Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Ja też przerabiałam kilka chwytów łącznie z polecanymi gąbkami BBB, ale zawsze problem cierpnących palców powracał. Wreszcie wydałam ok. 20-25zł na ergonomiczne no-name i jestem szalenie zadowolona. O ile się nie mylę to takie lub bardzo podobne: http://allegro.pl/chwyty-rowerowe-raczki-145mm-czarno-szare-i6745646064.html Dokładnie nie wiem, bo kupowałam wprawdzie u nich, ale w sklepie stacjonarnym.
  2. Ha, ja gremlinka wczoraj posłuchałam i dziś ledwo chodzę ;) Zimę spędziłam na trenażerze i nie dość, że się mi "zapomniało" jak się jeździ na żywo, to jeszcze mam teraz pierwszy raz w życiu 28" zamiast 26". Przy okazji jednak trenażera, to mnie właśnie on (a nie kadencja) nauczył zmiany przerzutek. Po ostatnich czterech miesiącach zrobiłam się taka wygodna, że o ile kiedyś jechałam głównie na 3/7 lub 3/8, to teraz odruchowo szukam takich blatów, aby pedałować w miarę równym, lekkim tempem. Niestety kadencji chwilowo nie znam, bo znów zaginął mi magnes (to już trzeci na cztery wycieczki!) i teraz muszę przyczepić nowy chyba na jakimś żelbecie :P O uczeniu się święta​ prawda! Nigdy z książek i mądrości innych nie nauczyłam się tak wiele, jak z własnej praktyki :)
  3. Ciekawe tylko, jak MBK Octane zniesie kilka tysięcy kilometrów rocznie ;) A poza tym autor nadal nie wypowiedział się dokąd i ile zamierza jeździć. Zgadzam się, że Rubena to chłam - miałam fabrycznie i przez pierwsze dwa tygodnie co wyjazd z domu dziurawiła mi dętkę. Od środka. Potem miałam Kendy Koyote - wtedy jakieś 50zł za komplet i po 5 tysiącach mam je nadal terkoczące po asfalcie. Od roku w innym rowerze mam Kendy Khan - 70zł za komplet. Na razie tylko dwa tysiące​, ale wyglądają jak nowe. Jeszcze wąsiki odstają. Drogi różne. Głównie asfalt, ale też szuter, trawy i leśne ścieżki. Co się zdarzy, to jadę przed siebie ;) Na obu Kendach od siedmiu lat złapałam tylko jednego kapcia. Transportując rower w samochodzie, kiedy uderzająca w fotel opona dobiła duży kolec do dętki. Wcześniej pewnie z tym kolcem zaliczyłam ponad 50km, potem rower stał trzy dni i dopiero czwartego spakowaliśmy go do auta, gdzie jechał 12h. Powietrze zeszło dopiero na drugi dzień. Generalnie nie mogę więc złego słowa powiedzieć.
  4. Podejrzewam, że procentów takie tanie cuda techniki nie pokazują. Ja znam z aplikacji Endomondo, dlatego pisałam, że nie wiem, na ile temu wierzyć. Co do podłączenia, to przed "blututowym" używałam dotychczas dwóch zegarków: najtańszego z Decathlonu (jeszcze sprzed ponad 5 lat) oraz Polara. Przy połączeniu pokazują serduszko. Miałam to samo, ale że męczyło mnie nieziemsko, a jednak na pierwszym miejscu stawiam radość z jeżdżenia, na razie kadencję odłożyłam ad acta ;)
  5. Może i racja. Miałam na myśli jedynie to, że nie musi od razu kupować opon za 100zł sztukę (jak się to dość często poleca), bo dajac 30-40zł nie odczuje jakiejś tragedii. Pytanie, jak często w ogóle właściciel zamierza jeździć, w jakich warunkach i jak daleko. Bo jeśli mówimy o słonecznych niedzielach po 30km, to już w ogóle nie widzę sensu pakowania w to kasy.
  6. Wystarczy wpisać w Google ;) Szukaj opon 700X35C. Jakby istniała najlepsza firma, wszyscy mielibyśmy gumy danej marki. Według mnie w ten rower nie warto inwestować dużych sum i lepiej poszukać czegoś pomiędzy noname chińczykiem a markową za 50zł za sztukę.
  7. Uuu, to ja pana przepraszam. Ja mam wersję dla ubogich i na własnej ślinie ciągnę ;) Możliwe, że wina baterii. Nie pomyślałam o tym, choć faktycznie zauważyłam, że zaczyna się gubić sygnał już przy 40-50% (na ile oczywiście te procenty są prawdziwe, to też inna bajka). Przy okazji nie pomyślenia, to nie pomyślałam też, że faktycznie może ekran być zbędny, jeśli mówimy jedynie o sygnale dźwiękowym. Jednak to by trzeba było kogoś mądrzejszego. Ja jeżdżę z podstawową wersją Endo i nigdy nie szukałam alternatywy. Podejrzewam, że są jakieś sygnalizujące to czy tamto. Jakkolwiek wydaje mi się, że po jakimś (naprawdę nie kosmiczne długim) czasie te strefy się zaczyna naturalnie wyłapywać, a na ekran można patrzeć kontrolnie. Trzeba tylko poznać reakcje swojego organizmu w każdym z tych przedziałów. Nie wiem, dla mnie w każdym razie jest to sto razy łatwiejsze niż określenie z jaką jadę kadencją ;) Do tego stopnia, że będąc po raz pierwszy w życiu z pulsometrem na basenie umiałam się wstrzelić w daną dziesiątkę podczas pływania (a uczyłam się siebie właśnie na rowerze). W każdym razie, jak się dorobisz innego licznika, to i tak chyba zostaje Ci zakup pulsometru jako dodatku.
  8. Przygotowałeś go odpowiednio? Ja też używam pulsometra biedronkowego i łapie łączność z telefonem od razu. Tylko warunek, żeby paski były wilgotne i znajdowały się tuż pod biustem.Wada telefonu nie polega na konieczności zakupu uchwytu (sama używam za ok. 40zł), tylko głównie na prądożerności podświetlonego ekranu. Oczywiście zgadzam się, że w stosunku do Garmina jest to półśrodek, dlatego trzeba jasno określić sobie priorytety i budżet, jaki chcesz/możesz przeznaczyć. Proponowane przeze mnie rozwiązanie to wydatek do 100zł, ewentualnie na długie trasy trzeba by doliczyć power bank, ale też power bank nie będzie rzeczą, która poza rowerem nie ma żadnego zastosowania. Druga sprawa, trzeba by się zorientować w apkach i ich współpracy z pulsometrem. Wydaje mi się, że płatne wersje Endomondo i Stravy sygnalizują przekraczanie stref, ale nie korzystam, więc się nie wypowiem autorytatywnie. Tak czy owak sensowny trening bez pulsometru to trochę wróżenie z fusów. Możesz co najwyżej wiedzieć mniej więcej w jakiej jesteś strefie, ale wątpię w taką zdolność wrodzoną. Raczej jako wynikowa dłuższego obcowania z pulsometrem. To tak jak kadencja - domyślam się, że na początku potrzebowałeś czujnika, żeby Ci powiedział, ile kręcisz, a teraz licznik potwierdza Ci to, czego już się sam domyślasz na podstawie doświadczenia.
  9. W ubiegłym roku kupiłam dokładnie te same Kendy, o których piszesz i zrobiłam na nich w sumie ponad półtora tysiąca kilometrów. Głównie po ulicach, czasem jakieś leśne lub wiejskie dróżki. Dodatkowo raz przez przypadek kilkanaście metrów po gorącym, świeżo położonym asfalcie ;) Nadal wyglądają jak nowe, kapci oczywiście żadnych. Nie mam porównania do droższych opon, bo od lat już kupuję Kendy. Wcześniej miałam kierunkowe Koyoty i w zestawieniu z nimi Khany mają słabszą przyczepność oraz gorzej radzą sobie w trudniejszym terenie (a w zasadzie to sobie nie radzą). Jakkolwiek wydaje mi się to oczywiste, skoro jest to semislick w dodatku węższy o 0,20. W każdym razie zaliczyłam na nich również​ deszcze i jakiejś wielkiej tragedii w kwestii przyczepności nie widzę. Za 60-70zł komplet jest według mnie bezkonkurencyjny. Zresztą teraz do crossa 28 planuję taki sam.
  10. Oj, wiedzieć czemu, jajacku ;) Po prostu najczęściej​ zgrabniej w nich noga wygląda. Estetyka to zresztą odpowiedź na 90% niezrozumiałych kwestii, w dodatku - i tu według mnie dopiero "nie wiedzieć czemu" - jeśli kobieta ma do wyboru ładne oraz praktyczne w większości przypadków wybierze to pierwsze.
  11. Zgadzam się w 100% ;) To już moja druga lidlowska pompka. Poprzednią nabyłam w sierpniu 2012 i jedyne co jej mogę zarzucić, to że plastikowa końcówka nieco już się wyrobiła. Chociaż pompować się wciąż da, a tę kupiłam "na wszelki wypadek". Pompuję nią rowery i samochód. Ten drugi wymaga troszkę "namachania", ale napompowanie roweru to czysta przyjemność. Małą ręczną pompkę wożę jedynie jako awaryjną, generalnie jednak wolałabym z niej w ogóle nie korzystać ;) Wydaje mi się, że jeszcze coś rzucają na koniec lata. Ale zwykle są to nieco inne rzeczy. To znaczy najczęściej już nie takie stricte rowerowe. Nigdy na przykład nie widziałam stojaków serwisowych. Bardziej jakieś rękawiczki, odzież itp., może też pierdułki typu lampki, ale też nigdy takich rzeczy nie kupuję w marketach, więc nie mam pewności.
  12. Jeśli jeszcze nie zdążyłeś zakupić pulsometru (albo kupiłeś w Decathlonie, gdzie bezproblemowo można go oddać ;)), polecałabym zastanowić się, jak dokładnie chcesz te strefy analizować. Najprostszy zegarek na rękę będzie wymagał kontrolowania tego samemu, co może być średnio wygodne. Druga sprawa, czy chcesz potem (tzn. po treningu) mieć dostęp do całego wykresu, aby go prześledzić. Jeśli tak, warto rozglądnąć się za pulsometrem z modułem BT. Te pulsometry nie są wbrew pozorom drogie. Swego czasu były w Lidlu/Biedronce, teraz można je dostać na Allegro za ok. 40-50zł. Mają tę zaletę, że możesz połączyć je z każdym smartfonem. Nie wiem, jak jest z podstawową wersją Stravy, na pewno opaskę wykrywa apka Edomondo, więc to już coś, bo trening z Endo zawsze można eksportować i potem analizować na Stravie. Przy okazji smartfonu na pewno wybiłabym sobie z głowy wszelkie cuda typu smartbandy z pomiarem tętna z nadgarstka. Jeszcze trochę czasu upłynie, nim będzie to miało zastosowanie inne niż technobajer ;)
  13. Wiesz, ja to rozumuję trochę tak, że jak dla kogoś waga jest fetyszem, to nawet lekka stopka jest zbędna, bo ileż znowu razy z niej korzystasz i czy naprawdę w naszym klimacie aż tak trudno o drzewa czy znaki drogowe? W zasadzie ostatecznie można nawet rower delikatnie położyć i raczej nic mu wówczas nie grozi. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że każdy rozumie komfort inaczej i nikogo tu nie chciałam oskarżać, że skoro jeździ na czymś nieprzekraczającym 10kg, znaczy, że jeździ niekomfortowo, a jedynie w jakiś sposób uzasadnić, dlaczego dla mnie różnica rzędu kilkuset gramów nie jest warta kilkudziesięciu złotych i o takich badziewiach za 10zł wspominam ;) Tak jak pisałam, piłki lekarskiej na siłę ze sobą nie ładuję, ale wolę na przykład mieć lampkę, która przy upadku na ziemię nie pójdzie w drobny mak, a po zmroku rozświetli drogę, bagażnik z małą torbą, bo jazda z plecakiem jest dla mnie karą za grzechy, zapięcie, żeby móc wpaść do sklepu uzupełnić wodę i po wyjściu mieć do czego wracać... i tak dalej, i tak dalej. Przy tym wszystkim stopka nie robi więc w jakikolwiek sposób zauważalnej różnicy.
  14. Przyznam, że mam zupełnie (lub prawie zupełnie) odmienne doświadczenia ;) Stopki dwustronnej również nigdy nie testowałam, jednak zarówno jeśli chodzi o "wyższość" czy "lepszość" stopek tylnych nad centralnymi, jak i drogich nad tanimi, nie do końca się zgadzam. Roweru używam od dziecka i o ile obecnie stopka stosunkowo rzadko jest w użyciu, bywały lata, że była nieziemsko eksploatowana. Oczywiście nie będę tu pisać o starych, cieniutkich, stalowych podpóreczkach do składaczków, bo to bez sensu, ale w rowerach tak zwanych górskich od zawsze miałam jakieś no-name'y montowane fabrycznie i zawsze centralnie. Te montowane z tyłu widziałam w rowerach znajomych i tyle mi styczności z nimi zupełnie wystarczyło - wystają niebezpiecznie, a do tego nigdy nie były w stanie zapewnić stabilnego podparcia rowerowi bez żadnego obciążenia, a co dopiero z jakąkolwiek sakwą czy torbą. Z moimi takiego problemu nie miałam. Poza tym przylegają zawsze do rurki, więc niespecjalnie nawet widać z daleka. Ani raz w życiu nie przypominam sobie tego, o czym, Łukaszu, wspominasz, czyli jakiegokolwiek luzowania. W zasadzie wręcz przeciwnie - ostatnio, żeby moją stopkę ruszyć, musiałam do imbusa robić dźwignię z metalowego, ponad metrowego kija ;) Przy okazji jest to stopka regulowanej długości na śrubkę z maluteńkim imbusikiem. Według mnie bywa jest to o tyle przydatne, że po dwóch latach nieco starła się już nóżka i musiałam stopkę wydłużyć. Problemów z regulacją nie odnotowałam :) W ogóle jedyny kłopot, jakiego ze stopkami doświadczyłam, to taki, o którym widzę, że piszą też ludzie ze stopkami markowymi. Czyli po prostu ich łamanie się w pewnym momencie, po 2, 3, 4 latach (albo i więcej). Ja osobiście załatwiłam na razie w ten sposób tylko jedną podpórkę - jeżdżąc lata temu od bloku do bloku z tysiącami ulotek z Ery załadowanymi po brzegi w sakwach (stopka miała więc nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek nie wytrzymać :P). Z kolei siostra, która "dojeżdża" mojego starego, siedmioletniego Krossa, złamała ją dopiero w te wakacje i to podczas wywrotki, a nie stawania (do tej pory zachodzę w głowę, jak dała radę to zrobić :lol:). Wszystkie te podpórki były albo montowane fabrycznie, albo kupowane w przysłowiowym Tesco za ok. 10zł. Nie chcę oczywiście przez to powiedzieć, że każdy szmelc za 10zł należy brać. Dla mnie istotne jest, by nie była z jakiegoś plastelinowego metalu i miała jak najmniej elementów (a najlepiej w ogóle) plastikowych i/lub łączonych na nity. W zasadzie jedyny plastikowy element, jaki dopuszczam, to sam "bucik", który czasem poprawia stabilizację, a czasem jedynie chroni przed piachem i innymi brudajstwami właściwą część stopki. Przyznaję przy tym - odchudzanie roweru to w ogóle nie moja bajka. Oczywiście na siłę nie będę jeździć z piłką lekarską, ale po prostu wolę się ciut więcej pomęczyć, ale mieć pod ręką wszystko, co mi osobiście ułatwia życie, szczególnie, że pedałowanie to tylko jeden z setek różnych czynników wpływających na komfort jazdy (oraz postoju).
  15. O, widzisz, zaskoczyłeś mnie, że Ci się to wymienianie opłaca. Ja też mam drugi sezon Kandsa Energy 1300 i przyznaję, że mocno rozważam zakup czegoś właśnie uniwersalniejszego. Użytkowanie w zasadzie również identyczne, jak Twoje, choć na jeden blat z przodu na pewno bym się nie porwała. Przede wszystkim brakuje mi w tym rowerze mniej sportowej pozycji i dlatego skłaniałabym się ku crossom. Zaskoczyłeś mnie natomiast oponami - obręcze mają wyraźną informację, że minimalna szerokość to 1,75 i taką też mam, choć wolałabym węższą. Nawet wybór opony do trenażera miałam bardzo ograniczony i w zasadzie byłam skazana na Continentala (choć nie żałuję, może poza ceną), bo to jedyne co znalazłam o takiej szerokości. Nie masz z tymi 1,25 żadnych problemów?
  16. Z tego, co widzę w opisach, to ma jednak kilka bajerów więcej. Na przykład: przewidywany czas dojazdu, oszczędność paliwa, dwunastomiesięczne statystyki. Są też rzeczy wg mnie przydatne, jak wskaźnik zużycia baterii, możliwość ustawienia kontrastu oraz funkcja oszczędzania energii (możliwe jednak, że ostatnia cecha to jest to samo, co w Sigmie 16.12 i polega na tym, że ekranik gaśnie, kiedy rower stoi nieużywany). Dodatkowo - jeśli interesują Cię nowoczesne rozwiązania - komunikacja przez stację dokującą TOPLINE 2016, możliwosć przesyłania ustawień przez DATA CENTER, możliwość przesyłania ustawień przez LINK App, połączenie z LINK APP poprzez protokół NFC (tylko telefony z Androidem). Przy różnicy 10zł, wzięłabym ten nowszy model, ale ja lubię gadżety ;) Tak w ogóle 16.16 dostaniesz po 103zł z przesyłką, więc chyba nawet różnica nie dobije do 10zł. Co do podświetlenia, to faktycznie 16.12 nie ma ciągłego, ale przyznam, że odkąd jeżdżę na spokojnie w domu wieczorami i nie muszę się martwić, że się gdzieś wygrzmocę, to wreszcie miałam okazję go na spokojnie rozkminić i obecnie aktywowanie podświetlenia wydaje mi się faktycznie śmiesznie proste, więc jestem zmuszona odszczekać jego rzekomą nieintuicyjność :) Co najwyżej mógłby świecić te kilka sekund dłużej.
  17. Dokładnie. Nie dość, że różne firmy mają różne rozmiarówki, to jeszcze potrafią one się nieco różnić pomiędzy modelami (bo na przykład mamy węższy lup szerszy czubek). Przed zakupem odwiedziłam kilka sklepów stacjonarnych w Krakowie i pomierzyłam różne modele, nim udało mi się ustalić, że chyba 40 będzie dobra, a i tak do momentu otrzymania paczki pewności nie miałam (bo niestety, w żadnym sklepie akurat 40-tek z tego konkretnego model nie posiadali). U mnie jest to tak, że w 39 są w sam raz i lekko cisną, a w 41 przy nienaturalnym dobiciu na siłę palcami do przodu jestem w stanie wsunąć wskazujący palec za piętę. Przy mocnym związaniu buty nie klapią, ale podejrzewam, że w spięciu z rowerem nie wyglądałoby to już tak kolorowo. Natomiast ten rozmiar, który mam, jak zwiążę za mocno, buty są ciasne, przy grubych skarpetach też byłyby ciasne, ale mimo tego nie obtarły mnie, mimo że spędzałam w nich po kilka godzin. Nie próbowałam jeszcze w wielkim upale, jak stopa mocno spuchnie, ale przy takiej pogodzie jak mieliśmy we wrześniu w sumie też puchła po całym dniu wycieczkowania, więc myślę, że powinno być dobrze. Poza tym buty jak to buty - zawsze nieco się rozbijają. Podsumowując, brałabym raczej te bardziej dopasowane (ale nie uciskające!) niż luźne.
  18. Mnie się marzy z tańszych rzeczy bidon Camelbak Podium Chill 750ml, bo obecny Zefal Arctica to jakaś porażka nawet w domu, a co dopiero jakbym z tym na zewnątrz wyszła ;) Ze średnich jakiś czujnik kadencji i prędkości z ANT i Bluetooth, a z najdroższych rower w ogóle. Ponieważ jednak Mikołaj nie ma tyle kasy, ewentualnie: wie przecież wszystko najlepiej, to na razie modeli dwóch ostatnich propozycji jeszcze nie dookreśliłam :P
  19. Mam ten chłam i jestem bardzo zadowolona (chociaż przyznaję, że nie mam porównania do innych SPD, tylko to platform). W każdym razie po pierwsze "po bułki do sklepu" spokojnie da się jechać nawet w wyświechtanych adidasach ze startą podeszwą (jeździłam osobiście w dniu zamontowania, aby sprawdzić, czy faktycznie tak źle się jeździ, jak wszyscy mówią), a po drugie po mieście też nie zawsze opłaca mi się wpinać, więc zdarzało mi się jeździć w butach SPD jak na platformach. W tej chwili natomiast mam rower podpięty do na trenażera. Siostra rekreacyjnie (jednak regularnie) zasuwa w najtańszym modelu Kalenji i przez pierwsze dwa tygodnie z niedowierzaniem pytałam jej, czy naprawdę aż tak jej to nie przeszkadza i była równie zdziwiona moim pytaniem, co ja jej odpowiedzią ;) Tak z czystej ciekawości - na czym polega ta chłamowatość, bo naprawdę jej nie dostrzegam. To nie prowokacja. Raczej brak mi doświadczenia i po prostu chciałam wiedzieć :)
  20. A jak wygląda kwestia noszenia takiej maski i okularów? Swego czasu używałam na rowerze neoprenowej i niestety miałam wiecznie zamglone szkiełka, więc zmuszona byłam zrezygnować na rzecz elastycznego komina.
  21. To, że jestem frajerem, wiem odkąd jeżdżę na rowerze. W sumie nie powiedziałeś nic nowego ani odkrywczego - niby wiadome, że amatorów jest więcej, a "pro" zawsze mają większą siłę przebicia, ale mimo wszystko cieszę się, że powstają takie nagrania "ku pokrzepieniu" :) Zresztą z uwagi na moje frajerstwo zawsze jeżdżę sama i kiedy w tym roku postanowiłam dołączyć się do rowerowej pielgrzymki oznakowanej numerem XIX, największą moją obawą było właśnie, że będzie to kompromitacja na samym starcie, bo pewnie spotkam tam samych starych wyjadaczy, którzy każde kieszonkowe inwestują w swój jednoślad. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy na 75 osób spotkałam ludzi, którzy byli w Rzymie i Fatimie, jeżdżą od lat, ale jakoś nikogo SPD-ami, rowery całkiem przeciętne, w dodatku poza dwoma chyba razami nikt specjalnie o nich nie rozmawiał. Podejrzewam, że oni nawet na takie fora niezbyt wchodzą.
  22. Hm, mi pulsometr akurat działa bez zarzutu, zarówno z kompem, jak i kilkoma telefonami (był problem przy słabszej baterii, wtedy zrywał), a mam najtańszy z Biedronki. Ale też nie mam porównania właśnie z ANTem, a zastanawiam się nad zakupem i trochę nie wiem, czy warto pakować się w kilkaset złotych (w sumie to prawie dwukrotnie) droższe rozwiązanie. Bo żeby łączyć z kompem czy większością telefonów, potrzeba jeszcze dongla za 200zł. A są w ogóle jakieś przyzwoite liczniki i z ANT, i z BT? Bo jak nie, to dochodziłby koszt wymiany pulsometru. I jak wygląda kwestia żywotności baterii? Też lepiej?
  23. Mam takie pytanie do osób bardziej zaznajomionych z technologią bezprzewodową. Który wybór - oczywiście pod kątem akcesoriów rowerowych typu pulsometr czy prędkościomierz - jest lepszy lub ewentualnie, co idzie w parze za wyborem urządzeń łączących się za pomocą Bluetooth, a tych za pomocą ANT? Próbowałam znaleźć takie zestawienie w necie, ale jakoś kiepsko mi to idzie albo źle wpisywałam ;)
  24. Po ostatnim czyszczeniu nitro też już mam przednią zębatkę w kolorze stalowym :lol: Może powinnam to przetestować z pedałami :rolleyes: Oj, jest różnica między "pedałami do miasta", a koniecznością przejechania przez miasto jedynie po to, aby je opuścić ;) Szczególnie, że moje miasto ma ma przestrzał niespełna 10km. Ja osobiście bardzo się cieszę z dwustronnego wpięcia, bo przynajmniej nie mam nigdy kłopotu ze znalezieniem właściwej strony, poza tym zdarzyło mi się już raz, że nie miałam ze sobą klucza, a po drodze jeden pedał złapał straszne luzy, tak że niewygodnie mi się jechało z piętą tańczącą na boki - wtedy z pomocą przyszła mi właśnie jego przeciwna strona.
  25. Przyznam, że nawet nie wiedziałam, że są też jeszcze takie łatwiejsze do wypięcia bloki. Może i dobrze, bo we wrześniu, kiedy kupowałam pierwsze w życiu SPD (w dodatku bez fajnego kolegi, który dałby mi wcześniej przetestować, co to jest, a więc w ciemno), na pewno zachowawczo zdecydowała się na ich dokupienie, tymczasem dziś uważam to za zbędny wydatek. Na dołączonych do pedałów SH51 zrobiłam na razie ponad 700km i w tym czasie zaliczyłam dwie wywrotki, w tym jedną pierwszego dnia nauki. Obie na postoju :P Pierwszą z winy samochodu wymuszającego pierwszeństwo, a drugą z powodu koła, które uciekło, kiedy ustawiałam Endo, mając telefon w obu dłoniach ;) W obu przypadkach miałam jeden but wypięty, a wywracałam się - co logiczne - na tę stronę z wpiętą nogą i dwukrotnie przy upadkach but się sam wypiął, tak że na asfalcie leżałam już bez połączenia z rowerem ;) Zgadzam się, że w sytuacjach awaryjnych nie zawsze jest czas, aby zareagować i niestety nie da się tego sobie poćwiczyć, bo niby jak? Zawsze "udając" awaryjne sytuacje, ułamek sekundy wcześniej mamy tę myśl w głowie i mimo wszystko ten króciutki, ale istotny czas na przygotowanie. Kiedy natomiast zaskakuje "rzeczywistość", tego ułamka może braknąć. Dlatego na przykład w mieście, kiedy wiem, że mam do podjechania dosłownie parę metrów (np. z jednego przejazdu rowerowego na drugi, gdzie świeci czerwone), na wszelki wypadek w ogóle się nie wpinam. Co do samej jazdy natomiast, na początku bałam się, że będzie to wyglądać gorzej, potem jednak wyszłam z założenia, że trzeba dać sobie czas i na powrót liczyć się z tym, że raz na czas można zaliczyć bliskie spotkanie z podłożem ;) Ostatecznie zanim przestałam zaliczać jakiekolwiek wywrotki na platformach, też minęły lata jeżdżenia (choć i to nieprawda, bo w maju jak spektakularnie zahaczyłam kierownicą o tuję, to mi żadne platformy nie pomogły :P). W każdym razie nie martwiłabym się jakoś przesadnie. Co najwyżej jeśli jesteś estetą kup pedały w kolorze srebrnym. Ja się pokusiłam na czarne pod kolor roweru i już teraz są obrypane, jakbym jeździła kilka sezonów :wacko:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...