Skocz do zawartości

MaciejRutecki

Użytkownicy
  • Postów

    652
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MaciejRutecki

  1. Ja, od kiedy sam płacę za utrzymanie auta, już dawno nie szarżuję, ale wybieram zawsze mocniejszą wersję silnika z prozaicznego powodu: większy komfort i bezpieczeństwo przy włączaniu się do ruchu i wyprzedzaniu. A że większość odcinków, którymi jeżdżę, to autostrady i ekspresówki, to już ma to znaczenie, szczególnie że wtedy prędkość przelotowa zbliża się do maksymalnej dozwolonej. W mieście głównie w użyciu jest rower ( i potem wychodzi, że auto rocznie przejeżdża zaledwie 2-3 więcej niż samochód :-)).
  2. Przyzwyczajaj się na tym forum, ja niedawno zwróciłem przy okazji innej dyskusji na to uwagę, to parę osób po mnie trochę pojechało. Tu panuje wolność słowa. ;-) Markowe uchwyty mają to do siebie, że są projektowane z solidnym marginesem bezpieczeństwa. Jeżdżąc regularnie raczej bym nie szarżował: trzykrotniena A1 i raz na S6 byłem świadkiem jak jednak uchwyty (Thule) nie dały rady.
  3. A nie przyjrzałem się tej wersji Verso. Z autem mam ten sam problem, przebiegi do 15k km rocznie i też muszę pilnować akumulatora. Plus za to, że samochód odwdzięcza się trwałością i w zasadzie jak masz dobry serwis, to możesz spać spokojnie. Jedyne na co trzeba uważać, to pilnować, czy gdzieś korozja się nie pojawia -- urok japońskich aut, w Hondzie miałem ten sam problem. Plus za to, że wszystkie zauważone ogniska rdzy ASO naprawiało bezpłatnie (auto ma 8 lat i dawno już po gwarancji na lakier). Gdyby nie fakt, że nowy model mi się podoba, to bym pozostał przy obecnym. BTW. Bym sprawdził chłodzenie auta, bo co jak co, ale kontrolka temperatury nie powinna się zapalić. Jeździłem po autostradzie w 35*C i nie miałem takich objawów. Niemniej, to nie jest auto do przewożenia rowerów: nośność tylnego haka to 45kg, odejmując wagę dobrej platformy, pozostaje jakieś 30-32kg na rowery. Bagażnik dachowy (relingi) mają coś podobnego, bo 35kg (wliczając w to uchyty na rower). A i jedna wada oryginalntch relingów na dach: głośne są na autostradzie, plus za montaż bez narzędzi.
  4. Co tu ukrywać, jak ktoś często korzysta z przewozu rowerów, to zakup odpowiedniego auta jest podstawą. Przy zewnętrznych bagażnikach trzeba się liczyć, że nie wszędzie się wjedzie i zaparkuje. Do tego dochodzi zabrudzenie rowerów, szczególnie trzymanych z tyłu auta (na bagażniku dachowym nie miałem tego problemu poza owadami). Duży van z solidnymi mocowaniami wewnątrz chyba jest najlepszą opcją, jeśli rowery mają priorytet w przewozie. No i bezpieczniej podczas wypadku, czy kolizji. Raz tylko widziałem fajny wynalazek na hak (platforma) z pokrowcami i taką (nie wiem jak to nazwać) ścianką za rowerami, które faktycznie mogą chronić dodatkowo rower (nie wiem jak z spalaniem). Auto było na tablicach z NL, więc trzeba było tam szukać tego patentu. offtopic: Od wyżyłowanych silników o pojemności kartonu mleka ;-) trzymam się z daleka. Jedynie Honda potrafiła je robić tak, że się nie sypały po kilkuset tysiącach km (miałem vtec i byłem bardzo zadowolony), ale mało kto lubi (poza hondziarzami) dźwięk kosiarki pod maską, ale to było jeszcze przed manią downsizingu. Z resztą lepszy większy silnik niż mały, który nie radzi sobie z autem (1,33 w Yaris w praktyce pali mniej niż ten 1,0).
  5. Zapomnij. Już kiedyś sprawdzałem, jeszcze jak zdejmiesz koło, to rower wejdzie do samochodu (przy złożonych tylnych fotelach), ale nie jest to wygodne. Bagażnik na dach (5 drzwiowa wersja nadwozia) lub na hak jest najlepszym rozwiązaniem. Verso jest nadal w produkcji i sprzedaży: http://www.toyota.gdynia.pl/new-cars/verso/index.json
  6. W sumie zapomniałem dodać: auto to Yaris 1.33 benzyna (103KM), gdzie spalanie (bez rowerów, ale z bagażem) oscyluje 5-7 litrów. Ciekaw jestem nowego modelu z silnikiem 1.5, bo powoli chodzi mi po głowie zmiana na coś nowego. Ale to temat na nie to forum. :-)
  7. Zależy od auta i prędkości. Bagażnik na dach, dwa rowery, w warunkach miejskich niezauważalnie. Poza miastem do 90 km/h niekiedy do 0,5l na 100km. Na autostradzie i ekspresówkach (maks. 120 km/h -- tyle wyznaczył limit producent i bagażnika i uchwytów) do 1 litra. Z tym że małe autko i silnik (nieco ponad 100KM).
  8. W przypadku bagażnika na hak dochodzi jeszcze inny, zabawny, efekt. Załadowanie do pełna rowerów, np. w aucie pokroju Yaris powoduje, że auto wygląda jak Concorde przygotowujący się do startu. :-) Co do informacji ile możesz powiesić na haku, to najlepiej pytaj w ASO i zakładaj, że to będzie dla oryginalnego haka i mocowań do podwozia. Zamienniki bywają różne, zwykle gorsze. Najlepiej celować w te, które oferuje oryginalny serwis, tyle że bezpośrednio od poddostawcy. Z własnych doświadczeń: warto podpytać o ceny właśnie w ASO, bo tam kupiłem uchwyty dachowe Thule taniej niż normalnym sklepie internetowym. Podobnie z relingami, które też były od Thule, ale z logo producenta samochodu. Jeszcze mi je za darmo zamontowali.
  9. Co do bagażnika na hak: pamiętajcie, że hak ma określoną nośność. W miejskich i klasy średniej autach, to typowo 40-45kg (brutto), vany, SUV do 75kg i wrzucanie więcej to proszenie się o uszkodzenie mocowań (dosyć kosztowne). Platformy ważą od 12kg w górę i trzeba to uwzględnić w obliczeniach. Uchwyty na klapę bagażnika: mnie wybił z głowy ten pomysł sprzedawca w serwisie ASO Toyoty pokazując jak wyglądają po czasie zawiasy i powłoka lakiernicza w ich okolicach oraz tam, gdzie są te "łapki" od uchwytu. Całość pracuje, niekoniecznie jak przewidział producent samochodu i jeśli używa się uchwytu częściej niż raz w roku i na dłuższych trasach, to trzeba się liczyć z luzami w zawiasach, korozją (pęknięcia pod powłoką antykorozyjną), a nawet z uszkodzeniem zamka klapy. No chyba, że ktoś ma stare auto i mu to obojętne. Chybotania się platform na hak bym się nie obawiał, o ile to nie jakiś "chińczyk". Dadzą radę.
  10. Niby wygląd prędkości nie daje, ale moje oczy...
  11. A ten sam problem miałem z swoją dziewczyną, ale już nie chce wrócić do 26 cali. Po przesiadce na 28 jeździła znacznie więcej niż ja. BTW @Basia: my tu gadamy o różnych typach rowerów, a możesz nie wszystkie je rozróżniać. Zerknij na wpis: https://roweroweporady.pl/jaki-rower-kupic-typy-rowerow/
  12. Zgadza się, regularnie czytam blogi rowerowo-podróżnicze (m.in. także ten, polecam także http://nakreconakreceniem.blogspot.com/)i ludzie nie jeżdżą tam na nie wiadomo czym (inna sprawa, że moim ideałem jest Koga Randonneur). Ale każdy bez wyjątku dba o rower i zwykle jest w stanie samodzielnie go naprawić, a prosty rower łatwiej naprawić na jakieś wsi, czy głuszy (powodzenia z szukaniem części do np. XT). Niemniej autorka postu do końca nie jest pewna czego by chciała i bym pozostał przy czymś tańszym, lub używanym. Niemal całkowicie jestem przekonany, że za jakiś czas, jak pojeździ, to będzie nowy temat, ale już z konkretnymi oczekiwaniami i będzie można pomyśleć o czymś lepszym. No i ciekaw jestem, czemu @Elle nie przypasował cross na 28 calowych kołach, bo dotychczas nie znam ani jednej drobnej kobiety, która żałowała zmiany z 26 cali.
  13. Tak z ciekawości, bo crossa nie tykałem. Aż tak źle się jeździ na tym typie ramy przy 1,60m? Czy to kwestia 28 calowych kół (podlinkowany Lazaro ma 26 cali)? Dobierałem kiedyś kobiecie o wzroście 1,58 rower i nie zauważyłem problemów, a wręcz przeciwnie (szczególnie po przesiadce z MTB, z 26 calowymi kołami na trekkinga, a później miejskiego z 28 cali). Zastanawiam się, czy to kwestia typu roweru czy czegoś innego.
  14. Cross zdecydowanie, byleby miał mocowanie pod bagażnik (sakwy) oraz pod prawdziwe błotniki (dojazdy do pracy). Jak wycieczki Ciebie wciągną, to możesz go wymienić kiedyś na trekking, jak trudniejsze trasy, to zacząć myśleć o MTB, asfalt to jeszcze co innego. Dobry punkt startu jak się nie wie, co się oczekuje, a będzie lepszy od trekkingu, który w tej samej cenie będzie miał gorsze podzespoły. Co do modelu; tu są mądrzejsi ode mnie, bo ja nigdy się nimi jakoś "poważniej" nie interesowałem. "Holender", mieszczuch -- zdecydowanie nie takiego szukasz sądząc po opisie, miejskie rowery są specyficzne i mocno wyspecjalizowane (choć wycieczka do 100km poza miasto na dobrze dobranym rowerze nie stanowi problemu, o ile nie jest to bardzo trudny teren -- niemniej są lepsze do tego rowery).
  15. Uciekła mi jedna informacja, ale może gdzieś napisałaś, a ja nie zauważyłem Piszesz: "wypady na rajdy". Jakie rajdy, czy sama, czy z innymi (doświadczeni w jeździe rowerowej, czy nie)? Jak daleko (czy z plecakiem, czy z sakwami) Wspominasz, że chcesz popracować nad kondycją, jak z nią? Uprawiasz jakieś inne aktywności? Co do tych crossów: nie jestem ich fanem, bo mam problem z ich klasyfikacją do czego ich używać. Pamiętam, że jako pierwszą propozycję wkleiłaś rower w stylu 'Electra', teraz chyba nawet MTB się przewinął w międzyczasie, zatem rozpiętość spora. Kilka lat temu sam zaczynałem z podobnej pozycji, bo nie wiedziałem co chciałem. Wybór padł na trekkinga (wtedy o crossach się nie mówiło) i po niecałych 2 latach sprzedałem go i kupiłem już swój "ulubiony" typ, jak już wiedziałem co mi brakuje, a co pasuje. Chyba pierwszy raz komuś zaprononuję właśnie crossa: niezbyt drogiego, ale też nie chłam, który się rozsypie podczas wycieczki. Na MTB się nie znam, ale kojarzę, że może być ciężko o sensowny w niskiej cenie. Odpowiedz, proszę tylko na pytania, które zadałem na początku
  16. @Elle Właśnie na to chciałem zwrócić także uwagę, bo rozchodzi się tutaj o dwie sprawy. Pierwsza, którą chyba dobitnie wyraziłem: nikomu nic do tego na czym jeździ i nie rozumiem głosów, które mówią, że ma sensu kupować coś za grube tysiące, choć tego nie wykorzysta. Druga: nakłanianie do zakupu czegoś droższego bez solidnego uzasadnienia. Trzeba gdzieś wypośrodkować; zgadzam się tutaj z @rowerowy365, tyle że ja traktuję to ogólnie; czy to dotyczy roweru, "blachosmrodu" (już samo sformułowanie jest dosyć pogardliwe, po co?), czy czegoś innego. Sam jeżdżę na stosunkowo drogim miejskim rowerze. Napisałem test i choć jestem zadowolony, to odradzałem jego zakupu jeśli to miałby być jako pierwszy rower. Nie raz doradzałem rower w granicach niecałych 1000 złotych (a i raz dużo mniej) i nóż mi się w kieszeni otwiera jak ktoś w czasem na forum wpada z modelem dwukrotnie i więcej przekraczającym budżet. Nie każdego stać, a nawet jeśli stać, to nie muszą mieć na to ochoty. Nie wiem czemu, odnoszę wrażenie, że niektórzy doradzając za bardzo się okopali na swoich pozycjach i patrzą tylko z swojej perspektywy. Jak komuś miałbym zaproponować coś drogiego (ale i dobrego jakościowo), jeśli mam podejrzenie, że pytający tak do końca nie jest pewny swojej decyzji (skoro wybiera pomiędzy tańszymi modelami)? Kupi coś co mu nie przypasuje i co? Sprzeda jako używkę i straci? A może ja powinienem od niego odkupić, skoro mu tak doradziłem? :-) @jajacek Nie każdy ma takie potrzeby jak Ty i nie u każdego rower to główne hobby, czy sport, nawet jeśli jeździ dużo. Uwzględnij to przy doradzaniu, bo ja już widząc nowy wpis na forum bez problemu zgaduję co odpiszesz. "Nikt tu nikogo na siłę nie trzyma i jak komuś nie odpowiada zbaczanie z topicu to może nie uczestniczyć w dyskusji lub otworzyć własne forum i narzucać swoje warunki." Nie sposób się nie zgodzić. Sugestię zrozumiałem i pozdrawiam. -- EOT, z mojej strony.
  17. Ja mówię w kontekście tego co pisze na stronie: "Bicycle German Standard" -> nie można w Niemczech oferować lampek z trybem migającym, przeznaczonych do roweru (pierwsza niezgodność z StVZO). Nawet nie chodzi o to, że nie możesz używać (bo to reguluje ich PoRD), ale nie możesz ich sprzedawać jako lampki rowerowej. :-) "Cutoff line design,according to the German StVZO bicycle headlight authenticate." -> nie znalazłem nigdzie dokumentu, który "uwierzytelnia" tą lampkę do ruchu ulicznego w Niemczech. Podejrzewam, że nikt tak naprawdę nie sprawdzał tego odcięcia światła i nie wiem jak mam traktować logo StVZO na zdjęciach. BTW nie jest tak, że powyżej pewnej wysokości ma być całkowite odcięcie światła. Nadal ma świecić, ale na poziomie bodajże 2,4 lux (choć są dyskusje aby go zwiększyć do tego jakie mają światła mijania w samochodzie). Tak, wiem: u nas można mieć taką lampkę i używać (choć mam duże wątpliwości przez te czerwone diody). Niemniej opis na stronie produktu być może dwukrotnie wprowadza kupującego w błąd. Ktoś pomyśli, że Chińczykom wreszcie się udało zrobić lampkę z odcięciem i nie trzeba kupować produktów z fabryk B&M itp. Nadal podtrzymuję, że to nieładne zagranie. Na StVZO zwracam uwagę, bo kiedyś się zmusiłem i przetłumaczyłem sobie oryginalne przepisy (tzn. część dotyczącą rowerów) no i przekonałem się do ich sposobu certyfikacji i szkoda, że u nas nie ma podobnego.
  18. Czytałem cały wpis i po prostu nie rozumiem komentarzy, które zaczęły się pojawiać mniej więcej w połowie wątku. W zasadzie po Twoim komentarzu (z którym się w 100% zgadzam): dygresja powinna się skończyć, a nie się zastanawiam, czy przypadkiem stronę z dyskusją na Wykopie nie otworzyłem. ;-)
  19. Za bardzo nie rozumiem dyskusji co na co i ile wydaje pieniędzy. Ludziska: niech każdy wydaje na co chce i ile chce. Chce rower po bułki do sklepu za 10k? Niech ma. Lubi robić zdjęcia i kupił sobie "lustro" za 40 tysięcy? Bardzo fajnie. Ktoś inny kupi miejskie autko za 100k, świetnie. Ktoś jest zadowolony z roweru za 1k, choć go stać na więcej, ale nie czuje potrzeby? Bardzo dobrze. Nic nam do tego. Ogarnijcie się, to nie to forum. :-) Właśnie -- jeśli ktoś przedstawia swoje oczekiwania, to możemy zaproponować minimum, które by go zadowoliło. Co wyda więcej, to tylko jego sprawa, o ile nie grozi mu wdepnięcie na minę w postaci kiepskiego stosunku jakość/cena. Ja życzę każdemu, żeby mógł kupić to co chce i żeby pieniądze nie były ograniczeniem. I żeby nam życia starczyło, żeby spróbować wszystkiego co chcemy. Mam też nadzieję, że więcej takich dyskusji nie będzie.
  20. Mam nadzieję, że jest możliwość odłączenia tych czerwony diod: posiadanie czegoś takiego z przodu to proszenie się o kłopoty i niebezpieczeństwo. BTW z powodu tych diod lampka nie spełnia niemieckich przepisów i standardów. Podobnie jak z powodu trybu pulsującego. Nie wiem jak to opisać eufemistycznie, ale producent/sprzedawca wprowadza kupujących w błąd. Nieładnie.
  21. Kiedyś tak robiłem, jak miałem tradycyjne przerzutki. W piaście planetarnej sobie to darowałem. Po ponad 18 tysiącach kilometrów wydłużenie wyniosło coś około 1,0-1,5%, czyli by się kwalifikowało do wymiany, ale z drugiej strony nie miałem żadnych problemów z przeskakującym łańcuchem, napinacz nadal dawał radę oraz łańcuch nie obcierał się o osłonę (w pełnych osłonach zwykle nie ma zbyt dużo pustego miejsca). Podejrzewam, że by jeszcze pojeździł długo, aż do padnięcia piasty (według Shimano 25 tysięcy km). Pytanie, czy raz na te 3-4 lata po prostu nie wymienić sobie całości i zapomnieć o napędzie (poza smarowaniem). Z ciekawości zerknąłem na cen oryginalnych części (nie szukałem najniższych cen): tylna zębatka 10 złotych (Shimano Nexus), korby 90 (Shimano, dla Gazelle), łańcuch z 20 (KMC). Przeszacowałem te 300, nawet uwzględniając narzędzia. Jak masz ściągacz do korb, to wymiana jest banalna. Podobnie z tylną zębatką, gdzie poza kluczem płaskim, imbusem 1,5mm i wkrętakiem nic nie trzeba. Najwięcej się klnie przy zdjęciu osłony łańcucha. :-)
  22. Od kiedy używam napędu/łańcucha jednorzędowego doceniłem możliwość jazdy na "zarżnięcie" napędu albo kiedy już napinacz nie daje rady. Minus jest oczywisty: trzeba wymienić wszystko: przednią zębatkę (często zintegrowaną z korba), łańcuch i tylną (np. do Nexus 7/8 to koszt do 300 złotych, licząc z ściągaczem do korb oraz skuwaczem). Na szczęście, łańcuch zawsze pracuje w w jednej linii z zębatkami, ponadto zębatki mają wyższy profil -- trwałość jest rzędu przynajmniej kilku tysięcy kilometrów. W przypadku zamkniętej osłony łańcucha -- kilkanaście tysięcy, jak nie więcej (na pewno minimum 18-20 tysięcy -- dla porównania: piasta nexus 7 ma trwałość ok 25 tys.).
  23. Co do ubrań, czy w zasadzie do czegokolwiek stosuję podejście promowania polskich produktów, albo chociaż z naszego kontynentu (mam na myśli miejsce produkcji). Oczywiście, nie za wszelką cenę, bo jakość też się liczy, ale widzę zależność pomiędzy jakością, a krajem pochodzenia. W najgorszym przypadku "przepłacę", choć wolę to niż kupować dwa razy. A że przy okazji kasa i podatki pozostają w kraju, to też OK.
  24. Wątek dotyczy szosy, ale przestrzegam przed używaniem na co dzień (dojazdy do pracy/szkoły), szczególnie w zimę hamulców hydraulicznych. Parkując w miejscach publicznych ktoś może je uszkodzić parkując obok, a po zimie chyba każdy z moich znajomych z pracy musi zrobić gruntowny remont -- przeciekają niekiedy na potęgę. Co ciekawe niższe grupy są mniej awaryjne. No i poczciwa Magura HS11 nie sprawia problemów). Z drugiej strony jak ktoś ma dużo zjazdów, to i tak od nich nie ucieknie, choćby z względu na swoje bezpieczeństwo.
  25. Kiedyś się zastanawiałem nad Marathon Winter, ale kiepska wkładka antyprzebiciowa mnie zniechęciła -- nie ma nic gorszego niż konieczność wymiany dętki lub jej łatania na mrozie. Od kilku lat (2013?) opony rowerowe z kolcami są dozwolone. A w mieście, każda dobrej jakości opona trekkingowa, czy semislick daję radę. Jeżdżę tak od lat (rozmiar 37x622) i jakoś bez niespodzianek. Oczywiście poza totalną gołoledzią, ale wtedy tylko wspomniane opony z kolcami. W Trójmieście mało śniegu, ale łatwiej o lód, z drugiej strony takich dni, kiedy drogówka zapomni o posoleniu dróg czy co ważniejszych ścieżek (przed godz. 7 rano) jest bardzo mało (dwukrotnie zeszłej zimy -- wtedy sobie odpuściłem jazdę podczas gołoledzi). I jedna ważna sprawa: dużo robi rodzaj roweru -- ja jeżdżę na "holendrze", gdzie bardzo łatwo opanować poślizg (wyprostowana pozycja, środek ciężkości przesunięty do tyłu, do 20/80% rozkładu mas, w zasadzie nie opierasz się o kierownicę). Oczywiście, w granicach rozsądku, bo szybka jazda w zakrętach jest zawsze mało mądra. Jako ciekawostkę podam, że tylko raz się przewróciłem na obecnym rowerze: w lato, nie jadąc na nim -- byłem trzeźwy jakby ktoś pytał. ;-) W przypadku mocno pochylonej pozycji na innych rowerach już jest gorzej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...