Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Jak najbardziej zgadzam się z @rowerowym. Moje doświadczenia są raczej dość odmienne, niż Twoje, @kudl4t4. Po pierwsze rowerem to się można pochwalić jedynie na takim forum albo w rowerowej grupie. Rodzina, znajomi, a nawet sąsiedzi czy przygodnie spotkani ludzie za nic w świecie nie mogą wiedzieć, ile wywaliłaś kasy na "zwykłe dwa koła napędzane siłą mięśni". Kluczowy jest właśnie ten ostatni człon - każdy idiota, który wsiądzie do Lambo, osiągnie np. na autostradzie prędkość z dwójką na przodzie. Znikomy odsetek wsiadających na karbonowy rower na Di2 wyciągnie 50 bez pomocy wiatru i górki. Więc po co wywalać tyle kasy, skoro wszyscy jeździmy tak samo? Różnice takie jak wygoda są niezauważalne i kompletnie niezrozumiałe, bo i tak najtańszy szerokosiodłowy holender za 1000zł w przedbiegach wygrywa z S-Worksem. I tak można by to mnożyć. A czy o Lambo czy innym Harley'u nikt nie mówi, że trzeba być głupim, aby je kupić? Hm, tu też mam zgoła odmienne doświadczenia. Może jak się ma 20 lat i jest się pustą blondynką (też bez urazy dla kogokolwiek), to taki sprzęt imponuje. Ale generalnie spotykam się w najlepszym razie z politowaniem dla kogoś, kto sięga po sportowy samochód jako pierwszy i jedyny. Panuje powszechne stwierdzenie, że ktoś sobie nadrabia kompleksy, że przedłuża męskość i tym podobne. Bo faktycznie, bez żadnej zazdrości, nie wiem na co komu Ferrari na polskich drogach, iMac z dedykowaną grafiką do zrobienia przelewu z banku, cyfrowa lustrzanka za kilka tysięcy do zdjęć z wakacji w trybie auto czy flagowiec Samsunga do pokazywania znajomym śmiesznych filmików na YouTubie. Tymczasem dokładnie taki przykład mam w dość bliskim otoczeniu. No, z wyjątkiem Ferrari, ponieważ akurat gość ma tylko Forda Kugę. Do wszystkich tych rzeczy dorabiana jest ideologia, że są wygodne, a dziwnym trafem idzie to w parze z ceną. Pewnie, jakby było go stać na Forda czy coś jeszcze bardziej prestiżowego z salonu, też bym usłyszała, że decydowała jedynie wygoda. Czy to znaczy, że wszyscy się z gościa śmieją? Nie, jest wielu, którzy mu zazdroszczą i stawiają, jako wzór jakiejś tam klasy. Podobnie jest z rowerami - część powie, że lansik - z zazdrości, część powie, że lansik, ale naprawdę z takiego przekonania, część będzie zwyczajnie zazdrościć i podziwiać. A że będzie tego mniejszy odsetek? Być może dlatego, że ludzie jednak traktują rower jako n-tą rzecz w swoim gospodarstwie, typowo użytkową. To jest tak, jakbyś chciała popisywać się kosiarką z odtwarzaczem mp3 i wciskając, że dużo kosisz. No może, ale nie dość, że trawę kosi niewielu, to jeszcze większość z nich ma jedynie mały trawniczek wokół domu. I teraz jak taki ktoś kupuje kosiarkę z mp3, to budzi powszechne zdziwienie, niczym nietrenujący rowerzysta zaopatrzony w pomiar mocy (bo na cholerę mu to?!). Nie wydaje mi się to niczym zaskakującym ani wyjątkowym, a dużo zależy właśnie od naszej perspektywy. Ja na przykład nie rozumiem ludzi kupujących telewizory 4K czy kino domowe ze wzmacniaczem oraz kolumnami większymi od sześciolatka - taka dziwna jestem. Co do wyboru przeze mnie roweru, to mam takie wymieszane poglądy między @rowerowum i @jajackiem - z jednej strony coraz mniej przemawia do mnie idea lepszości, bo ma być przede wszystkim wygodnie (co można szeroko rozumieć), z drugiej też się kiedyś sądzę na karbonową ramę i kierownicę, bo jest to zwyczajnie wygodniejsze w sensie amortyzacji. Albo kupiłam nowe koła do nowego roweru, bo musiały być łożyska maszynowe i już ;) Są z drugiej strony rzeczy, których potrzeby zmian kompletnie nie dostrzegam, na przykład koszulek rowerowych z Deca za 20zł za sztukę, bo nie mam im nic do zarzucenia. Tak samo skądinąd mam z opisywanymi przez Ciebie pedałami, które traktuję jako pewną egzotykę. Mam najtańsze buty za niespełna 200zł, trekkingowe, więc do chodzenia się nadają, ale na tyle twarde, że nigdy nie czułam potrzeby szukania większego oparcia. Więc działa to na takiej zasadzie, że w ogóle nie rozumiem problemu (nie ze złośliwości, tylko dlatego że syty głodnego nigdy nie rozumie, co najwyżej jeśli kiedykolwiek był głodny) i jedynie przyjmuję, że ktoś może tak ma i trochę fajnie, że wreszcie czegoś nie mam i nie muszę kupować takich drogich pedałów ;) Bo trochę to tak wygląda - nigdy na wszystko nas nie stać i czasem naprawdę wolałabym wydać sobie coś dla lansu (nawet we własnych oczach), a oszczędzić na czymś innym. Ale niestety muszę przyjąć, że są ludzie, którym na przykład każda ramanw dobrym rozmiarze odpowiada, podczas gdy ja mam kombinacje nieziemskie i każde zachwanie geometrii zaraz odczuwam. Z drugiej strony mogą mi zazdrościć ci, którzy nie wyobrażają sobie jazdy poniżej 105. Jeżdżę ostatnio na Clarisie i o ile akurat jego bym wymieniła przy jakiejś sposobności, to jakoś nowa Sora w zupełności mnie satysfakcjonuje.
  2. O, takie może być, jeśli nic nie zmieniłeś z tyłu (to znaczy nadal masz 8 biegów).
  3. No nie bardzo, bo na czym ją zaczepisz? Poszukaj z mocowanie na obejmę. A czemu nie po prostu Tourney? Warto inwestować w ten rower?
  4. Dokładnie taki patent sobie obmyśliłam. Tylko chwilowo nie mam koszyczków ;) Jak kupię jakieś niezbyt drogie, zamierzam przeciągnąć jakiś gumowy kagańczyk górą (może np. stara dętka), żeby nie miały jak wyskoczyć. W sumie i tak nie korzystam z nich podczas jazdy, więc nie będzie to utrudnieniem. U mnie jest kąt 90°, bo uchwyt niespecjalnie jest przystosowany do jakiegokolwiek innego ;)
  5. No i właśnie dlatego fajnie, że Cię stać :) Ja się tak cieszę z moich kół, których teoretycznie wcale wymieniać nie musiałam. Albo z licznika-kombajnu, który do rekreacji tak potrzebny, jak gajowemu ponton ;)
  6. Nie, na upartego miałeś fitnessa. W przypadku gravela musiałbyś założyć do tego MTB baranka oraz przynajmniej semi-slicki :P Ja właśnie 10 minut temu znów trafiłam szosą do lasu. I znów tylko piach mnie wykończył. Tak więc pewnie te prędkości to mają znaczenie dla mężczyzn, którzy mają więcej siły i wszędzie pędzą. Bo jak się gravelem wlekę 2-3km/h mniej po asfalcie, a szosą 2-3km/h mniej po lesie i ostatecznie średnia zwykle wychodzi ta sama, to jak tu stwierdzić, co jest lepsze? Może jak ktoś ma same żwirówki wokół domu, to ma to większy sens? @nctrns, racja! O tym zapomniałam. Te w Tribanach wiem, że przyjmowały mi 35c (no, zakładać trzeba ze spuszczonym powietrzem, ale potem nic nie ociera). I chyba Tektro też ma jakiś model z długimi pivotami.
  7. Jasne, tylko do takich dróg to w 9 na 10 przypadkach nadaje się szosa z 25-28 (oczywiście nie wbita na 6 barów) i tu niestety Jackowi trzeba przyznać rację ;) Wyjątek 1 na 10 zaliczyłam przedwczoraj - żwir głębokości 2cm i niestety 25 można co najwyżej przeprowadzić. A na podstawie doświadczeń ze Słowińskiego Parku Narodowego (cross 38c) podejrzewam, że gravel z 35c by się wybronił. Dlatego właśnie najbardziej psioczę na to, że producenci szos żałują tych kilku mm prześwitu, jakby to normalnie miało nieziemsko zwiększyć osiągi amatorów sięgających po rower za 3 tysiące. Bo mnie tarcze kompletnie do szczęścia potrzebne nie są.
  8. Tak się domyślałam, ale chciałam bronić dobrego imienia tanich opon, które naprawdę lubiłam :)
  9. Ale Ty masz podobne zdanie o gravelu, więc wszystko się zgadza :d
  10. A ja zjeździłam kilka tysięcy na Khanach, tyle że z wkładką antyprzebiciową. Miałam w sumie trzy pary - najpierw na 26", potem dwa komplety na 28 i poza wagą na żadne złego słowa powiedzieć nie mogę. Jeden kapeć przez gwóźdź wbity na sztorc na ponad 10kkm po każdym rodzaju nawierzchni wydaje mi się dobrym wynikiem. Natomiast zawsze może zdarzyć się wadliwy egzemplarz. Raz miałam takie fabryczne opony w Krossie - dziurawiły wszystko, mimo że pod palcami niby nie było nic czuć.
  11. Po pierwsze to stara wersja Tribana 500, która od tego za 1699zł różni się nie tylko kolorem ramy oraz barankiem. Po drugie według mnie szkoda kupować Tribana z prostą kierownicą, jeśli szuka się szosy, bo cały urok tego roweru polega właśnie na możliwości zmiany chwytów. I nie ma w tym nic do rzeczy, czy jest się amatorem, czy też nie. Nowe wersje Tribana 500 można kupić za ok. 1200zł, sama sprzedałam za 1300zł dwa tygodnie temu prawie nowy. Może warto za nim się rozglądnąć? Np. https://m.olx.pl/oferta/rower-szosowy-btwin-b-twin-triban-500-kolarzowka-CID767-IDwLdWL.html Jeśli koniecznie ten, to nie ważny rocznik, a przebieg i sposób przechowywania. Uwagę trzeba zwrócić na szereg rzeczy, dlatego podchodzę nieco sceptycznie. Tu masz teorię: https://roweroweporady.pl/f/topic/1928-jak-sprawdzic-uzywany-rower-przed-zakupem/. A w praktyce... trzeba mieć szczęście.
  12. Na zwykły aluminiowy w kolorze ramy, jaki jest w tych najtańszych Spartacusach bez amortyzatora :) Co do tego Nishiki, to on już ma ten markowy bagażnik czy tylko bagażnik? Po drugie trochę ciężki. A po trzecie, dopytałeś, co to znaczy outlet? Bo zaraz się okaże, że pół śrubek brakuje, ale "nie przeszkadza to w użytkowaniu". W sumie nie do końca łapię analogię ;) Być może masz rację, kłócić się nie będę, zwłaszcza, że nie czytam badań amerykańskich naukowców, tylko jeżdżę. Pisząc o 28" nie miałam na myśli jedynie szosy, ale też Spartacusa z amortyzatorem. Zanim na MTB 26" zaczęłam osiągać średnie rzędu 22km/h musiałam zrobić jakieś 1,5kkm i jeździć regularnie. Osiągnięcie tej samej prędkości na 28" wymagało ode mnie wyłącznie zakupu roweru. Oczywiście, że to nie jest tak, jak niektórzy by chcieli - kupujesz szosę i automatycznie na liczniku pojawia się trójka z przodu. Chodzi jedynie o to, że nie wyprzedzają mnie już wszyscy użytkownicy dróg, a tylko część oraz o to, że jeżdżenie wymaga znacznie mniej siły. Co ma swoje dobre i złe strony ;)
  13. Hm, no ja tam widzę problem w wymianie ;) Same klamkomanetki to koszt około 500zł, a reszta? W dodatku nie da się tego zrobić na raty. A jeśli do tego wymyślisz sobie np. wymianę tarcz mechanicznych na hydrauliczne to już w ogóle zdrowo trzepnie po kieszeni. @GrzeHu, tubelessów nie próbowałam i na razie nie planuję. Natomiast z 5 barów zrezygnowałam już jakiś czas temu, ale niewiele pomogło. Co zaś do wagi... No cóż, jak na kolarza jestem w górnej granicy, jak na kolarkę jestem słoniem, ale jakby nie patrzył do 120kg brakuje mi ponad 50kg, a polecamy ten typ roweru właśnie takiej osobie. To nie jest tak, że jeździć się nie da - w końcu jeżdżę i jakoś MTB nie planuję. Tyle, że odnoszę wrażenie, że z wyobrażeniem o gravelu jest trochę tak, jak z dietą wegańską - dobrze przyprawione tofu lub majonez na bazie soi są całkiem w porządku, ale nie wciskajmy ludziom, że smakują identycznie, jak niewegańskie pierwowzory, bo tak po prostu nie jest.
  14. Kurczę, no zazdroszczę komuś, kto twierdzi, że opona 35c daje świetny komfort na twardej, zbitej glebie oraz dziurawym asfalcie. Daleka jestem od kanap w holendrach, ale są jakieś dla mnie granice wytrzepania. Jedyny komfortowy rower pozbawiony amortyzacji, na jakim jeździłam, to karbonowy przełaj za ponad 20 tysięcy. Ale też było to na trawniku i kostce, a ciekawe, jak wypadłby na wyjechanych przez traktor twardych jak skała koleinach. @Jcbsky, pojeździj na kilku rowerach i w możliwie różnym terenie, zanim zdecydujesz się na zakup, bo co człowiek, to opinia, a kierowanie się opinią większości jest totalnie pozbawione sensu. Trafiłam na schyłek mody na crossa z jego zakupem i był to zakup chybiony, kupiłam gravela, choć już pojawiały się głosy, że to rower specyficzny i mimo że faktycznie pewne wady ma, to jednak jako uniwersalny rower do moich potrzeb jest rewelacyjny. W zasadzie gdyby nie znoszenie go z trzeciego piętra, mógłby być jedyny. Ale z potrzebami też bywa bardzo różnie.
  15. No ja też nie bardzo widzę wyższość 4-letniego grata nad nowym. Spartacusa miałam, teraz ma go koleżanka. Fajny rower, tylko dla mnie za wielki - szosa zgrabniejsza. No, ale coś za coś, bo amortyzował lepiej. Piasty Shimano mam w czteroletnim Kandsie - jeździłam troszkę na śniegu i w deszczu, poza tym warunki suche, czasem z sakwami, nigdy nie rozbierałam i chodzą ładnie. Natomiast z samą sprzedażą już bym tak nie szarżowała. To znaczy żależy, co uznajemy za małą stratę. Ja po trzech miesiącach miałam problem, aby ktoś wziął rower z nowymi oponami za 200-300zł mniej niż w sklepie. Ale może mam za duże wymagania ;)
  16. Ja miałam jakąś dekadę temu w fabrycznych oponach Krossa wadę, która dziurawiła dętkę za dętką, jakieś 3-4 sztuki w ciągu dwóch tygodni. Co ciekawe - dosłownie nikt tego nie czuł pod palcami, więc uwierzyć było trudno. W dodatku dziury zaczęły się robić dopiero po jakimś miesiącu. Dziwnym trafem jednakże wymiana opon zakończyła problem na kolejnych 10 lat, tak że do dziś żaden kapeć się nie zrobił.
  17. No właśnie też tak myślę, dlatego od początku zwracałam na to uwagę. Poszukiwania zatem rozpoczynam od nowa. Koszyczki szczęśliwie udało mi się dziś oddać do sklepu :) Dobrze, że przezornie zachowałam tekturki oraz kapselki.
  18. Wywołana do odpowiedzi o konkretnych rowerach pisać nie będę, bo jestem zwolenniczką kupowania tylko, jak się ktoś zna, tylko osobiście i najlepiej jak najnowszych modeli (z racji tego, że najmniej używane). Oczywiście, na 26" jeżdżono, sama jeździłam, ale nie bardzo mam ochotę wracać, choć mierzę jedynie 164cm. Jeżdżono też na wielu innych mało wygodnych rzeczach, tak na marginesie. W każdym razie pierwsza zasadnicza wada 26" to po prostu prędkość. Trzeba się nieźle napedałować, aby gdzieś dojechać, podczas gdy na lekkiej szosie z 28" jest się tam "ino mig" ;) Zaletą 26" jest jednak cena (wszyscy się pozbywają) i możliwość wyrobienia nogi - wiadome, że im gorszy rower, tym trzeba być lepszym :D Co do Tribana mam mieszane uczucia. Miałam model 500 i tęsknię co najwyżej za jego wyglądem. Poza tym był sztywny i kiepsko amortyzował cokolwiek. Teraz mam gravela, ale też trochę przypadkiem jako drugiego roweru używam Treka Leksę 2 z 2017 na Clarisie. Kosztował 1400zł. Wymieniłam koła na kupione jeszcze do Tribana (używane DT Swiss R1900 za 350zł), opony Speca (też używki, 60zł) oraz nowe hamulce (120zł, stare miały zardzewiałe sprężyny). Do tego należy doliczyć koszt benzyny, bo po rower jechałam ok. 150km w obie strony. Według mnie było warto. Jeździ się na nim świetnie, jest znacznie wygodniejszy niż dwukrotnie droższy Giant Liv Avail, do Tribana nawet nie ma co porównywać. Ale też geometria to już rzecz gustu. Z drugiej strony masz słuszność, że szosa ogranicza. Drugą część ubiegłego roku spędziłam na asfalcie i dotarło do mnie, że nie jestem z tym szczęśliwa. A odkąd mam gravela i udało mi się wreszcie wjechać bez obaw tu i tam między łany zboża i na leśne ścieżki, to już w ogóle zapiałam z zachwytu i pukałam się w głowę, co ja traciłam na tym całym Tribanie. Tyle, że gravel kosztował mnie 2500zł plus koła (zakup średnio konieczny, bo pewnie jeździć by się dało, ale miałam parcie ;)). Gdybym więc miała dziś do dyspozycji jedynie 1500zł to... Hm, no właśnie sama nie wiem. Albo kupiłabym raz jeszcze Tribana 500 (mimo wszystko) i do tego opony 32c, albo szukałabym taniego 29era lub MTB 27,5" (nie wiem, nie jeździłam, więc musiałabym zobaczyć oba rozmiary kół). Prawdopodobnie z Deca albo jakiś Kands, w zależności od dostępności i osprzętu.
  19. Jako właścicielka gravela również przychylam się do tej opinii. Można sobie skrócić drogę raz na czas i jest to wygodniejsze niż szosa - dziś przez przypadek wpadłam na żwirową ścieżkę szosą na 25c. Nie było szans jechać z jakąkolwiek prędkością, rower się zakopał. Pewnie na 38c wyglądałoby to znacznie lepiej. Natomiast na dłuższą metę zero amortyzacji daje się mocno we znaki. Mam karbonowy widelec i karbonową sztycę, ale nijak ma się to do taniego Suntoura i opon, jakie miałam w MTB. Podsumowując, według mnie gravel to opcja dla szosowców szukających nieco większego komfortu i uniwersalności. Dla ludzi wychowanych na MTB tego typu rower ma z komfortem bardzo niewiele wspólnego.
  20. Widzisz, ja czytałam zupełnie inne rzeczy na temat porównań tych hamulców. Sama mam średnie rozeznanie - jeździłam na tanich (Tektro) o bardzo tanich (Saccon) VB, następnie na tanich (Tektro) i bardzo tanich (Promax) dualpivotach. O ile bardzo tanie były średnio trwałe (rdza itp.), o tyle tanim nie mogę nic zarzucić, o ile - no właśnie - nie miały fabrycznych klocków, a dokupione dobrej jakości. Nie mówię o warunkach ekstremalnych - w tym roku VB na śniegu mnie zawiodły (szosy nie testowałam), ale przy normalnym użytkowaniu również w deszczu było okej. Co do Microshiftów - miałam w Tribanie 500. Porównałabym do Clarisa, może nawet były ciut lepsze, ale trzeba wziąć pod uwagę, że Microshifty miałam nowe, a Clarisa kupiłam lekko używanego ;) Szału nie ma, ale działać działa. W sklepie wyregulowali mi kiepsko, ale potem jak już wyregulowałam sama, to przez ponad 1000km problemów nie miałam. O Krossie niestety się nie wypowiem, bo nie jeździłam nigdy na Alfinie.
  21. Przewodowy nie ma, więc wątpię, że WL ma.
  22. Oczywiście, że trzeba siły - moje butelki po jednym razie są porysowane. Camelbak Podium Big Chill. Jedno drugiego nie zmienia - jak mi nie wierzysz, spytaj @nctrns'a. Osobiście widział latający bidon ;) Kwestia tego, że pewnie nie masz koszyków ma zewnątrz, tylko wewnątrz ramy. Jak pisałam, stamtąd nigdy nic nie wypadło, bo działają na butelkę inne siły.
  23. Dlaczego zakładasz, że hamulce dualpivot czymkolwiek różnią się od vb? Przy dobrych klockach wypada to identycznie. Kellys i Kross także mają średni osprzęt według mnie. Zewnętrzne prowadzenie linek to wada i zaleta. Podobnie, jak hamulce tarczowe tak na marginesie ;) W każdym razie z prowadzeniem wewnątrz jest super póki nie zachodzi potrzeba wymiany czegokolwiek. Podobnie z tarczami. Przerabiałam temat w tę sobotę - a to się zabrudzi mechanizm, a to tarcza skrzywi. Tak czy owak - mam dualpivoty w szosie oraz mechaniczne tarcze w gravelu. Hamują bardzo podobnie, zaryzykowałabym, że obręczówki lepiej, ale też tarcze i klocki mają raptem 400km, więc może jeszcze będzie lepiej. Ja bym wzięła Tribana w ciemno, bo nie ma konkurencji. Ewentualnie, jeśli chcesz oszczędzać, Spartacusa Crossa 4.0 z aluminiowym sztywnym widelcem (można zadzwonić, wymieniają bezproblemowo). W przeciwieństwie do Physio i Pulso (z także aluminiowymi widelcami) ma pełne Alivio, a wypada znacznie taniej.
  24. Ile?! No to faktycznie trzeba mieć zacięcie, aby do normalnej jazdy zakupić cztery razy droższe pedały. Nie no, oczywiście bardzo się cieszę, że Ci odpowiadają i że było Cię na nie stać :) Wydaje mi się jedynie, że w przypadku większości rowerzystów rezygnujących z platfrom, jest to cena trochę zaporowa i warto przeznaczyć te 300zł chociażby na same buty.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...