Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Jeśli nie masz innej możliwości - a uważam, że gra jest warta świeczki - "pożycz" (kup i oddaj) podczas idealnej pogody np. Riverside 900 z Decathlonu. Albo jakiś inny z napędem 1x (choć ten byłby w miarę idealny z racji 1x10), żeby przejechać się z godzinę i zobaczyć, czy taki zakres biegów Ci wystarczy albo czego mu brakuje do ideału. Jeśli chodzi o etyczną stronę takiego przedsięwzięcia, to przyznam, że pierwotnie wydawało mi się to nie w porządku, ale sam sprzedawca do czegoś takiego mnie zachęcał. Przy czym rzeczywiście ze zwrotami problemów nie ma: oddawałam do Deca w sumie trzy rowery, dwa po jednym dniu, a jeden po... blisko roku. Warunkiem było, że wyglądał na nieużywany.
  2. Naprawdę? To czemu we wszystkich zaletach hamulców tarczowych pisze się, że działają bez względu na prostotę koła? Tarcza osadzona jest na piaście, nie na szprychach, więc to nie ma nic do rzeczy. Może być krzywa tarcza, może być źle osadzony zacisk hamulca względem ramy (nierównolegle), może być po prostu źle założone koło (zwłaszcza jeśli to QR). Najpierw spróbuj zdjąć i założyć koło ponownie oraz zacisnąć z wyczuciem (nie za mocno, żeby nie uszkodzić koła/ramy, nie za słabo, żeby się nie luzowało podczas jazdy). Potem można zobaczyć tarczę czy jest prosta. Przy czym nowa tarcza może nie być IDEALNIE prosta, a klocki są nowe i niestarte. Ergo: w nowym rowerze musi się to dotrzeć i tak naprawdę nie ma żadnej wady. Ewentualnie są krzywo założone hamulce - zobacz, czy klocki z obu stron są w tej samej odległości od tarczy (zakręć przy tym kołem, aby nie weryfikować tego tylko w jednym miejscu tarczy) - powinny być symetrycznie roznolegle, natomiast jeśli są jakieś odstępstwa, wtedy trzeba przesunąć zacisk na śrubkach mocujących. Nie jestem pewna, czy dobrze jest to weryfikować samodzielnie bez znajomości tematu, bo można przekombinować i naprawiając sprawny rower, narobić większego bigosu. Z drugiej strony każdy z nas kiedyś na czymś się uczył, a nauka mimo zapisu w konstytucji, nie zawsze jest bezpłatna ;) Tak więc wybór należy do Ciebie :)
  3. Czy na pewno używasz dobrych pojęć? Żeby określić, czy koło jest krzywe, trzeba nim zakręcić i zobaczyć, czy te 3mm zmieniają się w 2 lub 4 ;) Idei wygiętego amortyzatora w ogóle nie rozumiem, na czym miałoby to polegać. Zdjęcie niewiele mi pokazuje, ale opisana różnica wygląda mi zwyczajnie na przeciągnięte koło - ktoś przy zaplataniu nie zrobił tego, jak należy i wszystkie szprychy z jednej strony należy delikatnie poluzować, a z drugiej dociągnąć. Osobiście miałam tak z dwoma kołami w życiu, żeby było zabawnie - z dwoma, jakie ostatnio kupiłam fabrycznie. Widać popularna plaga ;) Koło Fulcruma przeciągnęłam sobie sama, bo mi szkoda było czasu i pitolenia z reklamacją przez internet. Natomiast drugie koło reklamowałam w Decathlonie (bo to od nich był rower) i dali mi nowe (wyglądało to tak: https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t31.0-8/fr/cp0/e15/q65/22254731_332503673887441_6647853310026609986_o.jpg?_nc_cat=0&efg=eyJpIjoidCJ9&oh=0990ce8fba541449e35b7fe04e743174&oe=5C03C70B). Jeśli to to, musisz określić, co opłaca się najbardziej. Za przeciągnięcie koła zapłacisz może 30zł i będziesz miał to od ręki. Druga opcja to reklamacja i teraz dużo zależy od tego, gdzie kupiłeś. Jeśli przez net, stracisz dużo czasu i musisz zainwestować w przesyłkę (po uznaniu reklamacji powinni zwrócić jej koszt). Jeśli stacjonarnie, zależy od sklepu - są takie, które wypną się i oleją, takie, które zabiorą dla spokoju koło i będą wysyłać do producenta (znów w cholerę czasu) oraz takie, które przeproszą i same przeciągną koło za darmo w ramach reklamacji.
  4. Zdarza się czasem tak, że kaseta nie jest zużyta, ale jednak używana. Wtedy może być tak, że nowy łańcuch początkowo przeskakuje, a potem po jakichś 100-200km się dociera i zaczyna być okej. Wszystko zależy jednak od stopnia zużycia kasety. Pytanie, czy przeskakuje na wszystkich biegach czy tylko na kilku. Jeśli chodzi o ciężką pracę przerzutki, winna może być linka/pancerz, które napotykają jakiś opór. Trzeba by to sprawdzić. Ostatecznie winna może być sama przerzutka lub być może manetka.
  5. Ja zauważyłam, że niestety zależy to od roweru, na którym jedziesz i możliwe, że także wyglądu (np. teraz jeżdżę w kasku, a kiedyś w daszku). W każdym razie odkąd mam szosę, wymuszono na mnie pierwszeństwo ze dwa razy. Gdy miałam MTB oraz crossa i wyglądałam jak turystka, mimo podobnej prędkości, wymuszano je na mnie regularnie albo nie zwracano uwagi, że jadę. Teraz nawet kiedy się wlekę, samochody potrafią czekać - choćby wczoraj na podmiejskim, ciemnym skrzyżowaniu, do którego dopiero się zbliżałam ze skromną lampeczką awaryjną (zmierzchało, po nocy nie jeżdżę). Duży SUV spokojnie skręciłby w lewo, jednak nie ryzykował, stał i czekał aż przejadę. Podobnie wygląda to z wyprzedzeniem - odsetek "dostawców gazet" również spadł znacząco odkąd mam inny rower.
  6. Po doświadczeniach z przednim napędem 2x w stosunku 3x niewykluczone, że poszłabym w stronę prostoty i zaryzykowała zakup tego roweru... A przynajmniej bardzo chciałabym odbyć jazdę próbną. Wszystko zależy od zestopniowania kasety, kondycji oraz terenu. Miasto miastu nie jest równe - po jazdach w Tarnowie, Krakowie, Nowym Sączu i w Słupsku, gdzie co i rusz zawsze jakaś góreczka wyskoczy, we Wrocławiu przeżyłam szok - jak na tak wielkiej powierzchni może być tak płasko?! ;) Z kondycją też bywa różnie - jeden jakąś tam pochyloną drogę nazwie podjazdem, inny powie, że hopka, a jeszcze inny w ogóle na nią nie zwróci uwagi. Lata temu dwa końce mojego osiedla traktowałam jak zło konieczne, bo trzeba jechać pod górkę, dziś tego jednoprocentowego nachylenia najczęściej nie zauważam i nawet nie zmieniam biegu. Ale nie wiem, czy jak bym wsiadła na ciężkiego MTB 26", znów ta nomenklatura nie uległaby zmianie :D Doszłaś gdzieś, ile ten Diamondback waży? Uwierz mi, że naprawdę ma to znaczenie i chyba wyłącznie jadąc z górki można cieszyć się z dodatkowych kilogramów ;)
  7. Spoko, to nie personalne, tak chciałam zdrowy rozsądek zachować :) Bo to czasem naprawdę można zwariować, jak się nas bombarduje na prawo i lewo z czymś takim. I w sumie nie ma czemu się dziwić - kto będzie oglądał filmiki z samochodami poprawnie wyprzedzającymi rowerzystów? Chyba że do snu :D
  8. @dfq, chodziło mi o to, że ten pas plus zegarek to już trochę kasy, za którą chciałabym coś więcej niż wykres EKG ;) Co? Dystans, może styl. Ale ja jestem z tych, co to z armatą na kaczki łażą, o ile tylko armata jest w zasięgu portfela. Jeśli natomiast mam otrzymać półśrodki, odzywa się u mnie skąpstwo. Całkiem możliwe, że nieadekwatne do tego, co oferuje rynek. I dopuszczam, że się ze mną nie zgadzasz. Natomiast myślę, że nasza dyskusja jest o tyle pożyteczna, że pokazujemy dwie strony medalu. Komu do kogo bliżej, niech się decyduje na dane rozwiązanie.
  9. Rany, no ale bez tanich sensacji, bo podobnymi filmikami można sypać jak z rękawa. Takie coś zdarzy się i na dwupasmówce, jak się ma do czynienia z idiotą za kierownicą. W Polsce i - jak widać na załączonym obrazku - poza Polską. Nigdy się nie wie, czy wrócisz do domu na dwóch kółkach w jednej czy niestety w dwóch liniach, czy może w ogóle nie wrócisz, ale jaki mam z tego wyciągać wniosek? Przestać w ogóle jeździć? Bo niby czemu winien był ten kolarz, prócz znalezienia się w złym miejscu i złym czasie?
  10. A puściłaś chociaż kupon? :P Problem ze mną jest taki, że poza wiedzą ogólną na konkretnych modelach amortyzatorów się nie znam, dlatego prosiłabym innych o pomoc. Co do reszty, nadal bezapelacyjnie wygrywa Fusion. A jeśli idzie wyłącznie o sam wygląd, ku temu ciemnemu Wheelerowi ciągnie mnie najbardziej ;)
  11. Raz dopadł mnie instynkt sześciolatka przy kasie i wrzuciłam go do koszyczka ;) Jadłam zatem ten ciemny - takiego kwasielucha świat nie widział. Poza tym istotnie nic do zarzucenia mu nie mam, w przeciwieństwie do tego, o czym piszesz. To samo jest nawet ze zwykłymi szynkami - drukowne na pół opakowania "bez glutaminianu", a zaraz z tyłu trifosforany i inne diśmieciany :| Ze zgrozą stwierdziłam w ubiegłym tygodniu, że w Biedronce nie ma ani jednej wędliny, którą mogłabym kupić. Byłam zmuszona jechać do Lidla.
  12. Nie wiem, czy to nie będzie podobna rzecz, jak te z Lidla. W sumie tam też jedynym, czego się można było przyczepić, był olej palmowy. Tyle, że tu bardziej zbożowo, tam bardziej bakaliowo. Czasem odnoszę wrażenie, że te produkty, mimo tych samych nazw, mają różną jakość, co w sumie nie jest aż tak pozbawione sensu. W każdym razie zdarza się, że z dwóch rzeczy o bardzo zbliżonym składzie, jedna mi zaszkodzi, a druga nie. Tak więc trzeba zainwestować 6zł i przetestować w domu ;)
  13. To jest racja, dlatego ja w siarczyste mrozy jeżdżę na MTB Kandsa na Alivio i w ogóle nie serwisuję ;) Choć Twój serwis kosztował, bo o ile mi wiadomo, zjechałeś po schodach z zablokowanym amorem. Raczej co sezon nie będziesz powtarzał tego wyczynu. Tak w ogóle po co w takim razie trzymasz Orkana? Jeździsz na nim coś? Bo ja tej zimy zamierzam sprawdzać, czy da się jednak zrezygnować z MTB. Trochę za dużo tych jednośladów się narobiło.
  14. Chwilowo nie szukam, chwilowo testuję ;) Ale dziękuję za namiar - jak już nadejdzie czas tego Ruby'ego/Roubaix, pewnie będę takich poszukiwać.
  15. Nie ma sprawy :) Jak coś jeszcze, to pytaj śmiało :)
  16. @Mociumpel, no niestety, tak jest. Choć i tak wciąż lepiej niż z laptopami czy telefonami, które musisz brać, jakie dają. W rowerze nie ma fizycznych przeszkód, aby wsadzić do makrokesza powietrznego amora czy Di2. Co do konfiguracji oraz dopłacania, wszystko zależy od kontekstu. To, co zrobiłeś dla żony, ma sens. Ale już na przykład - pojedźmy abstrakcyjnie - składanie roweru, jaki interesowałby mnie, czyli full karbona z napędem Sory, jest poronione. Dlaczego? Ponieważ z racji, iż nie dostanę zjechanego napędu i świetnej ramy, muszę kupić nową. Ta, nie dość, że trudno dostępna, to jeszcze nigdy z takimi rabatami, jak na kompletne rowery. Jak doliczyć koszt napędu, może się okazać, że taki sam rower na Tiagrze czy nawet 105 wyjdzie taniej. I jeszcze babranie, i gwarancja trochę inna. Dlatego dokładnie, jak piszesz na końcu - można kupić na przykład nowy lepszy amortyzator, ale w momencie "gdy zabraknie starego". Bo nawet sprzedając ten nowy, zdemontowany, wyciągniesz za niego grosze rynkowej wartości. @Shayba, a na raty nie ma szans? Albo pożyczyć? Albo faktycznie grzebać w necie do upadłego? ;) Matowe malowanie ma swoje wady i zalety. Wadą jest zbieranie kurzu. Masakryczne. A jak z trwałością, tego niestety nie wiem. Ja dotychczas trafiałam na gorszej jakości matowe, ale może przypadek.
  17. Te rowery z Decathlonu różnią się kolorem ;) Według mnie, szczególnie biorąc pod uwagę, że to dla Ciebie duży koszt, nie warto brać Rometa. Decathlon ma bardzo fajną politykę prokliencką, choć nie zawsze rozgarniętych serwisantów. Rowery również cieszą się dobrą opinią. Na Twoim miejscu, jeśli nie masz 150cm, rozważyłabym ponadto Rockridera ST100. Kosztuje tyle samo i nie ma napędu Shimano, tylko Microshift, jednak do podstawowych potrzeb powinno takie rozwiązanie wystarczyć. Zaletą ST100 jest rozmiar koła - 27,5" to lepsze i nowsze rozwiązanie niż 26". Prawdopodobnie, jak mniemam, nie kupujesz roweru do terenowych szaleństw, bo nie do tych celów MTB w takiej cenie powstał. Tymczasem im większe koło, tym łatwiej pokonywać odległości.
  18. Głęboka studzienka (głęboko kopanaaa... ;)) to zawsze bolesne doświadczenie - i to chyba zarówno dla rowerzysty, jak i roweru. Zdecydowanie lepiej je omijać, dla każdego, bo w skrajnych przypadkach można skończyć w taki sposób: https://www.blasty.pl/upload/images/large/2016/04/sport-to-zdrowie.jpg:p Osobiście używam dyskretnego lusterka. Jest wystarczające, aby odpowiednio wcześniej odbijać od krawężnika i stopniowo jechać coraz bliżej lewej strony jezdni, a tym samym w odpowiednim momencie ominąć dziurę. Kierowcy są, jacy są. Niektórzy będą wyprzedzać na gazetę bez względu na nasze przyspawanie do krawężnika, dlatego przestałam się z tym liczyć i jadę swoje. Jedyne co, to jak jest naprawdę potężny korek, staram się im ułatwiać, a zwłaszcza ciężarówkom. Ostatnio miałam taką sytuację pod Wrocławiem - z przeciwnej strony chyba po raz pierwszy w życiu widziałam korek na mniej więcej 10km (samochody dosłownie stały, dramat). Droga była bardzo wąska, bez pobocza. Za mną samochody jechały rzadko, odważniejsze osobowe jeszcze jako tako miały szansę na wyprzedzanie, ale ciężarówki były zdane na moją łaskę. Więc każdorazowo, jak tylko nadarzyła się okazja, zjeżdżałam na trawę i je puszczałam. Może to głupie z mojej strony, ale wychodzę z założenia, że na wariatów nie ma żadnej mocy - jak ma mnie potrącić, zrobi to tak, czy siak. Moja rola polega na tym, aby nie robić gwałtownych manewrów, bo to uniemożliwia jakąkolwiek reakcję innym uczestnikom ruchu.
  19. Przepraszam, nie znałam takiego wynalazku i dziękuję za sprostowanie :) Tyle, że poza pulsem nic o treningu nie wiesz, więc tak czy siak pojawia się konieczność zakupu jeszcze zegarka. Dla mnie średni biznes za takie "piniondze", bo i tak ta pamięć jest bezużyteczna.
  20. Kurczę, niemal wszystkie uwagi kalińca brzmią tak, że jakby nie napisał, że to do nieta, dałabym sobie głowę uciąć, że do mnie :D To ja wymyśliłam durne zestawienie osła i rumaka, ja uważam, że endurance jest be, a race okej (czy może należałoby powiedzieć: geometria Tribana mnie nie przekonała, a geometria Treka tak, choć jest mniej "endurance'owa"), wreszcie to ja się podniecam niezdrowo o 1km/h większą średnią, mimo że nie mam siły jechać w żadnych grupach, a czytanie o Waszych osiągach na: kozach, crossach i jeszcze najlepiej fatbike'ach są dla mnie w sferze marzeń i dalekiej przyszłości. W dodatku rejestruję sobie to wszystko na Endomondo, nawet jeśli nie ma czego dokumentować. Bo dla mnie to są moje osiągnięcia, z których - ło, raju - dumna jestem. Co najwyżej potem nie ma co się dziwić, że się nigdzie, z nikim spotykać nie chcę i jeżdżę sama. No bo po co, skoro wszyscy gremialnie na prostej zasuwają sobie na luzaku 50km/h? Fajnie macie. Ciekawe, czy kiedyś do czegoś takiego dojdę. Za tysiąc można chyba zaryzykować. Chociaż na zimę nie wiem, czy na Twoim miejscu nie wolałabym Orkana - pewniejsze opony, hamulce chyba także i do tego amortyzacja. Piszę "na Twoim", bo wyleczona z crossów na moim miejscu nawet bym go nie kupiła ;) Za palce (i nie tylko) trzymam kciuki ;) Oby nic już nie bolało i jeździło się coraz lepiej. Dobrze, że poszedłeś na ten bike fitting.
  21. Ciii, nie mów tak, bo zaraz Ci napiszą, że każdy rower ma max dwie przerzutki (z przodu i z tyłu), a co najwyżej biegów/przełożeń ma więcej ;) To taka ciekawostka, teraz będziesz już mądra, jak ci wszyscy, co Cię mijają z uśmiechami :) U mnie problem z rowerowym wyżywieniem polega na tym, że dwa lata byłam na diecie bezglutenowej, a teraz w lutym zrobiłam badania i wyszło, że to nie do końca gluten, tylko w ogóle pszenica. Do tego doszło jeszcze białko mleka (nie mylić z laktozą) oraz jajka. Jednym słowem pod górkę, bo znacznie łatwiej znaleźć coś bezglutenowego niż bez pszenicy oraz bez laktozy niż w ogóle bez mleka, a jeśli do tego dorzucimy jajka... no cóż, generalnie odpada mi w żywieniu 90% gotowych produktów sklepowych :P Tak więc muszę zadowalać się tym, co wywiozę z domu, chyba że padałabym z głodu, no to zawsze nieśmiertelny banan czy jakieś bakalie zostają. Tyle, że nie zawsze mam na to ochotę. Poza tym zdarza się, że od banana dostaję zgagi. Jakkolwiek jeśli idzie o jedzenie na rowerze, jestem dość dziwna. Po prostu rzadko głodnieję i najczęściej kończy się tym, że na takie 2-3h jazdy przy około 5h brutto wmuszam w siebie pół batonika koniecznie podzielonego na części. Zauważyłam jednak jedną prawidłowość, a co do drugiej mam pewne podejrzenie. Po pierwsze piję izotonik (albo nie izotonik, bo nie rozpuszczam takich proporcji, jak są na opakowaniu, tylko ciut mniej), a więc dostarczam na bieżąco cukier. Starcza mi mniej więcej 500-600ml na godzinę (obojętnie czy liczoną brutto, czy netto), tak więc po 2-3h mam puste oba bidony i muszę szukać wodopoju. Jeśli jest to jedynie czysta woda, zaczynam głodnieć w zastraszającym tempie, jeśli coś słodszego, dalej bezproblemowo jadę "na oparach" ;) Natomiast co do podejrzenia: generalnie mam wysokie tętno, po prostu, z urodzenia. Jazda w drugiej strefie jest dla mnie osiągalna przez pierwsze 2-3 minuty od ruszenia z miejsca, jazda w strefie trzeciej trwa niewiele dłużej. Ze 2-3 tygodnie temu zawzięłam się jednak i bardzo pracowałam nad tym, aby trzymać się jazdy cały czas, nawet na podjazdach, na poziomie ok. 150-160bpm (to jest moje relatywnie niskie tętno wysiłkowe). I stała się rzecz niesłychana - po około godzinie zaczęłam być głodna, wkrótce zaś zaczęło mi burczeć w brzuchu. Autentycznie chyba po raz pierwszy odczuwałam głód. Tak więc możliwe, że przy zbyt dużej intensywności mój żołądek jakoś się kurczy i zapomina o jedzeniu, a ja dlatego mam taki problem z wciskaniem w siebie czegokolwiek mniej więcej do godziny po powrocie do domu. Na razie jednak nie udało mi się powtórzyć tego wyczynu z odpowiednio niskim tętnem, aby zweryfikować domniemania ;)
  22. Pas na piersi nie robi kompletnie niczego poza odczytywaniem tętna na bieżąco. Nie ma pamięci, nie ma konfiguracji, nie ma opcji. Odczytuje i wysyła do jakiegoś odbiornika, a dopiero ten może jakoś te dane przetwarzać. Swimmo mnie zainteresował kiedyś jako ciekawostka, gdy na FB wyskoczyła mi reklama. Jednak na tyle, na ile pływam, jego cena jest powalająca i można to przyrównać do zakupu przyczepki rowerowej dla dziecka po to, aby raz na pół roku zabrać siostrzeńca na wycieczkę ;) Jeśli chodzi o same możliwości, według mnie, Swimmo (jak sama nazwa wskazuje) bardziej nadaje się do pływania, ale czy ma jakąkolwiek rację bytu na rowerze? Żadnej lub znikomą, do czego przyznaje się sam producent: "Swimmo nie mierzy innych sportów (np. jazda na rowerze, bieganie) samodzielnie, ale możesz połączyć Swimmo ze Strava/RunKeeper/innymi, aby uzupełnić informacje z tych aplikacji o puls, które Swimmo zmierzy z Twojego nadgarstka". No właśnie: puls. Wobec pomiaru tętna z nadgarstka pojawia się wiele zastrzeżeń - niestety najczęściej działa to średnio, a odczyty są mniej wiarygodne, zatem jeżdżenie z mało wiarygodnym pulsometrem za przeszło 800zł, po to żeby mieć włączoną apkę Endomondo na telefonie, zakrawa o dowcip stulecia.
  23. @rowerowy, niesamowici jesteśmy :D Oczywiście, że to było o Tobie, tylko nieopatrznie Ci 3cm ucięłam. Właśnie z przyczyn, o których piszesz, polecałam Fusiona, który podoba mi się bardziej niż Kross. Ale to w ogóle chyba domena Unibike'ów, bo z tego, co zauważyłam, one generalnie wypadają ciut lepiej niż Krossy. Natomiast trochę zasmuciłeś mnie z dostępnością opon. Myślałam, że wypada to mniej więcej tak dobrze, jak było z 26". Tymczasem przy obecnym stanie rzeczy faktycznie lepsze byłyby 29", bo to w zasadzie jest to samo, co 28", tylko nazwę ma inną. Bez przymiarki jednak nie ma szans. Polecałabym do kilku 29erów, bo może być też tak, że to nie rozmiar koła, a ramy będzie nieodpowiedni i sfałszuje wnioski. Albo rzeczywiście cross. Tyle, że wbrew temu, co mówią, jest to według mnie rower mniej uniwersalny. No i ta wyprostowana pozycja, do której Shayba, podobnie jak ja, nie pała przesadną sympatią ;) @Mociumpel, aż z ciekawości zapytam, co miałeś na myśli?, bo nie łapię analogii ;) Namawiasz do wymiany napędu i kół w fabrycznie nowym rowerze? Jeśli tak, to najwyżej żartem, ponieważ jest to bardzo kiepski biznes. Ja napęd miałam "za darmo" (z drugiej szosy), a na koła było mnie stać, ponieważ niemal nowy rower zakupiłam z drugiej ręki prawie 1500zł taniej niż katalogowo. @Shayba, dziękuję, choć nie do końca rozumiem te pokłony ^_^
  24. Jej, dziękuję, to bardzo miłe, co napisaliście :) Po czymś takim na pewno zrelacjonuję moje dalsze przygody. Też coś czuję, że Ruby może być tym Graalem, ale to w dalszej przyszłości. Na razie Specialized nie jest mi pisany - najczęściej nie ma mojego rozmiaru, a kiedy już się trafi, to nawet przymierzyć nie mam możliwości, a co dopiero mówić o zakupie. Kiedy szukałam gravela, gość z Rzeszowa miał jeden. Ale po zadzwonieniu zaczął kręcić, że w sumie to jest z Przemyśla, do Rzeszowa miał przyjechać za tydzień (z moim temperamentem jest to wieczność) i w sumie nawet nie był pewien, czy to rama 52 czy 54. Trochę później miałam parcie na Diverge'a i byłam tak zdesperowana, aby kupić sklepowy, więc sporządziłam listę wszystkich (!) sprzedawców z całej Polski. Dosłownie żaden z nich nie miał interesującego mnie modelu w moim rozmiarze - znalazł się tylko jeden w Goeteborgu, co nawet dla mojej desperacji było zbyt wielkim krokiem ;) Następnie jakiś miesiąc temu chciałam z ciekawości przejechać się na Roubaix'e, który pojawił się na OLX. Okazało się, że facet jest za granicą i nie wyszło. Natomiast dwa tygodnie temu jechałam po rower aż do Puław. Niespełna 60km dalej był Roubaix. Stwierdziłam, że zostawię sprawę losowi - rower w Puławach był dostępny, a kontakt idealny, tymczasem gość od Roubaix odpisał, kiedy już byłam na powrocie pod Tarnowem, że jutro jego szwagier mógłby mi go pokazać. Jak widać układ gwiazd mi nie sprzyja - do mojego zodiaku przypisane są Treki, co i rusz na jakiś się natykam ;)
  25. Co tam nogi, ja nie mam każdorazowo serca. A wtedy psu na budę i kadencja, i przełożenia. Więc niestety, dla mnie trochę abstrakcja to, o czym zawsze piszecie. Nie przeskoczę nagle 190-195bpm, a przy upale to i 175bmp bywa graniczne. Dlatego olewam sprawę i po prostu jeżdżę. Jak nie mogę, to staję. Prawie nigdy nie wprowadzam - chyba że tak, jak ostatnio w lesie, gdzie wiedziałam, że i tak postój nic nie da, bo to jest ponad 10%, a do tego teren, w którym ledwo w butach mam oparcie. Natomiast na asfalcie jadę zawsze, najwyżej pięć razy się zatrzymuję. Jednak to nie są Pieniny, Beskidy czy inne Tatry, tylko zwyczajne górki lub góreczki (nigdy nie wiem, gdzie kończy się definicja hopków, bo dla mnie hopki to obniżenia krawężników na wjazdach do posesji w poprzek pseudościeżek rowerowych ;)). Co do tej torby, to właśnie 5-6kg bym nie ryzykowała, bo nie wiem, jak z wytrzymałością i dyndaniem, ale tak jak piszesz - mając dwa bidony, można zawsze gdzieś się zatrzymać. Akurat całe 1,5l mineralnej wchodzi. Na długi dystans zabieram podobnie, jak Ty. Rezygnuję z łańcucha, zamiast dętki biorę łatki, zaś w miejsce kanapek, których nie mogę, biorę batoniki albo zwykłe bakalie, raz na ruski rok jakieś danie pudełeczkowe domowej roboty. Pompkę mam w sztycy - rewelacyjny patent. Do tego biorę jeszcze udawane, leciutkie zapięcie KLS Bill. Ma raptem 6mm, więc jest leciutkie, a do wiejskiego sklepu na kilka minut wystarczy, żeby ktoś nie wskoczył i nie odjechał.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...