No to też się wypowiem, uważam że żaden amortyzator do typowych zastosowań jest w ogóle nie potrzebny, chyba że nastawiasz się na jazdę po dziurach, korzeniach i kamieniach. Jeśli nie, to ma same wady - zdecydowanie podnosi ciężar roweru, powoduje utratę mocy i sterowności bo się huśta, jest awaryjny i głośny, oczywiście nie pisze o amorach za 3000 zł. Jeśli szukasz roweru, który będzie ci służył głównie do miasta, podróży gdzie 40-50% trasy to asfalt a reszta to w miarę twarde drogi po lesie czy innych dziurach to wystarczy zwykły sztywny rower. Można ewentualnie pomyśleć o amortyzowanym mostku, bo wbrew pozorom najbardziej męcząca jest drobna tarka a nie większe dziury które spokojnie zamortyzować można rękoma. Na zdjęciach mój trekking eksploatowany przez cały rok przy każdej pogodzie, sztywny widelec, biegi w piaście i pasek napędowy Gatesa - czyli bezawaryjny napęd na wiele kilometrów w każdej pogodzie. PS. Ups, wkradło się 1 zdjęcie mojego gravela, też na pasku iż piastą wielobiegową