować rynek od ok. roku lub dwóch, a Kands ma najmocniejszą pozycję z całej stawki. Generalnie jednak najczęściej różnice są kosmetyczne i nie mają aż tak kolosalnego znaczenia. Zobacz sobie, jakie modele Ci się podobają, to mogę napisać, który najlepszy pod kątem technicznym :)
  24. Ale co da Ci zmiana na Tourney obecnie? Będziesz miał to, co masz, tylko nieużywane. Wyliczeń koła trochę nie rozumiem - 30zł za przeplecenie, 80zł za piastę, dodatkowe niezliczone koszty szprych, stara zużyta obręcz (na bank bez szału, nawet jeśli w porządku) i to opłaca się bardziej od nowego koła. Finansowo może trochę tak, ale na ile ma sens, to już mocno dyskusyjne. Próbować łączyć możesz, ale tak jak Ci pisałam, korba do 9 rzędów jest inna niż do 7, więc może działać, a może nie działać w ogóle, działać kiepsko lub szybko się zużywać. Jeśli masz duże parcie, to kup koło (lub je zapleć) oraz kasetę 7-rzędową i zacznij zbierać na pełne Alivio. Tylko zwróć uwagę, żeby bębenek był na więcej niż 7 biegów, żeby potem nie było płaczu, że znów źle ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...