Skocz do zawartości

MaciejRutecki

Użytkownicy
  • Postów

    652
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MaciejRutecki

  1. W zimę czapkę na uszy starannie naciągam, bo szkoda mi zatok (lubią mi dokuczać). Ale okres jesienno-wiosenny lubię za to, że trudniej się przegrzać i zwykłe ubrania spokojnie dają radę. No może do -15*C -- zakładając dużą wilgotność powietrza nad morzem -- poniżej to bielizna termoaktywna się przydaje; szczególnie w okolicach czterech liter, bo siodełko potrafi być zimne. ;-). No i warto co pewien czas warto zejść z roweru i rozruszać stopy. Poniżej -20 *C to temperatury, przy których boję się o ramę (aluminiowa), ale na razie nie miałem okazji. Jesień to najlepsza pora roku na rower. Wiosna mniej, bo ulice jeszcze są brudne po zimie. Ocieplacze na kolana kiedyś kupiłem w.... Tchibo. Na mrozie poprawiają komfort, szczególnie jak organizm jeszcze nie jest rozgrzany, a trzeba zmusić się do wysiłku. Na jesień, bardziej od czapki, przydaje się coś do ochrony szyi, jeśli nie ma się kurtki, która to już zapewnia. Z resztą w te pory roku doceniłem ubrania na wełnie i skórze: buty, kurtka, czapka itp. Oddycha, przy małym deszczu odpycha wodę no i nie śmierdzi tak od tego jak się człowiek zgrzeje, jak to jest w przypadku syntetyków.
  2. Obserwując ostatnio rowerzystów zastanawiam się czy nie przesadzają z ubiorem: czapki, kominiarki itp, a rano jest jeszcze 8-12*C. Ciekawe co założą jak będzie mróz. :-)
  3. "Rower zastałem na kołach w rozmiarze 635," Być może wśród holenderskich producentów byś znalazł coś klasycznego i w tym rozmiarze. Bardzo dużo holenderskich rowerów ma ten rozmiar kół. Piękna robota i świetnie wyglądający rower. Taki robi na mnie większe wrażenie na równi z współczesną "szosą". :-)
  4. Na zewnętrznych przerzutkach i hamulcach się średnio znam, więc niech się inni wypowiedzą. Producenta nie znam, ale to nie jest wadą. Dwa ostatnie mają hamulce Magury, kiedyś do nich mocno sceptycznie podchodziłem, bo obawiałem się wad znanych z V-brake: spadek modulacji w deszczu czy śniegu, ale wiem po osobach używających ich przez cały rok, że są niemal bezobsługowe i łatwo się wymienia klocki oraz dobrze sobie radzą z brudną obręczą. Minus, wiadomo, jak z V-brake: trzeba dbać o wycentrowanie obręczy i po jeździe w zimę lubi się zbierać brud pod kołami (szczególnie kałuże z solą, i pyłem z klocków są utrapieniem jak trzymasz rower w mieszkaniu -- da się to rozwiązać, ale jest uciążliwe). Różnią się głównie hamulcami oraz przerzutkami (klasą), to są niuanse, które lepiej znają tutaj inni użytkownicy forum (ja już się dawno "okopałem" z przerzutkami planetarnymi itp.) Lampki są w każdym modelu dobrej jakości.
  5. Nie, nie dość, że design mają prawdziwie "niemiecki": siermiężny, kanciasty, więc nie rzuca się w oczy, to na tej zasadzie musiałbym zdemontować wszystko co cenne z roweru, łącznie z sakwami (miejskie, mocowane na stałe) i siodełkiem (to akurat łatwo zabezpieczyć). Dlatego też przednia lampka na dynamo jest dobrej jakości, ale nie aż takiej, aby rzucała się w oczy, jedynie w zimę montuję odczepianą Philipsa, bo wtedy potrzebuję więcej światła. Generalnie, zawsze należy unikać parkowania w miejscach, które ułatwiają pracę złodziejowi. No i parkuję obok rowerów często bardziej atrakcyjnych optycznie (ja mam miejski rower), a 99% sąsiadujących rowerów jest przypinana linkami. Po co złodziej ma 3-4 minuty walczyć z zapieczonymi śrubami od lampki (w dodatku trudno dostępnymi), jak obok przecięcie linki w innym rowerze to sekunda, maks. dwie? W pracy, w zasadzie poza moim (przypinanym łańcuchem) tylko jedna osoba używa u-locka -- mnie taka sytuacja bardzo odpowiada -- im więcej jeleni tym lepiej. ;-)
  6. Z tyłu na bagażniku mam B&M (toplight line plus senso*) i jestem bardzo zadowolony z widoczności. Wcześniej miałem Axa Riff, ciut słabsza, ale też dobra i chyba miała dłuższy czas działania (80-100h vs. 30-40h). Choć najbardziej zazdroszczę lampki, którą fabrycznie w rowerze Gazelle ma moja dziewczyna: minimum 180h świecenia (tyle zmierzyłem w zimę i sobie odpuściłem dalszy pomiar!), zasięg, przy którym mój B&M może się schować, a nie wali po oczach. Niestety, zaprojektowana pod konkretny bagażnik. Kiedyś rozebrałem i okazało się, że to Spanninga (w sumie drugi raz miałem w łapach lampkę tego producenta i mnie zaskoczyła jakością). Ja mam mocowanie lampek na bagażniku standardowe: 50mm. Większość lampek na bagażnik wspiera 50 i/lub 80mm. A i wszystkie czasy pracy które podaje dotyczą działania na akumulatorkach Eneloop (AAA) i Eneloop Pro (AA), w okresie jesienno-zimowym, o ile nie jest to model z integrowanym akumulatorem. Wszystkie lampki mają dobrą, albo bardzo dobrą (szczególnie AXA) widoczność boczną. W przypadku tylnej lampki ideałem dla mnie jest także model Philipsa SafeRide Lumiring, ale jak z przednią: pojechali trochę z ceną, nawet B&M jest ciut tańszy. Za to widoczność boczna wzorowa. Wybrałem B&M, bo widoczności 320 stopni (nie mierzyłem, ale faktycznie robi wrażenie szerokość świecenia) nie idzie wykorzystać jak ma się sakwy. :-) Nie jestem zwolennikiem kamizelek i tysiąca odblasków, bo w mieście to przesada -- dobrej jakości światło naprawdę wiele pomaga, ale poza obszarem zabudowanym jednak bym o czymś dodatkowym pomyślał. Polska to nie Holandia, gdzie DDRy są szerokie, a ruch rowerowy tak ogromny, że kierowcy mają w krwi ciągłe uważanie na rowerzystów. * senso posiada czujnik ruchu i światła, który zapala się jak jest już ciemnawo i rower jest w ruchu. IMO nie warto dopłacać, jeśli masz nawyk włączania światła. Ideałem dla mnie byłby tryb automatycznego włączania się światła w momencie jazdy niezależnie czy jest jasno, czy ciemno.
  7. Philips ma mocowanie tylko na kierownicę (chyba, że coś się zmieniło). Co do Union: świeci w zasadzie jak Trelock LS750, ma 30 lux (nie oszukuje), wyraźnie lżejszy. 8h w Union jest osiągalne. Uwaga: jest dostępna też wersja 4h: https://www.rowerystylowe.pl/p-4446/lampka-rowerowa-union-un-170-usb-30-lux Test Trelocka, który jest zbliżony do rzeczywistości: http://www.rowerowedziecioly.pl/lampka-rowerowa-trelock-ls-750-test/ Do Union testu nie mam. Jakbym miał się kierować świeceniem, to nie wiem, jak ceną, to zdecydowanie Union. 30 lux jest ok jak jeździsz po mieście z średnią prędkością 20-30km/h w miarę mało dziurawym terenie (czyli ulice, DDRy, drogi w parkach). Jak preferujesz dużo większe prędkości, albo teren nie jest Ci znany, a jednocześnie jest pełen dziur, to 60 lux to minimum. Wspomnianego Philipsa najczęściej używam w trybie 35 lux. Przy 80 lux kierowcy biorą mnie za skuter/motocykl (jak jadę główną drogą, to kierowcy z bocznych długo czekają aż przejadę i się zorientują, że prędkość mam podejrzanie za niską jak na takie światło). Pisałeś, że planujesz drogi gminne itp. nocą. Warto zainwestować w dobre tylne światełko, podejrzewam, że raczej potrzebujesz mocowania na sztycę, niż na bagażnik, więc za bardzo Ci nie pomogę, bo nie mam rozeznania w lampkach z takim mocowaniem. O ile nie lubię mocnych światełek wypalających, to poza miastem jak będzie coś mocniejszego na tył to nie będzie tragedii, no chyba że ma też służyć w mieście. B&M z około 40-50 lux będzie bardzo uniwersalny, a jednocześnie dobrej jakości, pytanie czy chcesz wydawać tyle pieniędzy (adresy z polskiego sklepu, bo strona domowa B&M jest bardzo niewygodna, jeśli chodzi o wklejenie linku): https://www.rowerystylowe.pl/p-5537/lampka-busch-amp-muller-ixon-core-50-lux jedyne co mi się nie podoba, to mocowanie na gumkę, choć powinno być solidne https://www.rowerystylowe.pl/p-7312/lampka-rowerowa-buschampmuller-ixon-iq-premium nad tym się zastanawiałem jak wybierałem pomiędzy philipsem, a tym modelem. Bardzo mi się podoba opcja 80 i 10 lux: pierwsza jak jest bardzo ciemno, druga -- w dzień lub na CPR/chodnikach aby nie oślepiać. Zdjęcia producenta są, oczywiście, przekłamane (jak u wszystkich). Ceny są jakie są, ale jak planujesz "na poważnie" i regularnie jeździć nocą i wieczorami, to jakość się odwdzięczy. Z resztą lampki mają szansę przeżyć rower. Można dokupić oryginalne mocowanie, jak masz kilka rowerów, albo zgubisz (lub odpukać) ukradną Ci rower z mocowaniem.
  8. Generalnie każda z odcięciem i powyżej 30 lux, najlepiej jak spełnia niemiecką normę StVZO: łatwiej porównać pomiędzy sobą modele. Mają też to do siebie, że wystarczy ustawić główny snop światła na drogę, na 10 metrów przed rowerem i ma się gwarancję, że nikogo nie oślepisz, a będziesz dobrze widoczny (także z boku). Minusy takich lampek widzę dwa: cena (Chińczycy jakoś nie potrafią opanować tej technologii i pozostaje głównie europejska produkcja) oraz fakt, że nie nadają się do lasu: odcięcie światła powoduje, że gałęzi na wysokości głowy możesz nie zauważyć, ale w mieście raczej to rzadkość. Które modele? Ja używam: -- na dynamo: Axa Pico 30 -- maleństwo, ale zaskakująco jasne -- na baterie: * Philips SafeRide 80: jakość dobra, ale cena/jakość już mniej, tutaj opisałem swoje wrażenia, bardzo dobry rozkład światła: roweroweporady.pl/f/topic/512-philips-saferide-80-test * Trelock LS 750 I-GO 30 lux: dobry stosunek ceny do jakości, podobnie jak Philips umożliwia stosowanie akumulatorków AA i ładowanie ich przez usb (mini usb w philipsie, micro usb w trelock), * nowość u mnie: Union un-170 30 lux, wersja z większym akumulatorkiem (czas pracy do 8h), lżejsza od trelocka, główny snop światła słabszy, ale widzę już nawet teraz testując, że ma mocniejszą poświatę i nie tak trupio białe światło jak trelock. Co do jakości się nie wypowiem: muszę poczekać do zimy. Najtańsza z tej trójki. Generalnie, jeżdżę cały rok, także w zimę, często wracam późno. Poruszam się po DDR i ulicach (mniej ruchliwych). Podoba mi się w tych lampkach rozkład światła (szczególnie Philips rządzi), cena już mniej, ale komfort mój i innych na drodze jest priorytetem. B&M robi bardzo dobre oświetlenie o świetnym rozkładzie światła (jak Philips), cena (jak Philips) mało atrakcyjna, ale patrząc na dotychczasowe doświadczenie: kupiłbym. Z tyłu w jednym z rowerów mam właśnie B&M (toplight line plus senso): zasilane jedną baterią AA, a czas działania rewelacyjny. Z innych producentów polecam: Axa i Spanninga.
  9. Update po pół roku używania: udało mi się urwać nakrętkę (gwint) mocującą pokrywę akumulatorków/baterii. Trudno powiedzieć czy to wina producenta, czy moja, ale skłaniam się ku swojej, bo jednak za dużo siły chyba wkładałem no i w sumie nie wiem po co tam zaglądałem, skoro do ładowania nie jest to potrzebne. W każdym bądź razie dało się naprawić domowymi metodami i obudowa wytrzymuje często mało delikatne traktowanie (np. upadki). Philips mógłby jednak pomyśleć o czymś solidniejszym, bo nakrętka jest osadzona w tworzywie i może być różnie.
  10. No nie, różowy odpada. "Damka" może być, ale nie ten kolor (moje oczy...). ;-)
  11. Przejechałem obecnym rowerem już trzecią zimę, w Trójmieście sypią solą na potęgę i nie zauważyłem żadnej degradacji ramy czy uszczelek (gorzej z moimi butami). W zasadzie poza oponami, których guma już stwardniała (na wiosnę idą do wymiany), nic mnie nie zaniepokoiło. Ale -- rocznie przejeżdżam raczej przeciętne dystanse: ponad 5000 km (nie mam licznika, więc liczę tylko trasę praca-dom, bez wypadów po zakupy itp.,odliczając wolne/urlopy/delegacje), choć jak pierwszego roku miałem licznik, to wyszło coś około 7800 km, ale to był specyficzny rok (w samym maju wyjechałem 1200) i bliżej mi raczej do pierwszej wielkości. W rowerze zmieniłem fabryczne: opony, dętki, siodełko, chlapacze, przednią lampkę i dołożyłem dynamo w piaście. Być może za kilka lat pojawią się pierwsze wyraźne symptomy zużycia, ale to prędzej napędu (wydłużenie łańcucha sięga 0,6%, ale to jednorzędowy, więc dopóki napinacz daje radę, to luz -- potem zmienię całość z zębatkami). Niemniej podejrzewam, że prędzej rower mi się znudzi, szczególnie że miałem już w ręku katalog na rok 2017 Gazelle. :-) Co do kontroli jakości się nie zgodzę: produkcja dalekowschodnia (poza Japonią) podzespołów mechanicznych bardzo kuleje. Porównaj sobie np. piastę Shimano Nexus robioną w Europie, a tą z Tajwanu: nawet kulturą zmiany biegów się różnią (mam okazję porównać). Z resztą wszystko się tam rozbija o kontrolę jakości, bo Chińczycy są w stanie wyprodukować i chłam, i produkty klasy premium, ale ktoś musi potem to zweryfikować, a z tym dużo gorzej. PS. Aluminium na sól jest odporne (może poza łączeniami), gorzej pod tym względem ma stal i połączenia pomiędzy różnymi metalami (np. nyple). A i przypomniało mi się, co mi zawsze się buntuje po zimie: gwinty pedałów trzeszczą i muszę je czyścić. Koniec dygresji. Czekamy na Autorkę aż odpowie na nasze pytania.
  12. Podejrzewam że w samej produkcji ramy, kontroli jakości i jej zabezpieczeniu podczas montażu roweru. Na przykład Gazelle projektuje i wykonuje ramy u siebie w fabryce (praktycznie większość, wyjątkiem są czasem np. ramy stalowe, lutowane, które wymagają prac ręcznych i je zamawia w manufakturach). Tam też je testuje. Batavus zleca poddostawcom (ale nie wszystkie), kontrolę jakości zaś wykonuje samodzielnie. Dochodzi też kwestia lakierowania ram (od kilku -- zazwyczaj sześciu -- do kilkunastu warstw) i jakości spawów. Ale to kosztuje, w szczególności jak produkcja jest w Europie (Holandia, w przypadku Cortiny -- Czechy) i wymaga specjalnych linii produkcyjnych. Tak więc np. typowy mieszczuch, Gazelle Orange C8, kosztuje 950 Euro. Drogo -- dla nas -- jak na rower "po bułki do sklepu". Oczywiście, nie jest tak, że tylko holenderscy producenci mają takie podejście, ale zazwyczaj produkcja z Chin/Pakistanu/Indii już takiej kontroli jakości nie przechodzi. Taka ciekawostka: w Holandii możesz kupić lakiery zaprawkowe (podobne do tych samochodowych -- ale nie można ich traktować zamiennie) do uzupełniania ubytków na ramie. No i rama ramą, ale dochodzi kwestia uszczelnień w supporcie, piastach, sterach. W supporcie mam podwójne uszczelnienie, w sterach nie mam klasycznych łożysk (ani starego typu, ani a-head), tylko coś podobnego do łożysk ślizgowych zrobionych z dwóch par(przeciętych w jednym miejscu) pierścieni z jakiegoś bardzo twardego metalu. Nie wiem co to takiego, ale luzów nie ma, z resztą je się prosto kasuje. Amortyzator centralny head-shock, na łożyskach igiełkowych, który jest niemal bezobsługowy (trzeba jedynie pilnować stanu zewnętrznej osłony gumowej). Z jednej strony mam niezłą jazdę żeby znaleźć serwis do tego, z drugiej aż tak bardzo potrzebny nie jest. Dochodzi też kwestia, że np. Gazelle 80% swojej produkcji przeznacza na rynek holenderski: tam się jeździ rowerem wszędzie, parkuje na zewnątrz, drogowcy w zimę nie żałują soli, klimat mają mocno deszczowy. Konkurencja wśród producentów jest spora i nie mogą sobie pozwolić na wpadki, że rower nadaje się na złom po kilku latach, bo deszcz i sól go "zjadły".
  13. "Chronię go przed solą poprzez kąpanie pod prysznicem :) " I na tym właśnie polega różnica pomiędzy "góralem" a "mieszczuchem holenderskim": ja go nie muszę tak czyścić. Jedynie na wiosnę jakimś kosmetykiem do tworzyw i aluminium go wycieram z solnej skorupy, parę kropel oleju w pivoty od v-brake (oczyściwszy je wcześniej jakąś małą szczotką -- chyba od butów), uzupełniam olej w łańcuchu (+ przetarcie go wcześniej czystą szmatą nasączoną rozpuszczalnikiem) i koniec. Ewentualnie sprawdzam czy odpływy wody w osłonie łańcucha nie są zapchane. (oczywiście pomijam tutaj regularną, całoroczną kontrolę klocków hamulcowych, opon, linek i ogólnie napędu. W/w opis dotyczy tego co robię po zimie)
  14. Z tymi nyplami mosiężnymi to trochę robi się "urban legend", teoretycznie są lepsze, ale nie aż tak jak opisują to niektórzy, choć stalowe lub mosiężne są wytrzymalsze od aluminiowych (które są najlżejsze). Wytrzymałe szprychy robi belgijski Sapim. W swoim rowerze z tyłu mam o grubości 2,34mm. W połączeniu z trzykomorową obręczą tworzą pancerne koło, które ma wytrzymałość (na koło) min. 150kg. Po 3 latach (90kg ja + 20kg rower + dwie sakwy miejskie) bicie poniżej 1mm. Z tym że mając tak grube szprychy warto mieć oczkowane obręcze i to podwójnie. Oczkowanie ułatwia regulację naciągu szprych, a podwójne rozkładają lepiej naprężenia. Szprychy muszą być zaplecione na minimum trzy krzyże. Osoby składające koła raczej wiedzą jak je złozyć i jak dobrać długość szprych. Cieniowane odradzam, chyba że prędkość jest priorytetem.
  15. Jak koledzy napisali + parę pytań: jaki teren, czy przez cały rok, jaka kwota, styl jazdy itd. Jak zależy na trwałości niezależnie od pogody i pory roku, to Gazelle, Batavus, Cortina, Sparta. Gazelle jest najlepsza jakościowo z tej czwórki, ale także droższa. Niemniej jeśli rower jest na maks. 10 lat (zakładając choć podstawowy serwis i do 5000km rocznie), to każdy z tych producentów da radę. A jak się dba, to 20 letnie Gazelle nie są czymś dziwnym. Przy dużej liczbie wzniesień, to bym pomyślał o przerzutkach zewnętrznych. Z drugiej strony, jeśli jeździsz rekreacyjnie, to mam wątpliwości. Nexus 7-8 biegowy zazwyczaj wystarcza. Przerzutki w piaście i pełna osłona łańcucha ograniczają niemal do zera konserwację napędu (raz, dwa razy do roku uzupełnienie oleju i ewentualne przetarcie łańcucha). Podobnie hamulce rolkowe (ale odradzam w mocno górzystym terenie). W piachu i trekking, i miejski się zakopie -- kwestia opon, jeśli to krótkie odcinki, to prościej jest zejść i przeprowadzić rower. "holender" zaskakująco dobrze i bezpiecznie prowadzi się w zimę po śniegu -- to mój pierwszy typ roweru, który używam w każdą pogodę poza gołoledzią; stabilny, a i soli się nie boi.
  16. Jak stoją w korku lub na czerwonym to wyprzedzam z prawej, aż dojadę do skrzyżowania. Jedynie zwracaj uwagę na tych, którzy sygnalizują skręt w prawo, aby uniknąć kolizji. Nigdy nie spotkałem się z negatywną reakcją ze strony kierowców samochodów (z resztą często przepuszczają). Niemniej to stosunkowo niebezpieczny manewr: kierowcy nie są do niego przyzwyczajeni, a i od rowerzysty wymaga to skupienia.
  17. No to myślę, że jest wystarczający: do miasta aż nadto, a na wycieczki (o ile nie w trudnym terenie) będzie wygodny (szczególnie dzięki ramie i siodełku).
  18. "Czy taka rama jest wygodna do jazdy?" A gdzie i jak zamierzasz jeździć? Faktycznie, osprzęt dobry, pytanie gdzie będzie wykorzystywany.
  19. Swoją drogą, ciężko o dobry i uczciwy serwis, który wykonuje prace w rozsądnym terminie (miesiąc to przegięcie). Potem się dziwią, że właściciele rowerów wolą sami się nauczyć naprawy (mnie osobiście się nie chce, bo wolę wolny czas przeznaczyć na coś innego) i pojawiają się w zakładzie tylko dla poważniejszych napraw. Zauważyłem jeszcze jedno: ja jeżdżę w ubraniach "cywilnych" i biurowych, co powoduje, że z daleka wyglądam na kogoś, kto może mieć już problem z napompowaniem opon i bardzo często zaczyna się wciskanie kitu na samym wejściu do serwisu (pozdrawiam m.in. Wysepkę z gdańskiego Wrzeszcza i jeden sklep z Chwaszczyna). Przynajmniej wiem od razu, że tam roweru nie zostawię i mam okazję się ponabijać z serwisantów, w obecności klientów. ;-) Miesiąc to bardzo długo. Maks. dziesięć dni roboczych (zakładając obciążony serwis).
  20. W sumie najlepiej wyglądają (przynajmniej na papierze) Giant Tourier i tańszy od niego Unibike. Jak bym miał wybierać to chyba wybrałbym Unibike, a za zaoszczędzone pieniądze pomyślał bym o lepszych oponach, zapięciu itp. Ale może ktoś jeszcze się wypowie, bo może coś przeoczyłem.
  21. Van Stael (wersja z obniżoną ramą) posiadam, żeby było śmieszniej, wczoraj trochę zeszła dyskusja na ten rower: https://roweroweporady.pl/f/topic/1222-rama-damska/ Ale muszę Ciebie zmartwić: jest trudno dostępny, producent ramy -- zdaje się -- nie wyrabia z produkcją i problemy z dystrybucją są w naszym Kraju, ale niedawno dostałem informację, że od kilku miesięcy także w UK. Rama stalowa, lutowana, co wyklucza automatyzację znaną z aluminium. Pozycja jest pochylona, to nie klasyczny mieszczuch. Rower jest ciut nerwowy, jeśli go porównać do Gazelle Orange (odpowiednik Batavusa Mambo). Co do wrażeń: lekki rower miejski, stal rewelacyjnie tłumi drgania jak się jeździ po kostce i mniejszych dziurach. To mój drugi rower obok innej Gazelle Orange i raczej nie będą nią jeździć w zimę -- szkoda mi jej, to rower kupiony dla przyjemności jazdy, a nie jako wół roboczy jak kilkuletnia już Gazelle. Po dwóch miesiącach użytkowania dwie rzeczy mnie lekko wkurzyły, bo po Gazelle się tego nie spodziewałem: pod moimi 90kg sztyca podsiodełkowa potrafila opaść, rozwiązałem to używając dodatkowego zacisku, ale mocowanego tylko na sztycy, a nie ramie. Mogłem sobie wtedy użyć większej siły, co najwyżej bym uszkodził samą sztycę, która jest tania (wolałem nie sprawdzać tego zacisku zintegrowanego z ramą, przykręcając śrubę "na chama"). Druga rzecz: jak dla mnie zbyt luźno zaplecione przednie koło. Bez tragedii, bo w domu -- choć pierwszy raz w życiu -- korekta zajęła mi pół godziny. Podejrzewam, że to ostatnie by rozwiązał przegląd "zerowy", ale ja kupowałem przez Internet, więc zrobiłem go sam (mam nadzieję, że dobrze, bo właśnie dzisiaj się tym zająłem :D). Najwyżej kiedyś pójdę z kołem do serwisu aby mądrzejsi się nim zajęli. Zamontowałem bagażnik Basil Portland: https://www.bike24.com/i/p/6/8/130486_01_d.jpg dzięki któremu rower stał się bardzo praktyczny. Zmieniłem opony na Schwalbe Marathon Plus (oryginalny rozmiar był 28x622, ale ciut szersze 32x622 też weszły, niemniej polecam kupić w rozmiarze oryginalnym). Pashley ma bardziej praktyczne hamulce (bębnowe, bo Van Stael torpedo i dual pivot) i opony Marathon Plus w standardzie. Prosi się o założenie jakiegoś bagażnika, jeśli to ma być rower do miasta, albo chociaż koszyk. Obniżona rama tak jak w Van Stael jednak nie jest tak praktyczna i sam wolę przekładać nogę nad siodełkiem, niż nad ramą. "co teraz? Który z tych 5 będzie najlepszy? Albo może poproszę o obsadzenie podium od 1 do 3" Jak to miałby być tylko jeden (też od jednego zaczynałem ;-)): 1. Batavus Mambo + lepsze opony (Marathon Plus itp.) 2. Batavus Diva + lepsze opony 3. Pashley + bagażnik 4. Van Stael + bagażnik + opony 5. Kettler 1. i 2. dzieli niewielka różnica. Nawet mniejsza niż 3. oraz 4. Kettlera bym nie brał pod uwagę. Gazelle i Pashley choć piękne, to słabo sprawdzą się w gorszą niepogodę (ulewy, śnieg, sól na drogach) no i są mniej praktyczne.
  22. Pashley to klasyka i solidna marka, w zasadzie każdy model mogę polecić w ciemno. Tutaj decyduje jedynie budżet i jaki model konkretnie się podoba. Podobnie z Batavusem. Jedynie na co mogę zwrócić uwagę to liczba biegów: nie wiem gdzie mieszkasz i jaki masz profil terenu, oraz co jeszcze będziesz wozić, ale 3 biegi mogą się okazać za mało wystarczające. Ale też nie ma co przepłacać; zakres biegów w 3 biegowej przekładni odpowiada biegom 2-6 w 7-biegowej. Ten Batavus może ważyć 22kg. Dla mnie to nie wada, ale jeśli będziesz musiała dźwigać go po schodach, na wysokie piętro, to warto przemysleć wybór. Z drugiej strony, większość "holendrów" jest cięższa niż trekkingi: kompletnie wyposażony rower lekki nie będzie. Gazelle ma lżejsze rowery (niekiedy poniżej 16kg), ale wyraźnie droższe. W Batavusie bym jedynie kupił solidniejsze opony (np. Schwalbe Marathon Plus) i zapomniał o ryzyku przebicia opony. Do pełni szczęścia łańcuch wpinany do podkowy (AXA) i wszystko. Kettler ostatnio zszedł z jakością, model z linka nawet nie ma pełnej osłony łańcucha, hamulce v-brake, które nie są tak bezobsługowe i trwałe jak te w Batavusie. Ostatni Batavus także polecam w ciemno. Co prawda pierwszy jest bardziej "kobiecy" (że tak to ujmę), ale drugi chyba ma ciut lepsze podzespoły. Porównując ceny w Polsce (sugerowałem się tymi z rowerystylowe.pl) jest nieco droższy, ale wyposażenie lepsze. No i jest bardziej uniwersalny i raczej lżejszy (19kg jak dobrze pamiętam). Uprzedzając: nie jestem w 100% obiektywny. Sam jeżdżę na Gazelle (i to dwóch) i mam większe zaufanie do holenderskich rowerów (do miasta) niż do innych. Obydwa Batavusy biją jakością na głowę Kettlera. Jedynie zmienić opony i kupić solidne zapięcie -- to zbyt drogie i porządne modele, aby przypinać je linką.
  23. Tak dopiero teraz zauważyłem skąd piszesz. W Twoich okolicach kilkukrotnie byłem (Niebieskie Źródła* i sąsiadującym z nimi Skansenie rzeki Pilicy, Konewka i Jeleń -- z resztą wszystkim polecam) i damskie/miejskie/holenderskie rowery są dosyć popularne (choć "górale" z marketu rządzą -- jak w wielu miastach) i za bardzo nie rozumiem Twoich oporów przed tym typem ramy. Rok temu jadąc samochodem na trasie Piotrków Tryb. -- Koluszki widziałem ok. 20-letniego chłopaka na pięknym klasycznym Batavusie i jakoś to nie zwracało uwagi (no może poza moją, bo zwracam uwagę na stare "holenderki"). W każdym bądź razie ja do "męskiej" ramy nie wracam, przynajmniej w "codziennym" rowerze. Wygoda ma priorytet, a rowery z faktu posiadania "damskiej" ramy wolniej nie jeżdżą. Jedynie zaobserwowałem, że niektórym się uaktywnia poczucie "honoru" jak ich wyprzedzam i nagle zaczynają przyśpieszać. Na to nie ma rady. :-) Sugeruje się wybrać do Holandii lub północnej części Belgii, pozbędziesz się wszelkich kompleksów "damskiej" ramy: tam rządzą głównie takie i czasem jakieś szosówki. *kiedyś (2008) szliśmy jakimś dziwnym tworem, który przypominał wąski DDR z doczepionym jeszcze węższym chodnikiem (św. Antoniego?). Nadal tak tam jest?
  24. A dziękuję, bo posiadam. :-) Fakt: pierwsza (Orange) ma zazwyczaj hamulce rolowe. Trochę dygresyjnie: mój model Orange (Lite) ma nietypowo V-brake, dziewczyny (Gazelle Paris) dla odmiany rolkowe. Obydwie to "damki", choć różnią się kolosalnie wyglądem ramy. To już Paris ma bliżej do "step-through" niż Orange. Po pierwszej zimie roweru dziewczyny odpowiem Ci tak: może rolkowy jest słabszy niż v-brake, ale: czyste obręcze (zero czarnych plam pod kołami, po jeździe od soli -- jest czysto), zabezpieczenie przed zablokowaniem się koła, trwałość, brak konieczności dbania o obręcze (centrowanie) i banalna regulacja spowodowały, że następnym razem kupuję rower na hamulcach rolkowych. Dawno się nie spotkałem z tak niemal bezobsługowym rozwiązaniem. Rower z drugiego linka (Van Stael) jest trochę "dziwolągiem": ma torpedo -- po ćwierć wieku zapomniałem jak tego się używa, a nowy hamulec jest bardzo mocny. Zabawne wrócić do klasyki po tylu latach. Przód bardziej normalny: dual-pivot, którego tak naprawdę używam, gdy torpedo już nie daje rady. (Koniec dygresji) "Rowery na męskiej ramie na takim samym osprzęcie są sporo droższe." To chyba zależy od producenta, w holenderskich i chyba w Pashley (brytyjska marka) nie zauważyłem tego. Pewnie w przypadku innych podbija się cenę dla popularniejszych typów ram. Żeby było śmieszniej, planowałem kupić Van Stael z męską ramą i 3 biegami, ale popularność tego roweru sprawiła, że producent nie wyrabiał z zamówieniami (rama lutowana, więc produkcja trwa dłużej) i zdecydowałem się na obniżoną wersję i z 7 biegami. I tak musiałem czekać 3 tygodnie. W przypadku męskiej w zasadzie nie wiem czy bym w tym roku ją dostał. To miał być rower bardziej rekreacyjny, ale okazał się tak wygodny (stal jednak rządzi), że używam go często do dojazdów do pracy, nisko poprowadzona rama tylko jeszcze poprawia komfort.
  25. Tak naprawdę, to rama z drugiego linka jest typu "step-through"("low-step"), czyli coś pomiędzy "męską", a "damską" (jak już rozróżniamy płeć ramy;-)). Inną wariacją tego typu ramy jest np. taka (nawiązująca do lat 70-tych): https://www.gazellebikes.com/media/bike/usa/type/vanstaeld49sandstoner7v/436_vanstaelsandstonevoordrager_fpsvs.jpg
×
×
  • Dodaj nową pozycję...