Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Nazywają się daktylowe, bo daktyli jest około 60%. Żeby nie były tak mulące, trzeba czymś przełamać: płatki owsiane, ryżowe, orzechy (najlepiej nie ziemne, tylko bardziej wartościowe), migdały itp. Jagody goji też są dobre, bo lekko kwaśne. Ja po 2-3 godzinach jazdy chwycę się wszystkiego. Możliwe, że dałabym nawet radę Polarisa z Biedronki ;) Chociaż przyznaję, że też wolę przynajmniej lekko smakowe, więc jak już zaczyna się wszystko kończyć, to najczęściej dolewam zakupioną mineralną do resztki izotoniku.
  2. Jeśli zamierzasz się zdrowo odżywiać i wielu rzeczy nie tolerujesz, to na pewno nie Aptonia, którą słodzą syropem glukozowym i wciskają olej palmowy. Wystarczy zresztą spojrzeć na ich skład, żeby zobaczyć, jakiego typu jest to badziewie i jaki jest ich poziom świadomości (podkreślenie moje): Z batoników dostępnych na rynku najbardziej naturalne są Lewandowskiej, ale one są drogie. Ostatnio jednak zaczęły pojawiać się tego typu produkty również w Biedronce, Lidlu i Tesco. W Tesco nazywa się to Dobra Kaloria. Całkiem niezłe są też owsiane batony o nazwie Crunchy produkowane przez w kręgach biofreaków znaną i raczej uznaną firmę Ania (www.bioania.pl). Mi taki batonik starcza na kilka godzin jazdy, choć oczywiście jakbym chciała, dałabym radę wszamać go na raz 😉 W domu próbowałam robić swoje batony daktylowe, ale jakoś mi wychodzi to bardziej jako taki krem i nie wiem, jak zrobić, żeby miały bardziej sztywną postać. Jakkolwiek czasem wożę w pudełeczku i zajadam łyżeczką na dłuższych postojach. Jeśli chodzi o izotoniki, to najpierw piłam Powerade'a, rozcieńczając go pół na pół z wodą (był dla mnie za słodki). Od listopada natomiast trzymam się decathlonowego ISO+, z którego jestem bardzo zadowolona. Najekonomiczniej wychodzi duży wór proszku, który zresztą teraz przecenili na 80zł. Właśnie mi została ostatnia porcja i już zakupiłam nowy, tym razem cytrynowy. Co do suplementowania białka, wydaje mi się, że ma to rację bytu tylko przy intensywnych treningach, które mają przynieść jakieś konkretne cele. Jeśli tylko chcesz się zdrowo odżywiać i jeździsz dla siebie, w zupełności wystarczy zdrowa dieta na co dzień i jakaś przekąska na rowerze, żeby za długo nie zostawiać organizmu bez paliwa. A białko można uzupełniać w domu. Najprościej mięsem, ale też jajkami, warzywami strączkowymi, jak soczewica, cieciorka czy zwykłe fasole, komosą ryżową, amarantusem, migdałami.
  3. Też kiedyś myślałam o Garminie, ale jak zliczę cenę całego zestawu, to wychodzi co najmniej 2/3 ceny mojego roweru :lol: Też lubię liczyć, jak Ty, ale po zgubieniu Sigmy 16.12 dałam sobie spokój i zostałam przy Endomondo z pulsometrem BT. Wbrew pozorom mając telefon tylko jako nawigacjo-rejestrator, wyszło najtaniej. Stravie dałam kilka szans, wszystkie straciła ;) Nigdy nie chce mi znaleźć pulsometru, który Endo znajduje bez problemu. Do tego wczoraj, gdy postanowiłam dać jej szansę bez pulsometru, po 60km zeżarła całą trasę, więc właściwie różnic między rejestrowaniem tym czy tamtym nie widzę. Szczególnie, że GPX eksportować i importować można w obie strony.
  4. Miałam podobny z Lidla, ale właśnie problemy z kabelkiem sprawiły, że użyłam go 2-3 razy i wylądował w szafce. I już nawet nie to, że kabel musiał być odpowiednio dłuższy, ale to, że telefon nie był stabilny - oparty dołem na wtyczce, a do tego węższy niż etui, więc latał na prawo i lewo wewnątrz. To rozwiązanie ma jednak tę zaletę, że jeśli telefon będzie w jednym etui razem z powerbankiem, to tylko trzeba liczyć, aby pokrowiec miał ciut więcej niż najdłuższa krawędź telefonu i wtedy otwory nie są konieczne. Z kolei w tym proponowanym przeze mnie odpowiada mi zamek z dwoma suwakami, bo pozwala na zrobienie szparki na kabelek w dowolnym miejscu.
  5. Te etui, których jest do kupienia od groma na Allegro mają tyle miejsca, że spokojnie pod spód mieści się powerbank (o ile tylko przekątna pozwala). W zasadzie to w moim mieszczą się tak ze trzy telefony jeden na drugim (po coś w końcu tyle tych podkładek dają). Pytanie, czy nie będzie się to zbytnio grzało, ale sumie można przedzielić tą najcieńszą i jakoś powinno przeżyć. Ja osobiście zdemontowałam wysięgnik, odkręciłam śrubki, w dziurki wpuściłam dwie opaski zaciskowe i tak trzyma się mi to mostka. Jedyna wada, to brak możliwości zmiany kąta nachylenia. Ale i tak wolę to rozwiązanie niż pierwotne. http://allegro.pl/etui-uchwyt-motocyklowy-rowerowy-na-telefon-do-6-5-i6876957656.html To taki przykład. Musiałbyś poszukać odpowiedniego rozmiaru, bo mi na telefonie coś net przymula ;)
  6. A to mnie, koledzy, zaskoczyliście pozytywnie ;) Bo mnie w okolicy to ciągle wszyscy na szosówkach śmigają, a ostatnio na podjeździe to nawet jakiś chłopak na MTB (fakt, że "łysym", a nie obwieszonym, jak mój juczny osioł). O statystykach na Stravie nawet nie wspominam, przestałam sprawdzać swoje odcinki, żeby się nie dołować :lol: Mam 165cm, ważę 65-67kg i normalnie średnią mam w granicach 21-22km/h na dystansach ok. 50-60km lub więcej. Większość to drogi asfaltowe, ale średnie lecą na łeb na szyję po miastach oraz dzięki mapom Google, które zawsze pokażą mi jakiś rewelacyjny leśny lub polny trakt, który w ogóle nie istnieje. Albo kończy się w czyjejś zagrodzie. Tak czy owak w tym roku niestety dopiero rozwijam formę. Rok temu takie prędkości wykręcałam na 26-calowych oponach 1,95. Teraz mam crossa 700x35c, więc niby powinno być szybciej, no ale wciąż jeszcze nie jestem w stanie. Najlepszy dowód, że stosunkowo rzadko udaje mi się jechać na prostej na największym blacie, co w MTB było regułą (fakt, było tam ciut mniej zębów) i nawet się zastanawiałam czasem, po co w ogóle ktoś wymyślił najmniejszą koronkę dla amatorów, bo u mnie to chyba była używana tylko, kiedy ktoś sprawdzał, czy przednia przerzutka jest dobrze wyregulowana :P W każdym razie po półtora sezonu jazdy stwierdzam, że góra nie góra, waga roweru, typ, opony i tak dalej, to wszystko jest nic w porównaniu do wiatru, który ma kolosalne znaczenie. Wczoraj moja prędkość na prostej bez żadnego przyciskania, tylko przy jeździe w swoim normalnym tempie potrafiła się wahać między 19 a 27km/h w zależności, czy jechałam pod wiatr, czy też był on z boku lub lekko popychał. Właśnie dzięki wiatrowi na obecnym rowerze na 10km odcinku z małymi różnicami poziomów (serwisówka wzdłuż autostrady A4, wysokość 210-240m, jazda w górę 20m, w dół 40m) wykręciłam średnią 32km/h, której teraz za nic nie jestem w stanie pobić :rolleyes: Generalnie jednak nie lubię się ścigać, a ewentualne (coraz rzadsze) rekordy najczęściej zaskakują mnie dopiero w domu, kiedy już się wyślą na serwer. Jedyne co, to staram się nie spaść ze średnią poniżej jakiegoś tam ubzduranego sobie w głowie progu przyzwoitości (który wymyślam na podstawie warunków atmosferycznych, aktualnej formy oraz trasy, jaką pokonuję). Raczej jest on jednak wyznacznikiem do utrzymania w miarę równego tempa, a nie dyktowany chęcią windowania czegokolwiek.
  7. A nie wiecie może odnośnie tego Krossa, czy podobnie jak w Tribanie ma on możliwość założenia bagażnika?
  8. O ile mi wiadomo, to naturalne, ale niech się wypowie ktoś bardziej oblatany. U mnie też oba koła się pokrzywiły, mimo że oddawałam telefon na pierwszy przegląd. Niestety, nie zwróciłam na to uwagi i wyszło na jaw dopiero, jak kupiłam nowe klocki i za żadne skarby nie dało się ich równo ustawić. Taniej niż jazda na gwarancję 30km w jedną stronę i do tego strata nerwów, kosztował mnie zakup najzwyklejszego klucza do szprych za 5zł i samodzielne wyregulowanie.
  9. Co do podświetlenia, wersja 16.12 też ma podobne wady. W dodatku nie ma możliwości ustawienia zakresu godzin.Ma za to cztery przyciski, ale czy są one dużo wygodniejsze, to też tak na dwa razy.
  10. Fajnie, że Ci się udało. Ja ostatnio nawet z łyżkami miałam problem, a wyglądało to tak samo jak u Ciebie. Na domiar umęczona, ale szczęśliwa poszłam spać, a na drugi dzień rano czekała mnie przykra niespodzianka w postaci kapcia, bo dętka się mi przycięła pierwszy raz w życiu :/ Tak więc bądź czujny ;)
  11. Przede wszystkim w wersji przewodowej ma okrojoną funkcjonalność (brak kadencji), przez co nie jest wart swojej ceny i to jego zasadnicza wada. Bardziej jest to model 12.12 z podświetleniem. Co do jakości, to aż jestem ciekawa, jak coś tak relatywnie drogiego ma być jeszcze gorsze niż kiepska w tej kwestii wersja 16.12.
  12. Pozwolę sobie odświeżyć temat, bo trochę jednak się pozmieniało, zarówno w kwestii sprzętu, jak i oprogramowania :) Czy ktoś może wskazać mi jakąś alternatywę w postaci całkowicie darmowego programu (czyli bez abonamentów premium), który będzie: zapisywał sygnał GPS sczytywał puls z pasa przez Bluetooth działał po wyłączeniu ekranu miał możliwość włączenia pauzy (nie musi być to autopauza, wystarczy, żeby na postojach nie zaniżał mi średniej prędkości przez wskazywanie nieustannie 0km/h) miał możliwość eksportowania pliku GPX (lub po prostu wydobycia go z pamięci telefonu) nie wymagał ciągłego połączenia z internetem Oczywiście zależy mi przy tym na bezawaryjności, ale to chyba nie wymaga dodawania. Przy okazji - czy 512MB ramu na takie coś wystarczy, czy nie ma szans? Przymierzam się do zakupu telefonu za max 250zł, który miałby służyć jedynie jako taki licznik. Dotychczas używałam Endomondo na najtańszym Windows Phonie, ale po kilku latach bezawaryjnej pracy zaczął raz po raz gubić sygnał GPS. Kiedy program chciałam przeinstalować, okazało się, że Endo zniknęło ze sklepu i stąd w ogóle rozważam wymianę.
  13. Zależy, czego potrzebujesz... albo inaczej - co chciałbyś mieć (bo to nie zawsze to samo ;)). Jeśli wystarczają Ci naprawdę podstawowe funkcje (aktualna prędkość, dystans wycieczki oraz całkowity, czas jazdy, zegar) to ja gorąco polecam Sigmy Speedmaster 5000. Jeździłam z nim przez 8 lat, raz wymieniałam baterię, teraz używa go siostra i licznik nadal działa (na tej drugiej baterii). Trzy lata temu do kolejnego roweru zakupiłam drugi, również działa bez zarzutu. Mocowanie solidne. W zasadzie prócz braku dodatkowych bajerów, jakich w pewnym momencie zapragnęłam, nie widzę jego wad. Za to cena kusząca, bo można go kupić już za 30zł: https://www.mall.pl/liczniki-rowerowe/sigma-sigma-speedmaster-5000
  14. Nie zawsze wystarcza ;) Miałam cieknący bidon, kilka kropel izotoniku wylądowało na ramie, potem oblepiło się to kurzem i morskim piachem. Po powrocie do domu woda nie pomogła, mocno rozcieńczona woda z mydłem też nie pomogła i dopiero woda z płynem do naczyń dała radę :rolleyes:
  15. Przy okazji tych Northteców - o co chodzi w idei wrzucania do przodu tarczówki, a do tyłu v-ek? Założenie do przodu w założeniu wydajniejszego hamulca wydaje się przeczyć jakiejkolwiek logice, bo albo obala marketing, dowodząc, że te tarczowe wcale nie są lepsze, albo skazuje się mniej świadomego rowerzystę na niezłego dzwona :huh: Co do obniżek sezonowych, być może to oczywiste, ale dodam, że również na Kandsy, Lazara i inne Spartacusy nie ma co liczyć. One są nieustająco w tej samej promocji, która nigdy się nie zmienia. Znikają tylko roczniki i potem pojawiają się kolejne, a te stare wyprzedają na OLX i Allegro sklepy z często jeszcze wyższą ceną niż była wyjściowo.
  16. Też tak robię, jak Jacek. A jeśli nie mam nic precyzyjnego do zrobienia, to używam też zwykłych ogrodniczych nakrapianych (jak jest promocja w Tesco, idzie je za złotówkę dostać). No i czasem jak się mi uzbiera porządna kupka szmat na pół wsadu pralki, to je dorzucę (bo przecież z niczym innym by tego nie wyprał), ale to się zdarza na tyle rzadko, że niektóre komplety w ogóle się nie zdążyły załapać ;)
  17. Idea piękna, ale samorządy sprawiają wrażenie, jakby dostawały dodatkowe granty za kolejne falowane chodniki z ostentacyjnie ignorowanym przez pieszych znakiem roweru. Ostatnio coraz bardziej mi takie super inicjatywy odbierają chęć do jakiegokolwiek wyjścia z domu. Wcześniej trzeba było jedynie jakoś wydostać się z miasta, a teraz co bogatsza wieś musi sobie takie dziadostwo choćby i na odcinku 100m zafundować :(
  18. Po dokładnych oględzinach Kandsa przyznaję rację. Błąd wynikał z tego, że ktoś, kto skręcał mojego Kandsa, założył podkładkę w poprzek, po czym dokręcił śrubę tak mocno, że wbiła się w jarzemko na stałe i dopiero teraz puściła, jak rozkręciłam całość i ją na hama próbowałam ruszyć. Dopóki nie pojawił się Twój post, specjalnie prawdy nie dochodziłam, bo cudów po rowerze za 1400zł oczekiwać nie będę. A jak kupiłam Spartacusa i zobaczyłam identyczny komplet (siodełko, jarzemko, sztyca), byłam pewna, że to ten sam przypadek i nie ma co rozkmniniać ;) Jakkolwiek na razie tylko wskazałeś moją pomyłkę, więc doprecyzujmy: w przypadkach Lazaro/Kands/Spartacus kąt nachylenia siodełka reguluje się tak samo, jak jego wysunięcie do przodu/do tyłu - luzując znajdująca się pod siodełkiem śrubę za pomocą imbusa nr 6. Jak nikt nie skręcał tego wcześniej na chama, powinno pójść gładko :)
  19. Możliwe i nie będę się upierać. Co nie zmienia faktu, że nie wszyscy szosowcy czekają na nie z wytęsknieniem. Poza tym gravel z natury ma szersze i mniej gładkie opony, a więc i lepszą przyczepność.
  20. Przy czym amortyzator w rowerach za 1500zł bez względu na skok pozostawia wiele do życzenia i bardziej funkcjonuje jako uginacz, który działa głównie wtedy, kiedy naprawdę mocno się w coś wyrżnie albo jest się odpowiednio ciężkim. U mnie przy wadze 65kg MTB odczuwalnie uginał się jedynie przy zjeżdżaniu z bardzo wysokich krawężników, natomiast obecnie w crossie to już kilkakrotnie sprawdzałam, czy nie mam przypadkiem włączonej blokady skoku ;)
  21. Tylko w enduro masz też pewnie opony, które pozwolą Ci się do czegoś przyczepić, a jak weźmiesz z natury rzeczy węższego semi-slicka, to i najdroższa tarcza nie zdziała cudów. Nie wiem, ale wydaje mi się, że chyba coś w tym jest, że hamulce tarczowe jeszcze nie weszły przebojem do szosówek, które wiodą prym, jeśli chodzi o średnie prędkości. Pewnie oczywiście kiedyś się pojawią, pytanie jednak, czy z uwagi na modę, czy rzeczywistą potrzebę. I czy będzie z tego więcej szkody, czy pożytku, bo o ile na szerokiej oponie rower zachowuje się przyzwoicie, o tyle już na wąskiej nawet na v-brake'ach potrafi zatańczyć, a co dopiero na tarczach.
  22. Ja myślę, że panuje dziwne przeświadczenie, że jak już coś ma opony poniżej 1,95 i nie nazywa się MTB, to każdy zjazd z asfaltu wiąże się z ryzykiem scentrowania kół lub pęknięcia ramy, a przy okazji wyłamania wszystkich stawów rowerzysty oraz uszkodzenia kręgosłupa w kilku miejscach ;) Mówię tu o generalnej tendencji, którą dostrzegam od dłuższego już czasu, zerkając na tematy z pytaniami o zakup roweru przez przeciętnych Kowalskich (a zwykle to oni pytają, a nie triatloniści :P). Nie jest to oczywiście jakieś specjalnie zaskakujące i sama przez długie lata byłam niewolnikiem podobnego myślenia. Dodatkowo dochodzi kwestia, czym dla kogo jest "teren" i jakich cudów w nim oczekuje się od roweru. Jak na razie, jeśli porównam doświadczenia z MTB oraz crossem, jedyną przewagą tego pierwszego była nieco łatwiejsza jazda po nawierzchni nieasfaltowej (szczególnie ruchomej, czyli wszelkich błotach, piachach, żwirkach, kamyczkach) oraz zachowanie tylnego koła przy hamowaniu (przy tych cieńszych oponach potrafi zatańczyć, ale jest to kwestia przyzwyczajenia i balansowania ciałem). Żeby te różnice były jakieś kolosalne, tego bym nie powiedziała. W głębokim oraz miękkim piachu i błocie zapadałam się mimo terenowych opon, może na fatbike'u byłoby to możliwe.
  23. No to już lekko przesadziłeś ;) Wytrzepałam w tym telefon kilkakrotnie i jak na razie nie widzę żadnych skutków ubocznych. Oprócz braku godności :P
  24. A to też prawda. Jeździłam wcześniej na MTB, teraz mam crossa. Jest mi zdecydowanie wygodniej i w dodatku znacznie szybciej. Po bezdrożach jeżdżę raz na każdą wycieczkę, bo mapy kłamią przebrzydle i zawsze gdzieś wyląduję w malinach :D A zawracać nie mam w zwyczaju i jadę póki tylko się da.
  25. Według mnie nie i dlatego mam Spartacusa. Z drugiej strony to czyni mnie bardzo nieobiektywną, więc lepiej jeśli wypowie się ktoś inny ;) Jeśli miałabym uzasadnić mój wybór: nie potrzebuję tarcz (bo z punktu widzenia moich potrzeb są jedynie bardziej problemowe), szkoda mi płacić za metkę na ramie, osprzęt "królów Allegro" jest w tej cenie cały na Alivio. Dodatkowo wiem, że zakup roweru to jak zakup telefonu - wydatek nigdy nie kończy się na cenie głównego zakupu, bo zaraz a to licznik, a to opony, a to chwyty, a to rogi, a to torba... i potem tak się dobija do tych dwóch tysięcy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...