Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Konkretnie miałam na myśli ten fragment ;) Sam oceń, czy to czytelna wskazówka do udania się do sklepu :)
  2. Oprócz Ciebie znam niestety tylko jednego takiego faceta - to mój dziadziu. Ideał kobiety to dla niego przedsiębiorczy charakter i fryzura "na rekruta" ;) Autentycznie takie uwielbia. No, ale może to kwestia, że on też pochodzi od pokoleń z poznańskiego :D Tutaj normalnie zaścianek (łącznie z Krakówkiem, który różni się jedynie tym, że mają więcej mieszkańców). A ja może jakaś specjalnie próżna nie jestem, ale mimo wszystko człowiek ma większy komfort psychiczny, kiedy się podoba, niż kiedy się nie podoba :P
  3. Nie biczuj się, bo wszystkiego nie przewidzisz :) Wraz z upływem czasu zmieniają się również potrzeby. To tak, jakbyś budował dom czy kupował mieszkanie - najpierw starcza trzy pokoje, potem z dziećmi chce się ich pięć, no bo ciasno, a na stare lata pomstujesz, na grzyba pięć pokoi, jak tylko sprzątać trzeba i ogrzewać.
  4. Jaaa, ale by było super pospać w namiocie! ;) Żeby nie było skojarzeń, to takie dziecko ze środka mi się odzywa, bo sama to się wszędzie boję nocować, a chętnie pojechałabym gdzieś dalej niż w promieniu 100km od domu :D Dawid, w połowie drogi to tak wypada chyba gdzieś Kraków, nie? ;) Samo miasto dla mnie rowerowo lipne, ale ja generalnie połączeń miast z rowerami nie lubię (tzn. na miłe wycieczki, bo tak sprawunkowo, to jak najbardziej w porządku), lepsza Puszcza Niepołomicka. Tam można pojeździć i pogadać, tylko że wcześniej trzeba spakować się w pociąg i trochę przejechać. Zawsze wszystko jest do dogadania w każdym razie, a ja jestem jak najbardziej otwarta :) Paweł, jakby tylko było ładnie, chętnie się przyłączę przynajmniej na jakimś etapie i o ile dotrzymam Ci tempa, bo pewnie po tych codziennych dojazdach kondycję masz pierwszorzędną :) Dawid dobrze pisze o Velo Małopolska i WTR, nieopodal mnie jest jeszcze mały fragment Velo Dunajec (niespełna 30km), które łączy rogatki Tarnowa z WTR. Samo WTR częściowo niestety jest dopiero w planach (mają wszystko posklejać w 2020), ale ubiegłoroczną wycieczkę do Krakowa wspominam bardzo miło - tak naprawdę dopiero za Puszczą Niepołomicką trzeba było się włączyć do jako takiego ruchu, choć prawdę mówiąc bardziej przeszkadzał mi tam stan asfaltu niż samochody ;) A jak takie płaskie wyzwania to za mało, zawsze zostaje jeszcze dalsze południe. Mnie wystarczy w pewnych miejscach już 5km od granicy miasta. Choć jak widzę na Stravie, jakiś najlepszy gość pokonał ten podjazd ze średnią prędkością 18,9km/h i się nawet zastanawiam, czy nie jest przypadkiem lepszy niż mój samochód :D Tak czy owak, po zdobyciu takich podjazdów najczęściej widoczki pierwszorzędne.
  5. Osprzętowo Kands wypadłoby lepiej, ale przymierzyłeś, zobaczyłeś, wybrałeś :) Na pewno jest znacznie ładniejszy, a to już coś, bo kształtu ramy nie zmienisz nigdy, a malowanie baaardzo wątpliwie. Fajnie także, że dali jednorodną Acerę, a nie z tyłu liceum, a z przodu muzeum, jak to robi wielu producentów. Teraz tylko wiosnę zdobywać w niezbyt agresywnych warunkach (tak wolę powiedzieć, żeby ktoś nie uznał, iż na rowerze za 2k można bezpiecznie szaleć ;)). Rowerowy dobrze prawi - z rowerami, co niestety potwierdza praktyka na tym forum, jak chcesz coś mieć dobrze zrobione, zrób to sam ;)
  6. Trochę drogi interes, bo na wolnobiegu trudno złożyć coś "porządnego". Można kupić zarówno przerzutkę 7s, jak i klamkomanetki 3x7 Altusa lub Acerę, ale żeby jakoś specjalnie dłużej to pożyło niż Tourney, to bym nie zaręczała. Z kolei wymieniać na coś jeszcze lepszego (Alivio, Deore), to już by trzeba zmieniać tylne koło, a wtedy bardziej kalkuluje się nowy rower.
  7. Niestety, można tylko edytować w jakimś tam czasie (24h?, nie wiem niestety). Albo możesz sam na siebie naskarżyć Łukaszowi, używając opcji "zgłoś" ;) Wtedy usunie. Powodzenia w dalszej części sezonu :)
  8. A to ja nie napisałam tego dostatecznie wyraźnie? To napiszę: przymierz w sklepie, kup taniej on-line, jeśli cena stacjonarna będzie mocno odbiegać od internetowej :)
  9. Paweł, tu nie chodzi o fryzurę, tylko o zniszczone włosy. Jak są potem takie wysuszone przez sól strąki, to się bardzo trudno je odżywia, bez względu na długość czy rodzaj uczesania. A tak, że włożę łyżkę dziegciu, to jest wszystko Wasza wina, że nie używamy maszynek na "no problem" ;) I mówię to naprawdę całkiem serio, choć bez jakiegoś jadu i pretensji. Zwykły fakt. Miałam przez lata krótkie włosy. Mogłam się malować, mogłam się ubierać, mogłam zmieniać różne fryzury. To jest porażające, że odkąd zapuściłam, to czasem mogę wyglądać nienajlepiej, ze średnią cerą, a co i rusz się jakiś miły facet trafia i mi komplement walnie, że wyglądam lepiej i dużo zmieniłam. Gotowa jestem uwierzyć, że połowa z nich stwierdziła, że przestałam być feministką (którą nigdy nie byłam, ale co tam :P). Ja mam widać jakiś niski próg do zagotowania ;) Chyba jedynie dłonie i stopy się mi wolniej gotują niż statystycznym ludziom :D
  10. Dawid, ale wolałabym kupić coś więcej, niż tylko dzwonek z napisem "Cała Polska kocha Jacka" ;) A obawiam się, że takie rowery, jakie Jacek by sobie marzył, żeby ludziom oferować, to jeszcze trochę poza moimi możliwościami będą. Jacek chyba poleciał do kolejki w magistracie, żeby działalność rejestrować, bo coś się od wczoraj nie ustosunkował :D
  11. Albo gdziekolwiek indziej: https://roweroweporady.pl/f/topic/272-polecane-hostingi-zdjec/, potem wrzucasz link klikając na odpowiednią ikonkę i już :)
  12. Ja nie mam niestety wielkiego rozeznania, bo w kasku zrobiłam w sumie ok. 200km ;) Ale kupiłam sobie Lazer Rox i on ma regulację zarówno głębokości, jak i obwodu za pomocą takiej jakby uprzęży. Dla mnie był najwygodniejszy z tych, które mierzyłam. Rozglądanij się za nim w swojej okolicy, natomiast kupić chyba lepiej przez net, bo widzę, że jego ceny potrafią szaleć aż do absurdalnych 690zł na Allegro, podczas gdy ja go kupiłam za 213. A zwróciłam na niego uwagę po tej recenzji: http://team29er.pl/testy/inne/1633-test-kasku-lazer-rox
  13. Jak będę mieć luzem, może się zdecyduję. Przyznam, że przekonuje mnie to średnio tylko z jednego względu - mikroklimat wewnątrz ;) Nie wiem, jak panowie, kobiety natomiast bardzo często łapią wszelkie infekcje intymne. Kiedyś, nawet bez roweru, zmagałam się z tym bardzo - średnio kilka razy w roku byłam na jakichś kremikach, maściach, czasem nawet lekarstwach. Wreszcie skończyło się, jak ręką odjął, kiedy odkryłam dwie a właściwie trzy rzeczy - nie można się pozbywać całkowicie flory bakteryjnej (częste mycie skraca życie ;)), choć oczywiście myć się należy (chodzi o zdrowy rozsądek), nie służy mi płyn do higieny intymnej (widać mam inne pH, bo jakkolwiek idiotyczne może to brzmieć, nie uczulają mnie jedynie męskie żele pod prysznic :D a przynajmniej te, które testowałam) i kluczowe - jak najmniej gotowania, czyli ubrania przewiewne, zostawiające przestrzeń lub szybko odprowadzające wilgoć. O ile do samych spodenek takie zaufanie mogę mieć, to niezbyt rozumiem, jak ma ten warunek spełniać wkładka - coś z założenia kilkuwarstwowego i miękkiego.Może jak będę mieć 300zł na zbyciu, to spróbuję, ale obecnie chyba wylałabym morze łez nad takim wydatkiem, skoro za 100zł (siodełko plus bokserki) jest mi naprawdę dobrze. Dla porównania - kupiłam sobie po Waszych namowach kask: 24 duże otwory wentylacyjne, wszyscy zadowoleni, a ja? Przy minus 3 było fajnie, przy plus 5 idealnie, przy plus 15 gorąc, włosy wyglądają gorzej niż po basenie lub kąpieli w Morzu Martwym i aż się boję, co to będzie w lecie. Bo jak tak dalej pójdzie, to znów będę jeździć w daszku :(
  14. My jesteśmy gang Rowerowe Porady, podsekcja: Rowerowe Offtopici :D
  15. @Empet, faktycznie ktoś (może Ty? przepraszam :)) już kiedyś o tym pisał. Na razie zostaję przy tym, bo to w sumie miły dla mnie rytuał - tak, jakbym sobie przypinała mały orderek do klapy za wyjeżdżoną trasę. A gdyby ona importowała się cyklicznie, w tle, to tak chyba bym się czuła, jakbym co jakiś czas wyjmowała z szafy mundur z nowymi orderami :D ;) @DawidK, możesz spróbować kiedyś na rowerze. Możliwe, że jak próbowałeś Runtastic na rowerze, to działał średnio, bo jak sama nazwa wskazuje, to apka stworzona przede wszystkim z myślą o biegaczach. W Endo jest między innymi opcja jazdy po śladzie narysowanym w domu (lub wziętym od kogoś innego, nie musisz tej osoby znać). Główny problem Endo - w moim odczuciu - jest taki, że ma problem z multitaskingiem. Podobnie jednak jak i większość aplikacji. Czyli wygaszony ekran jeszcze przeskoczy, ale jak sobie wymyślisz zrobienie kilku zdjęć na postoju albo sprawdzenie czegoś w przeglądarce, to zawsze istnieje ryzyko: aplikacja nagle się zatrzymała, skontaktuj się z pomocą... Bo normalnie panowie i panie z supportu namalują mi farbkami wciętą trasę :P Można więc albo na każdym postoju kończyć trening i zaczynać nowy (potem łączyć na stronie w serwisie), albo w ogóle robić tak co godzinę lub dwie. Nie znaczy to, że trasę zawsze wetnie, albo że wcina regularnie. Chodzi o to, że jak się to może zdarzyć, to zwyczajnie nie chciałam nigdy, aby się zdarzyło ;) Jak zrobisz konto na Endo, chętnie się zaprzyjaźnię :) Może mnie bardziej do jazd zmotywujesz, bo mam bardzo nierowerowych znajomych. Mój kolega dodał wczoraj po kilku miesiącach trening - przeszedł 0,06km. Chyba do WC :D
  16. Ja bym została na początek fanem, bo niestety obecnie na ceny warszawskie mnie nie stać ;) Ale gdybym miała, to uczciwie przyznaję, że dałabym Ci nawet kapitał zakładowy. Rowery dla dzieci: Jacek i Agatka :D Seria limitowana: Black Jack ;) Masz, Jacku, imię z marketingowym potencjałem :P @DawidK - pamiętam Twoje tło do akwarium. Dobra robota!
  17. Zbierałam się od dwóch dni, bo na telefonie bym ducha wyzionęła ;) a dopiero dziś byłam w stanie zasiąść przed monitorem. Polar jest oczywiście bardzo dobrą firmą, ale się szanuje i zwyczajnie nie jest opłacalny. Poza tym o rowerze mają według mnie mniejsze pojęcie niż np. o bieganiu (ale może dlatego, że na bieganiu się nie znam? a może dlatego, że dużo małpują od Garmina, część pomijają i jeszcze chcą za to dużo "piniondzów" :P). Pewnie dlatego często się go pomija :) Natomiast co do aplikacji, winien może być sam telefon (moduł GPS), wersja oprogramowania, wersja systemu, prędkość internetu/zasięg (jeśli wspomagasz namierzanie). Połączenie kilku tych kwestii daje multum konfiguracji. Ja na przykład przez ponad dwa lata używałam najtańszy Windows Phone 8 z Endomondo (kosztował - fabrycznie nowy, nie żaden outlet - 250zł). Był naprawdę stabilny, czego nie można powiedzieć o testowanym przeze mnie Androidzie za prawie 1000zł ;) Ale trwało to do pewnego czasu - trudno powiedzieć, co zawiniło. Czy aktualizacja systemu, czy apki Endomondo i nagle zaczęły się cyrki - zrywanie połączenia BT z pulsometrem oraz szukanie nie wiadomo ile GPS. Co ciekawe, sam system pas HR widział, z kolei mapy nawigacji lokalizowały w mig. Tak czy owak, po którymś dorysowywaniu odcinka ręcznie, łączeniu tego wszystkiego w całość, korygowaniu wysokości i różnych innych głupotach, które każdorazowo zajmowały mi co najmniej godzinę po jeździe, wreszcie postanowiłam się pożegnać. Teraz jazda zgrywa się w domu na telefon (podczas krótkich jazd nie biorę go z domu, planuję zabierać w wakacje), a z telefonu na serwer, kiedy się kąpię, następnie włączam komputer, eksportuję ZIP, biorę z niego plik FIT i taki importuję do Endo. Trwa to szybciej niż pisanie tego zdania ;) A tak w ogóle z ciekawości, jakiej apki używasz?
  18. Będzie ciężko, bo sensowny - wcale nie profesjonalny, w tej cenie to będzie pseudoMTB i prawdziwe szaleństwa kategorycznie wybij sobie z głowy, dla bezpieczeństwa własnego oraz nowego sprzętu - no więc sensowny osprzęt w tej cenie jest równoznaczny z kołem 26", które odchodzi z hukiem do lamusa. I choć przy Twoim wzroście jeszcze dałoby radę, lepiej jednak rozejrzeć się za 27,5". 27,5" na tym samym osprzęcie co 26" (pełne Alivio) kosztuje jednak 2000zł. Za 1500zł z hakiem jest na wyprzedażach Kands Comp-er na Acerze/Altusie. Według mnie rozwiązanie takie sobie, dlatego na wstępie zapytam - kupujesz MTB, bo MTB jest nazwą w kraju modną i kiedyś każdy miał MTB, czy chcesz jeździć głownie po asfalcie, ale czasem skręcasz do lasu, na szuter, na trawę i boisz się, że tylko MTB da sobie tam radę? Ewentualnie - chcesz mieć koniecznie szerokie opony czy raczej wolisz szybkość? Albo - chcesz mieć koniecznie tarczowe hamulce czy jednak bezawaryjne, ale czasem zawodzące w trudnych warunkach VB? Jeśli na pierwsze pytania odpowiadasz: TAK - przemyśl wcześniejszy akapit, jeśli natomiast na drugie pytania odpowiadasz: TAK - rozejrzyj się raczej za crossem. W tej cenie będzie to rower lepiej skonfigurowany, nawet za cenę - trochę przereklamowanych - hamulców oraz mniejszego skoku amortyzatora (który i tak szałem techniki nie jest, w obu typach rowerów, bo na dobrą sprawę za 1500zł sam dobry amortyzator kupisz, a nie cały rower).
  19. I trzeba będzie wymieniać wszystkie @Rowerowy na @Pawle :D Tak serio, nie można zmienić loginu? Wydawało mi się, że do tego służy "zmiana nazwy wyświetlanej". Chyba, że chcesz pozostać rowerowym i w podpisach ujawniać się jako Paweł :) Swoją drogą faktycznie. Ja bardzo stopki ogromnie lubię, można się dowiedzieć ciekawych rzeczy - imion, czym ktoś jeździ, jaki ma pogląd na świat, czy kocha Jolkę i inne takie ;) Co do tematu, w 100% zgadzam się z Jackiem - bardzo dużo zależy od sposobu i ilości użytkowania. Taka rzecz dość oczywista, ale chyba nie dla wszystkich, no bo jednak nawet te 5kkm to dla gładziutkiego asfaltu z lubiącym wysoką kadencję piórkiem na siodełku ma się nijak do lepiej zbudowanego klienta, który sobie siłowo poszaleje w terenie.
  20. @janciowodnik, uwierz mi, że w tych Campagnolo nawet pilnik by nie pomógł. Brakowało mniej więcej tyle, że akurat z kształtu "0" zrobiłoby się "U" (tylko do góry nogami) ;) Poza tym pilnik i tak poszedł ruch, ponieważ okazało się, że klocki Potenzy mają szerszą śrubę niż w tych noname'ach. Ale podpiłowałam boczki i weszło :) Na linkach nie oszczędzałam, uznając, że nie wymieniam ich wcale za często (w Kandsie przez 3 lata jeszcze nie zdążyłam wymienić żadnych, bo nie czuję potrzeby), a poza tym nie potrzebuję przecież 10 metrów. W sumie wydałam ok. 25zł, kupując szlifowane nierdzewne linki Jagwire oraz 3m pancerza CGX-SL. Można było nawet ciut taniej, bo pancerza nieco się ostało. Biorąc pod uwagę to, co dostałam, ani złotówki nie żałuję :)
  21. Wiesz co, @gielo, ja się chyba mądrzyć specjalnie nie powinnam, bo nawet nie wiem dokładnie, jakie są różnice - w sensie stricte rowerowym :) - między dziewczynkami a facetami i kto tak naprawdę bardziej naciska swoimi dość wrażliwymi częściami ciała (co tam przy tym wielka, amortyzująca wszystko pupa! ;) no bo choćby nie wiem, jaka przecineczkowata była i tak zawsze będzie bardziej mięsista niż te powleczoną cieniutką skórką narządy). A niestety nie mam żadnego zaufanego kumpla, który by mi zwyczajnie, po ludzku powiedział: wiesz, to jest tak i tak, boli to i to, uciska tu czy tam, choć przyznam, że z czysto naukowego punktu widzenia dość mnie to interesuje. Ale właśnie od kogoś żywego, a nie "amerykanckich naukowców" :D W każdym razie u mnie było tak, że najpierw bolało mnie wszystko. Wiadomo, jak to każdego. Ba, genitalia chyba najmniej, gorzej było z obtartymi do krwi pośladkami. Kupiłam wtedy nadkładkę żelową. I przyznam, że po dziś dzień, gdy na nią patrzę, myślę sobie: kobieto, jak ty dałaś radę jeździć na tym po 50-100km?! :D Ano dawałam, ale w maju i czerwcu. A potem przyszedł lipiec i wielka wyprawa na Campus Misericordiae. W drodze powrotnej spotkał nas deszcz, wcześniej - wiadomo - dużo potu. Ja miałam dresowe spodnie i pod to zwykłe bawełniane majtki, do tego właśnie ta nakładka na siodełko. Póki jechałam, było dobrze, ale już w samym Tarnowie siostra ledwo się wklekła, więc zatrzymałam się, by na nią poczekać. 160km, po kwadransie wracam na siodełko i... chciało mi się wyć. Masakra jak wszystko nagle piekło! Od tego czasu nigdy w życiu nie założyłam już tego żelu, a reszta jakoś się przyzwyczaiła. Może poza linią pośladków, którą mniej lub bardziej obtartą miałam za każdym razem po ok. 50 i więcej kilometrach. I wreszcie na początku listopada kupiłam sobie bokserki bezszwowe Brubecka. Żeby było zabawnie - męskie, bo damskie mają za krótkie nogawki i zaraz mi się podciągają, i obcierają tak samo jak zwykłe majtki (a nawet gorzej, bo jeszcze większa kiełbasa). Mimo że z powodu chłodu jeździłam potem niezbyt często, ani raz mnie nie obtarły, ani raz się też nie zapociłam (jeździłam też w domu, więc gorąc zaliczyły). Jedynie siodełko do Tribana było nawet jak na moje możliwości okropnie twarde z przodu (regularnie bolała mnie kość łonowa, podejrzewam, że w Waszym przypadku byłoby to jeszcze gorsze), aż wreszcie wymieniłam na Wittkopa Medicus Race 7.0. Porównania niestety z niczym innym nie mam, ale jestem zadowolona. Jest elastyczne, ugina się nawet pod naciskiem dłoni, no i zwłaszcza ten obniżony czub jest pierwsza klasa. Ale jak to mówią - nie dość, że prawda jest jak dupa i każdy ma swoją, to... dupa tym bardziej jest jak dupa - każdy ma swoją i dla każdej inne siodełko będzie tym idealnym ;)
  22. Masz słuszność. Tak po ludzku miłego pana trochę mi żal, bo się biedak do niewiedzy przyznał (chwała mu za to! naprawdę!), a można było prościej - nie odezwać się, zapytać odpowiednie działy i wpaść tu na forum po trzech dniach (niby to przypadkiem po trzech) i od razu jak z karabinu maszynowego same odpowiedzi :D Tak że ja nawet nie tego miłego pana winię, ale właśnie Romet z jego pomysłami od czapy. Chciałoby się powiedzieć - na szczęście nie on (Romet) jeden, ale w tym przypadku to niestety "na nieszczęście". Może i zagorzałą marksistką nie jestem, ale na marketing jakoś też mam wysypkę :) @Jacku, z Twoją wiedzą (i zapewne kontaktami) oczywiście byłoby to wspaniałe przedsięwzięcie - już to widzę, model MTB: Jack Strong, model cross: Jack Sparrow, a jakie propozycje na szosę? ;) Tak całkiem poważnie natomiast - wiem niestety, że pieniądze choć rzecz przyziemna, to i nieodzowna, ale może jakbyś poszedł na pewne kompromisy? Nie wiem naprawdę jak zaczynał Specialized, ale Kands robił ponoć rowery w garażu i jakoś z tego garażu wyszli na Polskę. No dobra, ja wiem, dla Ciebie Kands to chłam, ale nie znaczy to, że trzeba zaczynać od razu od karbonów na wyścigi to raz. A dwa, że chodzi mi o samą analogię wychodzenia z garażu na Polskę, a nie o to, czy jest to malowanie, które dla Ciebie wygląda okropnie, a rama jest gorsza od Fiata Multipli. Co zaś do tego, że branża rowerowa bla, bla, bla. No cóż... powiem Ci tak - bo się na niej znasz, to mówisz, że ona. Ja się znam na komputerach, trochę na telefonach, akwarystyce, dietetyce, ponadto zawodowo znam się na korekcie tekstów, transkrypcjach, literaturze, jak i edukacji (no, powiedzmy, że wykształcenie nauczycielskie z podparciem praktycznym można tym mianem określić :)). W każdej z tych dziedzin - bez wyjątku - generalnie panuje dno i pięć metrów mułu. Dowiedzieć można się czegoś tylko wówczas, kiedy naprawdę nie masz żadnej wiedzy, a przede wszystkim żadnych konkretnych oczekiwań, a więc - chcę telefon do oglądania streamów i jaki mam kupić? chcę rower do jazdy po bułki, ale przez polną drogę i jaki mam kupić? chcę grać w nowego COD i jaki komp mam kupić? chcę schudnąć i co mam zrobić? chcę hodować krewetki i jaki filtr mam kupić? Takie pytania są zadawane dziesiątki razów, do znudzenia, każdej minuty w każdym sklepie, na każdym forum, na każdej grupie FB. Gorzej, jak przyjdzie co do czego i ktoś dobrze wie, czego chce oraz jakie są ograniczenia w dostępnych możliwościach. Albo zwyczajnie chce wiedzieć jedną konkretną rzecz. No niestety, tu nie ma zmiłuj. Dwa przykłady z dzisiaj - właśnie szukałam licznika dla Dawida, bo pytał w innym wątku. Weszłam na CR, zaptaszkowałam, że chcę kadencję. Wyskoczyła mi nowa Sigma - kadencja jest? oczywiście! Ale mi przez myśl przemknęło, że przecież niespełna rok temu pieniłam się na tym forum, że popsuli się, bo 16.12 miała, a 16.16 nie ma. No i faktycznie. Nie ma, ma ją tylko wersja STS. Dlaczego sprzedawca o tym nie wie i wprowadza klienta w błąd, szczególnie, jeśli ktoś np. tylko dla kadencji ten licznik kupuje? Druga rzecz - odwiedziny dziś w Biedronce. Chcę kupić odkurzacz ręczny, ale wolałabym, aby działał na kablu. Idę do pani i wyjaśniam, czy ona mogłaby to sprawdzić na zapleczu, czy kiedy jest podpięty do sieci, to działa, czy tylko jest tryb pracy na akumulatorze lub ładowania. Kobieta do mnie, że przecież mogę oddać. Ja jej mówię, że skorzystanie z promocji nie pozwala mi oddać. Aha, no ale ona nie może mi sprawdzić. Pytam z niedowierzaniem, czy nie mają ani jednego zwykłego gniazdka 230V na zapleczu, aby podpiąć odkurzacz i zobaczyć czy odkurza?! Zmieszała się, że ona nie wie, bo to widać trzeba składać części (! - znaczy się podpiąć wtyczkę do gniazdka z jednej strony, z drugiej wetknąć ją do dziurki w odkurzaczu, wooow! technologia XXI wieku!). Pójdzie po ochroniarza. Ale spotkała koleżankę. Koleżanka na mnie, że mogę oddać. Mówię, że kupon. Ona że kupon jest już nieważny, a dziś jest promocja 3 za 2 i tam w regulaminie nic nie ma, że oddawać się nie da. Więc sobie sprawdzę w domu. A, no okej. Wróciłam do auta, bo jeszcze miałam coś oblecieć, podjechałam do innej Biedronki. Tam na wejściu wisi wielki regulamin promocji 3 za 2. Jedno z pierwszych zdań: towar nie podlega zwrotowi. To jeden LOL. A drugi? Po okrążeniu trzy razy sklepu znalazłyśmy z siostrą ukryte koło gaśnicy gniazdko. Podpięłyśmy sobie odkurzacz same i same go sprawdziłyśmy. Tak to polegać na obsłudze klienta. Jakiegokolwiek. Bo to nie jest wcale kwestia Biedronka, nie Biedronka. Takie same cyrki robią w małych sklepikach, bankach, kablówkach, sieciówkach, hipermarketach i tak dalej, i tak dalej. W urzędach też. Wyobraź sobie, że od stycznia sędzia jest zmuszony przekładać termin rozprawy, w której uczestniczę dlatego jedynie, że nie może doprosić się sądu w Częstochowie, żeby mu przysłał jeden papier :D I to wcale nie jest takie dziwne, bo sąd w Częstochowie prawdopodobnie tego papieru nie ma, ponieważ źle go sobie osygnaturował i według nich, takie pismo w ogóle nigdy w życiu do mnie nie dotarło, a ja zwyczajnie, nigdy o niczym nie powiadomiona, cudownie z fusów dowiedziałam się, że w Częstochowie odbywa się sprawa z moim udziałem. A dobrze, że to jeden sąd w moim życiu, bo jakbym poszła do skarbówki czy ZUS-u pewnie takie samo zamieszanie. Ostatnio dzięki lekarzowi (!) dowiedziałam się, że moja uczelnia skreśliła mnie z listy studentów 30 września i wpisała na listę studentów 10 października, w związku z czym nie byłam od stycznia ubezpieczona. Przykłady można by mnożyć. Sam to wiesz najlepiej. Ja rozumiem, że tu państwówka, tam prywata, ale mimo wszystko poziom braku kompetencji jest wszędzie jednaki, bo za wszystkim stoją ci sami ludzie. Stwierdzam fakt. Szkoda mi życia na frustrowanie, a poza tym uważam, że są też tego zalety. Chociażby to, że nie chciałabym żyć w Chinach czy innej Japonii, gdzie każdy, kto nie umie zagrać na pianinie na poziomie Konkursu Chopinowskiego, to już w ogóle powinien darować sobie plumkanie. Gdybym tak podchodziła do życia, nie miałabym akwarium, bo jednak najprostsze, mnożące się wszystkim krewetki jakoś dziwnie u mnie nie chcą się mnożyć, na szosie osiągam średnią prędkość porównywalną do normalnych ludzi na MTB, a o podjęciu jakiejkolwiek pracy mogłabym w wieku 30 lat w ogóle zapomnieć. No bo przecież mając tyle, to już powinnam umieć wszystko i być specjalistą w swojej dziedzinie. A czasem, żeby się rozwijać, coś trzeba zmienić i wyjść z utartych szlaków. I rzadko wtedy zaczyna się od poziomu mistrza, raczej jednak od tego garażu z Kandsami.
  23. @DawidK, na wstępie za życzenia zdrowia dziękuję (@Rowerowy, Tobie również). Widać były szczere, bo wyzdrowiałam zw rekordowym tempie - bez żadnych tabletek jeden dzień choroby plus jeden dzień migreny (to już z jedną tabletką) i dziś zdrowa jak ryba! No, oczywiście na rower jeszcze się nie porwę, bo trzeba odbudować odporność, ale w każdym razie normalnie funkcjonuję :) A wracając do tematu: 1. Jeśli masz darmowy kompresor 24/7, to oczywiście pompka stacjonarna jest zbytecznym wydatkiem, natomiast pompka awaryjna przyda się na pewno. Najtańsza do crossa da radę, ale trochę upocić się można i ciśnienie na pewno szałowe nie będzie. Jakkolwiek do domu dojedziesz. No i dodatkowo, jak to słusznie w innym temacie dopiero co zauważyliśmy - prawo Murphy'ego działa bezbłędnie: odkąd mam pompkę, tak naprawdę na przestrzeni ostatnich 10 lat - w MTB łapałam kapcie na zasadzie: niezauważalna dziurka, zwyczajny powrót do domu, zejście do piwnicy po 2 dniach i - ojej! powietrza nie ma! Trwało to przez pierwszy miesiąc, wada fabryczna opon, które dziurawiły od wewnątrz dętki. Odkąd wymieniłam, kapcie się skończyły. Z kolei w szosie złapałam trzy kapcie w pierwszych dwóch tygodniach, w tym dwa w domu, jeden na trasie - znów wada fabryczna, tym razem liche opaski do obręczy. Po wymianie zero kapci. Tak naprawdę jedyna prawdziwa dziura na... w sumie nie wiem, na pewno z 10-15 tysięcy kilometrów będzie, a może i znacznie więcej? Nie umiem nawet zgadnąć, bo zliczam to dopiero od dwóch lat. W każdym razie załóżmy, że na te 15 tysięcy to jeden prawdziwy kapeć trafił mi się na ścieżce rowerowej, gdzie trafiłam na jakiegoś zardzewiałego gwoździa, który przebił i oponę, i nawet wkładkę antyprzebiciową. Oczywiście akurat wtedy pompki przy sobie nie miałam :D Roweru nie oszczędzam, jeżdżę po wszystkim, po czym daję radę utrzymać równowagę. 2. Uchwyty do pompki mogą być oczywiście montowane pod koszyk bidonu, ale nie zawsze zdaje to egzamin. Mnie tak gimbaza zajumała tanią, plastikową pompkę spod sklepu. Kolega z kolei przypadkiem gdzieś musiał zahaczyć i zgubił (jak tak czytam fora, to nie jest jakimś niezdarnym wyjątkiem). Ewentualnie, jak ma ktoś zacięcie, można sobie uszyć małe etui i przytraczać do górnej rury. Całkiem niedawno chciałam nawet taki projekt zrealizować, ale wpadła mi w ręce moja fantastyczna pompka chowana w sztycy i plan szycia umarł śmiercią naturalną. 3. Jesteś chyba jedyną znaną mi osobą, której apka działa przy bieganiu, a na rowerze zawodzi. U wszystkich innych jest dokładnie na odwrót :D Mniejsza z tym. Apki mają dużo wad i to już stwierdziliśmy ponad wszelką wątpliwość. Jedyna zaleta to tak naprawdę cena - telefon zawsze jakiś się ma, licznik trzeba zakupić. Liczniki za ten tak zwany tysiąc to nie do końca zawsze jest tak, jak już pewnie zresztą zdążyłeś zauważyć po wpisach kolegów. Ja się zdecydowałam na Lezyne, bo z czujnikami kosztuje on tyle, co goły Garmin 520. Zaznaczam, że zakupu nie byłam pewna, bo nigdy w życiu nie miałam czegoś tak kosmicznie drogiego, więc zakup z UK czy inna super rewelacyjna używka mnie niespecjalnie interesowała - musiałam mieć psychiczny komfort, że mogę to odesłać i wrócić do kochanego Base 1200 ;) Dlatego opinie Jacka w tym konkretnym przypadku w żaden sposób do mnie nie przemawiają. Wróćmy do Lezyne - wybrałam wersję najdroższą, Super GPS, która ma baterię do 24h i pamięta 400h treningu (można oczywiście zgrać na serwer i skasować z urządzenia). Ale są też urządzenia tańsze (szczególnie Macro GPS, mający pamięć "jedynie" do 100h treningu oraz nie mający barometru i akcelerometru, to jest jednak do przeżycia, natomiast pozostałe wersje nie mają możliwości podłączenia akcesoriów i to już duży ból). W każdym razie gołe Macro i Super GPS to koszt ok. 430zł i 600zł, akcesoria można dokupić później - jedno to pas HR, drugie to pomiar prędkości (z koła) oraz kadencji (2w1). Zestaw wychodzi taniej, za to kupując osobno, można rozbić koszty. Tym sposobem Lezyne wypada taniej niż nawet MIO 105 (gołe 499zł), a niestety wersja 100 nie obsługuje żadnych akcesoriów. Przyznam więc, że trochę dziwi mnie jego niepopularność. Oczywiście nie znaczy to, że jest bez wad, ale z takich obiektywnych wyliczyłabym chyba jedną: zawyżanie temperatury (Base 1200 rozpieszcza pod tym względem), ale może to kwestia mojego egzemplarza? W każdym razie niemal zawsze jest to ok. 3-4 stopnie więcej niż w rzeczywistości. Poza tym działa wszystko tak, jak miało działać. Komuś może nie pasować, że nawigacja nie gada, innemu brak języka polskiego (jest angielski), jeszcze innemu, że hasła: skręć w prawo/w lewo działają wyłącznie po śladzie rysowanym na ichniejszej platformie lub z nawigacji z telefonu. Cóż, powiedzmy, że się na to za te pieniądze godzę, bo nie było mi to niezbędne, a po śladzie na ekranie zdarzyło mi się jechać samochodem do Częstochowy przez Katowice i potem z powrotem. Zgubiłam się dwa razy - pierwszy z własnej głupoty, bo były dwa zjazdy na autostradę, jeden za drugim i skręciłam za wcześnie, na Kraków, zamiast na Katowice. Drugi natomiast to już w samych Katowicach - musiałam włączyć zwykłe gadające Google, bo piętra czeropasmowych estakad były nie do ogarnięcia na małym ekraniku w dodatku po zmroku, gdy wali śnieg, a ludzie mijają cię slalomem :P Na rowerze na szczęście jest to znacznie prostsze. Podsumowując - gdybym miała kupić teraz np. do mojego MTB czy wcześniejszego crossa, w których są/były najtańsze amortyzatory Suntoura (w MTB to nawet bez blokady), a licznik... kurczę, no kupiłabym raz jeszcze ten licznik. Aha, oczywiście trasy (wraz z parametrami) możesz eksportować bezpośrednio na Stravę, a pośrednio na Endomondo (czyli pobrać i wysłać ręcznie za pomocą importowania treningu). 4. Na początku jeździłam dokładnie jak Ty i nie widziałam w tym nic złego. Ale też muszę przyznać, że pobolewały mnie czasem kolana. Na szczęście szybko mi to przeszło i mogło wynikać również ze słabego obudowania stawów mięśniami, jak to zwykle jest, kiedy człowiek chce zamienić kanapę na rower. W każdym razie po sezonie "jeździeckim", przyszła zima i trenażer, na którym przełożenia 3x5-6-7 hałasowały nieziemsko. I tak nauczyłam się jeździć na lżejszych, a szybciej, wówczas marząc - jak tylko wrócę na polko (tak, to Tarnów, my chodzimy na pole, a nie na dwór :P), od razu sobie wrócę do tych moich twardych przełożeń. I co? Nie wróciłam. Teraz są dla mnie za ciężkie, jakoś niewygodnie mi, wolę popedałować ciut szybciej, nawet jeśli pary brak. Czy to znaczy, że kadencję mam szałową? A skąd! Ona dopiero teraz jest na przyzwoitym poziomie (ok. 70) i przyznam, że już trochę macham na to ręką (właściwie, jakby było tak, że Lezyne miałby czujniki prędkości oraz kadencji osobno, to tego drugiego w ogóle bym nie brała). Ale jak tylko bardzo o tym marzysz, to jasne - spróbuj sobie, żeby się przekonać samemu. Mnie taki pomiar był właśnie potrzebny po to, aby uświadomić sobie, że jest jednak zbędny. A bez niego, bym tylko siedziała i marzyła. 5. Przechodząc do licznika, który miałby kadencję, a nie miał GPS, no to niestety jest mały kłopot, bo Sigma podłożyła świnię z nową serią liczników przewodowych, wycofując nawet z topowego modelu możliwość jej pomiaru (!) Dla mnie skandal i granda, o czym pisałam na forum kilkakrotnie już jakiś czas temu. Tym sposobem zostaje Sigma 16.16 STS CAD ze swoim standardem kompatybilnym jedynie ze sobą. Koszt: ok. 200zł. Wady są takie, że akcesoriów nie użyjesz już do niczego innego, poza tym po ponad roku walki muszę przyznać Jackowi rację, że Sigmy mają lipny uchwyt (zwłaszcza widzę to teraz, gdy mam Lezyne, którego chyba młotem pneumatycznym musiałabym wytrząsać z uchwytu :P). Na początku tego nawet tak nie widać, ale im więcej razy włożysz i wyjmiesz Sigmę z uchwytu, tym słabiej ona się trzyma, niestety. Druga rzecz to czym jest dla Ciebie wydatek (lub perspektywa wydania przez kogoś) 200zł. Dla mnie nagle wydało się to sumą ogromną, kiedy pomyślałam: okej i dalej będziesz jeździć z drugim telefonem do Endomondo, prędkość będziesz mieć czasem z kosmosu (rekordowo jechałam ponad 300km/h :D), kadencji sobie nijak potem do treningu nie wpiszesz. Na półśrodek mogę wydać 50, może max 100zł (to już dość dużo, po zgubieniu Sigmy 16.12, drugi raz na taki licznik się nie zdecydowałam). Potem będę się bujać, ewentualnie sprzedam z dużą stratą, znów zostanę bez niczego. To sprawiło, że kiedy podsumowałam potrzeby, oferty oraz koszty, najkorzystniej wyszło kupienie czegoś rozwojowego. Najlepiej więc też zrób sobie podobną analizę SWOT, uwzględniając w tym również czas, po upływie jakiego stwierdzisz, że wydatek się "zwrócił". Innymi słowy, jeśli teraz kupię sobie buty za 50zł, nie będzie mi ani trochę żal, jak się rozlecą po sezonie lub też zmieni się o 180 stopni moda i przestanę w nich w ogóle chodzić. Ale jak wydam na nie 200zł, to już będę mocno rozczarowana takim obrotem sprawy. Dlatego między innymi na pierwszą szosę nie kupiłam świetnego Tribana 540, ale lichą 500-tkę. Pozwoliła mi ona określić, że jednak szosa to fajny rower, pozwala mi też zauważyć, na co mam zwrócić uwagę przy wyborze czegoś na dłuższe lata, do czego nareszcie będę mogła kupować po iluś tysiącach napęd (a nie ciągle zmieniać całe rowery :P). Z kolei kupując Tribana 520 byłabym tak naprawdę w rozkroku - ani to ulepszać, ani też się tego pozbywać (bo zawsze z relatywnie dużą stratą), ani wmawiać sobie, że to idealny rower. @dawidm, mnie się zdarzały lepsze numery - kluczy od liku (wtedy jeszcze nie miałam multitoola, wszystko osobno), szmateczki, łateczki, pompeczka... tylko jakoś nie wiem, czemu w ogóle łyżek nie woziłam :D Dopiero zorientowałam się grubo po pierwszym tysiącu. No, ale magiczna moc pompki mnie ustrzegła i pewnie dlatego w ogóle nawet reszta nie była nigdy potrzebna.
  24. Niewykluczone - odkąd mam pompkę, nic nie musiałam pompować :D To samo zresztą było w poprzednich rowerach przez blisko 10 lat :) Ja naprawdę nie wiem, jak Wy to robicie z tymi koszulkami ;) U mnie wszystko jest od razu mokre i mnie to odpycha. Że już nie wspomnę, że mi grzeje w plecy. Jakiś dziwak jestem :D
×
×
  • Dodaj nową pozycję...