Skocz do zawartości

Cube Aim sl, czy koniecznie trzeba dopłacić 1000 zł do Attention sl?


Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo często nie zgadzam się z rowerowym365 i Maciejem Ruteckim ale absolutnie nie zamierzam im ani komukolwiek odmawiać prawa do swobody wypowiedzi. Tym samym nie życzę również sobie aby mi jej odmawiano. Nikt tu nikogo na siłę nie trzyma i jak komuś nie odpowiada zbaczanie z topicu to może nie uczestniczyć w dyskusji lub otworzyć własne forum i narzucać swoje warunki.

Myślę, że właśnie o to chodzi żeby się nie zgadzać i prezentować własny punkt widzenia. Ty jesteś tym, który zazwyczaj podbija stawkę (cenę, poziom osprzętu), a ja czasem staram się być "głosem rozsądku" ;). Co prawda pytający ma większy dylemat co kupić ale warto znać plusy dodatnie i plusy ujemne :D

Jeśli różnica w cenie to tylko 3 stówki i kupującego na to stać to przyznaję, chyba jednak warto.

 

Życzę udanego zakupu i radości z jazdy.

Odnośnik do komentarza

To ja jeszcze swoje offtopicowe trzy grosze ;)

@Jacku, ale lasy też są różne, choć może to brzmi dla samców alfa nieprawdopodobnie ;) Tak całkiem serio - spotkałam się po prostu wielokrotnie z czymś takim, że ktoś przejeżdża po leśnej ścieżce, gdzie i owszem, korzenie może są, ale nie jest to nawet część tego, czego można się naoglądać na cross country czy nawet u przysłowiowego Szajbajka. Ot, zwyczajna droga przez las, a czasem jedynie niewymagająca ściółka, niezbyt równa, po deszczu dla normalnych śmiertelników nieprzejezdna, ale kiedy jest sucha, można na upartego przejechać po niej i składakiem, i szosą. I tacy ludzie mówią potem - w sumie zgodnie z prawdą - że zdarza się im zjeżdżać z asfaltu i poszaleć w lesie. A Ty i inni rasowi bikerzy MTB od razu macie wizualizację Kampinosu, jakieś przynajmniej małe hopki, jakąś piaszczystą muldę i tak dalej. I w takim wypadku nie dziwię się, że polecasz rowery takie, a nie inne, bo do takiego czegoś Kandsem można by wysłać delikwenta na pewną śmierć lub kalectwo ;) No, ale nie każdy tak szaleje. Nie każdy ma też na tyle siły w nogach, by szaleć i takiemu na piachu czy korzeniach to nawet i za 10 kafli rower nie pomoże, bo nie będzie miał ani techniki, ani siły, żeby przejechać to szybciej niż parę kilometrów na godzinę.
Ja na przykład mam koleżankę, która jest święcie przekonana, że "szaleje w lesie jak wariat". Wiesz na czym? Na holendrze Kandsa :D Praktyka wygląda natomiast tak: rzut beretem z domu i wjeżdża na kamienistą drogę leśną, po której jedzie 18-20km/h. Normalnie ludzie jeżdżą tam spacerowym tempem, około 10km/h, więc trudno dziwić się, że tak swój styl jazdy określa.
 

Dlatego wielokrotnie na tym forum nie do końca ufam rowerzystom, którzy szukają rowerów do jazdy między innymi po lesie. Dlaczego wciskają taki kit? Cóż, może z tego powodu, co ta koleżanka - porównują się że stylem jazdy znajomych (którzy może nawet nazywają ich samobójcami, szaleńcami itd.), a może zwyczajnie są zachowawczy. Rok temu dałabym się pociąć za to, że szosa to rower z plasteliny i trzeba na niego dmuchać i chuchać, a jeździć można tylko po gładziutkim (!) asfalcie, bo na bank na pierwszej dziurze pęknie mi obręcz :P Jeśli natomiast idzie o ewentualny zarzut nieprecyzyjnego opisu - proponuję Tobie lub jakiemukolwiek innemu forumowiczowi na przykład próbę analityczno-interpretacyjną pierwszej lepszej książki czy nie daj Bóg - poezji. Robiliście to w szkole, część z Was pewnie nadal czyta, ale pewnie trudno byłoby Wam uzasadnić, czemu coś jest dobre lub nie. Bo to, że się podobało, to już kwestia gustu. Podobnie jest z rowerami. To, że aktywni forumowicze są pasjonatami i przetestowali niejedno siodełko, oponę, ramę itp., nie znaczy, że ktoś, kto szuka dla siebie roweru, będzie takim samym pasjonatem, który określiłby precyzyjnie swoje potrzeby. No bo i skąd? Na podstawie jazdy na 10-letnim starym MTB, który zapragnął wymienić na coś lepszego? Zakładając (z dużą dozą prawdopodobieństwa), że ten 10-latek to nie jest Specialized lub Trek, za którego użytkownik zastawił wówczas samochód, niemal każdy odpowiednio dobrany (w sensie rozmiarówki) rower będzie dla niego rewelacją.

@Macieju, również z tego powodu, o którym piszę powyżej, nie zgadzam się z Twoją opinią, że są to czcze dyskusje. Forum rowerowe nie powinno stanowić enklawy pasjonatów, którzy nie widzą dalej niż czubek własnego nosa i z dobrego serca będą wciskać wszystkim to, na co ich stać. Nie zawsze jest tak, że zdanie "szukam X za maksymalnie Y złotych" jest równoznaczne, że zostanie mi na wszystko, a to jest taki naddatek. Często jest zupełnie na odwrót. Ktoś sobie wyliczył, że tyle kredytu jakoś spłaci w ratach, zupełnie nie myśląc, że zaraz okaże się, że rower wymaga serwisu, jakichś akcesoriów itp. To samo tyczy się każdej innej rzeczy. Nie dalej jak dwa tygodnie temu mama mojej koleżanki postanowiła kupić pod choinkę swojemu mężowi Maca. Pomijam, że wcale jej na to nie stać, ale oni są w ogóle finansowymi kamikadze (nie jednymi w tym kraju). Sprzedawca w MediaMarkt namawiał ją na tysiąc złotych droższy no bo lepszy. Lepszość polegała na dedykowanej karcie graficznej, co udało mi się jej wyperswadować. Dlaczego? Bo gość używa komputera do wystawiania faktur, ofert w necie oraz przeglądania podesłanych mu dość prostych i lekkich grafik. Oczywiście, możesz powiedzieć, że jak ktoś jest głupi, to jego problem albo niech się uczy. Mnie zwyczajnie sumienie nie pozwala na to, żeby być sobie mądrym na własne potrzeby. I też jestem wdzięczna, jak mnie ktoś sprowadza na ziemię, bo nikt nie jest nieomylny.

Odnośnik do komentarza

To forum ma tę zaletę (a dla niektórych wadę) że Łukasz dyscyplinuje wszelkie agresywne dyskusje.

 

Jeżeli tylko mi to zgłosicie (a na szczęście zwykle to robicie), bo ja niestety nie jestem w stanie śledzić na bieżąco wszystkich dyskusji.

 

Co do offtopicu - Kochani, to jest temat stary jak świat. Zawsze można dołożyć do roweru "jeszcze tylko 500 złotych". A jak się już dołoży, to przychodzi kolejne "jeszcze tylko 500 złotych". W czerwcu minie 8 lat, odkąd prowadzę bloga i podpowiadam ludziom m.in. w sprawie zakupu roweru. I im dłużej to robię, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że przez internet nie jest możliwe, aby zrobić to w 100% trafnie. Aby tak było, musiałbym z każdym trochę pojeździć, zobaczyć jakimi trasami się porusza, z jaką częstotliwością, intensywnością itd. Co oczywiście nie jest możliwe.

 

Dlatego właśnie otworzyłem forum, aby powymieniać się swoimi przemyśleniami, doświadczeniami, wrażeniami. Jednocześnie pamiętając, że to co piszą inni, należy przepuścić przez swój własny filtr. Zwykle na forach będą tacy, którzy będą ciągnąć w stronę droższego sprzętu, a i znajdą się tacy, którzy będą upierać się przy "niewydawaniu kasy na marketingowe bzdury". A kto będzie miał rację? Zazwyczaj nikt, bo rację ostatecznie będzie miał ten, kto wyda kasę na SWÓJ rower/telewizor/aparat/samochód/telefon (czy co tam chcecie).

 

Wracając do meritum

 

Oba te rowery zbudowane są na tej samej ramie. W Analogu dopłacasz za lepszy widelec, manetki (Alivio mają funkcję 2-Way Release, czyli małą dźwigienką można operować z góry i z dołu, fajna sprawa), wyższej klasy tylną przerzutkę (Deore jest spoko, XT będzie pracowało szybciej i "mocniej"). Na moje oko w obu rowerach jest korba na kwadrat.

 

Biorąc pod uwagę, że model Aim SL 2017 kupimy teraz za ok. 2200-2300 zł, a Analog 2017 za ok. 2500 (widziałem też za 2300, ale jeden rozmiar ramy) - wydaje mi się, że warto dopłacić, chociażby za sam amortyzator, ale szybciej działająca tylna przerzutka, czy trochę bardziej funkcjonalne manetki, też będą miłą różnicą.

 

Ale czy na Aim SL nie będzie dało się jeździć? Ano będzie się dało :) A za różnicę w cenie będzie można kupić zestaw lampek, koszyczek z bidonem i jeszcze na jakiś prosty kask zostanie :)

Odnośnik do komentarza

@Elle

Właśnie na to chciałem zwrócić także uwagę, bo rozchodzi się tutaj o dwie sprawy. Pierwsza, którą chyba dobitnie wyraziłem: nikomu nic do tego na czym jeździ i nie rozumiem głosów, które mówią, że ma sensu kupować coś za grube tysiące, choć tego nie wykorzysta. Druga: nakłanianie do zakupu czegoś droższego bez solidnego uzasadnienia. Trzeba gdzieś wypośrodkować; zgadzam się tutaj z @rowerowy365, tyle że ja traktuję to ogólnie; czy to dotyczy roweru, "blachosmrodu" (już samo sformułowanie jest dosyć pogardliwe, po co?), czy czegoś innego.

Sam jeżdżę na stosunkowo drogim miejskim rowerze. Napisałem test i choć jestem zadowolony, to odradzałem jego zakupu jeśli to miałby być jako pierwszy rower.  Nie raz doradzałem rower w granicach niecałych 1000 złotych (a i raz dużo mniej) i nóż mi się w kieszeni otwiera jak ktoś w czasem na forum wpada z modelem dwukrotnie i więcej przekraczającym budżet. Nie każdego stać, a nawet jeśli stać, to nie muszą mieć na to ochoty.

Nie wiem czemu, odnoszę wrażenie, że niektórzy doradzając za bardzo się okopali na swoich pozycjach i patrzą tylko z swojej perspektywy. Jak komuś miałbym zaproponować coś drogiego (ale i dobrego jakościowo), jeśli mam podejrzenie, że pytający tak do końca nie jest pewny swojej decyzji (skoro wybiera pomiędzy tańszymi modelami)? Kupi coś co mu nie przypasuje i co? Sprzeda jako używkę i straci? A może ja powinienem od niego odkupić, skoro mu tak doradziłem? :-)

 

@jajacek

Nie każdy ma takie potrzeby jak Ty i nie u każdego rower to główne hobby, czy sport, nawet jeśli jeździ dużo. Uwzględnij to przy doradzaniu, bo ja już widząc nowy wpis na forum bez problemu zgaduję co odpiszesz.



"Nikt tu nikogo na siłę nie trzyma i jak komuś nie odpowiada zbaczanie z topicu to może nie uczestniczyć w dyskusji lub otworzyć własne forum i narzucać swoje warunki."

Nie sposób się nie zgodzić. Sugestię zrozumiałem i pozdrawiam.

--
EOT, z mojej strony.

Odnośnik do komentarza

Niet, ale Ty idziesz krok w krok śladami Jacka, co widać w niemal każdym temacie ;) Ja przynajmniej nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek się z nim nie zgodził. To nic złego, macie jedynie podobną wizję zrowerowanego świata, ale zgadzam się z Maciejem, że nie każdy tak musi. Czasem mam co najwyżej wrażenie, że jak będę chciała wybierać rower, to pójdę zapytać na forum motoryzacyjnym, a jak samochód - to na pewno poproszę o radę tutejszych forumowiczów. Dlatego między innymi "w tajemnicy" kupiłam taniego Tribana i chiński rowerowy komputerek ;) Nie wiem, jak mam się tu zaklinać, że to nie jest ironia. Chodzi mi wyłącznie o to, że jakbym wierzyła w każde słowo Jacka (a mam wszelkie szanse, bo bardzo szanuję jego wiedzę), byłabym zwyczajnie nieszczęśliwa i nie jeździła na rowerze. Bo szkoda mi wydać wszystką kasę na Tarmaca, bo z kilku względów nie odpowiadały mi Garmin oraz Wahoo (ale są jednak Marką), bo bałabym się pojechać moim Kandsem do lasu, mając świadomość, że jak nie rower, to na pewno ja marnie skończę.

Odnośnik do komentarza

Elle, kupiłem crossa co Jacek odradzał, kupiłem sigmę co Jacek krytykował.

 

Skąd wiesz, że kolega nie ma mentalnosci jak ja czy Jacek? Może jest kolejnym oszolomem co skończy że spece i garmin em w ręku. Dzięki wam kolega ma inny punkt widzenia i na szczęście. Najważniejsze mieć różne opinie i dopasować do swojego światopoglądu, możliwości czy czego tam jeszcze.

Odnośnik do komentarza

Uważam się za kogoś namawiającego do czerpania przyjemności z jazdy rowerem i rozwijania jej jako zdrowego i przyjemnego sposobu spędzania czasu i obcowania z naturą. Tematy typu potrzebuję tani środek transportu kompletnie mnie nie interesują i rzadko się w nich wypowiadam. Również rzadko w tematach kupię rower za tysiąc. Bo za tyle oczywiście można kupić coś co się nazywa rowerem bo ma dwa koła, ramę i kierownicę ale do dłuższej i częstej jazdy i czerpania przyjemności z niej bardzo rzadko się nadaje.

 

Mam oczywiście swoje ulubione marki ale nie widzę powodu żeby nie namawiać na zakup innych pod warunkiem że są atrakcyjne cenowo i dobre technicznie. Nie jestem sprzedawcą rowerów, nikt mi nie płaci za ich polecanie i sprzedaż.

 

Zupełnie nie wiem czemu niektórzy koniecznie są przeciwni kupieniu porządnego roweru. Ja w większości przypadków nie namawiam na zakup roweru za 6-10k tylko za 3k. I raczej głównie namawiam na nie tych, którzy wykazują chęć pojeżdżenia częściej i dalej. Być może powodem jest bieda i niskie dochody. Jak się pojedzie do Niemiec czy Austrii to ze świecą można szukać kogoś kto jeździ na rowerze takim jak Kands, Spartakus czy Lazaro. Tam takie marki umarłyby śmiercią naturalną bo nikt by tego nie kupował. Jak tam idziesz na wycieczkę w góry to 50% ma plecak Deuter lub jakiś wyższy model, który kosztuje od 100 Euro w górę. Jak będziemy kupować chłam i go promować to jak mamy dojść do cywilizowanej Europy? Co ciekawe to samo dotyczy Czech. Też tam nie widzę takiego chłamu jak u nas. Czesi mają własne marki rowerowe i ciuchowe i jeżdżą zwykle na porządnym sprzęcie i porządnie ubrani. Chciałbym żebyśmy dążyli do bogatego Zachódu a nie na Wschód do siermiężnego socjalizmu.

 

Co do tego co napisała Elle. Jasne że jest dużo osób, które przez jazdę w terenie mają na myśli jakieś kompletnie płaskie dróżki po lesie. Lasy są oczywiście różne i potrzeby różne. Ale to co piszesz sądzę że piszesz bardziej z pozycji dziewczyny. Facet to jest jednak ktoś u kogoś zwykle siła fizyczna i kondycja jest zdecydowanie lepsza. I ma tendencję do podejmowania cięzszych wyzwań niż przejechanie się 20-30 km po okolicy i wleczenie się 10 km/h po nudnych ścieżkach rowerowych po mieście w gwarze i smrodzie samochodów.

 

Mam trochę znajomych, nazwijmy to kompletnie turystycznych. Jedni jeżdżą mniej, drudzy więcej. Ale prawie nikt z nich nie jeździ na struclu za 1000 zł. Dziewczyny mają rowery trekkingowe za 2000-3000, wybierają się nimi nad okoliczny Zalew Zegrzyński, gdzie trzeba dojechać 25 km w jedną stronę czy nad okoliczne jeziorka, też ze 25 km w jedną stronę. To są osoby rzadko wjeżdżające do Kampinosu czy Mazowieckiego Parku Krajobrazowego bo trasy w nich usiane korzeniami i piachami są zbyt uciązliwe i ciężko jest je pokonać na oponach semi-slick typu 700-35 najczęściej stosowanych w tego typu rowerach. Ale biorą udział w wyprawach rowerowych na Litwę czy Ukrainę czy nawet samolotem do Hiszpanii żeby przejechać bodajze szlakiem Świętego Jakuba do Santiago di Compostella czy jakoś tak (to popluarny temat).

 

Wielu z Was ma też perspektywę mniejszych miejscowości gdzie ludzie mają zwykle jeden rower i to tani. Zupełnie inaczej jest w dużym mieście. Tu mnóstwo rodzin ma więcej rowerów i rzadko bardzo tanich. Zupełnie inna jest też struktura dochodów. Tu rzadko się zdarza ktoś kto zarabia tak mało że 500 zł dopłaty do lepszego roweru stanowi jakikolwiek problem. Nie znam nikogo w moim bloku z kim mógłbym wspólnie jeździć ale na co drugim balkonie stoją rowery Cube, Giant, Kross i mnóstwo innych. W przeważającej części rowery MTB. Oczywiście że wielu ludziom takie rowery nie są potrzebne i ulegli marketingowi i namowom sprzedawcy kupując rower terenowy a używając go wyłącznie do jazdy po parku i po ścieżkach.

 

Ale mając dobry rower zawsze można się, nawet przypadkowo, wybrać na jakąś wyprawę rowerową i nagle się okaże że ktoś złapie bakcyla i zacznie jeździć częściej i dalej. Jest to zarówno sposób na spędzanie wolnego czasu jak i poznawanie nowych ludzi. Tak jak kiedyś pisałem od wiosny do później jesieni w kaŻdy weekend w Warszawie pojawiają się ogłoszenia wycieczek na FB. Jest ich co najmniej 10 w każdy weekend. Są komercyjne, w których uczestniczy zaskakująco dużo osób a są też prywatne ustawki gdzie jedzie się nad jezioro zrobić ognisko i popić piwo czy zwiedzić jakiś zamek czy inny ciekawy obiekt.

 

Są też ustawki po lasach. Widziałem na nich ludzi na najróżnieszych rowerach. MTB, przełajowych, miejskich z koszyczkiem, Wigry i Ukrainach. Część przyjechała jeden raz i nigdy więcej a część jakoś przeżyła, spodobało im się, zaczęli dyskutować, nawiązywać znajomości pytać o rowery, opony itd. Jeździli najpierw crossem/trekkingiem, potem kupili MTB. Niektórzy wystartowali w maratonie MTB. Niektórym się spodobało i startują, niektórym nie i wystarczy im jazda ze znajomymi.

 

Tak czy siak potrzeby są różne ale jedno jest niezmienne, bez znaczenia czy dotyczy roweru czy innego sprzętu mechanicznego czy aparatu fotograficznego. Lepiej kupić jedną rzecz dobrej jakości niż dwie kiepskiej. Jakość ma znaczenie. Rower nie potrzebuje nowego oprogramowania w przeciwieństwie do laptopa. Taki ze średniej półki nie deaktualizuje się. Po 10 latach nadal można na nim jeździć z przyjemnością. Osprzęt, jeśli dbamy o niego, nadal działa dobrze i pozwala na czerpanie przyjemności z jazdy.

 

I bardzo ważny aspekt, na który wielu z Was nie zwraca uwagi. Dobry rower w przeciwieństwie do kiepskiego, powoduje że znacznie częściej chce się na nim jeździć. Bo jego użytkownik jest mniej zmęczony. Więc te 500 zł więcej jest inwestycją we własne zdrowie, relaks i powoduje banana na twarzy a nie grymas i który jest wart tej dopłaty.

Odnośnik do komentarza

Elle, kupiłem crossa co Jacek odradzał, kupiłem sigmę co Jacek krytykował.

Jednak zaraz kupiłeś szosę Speca, a teraz szukasz Garmina/Wahoo ;) Zresztą tej Sigmy też bym w życiu nie kupiła, a na crossie też się przejechałam (nie tylko dosłownie ;)). Tak w ogóle nie chciałam Cię urazić, poza tym to chyba dobrze, że znalazłeś podobnie myślącego pasjonata? Ja przynajmniej też bym tak chciała :)

 

@Jacku, z wieloma napisanymi przez Ciebie rzeczami się zgadzam. Ba, zaryzykowałabym, że w gruncie rzeczy często myślimy dość podobnie. Powiedzmy, że mam jedynie czasem problem z Twoim specyficznym językiem, do którego ciągle usiłuję się przyzwyczaić. Zresztą mam tę samą tendencję, tylko w języku mówionym i w tematach, w które się mocniej angażuję emocjonalnie. Wiesz, mam na myśli te Twoje na wpół pogardliwe: strucle, zabawki i chłamy. Chyba po prostu jak je czytam, to od razu dla zasady przyjmuję rolę adwokata diabła ;)

A to, co piszesz o zarobkach bez wątpienia jest prawdą. Widzę to nie tylko po poziomie Warszawy - wystarczy, że pojadę na wieś lub odwiedzam mniejsze miasta i miasteczka. Rowerów jest tam od groma i to nie balkonach, a w użytku. Jak się zdarzy tani model Krossa, znaczy się, że bogacz albo szpaner ;) Reszta bogatsza ma Kandsy, biedna - coś, czego marki nie można już przeczytać :D Pamiętam, jak mało nie padłam ze śmiechu, kiedy w Spartacusie złapałam kapcia i pomagał mi facet, który miał kompresor w stodole. Na pożegnanie popatrzył raz jeszcze na rower i mówi: "pani to już ma taki profesjonalny, wyścigowy! To musiał być drogi". Ja mu, że skąd, mniej niż 1500zł. "O, no to przecież mówił, że strasznie drogi". I taka myślę jest świadomość większości przeciętnych zjadaczy chleba. Bardzo często spotykam się z podejściem, że jak ktoś już uzbierał na rower dwa tysiące to będzie na dekadę, a jak za trzy, to już chyba przechodzi na zawodowstwo ;)

Czy natomiast cokolwiek zmieniłby w przypadku takich ludzi rower za 3000zł? Ja nie przeczę, że to większy komfort jazdy, ale na brak chęci to i full karbon nie pomoże. Pewnie, raz, drugi pojedzie, bo nowy, bo ładny. A potem sam mówisz o tych warszawskich balkonach. W sumie żadna różnica, czy marnowaliby się tam królowie Allegro.

Na koniec wszystkiego zostaje relatywizm. Zapytaj kogoś, czy chce się grzać w samochodzie w lecie, jeździć niesprawnym rowerem, robić zdjęcia kiepskiej jakości albo mieć mulący komputer. Wiadomo, że nikt. Potem jednak okazuje się, że jakoś jeździsz bez klimy, ktoś inny nawet nie zauważa potrzeby wymiany przeskakującego łańcucha i wali na niego kolejną porcję smaru do samochodów, następny robi zdjęcia telefonem za 1zł z umowy w abo 25zł i wiesza je potem w formacie A5 w salonie, a jeszcze innemu komputer śmiga jak szalony, bo teraz jak się włącza, to nawet herbaty nie zdąża zaparzyć. Co najśmieszniejsze, ja tych przykładów nie wymyśliłam - to ludzie, którzy nas otaczają. I o ile nie wiem, jak Ty, ale tamtą trójka jest zachwycona tym, co ma i nie widzi żadnej potrzeby zmiany. Zapewne póki nie pokażesz im ładniejszych zdjęć, płynniej jeżdżącego roweru oraz bardziej zadbanego komputera... ale to też nie zawsze kwestia ceny, a czasem tego, co bardzo często na tym forum się pomija lub niedostatecznie podkreśla (dziwi mnie to nie mniej, niż Ciebie polityka walki z wydawaniem większych pieniędzy), czyli odpowiedniego zadbania. O ile o taki rowerowy licznik zadbać być może trudno (chociaż? zostawianie rozładowanej baterii na długo w szafie na pewno mu nie pomoże), o tyle resztę rzeczy często można podratować bez konieczności dużego wkładu finansowego lub całkowitej wymiany. Buntuję się więc trochę przeciw temu, aby nie sprowadzać wszystkiego do poziomu sprzętu, bo jak to mówią: zdjęcia robi fotograf, a nie aparat, natomiast rower nie jeździ sam, tylko z kimś na siodełku.

 

edit: Z tymi kobietami chyba też masz słuszność. Większość przypadków, jakie znam, to albo kobiety, albo wieloryby (lub powoooli zmierzający w tym kierunku leniwce), albo 50+. Patrząc przez pryzmat jeżdżenia na rowerze to wbrew pozorom dość zbliżone grupy, którym daleko do nadmiaru testosteronu ;)

Odnośnik do komentarza

Broń Boże się nie obrażam:D

 

No kupiłem speca, ale tylko dlatego że trafiła się okazja, byłem zdecydowany na triban 540, a Jacek podsuwa 700zl droższy prawie niurzywany spec na carbonie i 105. No przecież nie biorąc go to tak jakbym stracił pieniądze:) ja z sigma mega jestem zadowolony, brakuje mi tylko stravy na nim, zapisu trasy, który ty masz ale zapłaciłas ponad dwa razy więcej:) na początek staram się bezpiecznie, ja dopiero 8miesiac jeżdżę, a że okazało się, że łykam kolarstwo jak pelikan to i rozwijam powoli bajery jak mogę:) walcząc oczywiście z własnym sumieniem i zdrowym rozsądkiem i lekkim politowaniem żony. Mimo wszystko powiedziała, że póki widzi, że mnie to kręci i sprawia że dbam o siebie to mi nic nie mówi.

Odnośnik do komentarza

Łukasz! Dzięki za wzięcie udziału w dyskusji, a także za Twoje materiały na blogu i YT. Po części jesteś winny dziury w budżecie domowym jaka za chwilę się pojawi ;)

Też dorzucę swoje 3 grosze do off topa, jako odbiorca Waszych rad i uwag:

1. Dziękuję wszystkim, którzy wypowiedzieli się w temacie.

2. Nie znam się na rowerach, jeździłem w młodości, a teraz znów od roku zaczynam, ale np bardzo dobrze jeżdżę na nartach. Nie mam żadnego konta na forum o nartach, a rady tam zamieszczone uważam za idiotyczne, więc z pewnym dystansem podchodzę do rad rowerowych ALE i tak nie ma lepszego źródła informacji niż doświadczeni forumowicze. Narty mam niewiele młodsze od roweru, kondycję słabą, a i tak na stoku mało kto może mi dorównać.

3. Sprzęt to nie wszytko i przykłada się do niego za dużą wagę. Jest jednak pewien poziom, poniżej którego nie można zejść, niezależnie czy to są narty, rowery czy obiektywy. Są w sklepach rowery od których wspomniane Ukrainy (zadbane) są o niebo lepsze. Potrzeba jednak porady kogoś, kto się zna i potrafi taki poziom (lub poziomy) pokazać.

4. Zarobki to jedno, a wydatki co innego. Być może kogoś nie stać, a być może ma inne hobby w które inwestuje 99% wolnych środków. Tak czy inaczej, przed przekonywaniem do zakupu drogiego sprzętu, trzeba by zapytać o to pytającego. Wyjątek stanowi sytuacja z pkt. 3

5. Do zachodu muszą zbliżyć się nawet najpierw zarobki, a dopiero po tym wydatki. Inaczej będzie to czysty idiotyzm i życie na kredyt.

6. Imho każdy z nas (którego stać na to żeby mieć hobby) jest dłużny tym, którym się w życiu mniej poszczęściło.. Tak przynajmniej ja uważam.. i zamiast wydawać te 500, 1000 zł więcej, może warto przeznaczyć tą kwotę na cele charytatywne. Mój dobry znajomy, jeździ dużo i dobrze, ale sprzęt kupuje za ok 1 tys zł!!! Jego kondycja i technika jest tak dobra, że potrafi na tym sznelcu jeździć, resztę poddaje biednym.. no ale gość jest mega pozytywnie szurnięty... ;)

Odnośnik do komentarza

Wniosek z całej dyskusji i tak jest jeden: the winner is Triban 540, najlepszy z Cube'ów :)

Moje 3 grosze są takie i jest to bardzo prosty mechanizm: każdy kupuje to, na co go stać. Jeżeli może dołożyć, warto. Jeżeli kasy jest full, niech sobie kupi rower jaki chce, powiesi go na ścianie albo jeździ do kościoła. Nikomu nic do tego.

W postach Jacka widać niechęć do polskiej bylejakości, druciarni i graciarni. Chwała mu i cześć, że przekłada swoją wiedzę, doświadczenie i praktykę na tekst, pisze o rzeczach, o których ja nie wiedziałem, wymienia firmy o których nigdy nie słyszałem. Kto chce, ten korzysta ja bynajmniej jego posty lubię i nigdy w nich nie widziałem pogardy czy ślepego udowadniania na siłę, że musi być drogo żeby było dobrze. Biorę to, co jest w moim zasięgu a pomijam za wysokie dla mnie progi lub po prostu mam inne zdanie gdy Jacek płynie w rejony mi niedostępne.Z drugiej strony, powtarzające się ciągle pytania o to, czy kupić rower x czy y za 1 tys. zł są po prostu bez sensu, bo odpowiedź może być tylko jedna: kup ładniejszy. Zwróćcie uwagę, z jaką cierpliwością Jacek odpowiada na te same, powtarzające się pytania autorów, którzy nie zadadzą sobie nawet trudu przeczytania kilku wątków, w których prawdopodobnie znajdą odpowiedź na swoje pytanie.

W ogóle to trochę miałka dyskusja i nie ma sensu jej ciągnąć bo tak na prawdę wszystko zależy od budżetu a Jacek niech dalej pisze jak pisze bo to wartość dodana tego forum. Koniec lokowania.

Odnośnik do komentarza

Teraz trochę o rowerach i trochę o nartach (tak przy okazji, moje Elany, ja mam na 176cm: http://www.skionline.pl/sprzet/narty,08-09,elan,gs-waveflex-fusion-rs,3278.html najmłodsze nie są, ale jeździ się na nich przyjemnie).

 

Wyobraź sobie, że masz zainstalowane do nart wiązania z siłą wypięcia do maksymalnie 5 DIN. Jak dobrze wiesz wystarczy agresywne najechanie na dużą muldę, minimalny skok i narty się powypinają i przyjemnie nie będzie. Jak jesteś mocny i masz średnią wagę kupisz wiązania z DIN do 12, ustawisz np. na 8-9 i powinno być dobrze. Z kolei kupno profesjonalnych wiązań dla zjazdowców będzie mijało się z celem, chyba, że jesteś fanatykiem z grubym portfelem. Podobnie z butami, jak źle dobierzesz twardość buta do nart i swoich umiejętności to nie będziesz czuł narty pod stopą, nie wyczujesz dobrze zmiany momentu krawędzi, nie będziesz miał pełnej kontroli. Z drugiej strony taki zestaw nie wybacza błędów. Błyskawicznie przenosi Twoje decyzje na stok.

 

No i teraz rowery! Tanie rowery to taki "DIN5". Pozwalają się bezpiecznie turlać. Jak chcesz zrobić na nich coś więcej to różnie może się to skończyć. Jak dołożysz i kupisz rower za 3000-4000zł to już masz coś w rodzaju "DIN12". To już jest rower, którym możesz się pobawić. Nie będziesz miał obawy, że się złamie, da Ci poczucie kontroli, będziesz mógł sobie pozwolić na więcej. Pytanie czy tego potrzebujesz? O droższych rowerach nawet nie mówię. Są dla ludzi, którzy się ścigają, jeżdżą bardzo dużo bądź po prostu sam fakt posiadania takiego sprzętu jest dla nich przyjemnością.

 

W pierwszym poście pytałeś o korbę hollowtech II. Warto ją mieć. To tak samo jak twardsza narta dla kogoś kto umie jeździć. Takich analogii można znaleźć więcej, ale nie będę Ci tym truł głowy, bo widać, że mądry facet jesteś, więc sądzę, że dobrze rozszyfrujesz co chciałem Ci przekazać. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...