Ludzie mówią różne rzeczy... Konia i osła (a gdzie tu muł :)) akurat bym nie angażował w takie rowerowe teorie bo tak na naprawdę to trzepanie zależy od jeźdzca. Jeździec i wierzchowiec stają się jednością tylko pod warunkiem, że ten pierwszy potrafi jeździć. Jak nie potrafi to koń go tak wytrzepie, że będzie miał dość. W związku z powyższym to o czym piszesz nie można nazwać mułowatością. Tylko czym? No właśnie nie bardzo rozumiem to, o czym piszesz. Porównujesz dwa szosowe rowery rekreacyjne, na karbonowych widelcach, takich samych szerokościach opon. Jeden trzepie tak, że trzeba trzymać kurczowo kierownicę, drugi sunie dostojnie i lekko. Wybacz ale takie porównanie to może nie bajkopisarstwo ale trochę prozy w tym jest :). Może po prostu trafiłaś w tym Treku z rozmiarem ramy, mostka etc. a może to magia nowego (innego) roweru, która jak czytam w niektórych przypadkach znika tak szybko jak się pojawiła, po przejechaniu pierwszych km. Jeżdżę od tego roku T540 i nie wierzę, że istnieje rower szosowy, z zasady na sztywnym widelcu, wąskich oponach i siodełku, którego nie trzeba trzymać kurczowo jadąc po dziurach, szutrach i innych kamieniach tylko po prostu sobie jechać. Coś tu nie tak. Tribana bronić nie trzeba bo on broni się sam. Dodam, że ten Trek 1.1 to był pierwszy rower szosowy na jaki wsiadłem w życiu, jedyne co mi utkwiło w pamięci to to, że haczyłem butem o koło i czułem ziarna piasku w tyłku.