Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Nie przesadzaj - tyle bym w życiu nie zapłaciła. Dla mnie te 85zł plus przesyłka (dałam ciut mniej, poza tym przesyłka była gratis) za coś, co mieści pół litra płynu, na pewno pasuje do każdego koszyka, jest nietłukące, trzyma temperaturę (bez jeżdżenia na rowerze, np. w aucie, wytrzymał mi cały dzień), a do tego jest bardzo łatwe w czyszczeniu (zero zakamarków), to dobra cena. Tak poza tym ja mam ten bidon z czarną pokrywką, a widzę, że jest też przezroczysta i może to jakaś nowsza i usprawniona wersja?
  2. One mnie interesują od jakiegoś czasu i rozważam, czy się na nie nie skusić, jak się moje wykończą. Na ile jednak są one przewiewne? Bo moje WM40 są pod tym względem świetne.
  3. Dzięki ? Tak jeszcze na marginesie dodam - mnie też się teoretycznie nogi kompletnie nie pocą, tylko tułów. Bo spodnie mam suche, a plecy, brzuch i pachy zawsze mokre. Tylko, że to jest złudzenie, które wynika przede wszystkim z tego, że właśnie spodnie mam oddychające i jest wymiana powietrza non-stop. Dlaczego nazywam to złudzeniem? Pamiętam w tym roku w lecie pewien podjazd (jeden z tych, które mi sprawiają pewną trudność). Jechałam z siostrą, więc na szczycie zatrzymałam się i czekałam na nią na poboczu. Z nudów popatrzyłam na goleń - kropelki potu pojawiały się znikąd jedna po drugiej. Strasznie zabawny wygląd, jakby ktoś wodę wyciskał od środka ? I wtedy odkryłam, że nogi też wydzielają pot. Ale on się szybko suszy, a mięśnie cały czas pracują. Oczywiście, były to krople mniejsze niż na twarzy czy tułowiu, no ale jednak były. Nie znajdziesz zresztą takiego fragmentu ciała, który się nie poci - jak ktoś nie wierzy, polecam nakleić sobie kawałek folii i odkleić po godzinie ?
  4. Obie z siostrą mamy Shimano (inny model) i faktycznie są o numer większe niż normalnie noszone buty. W dodatku skok między numerami jest stosunkowo duży - mam numer 40, w 39 ledwo się wciskam na siedząco i już nie bardzo stanę, z kolei 41 mi dosłownie klapią.
  5. Okej, rozumiem. Ale jak zauważył Jacek, Łukasz wspominał też o membranowym kominie i jakoś nie do końca zgodziliśmy się z tą ideą. Nasze prawo się więc nie zgadzać, natomiast jego wygłaszać opinie i dawać rady zgodne ze swoimi przekonaniami. A robimy to, bo nikt nie jest ostateczną instancją, jak należy czynić i im więcej osób wymieni uwagi i doświadczenia, tym lepiej można dobrać coś właściwego sobie. Albo przynajmniej ukierunkować poszukiwania - bo jednak każdy z nas musi dopasować te prawdy do siebie i dla każdego będzie to mimo wszystko nieco inna wersja, do której dociera się albo na zasadzie farta (ktoś doradził i siadło), albo na podstawie metody prób i błędów. O, widzisz, ten wpis przegapiłam, a borykam się z podobnym problemem. Zwłaszcza na mieście. I jestem w kropce, co robić, bo jak wiadomo mam okulary korekcyjne i nie będę przecież na zimę robić dodatkowych, tylko na kilka dojazdów na krzyż. Kiedyś jeździłam w narciarskich goglach zakładanych na normalne okulary, ale było po 23, to nikt nie widział, a jak ja teraz wyjdę jak pajac o 11 z domu w takim sprzęcie? Może jakieś klapki boczne jak koń powinnam zrobić? ?
  6. Kurczę, może jeszcze to odszczekam, ale spodnie z softshellu brzmią dla mnie jak tortura w najczystszej postaci ? Rozumiem leniwy tułów, nieumięśnioną i nie pracującą fizycznie głowę, wreszcie kompletnie bezczynne palce u rąk i nóg - tak, te mogą marznąć, bo tam krew dopływa chyba tylko na alibi, ale nogi? One przecież nie bardzo mają kiedy zmarznąć i tak naprawdę dla mnie ma sens wyłącznie ochrona kolan (bo stawy to zawsze stawy) i może kostek (ale te u mnie chroni cholewka szczelnego ochraniacza na bucie). Co więcej, ochraniacze na kolana można szybko założyć i szybko zdjąć, przejdą nawet przez buty. Z warstwą ciepłych spodni raczej tak łatwo nie pójdzie. Tak że takie rzeczy to chyba tylko na motor - tam bez wątpienia ani jeden mięsień nie wykonuje żadnej poważniejszej pracy, a i prędkości są, jakie są.
  7. Tak, od samego początku mam dwie butelki. Tak, jeden zakręcam jak termos, z drugi jak bidon. Ostatnia kwestia jest dla mnie problematyczna i nie umiem odpowiedzieć jednoznacznie. Przyzwyczajona do rozwiązania z Camelbaka, zrobiłam się wygodna. Tymczasem Deboyo ma przykrywkę "na smyczy", taki kapturek, jak np. w Isostarze. I tu według mnie jest to nie do końca trafione rozwiązane - ten kapturek nie chroni wyłącznie przed błotem i śniegiem. Niestety, ma także od razu wbudowaną gumową zatyczkę, która wciska się na dosłownie dziurawy na przelot ustnik. A ponieważ wchodzi głęboko, z tym kapturkiem nie wciskało mi się jej zbyt pewnie, stąd kombinacje. Najlepiej podrzucę zdjęcia, aby to zobrazować (tylko to tak raczej pod wieczór dam radę).
  8. No przecież wiem, ale chyba wolno kontynuować żart? ? No, to, co opisałeś wyżej, to jest problem znany mi z za późnego wyjścia z domu i zahaczenia o słońce chylące się ku zachodowi. Czyli obecnie w praktyce to jakaś godzina 15 (przynajmniej jedna rzecz stała w roku, bez względu na pogodę ;)). Dlatego staram się wyjść koło 10-11, wtedy jest w miarę równo. Tylko, co z tego, jak właśnie - jedziesz pod górę, to się gotujesz sam z siebie, do tego jedzie się zawsze wolniej. A potem z górki, siup, zimno jak nie wiem. Ja dziś miałam temperaturę w teorii dość stałą - poza początkowymi 9-12 stopniami (szok termiczny po wyjściu z domu) od 3-4 kilometra zaczęło się już skakanie od 0 do 2, poza postojami, gdzie w słońcu potrafiło przygrzać na 5. I z górą był w związku z tym problem. Z softshella postanowiłam zrezygnować i ubrałam potówkę z krótkim rękawem, grubszy długi rękaw Kalenji (trochę lipny, chyba zrezygnuję), rowerowa koszulka z Lidla z takim misio-polarem pod spodem i na to kamizelka również z Lidla. No i mam mieszane uczucia. Chwilami było fajnie, bo nie byłam mokra, ale też były momenty, że mocno przewiewało mi ramiona. Więc podobnie jak z rękawiczkami - nie wiem, jak rozwiązać kwestię nie bycia mokrym przy jednoczesnej ochronie przed wiatrem (a zatem mocnym ograniczeniu wentylacji). To, co piszesz o opasce i buffie, to mniej więcej to, co opisałam. Na dziś się sprawdziło, ale nie wiem jak potem. Nie wiem zresztą też, czy w ogóle będę wychodzić, bo jednak nie uśmiecha mi się niszczyć solą jedynej i ulubionej szosy.
  9. Odkopuję dla wszystkich przygotowujących się do zimy, aby raz jeszcze promować Deboyo ? Dziś wiatr był bardzo zimny - potrafił ochłodzić powietrze z 5*C w słońcu na postoju do zera podczas jazdy. Tym razem na zewnątrz spędziłam 2:45, z tego 2:05 jazdy. Częściowo przez las, częściowo zabudowania, częściowo otwarta przestrzeń - taki totalny miks, plus bardzo różne prądy powietrza (od zimnych po bardzo zimne :P). Średnia temperatura 1,6*C, najniższa zero, średnia prędkość w granicach 23-25km/h. Do bidonu zamykanego metalową nakrętką wlałam tym razem wrzątek prosto z czajnika, a do tego z plastikową 2/3 wrzątku plus 1/3 letniej wody z kranu. Zawartość pierwszego bidonu skończyła mi się po ok. 1,5-2h. Prawie do końca była ciepła, bo wiadome, że jak już została sama resztka na dnie, szybko zrobiła się letnia (póki jednak była ta 1/3 zawartości, było dobrze). Kiedy otworzyłam drugi bidon (nakrętka metalowa), aby przelać jego zawartość, izotonik był nadal bardzo gorący. Do domu przywiozłam pół bidonu z plastikową nakrętką - był w sam raz do picia. Resztka izotoniku (ok. 1/4 butelki), która była pod nakrętką metalową, pozostała nadal bardzo gorąca. Wady: 1. jeden z termosów nadal chyba lekko przecieka. Albo wychlapuje się z niego zawartość, bo dzieje się to tylko w terenie i tylko kiedy mam pełny bidon (w dodatku to jest ten położony). Mimo wszystko jakoś nie mam zacięcia do jego reklamowania. 2. "usprawniłam" nieco plastikową pokrywkę, to znaczy ucięłam tę wiecznie niedomykającą się kopułkę, z której wyciągnęłam jedynie gumową zatyczkę. Taką zakładam na bidon i teraz trzyma się jak trzeba. Zginąć zatem nie zginie na pewno (chyba że o coś mocno zahaczę), ale ponieważ nie umiem jeździć bez trzymanki, do napicia się muszę przystanąć. 3. metal rysuje się koszmarnie. Wymieniłam koszyki na SKS i... jest jeszcze gorzej. Aż się boję, jak będą wyglądać po roku użytkowania, skoro teraz wyglądają tak. Ale w sumie z daleka nie widać ? Ponieważ jest to jednak jedyny sensowny bidon, na jaki trafiłam, na wszystkie wady przymykam oko i cieszę się z niego nadal, mając nadzieję, że Elite nie wycofa go ze sprzedaży, kiedy już żywot obecnych dobiegnie końca.
  10. Niepraktyczne, wkręcą się w łańcuch. Ja po dzisiejszej jeździe (wiatr okrutny) największy problem mam z rękawiczkami. Nie wiem, jak znaleźć takie, żeby dłonie nie były mokre, a jednocześnie, żeby wiatr nie przewiał mi palców na wylot ? Poza tym przetestowałam nowy patent: przecięłam wczoraj decathlonowego buffa w poprzek. Z węższej części zrobiłam opaskę na uszy (materiał zawinięty na dwie warstwy), z szerszej komin. Komplet sprawdził się świetnie - wreszcie nie poci mi się szyja i mam po prostu maskę z ochroną gardła, natomiast opaska wygrzała mi uszy, a jednocześnie nie była cała mokra. Natomiast z warstwami górnymi nadal mam kłopot, jak wycelować, żeby było dobrze. W słońcu momentami bardzo ciepło, a jak zawieje (zwłaszcza przy większej prędkości i/lub trafi się na takie pasmo zimnego powietrza), to można się porobić lodem ?
  11. Tak gwoli ścisłości, to nie chodzi tu wcale o górki. A przynajmniej tak sądzę. (Górki to inny temat, na te ja jestem do niczego i żaden rower tego nie zmieni :P) Ponieważ Kands się zaczął sypać (a przy okazji mi się znudził), stałam ostatnio przed dylematem, jaki sobie złożyć rower na miasto. Przerobiłam chyba wszystko - łącznie ze składakami 20" oraz holendrami. I stanęło na MTB, który nawet przy atrapie amortyzatora sprawdza się bardziej niż moja szosa. Oczywiście, szosa jest szybsza, ale w moim przypadku jest to zysk 2-3 minut za cenę wytrzepanych ramion. I tu właśnie dochodzimy do sedna - póki miasta będą wyglądać tak, jak wygląda Tarnów, to możemy zapomnieć o zabawie w sztywne widelce. Górki owszem, może i mamy, ale na mojej trasie używam w sumie trzech przełożeń, a jak jestem zmęczona to pięciu. Jednocześnie Kandsem zrobiłam 4000km, ale ilość zejść na najmniejszą tarczę z przodu mogę policzyć na palcach jednej ręki. To zębatka dla mnie zbędna. Chodzi mi wyłącznie o szerokie opony, amortyzator i pozycję za kierownicą. Tak, jak pisałam - tego nie znalazłam w crossie (pozycja na wiatrołap), ani tym bardziej w rowerach ze sztywnymi widelcami. Więc pewnie, jak ktoś ma taką infrastrukturę, jaką widziałam choćby w Krakowie czy Wrocławiu, czy nawet niewielkim Słupsku, to jest fajnie i moja opinia zapewne jest od czapy. Ale u nas BrukBet, CPR (w teorii lub w praktyce, bo nikt się znakiem DDR nie przejmuje, łącznie ze strażą miejską i policją) i slalomy. Powoli niby się to zmienia, ale bardzo powoli i nie zawsze w dobrą stronę, niestety. Chociaż w sumie nie do końca to czaję - jak Wam kiedyś powklejałam przykłady, to mi tu kilka osób napisało, że to norma i tak jest wszędzie. Może kwestia tego, że u Was się to tylko zdarza, podczas gdy w Tarnowie zdarza się asfaltowy DDR? Zresztą to chyba nie jest dziełem przypadku, że jeśli widzę kogoś bez amortyzatora, to... po prostu biedny, zdezelowany rower z poprzedniej epoki. Kogo stać, ten jeździ na czymś z amorem (chyba głównie MTB, ale nie rozróżniam ich od crossów, kiedy mijają mnie przelotem na chodniku). Wcześniej były to Kandsy i Lazaro, a odkąd mamy Decathlon, jest wysyp Rockriderów. A tak wracając do tematu, poniżej 5km fragment mojej dzisiejszej jazdy szosą. Pokazuję, żeby zobrazować, co mniej więcej mam na myśli, gdy mówię o mojej jeździe w lekkim terenie, w którym widzę gravela. Mniej więcej, bo ten dzisiejszy odcinek poza początkową obawą o kolejnego snake'a i kilkoma łachami piachu okazał się potem znacznie lepszy niż wiele innych polnych i leśnych dróg, tak że można było jechać z prawie normalną prędkością (zwykle jednak jestem zmuszona bardziej zwolnić).
  12. Wow, taniocha! Czytałam, że to koszty rzędu 500zł. Poczekam jeszcze, jak sobie pojeździsz, to mi powiesz, na ile trwałe ? Na razie wprawdzie nic do malowania nie mam, ale cały czas bacznie śledzę framesety na 26" właśnie z przeznaczeniem na miasto. Ale na pewno nie takie bydlątka, jak Twoje, bo ja bym nie dała rady. Zresztą jeśli w grę ma wchodzić jakakolwiek wymiana, to wiadome, że tylko na lżejszy niż obecnie. Tak więc potrzebuję jakieś cieniowane Cr-Mo, Tange czy inny Columbus, a przy moich dodatkowych wymaganiach, to chyba jeszcze sobie poczekam. No, i jeśli malowanie Ci się sprawdzi, to nie wiem, czy Leksy nie przemaluję - wreszcie miałabym tanim kosztem rower, który prócz bycia najwygodniejszym, będzie też najładniejszym ?
  13. Ło raju, no to moje Aero w Tribanie wytrzymały więcej, a jak wspomniałam, ważę podobnie i jeździłam, po czym się dało (choć nieco mniej niż obecnie). Na Aero zrobiłam ponad tysiąc, nim wymieniłam na Maviki. Siostra natomiast zrobiła jakieś +/-600. Oba komplety wyglądały w chwili sprzedaży jak nowe poza lekko podczerniałymi obręczami. Co do wyboru kół, dodam jeszcze tylko, że dobre kulki ponoć lepsze niż kiepskie maszynówki.
  14. Są jeszcze ochraniacze li tylko na kolana. Kupiłam, gdy lata temu dojeżdżałam na dworzec w jeansach i właśnie kolana mi przewiewało. Niestety, zakupu dokonałam na tyle niefortunnie, że zaraz potem zrobiło się cieplej, a ja (o ironio, przetrwawszy te najcięższe mrozy ?) w ogóle porzuciłam rower. Tak że nie dałam rady przetestować, bo od tego czasu, nawet mimo jazdy w śniegu, nie były mi potrzebne. Ale też Rogelli, też z membraną z przodu i też tył oddychający. Poza termoaktywnymi bokserkami (z racji jeżdżenia bez wkładki) w ogóle o nogi nie dbam. Stopy i owszem, tu muszę się ogrzać, to samo tułów (a zwłaszcza dłonie), ale nogi to u mnie taki najmniej wymagający troski element. Całe lato cienkie getry, a przy upałach 3/4, potem nieco grubsze i na największe mrozy dwie pary takowych (cienkie+grube). Ale to pewnie także kwestia przyzwyczajenia, jak z tą czapką - jak całe życie chodzę bez, to i na rower jest mi zbędna. Tak samo ze spodniami - nie wiem, jaki mróz musi być, abym coś włożyła pod zwykłe cienkie jeansy. W każdym razie praktykuję same herezje w tej kwestii ?
  15. O, dziękuję bardzo ? To jest temat całkiem mi obcy i chyba jeszcze długo zostanie ?
  16. Kiedy on mi się nie podoba ? No i na pewno nie waży do 15kg. A kolega nie wmawia Ci, jak lata temu moja koleżanka, że jest naprawdę porządny, bo kosztował aż 250zł? ? (Z tym, że jej akurat kosztował ponad 400 w Realu, więc możliwe, że był naprawdę porządny ? W końcu wszyscy wiemy, że niemiecka marka to jest coś!, a nie jakiś tam Francuz...) @pepe, ja jednak pół filmu czekałam, kiedy rama pójdzie na pół ?
  17. Jej, a czemu on tyle waży ze sztywnym widelcem?! Hi-Ten czy co? Ile kosztowało Cię malowanie? Gdzieś na miejscu robiłeś? Masz singla z przerzutką czy to napinacz? Co zadecydowało o takim rozwiązaniu skoro single normalnie bez tego mogą funkcjonować? Kombinuję coś podobnego, ale jak będę mieć za dużo kasy luzem, no i rama się trafi (ciężka sprawa z tym).
  18. No widzę przecież, że nie o tych, skoro Decathlon nie ma Novateca w ofercie ? Mimo wszystko pytam o te Rodi (to chyba tacy królowie Allegro w kategorii "koła", bo ciągle się tam przewijają :)), ile kilometrów wytrzymały, nim pojawiły się opisane objawy. Tak na marginesie nie wiem, czy naprawdę trudniej znaleźć koła z rozstawem szosowym. Nie dalej jak trzy miesiące temu szukałam taniego koła 135mm do szosy i skończyło się fiaskiem do tego stopnia, że siostra wymieniła cały rower na taki ze standardowym rozstawem, nie generującym niepotrzebnych problemów. Mnie ciekawią te Shimano. W CR mają chyba same pozytywne opinie.
  19. A mnie niepokoi to przesunięcie siodła, ponieważ ono nie służy do zmieniania dystansu od kierownicy! To często bardzo mylne pojęcie, które może być także przyczyną bólów kręgosłupa. Rozmiar ramy to jedno, ale przy źle ustawionym siodełku (lub źle dobranym) inaczej wygląda praca całego ciała. Tak więc poza ramą: 1. siodełko ma być ustawione poprawnie względem osi pedałów i linii kolan (zobacz sobie w poradniku u Łukasza) i dopiero według niego dobiera mostek i kierownicę 2. przy za wąskim siodełku (nie może być też za szerokie) biodra mogą się kołysać (to samo przy siodełku za wysoko ustawionym) i wtedy także kończy się bólem krzyża 3. przy jeździe siłowej często nadrabia się braki obciążając odcinek lędźwiowy 4. po prostu możesz być nieprzyzwyczajony do jazdy na takich dystansach, trzeba to wprowadzać stopniowo i oswajać kręgosłup. Plus oczywiście wspomniane przez pepego ćwiczenia. Mimo wszystko jednakże gratuluję wyprawy ? Powodzenia w planowaniu i realizacji kolejnych!
  20. Idealny komfort w mieście to dla mnie MTB z oponą 1,75. Pośrednio być może mógłby się nadać także jakiś cross, ale z górniejszej półki, czyli z amortyzatorem z prawdziwego zdarzenia (bo Suntour ma w crossie tak niski skok, że pode mną się ugina tylko na zeskoku z wysokiego krawężnika). Natomiast tańszy cross mi nie odpowiadał, więc co dopiero gravel. Mnie i tak najbardziej zastanawia, co my w ogóle porównujemy. Na ilu szosach i na ilu gravelach jeździliśmy? Bo ja z graveli znam (w sensie przejechałam więcej niż pod sklepem lub pożyczyłam od kolegi) jedynie Anyroada. Z szos: Defy'ego, Emondę, Leksę, Availa, troszkę Dolce, no i oczywiście dużo Tribana. I choćby na podstawie tego nie do końca łapię różnicę między gravelem (a ponoć Anyroad to taki bardzo komfortowy gravel) i szosą endurance. Oczywiście poza kwestią opon 28 vs 32 (które w zasadzie Triban też przyjmuje). Wygodne szosy (Lexa, Dolce) były w każdym razie znacznie wygodniejsze niż Anyroad. Na Leksie i w jeansach zwiedzałam zresztą Wrocław. Ale to bardziej jako ciekawostka niż rzecz warta powtórzenia, bo tak jak pisałam, na miasto mam innych faworytów ?
  21. Jasne, jak mi znajdziesz ładną ramę CrMo w moim rozmiarze i fajnej geometrii - a takiej niestety nigdzie nie ma. Albo wielkie, albo ktoś chce majątek, albo tysiąc innych przeszkód. Dlatego też zrealizowałam plan B i na razie testuję rozwiązanie.
  22. Co do dodatkowego info, to jest rzecz niestety bardzo często niedoceniana - mam na myśli jakość klocków. A potem ludzie narzekają, że obręczówki są do niczego albo że nie należy kupować Tektro. Prócz szosy (oczywiście wymienione na Tektro, bo poprzedni właściciel doprowadził sprężynki do ruiny), mam także budżetowy rower na miasto. Hamulce fabrycznie są Saccona (już chyba większego badziewia nie znam), ale z klockami Kellysa rower też staje na zawołanie zamiast zwalniać jak na oryginalnych okładzinach.
  23. Ja się najbardziej obawiam tego, że nisko i dlatego jeżdżę z kowadłem ? Nie macie z tym problemu, że zmienia się geometria?
  24. Kurczę, pojeżdzi... popływałabym takim ?
  25. W tym przypadku mam podobnie jak Ty - i nawet czarność tego roweru nie ratuje ? Ale jest pewna nadzieja. Ewentualnie kiedyś się sadzę - o ile producenci mnie nie uprzedzą - na złożenie czegoś gravelopodobnego właśnie z amortyzatorem. Przede wszystkim jednakże (pomijając kasę) w moim przypadku największą zmorą jest dobór ramy, na jakiej miałby się ten projekt opierać. Bo na razie nawet typu nie mam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...