Jazda na rowerze to w zasadzie prosta sprawa. Nauka tej umiejętności zajmuje pewną chwilę, ale potem to już tylko przyjemność i wiatr we włosach. Ale im dalej w las, tym więcej drzew oraz szczegółów, które zaczynają wychodzić na światło dzienne. To dobrze, że zaczynamy się bardziej interesować i chcemy wiedzieć o nim coraz więcej. Niestety pewne zamieszanie wprowadzają tutaj „znawcy”, którzy od ciotecznego brata ojca żony słyszeli, że… Albo sami naprędce wymyślają swoje teorie. Pamiętajcie, nigdy nie wiecie kto siedzi po drugiej stronie monitora i nie warto wszystkiego co przeczytacie w internecie, przyjmować bezkrytycznie.
Przygotowałem dla Was kilkanaście rowerowych mitów, które chciałbym raz na zawsze rozwiać. Takich „mądrości” jest oczywiście więcej, liczę na Was w komentarzach, a także zapraszam do lektury podobnych tematycznie wpisów (listę znajdziecie na końcu tego tekstu).
Zabezpieczenie roweru powinno kosztować 10% jego wartości
FAŁSZ
Zapięcie rowerowe powinno być porządne i dopasowane do okoliczności, w których go zostawiamy. O tym jak zabezpieczyć rower przed kradzieżą już pisałem. Nie patrzcie do końca na to, ile jest warty Wasz rower. Czy roweru za 500 zł nie będzie szkoda, jak go ukradną? No pewnie, że będzie. Ale i tak warto przypiąć go U-Lockiem, łańcuchem czy zapięciem składanym, które będzie kosztować min. 80-100 złotych. I żadną linką, bo te naprawdę bardzo łatwo przeciąć. Rowery zostawiane na dłużej, warto zabezpieczyć lepszym zapięciem, a jeszcze lepiej – dwoma. Złodziej widząc tak przypięty rower, wybierze ten, przy którym mniej się „napracuje”.
Im więcej biegów na kasecie, tym szybciej pojadę
FAŁSZ (z ziarenkiem prawdy)
Niektórzy twierdzą, że gdyby z tyłu mieli np. 11 przełożeń, byliby w stanie pojechać szybciej niż teraz, gdy mają ich 7. Ale to, jak szybko (potencjalnie) pojedziecie na rowerze, zależy od czegoś innego, czyli od liczby zębów na korbie oraz na najmniejszej zębatce z tyłu. Możecie mieć rower typu single-speed, czyli z jednym dostępnym przełożeniem i jechać tak samo szybko, jak na rowerze z kasetą 12. rzędową.
Zobaczcie – przykładowo mamy 11. rzędową kasetę Shimano 105 o zakresie 11-28. Możemy mieć też w rowerze 7. rzędową kasetę Shimano CS-HG41, również o zakresie 11-28. Na obu pojedziemy z taką samą maksymalną prędkością.
Ziarenko prawdy
Są dwie sytuacje, w których ten mit można w naciągany sposób „potwierdzić”. Jeżeli w rowerze znajduje się wolnobieg (który wygląda podobnie do kasety, jednak już praktycznie wychodzi z użycia, poza najtańszymi rowerami) to obecnie w 6-7 biegowych wolnobiegach Shimano znajdziecie najmniejszą zębatkę z 14. zębami (kiedyś były produkowane z zębatką 11, ale już nie są). To może tworzyć wrażenie, że kolega jadący na rowerze z 8/9/10-rzędową kasetą, gdzie jest możliwość posiadania zębatki z 11. zębami, jedzie szybciej właśnie ze względu na liczbę przełożeń.
Druga sytuacja to niektóre 11. i 12. rzędowe kasety, które posiadają najmniejszą zębatkę z 10. zębami, czyli pozwalają pojechać szybciej, niż na zębatce z 11. zębami. Wiele osób stosuje takie kasety, aby zmniejszyć tarczę z przodu i uzyskać lżejsze przełożenia, nie tracąc „szybkich”, ale okej – można też pójść w drugą stronę i dostać twardsze przełożenie.
Im większa tarcza na korbie, tym szybciej pojadę
PÓŁPRAWDA
W poprzednim akapicie napisałem Wam, że im więcej zębów na tarczy korby (i mniej na zębatce kasety), tym szybciej pojedziecie. Ale! Rower to nie jest cudowna maszynka, która napędza się sama (poza rowerami elektrycznymi, ale też tylko w pewnym zakresie). Aby jechać szybko, trzeba pedałować szybko. Co z tego, że będziesz mieć szosową korbę, dajmy na to z 50. zębami, skoro będziesz pedałować z bardzo niską kadencją (bo nie będziesz mieć siły na większą). Co to jest kadencja dowiecie się z podlinkowanego wpisu, ja tylko dodam, że na przełożeniu 50-11 można jechać z taką samą prędkością, co na 34-11. „Wystarczy” w pierwszym przypadku pedałować z bardzo niską kadencją 60 obrotów korbą na minutę (zarzynając przy okazji kolana), a w drugim mieć kadencję 90.
Siodełko ustawia się tak, aby na postoju podeprzeć się całą stopą
FAŁSZ (z ziarenkiem prawdy)
Wiele początkujących osób właśnie w ten sposób ustawia siodełko i jest to duży błąd. Siodełko należy ustawić tak (w dużym uproszczeniu), aby podczas pedałowania, gdy trzymamy przednią część stopy na pedale, noga prawie całkowicie prostowała się w kolanie. Dzięki temu będziecie się mniej męczyć, a jazda będzie efektywniejsza.
Tak ustawione siodełko, w naturalny sposób prowadzi do tego, że siedząc na nim, nie będziecie w stanie postawić całej stopy na ziemi. Wtedy pozostaje podparcie się czubkami palców albo zsunięcie się z siodełka.
Ziarenko prawdy
Są rowery, które swoją konstrukcją umożliwiają podparcie się całą stopą na postoju – chociażby rowery poziome. Tak samo może być w przypadku niektórych rowerów typu beach cruiser, w których pionowa rurka ramy jest poprowadzona pod mniejszym kątem, przez co siodełko ląduje niżej. Niemniej dużo zależy tu od konkretnego modelu ramy.
Na rowerze tyłek musi boleć
FAŁSZ (z ziarenkiem prawdy)
Bolące cztery litery to największa obawa zaczynających jazdę na rowerze. I mogę się zgodzić, że nieprzyzwyczajenie do siodełka, może na samym początku spowodować pewien dyskomfort. Trzeba to przeczekać. Ale! Tak jak pisałem akapit wyżej – zacznijcie od sprawdzenia ustawienia siodełka. Jeżeli będzie na złej wysokości, to również może mieć wpływ na ból tyłka.
Druga kwestia to dopasowanie siodełka do naszej budowy ciała. Niektórzy mówią, że do szybkiej jazdy najlepsze jest twarde i wąskie siodełko. A do jazdy turystycznej – szerokie i miękkie. Ale to nie do końca tak działa. Szerokość siodełka dobieramy do rozstawu naszych kości kulszowych. I nie ma problemu ze znalezieniem trochę szerszego siodełka, ale dedykowanego sportowej jeździe. Czy relatywnie wąskiego, ale grubiej wyściełanego.
Natomiast twardość jest sprawą bardzo indywidualną. Siodełko z dużą ilością wypełnienia będzie cięższe, co nie jest preferowane przez wyczynowców, chcących urwać każdy gram z wagi roweru. Natomiast zbyt miękkie siodełko może odparzyć skórę przy dłuższej jeździe. Jeżdżąc sportowo, zakłada się spodenki z wkładką, która poprawia komfort jazdy na twardym siodełku.
Generalizując – im częściej i dalej jeździmy, tym twardsze siodełko powinniśmy wybierać, aby nie odparzać sobie skóry.
Ziarenko prawdy
O bólu nieprzyzwyczajonego tyłka już pisałem – on minie. Ból może pojawić się też wtedy, gdy… będziemy jeździć za dużo :) Będzie to oczywiście innego rodzaju ból, bardziej może chodzić o otarcia czy odparzenia. Zwłaszcza na długich dystansach się to uwypukla – pod koniec ultramaratonu Pierścień Tysiąca Jezior (625 km w formule non-stop) mój tyłek w 50% składał się z Sudocremu :)
Rower z barankiem jest niewygodny, a zmiana biegów skomplikowana
FAŁSZ
Wiele osób rower szosowy, czy generalnie rower z barankiem, kojarzy z konstrukcjami o bardzo sportowej geometrii. I to jeszcze takiej nie do końca dobranej do budowy rowerzysty, bo „brało się co było w sklepie”. Dziś mamy szeroki wybór rowerów o zróżnicowanej geometrii – może to być wyścigowy rower szosowy, gdzie faktycznie dłuższe trasy mogą dać popalić plecom. Ale są też rowery typu endurance, czyli o łagodnej geometrii na dalekie trasy. Albo coś pomiędzy nimi. Nie mówiąc o sportowych przełajówkach czy na przykład gravelach, które w mniejszym czy większym stopniu skręcają w stronę wygody. Więcej na ten temat we wpisie: rower szosowy, gravelowy czy przełajowy.
W każdym razie możemy znaleźć rower, który wygodą pozycji za kierownicą będzie prawie dorównywał rowerom fitnessowym czy trekkingowym. A do tego baranek da możliwość zmieniania chwytu, co przydaje się zwłaszcza na trochę dłuższych trasach, aby odciążyć dłonie. No i zejście od czasu do czasu do dolnego chwytu, poprawia aerodynamikę :)
Sama zmiana biegów czy hamowanie nie jest szczególnie skomplikowane. Od wielu lat w większości rowerów z barankiem (poza najtańszymi modelami oraz wersjami retro) znajdziemy klamkomanetki, które umożliwiają hamowanie oraz zmianę biegów bez odrywania rąk od kierownicy. Uwierzcie mi – nie ma tam żadnej magii, a przyzwyczaić się do nich można bardzo, bardzo szybko.
W Polsce możliwość jazdy na rowerze to są 2-3 miesiące
FAŁSZ
To cytat z niesłynnej wypowiedzi byłego ministra Witolda Waszczykowskiego, o którym pisałem w tekście – Jak politycy walczą z rowerzystami. Takich głupot słyszę na szczęście coraz mniej, a w Polsce pogoda pozwala na jazdę przez cały rok. A jeżeli ktoś nie lubi, gdy jest zbyt chłodno, to umówmy się, że jest to 8-9 miesięcy, a nie 2-3.
Droższy rower będzie mniej awaryjny
PÓŁPRAWDA
Na pierwszy rzut oka rower za 500 zł i rower za 3000 zł mogą wyglądać tak samo. Jednak różnica tkwi w jakości wykonania poszczególnych elementów. W droższym rowerze zwykle znajdziemy wytrzymalsze materiały, dotyczy to zwłaszcza elementów, które w naturalny sposób się zużywają – łańcuch, zębatki, łożyska, opony (i inne) wystarczą na dłużej. Mierna jakość wychodzi także dość szybko w przypadku tanich szprych, pedałów, hamulców, siodełek.
Ale! W pewnym miejscu przebiega granica, za którą podzespoły stają się lżejsze, ale już niekoniecznie wytrzymalsze. Od roweru wyścigowego wymaga się m.in. niskiej masy, ale już nikt nie myśli o tym, aby jego części „służyły przez lata”. Można dyskutować w którym miejscu przebiega ta granica, dla każdego może to być inne miejsce. Inaczej zużywa się rower turystyczny, inaczej góral do enduro. Jedna osoba przejedzie 500 km rocznie, inna 10.000 km. Ale czy rower kosztuje więcej, czy mniej, tak samo trzeba go serwisować i robić mu przeglądy. Może tylko w droższym rowerze części będą wymagały wymiany rzadziej (za to będą droższe i często lepiej działające).
Kupując rower warto patrzeć na tylną przerzutkę
FAŁSZ
Rozwinąłem ten temat we wpisie „Mit tylnej przerzutki„. W skrócie – jeżeli ktoś się nie interesuje rowerami w wystarczającym stopniu, potrzebuje pewnych drogowskazów. I najczęściej zostaje nim klasa napędu, a jeszcze częściej – model tylnej przerzutki, ponieważ najłatwiej go rozpoznać. Napęd w rowerze oczywiście ma pewne znaczenie, ale zdecydowanie większe ma jakość ramy, kół, hamulców. Ale na to mało kto patrzy, zwłaszcza w tańszych rowerach, gdzie ciężko porównać ze sobą poszczególne komponenty w różnych rowerach.
A porównać przerzutki jest bardzo łatwo, wystarczy spojrzeć na oznaczenie na jej korpusie. Potem tylko szybki rzut oka na grupy osprzętu Shimano (albo innego producenta) i już wiemy, że z tyłu dumnie wisi np. przerzutka Shimano XT, prawie topowy model, czyli jest dobrze! Już mniej osób spojrzy, że manetki, przednia przerzutka, korba i kaseta są z grupy Altus czyli prawie najtańszej. To nie ma znaczenia, przecież tylna przerzutka to kultowe XT!
Tak niektórzy producenci, zwłaszcza w niższych przedziałach cenowych, próbują walczyć o nieświadomego klienta, wciskając im nawet niezłą tylną przerzutkę, która ma ukryć, że reszta podzespołów roweru jest taka sobie. Ale! Dzieje się tak czasami także w wyższych przedziałach cenowych, czego już w ogóle nie rozumiem. Po co stosować przerzutkę XT, łącząc ją z tańszymi manetkami SLX, gdzie dopiero z dedykowanymi manetkami, taka przerzutka będzie w pełni pokazywać swój potencjał? To może drobiazg, ale nie podobają mi się takie zagrywki.
Do jazdy w nocy po drogach rowerowych nie potrzeba lampek
ABSOLUTNY FAŁSZ
Wielu osobom żal nawet 50 złotych na komplet lampek. I jeszcze się głupio tłumaczą, że skoro oni widzą, to przecież ich też widać. Albo, że skoro jadą po oświetlonej drodze rowerowej, to ich widać. Nie, nie widać! I nie chodzi tylko o kierowców, ale także o innych rowerzystów. Ilu rowerzystów nie włącza oświetlenia w nocy, sprawdzałem kiedyś na godzinnym przejeździe przez miasto. Wynik nie był zbyt optymistyczny.
A jeżeli na zdjęciu powyżej nie wypatrzyliście rowerzysty, to na nagraniu wideo będzie ciut łatwiej. Ale już wiecie, jak „widać” rowerzystę, gdy np. kierowca szybko zerknie czy nic nie jedzie. Ano nie widać.
To nie XTR-y napędzają rowery
PÓŁPRAWDA
To powiedzonko wzięło się od topowej, górskiej grupy osprzętu Shimano XTR. Napęd z tej grupy kosztuje obecnie ok. 4000 złotych, czyli tyle, ile solidny rower dla zapalonego amatora śmigania po górach :) Nic dziwnego, że wiele osób podśmiewa się z tych, którzy mają w rowerze napęd tej klasy (lub chcą mieć). Skąd się to wzięło? Przyczyny są dwie: faktycznie, amatorom XTR (czy inne topowe napędy) nie jest tak naprawdę potrzebny. Różnica w wadze czy jakość działania komponentów, nie będzie specjalnie odczuwalna, a żywotność w stosunku do ceny będzie dyskusyjna. Ale niektórzy się napalają na XTR-a, no bo to najlepsza grupa, choć przecież założenie jej, nie doda nikomu w magiczny sposób mocy w nogach :)
Druga przyczyna to nieraz… zwyczajna zawiść. Ktoś wydał swoje pieniądze na coś droższego (topowy napęd, amortyzator, hamulce czy cały rower), nie mając umiejętności/czasu/chęci na wykorzystanie sprzętu w pełni jego możliwości. I co z tego? :) To jego pieniądze i jego sprawa. Mówiłem o tym więcej w odcinku „Mam rower za 20.000 złotych, a stopki rowerowe montują frajerzy„. Zgadzam się z tym, że można inaczej ulokować swoje pieniądze i skorzystać na tym bardziej, niż wydając kasę na XTR-a do roweru. Ale nie daje to powodu do szydzenia z kogokolwiek. Inną sprawą jest, że najgłośniej krzyczą ci, których na taki napęd po prostu nie stać.
Żeby jeździć, trzeba jeździć
PRAWDA
To powiedzenie to stara maksyma rowerowych ultramaratończyków. Można ją przełożyć na wiele dziedzin naszego życia. Aby do czegoś dojść, trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć (albo mieć wujka w ministerstwie). W przypadku rowerów, nie chodzi nawet o treningi – aby przejechać 50/100/500/1000 kilometrów (bez zwracania uwagi na prędkość i czas przejazdu), „wystarczy” wcześniej odpowiednio dużo pojeździć, aby wyrobić mięśnie i przyzwyczaić się do dłuższego wysiłku.
Oczywiście znane są historie osób, które wstały z kanapy i bez żadnego przygotowania przejechały kilkaset kilometrów. Ale po pierwsze, w internecie każdy może sobie napisać co chce, po drugie – taka jazda nie będzie specjalnie zdrowa i bezpieczna.
Kask sprawia, że głowa się przegrzewa
PÓŁPRAWDA
Wiele osób nie jeździ na rowerze w kasku, twierdząc, że przez niego bardzo poci im się głowa. To prawda, że kask, nawet najlepiej wentylowany, będzie w pewnym stopniu ograniczał przepływ powietrza. Ale! Największy problem będą stanowiły kaski, które posiadają mało otworów wentylacyjnych. Jest to domena wielu kasków do jazdy ekstremalnej, ale tam chodzi o jego maksymalną wytrzymałość i trzeba się z tym pogodzić (zresztą kto jeździ ekstremalnie bez kasku?!). Drugą grupę stanowią tanie kaski, gdzie oszczędzono na produkcji i zastosowano jedynie kilka otworów. Nic dziwnego, że głowa w takim kasku się przegrzewa, zwłaszcza przy wyższych temperaturach lub jeździe szybszej niż spacerowa. Więcej przeczytacie na ten temat we wpisie – jaki kask rowerowy kupić.
Dobrze wentylowany kask będzie tylko w niedużym stopniu zaburzał wentylację głowy, a dodatkowo, będzie chronił ją przed działaniem promieni słonecznych, co wyjdzie tylko na plus.
Rowery gravelowe i napędy 1x są drogie
FAŁSZ
Nieraz spotykam się z komentarzami, że rowery gravelowe oraz napędy z jedną tarczą z przodu są droższe (od porównywalnych rowerów szosowych czy napędów 2/3x). I że wpływ na to ma marketing. Jest to absolutna nieprawda, a osoby, które tak piszą, nie potrafią wysilić się choć trochę, aby zweryfikować swoje słowa. A ja to zrobiłem :)
O tym czy rowery gravelowe są droższe, napisałem już na blogu, porównując je z podobnej klasy rowerami szosowymi i przełajowymi od tego samego producenta. Okej, gravele często są droższe, ale wtedy, gdy porównujemy je z rowerami wyposażonymi w hamulce szczękowe. Hamulce tarczowe, zwłaszcza hydrauliczne, są droższe od mechanicznych. I stąd się zwykle bierze różnica w cenie. Gdy porównamy szosówkę i gravela, wyposażone na podobnym poziomie, okazuje się, że ceny są bardzo zbliżone.
Jeżeli chodzi o napędy z jedną tarczą, to nie za bardzo wiem, dlaczego miałyby być droższe w porównaniu z 2/3x, skoro nie mamy tam przedniej przerzutki, lewej manetki czy dodatkowych tarcz na korbie. Wystarczy spojrzeć ile kosztuje kompletna grupa np. Shimano SLX M7000. W wersji z jedną tarczą z przodu – ok. 1100 zł. W wersji z dwiema tarczami – ok. 1300 zł.
Skąd wziął się zatem mit, że 1x są droższe? Gdy do sprzedaży wchodziły napędy z jedną tarczą, producenci stosowali je w wyższych grupach, które siłą rzeczy są droższe od niższych grup. Drugą przyczyną może być marka SRAM, która pierwsza na dużą skalę popularyzowała napędy 1x. A napędy SRAM-a są trochę droższe od chociażby Shimano, ale to nie ma nic wspólnego z typem napędu.
Żeby szybciej jeździć, należy pompować opony do maksymalnego ciśnienia
PÓŁPRAWDA
Generalnie jest tak, że im wyższe ciśnienie w oponie, tym mniejszy opór toczenia. Choć nie są to duże różnice, zwłaszcza w przypadku dobrych opon. Serwis Bicycle Rolling Resistance podaje, że w topowych oponach szosowych, różnica w oporze toczenia pomiędzy ciśnieniem 4,1 bara, a 8,3 bara wynosi 2-4 Waty. Przy tanich oponach typu Schwalbe Lugano różnica jest większa i wynosi 6-7 Watów. W przypadku opon trekkingowych, różnica między 2,1 bara, a 5,2 bara wynosi od 9 do 20 Watów (w zależności od modelu opony).
Ale! Mówimy o idealnych warunkach, czyli gładkim jak stół asfalcie. Gdy jedziemy po gorszej nawierzchni (nie mówiąc o parszywej), opona nabita do maksymalnego ciśnienia, zaczyna podskakiwać na nierównościach. Spada komfort jazdy, a także prędkość. I dzieje się tak zarówno w przypadku wąskich, szosowych opon, jak i szerszych – trekkingowych czy górskich.
Do tego, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że na rowerze generujemy średnio od 80 do 400 Watów, różnica kilku Watów na oponach może mieć marginalny wpływ na przykład na średnią prędkość. I może to mieć znaczenie głównie dla zawodowców, gdzie liczy się każdy zaoszczędzony Wacik :)
Sam kiedyś uważałem, że skoro jest taka możliwość, warto nabijać opony do maksymalnego ciśnienia, podczas jazdy po asfalcie. Ale praktyka pokazała, że niższe ciśnienie wcale nie zmniejsza w drastyczny sposób prędkości, a wręcz ją podnosi na niektórych odcinkach. Dodatkowo rośnie komfort, co daje mniejsze zmęczenie od jazdy po gorszej nawierzchni. Dlatego każdy musi znaleźć swój złoty środek i nie warto bać się niższego ciśnienia w oponach.
Sprawa nie dotyczy oczywiście jazdy poza asfaltem, gdzie niższe ciśnienie jest na wagę złota (lepsza przyczepność i tłumienie nierówności). Choć z tym też nie można przesadzać – dużo zależy od naszej wagi, szerokości opon i ew. zabranego bagażu.
Zły rozmiar ramy można poprawić ustawieniem siodełka i kierownicy
FAŁSZ (z ziarenkiem prawdy)
Zacznę od ustawienia siodełka – tym nic nie poprawimy! Siodełko ustawia się na odpowiedniej wysokości i w dobrej odległości przód-tył, rozmiar ramy nie ma z tym nic wspólnego. Jeżeli rama będzie dużo za duża, może się okazać, że nawet nie wsunie się wspornika siodełka do ramy, aby ustawić je na odpowiedniej wysokości (i skończy się pedałowaniem czubkiem palców, czego absolutnie nie polecam). Niektórzy mogą powiedzieć, że przy dużo za małej ramie, wystarczy wymienić wspornik na dłuższy, tak aby wyciągnąć go bardziej z ramy. Ano można, a przy okazji będzie się walić kolanami o kierownicę.
No właśnie, to skoro kierownica jest za blisko/za daleko, przecież wystarczy wymienić wspornik kierownicy na dłuższy/krótszy, prawda? I tu jest to ziarenko prawdy – faktycznie, aby wprowadzić niewielkie korekty pozycji za kierownicą, można wymienić mostek i/lub kierownicę, na inną. Ale nie można z tym przesadzać – założenie elementu, który będzie znacznie różnić się od fabrycznego, może zmienić prowadzenie się roweru na bardzo nerwowe (lub zbyt leniwe). Takie wymiany służą do lepszego dopasowania roweru do naszej budowy ciała, a nie do maskowania tego, że rama jest w bardzo złym rozmiarze.
O nauce jazdy w butach SPD: Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz
FAŁSZ (z ziarenkiem prawdy)
O nauce jazdy w pedałach SPD opowiadałem w jednym z materiałów wideo (serdecznie zapraszam do subskrybowania mojego kanału na YouTube). Skąd wziął się mit o częstych upadkach na początku jazdy w butach SPD? System ten polega na (tymczasowym) połączeniu butów i pedałów. Trzeba przyzwyczaić się do wpinania/wypinania i choć jest to proste, na początku wymaga oswojenia. Warto także (jeżeli pedały dają taką możliwość) ustawić na minimum regulację siły potrzebnej do wypięcia z pedału (przy pedałach dwustronnych pamiętajcie, żeby to zrobić z każdej strony!).
Niektóre osoby po godzinie już uważają, że się przyzwyczaiły i potrafią jeździć w „klikach”. Nic bardziej mylnego, nauka trwa trochę dłużej :) I gdy taki „mistrz” pojedzie np. do lasu, może się szybko wyglebić przy pierwszej okazji. I potem będzie twierdzić, że trzeba się przewrócić kilka razy, żeby nauczyć się jeździć w pedałach wpinanych. Jakby jedno miało wpływ na drugie :)
Ziarenko prawdy
Jeżeli na niektórych działa metoda kija, to faktycznie kilka przewrotek może ich nauczyć, żeby bardziej uważali. Ci trochę rozsądniejsi naprawdę nie potrzebują przewrotek, aby się przyzwyczaić do SPD-ków :)
Rower „na początek” powinien być tani
PÓŁPRAWDA
Każdy z nas ma inne potrzeby – jedni jeżdżą po 500 kilometrów rocznie „wokół komina”, inni śmigają te 500 kilometrów w bikeparkach, gdzie rower dostaje mocno w kość, jeszcze inni przejadą 5000 kilometrów lub więcej. Nie da się przygotować jednej, uniwersalnej porady dla każdego, nawet dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z rowerami.
W sklepach czeka na nas cały przekrój rowerów w różnych cenach (zapraszam do lektury wpisu: Jaki rower kupić do danej kwoty). Kupując zbyt tani rower, możemy się szybko zniechęcić do jazdy – np. rower będzie się często psuł, czy będzie jeździło się ciężko. Z drugiej strony – zbyt długie odwlekanie zakupu sprawia, że mija czas, który moglibyśmy spędzić na rowerze :)
Co więc zrobić? Kupić rower na który nas stać i o ile to możliwe, wydać przynajmniej 1200-1500 złotych, jeżeli planujecie jeździć na rekreacyjne wycieczki po bliższej i dalszej okolicy. Taka kwota (na ten moment) wydana na rower da szansę, że nie rozsypie się on zaraz po wyjechaniu ze sklepu.
Kupujesz rower do skoków lub trochę ostrzejszej jazdy? A może po prostu jeździsz dużo i intensywnie. Uzbieraj kasę na porządny, nowy rower (lub sprawdzoną używkę). Nie żałuj pieniędzy na bezpieczeństwo i pewność, że wszystko będzie w rowerze dobrze pracować, nawet pod dużym obciążeniem.
Najlepsze miejsce do nauki jazdy na rowerze to droga rowerowa
FAŁSZ
Na drodze rowerowej nie ma samochodów, no to chyba jest najlepsze miejsce, aby nauczyć się jeździć na rowerze? Nie! To, że droga rowerowa jest dla rowerów, nie oznacza, że uczący się jeździć będzie tam sam. A na rowerze nie ma instruktora, który w razie czego wciśnie hamulec czy skręci kierownicą.
Jeżeli uczysz dziecko jeździć na rowerze, a może sam/sama się uczysz – wybierz się na jakąś polanę, trawnik, nieuczęszczaną leśną drogę. W takich miejscach warto nabierać pewności siebie, czy uczyć się łapania równowagi i skręcania. Niestety czterolatek nie zawsze jest w stanie kontrolować kierunek swojej jazdy, a na drodze rowerowej łatwo wpaść komuś większemu pod koła. Albo nie zdążyć zareagować, gdy na przejeździe będzie chciał nas przejechać samochód (tym bardziej, że nie zawsze mamy pierwszeństwo).
PS Dziecko do 10. roku życia poruszające się na swoim rowerze, według przepisów jest pieszym i może (a nawet powinno) poruszać się (razem ze starszym opiekunem) rowerem po chodniku.
Gdy rozładuje mi się akumulator w rowerze elektrycznym, to nie wrócę do domu
FAŁSZ
Wrócisz, najwyżej będziesz go pchać pod górkę ;) Przepisy dopuszczają do ruchu na drogach publicznych jedynie te rowery elektryczne, które wspomagają naszą jazdę wtedy, gdy pedałujemy. I nawet gdy wyłączymy silnik (lub padnie nam bateria), nadal będzie można pedałować i jechać. Będzie trochę ciężej (rowery elektryczne ważą kilka kilogramów więcej, niż modele bez wspomagania), ale nadal będzie to możliwe.
I to by było na tyle. A jakie rowerowe mity Wy znacie? Podzielcie się nimi w komentarzach :) Zapraszam także do lektury innych wpisów, związanych z tym tematem, które znajdziecie poniżej.
Podobne wpisy w temacie rowerowych mitów:
2. 10 głupot, które usłyszysz w sklepie rowerowym
3. 10 rowerowych „złotych” myśli
5. Ile powinno kosztować zabezpieczenie roweru (i dlaczego nie 10% jego wartości)
„Kask sprawia, że głowa się przegrzewa” — w narciarskim jest odwrotnie: mają wentylację i 0 miejsca na czapkę (chyba że rozciągniętą na wierzchu kasku). Jeśli człowiek ma maksymalny rozmiar głowy i nie ma jak kupić za dużego kasku, żeby zostawić miejsce na czapkę, to musi jeździć bez kasku, przeziębiać się albo zatykać otwory metodą chałupniczą. Zgaduję, że z kaskami rowerowymi zimą jest podobnie?
W kasku rowerowym (być może w narciarskim też) wystarczy kupić coś co się nazywa czapka pod kask (są wersje zimowe, są też cieniutkie letnie). No i kask musi być dobrany nie na styk, żeby dało się odkręcić trochę pokrętło i weszła tam czapeczka.
Na zimę mam taką czapkę i bez problemu mieści się pod kaskiem: https://roweroweporady.pl/shimano-windbreak-test-czapki-pod-kask/
„. Ilu rowerzystów nie włącza oświetlenia w nocy, sprawdzałem kiedyś na godzinnym przejeździe przez miasto. Wynik nie był zbyt optymistyczny.”
Łukasz, skąd ja to znam? 2 dni temu wracałem do domu z Wilanowa, jadąc ścieżką – poza paroma przypadkami, reszta nie miała lampek albo miała jakieś bździółki (ledwo widać światło). Oczywiście, ubrani w ciemne kolory. Na Boga, kupcie lampki, aby było Was widać!
Nie mówię, abyście kupowali lampki przednie za nie wiadomo jakie pieniądze, ale ostatnio zaopatrzyłem się w Infini Tron i jestem zadowolony – mnie widać, widać przede mną i pobocza.
Mam „niebździółki”. Miałem już sytuację, że co podnosiłem przednie światło, to słyszałem „Oślepiasz!”, a co opuszczałem, to albo słabo widziałem, albo pojawiał się znikąd jakiś agent bez świateł i odblasków. A nie była to czarna noc.
Z tym, że droższy osprzęt będzie wytrzymalszy od taniego to zdecydowanie półprawda ;)
Niższe grupy np Tourney lub w ogóle osprzęt no name z rowerów marketowych ma zdecydowanie większą tolerancję luzów niż osprzęt wyższych grup. Są z litej stali, gniotsa nie łamiotsa
,Przykładem może być choćby mój stary góral z końca lat 90. , kupiony za kilkaset złotych w supermarkecie, który pomimo dużego przebiegu i nigdy nie wymienianego łańcucha (to łańcuch się wymienia ? :) ), kilka razy w życiu „smarowany” WD40 całkiem znośnie zmieniał biegi z tyłu (no ok, czasem trzeba było kilka razy wrzucać skrajne przełożenie na manetce). Po podłączeniu go do trenażera i treningach rozpadła się przednia przerzutka, suport na serwisie rozsypał się w pył, stępiły się zęby na korbie, natomiast tylna przerzutka działa do dziś z nowym łańcuchem i wolnobiegiem
Co do oświetlenia – nie wystarczy komplet za 50 zł. Jeżeli chcemy być tylko widoczni dla kierowcow to być może kwota 150 zł będzie odpowiednia, ale jeżeli chcemy jeździć w miarę szybko na drogach bez oświetlenia – to i 300 zł będzie za mało. Choć z perspektywy kierowcy o wiele ważniejsze jest aby rowerzysta miał możliwie dużo odblasków na sobie i rowerze. Gdy tylko się zaczyna szarówka, zwykła kamizelka odblaskowa za 15 zł robi robotę
Pozdrawiam Cię Łukasz
No to może tylko ja miałem takiego pecha, że mi się dwa Tourneye dosłownie rozpadły. Jeżeli nie wymieniałeś nigdy w rowerze łańcucha, to ciekawi mnie ile kilometrów na nim przejechałeś. Bo w historię o dziesiątkach tysięcy kilometrów nie uwierzę :D No i „całkiem znośnie zmieniał biegi” to nie brzmi jakoś zachęcająco :)
Odnośnie oświetlenia to prawda, że za 50 zł za komplet nie dostaniemy niczego szałowego, ale co nie znaczy, że nie będziemy widoczni. Już nawet lampki Kellys Twins świecą całkiem przyzwoicie (jak za te pieniądze) przy naładowanych bateriach.
A co do szybkiej jazdy (po asfalcie) to za 300 zł już spokojnie skompletuje się porządny zestaw, który da komfort jazdy nawet w całkowitych ciemnościach. Można oczywiście i taniej, ale z jakością wtedy może być różnie.
Co do przebiegu to trudno to po latach oszacować, ale myślę że z pewnością mógł być rzędu conajmniej 15 do 20 k km, a nawet większy. Robiony przez dzieciaka, który nie miał pojęcia o zmianie przełożeń, czyszczeniu łańcucha, dbaniu o napęd.
Mi się wydaje, że rozmawiając o jakości napędu trzeba rozróżnić 2 rzeczy. Jedna to precyzja działania, a co za tym idzie również ilość przełożeń, szybkość zmiany biegów, waga.
Im wyższa grupa Shimano to z pewnością zmiana przełożeń działa lepiej (jeżeli wszystko jest czyste, a łańcuch nierozciągnięty). Ale obawiam się, że od pewnego momentu, gdy przez lata nie dbamy o wymianę łańcucha i czyszczenie całości, to ten Tourney będzie lepiej działał, bo konstrukcyjnie ma większe luzy.
Popatrz np na rower Wigry (mam w rodzinie Wigry 3 z połowy lat 80). Rama z plamami rdzy, elektryka nie działa, opony dawno zmienione, a napęd i łańcuch dalej pracują jak szalone, posmarowane towotem. To jest wytrzymałość.
Pozdrawiam
Mit, w który wierzyłem to ten z siodełkiem i barankiem :D Co do ramy przekonałem się sam, przesiadając się na rower kolegi o większej ramie mimo, że ogólnie był niższym rowerem :) Fajny wpis, chętnie tez przeczytam ten o zakupie bo czeka mnie to w niedalekiej przyszłości.
Tak, to z dobieraniem wysokości siodełka by dało się postawić stopę to stary mit, ale, o zgrozo, często powielany. Nawet ostatnio, jak wybierałem rower z siostrzenicą to sprzedawca próbował nam wcisnąć taki kit :D A kwestii braku oświetlenia kompletnie nie rozumiem. No tak, bo kierowcy są cybrogami, albo noszą noktowizory…
„W Polsce możliwość jazdy na rowerze to są 2-3 miesiące”
Z punktu widzenia pewnego typu rowerzysty – odpowiednik niedzielno-urlopowego kierowcy – to może prawda :)
Z kolei, podchodzący bardziej na serio do jazdy jednośladem zawodnicy, to nawet wolą październikowe 10 °C od sierpniowego 30 °C. Jak dla mnie te 2-3 miesiące nie są wcale takie najlepsze. Oprócz wspomnianych upałów, dokuczają mi muszki, które pchają się do oczu, gryzące bąki. Na drogi wyjeżdża dużo maszyn polowych, świetnie zapaskudzających asfalt ;) No i zawsze może dopaść nas burza.
Czytając artykuł, takie komentarze mi przyszły do głowy:
„…na przełożeniu 50-11 można jechać z taką samą prędkością, co na 34-11…” …do pewnej prędkości, bo już mając kadencję 90 na przełożeniu 50-11 pojedziemy 54,8km/h. Żeby pojechać za taką prędkością na przełożeniu 34-11 potrzeba zakręcić z kadencją 133. Trochę sporo
„…Niektórzy twierdzą, że gdyby z tyłu mieli np. 11 przełożeń, byliby w stanie pojechać szybciej niż teraz, gdy mają ich 7..” tutaj też bym użył sformułowania „półprawda”, bo wszystko zależy od terenu. Na dłuższej trasie jednak mając 11 przełożeń pojedzie się szybciej. Przykład: kręcę równo po płaskim. zaczyna się podjazd i rower zwalnia, zmieniam przełożenie o 1. W przypadku 11 przełożeń, kadencja się praktycznie nie zmienia, co daje możliwość rozłożenia mocy i szybszego podjazdu. W przypadku 7 przełożeń, taka zmiana powoduje znaczny wzrost kadencji (zakładam, że w 11-ce mam 1-2 zęby różnicy, a w 7-ce 3-5).
i ostatnie:
„o nauce jazdy w butach SPD” – Dodam od siebie, że baaaardzo ważne jest ustawienie siły wypięcia. Po zakupie SPD byłem tak podjarany, że wsiadłem na rower bez ustawienia siły wypięcia. zaliczyłem glebę jedyne 5 razy (za każdym razem na postoju), bo nie miałem siły obrócić nogą w celu wypięcia.
Hej,
1. Przecież wyjaśniłem w tekście o co mi chodzi z tym, że na 50-11 i 34-11 pojedziemy z tą samą prędkością. Chodziło mi o pokazanie, że jeżeli ktoś jeździ z bardzo niską kadencją, może jeździć szybciej jedynie ją zwiększając.
2. Chodzi tylko i wyłącznie o prędkość maksymalną, o czym zresztą też pisałem. Kwestia doboru optymalnego przełożenia do kadencji to zupełnie inna sprawa.
3. To prawda, mówiłem o tym w podlinkowanym odcinku na YT, dopiszę też tutaj.
Witam
Czy słyszał pan o podkładce pomiędzy koroną widelca, a główką ramy? Można coś takiego kupić? Czy taka przeróbka jest bezpieczna?
Potrzebuję czegoś takiego. W przeciwnym razie będę zmuszony wymienić sztywny widelec stalowy CR-MO 4130 pod koło 26” na Force lub Mosso. Poprzednia rama 19” mi pękła (ten sam materiał) dostałem nową aluminiową też 19”, w ramach dożywotniej gwarancji. Niestety po złożeniu okazało się, że dotychczasowy wideł jest zdecydowanie za krótki. Pozycja jaką mam przypomina do złudzenia pozycję na rowerze czasowym, a rower jest górski. Między sterami, a mostkiem mam podkładki 2mm i 5mm.
Proszę o pomoc i poradę.
Cześć,
tu znajdziesz dyskusję na ten temat: https://forum.szajbajk.pl/topic/14755-podk%C5%82adka-pomi%C4%99dzy-koron%C4%85-widelca-a-g%C5%82%C3%B3wk%C4%85-ramy-dla-utrzymania-geometrii/
I ja też uważam, że to nie jest dobry pomysł. Albo zmień widelec, albo ew. pomyśl nad założeniem mostka tego typu (wysyłam tylko jako przykład): https://allegro.pl/oferta/mostek-ahead-regulowany-satori-ad006-31-8mm-9254156846
To podniesie trochę samą kierownicę, a dodatkowo będziesz miał pewien zakres regulacji jeżeli chodzi o kąt.
Kupuję swój pierwszy rower, przeczytałem już pół Twojego bloga, ogromne dzięki dla Ciebie ;)
Swoją drogą trudny okres rowerowy teraz. Pewnie dawno już bym kupił Kross Evado 3.0, gdyby nie to, że już nigdzie go nie ma :o W każdym razie zastanawiam się ostatecznie między dwoma modelami:
Indiana X-Cross 4.0 https://www.mediaexpert.pl/rowery/rowery-cross/rower-indiana-x-cross-4-0-m21-czarny-r20
Kands Maestro http://kands.pl/portfolio_page/28-kands-maestro-meski/
Komponenty w obu modelach wydają się bardzo dobre. Na pierwsze spojrzenie odrzuciły mnie trochę tarczówki w Indianie – nie są mi jakoś szczególnie potrzebne, a nie chciałbym kupować chłamu, jednak produkcja od Shimano trochę uspokaja i widzą mi się bardziej jako mały dodatek, bajer ;)
Kands jest prawie cały ubrany w Shimano Deore/Alivio, ale nie ukrywam, że Indiana mi się bardziej podoba. I tu mam dylemat, przyznam, że pewnie bez zastanowienia bym brał Indianę z komponentami Kandsa.
Warto inwestować w Kandsa, rzeczywiście jest spora różnica? Czy może brać to, co ładniejsze? A może w tym Kandsie gdzieś jest jakiś haczyk, bo zbyt dobre to wyposażenie? Zastanawia mnie też kwestia komfortu jazdy w tych rowerach. Jaki wpływ może mieć geometria ramy czy rodzaj siodełka w nich? Niestety nie mam możliwości wsiąść na rower i się przymierzyć, to zapewne sporo by pomogło.
Cześć,
o geometrii niewiele Ci powiem, bo akurat przy rowerach tej marki nie jest ona podawana.
Generalnie mamy tu klasyczny dylemat w tym przedziale cenowym – trochę lepszy napęd i hamulce V-Brake, czy trochę słabszy (choć nadal porządny) napęd i hydrauliczne hamulce tarczowe.
Szczerze – gdyby była jedna, dobra odpowiedź na to pytanie, to tylko takie rowery by powstawały :) Jeżeli Indiana Ci się bardziej podoba, postaw na Indianę, będziesz zadowolony.
Dzięki za odpowiedź! :)
mam pytanie niezwiązane z mitami, ale wrzucam tutaj , gdyż to najnowszy wpis i najwieksza szansa na szybką odpowiedz, a widze ze blog zacny , przeczytalem dzisiaj sporo :)
otóż wygrzebałem mój rower z lat 90tych z piwnicy , i ma on dla mnie wartość sentymentalną , jest też dość fajny i teraz na czym polega mój problem :
otóż jakoś w latach 97-98 go rozbudowałem przy pomocy sąsiada , i z przodu zamontowałem przerzutkę deore XT (już wtedy nie był to bieżący model tylko „leżak” ) korba to acera hyperdrive-c (3 biegowa) , działało to fajnie (i działa teraz ale o tym dalej)
z tyłu z powodu iż lubię jezdzic wyjątkowo leniwie zamontowałem ÓWCZESNĄ NOWOŚĆ – wolnobieg Megarange (7 biegów, największa ogromna zębatka 34T , poprzedzająca ją już „normalna” co daje też fajny efekt wizualny)
niestety wtedy shimano wprowadziło ten wolnobieg wyłącznie z niskiej klasy przerzutką typu SIS z odpowiednimi parametrami aby to obsłużyć
przerzutki z wyższych grup nie obsługiwały tak dużego trybu , to zostało wprowadzone jakoś później
żeby już nie przedłużać: w 2001 pękł mi łańcuch i rower trafił do piwnicy , gdzie leżał do dziś
rower umyłem , kupiłem za radą sąsiada łańcuch 7-rzędowy alivio , i zacząłem jeździć
w czym problem otóż , o ile przednia przerzutka działa perfekcyjnie , o tyle tylniej nie da się zbyt dobrze wyregulować , dodatkowo razi moje oczy jej tani design
chciałbym zatem zmienić przerzutkę tylnią:
wymagania: ma działać z tym wolnobiegiem co jest
być adekwatna wizualnie do roweru
wynalazłem DEORE najnowsze (bez xt ;) ) , ale pan ze sklepu powiedzial ze nie bedzie mi dzialac , bo jest na 9-10 rzedow , i zebym szukal przerzutek uzywanych z lat 90tych
tym tropem znalazlem ladne deore DX , ale pan z olx okazal sie pacjonatem , pogadalismy i mowil ze nie obsluzy mi mojego wolnobiegu , bo ma za male kolka w mostku , na taka duza zebatke i zebym szukal deore nie nowych , ale nie az tak starych , tylko takich z przed ok 10 lat
troche zglupialem po tym wszystkim , bo nie bardzo potrafie znalezc cos takiego na alegro
Cześć,
będzie Ci działać każda przerzutka Shimano pod 7/8/9 przełożeń. 10-rzędowe już nie (przynajmniej te górskie), bo zmienił się ciąg linki.
Możesz założyć np. przerzutkę Deore RD-M592, albo tańszą Alivio RD-M3100.
Sprawdź jeszcze jak zamontowana jest przerzutka w tym rowerze: https://roweroweporady.pl/rodzaje-mocowan-przerzutki-przedniej-i-tylnej/
Bo może będzie potrzebny adapter haka przerzutki.
Właśnie myślałem o tej deore i facet z serwisu (i podparł się autorytetem Shimano) powiedział że nie obsłuży 7biegow
Sami sprzedający piszą, że obsłuży 7 biegów: https://www.rosebikes.pl/shimano-deore-rd-m592-sgs-shadow-rear-derailleur-368015
Możesz też poszukać Deore RD-M591: https://www.sbike.pl/czesci-mtb-trekkingowe-przerzutki-tylne-przerzutka-tylna-shimano-deore-rd-m591-sgs-9-sp-czarna-o_l_190_880.html
A taka w 100% dedykowana 7 przełożeniom to np. Shimano Acera RD-M360
zamówiłem deore XT ostatecznie:
https://allegro.pl/oferta/przerzutka-tylna-shimano-deore-xt-rd-m750-9rz-9509193179?snapshot=MjAyMC0wNy0xN1QxNToyMDoyMS4yOTZaO2J1eWVyOzlkZGE5Mzc2ZjRhZWVlYzc5YTZmZjkwMmZhNDE3MzYxMTVhNmFjNmU4YzI1ODU2OTllN2RmMTQyOTlmMTBjNTM%3D
ze specyfikacji shimano wynika że wszystko obsłużą na pewno , a bardziej też będą pasowały do ducha roweru także wizualnie , chociaż to model 1999 chyba , a przód mam na oko 1995 , ale tylnia starsza niż 98 nie obsłuzy megarange
A co to takiego „but SPD”??? ;-)
W artykule o mitach rowerowych, sam powielasz „mit SPD”, jakby był to jedyny system pedałów zatrzaskowych, a „but SPD” to już totalne nieporozumienie ;-(
W Polsce od lat na pedały wpinane (i buty zgodne z tym systemem) mówi się potocznie SPD, od systemu stworzonego przez Shimano. Tak jak na jednorazowe pieluchy mówi się pampersy, a na buty sportowe – adidasy.
Co oczywiście nie znaczy, że nie ma innych systemów (samo SPD jest w dwóch odmianach), tak jak są inni producenci pieluch czy butów. Po prostu tak się przyjęło mówić i już.
To ma nawet _fancy_ nazwę: https://en.wikipedia.org/wiki/Generic_trademark
Ale jak to tak? Bez golenia nóg w celu uzyskania lepszej aerodynamiki? ;)
Spec zrobił kiedyś serię testów, gdzie sprawdzali jaki wpływ na aerodynamikę ma golenie nóg, ramion, brody, zmiana opon, kasku itp.
https://www.youtube.com/results?search_query=the+win+tunnel
Niemniej u amatora wpływ będzie niewielki, jeżeli w ogóle zauważalny. Najwięcej w kwestii aerodynamiki zrobi zmiana pozycji za kierownicą, choć tu też trzeba pamiętać o kwestii wyważenia tego z komfortem jazdy :)
„W Polsce możliwość jazdy na rowerze to są 2-3 miesiące”
Od kilku laty mamy takie zimy, że można jeździć 12 miesięcy. Ja bardzo lubię jeździć w zimie. Jest puściej i cieplej niż jako pieszy w komunikacji miejskiej. Do -10st. nie trzeba nawet specjalnych ubrań. Jeżdzę w jesiennej kurtce trekkingowej, trekkingowych spodniach z polarowym pobiciem (90 zł w promocji – jedyny zakup specjalnie na rower w zimie) i grubszych rękawiczkach. Po 10 minutach niezbyt intensywnego pedałowania, przyspieszone tętno i wytwarzane ciepło sprawia, że jadę w „kokonie ciepła”.
„Kupując rower warto patrzeć na tylną przerzutkę”
Ja się też z tego wyleczyłem, jak w tanim rowerze wymieniłem wszystko oprócz przerzutki Shimano Tourney, która wytrzymała 18000km ( i dalej działała ale już wymieniłem). I wiem, że miałem szczęście, ale i tak wymiana przerzutki to dla mnie 10 minut pracy. A pękające szprychy, krzywe koło czy zgrzytający support to znacznie poważniejsze usterki, o wiele gorsze do naprawy i psujące lub wręcz uniemożliwiające jazdę.
„Kask sprawia, że głowa się przegrzewa”
Ja mam odwrotnie. Owszem, w lesie w cieniu fajnie sobie ściągnąć kask, ale na słońcu wolę w kasku. Sądzę, że jest mi chłodniej niż bez.
Można jeździć 12 miesięcy. Jednak dla mnie, nie tyle mróz co śnieg/śnieg z deszczem, skutecznie wybijają z głowy wypady.
Potwierdzam, że da się jeździć przez cały rok lub jego większość jak się chce oczywiście i są warunki ku temu. Nie kupiłem nigdy żadnej odzieży dedykowanej rowerzystom ani jakoś nie modyfikowałem roweru pod kątem warunków. Zimą, o ile mam taką fantazję, to jeżdżę rowerem w tym w czym chodzę jako pieszy, a rower poza paroma szczegółami mam fabryczny i z takim „ustawieniem” jeżdżę cały rok. Wszystko zależy od tego czym dysponujemy i czy mamy chęci. Można ekonomicznie podejść do tematu jak ja gdzie jeżdżę, gdy ocenię, że mam warunki do tego, bo na moich oponach po głębszym śniegu nie pojadę, jak będzie padać, to zmoknę mimo kurtki i jeszcze przemarznę przy tych 2 stopniach na plusie jak również podziękuję za wspaniałą przyczepność na moich oponach typu bida semi slick gdzie mam środek gładki i tylko lekkie rowki po bokach odprowadzające wodę. ALE jak ktoś chce, to kupi sobie oponę bardziej crossową jeżeli potrzebuje na zmianę lub szersze obręcze z piastą na zimę na jakąś agresywniejszą oponę z klockiem mocniejszym jak do mtb o ile wejdzie całość w widelec i ramę. Można też wydać kasę na odzież termiczną, która zabezpieczy lepiej przed niekorzystnymi warunkami i wtedy nie stoi wiele na przeszkodzie żeby poszaleć nawet jak jest ślisko, sporo śniegu i wieje silny wiatr przy minus pięciu. Także kwestia chęci, a w trudniejszych warunkach chęci i jakiegoś minimum sprzętu.
Drogi Łukaszu, czy mógłbyś polecić jakiś rower wspomagany elektrycznie? Planuje kupić mamie (lat 67) rower elektryczny, dzięki któremu będzie mogła swobodnie poruszać się po naszym małym mieście, głównie z domu na działkę, a latem jakieś wypady po 50km – 60km. Chodzi głównie o krótkie miejskie dystance, ale żeby pod górkę czy pod wiatr było lżej. Pozdrawam
Cześć,
kwestia budżetu. Im droższy rower, tym lepiej wykonany, z większą pojemnością akumulatora i większym momentem obrotowym silnika (co jest przydatne na większych podjazdach czy przy jeździe z bagażem).
Kolejna kwestia – rower miejski (siedzi się na nim z wyprostowanymi plecami) czy może trekkingowy (lekko pochylone plecy, choć nadal wygodnie).
Na rynku jest sporo ciekawych modeli, poszukałbym czegoś dostępnego w okolicy, żeby można było się przymierzyć i sprawdzić czy rama pasuje. Np. rower typu Ecobike Basic z akumulatorem 375 Wh (10,4 Ah) kupi się za ok. 4000 zł.
Ja bym dodał jeszcze sporo podlunktow, np.:
Rower górski MTB jest najlepszy na polskie niziny – fałsz.
Rower górski MTB jest uniwersalny, dobry do miasta i na polne drogi – fałsz.
Rowery miejskie z damską ramą są dla niedzielnych rowerzystek i ciepłych facetów – fałsz.
Jak nie ubierzesz się w lajkrę to nie jesteś prawdziwym rowerzystą – fałsz.
Jak nie starasz się wyprzedzić wszystkich innych rowerzystów, to jesteś kiepaczem – fałsz.
Roweru nie trzeba serwisować co roku (lub co x km) – fałsz.
Jazda na hard-tailu lub fullu, lub w pozycji wyprostowanej sprawia że jeździsz wolniej – półprawda, choć dla większości to w zasadzie fałsz.
W sumie to mógłbym tak jeszcze długo.
„Rower górski MTB jest uniwersalny, dobry do miasta i na polne drogi – fałsz.”
Tu bym bardziej napisał, że to półprawda. Góral wcale nie będzie takim złym wyborem, pisałem o tym tutaj: https://roweroweporady.pl/najlepszy-rower-do-jazdy-po-miescie/
Oczywiście warto byłoby zmienić opony na mniej agresywne, niemniej szeroka opona będzie fajnie tłumić nierówności, krawężniki, dziury. Nie mówię, że to dobry wybór dla każdego, ale jakiegoś rekreacyjnego górala wcale bym nie skreślał :)