Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Teraz rozumiem i jak sądzę, chyba już się do tej wypowiedzi ustosunkowałam. Ale żeby było wprost: wierzę, że można przejechać rowerem za 600zł ok. 12kkm, ale nie wierzę, że to będzie przyjemna jazda ;) To znaczy rower po takim dystansie ma szansę być względnie sprawny, ale daleko będzie mu do czasów swojej świetności z momentu zakupu. Nigdzie wcześniej nie twierdziłam inaczej. Co najwyżej, że tak samo nie jest to możliwe na Tourney'u, jak i na Altusie. Natomiast nie robiłam doświadczeń, aby powiedzieć tu autorytatywnie: Altus padnie po X kilometrach, a Tourney po X-1 kilometrach ;) W kwestii precyzji jak najbardziej Cię rozumiem, dlatego jak pisałam, są miejsca, gdzie będę o nią walczyć. Ale to, czy ktoś kupi taki, czy inny rower? Ani my nie piszemy: "chłopie, idź do Auchana i kupuj pierwszy, jak leci", ani też nikt nie pyta o rower do skakania. Innymi słowy ten zakup nie wiąże się w mojej opinii z żadnym innym ryzykiem poza koniecznością wymiany części. Więc nie widzę najmniejszego sensu kruszyć o to kopii. Wyłącznie to od samego początku mam na myśli. I chwała Ci za to, że w pracy masz takie podejście, jakie masz. Nie rezygnuj :) Natomiast są miejsca, gdzie możesz być normalnym człowiekiem, a nie pracownikiem. Szczególnie poza godzinami urzędowania. Takie jin i jang ;)
  2. I to jest święta świętość! Ale też przyznaję uczciwie, że kiedy już znajduję TEN rower, to chociaż nie jest tak, że cały świat chciałabym na niego namawiać, to jednak mam ogromne opory, aby cokolwiek sensownego doradzić. Bo z jednej strony nie umiem się totalnie odciąć od tego "najwspanialszego roweru pod słońcem", a z drugiej - i to chyba znacznie istotniejsze - mam bardzo dużą świadomość, że ten ktoś nie jest mną i że ma inne potrzeby, i preferencje - i wtedy przychodzi zwątpienie pt. a psu na budę te wszystkie moje rady! :P Mi też radzili, a potem skończyłam zupełnie inaczej lub troszkę inaczej, ale jednak inaczej.
  3. Zaczynając od końca... Wiesz, to nie Twoje obliczenia są dla mnie wątpliwe, a jedynie fakt, iż matematyka ma to do siebie, że najczęściej ładnie wygląda na papierze. Innymi słowy wątpliwe jest dla mnie to, że ktoś jest w stanie robić 40km dziennie oraz szukać do tego celu roweru za 600-1000zł oraz zakładać, że jest to "sprzęt na lata". Nie wierzę w połączenie tych trzech (a może nawet i jedynie dwóch) warunków. Co do drugiej domniemanej mojej wątpliwości, niestety nie mogę Ci odpowiedzieć, bo nie jestem pewna znaczenia słów: "można rowerem za 600 złotych zrobić taki dystans bez serwisowania znaczy przez podwojenie wartości roweru". Byłabym wdzięczna za wyjaśnienie, co masz na myśli :) Co do precyzji... Cóż, u mnie jest odwrotnie - jestem niby humanistą, ale z umysłem ścisłym i też lubię jak jest coś klarowne. Tylko że życie z zasady nie jest klarowne i o ile o pewne rzeczy tak, będę walczyć, o tyle nie widzę sensu stawiania do pionu ludzi, którzy sami nie wiedzą, czego chcą. Dlaczego? Bo to jest ich problem, który sami muszą dostrzec, nazwać i próbować coś z nim zrobić, a wytykając im go, prędzej zniechęca się do zdobywania wiedzy niż na odwrót. To jest tak, jakbyś wpisał coś do Google, a ono odpowiedziałoby Ci: wyrażaj się, proszę, precyzyjnie, bo inaczej nie masz co liczyć na moją pomoc. Nie. Google zawsze odpowiada. Najwyżej zupełnie bez sensu albo... niezupełnie zgodnie z oczekiwaniami. Czyli niby tak, jak my. Dlaczego jednak nie mnożę dni przez kilometry? Bo przyjęłam na tym forum strategię, że wypełnię niszę i skoro Google bazuje na algorytmach, ja będę bazować na czymś, czego ono nie ma - wyobraźni (przy czym nie mam tu na myśli fantazji) i jakichś szeroko rozumianych stereotypach (bo nie wszystkie są złe). A jeśli doradzę komuś nie tak, jakby on sobie życzył? No cóż, dopiero wtedy podnoszę Twój argument: trzeba było precyzyjniej określić swoje potrzeby i oczekiwania. Zwykle chyba jednak się zgadza, bo jeszcze nikt mi zażalenia nie przysłał ;) Poza tym, tak myślę, nie zawsze i nie wszystkim wiedza jest niezbędna. Naprawdę uważasz, że każdy kto cokolwiek w życiu kupuje, musi się od razu na tym znać? Choćby minimalnie? Bo widzisz... ja póki na rowerach się nie znałam, uwielbiałam jeździć na moim i uważałam, że jest najlepszy na świecie. A potem mi powiedzieli, że SIS oraz Tourney to szmelc, a amortyzowany widelec ZOOM nadaje się wyłącznie do śmietnika i się zaczęło neverending story...
  4. Zwróć uwagę na mocowanie - ja musiałam do niego kupować inne wąsy, bo jeden wchodził w konflikt z tylnym hamulcem. Nieco lepsze mocowanie ma Kross Weekend 200, ale chociaż go mam, jeszcze nie zdążyłam testować wytrzymałości.
  5. @Mociumpel, ja w ogóle nie jestem pewna, czy można mieć takie wymagania, o jakich piszesz, w rowerze do tysiąca złotych. Naturalną rzeczą jest, że trzeba części wymieniać - bez względu na ich koszt pierwotny. Nie wiem, może traktujesz tego typu wpisy bardzo literalnie, a może mój błąd, że źle zakładam (bo tak właśnie zakładam), że jak ktoś pisze, że chce super tani rower, to niespecjalnie ma wyobraźnię, co to znaczy zrobić 10-15 tysięcy rocznie. Dla mnie to zwykłe pytanie, jakich są tu setki - liczy się kwota, którą ktoś chce jak najlepiej spożytkować. Nie ma co się doktoryzować.
  6. Nie, jedyne nowinki jakie znam, to albo to forum, albo to, co mi wyskoczy czasem na Instagramie ;) W każdym razie nie zrobiło na mnie jakiegoś oszałamiającego wrażenia - zrobili to, co wszyscy, czyli zgodnie z oczekiwaniami rynku. Nie mam tak, jak wiele osób, które zobaczą specyfikację czegokolwiek i już chcą to mieć. Do mnie przemawia praktyka - jeśli na coś wsiądę i nie chcę zsiąść, to jest to warte każdych posiadanych przeze mnie pieniędzy. Oczywiście, gdyby dano mi teraz za darmo taki rower, na pewno bez wahania bym przyjęła - przetestować zawsze miło, a potem najwyżej sprzedać. Gorzej, jakby mi wlepiano taki produkt z koniecznością zadeklarowania jazdy na nim przez określony czas - w takie poświęcenie już się bym nie dała wrobić ;)
  7. No to porównałeś Ferrari do McLarena, kiedy ludzie jeżdżą Fiatami :D Właśnie o tym piszę - że Triban może mieć super geometrię i co z tego, jeśli - lepiej bym tego nie nazwała - jest mułowaty. Mi na razie Spece nie są pisane. Mierzyłam dotychczas tylko dwa tanie modele - jeden dwunastoletni złom, drugi z cebrerem pod sklepem, który patrzył na mnie, jakbym mu tego Dolce chciała ukraść. Średni komfort testowania. Poza tym szczęścia nie mam - albo rower nie w moim rozmiarze, albo półka cenowa +/-7k, albo sprzedający ma ze sobą problemy (a to nie widział wiadomości, a to jest za granicą, a to właśnie koledze rower pożyczył :p). Tak że taka sytuacja :) Natomiast jeśli wierzyć Jackowi, że Treki są mniej wygodne od Speców, to komfort na nich musi być niewyobrażalny :D W każdym razie do Tribana nie wrócę. Nawet jak mu dadzą 105-tkę za 2 tysiące :p Ty też kup sobie lepiej na zimę coś używanego, nawet z gorszym napędem.
  8. Ja jestem bardzo ciekawa, czy też byś tak mówił, nie mając Tarmaca. To znaczy mam na myśli ten fragment o wygodnym/niewygodnym wyłącznie w kontekście niuansów i wyjeżdżenia. Wiem, że to takie gdybanie, ale istotnie mnie nurtujące. Bo mi te niuanse przeszkadzały ogromnie i skończyłam na relatywnie niedrogim Treku Leksie, który cały czas zachodzę w głowę, czemu jest wygodniejszy od Liva, skoro ma niemal te same ustawienia i geometrię wyjściową? I nie wiem. A też przerabiałam nadgarstki, konkretnie poduszki dłoni oraz przedramiona, które bolały mnie przez dwa dni nawet przy smarowaniu kromki masłem (!) Teraz bez bike fittingu (chwilowo, kiedyś pójdę na pewno) też jeszcze pobolewa mnie to i tamto, ale po pierwsze zaczynam czuć to, co trzeba (np. ból mięśni nóg, a nie wyłącznie rąk), a po drugie jeżdżę nieco szybciej. Bez szału, ale zacznijmy może od tego, że ja nie jeżdżę aby się ścigać i że nie mam partnerów, do których muszę dociągać tempo, więc ta prędkość to trochę taki skutek uboczny ;) Tak czy owak w jednym zgadzam się z Tobą w 100% - nie osprzęt, ale wygoda to podstawa. Obojętnie, jak tę wygodę definiować i jak do niej dochodzić. Fajnie, że Tobie się ostatecznie udało :) Powodzenia w dalszym oswajaniu szosy! :)
  9. Ech, kolejne marzenie mi dochodzi... Nie wiem, czy starczy mi życia na te wszystkie maratony :D Niekoniecznie od razu maraton, można sobie indywidualnie podzielić na odcinki i taki mam plan.
  10. Widzę, że pisaliśmy jednocześnie :) Czy ja wiem, czy Altus? Tourney przy całej szajsowności ma jedną niewątpliwą zaletę - zmienia się hurtem cały napęd i nie trzepie to aż tak po kieszeni. Po drugie z tego, co czytałam, nowy Tourney bynajmniej taki zły nie jest.
  11. Jeśli górzyste drogi asfaltowe, to ja bym mimo wszystko rozważyła sztywny widelec. Po pierwsze rower będzie ciut lżejszy, po drugie mniejszy problem z serwisem produktu amortyzatoropodobnego. Do takich rowerów należy np. Lazaro Integral V1. Ewentualnie jeśli możesz dopłacić, Lazaro Aero V2 (już na kasecie) za 1150.
  12. Ja też nie zgłębiałam opinii ;) Być może trochę mnie trzeba wziąć przez pół, ponieważ przyznaję uczciwie, że przywiązuję się do własnego zdania na temat marek (nie tylko w przypadku rowerów) - w jedną i drugą stronę. Nie na zasadzie fanboy'owania, ale jeśli użytkuję produkt firmy A, zadowala mnie on i nie znalazłam skrajnie negatywnej nagonki, mając do wyboru między A i B, jestem skłonna nawet lekko dopłacić, a wybrać sprawdzoną markę. Tak jest u mnie właśnie na przykład z Decathlonowymi rowerami (ale i z Kandsami). Jednocześnie, jeśli produkt C mi się naraził lub spotkałam się z wieloma negatywnymi opiniami, mając do wyboru C i D, zwłaszcza od pewnego pułapu cenowego, zakupu C nie zaryzykuję. Żeby było zabawnie - tak jest u mnie z Krossem. Szczególnie, iż nie widzę sensu kombinowania, skoro jest 540-tka.
  13. Przepraszam, że to napiszę, ale gorszej ankiety sobie nie przypominam. Większość pytań to parafrazy, idem per idem. Po drugie wynik według mnie nijak ma się do percepcji produktów obcych - ktoś oferuje mi beznadziejny rower nieznanej marki z napisem, jakich mogę znaleźć setki na Allegro. Z tą różnicą, że tam jest napis: "niemiecki" zamiast "szwajcarski", co w sumie na jedno wychodzi, bo oba kraje są kojarzone u nas z solidnością. Tylko ta solidność stała się wytrychem, na który mało kto się obecnie nabiera. Sztywny aluminiowy widelec za 1100zł? Zero konkretów odnośnie napędu? I do tego waga kloc przy braku amortyzatora? Najsmutniejszy jest chyba w tym wszystkim napis: wyprodukowane w Polsce. Ni mniej, ni więcej, znaczy, że chcąc wspierać rodzimą gospodarkę, masz być skazany na marketingową papkę nie wartą uwagi (same no-name elementy) lub ostatecznie niepopularne u nas rozwiązania (napęd SRAM). Oferta dla "jedynych prawdziwych patriotów", która według mnie mocno fałszuje wynik końcowy... Chyba że to miało na tym polegać - że żaden "niepatriota" na tego typu produkt nawet nie spojrzy. Jeśli chcecie zobaczyć, jak się u nas sprzedaje to, co obce, przyjrzyjcie się Decathlonowi. Jeśli to, co polskie, Kandsów i Vellbergów nie brakuje. Po co w takim razie na rynku rower, który w niczym tamtych nie przebija?
  14. Zakładasz słońce dzień w dzień do końca lata? To może zapytam inaczej: jaki jest ten plan A? Jazda, kiedy się uda czy ileś razy w tygodniu po ileś, czy kiedy masz siłę, czy jeszcze jakoś inaczej?
  15. Też nie wzięłabym Vento. Poza tym, o ile mi wiadomo, chyba ma mniej komfortową pozycję. Natomiast słusznie prawi @amigo odnośnie początku wydatków. Oczywiście, nie trzeba mieć wszystkiego naraz, część rzeczy ma się też już w domu. Nim dorobiłam się czegoś lepszego (nadal stylówą nie grzeszę) zaczynałam jazdę na rowerze od dresowych spodni i adidasów, plastikowych butelek po wodzie mineralnej 0,7 zamiast bidonów oraz daszka do tenisa, który dawał trochę cienia :D Potem kompletowałam wszystko w miarę stopniowo. Poza jednym, sporym trzepnięciem po portfelu, gdy kupowałam odzież na okres jesienno-zimowy. Tak czy owak na początek na pewno najważniejsza jest pompka lub właśnie dwie pompki, bo nawet bez kapcia powietrze zawsze uchodzi z czasem. Decathlon w kwestii dodatków trzeba dopilnować - raz dają, raz nie, a dzwonek jest całkiem wporzo (i obowiązkowy tak na marginesie). Lampki gorzej, ale na jazdę o zmroku po oświetlonym latarniami CPRze od biedy się nada ;) Niestety ich żywotność nie jest oszałamiająca. Jednak skoro dają za darmo, to brać bez szemrania :)
  16. To strasznie dziwnie ta płynność obrazu wygląda. Ale też nie oglądam dużo jazd rowerowych ani sama nie nagrywam :) A co z tym planem B?
  17. To znaczy jeszcze teraz numerki dopatrzyłam - polecamy także dopłacić te 300zł do 540, bo warto. I to właściwie główny faworyt :)
  18. Wreszcie oglądnęłam filmik (wczoraj pisałam z rowerowego postoju, więc szkoda mi było transferu ;)). Gdzie takie ładne okolice? Jak rozumiem to jakieś przyspieszone tempo nagrania? Bo kadencję momentami masz zabójczą :D A, i jeszcze tak mi przez myśl przeszło - jakie są plany B, jeśli pogoda wejdzie w paradę?
  19. No to chyba poza faworytem niewiele wymyślimy, bo każdorazowo to również i nasz faworyt ;)
  20. No, w dodatku z insulinoopornością niestety nie do końca jest tak prosto, że wystarczy wyeliminować biały cukier w produktach wysoko przetworzonych, tylko kontrolować IG każdego posiłku, równoważyć owoce tłuszczami i tak dalej. Jednym słowem strasznie dużo pitolenia się, ale oczywiście chorób się nie wybiera ;) W każdym razie, jak się o tym swego czasu naczytałam, to z ogromną ulgą przyjęłam wiadomość, że problem mnie nie dotyczy. Bo przy tym nawet ze zbilansowaną dietą jest kłopot z dużym wysiłkiem fizycznym.
  21. W kwestii słuchawek w sumie nie mam wielkiego doświadczenia, bo nadal jestem na kabelkach ;) O tych lidlowych wiem jedynie stąd, że siostra miała parcie na BT i tak się znalazły w naszym domu.
  22. No to chyba niestety nic nie pomożemy, bo zaraz Ci tu wszyscy napiszą, że złom i kowadło ;) Ale skoro używasz go pół roku, to przecież jest gwarancja - jeśli chce Ci się w to bawić, próbuj. Tylko jeśli to możliwe, poczekaj do września/października, bo nikt nie rozpatrzy tego w ciągu tygodnia, a szkoda, żebyś został bez roweru.
  23. Myślałeś o tym, aby zagrać w totka? :p Co do elektroniki, mam nieco inne zdanie. To znaczy tak, zgadzam się z Tobą, że przesłania i tak dalej, ale to jest taki łabędzi śpiew, bo postępu nie zatrzymasz. Druga strona medalu, że coś ten postęp daje i może spróbujmy spojrzeć na to tak, że gdyby nie Endomondo, niektórzy w ogóle by nie jeździli? Ja na przykład zaczęłam dzięki niemu traktować jazdę serio - dzięki wyścigowaniu się ze znajomymi, a potem sama ze sobą. O ironio! Wyścigowaniu, czyli jeździe więcej niż 50km na tydzień albo z prędkością powyżej 20km/h - takie to były moje pierwsze sukcesy. Zanim odkryłam Endo, jazda na rowerze nie miała większego sensu, bo do Włoch jak mój idol jechać nie potrafiłam, a na koniec miasta i z powrotem to nie turystyka. Więc troszkę będę tego zawsze bronić, tak jak po części bronię gier, w których się strzela do ludzi oraz wirtualnych internetowych znajomości. Świat się zmieniał od zawsze i zmienia się i teraz, a to czy na lepsze, czy na gorsze, zależy także od nas. Tym bardziej nie widzę sensu odwracania się plecami. Może pamiętasz jeszcze ze szkoły "Daremne żale" Asnyka - minęło prawie 150 lat, a tu nadal nic dodać, nic ująć ;)
  24. Wymienić skarpetę albo zacerować, czyli stawiam na 99%, że trzeba wymienić, bo kto dziś umie cerować ;) Z amortyzatorem nieco trudniej, ale faktycznie też mam podejrzenie, że jest to tylko coś takiego głównie z nazwy. Możliwe, że będzie konieczna wymiana, mimo wszystko podaj model.
  25. Się nie przetrenuj - miałam takie samo założenie i mi się ciągle tegoroczna pierwsza setka przesuwa w czasie ;) Powodzenia!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...