Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Właśnie też tę opcję rozważam, bo albo dziurki dziurkom nie są równe, albo ja potrzebuję więcej powietrza ? Tak czy siak w tych membranach z dziurkami się dusiłam lub gotowałam, mimo sporego mrozu. Natomiast odsłonięte usta u mnie odpadają, nos trochę też - przez nos tracę więcej ciepła niż przez głowę ? Tak że bez czapki na luzie i całe życie, ale z nosem już tak łatwo nie jest.
  2. @Nath147, a po ilu kilometrach zaobserwowałeś takie objawy? Bo ja ważę niewiele mniej, a do wspomnianych kół nie mam zastrzeżeń. Nie jeździłam niestety na WH-R501. Mam w domu tylne koło WH-R500 kupione z rowerem od triathlonowca. Nie wiem, ile na nim jeździł, ja zrobiłam raptem +/-500km, po czym przygotowałam na trenażer. Jest w porządku. Natomiast nie wiem, jakie masz koła w swoim B'Twinie. W Tribanie 500 miałam Aero i w zasadzie nie mogłam o nich złego słowa powiedzieć, póki nie trafiłam najpierw na Maviki, a potem Swissy. Nie to, że Aero się centrowały, pękały, luzowały i tak dalej (choć i takie głosy czytałam). Były bez zastrzeżeń, póki nie poczułam, jak lekko jeździ się na tych firmowych.
  3. Nie wiem, jak autor, ale ja bym nie chciała poznać super modelu zaraz po zakupie, tylko raczej cieszyć się z dokonanego wyboru ?
  4. Ja z kolei średnio czaję, na co gravel, zamiast zrobić nieco większą przestrzeń na opony w szosach (zwłaszcza, że i bez tarcz pivoty spokojnie ogarniają 32c). Tak, wiem, wiem, geometria, bla, bla. Tylko tak jak pisze Jacek - w cięższym terenie dla przeciętnego rowerzysty (nie mówię o jakichś zawodowcach, ich zimówkach itd., bo to inna bajka) ten rower nie istnieje, natomiast w lżejszym radzi sobie każda szosa (no bo chyba każda, skoro moja sobie radzi), tylko to jest sport dla masochistów. Mniejszych lub większych, ale nie wierzę nikomu, kto stawia pod tym względem nawet drogi gravel ponad tanim MTB z uginaczem Suntoura i oponą powyżej 50mm. Żeby nie było, że chcę gravele wywalić ze sklepów - a niech sobie będą ? Tylko zachwytu do końca nie czaję.
  5. Tak, pisałam przecież, że na Chrome jest okej, ale z różnych przyczyn nie zamierzam go używać. Co do winy leżącej "w moim telefonie" to poprawiłabym ją na winę wszystkiego, co moje, bo żadne z urządzeń nie współpracuje poprawnie z tą wersją forum ? Sprawdzałam również na tablecie i na drugim telefonie. Poza tym nie myślisz chyba, że w telefonie mam kursory i klawiaturę, które podejrzewałam o zepsucie - to się działo na dwóch laptopach również z przeglądarką FF (w tej chwili, podczas pisania niniejszego posta też się dzieje). Jeden ma Win8, drugi Win10, więc kwestia systemu odpada. Po prostu to konkretne forum nie lubi mojego Firefoksa i tyle. A ja, jak pisałam, nie mam zamiaru zmieniać tylko dla niego przeglądarki, skoro wszystko inne (w tym, jak pisałam - wszystkie znane mi fora, które odwiedzam) działa bez zarzutu ? Stąd moje stwierdzenie, że będzie, jak jest i tak zostanie, tym bardziej, że jak sam piszesz - nikt problemów nie zgłasza.
  6. Hah, no coś w tym jest - bo potem jest jak z ćwiczeniem do wyprawy z sakwami bez sakw - luzik, luzik, a przybędzie 15kg i nagle kicha ?
  7. Ja już dawno doszłam, że sypki piasek bez względu na opony robi ze mnie pieszego, bo na szerokich i tak nie mam na tyle kondycji, żeby uciągnąć rower. Więc 32 to nawet fajne alibi, dlaczego nie jeżdżę ? Najlepiej natomiast wspominam 1,5-1,75, ale tego nie wcisnę do żadnego baranka ogólnie dostępnego i dla mnie wygodnego. Może jakbym poświęciła masę czasu i pieniędzy, ale obu nie mam na tyle, by przekuwać marzenia w rzeczywistość. Forum nadal działa, jak działa i tak pewnie już działać będzie, póki nikt nie wskaże, co jest przyczyną. Jedyne, co mnie dziwi, że na innych forach takich problemów nie mam (Invision/vBulletin/phpBB).
  8. Jacku, a Ty chcesz nam Halinę jeszcze bardziej wystraszyć z tym 115? ? Tak na marginesie, o ile mi wiadomo, kobiety z natury mają wyższe tętno (ciekawe, czy się zgodzisz, czy mi coś zacytujesz ?.) Po drugie, jeśli trenujesz od iks lat, to też Twoje tętno będzie niższe (nawet po długiej przerwie). No a po trzecie, to różne aktywności - nawet cardio - mają różne tętno maksymalne, więc ten próg jest przesunięty. Np. gdy pływam, zadyszkę zaczynam mieć przy znacznie niższych wskazaniach pulsometru, niż gdy jeżdżę na rowerze. O ćwiczeniach siłowych w ogóle nie ma co mówić - jak kiedyś chodziłam (ale z nudów i głupiego trenera, który tylko się popisywał, szybko porzuciłam tę aktywność), to tętno miałam prawie spoczynkowe. @Halina, po tych naszych kilku wymianach uwag myślę, że skoro nad tym tętnem rozmyślasz, to koniecznie powinnaś kupić pulsometr! I zamiast nas czytać, zacznij czytać swój organizm - jak zobaczysz, jak funkcjonuje, wtedy można się bawić w strefy, spalania tłuszczu i inne dyskusje. I poza aktywnością, zwróć też uwagę na swój stan emocjonalny. Bo tętno/ciśnienie to taki diabełek, że jak Ci bardzo zależy, żeby było niskie, to wtedy skacze jeszcze bardziej niż zrobiłoby to normalnie. Ja raz tak miałam na kontrolnym badaniu - pielęgniarki nie chciały mnie z gabinetu wypuścić, bo skoczyło do 160 i upewniały się, czy na pewno dobrze się czuję. Czułam się dobrze, ale międzyczasie dowiedziałam się, że uczelnia nie przedłużyła ubezpieczenia, zaraz muszę jechać do Krakowa, tutaj kolejka mi przepadnie i jeszcze przydałoby się, żeby wynik wyszedł dobry ? Dziwnym trafem potem u lekarki miałam już 120 i to po wyjściu na trzecie piętro budynku. Tak samo miałam z tętnem, jak pojechałam z kolegą nctrns'em na rowerze - zupełnie nieświadomie, ale jednak emocje, nowe widoczki i przy dość zbliżonej prędkości do mojej codziennej przez pierwsze 10km tętno miałam co najmniej o 10bpm więcej niż zwykle.
  9. Abstrahując od nawigowania - serio Wam się te OSM sprawdziły kiedykolwiek w "traso-terenie"? Bo ja przyznam uczciwie, że nie wiem, czym się ludzie zachwycają. W mojej okolicy (czyli tak powiedzmy w promieniu 30km od Tarnowa, głównie penetruję wschód i trochę północ) regularnie pojawiają się albo drogi, które na mapie są oznaczone, że zaraz się urywają (a ja sobie po nich przejeżdżam), albo przeciwnie - jest tych dróg kilka, a ja widzę raptem jedną i to też nie jest pewne, czy zaraz nie skończy się jakimiś zasiekami. Podobnie irytuje mnie oznaczanie dróg polnych i utwardzonych, które też są losowe. Raz droga wyznaczona przerywaną kreską jest pięknym asfaltem (widać, że nie został położony w ubiegłym tygodniu), a drugim normalnie oznaczona droga zaczyna być dziurawym rollercoasterem. Jeśli idzie o nawigowanie, to w Lezyne jest to rozwiązane na tyle toporne, że testowałam tylko raz i na niezbyt trudnej trasie. Po prostu ślad musi być narysowany w ichniejszym serwisie, a ja takiego narzucania nie lubię. Ewentualnie po prostu nawigacja korzystająca z map Google z poziomu telefonu przesyła wskazówki do licznika. W Garminie z kolei, tak jak pisałam, wskazówki pokazują mi się losowo (kompletnie tego nie czaję), ale jak już są, to są dobre, bo wyskakuje mi okienko "za 200m skręć w prawo" i nie znika do samego manewru, tylko zmniejsza się liczba. Wiadomo, jest różnica ok. 10m, ale zauważyłam, że jest ona dość stała i zapewne związane jest to z dokładnością sygnału. Jeszcze w samej kwestii nawigowania - rozumiem, że na takiej Teneryfie prawdopodobnie jest to istotniejsze, natomiast nie wiem, czy każdy, kto chce nawigacji na rower, potrzebuje naprawdę nawigacji czy też zwyczajnie czuć się bezpiecznie, że jakoś do domu wróci ? Osobiście korzystam z tej możliwości naprawdę do rzadkości, najczęściej zresztą wolę telefon z głosowymi wskazówkami. Poza tym jeżdżąc samemu (czyli bez konieczności opóźniania grupy), człowiek zawsze jakoś tam sobie poradzi. W tym roku mieliśmy taką akcję na pielgrzymce, że przez pogodę się rozsypaliśmy na naście kilometrów, a akurat z naszej grupy nikt nie pamiętał trasy (ja, gapa, w domu na Garmina przygotowałam, ale zapomniałam zgrać). Poradziliśmy sobie tak, że miałam ślad na Endo z ubiegłego roku i według tego jechaliśmy, co jakiś czas zatrzymując się i sprawdzając (bo uchwytu niestety na rower nie mam). Nie piszę tego po to, by stwierdzić, że narzekanie na nawigowanie na rowerze, to jakieś fanaberie. Bardziej po to, żebyśmy nie dali się zwariować, że wszystkiego potrzebujemy, bo jeszcze parę lat i tak, jak ludzie nie znają się na zegarku z tarczą, tak przestaną umieć czytać mapy i odzywać się do drugiego człowieka. P.S. Aczkolwiek sam zoom mapy to w 520-tce mógłby wyglądać lepiej ? Ten jest do zabicia, a argument, że to nie jest urządzenie turystyczne, jakoś mało mnie interesuje. Szczególnie, że 520+ już do takiego zaczyna pretendować, a nic mi nie wiadomo, by miało inne oprogramowanie.
  10. Ja kupowałam używki - jedne Mavic Aksium, drugie DT Swiss R1900. Oba komplety bardzo sobie chwalę i na razie nie widzę wad (choć na Maviki czasem ludzie narzekają). Z sakwą wprawdzie nie jeździłam, ale powiedzmy, że z bagażem tak lekko powyżej 5kg to już tak. No i nie tylko po asfalcie. Bo takie 5km z ponad 30kg plecakiem to chyba się nie liczy ? Z nowych to albo złożyć samemu, albo Shimano WH-R501.
  11. O, taki, jakie lubię - prosty i praktyczny. Tylko chyba opony nie za szerokie ? Ja po tym całym gadaniu przed chwilą wkleiłam do PM pierwsze zdjęcia z fejsa - potwierdzam, iż również działają (choć nie mają końcówki z rozszerzeniem, tylko jakiś tam ciąg cyfro-literek), a nie że tylko sieję propagandę ? Przy okazji PM, to podczas pisania w pewnym momencie przestają działać tam kursory. Strasznie irytujące. W pewnym momencie myślałam nawet, że klawiatura mi się zrąbała ? W ogóle wszystko się przez emotki sypie (bo to ich wina, już wyczaiłam).
  12. O to, to, to! Też testowałam różne rozwiązania membranowe i po wielu męczarniach jeżdżę w letnim buffie z Decathlonu, który jak trzeba, robię dwuwarstwowy (albo np. naciągam na uszy). Pozostałe, nawet jeśli pozwalały oddychać, szybko robiły się od oddechu mokre. Głównie mam tu na myśli warstwę polaru - na tej oddech skrapla się niemiłosiernie i bez znaczenia, czy jest to nieprzyjemne - bardziej też wychładza i zwiększa ryzyko przeziębienia. Z kolei od membranowych raz, że byłam ciągle niedotleniona, a dwa - miałam wiecznie zaparowane okulary. Przy okazji zaletą buffa jest też świetna ochrona gardła i krtani. Jedyna wada to czasem mokry kark, ale to głównie wtedy, gdy jest za ciepło, by naciągać buffa na uszy.
  13. Rowerowy pewnie jutro sam się określi, ale mimo wszystko myślę, że osiągnął, co chciał - pokazał nam folder ze zdjęciami. A na to, że nie umiał wrzucać ich pojedynczo zwyczajnie machnął ręką. To tak, jakbyś chciał dojechać z kapciem do domu - można zwyczajnie załatać dętkę, a można też zrobić na niej supeł. Druga wersja jest bardziej hardcorowa, ale mimo wszystko skuteczna ?
  14. Ech, pewnie jak ze wszystkim - ile źródeł, tyle wersji. Przed chwilą znalazłam, że najwyższe ciśnienie ma się nad ranem i wtedy też jest układ krwionośny najbardziej obciążony, bo się budzi do życia. Jak połączyć tę wersję z moją i Twoją, wychodzi totalny burdel. A że medycyny nie kończyłam, upierać się przy swoim nie będę, zwłaszcza, że to nie moje, tylko usłyszane od dwóch lekarzy. Trzymam się jedynie tego, że póki nie ma niepokojących objawów, jest okej. Albo że na coś umrzeć trzeba ? A tak serio, to myślę sobie, że przecież u każdego różnie działa biologiczny zegar i różnie przypada szczyt możliwości dla każdego z nas. Ja na przykład ile bym nie spała, zawsze rano jestem w gorszej formie niż pod wieczór. I o której bym nie wstała, po popołudniowym kryzysie (o różnym natężeniu), około 19-20 zaczynam mieć nowy przypływ formy, który trwa co najmniej do północy, a gdyby była potrzeba, pewnie i dłużej. Podejrzewam, że praca serca nie idzie w tym wypadku kompletnie swoją drogą. Mnie natomiast martwi moje tętno jedynie wtedy, gdy zaczynają się cyrki opisane w poprzednim poście.
  15. No, na to wygląda. Głupie trochę, zostaję przy fejsie. Ale fajnie, że problem się rozwiązał ?
  16. @grzegorz75jan a żeś mi teraz, chłopie, zaimponował...! No, szacun ?
  17. To mnie zaskoczyłeś, bo właśnie to info mam od specjalisty kardiologa, do którego poszedł mój dziadziu, gdy panikował, że wieczorem ma ciśnienie wyższe, a rano bardzo niskie. Swego czasu jak chodziłam ulotkach, było u mnie tak samo. I wtedy mi też lekarka (tylko akurat pierwszego kontaktu) powiedziała to samo. Aż z ciekawości zapytam, jak ma tata koleżanki, który miał kilka lat temu lekki udar i od tego czasu codziennie ma mierzyć ciśnienie rano i wieczorem.
  18. Nie wiem, czy śpisz, czy się spieszysz, bo takie mam wrażenie, jakby moje uspokajanie odnośnie tętna w ogóle zostało pominięte ? To może napiszę wprost: kawy nie znoszę i w życiu wypiłam mniej niż pięć szklanek tego napoju. Ostatni raz mając lat 17, kiedy komp się zepsuł o 22 i wciął mi cały esej, a ja na drugi dzień rano musiałam go oddać polonistce pod groźbą bani. Dalej: nie jestem szprychą, ale także nie jestem grubasem. Nigdy nie byłam otyła, od lat oscyluję na pograniczu nadwagi i wagi normalnej (w zależności od tabelek, ale i stopnia aktywności). Jeszcze dalej: jestem niskociśnieniowcem, miewam z tego powodu migreny, a najniższe moje ciśnienie w życiu wynosiło poniżej stu (!) I teraz tak - moje średnie tętno z wyjazdów normalnych to ok. 150, natomiast gdy są intensywne to 160-165. Mniejsze to tylko jak jeżdżę na jakieś rowerowe spacery i ktoś narzuca wolniejsze tempo od mojego. Prawie na każdym wyjeździe osiągam tętno powyżej 180-190. I regularnie Garmin się drze, że spędzam 80% w strefach powyżej 160bpm. Więc może po prostu tak masz. Zastanów się lepiej, czy czujesz się podczas tego jeżdżenia na siłowni jakoś gorzej, a chyba nie, skoro rozpiera Cię energia i chcesz jeszcze po tych 50-60 minutach robić coś dalej. Ja jak za dużo mam podjazdów ze średnim tętnem >170, to akurat nie mam ochoty na nic. Łącznie z jedzeniem. Może co najwyżej chciałabym się położyć i zasnąć (pewnie przez niedotlenienie). Tak więc skoro nie masz żadnych niepokojących objawów (poza wskazaniami), nie ma powodów do zmartwień. A, i rzecz kolejna - to całkowicie normalne, że pod wieczór ciśnienie jest wyższe niż rankiem. Bez względu na sposób życia, uwarunkowania i tym podobne. Spowodowane jest to tym, że w nocy serce, podobnie jak i cała reszta, przechodzi w fazę odpoczynku - działa wolniej, tak trochę na alibi, żeby tylko organy były dokrwione, ale nic poza tym. Rankiem się budzi razem z resztą ciała i zaczyna rozkręcać. Siłą rzeczy pod wieczór będzie pompować najmocniej (w końcu tyle wrażeń po drodze ;)), dlatego nie ma sensu porównywanie obu wskazań. Dziwne byłoby, gdyby były takie same. Co do pulsometru, opcje są różne. Najtaniej jest kupić sam pas z łącznością BT (np. https://www.decathlon.pl/pas-ant-bluetooth-smart-id_8334795.html) i sparować z telefonem. Wtedy można po zakończeniu aktywności oglądać sobie cały wykres np. na Endomondo. Opcja droższa to kupić pas wraz z zegarkiem na rękę. Na przykład takie coś: https://www.decathlon.pl/pulsometr-onrhythm-110-id_8301690.html. Opcja pierwsza ma tę zaletę, że jak kiedyś na przykład zamarzysz sobie wypasiony licznik, to ten pas będzie już jak znalazł.
  19. Jakby Warszawa była jak Kraków, to bym podjechała i zobaczyła, czy któraś jest podobna. A tak to wiesz, możesz mi mówić o dropach ? Żebym wiedziała chociaż jak to się katalogowo zowie, co mam, a nie tylko "Bontrager". Natomiast do młodego się nie porównuję. Ja nawet nie bardzo palcami dotykam podłoża podczas skłonu z prostymi kolanami - taką mam zarąbistą elastyczność ? Opony mam 28mm, ale mleko zapewne nieprędko u mnie zagości. Chwilowo zbyt skomplikowana technika i droga nauka przejścia na ten system.
  20. Też tak mam, stąd moja uwaga do rowerowego o FB i jego prostocie ? Dokładnie to samo jest u mnie. Na telefonie i na komputerze. Choć jak zauważyłam po Twoim poście, link otwiera się poprawnie, to znaczy nie dodaje do niego reszty treści posta. Tylko głupio wygląda.
  21. Przepraszam, ale chyba bardziej po polsku nie potrafię ? Chodzi o to, że wysyłasz link do dysku Google. Na tym dysku masz zapewne jakieś zdjęcia. Z założenia Google chroni Twoją prywatność, żeby byle Seba z Twoich zdjęć nie robił memów, więc są zastrzeżone. To, że nam tu wklejasz linka, nic nie daje, bo to działa mniej więcej tak, jakbyś zaprosił mnie do siebie, podając ulicę i numer domu, ale nie otwierał zakluczonych drzwi. W tej chwili jest więc z Twoim dyskiem Google tak, że każdy kto zna adres domu, przychodzi i dzwoni do Ciebie do drzwi, ale żeby wszedł, Ty musisz mu dopiero otworzyć. Natomiast możesz zrobić tak, że zostawisz klucz pod wycieraczką ? Czyli każdy, kto zna adres i kliknie na linka, automatycznie dostaje dostęp. Tyle, że wtedy zobaczy cały Twój dysk (czyli cały dom, a może Ty akurat masz bałagan w łazience i nie chcesz od razu wszystkich tam wpuszczać). Wtedy możesz utworzyć jedynie folder (katalog), do którego przyznasz dostęp. Albo jeszcze lepiej - udostępniasz jedno zdjęcie, tak jak radzi Łukasz. Według mnie jednak łatwiej jest to zrobić przez FB. W wolnej chwili Ci to wszystko napiszę, będzie dobrze ? To tylko tak brzmi tajemniczo, a jest jak z jazdą na rowerze.
  22. Jacek, szerokość to sobie zmierzę, ale co w kwestii gięcia? Tutaj przyznaję, że się wykładam i jest to dla mnie czarna magia. Jakbym miała worek kasy, poszłabym do salonu Treka, pokazała i powiedziała, żeby mi taką sprowadzili karbonową. Ale nie mam, więc tym bardziej się obawiam, że kupię coś, co będzie całkiem zbędne i wcale nie takie wygodne. Bo karbon to jest jedno, a rozmiar to drugie. Przekonałam się o tym, kupując w tym roku karbonową szosę. I wiecie, że tania Lexa ją wygryzła, i po niej boli mnie wszystko mniej? No więc właśnie... ?
  23. Jeździć jeździ się lepiej, ale przy 3 barach złapałam snake'a na asfalcie. Poza tym ciągle tylko czuję łupanie obręczy o podłoże, jak choćby wczoraj z tą niedopompowaną oponą. Kapcia na czymś ostrym (obym nie pisała tego w złą godzinę) na szosie jeszcze nie miałam (a i poza tym chyba tylko dwukrotnie w życiu), więc problem polega właśnie na dobijaniu. Więc jak Wy przepraszam to robicie, że z tak małymi ciśnieniami nie macie takiego kłopotu? ?
  24. Aż ciekawa jestem, co Ci powie, bo mój zapał na wymianę mocno ostudził ? A może zrobił tak specjalnie, żeby mój portfel odpoczął? ? (Dzięki!) Tak czy siak każdy z liczników niewątpliwie ma swoje wady i zalety, a uniwersalnego chyba nie idzie znaleźć. Zwłaszcza, jeśli ma się określone wymagania. To tak jak z rowerem czy bardziej jeszcze z telefonem. Bo z rowerem to zawsze coś tam idzie wymienić, a w telefonie, który na przykład ma - subiektywnie - ładną obudowę, idealny wyświetlacz i dobre parametry techniczne może się okazać, że aparat jest średni. Albo zwyczajnie układ guziczków komuś nie pasuje. I chcąc nie chcąc, trzeba iść na jakieś kompromisy. Albo jeszcze inaczej - jest bowiem też tak, że jak czytamy o tych przysłowiowych telefonach, to się nam nagle wydaje, że potrzebujemy wszystkiego. Pamiętam, jak poszłam ze znajomą do sklepu po "telefon z dobrym aparatem". Oczywiście sprzedawca zaczął jej wciskać same flagowce, na które może by się nawet skusiła, gdyby nie to, że miała w kieszeni raptem 500zł. Niejeden wziąłby na jej miejscu flagowca na raty. Tak zrobiła mama koleżanki, ślepa jak kret przeciwniczka okularów, która używa telefonu do dzwonienia (nawet nie bardzo do smsowania) i czasem do robienia zdjęć, które i tak są beznadziejne, bo nie widzi za dobrze, więc nie łapie ostrości, tylko tak wali te foty, jak popadnie. Tymczasem znajoma kupiła Asusa za swoje 500zł i nie dołożyła ani grosza. Do dziś wszystkim się chwali, że ma najlepszy aparat na świecie i święcie w to wierzy. Bo jej po prostu taki wystarcza, a na fotografii zbytnio się nie zna. Coś takiego, jak ja, gdy miałam Kandsa, który w 2016 roku był "najlepszym rowerem ever" ? I naprawdę nie wiem, czy jakby wtedy Jacek dał mi swojego Roubaix, to bym nie spojrzała na niego ze współczuciem, że na takim czymś biedak musi jeździć. Bo ja do szosy musiałam dojrzeć, a kupowanie na zapas to nie zawsze jest najlepsze rozwiązanie. No i z tym, że "może się przyda" to też czasem można się nieźle naciąć, czego właśnie przykładem może być rzeczony Kands - on też musiał mieć szerokie opony, bagażnik, błotniki i lampki w środku dnia, i w środku lata. I tak na wszelki wypadek woziłam co najmniej 3-4kg zbędnego balastu. Albo na wszelki wypadek nie kupiłam gołego licznika Lezyne, tylko od razu z pomiarem prędkości z koła. Bo może się przydać. Nie wiem, ile razy go użyłam - była zima, na wiosnę się rozjeżdżałam, a w już w maju miałam Garmina. Więc chyba trzeba uznać, że na wszelki wypadek straciłam jakieś 200zł ? Nie mówię, że tak ma być u Ciebie. Rzucam pod rozwagę, Tobie i innym stojącym przed wyborem. No i druga rzecz, niestety jeszcze mniej optymistyczna - myśleć sobie można, ale na sucho wiele człowiek nie wymyśli. Pewnie jakbyś pojeździł z jednym czy drugim licznikiem chociaż tydzień, to byś wiedział, a tak w ciemno po opiniach innych to jedna wielka kicha. Chyba że ktoś potrafi się zakręcić i wierzyć bardziej w opinie innych, niż swoje odczucia, że jak mu powiedzą, że Volkswagen to najlepszy samochód, to potem jeździ tylko nim i wierzy święcie, że lepszego nie ma. Ja niestety pod tym względem jestem ułomna. Za dużo mam przemyśleń i za bardzo analityczny umysł, żeby tak pójść za opinią bez żadnej refleksji. Co potem rozmaicie się kończy. Na przykład czterema rowerami w roku ?
  25. Heh, widzę, że moje klimaty ? Tyle, że nie jeżdżę 30km/h, bo to dla mnie nieosiągalne. Ale co ciekawe, również jak Paweł - jest to na pewno jazda szybsza niż na MTB. I również bardzo chętnie zbaczam na wszelakie ścieżki (albo samo mi się zbacza - mam do tego niewiarygodny talent, można spytać nctrns'a :P). Stricte tereny mnie nie bawią, podobnie jak techniczna jazda, ale już takie leśne drogi jak najbardziej. A najcudowniejszy jest cienki piaseczek na twardej nawierzchni. Chyba wolę nawet od asfaltu. Poza tym jednak to właśnie na takich drogach spotyka się najładniejsze widoki (pomijając górskie podjazdy). W ubiegłym tygodniu tak miałam - zrobiłam ponad 40km i ledwo dwa zdjęcia, na siłę, żeby było ku pamięci. Aż na koniec wjechałam na krótki, raptem kilometrowy odcinek przez pola i od razu jakieś babie lato, owady, snopy siana, zachód słońca i tym podobne klimaty. Jakkolwiek są i takie odcinki, które omijam lub się wlekę - chociażby właśnie gruby tłuczeń, bo się boję o koła, o siebie, o wszystko. No i najgorsza rzecz po jakiej w życiu jechałam, to był taki bruk na ulicy Wędkarzy we Wrocławiu (a właściwie to prawie pod). Chyba zapamiętam tę nazwę do końca życia. Po prostu masakra! Też mi się marzy kierownica karbonowa. Nawet może bym jakąś kasę odżałowała (niekoniecznie od razu tysiaka, bo to więcej niż połowa roweru ? bardziej taka do 500), ale słabo się znam i nie wiem, jak szukać klona tej, co mam obecnie aluminiową - bo to na razie jedyny baranek, na którym w ogóle chce mi się czasem jeździć w chwycie dolnym. Z wad dla mnie największą są mimo wszystko opony. To, że na śliskim mało stabilne, jest do przeżycia, ale odkąd w tym roku regularnie jeżdżę tu i tam (czyli nie tylko po asfalcie), zaliczyłam już dwa lub trzy kapciuchy. Wszystko snake'i na ostrych kamieniach. Pierwszym razem uznałam, że moja wina, bo ciśnienie było słabe, ale wczoraj miałam ok. 5 barów, a i tak dętka poszła i to w przednim kole. Niestety, przez to byłam zmuszona skracać trasę, bo robiło się zimno i ciemno, a ja jeszcze coś się przy łataniu pospieszyłam i potem musiałam dwukrotnie nieco dopompowywać kółko. Tak z planowanych 50km z super trasą po lesie, wyszło mi nie dość, że tylko 28km, to w dodatku bez lasu ? Paweł, a jakie masz rękawiczki na dobrą pogodę z dobrymi wstawkami? Drogie czy bardzo drogie? ? Bo ja i tak zakładam pod spód takie do biegania, a na nie zwykłe, więc sprawdzają się 3/4 roku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...