10 głupot, które usłyszysz w sklepie rowerowym

W sklepach rowerowych można czasem trafić na osoby, które chyba minęły się z powołaniem. Osoby, którym bliżej do „typowego szwagra” (tutaj znajdziesz 10 złotych rowerowych myśli szwagra), niż do pasjonata kolarstwa. Ogólniki, mity, naciągane pół-prawdy, mówienie wszystkiego byle tylko wcisnąć to co ma się w magazynie – tego możecie spodziewać się po wielu sprzedawcach. Oczywiście nie wszystkich, mam nadzieję, że jest to tylko drobny ułamek ogółu. Hej, zdaję sobie doskonale sprawę, że nikt nie jest Alfą i Omegą. Ani tym bardziej chodzącą rowerową encyklopedią. Ja z rowerowej wiedzy jeszcze nie wiem nawet połowy tego, co chciałbym wiedzieć. Ale bardzo się staram nie przekazywać nikomu, a już w szczególności Wam – totalnych bzdur. A jeśli nawet mi się zdarzy, to szybko się poprawiam i nie grzeszę więcej :)

Większość tych „ciekawostek” pisaliście do mnie w mailach, albo w komentarzach na blogu. Wybrałem dziesięć, choć z pewnością macie jeszcze w zanadrzu trochę opowieści. Śmiało dzielcie się nimi w komentarzach. Nie chciałbym tylko, by skończyło się to na atakach na konkretne sklepy rowerowe, tak więc proszę w miarę możliwości o niepodawanie nazw sklepów/serwisów. No to lecimy :)

Co można usłyszeć w sklepie rowerowym
fot. Bruce Turner

„Mądrości” ze sklepu rowerowego

1. Hamulce tarczowe są lepsze, ponieważ w V-brake trzeba co roku wymieniać linki i klocki, a w tarczówkach dopiero po kilku latach.

Jak rozumiem w hamulcach tarczowych klocki się nie zużywają? Wszystko zależy od stylu jazdy, jakości klocków, a nie do końca typu hamulców. Również wymiana linek hamulcowych w szczękowych V-brake co roku brzmi bardzo dziwnie. Ja wymieniam je średnio co trzy lata i myślę, że wytrzymałyby jeszcze ciut więcej czasu. Przy intensywnej jeździe w terenie czy błocie, częstsze wymiany są konieczne, ale mówiliśmy tutaj o rowerze do rekreacyjnej jazdy.

2. Dla kobiet lepsze są koła 26 cali.

To jeden z większych mitów, często przywoływany przez czytelniczki w komentarzach dotyczących zakupu roweru. Rozmiar kół w rowerze (w stosunku do wzrostu) ma największe znaczenie jedynie w skrajnych przypadkach. Kobieta czy mężczyzna o wzroście 150 cm myślę, że faktycznie pewniej się będzie czuć na rowerze z kołami 26 cali, czy nawet 24 cale. Na przeciwnym biegunie są osoby o wzroście 195 cm i więcej, dla których lepszym wyborem będą rowery z kołami 28 lub 29 cali. Ale pomiędzy osobami niskimi i wysokimi, dobór rozmiaru kół powinien opierać się na naszych potrzebach i wygodzie, a nie płci. A najistotniejszą sprawą jest odpowiedni dobór rozmiaru ramy do długości nóg i wzrostu.

3. Wysokie kobiety (powyżej 175 cm wzrostu) lepiej gdy będą kupować rowery z męską ramą.

Tak się zastanawiam, jaki rower chciał wcisnąć sprzedawca, naszej dość wysokiej czytelniczce :) Niestety prawdą jest, że wysokie kobiety mają trochę gorzej, jeśli chodzi o wybór rowerów z dużą, damską ramą. Jeszcze w rowerach górskich nie jest tak źle, bo często da się znaleźć rower w którym górna rura mocno opada. Ale np. męskie rowery trekkingowe zazwyczaj mają prawie poziomą górną rurę.

Co w takiej sytuacji ma zrobić wysoka pani, która chciałaby od czasu do czasu przejechać się na rowerze w sukience? Albo nie lubi wskakiwać na rower? Według tego sprzedającego, chyba lepiej żeby zapomniała o jeżdżeniu rowerem :(

Moim rozwiązaniem jest zbadanie rynku. I wyszukanie roweru np. Scott Sub Sport Lady (trekkingowy), który jest produkowany w rozmiarze 20,5 cala. Albo Maxim Stromholm w rozmiarze 21 cali. Akurat ten drugi jest rowerem miejskim i tutaj jest zdecydowanie łatwiej, ponieważ są to często rowery typu unisex i łatwiej o duże rozmiary.

Poza tym dodam jeszcze tylko, że „męska” i „damska” rama to kwestia nazewnictwa. Każdy niech jeździ na takiej, na jakiej mu wygodnie. I niech wzrost tego nie warunkuje.

4. Czy gdy nie ma amortyzatora, to pękają przednie widełki? Takie słowa usłyszałem w sklepie-serwisie rowerowym.

Zapewne po skoku z kilku metrów może się tak nieszczęśliwie zdarzyć. Zwłaszcza na rowerze turystycznym :) O wadach i zaletach sztywnych widelców pisałem już na blogu. A od siebie dodam tyle, że w rowerach szosowych nie ma amortyzatorów, wszyscy żyją, a widelce jakoś nagminnie nie pękają. Wszystko zależy od potrzeb i zastosowania, ale jeśli myślisz o jeździe rekreacyjnej lub szosowej/miejskiej/turystycznej to sztywny widelec da Ci niższą wagę roweru, mniejsze straty energii włożonej w pedałowanie i (zwłaszcza w porównaniu z tanimi amortyzatorami) dużo mniejszą awaryjność.

Na pewno zdarzają się sytuacje gdy widelce pękają. Pękają również ramy, obręcze kół czy wsporniki siodełka. Ale są to sytuacje na tyle rzadkie, że nie warto się tym przejmować. Jeśli tylko użytkujesz rower zgodnie z jego przeznaczeniem, nie musisz się obawiać o pękanie jego elementów.

5. W serwisie powiedziano nam, że rower z internetu musi być złożony w serwisie, bo inaczej traci gwarancję. Co najlepsze powiedziano, że koszt dokręcenia tego w serwisie to 200 zł! Przyznano, że po to żeby się nie opłacało kupować przez internet.

Cóż, jest to typowy przykład zdzierania pieniędzy z klienta (200 złotych za przygotowanie roweru???). Oraz straszenie zakupami w internecie (czytaj: kup u nas i przepłać). Większość dobrych internetowych sklepów rowerowych przygotowuje rower do jazdy przed wysyłką. Po otrzymaniu roweru wystarczy przykręcić kierownicę, założyć koła, przykręcić pedały i można jeździć. Są to czynności, które każdy może zrobić w domu dysponując kluczami imbusowymi i płaską piętnastką.

Zazwyczaj trzeba tylko zrobić przegląd gwarancyjny po kilkuset kilometrach, najlepiej w autoryzowanym serwisie (choć o zasadność takiego przeglądu toczyła się burzliwa dyskusja w podlinkowanym wpisie). Poza tym, między nami mówiąc – wiecie gdzie możemy sobie wsadzić gwarancję na rower :) W przypadku ewidentnych błędów w produkcji oczywiście bardzo się przydaje. Ale większość ew. usterek serwis zrzuci na zużycie sprzętu albo uszkodzenie mechaniczne.

Poza tym porównajcie sobie ceny w internecie z tymi w sklepach. Często różnice są kolosalne. Inna sprawa, że ceny internetowe to dobry początek negocjacji w stacjonarnym sklepie rowerowym.

6. W dobrym serwisie rowerowym w moim mieście dowiedziałem się, że nowego łańcucha nie powinno się smarować, ponieważ ten preparat nałożony fabrycznie jest naprawdę dobrej jakości i warto, żeby łańcuch trochę na nim popracował.

Moim zdaniem nie jest to prawda. Nigdy nie wiadomo ile czasu łańcuch spędził w magazynie i czym tak naprawdę jest pokryty. Lepiej dobrze go wyczyścić i nasmarować swoim, sprawdzonym smarowidłem.

Sklep rowerowy
fot. Vince Alongi

7. Z kartonem też bywa różnie, w sklepie X z Wrocławia krzyknęli mi 80 zł za używany karton! W sklepie Y karton dostałem GRATIS.

Ten podpunkt chyba nie wymaga komentarza. Zrozumiałbym „skasowanie” kogoś na przysłowiowe 10 złotych za fatygę. Ale 80 złotych za karton? Dobry żart. Mamy oczywiście wolny rynek, ale sprzedających powinna cechować też odrobina przyzwoitości. Takie kartony są najczęściej w sklepie zupełnie niepotrzebne. Przyjeżdżają w nich rowery, a potem nie ma co z nimi zrobić.

8. Pan w rowerowym mi dziś powiedział, że to nieistotne czy kupię rower z ramą 18, 19 czy 20 cali, bo różnice są minimalne.

Gdyby to nie miało znaczenia, to producent nie robiłby różnych ram. Po to się je produkuje, by każdy mógł sobie dobrać ramę pod siebie. Zgodzę się, że różnice nie będą olbrzymie. Ale zawsze warto przejechać się na rowerach o dwóch rozmiarach ram, by wybrać ten bardziej pasujący. No chyba, że ktoś długością nóg i wzrostem pasuje idealnie do konkretnego rozmiaru ramy.

W tym wypadku podejrzewam, że sprzedający miał jeden rozmiar ramy tego roweru i chciał go wcisnąć kupującemu.

9.  Jeden ze sprzedawców powiedział, że koła 26 cali będą znacznie lepsze na mieszane wycieczki (asfalt i leśne drogi) aniżeli 28 cali.

O rozmiarze kół napisałem sporo w punkcie drugim. Do amatorskiej, rekreacyjnej jazdy rozmiar kół nie ma większego znaczenia. Oczywiście – większe koła lepiej się toczą i są naturalniejszym wyborem na asfalt i dalsze podróże. Co nie znaczy, że będą sobie źle radzić na leśnych drogach. Czego koronnym przykładem są święcące triumfy rowery górskie z kołami 29 cali. Czyli jednak można :)

10. Łańcuchy i kasety Shimano różnią się twardością materiału z jakiego są wykonane. Nie można do droższej, twardszej kasety kupić tańszego, miękkiego łańcucha – ponieważ kaseta zniszczy łańcuch.

Jest to bardzo powszechny mit, sam też go słyszałem w jednym ze sklepów. Tylko że nikt nie potrafi wskazać ani dokumentów od Shimano, które by to potwierdzały, ani żadnych wiarygodnych testów. Pisałem o tym w 2013 roku i dyskusja bardziej zeszła na trwałość łańcuchów oraz kaset, a nie na zużywanie jednych elementów przez drugie. Samo Shimano podaje, że komponenty z niższych grup można mieszać z tymi z wyższych.

W każdym razie mit o zużywaniu „miękkich” podzespołów przez „twarde”, jest moim zdaniem taką samą bajką, jak twierdzenie, że do roweru trzeba dokupić zabezpieczenie za 10% jego wartości.

A tu jeszcze 8 rowerowych mitów, które obalałem na wyjeździe w Londynie. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.

Macie swoje historie? Piszcie! Pośmiejemy się razem z miejskich legend i niezwykłości :)

 

Podobne wpisy w temacie rowerowych mitów:

1. 20 rowerowych mitów

2. 10 głupot, które usłyszysz w sklepie rowerowym

3. 10 rowerowych „złotych” myśli

4. Mit tylnej przerzutki

5. Ile powinno kosztować zabezpieczenie roweru (i dlaczego nie 10% jego wartości)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

281 komentarzy

  • Bardzo lubię Twojego bloga, ale ten post jakiś taki na siłę. Może zależy gdzie się chodzi do serwisów. Ale w dwóch największych salonach w Gdyni/Gdańsku (aby nie wymieniać ich nazw :P) nigdy nie spotkałem się z podobnymi głupotami. Zawsze rzeczowo, konkretnie i miło :)

  • Dlaczego na siłę? Myślę, że w wyjaśnieniach do tych „mądrości” przekazałem sporo przydatnej wiedzy. Zwłaszcza dla osób, które nie są zbyt mocno obeznane z rowerami.

    Wierz mi, że dostaję sporo maili z naprawdę podstawowymi pytaniami (i bardzo dobrze, trzeba poszerzać wiedzę). Więc takie wpisy bardzo się przydają.

  • Broń boże nie twierdze że się nie przydają, ale te pytania serio brzmią dla mnie jak rowerowe ABC z ogólniaka :D Z drugiej strony z Twoim zasięgiem bloga, trafiasz do wszystkich :)

  • Jak widać, nawet sprzedawcy w rowerowych potrafią czegoś nie wiedzieć lub wiedzieć na swój, intrygujący sposób.

  • To ja ostatnio musialem tłumaczyć sprzedawcy co to gwint prawy, co to gwint lewy w pedale i w którą stronę powinien kręcić kluczem…. :D

  • Ale się uśmiałam:) Ja dzisiaj byłam w sklepie X i po prostu gdybym nie wiedziała czego chcę i tak dalej, sprzedawcy nie udałoby się mi nic wcisnąć:D Moja mała wiedza przewyższała jego. I jeszcze usłyszałam, że mam brudny rower, wcale nie wycackany, że jeżdżę na męskiej ramie, że w deszczu się nie jeździ, bo szkoda brudzić rower, że marka konkurencyjna i dlaczego nie kupiłam u nich.

    Nie mam jednego jedynego sklepu. Kupuję tam, gdzie jest najtaniej i dana część mi odpowiada. Niektóre sklepy mają ceny z kosmosu. Na takiej samej dętce można zaoszczędzić 10 zł na przykład, a cena linki hamulcowej jaką podał mi jeden pan do mojej starej kozy doprowadziła mnie do ataku śmiechu i wyjścia ze sklepu:)

  • Kiedyś usłyszałem w jednym z krakowskich sklepów, że rower poniżej 4000zł to nie jest rower ;) naciągaczy wszędzie pełno, trzeba się pilnować i tyle w tym temacie.
    Pozdrawiam

  • linek nie wymieniałeś przez 4 lata? :P współczuje xD minimalny koszt, a podstawowa czynność. ja przy ~5-7 tys km na sezon wymieniam około 1-2 razy linki i pancerze wszystkie. oczywiście nie ma znaczenia czy kupie linki teflonowe za gruby hajs, czy inne cudawianki – tak samo szybko się rozciągają, przecierają, chodzą ciężej. mam nadzieję, że łańcucha nie polecasz ludziom wymieniać co 4 lata? :D

    wiadomo, co kto lubi, ale jeśli się tego nie wymienia… to potem ludzie się dziwią czemu mój rower jest taki ociężały i niekomfortowy? ano bo trzeba wymieniać podstawowe materiały, dzięki którymi dobrze działa..

    mity niezłe, połowy z nich nie słyszałem, może dlatego że do sklepów zwyczajnie nie chodzę..

    • co ty człowieku piszesz za głupoty pracuje 10lat w fabryce rowerów gdzie dziennie produkujemy 2tys rowerów ja mam rower z firmy której pracuje 7 lat i jakos ani linki ani pancerza nie wymieniałem!

      bardzo duzo zalezy od warunków jazdy czy ktos co dzien jezdzi czy tylko weekendy lub czy tylko w dobrą pogode czy w deszcz tez i jak wyglada przegląd posezonowy czy moze rower wogole jest rzucony i czeka do wiosny a co do rozciagania linki to wystarczy naciagnac obciac i zalozyc nypelek i jazda

      • Większych bzdur to ja ostatnio nie słyszałem ;-). 2000 rowerów dziennie hahaha pochwal się jeszcze, co to za marka, bo zżera mnie ciekawość.
        To, że Ty w swojej popierdółce, przez 7 lat nie wymieniałeś tych części, oznacza tylko, że jesteś niedzielnym rowerzystą albo wykorzystujesz swój rower tylko na dojazdy do pracy i to w dodatku w super pogodę, A może, nie kumasz, o co chodzi z tą zmianą biegów :-).
        Mistrzu od 2000 rowerów, to że inni wymieniają osprzęt częściej, to znaczy, że jeżdżą w trudniejszych warunkach, niekiedy przez cały rok i robią po kilka, kilkanaście tys. km rocznie. Także nie pitol tych głupot, bo aż mi powietrze z koła schodzi, jak to czytam.

        • Przejechałem jednym ze swoich rowerów, trekkingowym z v-breakami, jakieś 50 tys km. Jakieś 95% po asfalcie, głównie w warunkach suchych. Linki hamulcowe wymieniłem raz, kiedy zaczęły się strzępić i nie widzę powodu wymieniać częściej. Natomiast linki przerzutek i pancerze wymieniałem pewnie ze 3 razy, kiedy biegi zaczęły wchodzić lub zrzucać „co drugi”. Może w off-roadzie MTB trzeba częściej (nie wiem, praktycznie nie jeżdżę off-roadem) ale do jazdy głównie po asfalcie i okazjonalnym, lekkim off-roadzie nie widzę takiej potrzeby. Nie wspomnę już że w szosówce, od nowości, przez jakieś 20 tys km nie wymieniałem ani jednych ani drugich ani razu i wszystko pracuje perfekcyjnie.

          • Ja w poprzednim po 2 tys wymieniłem linki w hamulcach i tylnej przerzutce, no ale jak się jeździ po asfalcie to co tam może się zepsuć po za łańcuchem ?

          • Pamiętam pierwszy dzien Transcarpatii 2010. Lało od rana do nocy. Po tym dniu moje klocki z nowych stały się |do wyminy” Linki miałem Gore On ale niektórzy tak dobrze nie mieli. Trudno porównywać trekinga z goralem. Tak samo jak pogodę z warunkami jakie zdarzają się w górach. Nie jeden wtedy mial sporo do wymiany. Przejechaliśmy niecałe 80 km.

    • Oj pierdołki piszesz. Linki się wymienia jak się rozplatają. A co do pancerzy to wtedy jak stwierdzisz jakieś opory czy uszkodzenia mechaniczne.

    • Kiedyś serwisant Włoszczowskiej powiedział, że nie ma lepszego smaru niż smar fabryczny w temacie łańcucha.
      osobiście zmywanie go i nakładanie swojego co z założenia wiadomo, że jest nakładaniem na zewnątrz i co on i w jakiem spenetruje od nas już nie jest do końca zależne uważam za rzecz średnią. Owszem warto wytrzeć bo jak wiadomo np jego zewnętrzna strona udziału w pracy nie bierze a na pewno jest lepka.

      • Ja też usłyszałem od serwisanta, że smar fabryczny jest najlepszy.
        Przecież to nie jest smar do jazdy, tylko konserwacja z przeznaczeniem do magazynowania (m.in żeby łańcuch nie rdzewiał).

  • Ja poszłam ostatnio tylko wyprostować tylne koło , a dowiedziałam się, że TYM rowerem już nie ma co jeździć, on się do wyrzucenia nadaje, teraz modne są miejskie ( bleee ) i powinnam zainwestować w taki jak oni proponują, bo całkowita naprawa mojego ( bo zaraz znaleźli jakieś rzeczy które wymagają naprawy ) będzie warta podobnie jak kupno nowego u nich… i w sumie powiedziano mi tak w trzech najmodniejszych serwisach w mieście W czwartym w końcu trafiłam na konkretnego gościa który mi pomógł normalnie i bez wciskania. Dodam, że rower bez problemów jeździ od wielu lat, fakt, że to już wiekowy „góral”, nie zawsze przerzutki wchodzą jak trzeba, tylna opona już najlepsze czasy ma za sobą, ale działa, jeździ, trzeszczy tylko siodełko, robi czasem nawet około 50 km dziennie i jest zadbany. Gdyby nie to, że na rowerze jeździć zaczęłam zanim nauczyłam się chodzić to może i bym im uwierzyła.

    Mam jeszcze jeden, on wymaga wymiany supportu i czeka na swoją kolej. Ale uważam, że skoro mam dobrą ramę, proste widły, kierownicę, działające hamulce i przerzutki, kręcące się koła i dzięki niemu dostaję się do pracy o 30 minut szybciej niż tramwajem to nie będę go wyrzucała tylko dlatego, że jakiemuś geniuszowi się wydaje, ze się nie opłaca od czasu do czasu go podrasować. Pozdrawiam wszystkich co kochają swoje dwa kółka :D

    • Witam. Jestem Alicjo pozytywnie zaskoczony dzięki Twojemu zdrowemu podejściu do sprawy dwóch kółek. Niezbyt często się zdarza aby ktoś traktował swój rower jako coś więcej niż rzecz. Pozdrawiam

  • Mnie w małym sklepie/serwisie próbowali wcisnąć Panaracery stradius sport po 140 zł sztuka twierdząc że to jest „zwijanka”. Jak powiedziałem że taka sama w internecie jest po 70 zł i ten model który dostałem ma stalową linkę to uwaga „Mógł pan pomyśleć że chcemy pana oszukać ale taką mamy cenę katalogowa”. Ale w końcu znajdą jakiegoś frajera.

  • Znam przypadek gdzie gość w sklepie rowerowym wcisnął gościowi o wzroście 175 cm, rower szosowy z ramą 49 cm. Zrobił to dlatego, że rower stał już bardzo długo na sklepie…

    „Pan se sztycę podniesie do góry i będzie dobrze, gwarantuję…”

    Wszystko dla pieniędzy…

    • Dodam tutaj swoją historyjkę. Kupując rower (przez internet), wysłali mi złą ramę; prosiłem o 19″, otrzymałem 17 cali. Przez telefon usłyszałem, że mogą mi dosłać dłuższą sztycę i wtedy też będzie okej. W efekcie czekałem miesiąc na przysłanie dobrego roweru, ale się doczekałem ;)

  • @Marek – ktoś potrzebował kartonu na rower. Domyślam się, że albo chciał go wysłać, albo gdzieś przetransportować. Takie kartony bardzo często w sklepach rowerowych są po prostu odpadem i nie ma co z nimi robić. I jeśli pojawia się chętny na takie pudło – to może je dostać gratis i jeszcze sprzedający się ucieszy, że pozbył się problemu.

    @Tomek – myślę, że generalizujesz i to zupełnie niepotrzebnie. Łańcuch wymienia się, gdy ten się rozciągnie (no, chyba, że jeździ się na systemie trzech łańcuchów). Jak ktoś mało jeździ, to może wymieniać i co cztery lata.

    Jeśli chodzi o linki hamulcowe, to moje może nie działają jak nowe ze sklepu, ale spokojnie dają radę. Nie mają negatywnego wpływu ani na „ociężałość” ani na komfort jazdy.

    Nie mówię o tym, że znam takich, którzy mają rower 10-15 lat i linki są jeszcze oryginalne. I takie chodzą już bardzo ciężko.

    W każdym razie jeśli musisz zmieniać linki co 3 tysiące kilometrów, to po prostu nieźle je katujesz, innej przyczyny nie widzę :)

    @Alicja – cóż, sprzedawca zawsze chętnie sprzeda nowy rower. Chociaż powinni to czasem sugerować dyskretniej. Albo nic nie mówić i cieszyć się, że zarobią na częściach i ew. serwisie.

  • A właśnie sobie też fajną przygodę przypomniałam, postanowiłam kiedyś połazić po serwisach w poszukiwaniu dobrego zabezpieczenia, tak zwanej linki. I na prawdę, ogromnie żałuję, że nie nagrywałam pewnego młodego człowieka który strasznie chciał mi sprzedać linkę zabezpieczaną 4 cyfrowym kodem, koszt – 30 zł.

    Kupiłam z ciekawości bo klucze bywa, że gubię. Miliony kombinacji, brak kłódki, klucza, kod znany tylko mi, łatwe w użyciu, bla bla bla…. w domu zabawiliśmy się z narzeczonym – ja w tajemnicy ustalam kod, a on na czas go odszyfrowuje i otwiera. I na zmianę. Takie zabawy. Rekord – minuta pięć. Linka dołączyła do kolekcji gier planszowych i karcianych, takie tanie, a ile zabawy może dać człowiekowi :D

  • @Mikus – to w sumie bardzo dziwne, bo u oficjalnego dystrybutora na Polskę są właśnie po 76,9 zł: http://velo.pl/czesci/opony-i-szytki/panaracer/stradius-sport

    Pewnie leżały w sklepie już tak długo, że zapomnieli po ile je kupili :)

  • Niestety nie mogę zgodzić się z dwoma sprawami. Oryginalny olej, jakiego używa Shimano w swoich łańcuchach (przynajmniej w Deore, bo tylko takie miałem okazję używać) jest bardzo dobry i bezsensem wg mnie jest kupowanie łańcucha, wymywanie oleju oryginalnego i zalewanie swoim. Wręcz chętnie dowiedziałbym się jakiego używa Shimano bo jest naprawdę ok i sam bym go kupował.

    Nie wg mnie, ponieważ jeździłem tylko na klasie osprzętu Deore, ale kilku znajomych ścigantów dysponujących klasą XT i XTR nie wyobraża sobie by jednym napędzie jechać 12-13kkm, a tyle ja wyciągam. Od razu napomknę, warunki może i się różnią (zapewne oni przykładają większą siłę do napędu) ale nieznacznie. Oni za to o wiele bardziej dbają o rower, a mój przez 20 dni potrafi leżeć na deszczu obok namiotu, jeździć po plaży itp. Siłę w terenie też zdarza mi się przyłożyć…

    • Problem ze smarem fabrycznym nie leży we właściwościach smarnych, które akurat w tym przypadku są bardzo dobre, ale chodzi o to, że smar fabryczny jest gęsty i lepki, szybko zbiera bród. To dlatego należy się go pozbyć i nasmarować olejem przeznaczonym do jazdy. Smar fabryczny jest używany jedynie w celu magazynowania.

      • Ja jak zakładam nowy łańcuch (Ultegra lub XT), to przed jazdą mocno go przecieram szmatą i wszystko jest ok, nie lepi się z zewnątrz, na Ultegrze można przyjechać ok 450km.
        Później czyszczenie (odtłuszczasz + spłukać), suszenie, smarowanie (ja daję jedną kroplę na każde ogniwo), odstawiam na noc i przed pierwszą jazdą znowu dokładnie przecieram łańcuch, później po pierwszej jeździe też warto – nie skrzypi przez przynajmniej 400km

  • Co do 3miejskich „salonów”….mieszane uczucia mam,…..gbury nadęte. Polecam sklep w Kartuzach.Byłem własnie wczoraj.Spedziłem prawie godzinę na pogawędce.Mimo ze wiedzieli od razu że nic nie kupie i wygladam na „turystę” przelotem,dostałem wykład na kilka tematów.Bardzo fajni ludzie. Polecam wszystkim odwiedzającym Kartuzy.
    //”Cross Bike” Sklep Rowerowy Kazimierz Gieryszewski
    adres:83-300 Kartuzy, ul. Gdańska 29 tel:58 681-44-37 //

  • Ostatnio byłem w paru sklepach rowerowych rozglądając się za szosą i wszędzie, czy to Trek, Cannondale, czy Scott – wszędzie wciskali rowery na węglowych ramach, mimo że wyraźnie zaznaczałem, że max na co mnie stać to alu i 10s tiagra.
    Panie, karbon to sam pojedzie normalnie, będzie Pan jak ten, no Kwiatkowski drugi, albo inny Contador.

  • Dementuję. Mam męską ramę i daję radę w sukience. Ona ma tylko rozcięcie z przodu i tyłu ;) A tak na serio, wysokiej kobiecie może być trudno, o ile kupi za mały rower. Mam starego holendra 28 cali z duuużą ramą i jest idealny (mam 178cm wzrostu). Za to z góralem ciężej. Kupiłam ramę do wzrostu. Pech, że mam długie ręce i wyszło w praktyce po latach, że jest o rozmiar za mała (na dłuższych dystansach zaczęłam miec problemy z kręgosłupem). Więc cuduję ze sztucznym wydłużaniem za pomocą fajki, czyli tego ustrojstwa mocującego kierownicę. Bo teraz ramy do górala chromomomolibdenowej nigdzie nie dostanę, a waga roweru to u mnie priorytet.

    I nie widzę nic złego w mówieniu, że kobietom się lepiej jeździ na 26. To nawet nie kwestia rozmiaru ile wagi. Rowery 26 calowe są zazwyczaj lżejsze od 28. A jeśli doliczy się, że damki zawsze są cięższe, bo geometria damskiej ramy tego wymaga, 28 calowy trekking czy holender to naprawdę kupę żelastwa do dźwigania.

    Co do reszty – nigdy nie słyszałam podobnych głupot w sklepie, być może dlatego, że po kilku zdaniach delikwent wiedział, że się na tym znam. A że się nie znam wcale, to już inna para kaloszy, ale umiem robić dobre wrażenie. Głównie dlatego, że mój brat przetarł za młodu chyba wszystkie szlaki w warszawskich sklepach i widziałam już tyle możliwości kombinowania z rowerem, że pewne rzeczy są dla mnie oczywiste. Np. to, że po zakupie roweru kosztującego mniej niż 1,2 tys. zł trzeba od razu wymienić felgi na wzmocnione i osprzęt na przynajmniej acera, a najlepiej na alivio. Takie minimum, żeby jeździć. A przy okazji wymienić też tylną piastę, skoro już zaplatamy koła od nowa. I korbę, żeby pasowała do nowego osprzętu. Szprychy też nie zawadzi brać lepsze. Niedrogie firmówki mają domyślnie montowany straszny szajs. Chyba że startujemy z rowerem za 3k, ale wtedy to chyba lepiej składać od zera. Taniej wyjdzie.

    Cała reszta jest kompletnie nieistotna. Do smarowania to coś z czerwonym, chyba że strasznie się zamuli, to to coś z zielonym. Łańcuch mam niezmieniony od 4 lat, w serwisie już w zeszłym roku mówili, że daleko na nim nie zajadę, bo mam zdartą korbę. Przejechaliśmy z Pradziadkiem od tamtej pory 5 tys. km. Trochę rzęzi, ale póki jedzie, póty się nie przejmuję. Pewnie się zbiorę wymieniać cały przód na jesieni, kto wie czy i nie suport.

    W ogóle ten cały sklepowy tete a tete do mnie nie przemawia. Kto rozmawia ze sprzedawcą? Idzie się do sklepu najlepiej z kimś, kto dłużej jeździ i się zna. Sprzedawca nigdy do końca nie będzie wiarygodny, bo nie ma w tym interesu. Już prędzej koleś z serwisu (nie ten co przyjmuje tylko ten co wiemy, że rzeczywiście grzebie), ale i z nim też trzeba uważać i nie podejmować decyzji pochopnie.

  • Hmmm. No muszę się przyczepić ;-)

    Punkt 10.
    Kasety są wykonywane z różnych materiałów. Na przykład alivio to stal, a xtr to aluminiowy pająk i tytanowe koronki. Twierdzisz, że ich twardość jest taka sama?
    A łańcuchy? Tak samo: deore to stal cynkowana, a xtr to stal niklowana. Tak więc też będzie inna twardość.
    A zużycie będzie wynikało bardziej z dopasowania elementów niż twardości. W końcu gdy przyjrzysz się poszczególnym elementom z innych grup to są one inaczej profilowane. Tak więc zestaw mieszany nie będzie pracował tak idealnie jak zestaw złożony z tej samej grupy. A więc któryś element będzie się zużywał szybciej. Pytanie brzmi: który?

    Punkt 5.
    Piszesz, że w domu wystarczy przykręcić kierownicę, założyć koła, pedały i do tego wystarczy kilka imbusów i klucz 15.
    Jakoś nie wyobrażam sobie przykręcania kierownicy w nowoczesnym rowerze bez klucza dynamometrycznego. A to ustrojstwo niestety nie jest podstawowym wyposażeniem domowej skrzynki narzędziowej. Więc większość będzie miała problem z poskładaniem roweru w domu.
    Natomiast utrata gwarancji z powodu składania w domu to jakaś bzdura.

    Punkt 1.
    Z mojego doświadczenia wiem, że klocki w v-kach zużywają się kilkakrotnie szybciej niż w tarczówkach. W v-breakach wymieniałem klocki przynajmniej raz w sezonie, w tarczówkach po dwóch, a ostatnio nawet po trzech (kupiłem takie z wyższej półki :-) ). Natomiast co do linek to w tarczach nie mam linek tylko przewody hydrauliczne których wymieniać nie trzeba. Olej zmieniam przynajmniej raz na sezonie. W v-kach linki zmieniałem chyba po trzech…
    I to chyba tyle :-)

    Pozdrawiam

    • Klucz dynamometryczny jest potrzebny, według mnie, wyłącznie do przykręcania elementów karbonowych. Nie widzę żadnego uzasadnienia żeby nie móc się bez niego obyć przy elementach aluminiowych. Nigdy, przez dziesiątki lat nie udało mi się zgnieść elementów aluminiowych. Natomiast po tym jak zgniotłem karbonową sztycę podsiodłową przy dokręcaniu, kupiłem klucze dynamometrzyczne i stosuję je do karbonu.
      Nie wiem jak szybko zużywają się klocki w tarczówkach, bo takowych nie posiadam w ani jednym z posiadanych przeze mnie sześciu rowerach. Klocki w v-breakach i szosówkach z hamulcami obręczowymi wymieniam nie częsciej niż raz w roku. Głównie po wielu tygodniach ostrych górskich zjazdów i to głównie z przodu. Jednak od czasu jak stosuję klocki do mokrego z przodu lub trójfazowe z tyłu wymieniam je obecnie niezmiernie rzadko. Koszt rzędu 30-80 zł rocznie w zależności od klocków i roweru.
      A czy możesz zaprzeczyć że koszt odpowietrzenia hydraulicznych tarczówek i wymiany oleju jest równy kosztowi nowych hamulców w związku z czym większość serwisów ich nie serwisuje tylko po roku wymienia na nowe? Taki koszt w zależności od hamulców to koszt rzędu 5-10 razy koszt wymiany klocków w v-breaku.
      O kosztach rocznych utrzymania fulla MTB też się niechętnie mówi. Ale każdy z kim rozmawiałem, zarówno użytkownicy jak i serwisanci, twierdzi że koszt serwisu nigdy nie jest niższy niż 700-1000 zł rocznie.
      Ergo? Jesli nie musisz mieć roweru z zaawansowaną hydrauliką i nie chcesz się narażać na wysokie koszty, pozostań przy mechanice. A jak się ścigasz to oczywiście liczy się każdy gram, komponent i koszty rosną niebotycznie. Ale ściga się jakieś 1% rowerzystów.

      • koszt odpowietrzenia i zalania tarczówki u mnie to 40 zł . Faktem jest ze jeśli kupimy sobie jakieś tanie tektury za 100 zł to wymiana oleju, odpowietrzenie i wymiana klocków jest nie opłacalna bo dokładając mniej więcej 20-30 zł mamy taki nowy hamulec. Ale nie widzę żadnego sensu po roku wymieniać hamulec. Tak jest z każdym sprzętem nie tylko w rowerówce ze jak kupujesz coś najtańszego to nie opłaca się tego naprawiać tylko kupić nowe.

        • Tylko że komplet porządnych hamulców Deore kosztuje 25 Euro czyli jakieś 100 zł. A ile kosztuje komplet hamulców tarczowych podobnej klasy? I po co one komuś w rowerze nie służącym do ścigania lub ekstremalnej jazdy? Ponad 90% ludzi jeździ po szosie lub lekkim off-roadzie. Do takiego zastosowania hamulec hydrauliczny nie jest do niczego potrzebny. Właśnie składam pierwszą przełajówkę z mechanicznymi hamulcami tarczowymi. Okazuje się że już na początku jest pod górkę bo najtańsze sensowne hamulce (Avid BB7 lub Hayes CX5) kosztują rzędu 100 Euro za parę czyli 4 razy więcej. Do tego dochodzą niestandardowe koła pod tarczówki które też tanie nie są. Cała sytuacja z tarczówkami jest bardzo korzystna dla producentów namawiających wszystkich na zmianę na tarczówki dzięki czemu napędzana jest cała branża. Nawet w dziecięcych rowerach znajdziesz teraz tarczówki. Po co? Po to żeby kupowali kolejne rowery na tarczówkach bo hamulce obręczowe są niemodne i nie cool itd. Kompletna bzdura. Dobrze jest się przyjrzeć jakie rowery i komponenty są najczęściej sprzedawane w niemieckich sklepach. Niemcy są oszczędni i kupują to co długo służy, jest wysokiej jakości i ma niski koszt serwisowania. Dlatego najpopularniejsze są tam rowery z v-breakami, na kołach z porządnymi piastami, klasy Deore lub wyższej, na porządnych obręczach 36-otworowych, podwójnie oczkowanych ze szprychami stalowymi 2mm. A u nas? Albo taniocha albo wszystko super wycieniowane i szybko ulegające awarii. I to jest ta różnica w podejściu.

  • Coś mi nie gra z tym smarem na nowych łańcuchach. Myślę, że chodziło Panu raczej o tańsze łańcuchy, które niekiedy umoczone są kropelką oliwy, która w zasadzie po zamontowaniu łańcucha zastaje nam na rękach. Tymczasem, gdy sięgniemy na wyższą półkę, okazuje się, że możemy kupić łańcuch z rewelacyjnym smarem, który pozwala spokojnie zrobić ładną trasę.

    Ten mit o szybkim smarowaniu zapewne wziął się z zapleczy pazernych punktów serwisowych, gdzie mało świadomym klientom jedną usługę rozbija się na kilka drobnych, a za każdą każe płacić. I tak wymiana łańcucha – 10 zł, wymiana linek przerzutek – 5 zł, ustawienie przerzutek – 5 zł, no i nasmarowanie następne 5 zł. Gdy wrzucimy do tego koszta wymienionych podzespołów wychodzi skromna dniówka.

    • Ten smar nałożony fabrycznie nie jest do jazdy, tylko do magazynowania. Jego zadaniem jest między innymi zabezpieczenie antykorozyjne łańcucha. Ona posiada właściwości smarne i to bardzo dobre, ale jego mankamentem jest to, że jest bardzo lepki i łapie brud jak magnes. Producenci zalecają usunąć ten smar po założeniu łańcucha i nałożyć właściwy smar do jazdy.

  • Hm, co fakt to fakt. Kilka z tych rzeczy słyszałem. Ale do tego jest jeden który pamiętam do dziś. Poszedłem do sklepu rowerowego po błotniki do roweru. Wybrałem sobie konkretny model w sieci i poszedłem do sklepu go kupić. Sprzedawca jednak uparcie próbował wcisnąć mi szersze. Jego argumenty oprócz mniejszego chlapania (choć przeze mnie wybrany ładnie zakrywał koło) podał zniewalający argument.

    Otóż sprzedawca tłumaczył mi, że podczas słonecznej pogody opony w rowerze się nagrzewają i często pękają. Dlatego szerszy błotnik będzie lepszy, bo rzuca więcej cienia na oponę i wobec tego opona mi nie pęknie na słońcu. Hm… w efekcie wybrałem inny sklep w którym sprzedający wiedział co mówi.

  • Odnośnie łańcuchów – mi tydzień temu, gdy chciałem kupić smar do łańcuchów, gość powiedział że łańcuchów przecież NIE smaruje się smarem tylko czymś w sprayu, np wd-40. Odpowiedziałem mu, że wd-40 to prędzej do konserwacji/ czyszczenia łańcucha i w końcu smar zamówiłem przez internet.

  • Mnie zawsze wkurza niezrozumienie, że rower powinien być pochodną funkcji którą będzie wykonywać, a to definiuje jego wygląd i osprzęt.

    Rower miejski typu holenderskiego miałem już parę lat temu, zanim rozpoczął się boom na nie i ile się nasłuchałem, że rower ważący 20 kilo jest za ciężki, 3 biegi to za mało, po co te osłony – zwiększają jedynie wagę, kierownica typu motylek powoduje nienaturalne skręcenie ramion, szerokie siodełko będzie jedynie powodować odparzenia. Teraz już jest lepiej, ale i tak co do bardziej wyrafinowanych rzeczy nie ma co wchodzić do „ogólnych” sklepów rowerowych, bo dowiem się że podkowa na tylne koło jedynie zwiększa masę, etc.

    Z drugiej strony farmazony na ten temat zdarza się wypowiadać osobom, które wydawałoby się powinny być guru rowerowym, vide Włoszczowska o trekkingach http://polskanarowery.sport.pl/msrowery/1,105121,7651724,Jaki_rower_wybrac_doradza_Maja_Wloszczowska.html

    Za to do dziś w sklepach dowiaduję się, że rama stalowa koniecznie musi być cięższa od aluminiowej. Otóż mam rower na stalowych rurach Reynoldsa, którego rama (57 cm) wraz widelcem waży nieco ponad 2 kilogramy i nie jest to bynajmniej rama wyczynowa. Ot, lepszej klasy rama „dla ludu”. Co ciekawe o ile w serwisach, zwłaszcza wśród serwisantów starszej daty to oczywistość, to dla sprzedawców w sklepach już nie.

  • Ad. 6
    Moim zdaniem lepiej przesmarować, ponieważ tak jak piszesz – nie wiadomo jak długo leżał w opakowaniu, a poza tym łańcuchy pokrywane są smarem konserwującym, który niekoniecznie nadaje się do jazdy, bo jego rolą jest konserwacja a nie smarowanie ogniw.

    Pozwolę sobie przytoczyć ciekawą historyjkę, która kiedyś mi się przytrafiła. Poszukiwałem klocków hamulcowych do szosy. Poszedłem do sklepu, gdzie mają sporo części szosowych i krzyknęli mi 90 złotych! Tak, za dwa klocki do roweru, niejedne samochodowe są tańsze. Zapytałem czy nie ma tańszych. Nie było, więc oczywiście podziękowałem. Ale 100 metrów dalej był mały sklepik rowerowy, poszedłem i dokładnie te same klocki, tego samego producenta, w tym samym opakowaniu – uwaga….12 złotych!!!

  • Mam 168 cm wzrostu i koła 26 cali i szlag mnie trafia. Szczególnie jeśli jeździsz razem z kimś, kto ma 28-calowca. Muszę więcej deptać, a i tak osiągam gorszą prędkość. Jak będę kupować następny rower to tylko 28 cali.

    • Więcej nie znaczy gorzej. Wyższa kadencja, zmiana korb na inne. Z 26″ można „wykrzesać trochę ognia”, co nie znaczy, że 26 lepsze od 28, a 29 to 8 cud świata. Kwestia priorytetów ;)

  • Tu chyba za wiele nie ma do dyskutowania (choć po wpisach widzę, iż się mylę :P ).
    Według mnie prawda jest taka: nie znasz się – nie kupujesz, kupujesz z kimś kto się zna albo poradził rozsądnie.
    Jak to mówiła Babcia: Kupiec i złodziej to jedna rodzina :)
    I tego warto się trzymać.

    Nie ma co słuchać takich osobników, zawsze chcą sprzedać co im zalega czy cokolwiek byle kasa była. Co innego z kimś kto posiada wiedzę określonym temacie.
    Tak było, jest i będzie.

    Jak z długopisem, nie rozkręcisz, nie obejrzysz, nie skręcisz – to i wkładu nie wymienisz :)
    I tak dobrze jest pobiegać po sklepach, ceny są różne, bonifikaty także. Czasem z jednym da się utargować a z innym nic a nic.

    Swoją drogą, wiedzieliście, że i w markecie (o ile już ktoś tam kupuje część czy rower) także można się utargować i zjechać z ceny? :P

    • Że można coś w markecie utargować to nie wiedziałem. Natomiast dużym szokiem było dla mnie ostatnio zobaczenie w sprzedaży szosówki w Carrefourze.

  • Myślicie, że w sklepach rowerowych pracują sami mistrzowie w tej dziedzinie? Że nie ma tam ludzi „z łapanki”? Szwagrów wujka brata żony? Ludzi na zastępstwie?

    Idźcie do pierwszego lepszego elektromarketu i posłuchajcie co się wygaduje w tamtych sklepach. Nie chodzi mi nawet o znajomość towaru, ale też takie „mądrości życiowe”.

    Najbardziej się śmieję, jak w jakimkolwiek sklepie ludzie pytają „a co by pan polecił?”.
    No to przecież wiadomo, że poleci najdroższe, albo coś co się nie sprzedaje, albo coś co leży pod ręką, jeśli mu się nie będzie chciało ruszyć gdzieś dalej.

  • Ja należę do tych wysokich kobiet (178 cm), którym kompletnie nie pasuje damska geometria. Jak kupowałam swój rower – jeżdżę na crossowym – przymierzałam się oczywiście do damskich. Na damskich L-kach siedziałam wyprostowana jak na mieszczuchu nie dociskając kierownicy, co sprawiało, że koło mi myszkowało. Odpowiednio wyciągnięta, z prostymi plecami, byłam dopiero na ramach powyżej 20 cali, a takich damskich praktycznie nie uświadczysz. Mi męska duża rama kompletnie nie przeszkadza, bo mam długie nogi i przekrok 87 cm – miejsca nad rurą sporo, poza tym nie ma czym się obijać ;)

    Z drugiej strony po podwyższeniu wszystkiego na maksa bez problemu i nawet z przyjemnością śmigam na 17-calowym miejskim Krossie mojej mamy na kołach 26″. W rowerach miejskich rozmiar nie wydaje mi się tak istotny.

  • Kiedyś dawno, w serwisie prowadzonym przez chłopaków jeżdżących zawodowo, poskarżyłem się na szybkie zużycie łańcucha i zębatek. Fakt, jeździłem siłowo, głównie na dużych przełożeniach, najmniejsze zębatki z tyłu szybko szlag trafiał. Poradzili wymianę łańcucha i kasety, a najlepiej całego zestawu przód / tył plus łańcuch. Potraktowawszy to jako bzdurę (bo mówili właśnie o twardości łańcucha i trybów) nabyłem sam łańcuch Roll-of’a oraz takie same zębatki jak miałem (czyli miękkie podobno).

    Efekt – po kolejnych 800 km łańcuch strzelał jak oszalały. Wróciłem, grzecznie nabyłem tym razem cały zestaw – kasetki serii XT, łańcuch jak wyżej. Przy okazji wymieniłem przednie korby na SRAM. Zestaw wytrzymał kilka tysięcy kilometrów. Potem się ożeniłem, rower postał troszkę na kołkach, ale szacuję, że napęd ma już ze 4 tys km i… jak nowy. Coś jednak może być na rzeczy.

    Jeżdżę teraz motocyklem – różnice w łańcuchach są ogromne. Miękki wytrzymuje 3…4 tys km i jest wyciągnięty, przy okazji niszczy zębatki. Kupiłem zestaw D.I.D uchodzący za bardzo wytrzymały – ma ponad 10 tys. i nie ma ochoty się wyciągnąć. Takoż tu uważałbym ze zbyt pochopnym wyśmiewaniem serwisantów…

  • No mi widelec pękł w życiu dwa razy i dwa razy o mało nie straciłem przez to życia. I nie skakałem z kilku metrów. Wystarczy czas, mikrodrgania, zmęczenie materialu i przy spokojnej jeździe nagle koło „odjeżdża” a moje zęby w asfalt. Od tamtej pory mam widelec z amortyzatorem.

    • Są ludzie którzy mają niefart. Chyba do nich należysz jeśli chodzi o widelce. Nigdy mi, ani nikomu z moich znajomych nie pękł widelec. Natomiast byłem świadkiem jak koledze podczas jazdy pękła ni z tego, ni z owego aluminiowa sztyca podsiodłowa w rowerze, którego marka jest uznawana za jedną z najlepszych, Trek. Ale był to niski model a sztyca musiał być wyjątkowo podła. Drugi kolega, dwa tygodnie temu, pojechał z nami na swoją pierwszą górską wyprawę rowerową w góry, i od razu z grubej rury, w Alpy. Zdążył podjechać Stelvio ale w trzecim dniu jazdy pękł mu w szosówce hak przerzutki podczas jazdy praktycznie po płaskim przy zrzucaniu z 50 na 34 zęby. Rower BH, hak tak niestandardowy że okazało się że nie ma go w całej Austrii. Od powrotu do Polski minęło ładnych parę dni i nie wiadomo na kiedy mu ściągną. Też nigdy wcześniej nie widziałem i nie słyszałem żeby komuś pękł hak w szosówce. Kolejny przykład. Mój najlepszy przyjaciel, zamiast jak go namawiałem, kupić sobie Garmina, kupił wysoki model licznika Sigma, chyba Targa, za ok 400 zł. Raz wypadł mu z mocowania (kiepskiego IMHO) na przejeździe kolejowym, na wybojach i zanim zdążył stanąć i po niego wrócić, przejechał go samochód. Kupił kolejny, taki sam. Wjeżdzaliśmy na Grossglockner, gdzie końcówka jest po brukach. Przed brukami go miał, po dojechaniu do końca podjazdu, znikł bez śladu. Szukał go z pół godziny ale zabrał go wiatr historii. Zadeklarował że trzeciego nie kupi :)

  • Mój pierwszy góral , na stalowej ramie i ze sztywnym widelcem ,,,jeździłem nim około 5 lat i nawet mi do głowy nie przyszło że może widelec pęknąć . Oooo ja nie świadomy ryzykowałem tyle lat swoje zdrowie i życie :)
    Różne kwiatki można usłyszeć w sklepie ale to tez zależy od ludzi w nim sprzedających . Czasami jest tak ze to ludzi z przypadku .

  • Jak jeszcze nie miałem roweru spotkałem się z opinią, aby rower miał gwarancję trzeba go złożyć w serwisie. Ta wiadomość gdzieś daleko tkwiła w mojej świadomości, nie specjalnie nad tym rozmyślałem. Jednak największym absurdem z wymienionych przez Ciebie jest cena kartonu. Jak tak można próbować zdzierać z ludzi? Oni przecież i tak większość wyrzucają na śmietnik.

  • Jak zwykle przydatny wpis. Może dla starych rowerowych wyjadaczy to są rzeczy oczywiste, ale przecież nie każdy jeszcze tak „wsiąkł” w tematykę rowerową. Do tej pory rower służył mi tylko jako środek transportu do szkoły, potem do pracy. Nie interesowały mnie zagadnienia technicznie. Dopiero gdy musiałam kupić nowy rower to zaczęłam aktywnie szukać informacji i dokształcać się w tym zakresie. Twój blog okazał się dla mnie najprzydatniejszym źródłem informacji ;-)

  • Do autora : Nie wydaje Ci sie logiczne żę jak twardszy stop trze o miększy to w nim zrobi rysy ? i wyeksploatuje się szybciej. Po to robią serie lx slx xtr żeby łączyć ze sobą w serii. Tak to po co komu miała być seria. Raz piszesz, że rozmiar ma znaczenie bo producenci robią różne, to chyba tak samo działa z innymi częściami i seriami tych części.

  • Mam dwa „damskie” Peugeoty Monaco – taka fajna dwururka. Czarna szosóweczka pierwotnie była mieszczuchem – ale jaskrawa owijka na takiej kierownicy dziwnej – ni to jaskółka, ni bycze rogi, coś jakby litera C :P plus szosowe siodełko odpowiednio podniesione z 12 przełożeniami spisuje się świetnie, jedynie trzeba się przyzwyczai do tego że rama jest nieco szersza przy podsiodłówce bo dwie rurki idą od mostka do tylnego koła. No i rama jest czarna, więc taki biały kruk :)

    Druga damka jak kupiłem miała urwaną przerzutkę – mały dzwon był przy wyprzedzaniu. Ale rama prosta, więc zrodził się pomysł zrobienia cruisera – szersze opony, błotniki, singiel z torpedo. W serwisie do którego się udałem kręcili nosem, że taki stary rower, że to drogo, trochę dołożę i kupię rometa (sklep rometowski) i będę nim śmigał o wiele fajniej, że przecież roweru który miał przerzutki na singla się nie przerabia, no bo jak to! Łańcuch krzywo, to jeździć nie będzie!

    O dziwo jakoś ostre zmontowałem i śmiga :P No ale w końcu podjęli się tego zadania. Błotniki metalowe tak mi zamontowali (nie miałem czasu wtedy sam tego zrobić…) że aż się płakać chce jak się to widzi, nie mieli blaszki do zamontowania tej wajchy od torpedo – wzięli kawałek cienkiej blaszki, nawiercili, przykręcili śrubeczką – pierwsze ostrzejsze hamowanie w zimie zaraz po odebraniu roweru – blaszka się rozwaliła.

    Jak wróciłem do sklepu, to po mojej niekulturalnej opinii na temat wykonanej roboty usłyszałem „myśleliśmy, że wytrzyma, nie wolno tak ostro hamować itd itp” – ale w końcu znaleźli, przykręcili. W tym samym czasie wymieniałem suport w radzieckim składaku u nich – tak mi zmontowali, że wracając z nocki z pracy się rozleciał. Dobrze, że blisko domu na ścieżce rowerowej, a nie wcześniej na ruchliwej ulicy, bo bym mógł zginąć marnie. Zrezygnowałem z ich usług i każdego przestrzegam przed nimi. Osobiście nic do nich nie mam, szczególnie szacunku :P

    Wszystkie części, naprawy których ja nie ogarnę (a jest tego coraz mniej, suport w ostrym sam wymieniłem :P ) załatwiam w innym serwisie/sklepie. Dwóch chłopaków tam jest, pojęcie o rowerach mają, bo śmigają na wszystkim – od szosy po holendry i BMXy – umieją doradzić, pogadać, i zawsze coś tam z ceny da się zejść, szczególnie jak się kupuje kilka rzeczy :)

  • Ja lubię sprzedawców z działu rowerowego w Decathlonie. Mimo swojej niechęci do tego sklepu, czasem tam zajeżdżam po batony energetyczne i inne pseudo-suplementy.
    Kiedyś słyszałem o jakimś niszowym Rockriderze, że „to bardzo dobry rower, jest produkowany w Portugalii”. Jak by to Portugalia była jakimś wielkim i znanym producentem rowerów.

    Inny fajny dowcip, to dożywotnia gwarancja na ramę i set [sztyca, mostek, kierownica]. Zasłyszałem np. od sprzedawcy, że to dożywotnia gwarancja na rower.

    Kolejnym razem słyszałem świetną opinię o Shimano Tourney, że to „dobre przerzutki firmy Shimano… no wie pan, Shimano… chyba każdy słyszał o tej firmie”. Jak by Shimano nie produkowało baboli typu Tourney.

    W ogóle to w samym Decathlonie wyłapałem już tyle fajnych rzeczy, że się w głowie nie mieści, ale chętnie udostępnię fotki – link poniżej:
    https://imageshack.com/a/yPkz/1

  • @Marcin – ale jeśli do zużytej już nieco kasety założyłeś nowy łańcuch, to nic dziwnego, że po 800 km kaseta przestała wyrabiać.

    Słuchajcie, jeśli chodzi o tę „twardość”, Shimano nigdzie o tym nic nie pisze. To jedna sprawa.

    Druga sprawa jest taka, że np. w korbach niektóre zębatki bywają stalowe, a niektóre aluminiowe. A przecież jeździ się na jednym łańcuchu.

    Cały czas mi się wydaje, że wytrzymałość części to jedno, a zużywanie jednych części przez drugie – to zupełnie inna sprawa.

  • @Łukasz Przechodzeń
    Shimano nie pisze o tym, ale przecież po coś stworzyli grupy osprzętu. Nie różnią się one tylko ceną, ale też właśnie użytym materiałem, jego twardością, wagą itp :) Warto o tym pamiętać, z resztą był już wpis na blogu, gdzie o tym pisałem porównując swoje łańcuchy.

  • @Xau – cóż, strona internetowa Decathlonu, nie grzeszy informacjami. Błędy jakie podrzuciłeś się zdarzają, ale pisanie, że np. korba jest: stalowa i wytrzymała, albo piasty: na łożyskach maszynowych, wytrzymałe – zakrawa o płacz.

    Rozumiem sprzedawców rowerów za 400 zł z Allegro, oni pewnie też nie wiedzą co za diabeł siedzi w tych rowerach. Ale Decathlon chyba wie, zwłaszcza w tych za 2 tysiące, a nawet więcej.

  • Myślę, że tekst o łańcuchu akurat do głupot się nie zalicza. To po prostu różne szkoły. W większości łańcuchów Shimano ten smar antykorozyjny całkiem zacnie smaruje przez jakieś 100-200km. Jedyne co warto zrobić, to zetrzeć go od zewnątrz by nie łapał syfu. Connexowy za to smaruje już gorzej. Ale nie widzę tu problemu. Jeśli widzimy, że smaruje źle, to zmywamy, jeśli smaruje dobrze, to jeździmy :)

    A co do niekompatybilności elementów różnych serii napędów, to najczęściej są to kwestie zupełnie niezwiązane z twardością. Zła praca po wymianie samego łańcucha bez wymiany kasety też nie ma z tym nic wspólnego.

    A co do obowiązkowych serwisów w celu nie-utracenia gwarancji przy zakupie internetowym, to niestety naprawdę można taki zapis w niektórych warunkach gwarancji znaleźć. Czasem to nawet 10% ceny roweru. Z kolei Unibike do tego stopnia zaostrzył zapisy dotyczące zakupu internetowego, iż niektóre sklepy w ogóle nie chciały go zdalnie sprzedawać i oferowały jedynie odbiór osobisty.

    Nie jest łatwo się w tym wszystkim połapać :)

  • POPRAWNE ODPOWIEDZI I KOMENTARZE:

    1. Prawda
    2. Nie wiem
    3. Parawda
    4.Chyba jak sie jezdzi rowerem nieodpowiednim na nieodpowiednim terenie. Mi sie raz sgiely ale rower byl miejski a ja szlalem „nie w miescie” :)
    5. Nieprawda, ze musi byc zlozony aby miec gwarancje. Jednak zgadzma sie z cena za zlozenie. Dobrze zlorzony rower to podstawa. Ja sam sowj ze sklepu rozebralem i skrecilem ponownie i zrobilem to napewno dokladniej. Nadal oplaca sie kupowac przez internet ale zalezy jaki rower i czy kupujacy zna sie na mechanice. Inaczej lepiej w sklepie. Ogolnie zawsze lepiej w sklepie. Serio.
    6. Prawda.
    7. Uzywany powinien byc gratis. Nowy oczywiscie platny. O dziwo kartony nie sa tanie. Ale dobry karton to w koncy 5Kg papieru. Samo si enie bierze z powietrza.
    8. To nieprawda. 18-20 cali to roznica. 19-20 juz niewiele ale to i tak zalezy od producenta. 20 Gianta nie rowna sie 20 Cube. To jest najwieksza bolaczka zamawiania dorgich ram.
    9. Subiektywna ocena ale poniekad prawdziwa. W zaleznosci jaki teren i w jakim miescie. Mogl miec racje
    10. Calkowita prawda.

  • TADEUS – mam Unibike Vipera z bieżącego roku i w gwarancji nic nie ma o obowiązkowym serwisie. Dobrze sobie sprawdzić rower po przejechaniu kilkuset km, ale akurat serwisowi w sklepie, w którym kupiłem rower to nie ufam :) Na szczęście :)

  • Gwarancja Unibike:

    Warunki gwarancji:

    „3. Rowery sprzedawane bez przeglądu „0” (niezmontowane, niewyregulowane, w stanie niekompletnym) lub zakupione wysyłkowo
    nie są objęte gwarancją. W tym przypadku nabycie praw wynikających z gwarancji producenta możliwe jest wyłącznie po dokonaniu
    przeglądu, zgodnie z pkt. 4.
    4. Konsument może realizować uprawnienia wynikające z gwarancji producenta poza punktem zakupu, jeżeli w wybranym przez siebie
    punkcie sprzedaży rowerów UNIBIKE dokona dodatkowego, płatnego przeglądu. Fakt ten musi zostać potwierdzony w karcie gwarancyjnej
    wraz z opisem stanu roweru. Lista dystrybutorów rowerów UNIBIKE znajduje się na stronie www.unibike.pl
    5. Cena za przegląd opisany w pkt. 4 wynosi 10% ceny sprzedaży roweru.”

    Uzyskanie gwarancji przy zakupie wysyłkowym jedynie po uiszczeniu 10% wartości roweru. Sporo firm ma takie albo podobne zapisy, tylko najczęściej wszyscy (ze sprzedawcami włącznie) je olewają, albo – co też się często zdarza – w ogóle o nich nie wiedzą. Był zresztą w necie długaśny wątek o tego typu sprawach (gwarancja przy zakupie wysyłkowym) i wyszło na to, że nie tylko sprzedawcy za każdym razem mówią co innego, to jeszcze sam producent nie ma zielonego pojęcia o tym, jak właściwie interpretować to, co sam tam zapisał.

    Cyrk. Więc wcale się nie dziwię, że sprzedawca może nie wiedzieć :)

  • Ad3. Jak ktoś wciska taki kit, to pewnie tylko chce się pozbyć zaległego towaru. Na rynku jest duży wybór rowerów z „damską” ramą dla wysokich osób.

    Ad6. Kwestia dyskusyjna, ale — w ogólności — zgadzam się z Toba. W rowerach z pełną osłoną łańcucha to lepiej nie przekombinować z nadmiarem smarowania. Oryginalne jest bardziej zbliżone do smaru stałego. Ale okresowo trzeba sprawdzać jego stan.

    Ciekawostka, z którą spotkałem się dziś (szczególy opisałem w „Przerzutki w piaście — czy warto?”): serwis odmówił wymiany linki w przerzutce planetarnej, bo m.in. jest duże ryzyko pęknięcia pancerza. Pozdrawiam pana z „Wysepki” we Wrzeszczu, w Gdańsku. Takiej ściemy to dawno nie słyszałem. W sumie dobrze, bo sam się nauczyłem wymiany.

    @Tomek:
    A co powiesz na to, że ja co 4000 km jedynie smaruję łancuch, a linki hamulcowe (jak ich nie urwę) to pewnie do końca żywota roweru? Wszystko oczywiście działa bez oporów, a używam rower przez cały rok, 30 km dziennie, więc musi działać bez niespodzianek. Nie czyszczę roweru — nie chce mi się; popada deszcz/grad to się umyje. Ty także tworzysz mity.

    Oddzielna sprawa to mity o rowerach holenderskich. Tutaj dużo można mówić. Generalnie wiedza sprzedawców jest przezabawna.

  • Starcy holendrów to oni w ogóle nie umieją reperować, bo to w zasadzie niepsujący się sprzęt (o ile nie ma przerzutek). Mam holendra od bodaj 5 lat, ani razu nie był w serwisie, jeździ tak samo jak w dniu, w którym go kupiłam. Zero przerzutek, hamulec jakimś cudem się nie wytarł, śnieg i sól nie zabiły łańcucha dzięki osłonce. A zardzewiały był w momencie zakupu (rama prawdopodobnie ma 37 lat, inne części różnie, bo był „ratowany”) :)

  • @MaciekR: Bo miejskie to takie dziwne rowery, które kierują się własnymi prawami :)

    U mnie w MTB (jeżdżonym na luzie, choć czasem w błocie) już po jednym sezonie w pancerzach potrafią być wyraźne opory. Pomijam już mniejszą precyzję działania napędu z wyciągniętym łańcuchem. Imho bez sensu jest płacić większe pieniądze, za wyższe grupy osprzętu, by potem działały jak najtańszy Tourney, tylko dlatego, że dziadujemy na wymianie łańcucha za 35zł :)

    Oczywiście mówię o rowerach z nieosłoniętym napędem i zewnętrznymi przerzutkami.

  • O Boże widzisz i nie grzmisz. Powinieneś dostać bana za pisanie na własnym blogu takich głupot. Proponuję eksperyment, który rozwikła problem z punktu 10 – > Załóż na głowę największy garnek jaki znajdziesz w Tesco, weź młotek 2 kg (koniecznie stalowy, z drewnianą rączką) i wal ile sił. Teraz powtórz doświadczenie mając ten sam młotek w ręce, ale na głowie garnek marki Zepter.

    Widzisz różnicę? Tak samo jest z komponentami Shimano – niższa cena, gorszej jakości materiał, który szybciej się zużywa w kontakcie z tym samym „młotkiem”. Ceny nie biorą się znikąd. Poczytaj prasę branżową i testy łańcuchów na rozciągliwość, zużywalność itd. Twardy łańcuch zniszczy miękką kasetę szybciej, nie ma bata.

  • @ Anonim, więc podaj jakieś konkretne źródło tych testów, powołujesz się na coś, a nie podajesz źródła? Myślałem, że we wszystkich szkołach uczą, bądź uczyli takich elementarnych rzeczy, przynajmniej ja się tego uczyłem. Na razie to Ty wychodzisz na mitomana, bo „czytałem gdzieś, jest tego pełno, prasa branżowa, testy, pitu pitu”.

  • Widzę, że pokolenie niepełnosprytnych czyta Wykop. Ech.

    A co do Anonima: masz *konkretne* dowody na to co mówisz?

    Na cenę składają się głownie: kontrola jakości na produkcji, dokładność wykonania, czystość materiałów i logo. I po tym w sumie klasyfikuje się sprzęt (nie tylko rowerowy). Jedynie oprogramowanie wymyka się trochę spod tego szablonu.

    Płacąc za rower ponad 4k, który ma zaledwie vbrake, 7 biegów itp. byś pewnie powiedział, że przepłacam, bo za te same podzespoły w innym rowerzę zapłacił bym połowę ceny. Ale płacę także za dokładność montażu i późniejszą kontrolę jakości. I pewnie też za markę. Teoretycznie grupy osprzętu powinny mówić jak poważnie podchodzi producent do danego produktu, ale z tym różnie jest. Niestety, po opakowaniu tego nie poznasz.

    Wyczuwam tutaj ofiarę marketingu.

    BTW jak cytujesz czyjeś zwroty (świadomie czy nie), to rób to bez błędów. A jak nie masz odwagi się podpisać, to chociaż popraw swój poziom wypowiedzi, bo nikt do Twojego zniżać się nie będzie.

  • Pierwsze zdanie 10tego punktu jest jak najbardziej prawdziwe. Problem jest taki, że nie jest to żaden stały płynny progres i często jest to nadinterpretowane. Swego czasu istniała nawet całkiem popularna „teoria”, że numerek przy „HG” to bezpośrednio „współczynnik twardości”. Kto jednak choć trochę zagłębił się w filozofię klasyfikacji produktów Shimano, wie, że nie ma to z tym nic wspólnego.

    I mimo że faktycznie są w częściach napędu zarówno różnice w materiałach, jak i obróbce tych materiałów, to nie ma to większego wpływu na kompatybilność twardszych części z miększymi. Po prostu łańcuch, który się szybciej rozciągnie, szybciej zacznie niszczyć kasetę. I tyle. Żadnych innych magicznych zależności tu nie ma. Co nie znaczy, że nie można go tak używać, po prostu należy go w porę zmierzyć i zamienić, zanim poczyni na kasecie szkody i konieczna będzie wymiana obu tych części, zamiast tylko łańcucha.

  • Myślę, że dywagacje na temat 10. punktu nie mają sensu.
    Pokażcie mi osobę, która jeździ np z kasetą bądź co lepsze, korbą XTR i zakłada tam łańcuch Alivio.
    Ja osobiście mam kasetę SLX i miałem już łańcuch KMC 9000 który był bardzo cienki, zmieniłem go na XT a następnie na XTR i żaden z nich nie zużył kasety chociaż nie katuję roweru zawodniczo. No może ten nieszczęsny KMC, który po 1200 km wyciągnął się o 2 ogniwa.

  • Szkoda, że nie zauważyłem wypowiedzi anonimka wcześniej, szybko by stąd wyleciał. Bardzo mierny poziom dyskusji i jeszcze podał fałszywego maila (info o nowych komentarzach do niego nie dociera).

    Musiałem też jego „piękny” komentarz trochę wymoderować. Zapewne nie wiedział, że na moim blogu nie obraża się ani mnie, ani tym bardziej moich czytelników.

    Co do czytelników Wykopu, to nie jest to sprawiedliwa ocena. Zawitało tu od wczoraj kilkadziesiąt tysięcy ludzi :) I w zasadzie Ci niekulturalni stanowili promil promila (niektórych nawet nie zauważyliście, bo szybko się z nami pożegnali ;)

  • Nie wiem od czego zacząć… Oczywiście, to co Pan tutaj napisał można często spotkać w życiu codziennym, ALE… co za głupoty Pan powymyślał, pisząc ten tekst?!

    Po pierwsze primo:
    Nie piszemy „(…) chodzi o tą „twardość”(…)”. Forma poprawna brzmi „TĘ”. Polecam artykuł: https://sjp.pwn.pl/poradnia Doczepiam się do tego ponieważ od kogoś, kto chce być blogerem, wymagam, aby potrafił w sposób poprawny posługiwać się językiem polskim.

    Po drugie primo:
    Wcześniej ktoś już ładnie napisał zależność dopasowania łańcuchów do kaset. Można też rzucić okiem tutaj: http://wrower.pl/sprzet/rodzaje-lancuchow,3370.html chociaż nie ma tu zbyt wielu szczegółów. Widziałam, że testował Pan smary Shimano. Może warto poprosić pracowników firmy Shimano o wyjaśnienie skąd sugestie producenta, a następnie napisanie rzetelnego artykułu na ten temat. Myślę, że będzie zdecydowanie lepszy niż te wypociny.

    Po trzecie primo ultimo:
    Pojawił się motyw materiału, z jakiego wykonany jest widelec. Nie wiem, co jest takiego zaskakującego w komentarzu sprzedawcy, który twierdzi, że aluminiowy widelec pęka. Oczywiście są szosy. Tylko szosą jeździ się zazwyczaj po szosie. A chyba jako znawca wiesz doskonale, który materiał ma jakie właściwości.

    Po czwarte:
    Dlaczego sklep życzy sobie 2 stówy za złożenie roweru? Bo ludzie czytają takie artykuły, jak ten, po czym wyszukują w internecie najtańszej oferty u kogoś, kto trzyma części w stodole, albo ich w ogóle u siebie nie trzyma i zamawia je dopiero w momencie, kiedy konsument kliknie „Kup”. Nie ponosi kosztów utrzymania lokalu, wynajmu, magazynowania towaru, etc. W każdej branży jest ktoś, kto zaniża cenę i pier….li rynek, ale żeby do tego nawoływać?! Proszę Pana, trochę znajomości ekonomii!

    Nie chce mi się odnosić do wszystkiego i jeszcze bardziej rozpisywać, bo nie twierdzę, że nie ma sprzedawców, którzy chcą na siłę wcisnąć klientom towar. Jak już jednak chce Pan pisać o 10 głupotach, które można usłyszeć w sklepie rowerowym, to polecam lepiej przygotować się do artykułu i napisać go rzetelniej.

  • @Kasia. Moim zdaniem w wielu punktach masz rację, ale nie za bardzo wiem skąd takie negatywne emocje do autora, jego poglądów i „szkoły myślenia”, którą reprezentuje.

    Z moich przemyśleń: rekomendacje kompatybilności producenta to jedno, a prawdziwe możliwości dobrania poprawnie działających kombinacji to zupełnie coś innego. I wie to każdy, kto składał kiedyś rower, albo sam intensywniej przy nim pracuje.

    Tak samo sklepy. Dla ludzi, którzy sami nie grzebią w swoich rowerach fakt, że można dostać dobrze złożony/wyregulowany rower i zawsze wpaść po poradę jest bezcenny. Dla ludzi, którzy sami posiadają takie umiejętności, jest to zbędny dodatkowy wydatek. A utrzymywanie przerośniętych, niepotrzebnych usług dla wszystkich, mimo że część konsumentów ich nie potrzebuje z punktu widzenia ekonomicznego (do którego nawiązujesz) jest bezsensowna.

  • Witaj Kasiu, pozwól, że w kilku słowach odniosę się do Twojego komentarza.

    1. Ja nie aspiruję do bycia blogerem. Ja nim jestem. Błędy językowe, ortograficzne, stylistyczne zdarzają się każdemu. Warto pracować nad swoim językiem i ja również to robię. Myślę, że złośliwe wytykanie komuś jego błędów jest mało eleganckie. Wystarczy delikatne zwrócenie uwagi.

    2. Link który podałaś, jakkolwiek bardzo cenny, nie wnosi do tematu nic nowego. Oczywistym jest, że łańcuch dobiera się w pierwszej kolejności do liczby rzędów w kasecie, ale nie o tym była moja wzmianka.

    Jeżeli chodzi o kontakt z pracownikiem firmy Shimano, to jest to bardzo dobry pomysł.

    3. W którym miejscu, jest cokolwiek napisane o materiale, z jakiego jest wykonany widelec? To pierwsza sprawa w tym podpunkcie. Druga jest taka, że chodzi o uogólnienie – jeśli masz sztywny widelec, to prędzej czy później ci pęknie. Co jest oczywistą nieprawdą.

    Jeżeli zaś chodzi o materiał, to oczywiście KAŻDY widelec da się złamać. Ale to nie znaczy, że widelce masowo pękają i nie warto takiego mieć w rowerze.

    4. Wymagasz od innych poprawności w korzystaniu z języka polskiego, a sama nie dość, że używasz niecenzuralnych słów, których używać się nie powinno, to jeszcze je wykropkowujesz. Nie wiem, by zabluźnić, ale przez zasłonięte dłonią usta?

    Jeżeli chodzi o prawa ekonomiczne, to są one dość proste w tym względzie. Klient pójdzie do innego sklepu, gdzie serwisant wyreguluje mu rower taniej. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że sklep mógł powiedzieć nawet 1000 złotych i mi nic do tego, mamy wolny rynek. Ale mimo wszystko uważam to za naciąganie.

    Jeśli kupię rower w sklepie stacjonarnym w Łodzi (bo mieli najtaniej), a będę chciał zrobić przegląd gwarancyjny w sklepie w Warszawie, to ten powie, że normalnie biorą za taki przegląd 60 złotych, ale że rower jest z innego sklepu, to należy się 200 zł?

    Gdzie tu sens i gdzie biznesowa logika? Sklep być może nie zarobił na sprzedaży roweru, ale ma olbrzymią szansę zarobić na jego serwisowaniu, być może nawet częściach i akcesoriach.

    „Zaniżanie” cen w sklepach internetowych, tak naprawdę nie jest żadnym zaniżaniem. Jest to po prostu optymalizacja kosztów i znak czasów. Wielu sprzedawców stacjonarnych już dawno to zrozumiało i zaczęło handlować w internecie. Zobacz na apteki internetowe – jest ich olbrzymia ilość, sporo bardzo dobrze funkcjonuje. Mimo to, apteki stacjonarne (te dobre, które mają normalne ceny, a nie z olbrzymią przebitką) nadal mają się świetnie.

    Otwarcie hipermarketów, supermarketów miało zabić polski handel. I zabiło. Ale tylko tych, którzy handlowali w urągających ludzkiej godności warunkach. Ci którzy inwestowali w wygląd lokalu, w pracowników, w świeży towar – przetrwali i na przykładzie okolicznych sklepów spożywczych widzę, że mają się dobrze. Mimo Lilda i Biedronki pod nosem.

    Nie chce mi się dalej rozpisywać, ponieważ widzę w Tobie wiele postawy roszczeniowej. I mało merytorycznych argumentów, linkowanie do stron niezwiązanych z tematem oraz skłonność do zawoalowanego obrażania innych (tak, sprawdziłem trzy razy w słowniku, czy „zawoalowanego” tak się pisze).

    Rozumiem konstruktywną krytykę, rozumiem dyskusje do białego rana o np. wyższości Shimano nad SRAM-em i na odwrót. Ale Ty bardzo ślizgasz się na granicy konstruktywnej krytyki i czepialstwa.

  • Zwracam uwagę na poprawne posługiwanie się językiem, a stosowanie inwektyw tego nie wyklucza.Wykropkowałam je, ponieważ większość stron blokuje przekleństwa.

    Tak, czepiam się i krytykuję to co piszesz, ponieważ uważam to za bzdury.

    Serwis w Warszawie to koszt 100 – 150 zł i nie zauważyłam, aby stosowali różne ceny dla rowerów ze sklepu lub spoza niego. Chyba, że mówimy o przeglądzie gwarancyjnym. I rozumiem to, bo część sklepów w Warszawie, dla rowerów zakupionych u nich, oferuje darmowy pierwszy przegląd.

    Co do materiałów to było tam coś o tym, że sprzedawca mówił o pękaniu aluminiowego widelca. Oczywiście, że nie musi pęknąć, ale przy aluminiowym widelcu jest kilkukrotnie większe prawdopodobieństwo, że tak się stanie niż w przypadku widelca wykonanego ze stali.

    Nie ma w mojej postawie nic roszczeniowego, jest co najwyżej krytyczna i przez tę krytykę uznałeś, że w sposób zawoalowany Cię obrażam, a tak nie jest. Irytujący jest po prostu fakt, że na stronie o tak dużym zasięgu znajduje się tak słaby artykuł. Według mnie za mało się przyłożyłeś. Temat bardzo fajny i mogłeś go fajnie napisać. Mogłeś dać informację na blogu lub fb, że chcesz coś takiego stworzyć, a czytelnicy z pewnością przysłaliby Ci całe multum historii, z których mógłbyś stworzyć fajny wpis. A tak, wyszło, jak wyszło.

  • @Tadeus
    Jest to chyba pierwszy blog, który postanowiłam skomentować. Obecnie każdy coś sobie pisze w internecie i każdy to może przeczytać, a ten artykuł wg. mnie jest po prostu słaby, co wyjaśniłam w poprzednim komentarzu. Temat fajny, ale słabo napisany. Strona ma wielu odbiorców i przy całej wolności wypowiedzi, autor powinien starać się pisać jak najbardziej rzetelne artykuły. Chyba…

  • „Było tam coś o tym, że sprzedawca mówił o pękaniu aluminiowego widelca.”

    Nie, nie było.

    Możesz mieć swoje zdanie, a i owszem. Ale argumenty masz jak z komentarzy na Onecie.
    Czepiasz się literówek, wymyślasz nieistniejące rzeczy. Chcesz jechać na czyjejś popularności, proszę bardzo. Ale nie u mnie.

  • Racja, było o tym, że sztywny widelec pęka. Przepraszam, zwracam honor.

    Nie rozumiem dlaczego tak agresywnie reagujesz na konstruktywną krytykę i dlaczego tak uczepiłeś się poprawności językowej. Uwagę zwróciłam w sposób kulturalny i uprzejmy.

    Widocznie nie można w żaden sposób konstruktywnie Cię skrytykować.

    Odniosę się jeszcze do Twoich słów: „Gdzie tu sens i gdzie biznesowa logika? Sklep być może nie zarobił na sprzedaży roweru, ale ma olbrzymią szansę zarobić na jego serwisowaniu, być może nawet częściach i akcesoriach.” Chyba nie masz zielonego pojęcia o kosztach jakie wiążą się z prowadzeniem tego typu działalności. Życzę wszystkim przedsiębiorcom, aby mogli sprzedawać rowery, nie zarabiać na nich, a następnie, żeby mogli pojechać na wakacje i jeszcze w międzyczasie wykarmili rodzinę, opłacili ZUS i US ;)

    Jak wzniośle. Popularność. Chyba trochę na wynos. Życzę więcej skromności, pokory i umiejętności w przyjmowaniu krytyki.

  • @ Kasiu, napisałaś, że „Serwis w Warszawie to koszt 100 – 150 zł i nie zauważyłam, aby stosowali różne ceny dla rowerów ze sklepu lub spoza niego”.
    Otóż taka praktyka występuje bardzo często i podaję przykład sieci, w której zakupiłem swój rower.
    Jak widzisz cena jest w tym wypadku znaczna.

    Co do grupy osprzętu, wiadomo, że wyższe grupy sprzętu, typu deore xt, xtr, różnią się ceną nie tylko ze względu na użyte materiały, ale także ze względu na wagę.
    Zastanawia mnie tylko jedno; zmęczenie materiału przy wyższej grupie klasy osprzętu powinno być teoretycznie mniejsze z racji lepszych materiałów, ale jeżeli ktoś używa tejże grupy zgodnie z jej przeznaczeniem, to przecież rosną też naprężenia, częstotliwość użycia sprzętu, więc czy „hardkorowi” rowerzyści cieszą się długo ze swoich dużo droższych komponentów?
    Sytuacja jest oczywiście inna, gdy ktoś jeździ z takim sprzętem tylko po mieście i oszczędza komponenty.

    Co do zużycia łańcucha, możemy mówić tylko o kompatybilności.

    Nigdzie nie mogłem znaleźć informacji, że bardziej miękki łańcuch zniszczy się na twardszej kasecie, po prostu gorszej jakości łańcuch zawsze szybciej się zużyje.

  • Kasiu, konstruktywna krytyka polega na ARGUMENTOWANIU swojego stanowiska. Ty natomiast jedynie potrafisz napisać 'wypociny’, 'głupoty’, 'nie masz pojęcia o ekonomii’ podpierając to wszystko linkiem do jakiegoś artykułu o łańcuchach, który nic nie mówi o poruszonej tutaj tematyce (zresztą sama go opisałaś jako 'chociaż nie ma tu zbyt wielu szczegółów’) oraz wymyślając sobie fakty – 'było coś o aluminiowym widelcu’ (swoją drogą jak bardzo leniwym trzeba być, żeby nie przejrzeć uważnie krótkiego tekstu, który się komentuje?).

    PS. 'Doczepiam się do tego ponieważ od kogoś, kto chce być blogerem, wymagam, aby potrafił w sposób poprawny posługiwać się językiem polskim’

    Muszę powiedzieć, że są to bardzo śmiałe słowa jak na osobę, która swój blog na głównej jego stronie opisuje:
    „Winozrowerem.com jest stroną poświęconą nietypowej kolekcji win. Wszystkie wina w kolekcji łączny wspólny motyw na etykiecie – rower”

    „Wszystkie wina w kolekcji łączny wspólny motyw na etykiecie”, serio? Możesz mi wyjaśnić, który podręcznik dopuszcza taką brawurową składnię?

  • A żaden podręcznik, ale niestety nie wiem, jak zmienić tę literówkę :( Nie jest to błąd składni.

  • @Kasia

    „Dlaczego sklep życzy sobie 2 stówy za złożenie roweru? Bo ludzie czytają takie artykuły, jak ten, po czym wyszukują w internecie najtańszej oferty u kogoś, kto trzyma części w stodole, albo ich w ogóle u siebie nie trzyma i zamawia je dopiero w momencie, kiedy konsument kliknie „Kup”. Nie ponosi kosztów utrzymania lokalu, wynajmu, magazynowania towaru, etc. W każdej branży jest ktoś, kto zaniża cenę i pier….li rynek, ale żeby do tego nawoływać?! Proszę Pana, trochę znajomości ekonomii!”

    I w ramach tej ekonomii wczoraj koleś chciał mnie orżnąć na 50 PLN przy wymianie linki przerzutek…

    I dobrze, że ktoś „psuje” rynek. Przykład z branży fotograficznej. Teraz łatwiej kupić sprzęt fotograficzny. Dużo zdolnych ludzi dostaje możliwość jego używania. Oferują usługi w cywilizowanych cenach, jednocześnie są bardziej elastyczni. Wcześniej obecni na rynku dostali terapię szokową, też mówiąc, że ktoś im psuje rynek. Prawda jest taka, że wreszcie muszą słuchać potrzeb klientów, albo niech zginą. Nie są bogami w swojej branży. Nikt nie będzie im płacić za dużo. Albo niech udowodnią, że są niezastąpieni. Większość nie potrafi.

    Z serwisami/sklepami rowerowymi jest to samo. Liczę, że rynek przetrzebi co po niektórych. Szczęśliwie jest Internet i łatwiej wychwycić cwaniaków.

    Jak już chcesz przeklinać, to pisz pełne wyrazy. Kogo tą autocenzurą oszukujesz? Chyba nie dzieci co oglądają dobranockę.

    A i prośba: podawaj konkretne argumenty. Przyczyna->skutek. Dotychczas ich nie potrafiłaś podać. Jeśli się na czymś podpierasz, to cytuj zgodnie z oryginałem, albo podaj źródło. Wierz mi; czytelnicy tego i innych blogów nie są idiotami. To że ktoś nie zna się na rowerach i tylko go używa zgodnie z instrukcją, to nie znaczy, że nie potrafi myśleć, a często jest specjalistą w innych dziedzinach.

    @Tadeus
    „A utrzymywanie przerośniętych, niepotrzebnych usług dla wszystkich, mimo że część konsumentów ich nie potrzebuje z punktu widzenia ekonomicznego (do którego nawiązujesz) jest bezsensowna.”

    Prawda. Patrz na sukces Amazona i jego „customer obsession”. Czy go lubimy czy nie, to jest klasycznym tego przykładem.

    @Łukasz:
    Ciut się zapędziłeś, z tym że nie jesteś blogerem. Masz (blog) wpisane w tytuł strony. :-)

  • Uff! Przeczytałem wszystko! Udało się. :)
    Muszę powiedzieć że ta Kaśka to strasznie twarda dziewucha. Walczy jak lwica, do upadłego. Nie odpuści na milimetr. W każdym razie serdecznie pozdrawiam Pani Kasiu :)

    Nie będę się wypowiadał na temat kompatybilności poszczególnych grup Shimano, wytrzymałości łańcuchów i kaset, kosztach serwisów itd., bo mam mało własnych doświadczeń. Choć oczywiście jakieś zdanie posiadam. Tak więc niech dyskutują mądrzejsi, bardziej doświadczeni kolarze.

    Ale… w którym z poprzednich wpisów, wielce szanowny Przedmówca stwierdził, że w nowoczesnym rowerze kierownicę przykręca się kluczem dynamometrycznym i w związku z tym przeciętny Kowalski nie ma szans na właściwe poskładanie takiego roweru w kuchni. Albo w piwnicy.

    Miałem kilka razy w życiu takowy klucz w ręku. Przykręcałem nim głowicę w samochodzie. Widziałem jak znający swój fach mechanik ( ja nim nie jestem, lubię tylko grzebać w rożnych urządzeniach mechanicznych; w miarę możliwości i odwagi :) ) używał takiego klucza przy naprawie skrzyni biegów czy tylnego mostu. Zarazem twierdzę z całą stanowczością że samochód, nawet ten najprostszy, jest daleko bardziej skomplikowany od każdego roweru.

    Rower to nie myśliwiec Eurofighter czy prom kosmiczny. Rower jest naprawdę mechanizmem prostym. Materiały użyte do jego produkcji mogą być dość zaawansowane ( ale też bez przesady), wymyślenie koncepcji przerzutki może wzbudzić podziw, ale mechanicznie jest prosty. Tak więc mogę się założyć o dobrego rocznikowo Rotschilda, że dam radę przykręcić w prawidłowy sposób kierownicę w każdym rowerze, włącznie z karbonami, bez użycia w/w klucza. Ot tak zwyczajnie, imbusik albo coś płaskiego, odrobina wyczucia w paluchach i po sprawie. :)

    PS. Zdaje się że prawidłowa nazwa to „inbus”. Ale mogę się mylić.

  • Ciekawe, cóż ja jeżdżę na XT i wolę poczekać i dozbierać kasę na dobry łańcuch i trochę na nim pojeździć, dziwne, koleś u którego kupiłem TREKA 8500 powiedział że mam serwis za darmola i to dożywotnio :) dziwne że za coś w rodzaju wymiany linki trzeba płacić, choć jedynie co u niego serwisowałem a raczej dałem do sprawdzenia to był tylko przedni amor od Foxa ale co tam, tak czy siak wszystkie naprawy serwisy konserwacje robię sam… dlaczego?

    1.za darmo
    2.rower to nie jest jakiś samolot ze nie można zrozumieć zasady działania, co prawda to prawda jak zaczynałem ustawiać sobie rower to działał dziwnie, nie wchodziły biegi etc. ale po kilku próbach już to wychodzi dobrze, w sumie kiedyś nie było serwisów a wszystko ludzie robili sami i nie mieli z tym problemów.

    Co chodzi o ten łańcuch i kasetę, to sprawa wygląda tak:
    jak sobie powiesisz rower na ścianie z kasetą XTR i z założonym bazarowym łańcuchem za 10 zł to rower nie wybuchnie (chyba)

    ale jak zaczniesz na nim jeździć pod górkę to już nie będzie tak wesoło, co innego z górki (a pod górkę prowadzić :D )

    zużycie łańcucha i kasety wg. mnie najbardziej zależne od tego kto na nim jeździ, mój brat co gnie pedały to kilka razy zerwał łańcuch, moja babcia jeździ na jednym ponad 10lat i za nic w świecie nie chce nic w rowerze zmieniać bo twierdzi że wszystko w nim dobrze, myślę ze jeżeli raczej jeśli jedzie się na jakiejś serii to powinno być z tej serii wszystko no bo co jeśli stać cię na kasetę XT to łańcuch będziesz kupował z bazaru, bo zabrakło?

  • @Michał skoro producent podaje na mostku z jaką siłą należy go dokręcać to znaczy, że trzeba użyć klucza dynamometrycznego. Na kasecie też jest podana siła z jaka należy dokręcać. W przypadku kasety to nie jest może groźne dla zdrowia natomiast nie chcę wyobrażać sobie co może się stać gdy podczas jakiegoś zjazdu w górach pękną mi śruby w mostku… A wiem, że mogą pęknąć bo kiedyś używając „imbusika i odrobiny wyczucia w paluchach” zerwałem taką śrubę.

    Połączenie kierownicy z rowerem to obecnie nawet cztery różne materiały (kierownica – karbon, mostek – aluminium, rura sterowa – stal lub aluminium, śruby – stal lub tytan) i wymagane jest używanie odpowiedniej siły dokręcania żeby nie uszkodzić elementów.
    „Imbus” to spolszczona nazwa klucza inbusowego – obie są poprawne. Można również nazwać kluczem Allena jak robią to angielskojęzyczni.

  • Ja juz widzialem typa co przyszedl z kierownica karbonowa na gwarancje. Zlamala mu sie w pol podczas jazdy. I z pretensjami. Kierownica z najwyzszej polki. Najlepsz ana swiecie i najdrozsza. Ponad 300 Euro – Schmolke, 110g. Cud malina. Testowana do najwyzszych standardow a jemu sie w pol zlamala. I lament i pretensje.

    I co sie okazalo? Delikwent przykrecil ja sobie ot tak na oko kluczem sam i zgniotl karbon przy skrecaniu. Kierownica pekla niezauwazalnie a potem sie zlamala przy jezdzie. Przy odkrecaniu kluczem dnamometrycznym okazalo sie ze byla skrecona na wiecej niz 8nm. A nakierownicy napisane 4. Bez pasty do karbonu (tak musisz miec paste nawet jak wydaje ci sie ze nie, ja tez juz sie przekonalem).

    Rower to moze nie mysliwiec ale nowoczesny sprzet z karbony jest wymagajacy i bez spacjalnych narzedzi go po rpostu nie zlozysz. Kazde lozyska w pelnym zawieszeniu biku ma swoje tolerancje. Zle skrecisz to bedzie jezdzic jak zlom albo sie zepsuje sam. Dobrze zlozyc rower to jest jednak sztuka. Trzeba doswiadczenia i narzedzi. A przede wszystkim troche milosci :)

  • Plotka głosi, że w wielu całkiem renomowanych serwisach też czasem przykręcają na czuja :D

    A serio, to moim zdaniem:

    Im bardziej odchudzona część

    i

    Im bardziej katowany ma być rower

    -> Tym bardziej opłaca się zainwestować w dokręcanie kluczem dynamometrycznym.

    Jak ze wszystkim w życiu, to kwestia szans i prawdopodobieństwa. Można zwiększać swoje szanse na bezpieczeństwo, albo zatrzymać się w pewnym momencie oceniając, iż dodatkowy wydatek jest niewspółmierny do relatywnie niskiego poziomu ryzyka w naszych przypadku.

    Jak ktoś jeździ ostro i na odchudzonych częściach, to dokręcanie na czuja jest realnym ryzykiem, jak ktoś jeździ lekko i na topornych nieodchudzonych częściach, to ryzyko w jego przypadku jest niższe, choć nadal jest. Więc sam musi ocenić.

  • Amen!

    Wszyscy się mnie pytają po co mi taki drogi rower? Nie szkoda mi kasy? I tak dalej. A ja im odpowiadam, że to jest inwestycja w moje zdrowie. Nie mowię o super najdroższych rzeczach, bo to jest dla sponsorowanych graczy. Ale Tych już z górnej półki (bez szaleństw w oszczędzaniu na wadze). przynajmniej wiem, że mi coś nie pęknie jak będę bombardować przy prędkości pomiędzy skalami (kaplica). Mam zaufanie i gwarancje, ze wszystkie jest atestowane (plus zlożone przeze mnie). Wiec jak coś się stanie, to tylko moja wina.

    I tak to prawda. Często w serwisach skręcają rowery na czuja, bez super klucza. Często nawet robią serwis widelca na czuja. Kumpel miał akcję, że widelec po serwisie był zablokowany, bo był złożony na chama, jak to się potocznie mówi i to w autoryzowanym serwisie.

    Anyway… uznaje, ze składanie rowerów to sztuka jak sztuka lekarska. Tego po prostu trzeba się nauczyć, a fachowcy mają masę trików i doświadczenie. Sam się uczę i wszystkiego nie zrobię, ale co mogę to robię i za pomocą super klucza :)

    Nie stać mnie na kupowanie dwa razy.

  • @MaciekR

    >Jak już chcesz przeklinać, to pisz pełne wyrazy.

    Tutaj nie przeklinamy :) I tak bym ten wyraz wykropkował, albo w ogóle usunął. Ale pasował do kontekstu, więc w ramach wyjątku został :)

    >Ciut się zapędziłeś, z tym że nie jesteś blogerem.

    Oczywiście, że jestem :) Faktycznie mało fortunnie zabrzmiało to co napisałem, ale ogólny sens się zgadzał. Poprawiłem tak, aby nie było niedomówień :)

  • Co do przykręcania czegokolwiek w rowerze zacytuję pana Zinna ” przykręcić tak, żeby nie wyszły żyły na rękach”.

    Co do sklepów/serwisów rowerowych, to u mnie w mieście jest hmm. chyba 9.
    Z żadnym z nich nie mam takich całkowicie 100% pozytywnych doświadczeń.

    Co do serwisowania to zgadzam się z przedmówcami, jak tylko ma się chęci to lepiej samemu.
    Ja mam ten komfort, że mój dziadek zna się chyba na wszystkim… niby od zawsze jeździł na takiej tzw. ukrainie czy czymś w tym stylu, a dopiero od kilku lat ma jak on to mówi wolnobieżkę, to jeśli chodzi o górala pomógł mi ze wszystkim.
    Ciocia kupiła sobie jakiś czas temu miejski i też nie miał żadnego problemu z regulacją, choć widział go na oczy pierwszy raz.

    Koło po wypadku wycentrował niemal idealnie i to z kredą w ręce, bez żadnego dodatkowego osprzętu.

  • A mi sie tam podobal ten artykul. Nie zgadzam sie z nim do konca ale za to komentarze byly bardzo ciekawe (ekhemm) no i mam nadzieje, ze ludzie dowiedzieli sie czegos wiecej o rowerach. A to zawsze plus.

  • Już dobrze, dobrze. Zaryczeliście mnie i nawet trochę przekonaliście. Rozumiem potrzebę posiadania klucza dynamometrycznego.
    Tak czy siak, wino dalej aktualne. :)

  • Witam, ja sie nie zgodzę co do punktu nr 6, Zakupiłem w maju kasetę +łańcuch, na oryginalnym smarze przejechałem jakieś 380km(łańcuch nie widział wody, deszczu, piach i kurz owszem) po czym go umyłem i nasmarowałem swoim smarem i po około 200km czynność muszę powtarzać. Z trzema łańcuchami miałem podobnie, dlatego według mnie nie ma sensu myć nowego i smarować.
    Cały artykuł bardzo ciekawy, niestety tak jest ze wciskają ludziom kit aby tylko sprzedać…

    POZDROWER

  • @Michał ale nie musisz od razu kupować tego klucza. To w końcu duży wydatek. Ja po prostu idę do znajomego mechanika. W każdym warsztacie samochodowym mają taki klucz. Trzeba tylko nie zapomnieć zabrać potrzebnej końcówki (klucz do kaset na ten przykład) i browarka dla pana mechanika za fatygę ;-)

  • Edeko04
    Jak już pisałem, czasami grzebię w samochodzie, miałem w ręku taki klucz i wiem kto go ma w razie czego. Ale jako że rower mam zwyczajny i niedrogi, taki co to obok karbonów co najwyżej stał w jednym magazynie, więc spokojnie daję radę na czuja.
    Bardzo dziękuję za radę. :)

  • Zapraszamy do lektury naszej dekonstrukcji tego tekstu –

    http://www.dobrerowery.pl/blog/krytycyzm-w-krytyce-czyli-zagalopowani-eksperci

    Nie wszystko złoto, co się świeci, lub jak kto woli nie wszystkie szalone pomysły są tak bezsensowne jak można by pomyśleć:) Natomiast tekst bardzo ciekawy!

  • @Jan: Chciałem napisać ci komentarz na twoim blogu, ale wyskakuje mi błąd, więc napiszę tu:

    „Szczerze mówiąc, to wydaje mi się, że ten wpis powstał trochę na siłę. Jak dla mnie za dużo jest tu kombinowania w stylu „co prawda tak sformułowane twierdzenie faktycznie jest bez sensu, ale mogło chodzić o coś innego/można było na to spojrzeć z innej strony”

    To niestety nie ma nic wspólnego z dekonstrukcją. Ja tu widzę może ze dwa faktycznie konstruktywne zarzuty do twierdzeń autora, a reszta to przyczepienie się na siłę do pozostałych punktów (odwracanie ich znaczenia i relatywizowanie), by mieć więcej tekstu do napisania.”

  • @Jan – odpowiedziałem u Was na blogu. Fajnie, że jest to normalna dyskusja, a nie wyzywanie od @@@ i @@@ jak to czynili niektórzy, których nie ma tu już z nami :)

  • Staram się na blogu próbować spojrzeć na branżę od strony subiektywnej, mimo iż jestem z nią związany siłą rzeczy z dwóch stron, jako zawodnik, ale też jako bloger i pr-owiec; tak więc zapewniam iż zdarza mi się słyszeć jeszcze bardziej zaskakujące „mądrości” w wykonaniu tak klientów-sportowców, jak i pracowników:) Jednak czasem, z zaskoczeniem, w praktyce odkrywa się CIEŃ SENSU w niektórych najbardziej odjechanych wypowiedziach .Zachęcam do przeglądania:)

  • Hmm zastanawiam się ile prawdy mówią w sklepach. Ostatnio byłem ze swoim starym około 10 letnik rowerem ( firma Trec) i Pan ze sklepu powiedział, że rower jest na tyle w dobrym stanie, że tylko trzeba go nasmarować to możliwe ?? Nie znam się dobrze, ale czy firma Trec to dobry wybór ?

  • Cóż, myślę, że jeśli widziałby coś do wymiany lub naprawy – to na pewno by dał znać, w końcu to dla niego zarobek.

    Będę wdzięczny za niepodawanie linków do komercyjnych stron, od tego jest zakładka Współpraca na blogu.

  • Są różne szkoły. Są tacy, którzy po parę lat nie dbają o rower, albo dbają o niego w bardzo podstawowy sposób (dosmarowanie byle czym łańcucha co sezon) i twierdzą, że jeździ im się kapitalnie, wszystko idealnie działa i przy rowerze w ogóle nic nie trzeba robić.

    I tacy, którzy co 600km zamieniają i odtłuszczają łańcuch, co parę tysięcy kupują nową kasetę, co sezon czyszczą i smarują łożyska pedałów, piast, sterów i suportu, wymieniają linki i pancerze…
    I mimo wszystko narzekają na to, że rower nie działa tak precyzyjnie jakby chcieli.

    :D

  • Jedna rzecz mnie w sklepach/serwisach rowerowych wkurza niemiłosiernie: przyjedziesz „holendrem” to masz dużą szansę iż będą ci wciskać kit, zakładając że kompletnie nie znasz się na tym czym jeździsz. Jakby przeznaczenie roweru w pełni określało inteligencję i kojarzenie faktów u użytkownika. W Trójmieście w zasadzie tylko do dwóch mam „w miarę” zaufanie, tak jak „w miarę” są uczciwi. Reszta już mi takie niestworzone rzeczy opowiadała jakby coś brali.

  • Każdy może mieć swoje zdanie na temat przedstawionych „głupot”. Nie mniej jednak osobiście spotkałem się z góra dwoma. My w każdym bądź razie nie działamy w ten sposób ;)

  • A propos nie tyle tekstu, co komentarzy – o raju, ja myślałam, że rower to ma przede wszystkim jeździć! Mój romek to 14-letni góral z hipermarketu, za 300zł. W życiu nic nie wymieniałam, a przebiegi ma spore. Jasne, widać, że już leciwy, że nie ta moda. Chyba sporo zależy, od tego, czego oczekujemy od roweru. Mnie ma wieźć, siłą moich nóg. I robi robotę :)

  • Nie wiem Aśka jak Ty jeździsz, cuda jakieś. Ja po połowie sezonu w nowym rowerze wykończyłem kasetę ( początki rekinich płetw ), a co za tym idzie łańcuch przeskakuje i jest już rozciągnięty, klocki hamulcowe, pedały skrzypią i prawa manetka nie chce wracać czyli się zacina. Rower nie był z hipermarketu.

  • @Anonim

    (Będzie komentarz niepoprawny politycznie.)

    Ja zauważyłem, że kobiety łagodniej obchodzą się rowerem, niekoniecznie jeżdżąc wolniej. Nie wiem czym to spowodowane, może mniej „siłową” jazdą? Widzę po rowerze dziewczyny: 30km dziennie, a łańcuch, łożyska itp. po dwóch latach praktycznie nie mają jakiś wyraźniejszych oznak zużycia. Jedynie łańcuch po zimie wymagał dokładniejszego wyczyszczenia, a bagażnik naprostowania.

    Tak więc komentarz Aśki mnie nie dziwi.

  • Też to obserwuję. Jeżdżę wolniej, na lżejszych przerzutkach, mam zupełnie zdartą przednią zębatkę, a mimo to łańcuch działa. Przerzutki czasem skaczą, to ich nie używam na pewnych przełożeniach (najczęściej jadę na 2/4, 2/5, 3/4). I tak już trzeci rok jazdy. W ogóle jeszcze trzeba wiedzieć, jakich przełożeń nie używać za często, żeby nie niszczyć części. Myślę również, że faceci bardziej się przyglądają rowerom i wymieniają części szybciej, niż to jest konieczne. Zwyczajnie dają się naciągać obsłudze z serwisu, która zamiast skrócić łańcuch o jedno oczko – każe im kupować nowy. ;)

  • To po prostu wszystko kwestia potrzeb. Ja osobiście wychodzę z założenia, że jak mam rower droższy, niż 1000zł i już wycisnąłem skarbonkę, by zamontować tam coś lepszego to wszystko ma działać. Ma działać idealnie i tyle. Jak nie działa to trzeba naprawić albo wymienić. Bo idealnie działający rower to dla mnie po prostu większa przyjemność z jazdy – przy okazji i większa dynamika, łatwiejsze utrzymanie równej kadencji, mniej niepotrzebnych dźwięków, mniej odczekiwanie aż przerzutka zaskoczy i ostatecznie (może i minimalnie) większe bezpieczeństwo, bo rower po prostu działa i mogę się skupić na tym, co dzieje się na drodze/szlaku, a nie między moimi nogami :D

  • @Maciekr

    Oczywiście że kobiety jako istoty nader łagodne :), jeżdżą mniej siłowo i zazwyczaj troszkę wolniej. Zatem mniej katują sprzęt. Ja natomiast jestem dość ciężki, więc cisnę w pedały ile wlezie, żeby w ogóle ruszyć z miejsca. Dlatego szybko niszczę napęd. Ale żeby nawet pod damskim zadkiem, przez kilkanaście lat NIC w rowerze nie wymieniać?! Nawet opon czy klocków? To zakrawa na totalną rowerową abnegację. Doprawdy nie ma czym się chwalić.

  • Lavinka

    Istnieją faceci którzy nie dają się naciągać serwisantom, gdyż albowiem umieją sami zadbać o swój rower, samochód, wbić „góźdż” żelazny w ścianę a nawet naprawić pralkę. Ci zazwyczaj wymieniają zużyte części na czas. Ot tak, dla własnego komfortu. Potem mogą jeździć na dowolnych przełożeniach i nic im nie przeskakuje, nie skrzypi ani nie chrobocze. Nic tylko cisza wokół i śpiew ptasząt… :)

  • „Ale żeby nawet pod damskim zadkiem, przez kilkanaście lat NIC w rowerze nie wymieniać?! Nawet opon czy klocków? To zakrawa na totalną rowerową abnegację. ”

    Co prawda też mnie to dziwi w przypadku roweru górskiego (może ktoś włożył sensowne części, kiedyś jednak marketowe były o niebo lepsze od współczesnych), ale są inne rodzaje rowerów, które wymykają się wszelkim standardom. Miałem okazję przejechać się ponad 20 letnią gazelą; nie do zajechania. Można ją porównać do historycznego mercedesa e123. Chciałbym żeby moja była choć w połowie tak trwała. Żeby po tylu latach jedynym problemem była korodująca kierownica. Minus jest oczywiście jeden: cena. Ponad 4k PLN za rower z vbrake i zaledwie nexus 7 bez dodatkowych „bajerów” wydaje się aburdalne. Ale po 5k km zmieniłem zdanie. Dopiero teraz klocki zużyły się na tyle, że powoli przymierzam się do wymiany (jeźdżę cały rok — także w zimę). Do awarii zaliczam skrzypiącą nieco sztycę pod siodełkiem i zerwaną linkę od przerzutek. Temu ostatniemu chyba mogłem „pomóc”.

    Co do serwisów nauczyłem się jednego: jak koleś twierdzi, że coś trzeba wymienić, bo „cośtam” (się zużyło itp.), to zawsze żądam zwrotu zużytych elementów i pełnej faktury vatowskiej Zarówno w przypadku samochodu (w ASO nie ma żadnych problemów) jak i roweru. W przypadku roweru nagle się okazuje, że mogłem jeszcze trochę pojeździć. W jednym przypadku serwis odmówił faktury. Groźba zgłoszenia faktu do US okazała się skuteczna.

    Takie historie tylko potwierdzają, że zdecydowana większość serwisów jedzie po najmniejszej linii oporu. I taka prośba do niepełnosprytnych serwisantów: to że ktoś jeździ na holendrze niemal pod krawatem, to nie znaczy, że pierwszy raz widział podzespoły roweru na oczy i doskonale orientuje się w przepisach. Wychodzicie wtedy na idiotów. Mentalnie niektórzy siedzą jeszcze w „trzecim świecie”. Popatrzcie sobie jak to wygląda w bardziej „rowerowych” krajach.

  • No widzisz, ja niestety nie znam problemu, bo zawsze chciałbym mieć wszystko „na teraz”, więc jestem gotów się dla tej prędkości sam napracować i przychodzę do sklepu zazwyczaj z wymontowaną częścią/elementem roweru, więc i nie miałem sytuacji, w której zostałbym potraktowany jakbym się nie znał :)

    Co nie zmienia faktu, że praktycznie każdy serwis w okolicy już z raz mnie zawiódł i to często w zupełnie absurdalny, śmieszny sposób.

    Ostatnio na przykład potrzebowałem ucięcia rury sterowej (nie mam imadła w domu), więc zjawiłem się w sobotę, zaraz z ranća, w punkt o godzinie otwarcia. Problem w tym, że nadal było zamknięte, byłem tylko ja i pracownica, czekający 30 minut na szefa z kluczami. W końcu i on przyszedł i bez przeproszenia przyjął do roboty, obiecując że za 3h będzie do odbioru. Jak wtedy przyszedłem okazało się, że:
    – nie pamiętali kim jestem (ani dziewczyna ani on)
    – zapomnieli co chciałem i o co chodziło z tym amortyzatorem
    – brakowało im sprzętu i musieli przy mnie pół godziny szukać, by potem trzy razy dopytywać na jaką długość ma być

    A to serwis mający najlepsze opinie w okolicy i do tego grubo poza sezonem, więc praktycznie nie mieli klientów od rowerów, nawet promocja -50% na serwis była:)

    Rok wcześniej, jak jeszcze sam nie robiłem, do konkurencji oddałem miejski do założenia piasty wielobiegowej. Wpierw przez parę minut marudzili, że to żmudna robota i oni nie widzą, czy im się chce, a potem przyjęli mówiąc, że do odbioru będzie za tydzień. Dzwonie po 6 dniach żeby się zapytać, o której godzinie następnego dnia będzie do odbioru, a oni mówią, że mam sobie odebrać z powrotem, bo się nie wyrobią. I nie wiedzą kiedy się wyrobią i może mam kiedy indziej u nich spróbować. A czemu sami nie zadzwonili? Gdybym wiedział to bym mógł rowerem przynajmniej przez weekend jeździć, a nie bezsensu trzymać go u nich? Bo im się karteczka zagubiła… Ręce…

    A to był drugi najlepszy serwis w okolicy :)

    Od tego czasu nakupowałem sobie narzędzi, naoglądałem filmów, naczytał książek i staram się wszystko robić sam. Mogą mnie cmoknąć w dzwonek :D

  • Historia w sumie z wczoraj i dziś. Usiłuję (to najlepsze sformułowanie) się skontaktować z trójmiejskim przedstawicielem pewnego holenderskiego producenta rowerów m.in. elektrycznych. Maile nie dochodzą — jest problem z ich serwerem. Dostałem numery telefonów do tego sklepu z polskiej centrali — nie mogłem się dodzwonić. Zainteresowanie klientem zerowe. Inne punkty znajdują się w Olsztynie i Bydgoszczy (200 km). Weź potem oddaj rower na naprawę gwarancyjną jak już na starcie jesteś olewany.

    Mówimy o rowerze, którego ceny w Polsce zaczynają się (podstawowy model) od 8000 PLN. Więc po zakupie muszę mieć dobry kontakt z serwisem, bo samodzielne naprawy będą kosztować (przynajmniej utratę gwarancji na podzespoły, których w Polsce od ręki nie dostanę).

    W zeszłym roku też usiłowałem się z nimi skontaktować chcąc kupić rower za ponad 4k PLN. Skończyło się na zakupach w rowerystylowe.pl. Jakby nie patrzeć Wrocław jest dosyć daleko od Gdyni. Ryzykowałem potencjalnymi problemami z gwarancją itp. Pozytywem był spory upust, bo 40%.

    Jedno z dwojga: albo się zwijają, albo mają taki ruch, że poniżej 10k PLN nie schodzą. Niestety, po pracy nie mam zbytnio czasu aby udać się osobiście, a i tak przecież nie udzielą mi odpowiedzi (wyceny) od ręki.

  • Silnik samochodowy też można zajeździć, jeśli się go źle używa. To zwykła mechanika, tego się nie oszuka. Ja zawsze startuję z lżejszej przerzutki, dopiero jak się rozpędzam – wrzucam mocniejszy bieg, a najmocniejsze tylko z górki lub z wiatrem po asfalcie jak lustro. To już jest technika jazdy. Ale ja nie startuję w zawodach, jeżdżę co prawda długie dystanse, ale rekreacyjnie w sandałkach czy zwykłych butach, w których chodzę na co dzień.

    Ludzie się czasem burzą, że mówię, że nie uprawiam w ogóle sportu, ale to prawda. Że przejadę 130 kilometrów jednego dnia. I co z tego, gdy prędkość średnia oscyluje w granicach 16-17km/h, a w ciągu tego dnia zrobię sto postojów i rozwałek na żarcie i robienie zdjęć. Dlatego jak mi w serwisie mówią, że jakaś część wymaga wymiany, to się pytam dlaczego. I mają mi pokazać palcem i wytłumaczyć.Zaraz potem się okazuje, że owszem wymaga naprawy/wymiany, ale jeszcze pół roku na tym pojeżdżę. Tak było z moją przednią trójzębatką, która jest zjechana i „do wymiany” od 2 lat co najmniej, ale jakoś działa.

    Łańcuch to nie wiem ile lat już mam ten sam, fakt – regularnie smarowany, ale ja wiem, że czasem wystarczy go skrócić, żeby był dobry. Nie trzeba wymieniać od razu po 3 tys. km. Można spokojnie po 7 (jeżdżę ok. 4 tys km rocznie, w tym roku więcej, bo już mam 3 z hakiem).To nie był tani łańcuch, też jestem zdania że przy ambitniejszej jeździe nie ma co na częściach oszczędzać, potem się nie trzeba z serwisami użerać. Gdybym umiała regulować przerzutki, to bym chyba do serwisu jeździła raz na 10 lat. Ale tu wychodzi moje lenistwo, poza tym nie lubię się w smarach i innym badziewiu babrać. ;)

  • Lavinka

    Koniecznie naucz się regulować przerzutki. To proste jak budowa kija do szczotki. Nie musisz się babrać w żadnych smarach. Potrzebujesz jednego malutkiego śrubokręcika. Działasz na 5 śrubkach ( przód i tył ) i ew. na baryłkch przy manetkach oraz, jeśli masz, przy tylnej przerzutce. To w zasadzie wszystko. Dokładny opis masz na tym blogu albo całą masę w necie.
    Wtedy już na pewno Twoja zgrabna nóżka sportsmenki, nigdy więcej nie postanie w serwisie. :)

  • Na czym trzeba działać to ja wiem, ale już raz spróbowałam i nie dałam rady po tym jeździć. Chyba mam za mało cierpliwości. Kilak godzin rzucania kurwami i było jeszcze gorzej niż przed regulacją. Nawet nie to, że nie mam talentu, co chyba bez korepetycji u mechanika się nie obędzie. Te przerzutki na filmach zawsze wyglądają jakoś inaczej niż moje. ;)

  • @Lavinka – ale skrócenie łańcucha nie zmienia faktu, że każde pojedyncze ogniwo jest wyciągnięte. Więc czy tak, czy tak wyciągnięty łańcuch będzie przeskakiwał.

    A co do komentarza Asi. Zgadzam się, że kobiety delikatniej traktują rowery, również ze względu na moc z jaką naciskają pedały.

    Ale coś mi nie pasuje w stwierdzeniu „a przebiegi ma spore”. Dla każdego co innego oznacza „spore” i może się okazać, że przez 15 lat ten rower przejechał 3000 kilometrów.

  • To ja może z trochę innej beczki, zastanawiam się nad kupnem roweru, konkretnie Giant Anyroad, ten model występuje w dwóch wersjach, cenowych, druga jest droższa o 500PLN, no więc wchodzę do sklepu rowerowego w Gdyni i pytam:

    Ja- „czym różnią się te dwa modele, poza kolorem, czy warto dopłacić te 500PLN?” odpowiedź pana sprzedawcy rozłożyła mnie na łopatki
    S- ” bo ten droższy jest sztywniejszy”
    No więc ciągnę temat dalej bo nie rozumiem.
    Ja- ” no dobrze, ale pod jakim względem, co w nim jest sztywniejsze”
    S- ” no ogólnie jest lepszy bo sztywniejszy”

    Rozmowa nie miała sensu bo sprzedawca wyraźnie nie miał pojęcia o produkcie który sprzedaje, podziękowałem Panu i wyszedłem ze sklepu, następnego dnia pojechałem do innego sklepu i tam dowiedziałem się dokładniej że droższy model ma karbonowy widelec i sztycę, że ma inną korbę, inny suport, inna kaseta ,ogólnie napęd jest bardziej profesjonalny, oczywiście drugi sprzedawca wytłumaczył mi to dokładnie, ja teraz uogólniam, a na deser doznałem zaszczytu przejechania się oboma egzemplarzami żeby porównać, zakochać się jeszcze bardziej, mało tego później Pan sprzedawca pozwolił mi wyjechać rowerami na pobliską ścieżkę mimo że pogoda była deszczowa, zrobiłem tymi rowerami po ok. 1 km, wyjechałem ze sklepu zakochany w tym droższym modelu bo faktycznie różnica była kolosalna i warto dopłacić te 500 PLN.

    Dodam jeszcze że pierwszy sklep, w którym nie otrzymałem żadnej rzeczowej odpowiedzi, uchodzi za sklep bardzo renomowany, cóż, chyba ktoś leci na opinii.

  • @Łukasz: Zależy z jakiego powodu zeskakuje. Jak jest zdarta zębatka – to na pewno skrócenie nic nie da, ale czasem tak bywa, że przeskakiwanie jest wynikiem złej regulacji przerzutki lub zbyt rozciągniętego łańcucha. Pamiętaj, że ja nie jeżdżę na rowerze od roku, ale w zasadzie na typie roweru z przerzutkami już 17 lat i naprawdę wiele razu w serwisie byłam. I wiele razy ratowano mi rower za przysłowiowe grosze, gdy okazało się, że jestem „biedną studentką” i chcę jeździć, a nie szpanować nowymi częściami.

  • Lavinka

    Stanowczo twierdzę, za Łukaszem, że skrócenie nic nie daje. Miałoby sen w przypadku luźnego łańcucha w rowerze bez zew. przerzutki i bez jakiegokolwiek napinacza. W Twoim przypadku, wózek przerzutki napina łańcuch, więc skrócenie nic nie daje. Łańcuch rozciąga się na każdym ogniwie i traci kształt, tym samym wykańczając kasetę. Dlatego niektórzy używają kilku łańcuchów na zmianę, co powiedzmy 300 – 400 km. Zakładają najkrótszy a więc najmniej zniszczony, żeby ochronić kasetę. I tyle.

  • Teoria, teoria, teoria. To tak jak z piastą. Można kupić nową, można wymienić kulki w łożysku lub dołożyć te, które się wytarły. Piszę przecież, że jak jest za długi łańcuch, to wiele nie pomoże. Ale przeskakiwanie przerzutek to nie zawsze wina złego łańcucha tylko często gęsto lebiegi w serwisie, który nie umie przerzutki doregulować. BTW ciekawe jakim cudem udaje mi się na jednym przejechać średnio 10 tysięcy? :)

  • Chociaż w tylnej piaście zdaje się też są kulki w sumie. Za rzadko się do piast dotykam. Jak mi kupiono deore, tak ją mam od wielu, wielu lat i nic jej nie dolega. Ale tam są łożyska maszynowe, nie mam pewności, czy tam są jeszcze kulki. Nie wnikam w założenia części, które się nie psują. Zresztą na tej samej zasadzie brat mi odradził amortyzatory (kupowałam ramę w czasach, gdy mało który rower je miał). Raz że waga, dwa, kolejna niepotrzebna rzecz, która się psuje (jeżdżę głównie po asfaltach).

  • Koleżanko, nie myl długości łańcucha do jego przeskakiwania. Owszem – łańcuch przeskakuje bo jest za długi, ale jest za długi dlatego, że się wyciągnął i już w między czasie zdążył dopasować do siebie resztę napędu. Gdybyś teraz założyła nowy, najtańszy łańcuch, to byś dopiero zobaczyła skalę zniszczeń. Skracając łańcuch nie przedłużasz używalności starego napędu, tylko odkładasz na „lepsze czasy” całkowity jego remont.

    O ile najtańsza kaseta, tylna przerzutka itp to koszty raczej niskie, to już korba wiąże się z większym wydatkiem. Zdecydowanie wyższym, niż wymiana łańcucha chociaż raz na rok.

    Ja zmieniam co ok 1000 km i kupuję wysokie modele, a też nie jeżdżę w zawodach. Pokonuję trasy XC, jeżdżę po lasach i asfaltach, a w tym roku już ujeżdżam z przyczepką rowerową, która z dzieckiem i jakimś bagażem w środku wiąże się z dodatkowym obciążeniem wysokości ponad 20 kg… nie tylko dla napędu.

  • Korba z przodu ma siedem lat, dziękuję. Jest trochę zdarta, ale nadal mi wychodzi taniej niż kilkanaście tanich łańcuchów. I wcale nie jest z tych najdroższych, do alivio kupowana. Czyli można powiedzieć najtańsze minimum. :)

  • Poszłam sumować sobie kilometry, odkąd ją mam i mi wyszło ok. 19 tysięcy (pierwszy rok nie miałam bikestatsa, ale mało jeździłam, nie więcej niż 1000 rocznie). Łańcuchów przez 7 lat miałam ze trzy, obecny mam od zeszłego roku, skakał dwa miesiące od oddania do malowania ramy do złego serwisu (zły w sensie malować ramy potrafią, ale niekoniecznie przerzutki ustawiać, ale powiedzmy, że dało się jeździć, więc nie narzekam).

    A gdyby kto pytał, polecam bike team na warszawskich Bielanach oraz takie cuś obok placu Zbawiciela. W tym drugim panowie płaczą, jak zobaczą zjechany rower, a nie zwykły, ale regulować regulują dobrze.

  • Można i tak, ale spróbuj powiedzieć to tym, co jeżdżą na korbach chociaż Deore. Ja tam korbę mam cienką, ale tył SLX i przerzutkę XT więc szanuję. Poza tym nowy łańcuch odwdzięcza nam się cichą i bezawaryjną pracą nawet przy zachowaniu minimum dbałości o rower i smarowaniu „jak robi się głośno”.

    A skracanie łańcucha takiej pracy nie zapewnia. Wyciągnięcie jednego ogniwa fakt, daje odpowiednią długość łańcucha, ale nie zmienia to faktu, że te zużyte ogniwa nadal nie wpasują się idealnie NAWET w już zniszczone zęby korby czy kasety.

  • Napęd trzeba szanować, jak najbardziej. Ale dodam tylko, ku ciekawości, że średni blat klasy Deore kosztuje 46 złotych. Kaseta HG-50 w granicach 50-60 złotych.

    Chodzi mi tylko o to, że nie trzeba mega chuchać i dmuchać, a koszt wymiany tych części nie jest jakiś bardzo wysoki. I żeby nie było, że ktoś powie, że namawiam do niszczenia napędów :)

    Po prostu mówię, że jak nawet co jakiś czas trzeba będzie wymienić kasetę czy nawet blat na korbie, to nie są to olbrzymie pieniądze. Co innego XT – tu już jest ciut drożej.

  • Fakt, zapomniałem że można same blaty wymienić, ale jak by przyszło do wymiany całej korby to nie jest ciekawie :)

    Zależy jak kto patrzy, ja mogę sobie wydać raz na jakiś czas trochę kasy na lepszy łańcuch i potem nie muszę regulować przerzutek co wyjazd, nie przejmuję się tym że mi się napęd szybko zużyje a i wszystko chodzi ciszej i przyjemniej.

  • Ramiona korby z moich obserwacji są wieczne :) Albo prawie wieczne. Przynajmniej te trochę lepsze. W każdym razie na pewno nie zużywają się od problemów z napędem.

  • No, zdecydowanie są wieczne. Gdybym nie wymieniała korby na zupełnie inny typ, to był miała bazę 17 letnią ;) I tak sobie myślę, że mi musiał brat załatwić jakiś dobry model, skoro wytrzymał siedem lat (przy wymianie łańcucha co ok.8tys.km) i w zasadzie nadal nic nie skacze, o ile przerzutki są dobrze wyregulowane. Tylną kasetę w ciągu tych 7 lat wymieniałam 2x. Nie wiem jak ja jeżdżę, że mi się te części mniej zużywają. Może dlatego, że nie zależy mi na kolarstwie sportowym tylko na podróżowaniu. Po górach też czasem jeżdżę, żeby nie było, że po płaskim zębatka się nie zużywa. ;)

    BTW przypomniała mi się jedna rzecz, którą usłyszałam ostatnio od pana z serwisu i jestem ciekawa, co o tym sądzicie. Chodzi o to, że po wymianie przedniej przerzutki na nową po paru miesiącach trzeba do serwisu wrócić i ją ponownie doregulować, bo może źle łańcuchem operować. Słyszałam to tylko raz i zastanawiam się na ile to prawda, a na ile chciał ukryć ewentualną fuszerkę w regulacji.

  • Każdy nowy element trzeba po jakimś czasie dokręcić, podregulować itp. Na moje przerzutkę też, bo ewentualny luz roboczy może się nieco powiększyć i zmienić charakterystykę pracy.

    Co do zużycia napędu to może po prostu nie masz świadomości jego zużycia. Jak byś założyła nowy łańcuch, to byś dopiero zauważyła skalę zniszczeń napędu. A kasety wcale tak często wymieniać nie trzeba, jak jeździsz rekreacyjnie. Przy jeździe siłowej i sportowej i ku zdziwieniu wielu osób, najczęściej właśnie na prostych trasach zużywa się kaseta i duży blat korby. To wszystko dlatego, że na wysokich przełożeniach są duże obciążenia, a pod górę raczej nie jedzie się na twardym 3/9, tylko na miękkim przełożeniu.

  • No ale przeca piszę, że łańcuchy raz na jakiś czas wymieniam. Ostatnio w zeszłym roku i różnica w jeździe nie była większa, jak przy okazji regulacji przerzutek. Po prostu ładnie przeskakiwały góra dół na każdym przełożeniu. Pomimo zdartej przedniej zębatki rower jeździł jak marzenie po górskich szlakach. Przy lajtowej jeździe bardziej daje się we znaki zdarty tył, niż przód.

    No i teraz pytanie, co się bardziej psuje – zębatka od łańcucha, czy łańcuch od zdartej zębatki? Tu wracamy problemu poruszonego wyżej – co jest twardsze, bo argument, że twardy materiał ściera miękki – jest dla mnie jak najbardziej logiczny z fizycznego punktu widzenia, niezależnie od tego, co mówi na ten temat producent.

  • Wszystko psuje się od wszystkiego. Zębatka zużywa się i „wyciera” w „zęby rekina” wraz z wyciąganiem się łańcucha. Z kolei kiedy nałożysz na bardzo zużyty napęd nowy łańcuch to zęby nie będą idealnie wchodziły w łańcuch i wyciągną go szybciej, by dopasować ząb do miejsca w łańcuchu.
    Chyba dyskusja na ten temat nie ma sensu. Każdy dba o rower tak, jak umie i jak pozwala mu budżet. Prawda jednak jest taka, że kto więcej jeździ i ma drogi sprzęt wymieni łańcuch po książkowych 500 km.

  • Po ilu? Chyba Ci się o jedno zero za mało wbiło. Musiałabym wymieniać łańcuch co miesiąc. Albo czasem po tygodniu (na zeszłorocznej wyprawie przejechaliśmy z 700km. Jechałam na nowym łańcuchu. Mam go do dziś, nic mu nie dolega. Co marketing robi z ludzi. Może co każdą wycieczkę zmieniać. Przypominam, mam siedmioletnią zębatkę i łańcuch z licznikiem +5000km. Rower jeździ długie dystanse (powiedzmy w granicach 100km), chociaż ostatnio po bułki też nim jeżdżę.

  • lavinka@ Moja przednia zębatka wytrzymuje spokojnie 16 000 KM chociaż mechanicy twierdzą że jest ona zdarta po 4 000 KM to jej nie wymieniam bo nie przeskakuje .

    Kiedyś zrobiłem test założyłem nowy twardy łańcuch IG 90 do nowej miękkiej zębatki tylnej po 2 000 KM zrobiłem sprawdzian odliczyłem tyle samo ogniw łańcucha UG oraz IG 90 okazało się że oba łańcuchy po 2 000 KM założone na nową zębatkę tylną się w różnym stopniu rozciągneły IG 90 rociągnoł się o 4 ogniwa mocniej od miękkiego UG świadczy to że miękka zębatka zniszczyła twardy łańcuch mocniej od miękkiego łańcucha .

    A tak na serjo nowy łańcuch nigdy nie niszczy zębatek niszczy zębatki tylko rozciągnięty łańcuch w którym ogniwa otwory nie pokrywają się z zębami .

  • 500km? To bym musiał zmieniać co 2.5 tygodnia. Prawda jest taka, że zależy to tylko od stopnia zabezpieczenia łańcucha, terenu w jakim się jeździ (jak błoto po osie, to wiadomo) i siły z jaką się naciska na pedały. Jak ktoś faktycznie musi tak często zmieniać łańcuch to ok, ale mam wątpliwość na ile robi to świadomie. Ja nie czuję większej potrzeby jak smarować go co ok. 3000-4000 km. Łańcuch (jak i napęd), oczywiście, nie jest rozciągnięty i jest czysty. Jeżdżę przez cały rok.

    Generalnie nie dajcie się zwariować marketingowi sklepów i serwisów. Większość nie ma logicznego oparcia w prawach fizyki. Wiem jak to działa od środka. Im dłuższe dystanse pokonuję tym bardziej widzę co są warte limity podawane przez producentów. :-)

  • Ja mam zawsze dobrany łańcuch pod korbę, przynajmniej tak miało być w założeniu (ufam serwisantom, że mnie w jajo nie zrobili), więc pewnie dlatego zębatka tyle lat wyżyła mimo lekkich zniszczeń. A poza tym nadal z przodu nic nie przeskakuje. Jak na złość jeśli w ogóle mam problem, to z nową tylną kasetą na 6 i 7ce. Nie zeskakuje, tylko jakoś tak dziwnie łańcuch po nich chodzi. Nie oddałam tego do serwisu, bo nie umiem im wytłumaczyć, o co chodzi.

    I tak rzadko jeżdżę na ostatnich biegach, więc mi to specjalnie nie przeszkadza, niemniej to pierwszy raz, gdy coś takiego mi się w rowerze zrobiło. Podejrzewam zejście z alivio na acera. Ponoć żadna różnica, ja jednak ją odczuwam. Jak się odbiję finansowo, na pewno wrócę do alivio, a może nawet na coś więcej. Jak się jeździ długie dystanse, to nie można sobie pozwolić na awarię w środku trasy (acz polecam wożenie ze sobą drutu na takie okazje, mój chłopak na przerzutce przewiązanej drutem przejechał kilkaset km).

    No i wiadomo, jak się zmienia osprzęt na inny (o kilka klas wyżej), to trzeba zmienić łańcuch i korbę, żeby do siebie mniej więcej klasą pasowały, inaczej będzie ból.

    @Maciekr: I dlatego częściej wymieniam łańcuch, ale nadal co ładny odcinek km, widać mój styl jazdy aż tak go nie rozciąga, że wystarcza. Przednią zębatkę mam do wymiany od dawna, ale własnie – póki nie przeskakuje, póty odkładam tę rewolucję na później. Bo jak wymienię zębatkę, to zaraz pewnie i łańcuch, i w zasadzie całą korbę, pedały (bo się zużyły), a jak już zacznę wymieniać, to pewnie i tyłu mi się zachce… więc kilka ładnych stówek naraz poleci (;

  • Ja wymieniam łańcuch świadomie co ok 1200 km. To i tak dużo, ale prawda jest taka, że co 500-600 km się powinno łańcuch zmieniać.

    Nie rozumiem zdziwienia, które tu zapanowało. Przecież jasna sprawa jest, że co 500 nie zakładasz nowego łańcucha, ale powinno się wtedy jeździć na 2-3 łańcuchach i co te 500-600 km je ściągać i zakładać najkrótszy. Dla niektórych to 2,5 tygodnia. Jeżeli dla kogoś raz na 3 tygodnie ściągnięcie łańcucha, przymiar i założenie nowego to dużo, to chyba jestem mniej leniwy, niż mi się wydawało.

    Z drugiej strony sprawa smarowania. Padło tu smarowanie co 3-4k km. Dla mnie to śmieszne wartości, nawet robiąc 500 km w 3 tygodnie. Przy robieniu takich dystansów to zdecydowanie za rzadko, chociaż ja sam smaruję dopiero, jak na asfalcie słyszę coś poza swoimi oponami.

    Przy jeździe w terenie nie widzę możliwości, żeby łańcucha nie czyścić i smarować dużo częściej, np raz na 2 tygodnie robiąc dużo mniejsze dystanse.
    Spróbujcie powiedzieć jakiemuś gościowi od xc że smarujecie łańcuch co 3-4k km :)

  • Mój łańcuch jest smarowany tylko jak zaczyna rzęzić. Bywa że co kilka dni, bywa że co kilka tygodni. W zeszłym roku nas (mnie i Niemałża) nawet pan z serwisu opieprzył, że za często smarowaliśmy łańcuch, było na nim za dużo smaru i w efekcie jeszcze bardziej się niszczył (kontakt z piachem miał sporadyczny, ale z deszczem już owszem). Także ten, w druga stronę też można przesadzić, jak się okazuje.

  • @Xau, wybacz, ale bzdury pleciesz. 'Łańcuch powinno się zmieniać co xyz kilometrów’ – ma się rozumieć, że np. te mityczne 1200 kilometrów zrobione albo na szosie albo w górach to dla łańcucha to samo? Po to nam Bozia dała mierniki zużycia łańcucha aby wiedzieć kiedy łańcuch należy zmienić.

    A tą bajkę o jeździe na '2-3 łańcuchach’ wyczytałem kiedyś na jakimś forum i o mało się herbatką nie zadławiłem. Powiedz mi dlaczego '2-3 łańcuchy co 500 km’, a nie np. 4-5 co 300? W ogóle co się dzieje z tymi łańcuchami, które akurat nie są używane? Kurczą się do oryginalnego rozmiaru? W samochodzie też wlewasz stary olej co ileś tam kilometrów?

  • @Xau

    Powtórzę jeszcze raz: wszystko zależy od „ciężkości” nogi rowerzysty, warunków w jakich jeździ i czy łańcuch jest chroniony przed warunkami atmosferycznymi.

    Witać Ty, czy raczej Twój styl jazdy wymaga tego. Bo mój nie. Dystanse mam przeciętne; 30km dziennie, co prawda przez cały rok, ale delikatnie obchodzę się z rowerem na podjazdach (wole zejść na niższy bieg) i unikam błota, choć z solą jest różnie. Z drugiej strony pilnuję żeby łańcuch nie był suchy. Nie czyszczę go specjalne: szmatka bawełniana zamoczona w płynie do czyszczenia łańcucha i przecieram go, potem wycieram do sucha. Po 4000 kilometrów jak smar zaczął wysychać sprawdziłem go przymiarem, wydłużenie łańcucha w zasadzie na granicy możliwości jego zmierzenia. Ciekawostka: w serwisie chcieli go wymieniać, poprosiłem o jego zmierzenie przy mnie, okazało się, że nie mieli czym. Miarkę w oczach mają czy co? :D

    „Jeżeli dla kogoś raz na 3 tygodnie ściągnięcie łańcucha, przymiar i założenie nowego to dużo to chyba jestem mniej leniwy, niż mi się wydawało.”

    Tak jestem leniwy. Skoro lenistwo nie działa na moją szkodę, to czemu nie? No i po co mam zmieniać dobry łańcuch?

    „Z drugiej strony sprawa smarowania. Padło tu smarowanie co 3-4k km. Dla mnie to śmieszne wartości, nawet robiąc 500 km w 3 tygodnie. Przy robieniu takich dystansów to zdecydowanie za rzadko, chociaż ja sam smaruję dopiero, jak na asfalcie słyszę coś poza swoimi oponami.”

    Pokazać Ci jak wygląda łańcuch, który przekroczył minimum (oceniam na oko, bo licznik niedawno zdemontowałem) 5000 km od września i tylko raz był smarowany w maju (albo w kwietniu)? Poświęcę się i mogę Ci wysłać fotkę na priv. Może uwierzysz, że jednak przesadzasz.

    „Spróbujcie powiedzieć jakiemuś gościowi od xc że smarujecie łańcuch co 3-4k km :)”

    Powtarzam jeszcze raz: wszystko zależy od tego jak i gdzie jeździsz, a dystanse to sprawa co najwyżej drugorzędna. No i są rowery, których napędy spokojnie przeżyją parkowanie pod chmurką przez cały rok. Jak kupujesz rower, w którym łańcuch zejdzie już po 500km, to ok, ale do sporadycznych wycieczek. Ile kompletów łańcuchów by musieli wozić „sakwiarze”?

    Patrzysz przez pryzmat jednego zastosowania/traktowania roweru. Przyjedz do np. Amsterdamu: tam rowery sprawiają wrażenie że się złamią na pół od rdzy, ale napędy są w większości bezszelestne. Tam rowerzyści raczej nie zaprzątają sobie głowy serwisowaniem roweru, a nie można powiedzieć, że rower nie jest tam popularny. Z drugiego bieguna: Trójmiasto, gdzie codziennie mijam rowerzystów na MTB, którym napęd tak już się sypie, że w zasadzie dzwonka im nie potrzeba.

  • „w serwisie chcieli go wymieniać, poprosiłem o jego zmierzenie przy mnie, okazało się, że nie mieli czym” Khe, khe. Co mi przypomina, że powinnam sobie kupić suwmiarkę z podziałem na milimetry (i podziałem na połówki milimetrów) czy jak to się technicznie nazywa. Brat ma w szafie, ale 40km ode mnie i w sumie przydałaby mi się na stanie.

  • lavinka@ Ile rocznie przejeżdzasz ? ja robię sporo ponad 10 000 KM rocznie na 2 lata to jakieś około 25 000 KM . Dodatkowo przy dynamiczniej jeździe łańcuch się wyciąga expresowo IG 90 po 2 000 KM według serwisanta i jego miarki miał ponad 100 % zużycia czyli rozciągnął się.

    Czyli nie wiedziałaś o tym, że smar plus piach to = pasta ścierna ? a woda tej pasty ściernej nie wypłucze, bo smar to tłuszcz który jest słabo zmywalny wodą . A Ty smarowałaś, bo łańcuch był pokryty warstwą pasty ściernej czyli smaru wymieszanego z piachem. A gdy masz suchy łańcuch piach się do niego nie przyklei, a gdy wjedziesz w błoto, to po wyschnięciu błoto się wykruszy i sam się łańcuch oczyści.

    A wiesz jak sprawdzić rozciągnięcie łańcucha bez miarki? odciągasz łańcuch na biegu 3 z przodu, nowy łańcuch nie odstaje od zębatki, a rozciągnięty można odciągnąć na kilka milimetrów, po tym widać stopień zużycia łańcucha. Wiem to z własnego wieloletniego doświadczenia .

    Moja zębatka przednia kosztuje około 30 ZŁ wytrzymuje do naturalnego wytarcia około 16 000 KM . Czyli za 90 ZŁ 3 zębatki to przebieg w granicach 50 tysięcy KM .

  • Rocznie wcześniej robiłam 3-4tys. W tym roku będzie ze 6tysi. Nie jest to dużyprzebieg, ale nie jest też mały. Jazda za to lekka, tylko 20% terenu. Sakwy, po płaskim głównie. Nie mam bladego pojęcia, ile kosztowała moja zębatka, ale to były czasy studenckie (długo studiowałam, z 11 lat będzie) i koszt rzędu 100zł to był dla mnie majątek. :)

    Łańcuch prócz smarowania trzeba jeszcze myć (ja swój przed smarowaniem przecieram wilgotnymi chusteczkami dla niemowląt, są lepsze od zwykłych szmat, bo brud się do nich przykleja, a zwykłymi tylko maże). No i roweru nie wolno trzymać na balkonie ani w wilgotnej piwnicy, bo łańcuch rdzewieje sam z siebie. Wyłącznie w domu. Ale to na pewno wiesz.

    Jeszcze trzeba dorzucić zniszczenia solą podczas zimy. Dlatego po śniegu jeżdżę tylko holendrem, ma dość szczelną osłonę na łańcuch. Szkoda, że nie robią takich do górali.

    Dzięki za info o 3 biegu, sprawdzę przy okazji. To fajna chałupnicza metoda.

  • Ech. „holendry” i pełne osłony łańcucha. Dorzuciłem sobie jeszcze spory chlapacz z przodu (myślę też coś na tył, bo czasem potrafi jakiś ślimak itp. wylecieć mi na bagażnik) i mam spokój zimą na posolonych DDRach. Tylko dobrze co jakiś czas obejrzeć otwory odprowadzające wodę, potrafią być przytkane przez brud. Podobnie linki: muszą być nierdzewne dobrej jakości, bo na tak długich pancerzach lubi się skraplać woda. Generalnie „zajechać” tak uszczelniony, jednorzędowy łańcuch (bodajże KMC Z1XRB, ale nie ręczę) z napinaczem już trzeba się postarać.

    Generalnie nie ma słusznego limitu żywotności łańcucha. Trzeba po prostu dbać o niego i tyle.

    @Lavinka: widziałem kiedyś pełną osłonę do „górala”, ale nie wyglądało to zbytnio atrakcyjnie i nie budziło zaufania.

  • @MarciekR
    Jeżeli jeździsz cały rok rowerem i po 30 km a przy tym smarujesz łańcuch co 4k km to chyba nie mamy o czym rozmawiać.

    Nie wmówisz mi, że po 2000 km łańcuch miał nieznaczne zużycie. Widziałem łańcuch swojej narzeczonej – regularnie czyszczony i smarowany [raz na 2 tygodnie] przy jeżdżeniu tras po 60-90 km. Po ok 650 km wyciągnął się o 1,5 ogniwa. Wiesz ile to jest? Nie powiesz mi chyba, że kobieta, która wsiadła na rower po 15 latach, w 8 tras zajeździła łańcuch jeżdżąc siłowo albo pod górę na twardych przełożeniach?

    Sam jeżdżę z pomiarem kadencji i owszem – jeżdżę bardziej siłowo, ale kobieta która po 15 latach wsiada na rower nie ma żadnej techniki jazdy i jeździ tak… normalnie. Fakt, jej kadencja też jest niska, ale to nie jest jazda siłowa, tylko raczej inne dobieranie przełożeń.

  • Pomyliłem się, to Piotrek pisało 2k km. Ty pisałeś o 4k :)
    W innym artykule już pisałem o łańcuchach i opisywałem swojego pierwszego nieszczęsnego KMC 9000 porównując go do łańcucha XT i XTR.
    Wiesz na czym polega różnica? XTR jest nie tylko lżejszy, ale i dużo bardziej wytrzymały. Piotrek wspomniał o tym, że HG 90 wyciąga się w 2000 km do granic zużycia i jestem gotów w to uwierzyć. Bez względu na technikę jazdy. Łańcuch się wyciąga bo musi się wyciągać.

    @Góral
    Jesteś naprawdę taki ograniczony?
    „Po to nam Bozia dała mierniki zużycia łańcucha aby wiedzieć kiedy łańcuch należy zmienić.”
    To daj sobie przymiar do łańcucha po 200 km i odpowiedz sobie czy jest jak nowy.

    „A tą bajkę o jeździe na ’2-3 łańcuchach’ wyczytałem kiedyś na jakimś forum i o mało się herbatką nie zadławiłem. Powiedz mi dlaczego ’2-3 łańcuchy co 500 km’, a nie np. 4-5 co 300?”
    A kto ci broni nawet i co 100 km zmieniać? Masz ochotę to zmieniaj codziennie. Te 500 km wynika zapewne z tego, by nie zmieniać go codziennie a raz na jakiś czas.

    „W ogóle co się dzieje z tymi łańcuchami, które akurat nie są używane? Kurczą się do oryginalnego rozmiaru?”
    Proszę, powiedz że udajesz… Pisałem o tym, ale nie ważne bo skoro sam na to nie wpadłeś to pomyliliśmy kategorie myślenia. Po zmianie łańcucha zakłada się zawsze najkrótszy. Naprawdę o tym czytałeś na „jakimś forum” czy to wymyśliłeś? Gdybyś czytał chyba byś wiedział…

  • @Xau

    Zboczyliśmy z tematu, ale umówmy się tak: przy następnym smarowaniu/przeglądzie pomierzę ogniwa suwmiarką (chyba, że będę miał przymiar) i zrobię zdjęcia samego łańcucha. Link do zdjęcia umieszczę tutaj. Ok? To Ciebie przekona? :-)

    Przyznam się, że nie chce mi się teraz demontować bez powodu osłony, bo jest to trochę upierdliwe. Jeśli chodzi o rozciąganie łańcucha: u mnie wydłużenie o pół ogniwa (co jest już dużo za dużo) by spowodowało obcieranie się go o osłonę linki i lub ramy. Wynika to z faktu, że napinacz działa odwrotnie niż w zewnętrznych przerzutkach, „ciągnąc” łańcuch do góry, dzięki czemu osłona może być kompaktowa.

    „cechą” tej osłony jest to, że wszelkie drgania od źle wyregulowanej przerzutki, czy „suchego” łańcucha przechodzą na ramę. Działa ona jak wnęka rezonansowa. Ma to swoje plusy, dużo wcześniej wiesz, że coś się dzieje. Takiego czegoś nie miałem na zewnętrznych przerzutkach.

  • //Edit (szkoda, że nie można edytować wcześniejszego postu)

    Taka ciekawostka:

    http://lovelybike.blogspot.com/2010/12/15-years-inside-chaincase.html

    BTW Tylną część osłony mogę szybko zdjąć i na jednym ogniwie mam 1 cal (ale suwmiarka ma dokładność zaledwie 0,1mm, więc trochę słabo). Smar jeszcze jest, brudu nie ma.

    Zmierzyłem też suwmiarką 10 ogniw w rowerze dziewczyny, który ma większy przebieg niż mój, a nie ma pełnej osłony łańcucha i rzadziej jeździł w zimę (jak był śnieg): coś pomiędzy 25,5 a 25,6 mm. Niestety, widzę pierwszy ślad rdzy od zewnętrznej strony blaszki. Sól już zdążyła zaatakować. Zastanawiam się czy przed zimą go zmieniać czy poczekać. Co myślicie?

    BTW2: zazwyczaj jak ktoś inwestuje w XTR to raczej też mniej delikatnie obchodzi się z rowerem i ma świadomość jego krótkiego żywota pomiędzy konserwacją. Na idealnie przeciwnym biegunie są rowery z tanimi podzespołami, gdzie właściciele nawet nie wiedzą, że wypadałoby (przez jakość) częściej się nim opiekować. Łatwo ich usłyszeć na drodze.

    Jest też trzecia (i pewnie nie jedyna) grupa ludzi, kupująca lepszy sprzęt, ale który musi wytrzymać nie duże obciążenia, ale każde warunki atmosferyczne (no może poza powodzią). Do nich zaliczają się użytkownicy „holendrów”; to wół roboczy, nie ma prawa zaprzątać głowy konserwacją częstszą niż raz do roku. Po prostu ma być niezawodny. :-)

  • lavinka@ Tylko czy umiesz rozpoznać rdzę powierzchniową od prawdziwej rdzy ? ja kiedyś po zmianie łańcucha pierwszego dnia złapała mnie duża ulewa następnego dnia łańcuch był rdzawy ale ta pomarańczowa rdza była powierzchniowa czyli wystarczyło ją wytrzeć i łańcuch był jak nowy .

    Dodatkowo zawsze możesz kupić łańcuch z powłoką antykorozyjną wtedy cała rdza będzie możliwa do usunięcia poprzez wytarcie szmatką bo rdza nie będzie brała łańcucha a na nim będzie tylko lekki powierzchniowy nalot pomarańczowy .

    Zawsze możesz kupić sobie odrdzewiacz CX 80 jak prawdziwa rdza się pojawi spryskasz i ten preparat usunie rdzę i zabezpieczy to miejsce przed ponownym rdzewieniem .

  • @Xau, moje ograniczenie polega na czym? Bo się nie zgadzam z Twoimi mądrościami?

    „Daj sobie przymiar (…) i odpowiedz czy jest jak nowy” – Chcesz mi powiedzieć, że łańcuch mam wymienić już w momencie jak się minimalnie wydłuży? Inne części też wymieniasz na zasadzie 'bo nie są jak nowe’? To opony musisz chyba co jazdę zmieniać, tak?

    I ponawiam pytanie o jeździe na iluś tam używanych łańcuchach i wymienianiu ich co chwila. Nie znalazłem odpowiedzi na to pytanie, a Ty, zamiast mnie obrażać, możesz (jako taki specjalista) wyjaśnić co jest takiego magicznego w żonglowaniu miliardem łańcuchów co 500km, zamiast wymianie starego na nowy w momencie, jak tamten się zużyje? Cytując, reklamowanego również na tym blogu, Lennarda Zinna w podrozdziale o miernikach zużycia łańcucha „Odkryłem, że jeśli wymienię łańcuch dokładnie wtedy kiedy krawędź oznaczona jako A wchodzi w łańcuch, przedłużam żywotność tarcz i zębatek praktycznie w nieskończoność, nawet gdy są to zębatki tytanowe”.

    Twoja metoda natomiast ma, według mnie, dwie wady:
    Po pierwsze – Jaką masz pewność, że nawet 'najkrótszy’ z posiadanych łańcuchów nie jest już całkowicie zajechany?
    Po drugie – Cała procedura odbywa się 'na oko’, czyli de facto możesz wymienić całkowicie sprawny łańcuch, nie szkoda na to pieniędzy?
    Wybacz mi moje 'ograniczenie’, Mistrzu, ale jednak zaufam gościowi, który w tej tematyce zjadł zęby, aniżeli anonimowemu ziomkowi z Internetu.

    PS. Żeby nie było nieporozumień – bardzo mało mnie obchodzi jak często wymieniasz łańcuch, zębatki, linki itd. Jeśli masz czas i pieniądze to sobie możesz wymieniać cały osprzęt nawet po tzw. 'wypadzie po bułki’. Ale weź, proszę pod uwagę fakt, że tego bloga czytają również ludzie, którzy są zieloni w tej tematyce. Próby wmówienia im 'łańcuch trzeba wymienić co 500-700-1200 km’ kojarzy mi się z pseudoserwisem rowerowym nastawionym na golenie frajerów.

  • Ty chyba naprawdę udajesz…
    Najpierw chcesz ode mnie odpowiedzi a za parę zdań sam sobie odpowiadasz.

    „Chcesz mi powiedzieć, że łańcuch mam wymienić już w momencie jak się minimalnie wydłuży?”
    Nie, chcę ci tylko uświadomić, że ludzie nie po to wynaleźli przymiar by z niego korzystać tylko by korzystać umiejętnie. Powołujesz się na używanie przymiaru, więc dałem przykład byś sobie przymiarem sprawdził łańcuch po 200 km i już nie będzie jak nowy. Nie sztuką jest mieć przymiar, sztuką jest wiedzieć kiedy TRZEBA wymienić łańcuch.

    „Ty, zamiast mnie obrażać, możesz (jako taki specjalista) wyjaśnić co jest takiego magicznego w żonglowaniu miliardem łańcuchów co 500km, zamiast wymianie starego na nowy w momencie, jak tamten się zużyje?”
    Nikt nie wspomniał o MILIARDZIE łańcuchów tylko o 2-3 łańcuchach. Zakładając najkrótszy z łańcuchów ograniczasz zużycie napędu – to jest takie magiczne.
    Przecież możesz poczekać sobie aż łańcuch wyciągnie się nawet i o 10 ogniw, tylko zadaj sobie pytanie od jak dawna wyciera już korbę i kasetę. Ja wymieniłem swojego nieszczęsnego KMC po 1200 km i był o 2 ogniwa dłuższy. Przy długości łańcucha 110 ogniw to jest ponad 2% – 5 cm. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że takie wyciągnięcie łańcucha nie ma wpływu na pracę i zużycie napędu?

    „Cytując, reklamowanego również na tym blogu, Lennarda Zinna w podrozdziale o miernikach zużycia łańcucha „Odkryłem, że jeśli wymienię łańcuch dokładnie wtedy kiedy krawędź oznaczona jako A wchodzi w łańcuch, przedłużam żywotność tarcz i zębatek praktycznie w nieskończoność, nawet gdy są to zębatki tytanowe”. ”
    Ok umiesz czytać, ale chyba tylko to, co chcesz umieć czytać. Tak się składa, że znam ten cytat i nic z niego nie wynika, prócz tego że opisuje jak używać przymiaru Rohloffa do aluminiowych trybów i potwierdza to, co napisałem – np powyżej.

    „Twoja metoda natomiast ma, według mnie, dwie wady:

    Po pierwsze – Jaką masz pewność, że nawet ‚najkrótszy’ z posiadanych łańcuchów nie jest już całkowicie zajechany?
    Po drugie – Cała procedura odbywa się ‚na oko’, czyli de facto możesz wymienić całkowicie sprawny łańcuch, nie szkoda na to pieniędzy?”

    Faktycznie na oko. Poczekaj, zacytuję siebie chociaż nie powinno się tego robić…

    „Jeżeli dla kogoś raz na 3 tygodnie ściągnięcie łańcucha, przymiar i założenie nowego to dużo to chyba jestem mniej leniwy, niż mi się wydawało.” :)
    Poza tym powiedz mi jeszcze wielki molu książkowy, czy po 500 km łańcuch jest „całkowicie sprawny”? Zapewniam, że nie – stąd nie wymienisz po 500 km łańcucha sprawnego na sprawny. Wymienisz sprawny na nowy, po czym po kolejnych 500 km wymienisz kolejny sprawny łańcuch na „bardziej sprawny” tj mniej wyciągnięty. Może będzie to ten pierwszy a może akurat ten, na którym jeździsz.
    A ty? Przecież masz przymiar i wiesz jak z niego korzystać, więc wyrzucisz łańcuch kiedy osiągnie swoją granicę.

    Dalsza dyskusja nie ma sensu – pisałem, że każdy dba o rower tak, jak pozwala mu na to budżet. Ja swój rower lubię, bo nie kosztował 1200 zł i jak raz na ponad 1000 km wymienię łańcuch na nowego XT za 70 zł albo XTR za 80 zł, to oszczędzę sobie nerwów i wydatków na kasetę [160 zł] i blat 44T [od 80 zł]… i do tego poza oponami nic więcej nie słyszę jadąc i żonglując przełożeniami.

  • @Xau

    Kilka spraw:

    – zrozum (bo już kilka osób Ci to zasygnalizowało), że nie ma czegoś takiego jak określony przebieg, po którym trzeba zmienić łańcuch, czy „bawić się” w przekładanie kilku sztuk. Nie jest to 200km, nie jest 1000 ani jakakolwiek inna liczba powstała dzięki teorii białego pola (czytaj: wzięta z sufitu)

    – z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że fakt, że jeżdząc 30km dziennie, smaruję łańcuch co 4000, oznacza że jestem co najmniej niespełna rozumu, problem w tym, że takich jak ja jeżdżących jest kilka milionów Holendrów, w naszym Kraju też parę sztuk się znajdzie. Co gorzej: łancuch nie chce się wydłużyć w sposób kwalifikujący się do wymiany. I co mam zrobić? Oflagować się czy jak?

    – są osoby (ba, i to nie pojedyncze przypadki), które muszą zmieniać łańcuch co każdy większy wyścig czy trening, to normalne i nie dziwi mnie to, ja wymienię go jak będzie taka konieczność, regularna kontrola na razie mi wystarcza

    – odpowiedz proszę, na pytanie, które Ci zadałem w przedostatniej (wczoraj) mojej wypowiedzi

    – najważniejsze: nie traktuj innych dyskutantów jak osoby, które pierwszy raz na oczy rower widziały, bo mnie świerzbią palce, żeby dosadniej napisać co o tym myślę.

    Z jednym się z Tobą zgadzam, dyskusja nie ma sensu. Dyskutanci dają Ci konkretne przypadki, że nie masz racji bądź upraszczasz zagadnienie, ale dalej idziesz w zaparte. Co mam jeszcze zrobić poza zmierzeniem łancucha i sprawdzeniem stanu zębatek? Przywieźć Ci łańcuch? Powiesz mi, że wysłałem Ci inny…

  • Łańcuch, który po 650km wydłuża się o 1,5 ogniwa należy „czemprędzej” wyrzucić i kupić porządny. Niech zgadnę, rower kupowany w całości w sklepie? Co mi przypomina, jak po pierwszej dalszej wyprawie na Warmię – na nowym rowerze_ze_sklepu po 300km musiałam wymienić wszystko. Felgi plus nowe mocniejsze szprychy, bo na tym w sklepach też oszczędzają i się potem nie wiadomo czamu koło centruje, osprzęt, korbę, łańcuch (bo zmiana korby), linki, klocki hamulcowe, przerzutki, kasetę… wszystko „oryginalne” było do wyrzucenia. Przednie koło scentrowało mi się już w pociągu, jakiś dramat. A to był rower f-my Trek za 1000zł (dziś pewnie by kosztował 1,5).

  • A, zdublował mi się osprzęt i przerzutki. To z niedospania, latem jeżdżę rowerem tylko w nocy i dosypiam nad ranem. BTW uwielbiam akademickie dyskusje, gdzie najbardziej mądrzy są ludzie jeżdżący rowerem góra trzy sezony i swoją wiedzę czerpiący z opisów producenta. Myślę, że ten co wpadł na pomysł określenia górnej granicy żywotności łańcucha w kilometrach – musiał dostać od firmy mega premię i BMW w nagrodę. Niedoświadczeni cykliści łapią się na to, jak widzę, jak muchy na lep.

  • Wizja MTB/XC i tą będę kontynuował.

    @MaciekR
    Patrzę na łańcuch przez pryzmat MTB/XC/Marathon. Zaczynałem w XC już dawno temu i może stąd spaczenie. O holendrach nie mam bladego pojęcia, bo nie miałem nigdy do czynienia z takimi rowerami.
    Fakt jest jednak taki, że jeżeli spojrzymy na rower MTB [czyt: nawet zwykły górski typu „Magnum” czy inne dziwactwa jakie pamiętam z młodości] to będziemy inaczej patrzeć na to, co pisałem.
    Sprawa wymiany łańcucha co 500, 900 czy też milion km. Można być totalnym ignorantem i jeździć 10 lat na jednym łańcuchu, ale w końcu będzie on tak wyciągnięty że przestanie się mieścić nawet na wytartych zębach.
    Najczęściej jednak spotyka się właśnie określenie rotacji 500-600 km. Jest to powtarzane już od dawien dawna i nie jest to jakiś „nowy mit” bo słyszałem go już dawno temu i na podstawie SWOICH doświadczeń stwierdzam, że coś w tym jest.

    Pytania, o którym wspominasz nie widzę w potoku wyrazów, który tam wylałeś. Chyba, że chodzi o zdjęcie – zostaw je dla siebie i innych użytkowników mieszczuchów.

    @lavinka
    Jakie znaczenie ma gdzie i jak był kupowany ten rower? To nie jest markeciak za 600 zł, jeżeli do tego dążysz.
    Uspokoję cię, nie ulegam jakoś wpływom ulotek, marketingu i nie jestem rowerzystą „góra 3 sezony”, ale w sprawie łańcucha wystarczy dotknąć alivio i xt po kilku setkach żeby zobaczyć różnicę w użytych materiałach.
    Nie mogę powiedzieć, by właśnie ten nieszczęsny 650-ciokilometrowy łańcuch był „totalnym dnem”. To Alivio, czyli przeciętna półka w typowym rowerze klasy mid.

    Porównując je do innych łańcuchów których sam używałem przy dużo większych obciążeniach, różnica jest zauważalna.
    Mogłem zrobić zdjęcia kiedy wymienialiśmy z narzeczoną łańcuchy.

    Tak tylko dla porównania – mój XT przez 650 km był używany w tych samych warunkach co Alivio narzeczonej (jeździliśmy razem). Dodatkowo XT ok 150 km tras XC.
    Wyniki:
    Alivio – 650 km, wyciągnięty o 1,5 ogniwa
    XT – 800 km, wyciągnięty o pół ogniwa
    Odpowiedzi udzielcie sobie sami na temat „marketingowego bełkotu z ulotek”.

    Jeszcze tylko taka kwestia – to NIE SKLEPY tylko PRODUCENCI oszczędzają na częściach bo trzeba znaleźć kompromis. Klient chce kupić rower za 1500 zł ale nie potrzebuje w nim hydraulicznych tarcz a woli mieć lepszą przerzutkę i cięższą kierownicę czy sztycę. Tak samo szprychy, obręcze czy opony, na których producenci głównie obcinają ceny. To dzięki takim praktykom można kupić rozsądny rower za 2000 zł. Można wyprodukować rower ze wszystkimi godnymi uwagi podzespołami, bo kupi go tylko cząstka osób, która będzie gotowa za kompletne deore i dobre koła zapłacić 5000 zł.
    Tylko mi się wydaje, że bardzo psioczysz na Treka, chociaż to godna firma? A o niskich modelach przeczytasz parę słów wcześniej. Każda firma ma modele dobre i niskie, ale trwałość podzespołów to wina producenta podzespołu a nie firmy, która go złożyła [vide – Trek].

  • Nie psioczę na Treka. Podałam przykład, że nawet rower dobrej firmy może być do wyrzucenia po kilkuset km. Nie mam pojęcia, dlaczego części w rowerach sklepowych zazwyczaj są gorszej jakości niż te kupione oddzielnie, z tą samą marką. Ale spotkałam się z tym już kilka razy, więc być może coś w tym jest, że do gotowych rowerów wkłada się coś innego. Na oko nie do odróżnienia, ale być może szybciej się psuje. Tak, mam łańcuch do alivio. Po przejechaniu 5 tysięcy km nadal nie jest rozciągnięty o półtora ogniwa.Trochę jest, wiadomo, pewnie przy okazji będę go wymieniać na nowy, jak co większy serwis, ale to jest jednak dystans 9x większy! Albo Twoja dziewczyna nie umie operować przerzutkami, albo to co ma w rowerze to jakiś szajs z nalepką alivio.

  • @Xau
    „O holendrach nie mam bladego pojęcia, bo nie miałem nigdy do czynienia z takimi rowerami.”

    No to czemu się upierasz przy tym:

    „Można być totalnym ignorantem i jeździć 10 lat na jednym łańcuchu, ale w końcu będzie on tak wyciągnięty że przestanie się mieścić nawet na wytartych zębach.”

    ?

    3 raz powtarzam: wszystko zależy od stylu jazdy i warunków w jakich rower jest używany (+ zabezpieczenia w rowerze przed warunkami atmosferycznymi. Dziewczyna od 2012 roku wyjeździła minimum 11 tysięcy kilometrów (podejrzewam, że powinno być 13000). Jak wspomniałem łancuch na 10 ogniwach ma 255-256mm. Wytłumacz mi jak to ma się do Twojej teorii? Odpowiesz chociaż na to pytanie?

    „Pytania, o którym wspominasz nie widzę w potoku wyrazów, który tam wylałeś. Chyba, że chodzi o zdjęcie – zostaw je dla siebie i innych użytkowników mieszczuchów.”

    Tak, to było pytanie odnośnie zdjęcia. Rozumiem, że nie jesteś zainteresowany. Trochę szkoda, bo upierając sie przy w/w tylko się pogrążasz i ale i bez tego jest wesoło. :-)

    BTW tam było dwa pytania w tym „potoku wyrazów”. Jedno do Ciebie, drugie do „ogółu”.

    Plus jest taki, że jednak zaczynasz się wahać i przyznajesz, że nie masz pojęcia czymś więcej niż MTB. Jest dobrze. Ale jak nie masz pojęcia, to po co wypowiadasz się uogólniając wszystkie rodzaje rowerów i zastosowań?

  • //Errata

    Namieszałem wcześniej coś przy podawaniu długości i jednostkach, zmierzyłem jeszcze raz na spokojnie i wyszło 255,7 mm (przy dokładności 0,1 mm).

  • „No to czemu się upierasz przy tym:

    „Można być totalnym ignorantem i jeździć 10 lat na jednym łańcuchu, ale w końcu będzie on tak wyciągnięty że przestanie się mieścić nawet na wytartych zębach.””
    Pierwsze wyrazy poprzedniego posta: Wizja MTB/XC i tą będę kontynuował :)

    „Ale jak nie masz pojęcia, to po co wypowiadasz się uogólniając wszystkie rodzaje rowerów i zastosowań?”
    Bo nigdzie od początku nie wspomniałeś, że jesteś użytkownikiem holendra. Kilka razy o nich wspomniałeś, ale dopiero na końcu się pochwaliłeś. Poza tym przypomnę tylko, że PIERWOTNY temat tyczył się wpływu miękkiego/twardego łańcucha na miękkie/twarde koronki.
    Przecież wy macie przekładnie planetarne, które chyba nijak mają się do tego tematu.

    @lavinka
    Znam się na sprzęcie. To nie są sprawy sprzętu „naklejki alivio” bo to żaden podzespół do podrabiania. Poza tym rower jest znanego producenta ROWERÓW, nie makrokesz w którym może być wszystko z innej półki.
    Pisałem wcześniej, że jeździ na niższej kadencji niż moje 90. Ona ma ~50, ale to nie jest raczej brak techniki zmiany przełożeń. Chyba, że ty pod marne wzniesienie 6% jedziesz na 22/34 i kręcisz kadencję 120?
    Twardo stoję przy tym, co widziałem przykładając ten HG40 do nowego Srama 870 z tą samą ilością ogniw.

  • Cieszę się, że osiągnęliśmy kompromis i doszliśmy do wspólnego wniosku, że sam dystans to za mało, by ocenić zużycie łańcucha. :)

  • @Xau:
    „Bo nigdzie od początku nie wspomniałeś, że jesteś użytkownikiem holendra. ”

    „Przecież wy macie przekładnie planetarne, które chyba nijak mają się do tego tematu.”

    A co to za różnica? Przypominam, że głównym problemem było to, że upierałeś się, że to dystans określa moment wymiany łańcucha. Poza tym „holender” to nie jest ufo, że na łańcuch nie działają prawa fizyki. Wcześniej przejechałem na zwykłym trekkingu 8000km i też bez niespodzianek (nie licząc sypiącej się obręczy). Jak dobrze kojarzę Lavinka też ma „normalny” napęd” (popraw mnie jeśli się mylę).

    Limity żywotności maja sens tam, gdzie regularna kontrola i ocena nie jest możliwa, np. łańcuszek rozrządu w samochodzie. Tutaj koszt błędu jest bolesny. W rowerze jest mało takich miejsc.

    @Lavinka
    „Cieszę się, że osiągnęliśmy kompromis i doszliśmy do wspólnego wniosku, że sam dystans to za mało, by ocenić zużycie łańcucha. :)”

    Ciężko było, ale liczę, że temat zamknięty. :-)

  • Na razie się przyglądam wątkowi, ale błagam, nie pozagryzajcie się, bo to bardzo błahy powód do kłótni :) Nie da się porównywać wszystkich do jednej miary.

    A pomyślcie o takim Majce. Teraz pewnie zmieniają mu łańcuch co etap, a kiedyś pewnie jak był juniorem, funduszy brakowało, a kilometrów się jeździło – to szarpał na jednym ile się dało ;)

  • @LAVINKA Oj widzę że łatwo ulegasz marketingowi łańcuch za 80 ZŁ porównałem z tym za 15 ZŁ i co z tego wynikło te łańcuchy się rozciągają tak samo a nawet śmiem twierdzić że ten za 80 ZŁ wyciągał się szybciej od tego tańszego . Co prawda ten tańszy jest łatwo zerwać zdarzyło mi się że ten tańszy po zimie pękł w 9 miejscach dało się jechać bo pękały blaszki tylko po jednej stronie więc podczas jazdy pływał ale jechać się dało . Jednak pomimo że łańcuch tańszy był w gorszym stanie obydwa musiały być wymienione po identycznej ilości KM dlatego droga łańcuch pomimo mniejszego ryzyka zerwaniem jest taki sam pog względem wyciągania się .

    A co do gotowych rowerów to widać że się nie znasz na tym bo taka sama część czy kupiona osobno czy zamontowana fabrycznie jest taka sama tylko musisz rozpoznać co kupujesz a co jest w rowerach zamontowane fabrycznie i możesz wybrać rower na takich samych częściach składany fabrycznie tylko musisz wiedzieć czego chcesz a nie sugerować się co sprzedawca ma na zbyciu bo nikt tego nie kupuje i musi komuś to wepchnąć by mu sklepu nie zawalało .

  • Jak postępują polscy sprzedawcy – wiem, gołym okiem różnicy w napędzie nie zauważę, toteż już dawno przeszłam na opcję: składam rower od zera, unikam ram z naklejką firmową, trzymam się starej i sprawdzonej, dobieram do niej części i rower jeździ jak marzenie przy niewielkim wkładzie finansowym i chałupniczym czyszczeniu. Jak do tej pory najgorzej mi zniszczyła części sól. Z moją jazdą mogłabym i 2x tyle przejechać na tych samych częściach, bo mi nie zależy na tym, by rower codziennie wyglądał jak wyjęty z serwisu. Na marketing jestem dość odporna, na tyle, żeby posłać do sklepu po części brata, który był kurierem rowerowym i przez to trochę go bardziej szanują na dzielni i mu przynajmniej kitu nie wciskają, a przynajmniej rzadziej próbują.

    Sama nawet z nimi nie gadam, bo jeszcze nie spotkałam człowieka w sklepie/serwisie, który potraktowałby mnie na starcie poważnie. Nawet z zakupem rękawiczek fochają, że im głowę zawracam. No ale to jest głębszy problem, faceci w Polsce w ogóle trudno przyjmują do wiadomości fakt, że kobieta może jeździć na rowerze dalej niż 50km i przez cały rok, a nie raz czy dwa latem, co by schudnąć (co się jej oczywiście nie udaje, więc dalej nie jeździ). Gender w naszym koffanym kraju jest niestety bardzo skrzywiony pod tym względem. ;)

  • @LAVINKA Mówiłem Ci na zimę kup sobie puszkę CX 80 jest to odrdzewiacz który od razu zabezpiecza przed ponowną korozją szybko wysycha i tworzy warstwę ochronną .

    Powiem Ci jedno łańcuch UG szybko zimą popęka łańcuch IG w tych samych warunkach nie popęka ale będzie też w tym samym czasie do wymiany . Ogólnie ja jeżdzę dopóki coś mi się nie posypie a jak się posypie to wymieniam tylko to co trzeba nic więcej i nie sugeruje się serwisantem co trzeba wymienić mówię mu sam co ma wymienić i tylko to wymienia pomimo że by wymienił mi pół roweru na nowe części .

    Jak przeskakuje łańcuch z tyłu wymieniam tylko z tyłu zębatkę oraz łańcuch a przednia zostaje bo przyjmuje spokojnie 6 nowych łańcuchów oczywiście po wymianie łańcucha tylna jest automatycznie do wymiany bo tylna max 1 łańcuch przyjmuje . Suport średnio starcza mi od 2 do 9 miesięcy w zależności jaki kupię.

    A co Ci zniszczyła sól ? i w jaki sposób zniszczyła ?

  • Mam zielonego WETa i jest ok, czerwony na zimę (na ekstremalne przypadki). Sól rozwaliła mi przednią przerzutkę, łańcuch dzięki czyszczeniu i smarowaniu przeżył (nie widać rdzy). Być może dlatego, że mało jeździłam tym rowerem zimą (najczęściej używałam holendra, bo zimą nie jeżdżę na długie dystanse, chyba że jest odwilż i nie ma śniegu, tak jak było [przez pół stycznia w tym roku), a przerzutka była stara (mniej więcej ten sam wiek co korba czyli 7l), więc i tak miała prawo się rozpaść ;)

  • @LAVINKA Sól nie rozwaliła przerzutki, przednia jest bardzo odporna na zniszczenie, może się zapchała piachem? albo linka była oblepiona piaskiem? wiesz przerzutki zima zamarzają i przestają działać, ale po ogrzaniu lód się topi i działa, jedyne co może spowodować zacinanie się przerzutki przedniej to piach, ten co sypią na jezdnię tonami. Ale to nie awaria, wystarczy tylko usunąć piach, ewentualnie wymienić linkę za 2 ZŁ, bo od piachu linka może się przetrzeć i zerwać, wymiana linki max 5 minut .

    Zerwałem kiedyś linkę w drodze, zajeżdżam do sklepu rowerowego pytam się, czy mają linkę. Facet mówi, że mi jej nie wymieni, ja mu mówię, że się nie pytam czy wymieni, tylko czy ma. On mi wtedy odpowiada, że ma, ale nie wymieni, wiec ja mu odpowiadam, żeby mi ją sprzedał. Za 5 minut mu pokazuję, proszę nowa linka zamontowana i przerzutka działa.

    Facet pewnie chciał mi przy okazji 10 innych rzeczy zmienić, pomimo że tylko linka była zerwana. Na całe szczęście przy sobie miałem klucz do odkręcenia linki i przykręcenia nowej, czasami się przydaje mieć ze sobą podstawowy zestaw kluczy.

    A co u Ciebie w tamtej przerzutce się stało? może też linka pękła i sprzedawca Ci wmówił, że wszystko jest do wymiany?

  • Jak mówię, że się popsuła od soli, to się popsuła, uwierz na słowo. To nie była kwestia linki, nic nie było zerwane. Widziałam niejeden rower popsuty od soli, pierwsze lecą właśnie przerzutki z łańcuchem, po kilku dniach nie ma często co ratować. Moja wina, powinnam była wszystko dokładnie przeczyścić. Awarię odkryłam w zasadzie na wiosnę, bo zimą przerzutki nie dotykałam (rzadko zmieniam z 2 na 3 na płaskim i po śniegu). Zwyczajnie nie działała, co by z linkami nie robić. Nie przerzucała w żadną stronę, coś tam popękało od rdzy i się rozłaziła w rękach.

  • LAVINKA@ Wystarczyło spryskać CX 80 oraz wypłukać piach po kilku dniach pryskania tym preparatem kiedyś miałem z tylną to samo sztywna napisacz łańcucha zardzewiał po kilku dniowym pryskaniu CX 80 była jak nowa .

    A Ty dałaś się namówić na wymianę sprawnej części pomimo że wystarczyło ją oczyścić z rdzy oraz piachu . Ale widać że sprzedawca może Ci wmówić wszystko i mu uwierzysz ja zimą jeżdzę do – 30 stopni celsjusza śnierzyca czy zamieć mnie nie powstrzyma i uwierz mi widziałem już wszystko w moim rowerze przerzutka przednia wystrzyma spokojnie kilka zim jeżdzonych bez przerwy oczywiście trzeba ją odrdzewiać co jakiś czas po to kupuję CX 80 on przy okazji też wypłukuje powierzchowny piach . Przerzutka tylna ze względu na napinacz i więcej części ruchomych trzeba ją częściej spryskiwać odrdzewiaczem i też wytrzyma z rok tylko trzeba umieć konserwować sprzęt i tu nie chodzi o codzienne mycie tylko o regularne spryskiwanie preparatem antykorozyjnym wszystkiego co nam przestaje działać .

  • PS :

    LAVINKA@ A i po wykręceniu jednej śróbki w przerzutce przedniej rozpada się obejma na ramę na 2 części które się zakłada na zakładkę pod kontem i po przykręceniu śróbki trzyma się na ramie więc jak serwisant stwierdził że te 2 części pękły to większego kitu nie mógł wcisnąć . Odkręcałaś kiedyś sama przerzutkę ? ja tak i wiem co mówię ona się rozkłada na 2 części fabrycznie i to nie jest pęknięcie bo w nowej tego typu jest tak samo a serwisant chciał zarobić wciskając kit o pęknięciu .

  • Nie no nie chodzi o to, że ona pękła, bo nie pękła, tylko coś przy lince chciało ruszyć. Może źle to opisuję. Próbowałam ją naprawić chałupniczo, ale nadal nie chodziła jak trzeba. Nie mam pojęcia, co się w niej zepsuło, bo aż tak się nie znam, a zresztą to było pół roku temu i nie pamiętam dokładnie. Wywaliłam ją, może niepotrzebnie, bo zdolniejszy serwisant by mi ją pewnie zmontował i doczekałaby jesieni. Nowa kosztowała mnie 30zł, więc nie majątek, a że planuję i tak grubszy remont z przodu oraz wtedy chciałam mieć sprawny rower „na już” (był rozbierany do malowania ramy, a nie do serwisu), więc machnęłam ręką. Tę nową i tak wyrzucę najprawdopodobniej, bo to prowizorka.

    Nie reperujcie mi roweru metodą „na internet”, bo to nie działa, a poza tym i tak jest po ptokach, bo mam nową, więc nie wiem po co te wymyślanie co się mogło popsuć od soli w przerzutce, jeśli żaden z Was nie widział jej na oczy, a zdjęcia niestety nie posiadam. Mówiłam – powinnam ją oczyścić wtedy, kiedy była pora, a nie zostawić zasolony rower luzem i jeździć sobie radośnie holendrem przez 2 miesiące. Może kąpiel w coca coli by jej pomogła, ale dla 30zł nie chciało mi się w tym babrać. ;)

  • LAVINKA@ OK spoko ja się tak pytałem z ciekawości co się stało bo w swoim rowerze widziałem dużo i jakoś nie potrafiłem sobie wyobrazić co się mogło stać dlatego pytałem a wiesz każdy uczy się na błędach i z czasem nabiera doświadczenia . Sorki jeśli Cię uraziłem swoją ciekawością ale poddałem Ci przy okazji pomysł jak postępować w podobnych przypadkach ;-) na przyszłość może się przyda . Pozdrawiam Piotrek .

  • niestety wielu sprzedawcow i serwisantow zeruje na tym, ze ludzie (w wiekszosci) sie nie znaja i slepo wierza w to co uslysza od „specjalistow”. sama nie wiem czy mnie nie oszukano w serwisach, w ktorych bylam ze swoim staruszkiem :/

  • Witam
    Z tym smarowaniem nowych łańcuchów to wg mnie i kilku serwisów, nastu serwisantów latach doświadczenia wychodzi że nie tylko to nie ma sensu ale wręcz smarowanie dobrego nowego łańcucha (używam shimano) działa niekorzystnie. Ja na ostatnim (shimano XT) bez smarowania zrobiłem ponad 1k km. Nigdy nikt żadnym specyfikiem nie nasmarował mi tak łańcucha jak są nasmarowane firmowo.

    PS. to pewnie serwisant Majki wie lepiej, ale mi się wydaje, że nikt ze stawki nie jeździ na fabrycznie nowym łańcuchu ;) bo taki nowy łańcuch wcale nie pracuje najlepiej, to tak jak nikt nie ściga się na fabrycznie nowym silniku. Aby pracował jak najlepiej trzeba go dotrzeć ;) podobnie jest z łańcuchem wg mnie oczywiście.

    Poza tym nawet jak nie na start to idą na treningi.

    Ja największą ściemę jaka usłyszałem (znajomy sprzedawca) nie kupuj roweru marki X bo to syf, ramy pękają po roku. Nie pękła przez 6 lat, ba przeżyła spotkanie z samochodem :D

    No ale kolega sprzedawał rowery marki Y i Z :D
    A i przez jakiś czas jak szukałem ciucha rowerowego, a dokładnie wiatrówki bez membranowej, to sklepy które takiego ciucha nie posiadały wciskały mi z uporem maniaka kurtki przeciwdeszczowe twierdząc, że te super membrany oddychają – BZDURAAAA

  • @Krzysztof.K
    O membranach i ich działaniu pisałem w odpowiednim temacie.

    Co do oceny roweru po marce to również mnie śmieszy. Sam jeżdżę Kellysem, który siedzi na stosunkowo dobrym RST First Platinum, napędzie SLX, niszowych ale hydraulicznych tarczach Shimano. Kolega kiedyś spytał mnie jaki mam rower, bo to że taki drogi i w ogóle. Odpowiedziałem, że Kellys a on mi na to „to nie są dobre rowery”.

    Nie rozumiem co może być „niedobrego” w rowerze marki X skoro ona dostarcza TYLKO ramę i naklejki na nią, ewentualnie rogi, siodełka itp, wszystkie inne komponenty pochodzą przecież od producentów tego sprzętu – napędy od SRAM albo Shimano, sety od Ritcheya czy Eastona etc. Wiem, że ramy Kellysa miały złą opinię do 2008 roku, bo pochodziły chyba od Proteca i często się łamały jednak prawda jest taka, że ten kolega nie miał prawa tego wiedzieć :) A jednak ocenił mojego dobrego Kellysa przez pryzmat logo.

  • @Krzysztof.K

    „A i przez jakiś czas jak szukałem ciucha rowerowego a dokładnie wiatrówki bez membranowej”

    W Polsce? Zapomnij — ile ja się naszukałem dobrego softshella i butów bez membrany… u nas membrana jest wyznacznikiem jakości; jak jest to towar jest dobry, bo „musi być”.

    @Xau

    „Nie rozumiem co może być „niedobrego” w rowerze marki X skoro ona dostarcza TYLKO ramę i naklejki na nią, ewentualnie rogi, siodełka itp, wszystkie inne komponenty pochodzą przecież od producentów tego sprzętu – napędy od SRAM albo Shimano, sety od Ritcheya czy Eastona etc. ”

    Prawda. Producent to w zasadzie tylko rama i jakość montażu/kontroli. A i też nie do końca, bo ilu dużych producentów faktycznie produkuje ramy u siebie, a nie zleca zewnętrznym poddostawcom? Ja znam tylko jednego, być może jeszcze kilku by się znalazło.

    W zasadzie „marka” jedynie co dostarcza to „jakąś” gwarancję kontroli jakości na produkcji. I nic więcej.

    Ja, na szczęście, jeżdżę rowerem marki stosunkowo mało popularnej w Polsce i większość „znawców” ma problem jak skomentować rower tylko po nazwie. Reszta, która faktycznie się zna, to wolą jeździć niż zadawać pytania. ;-)

  • No to jeszcze wracając do mycia nowego łańcucha. Znalezione na forum w temacie poruszającym ten sam problem.
    Cyt.:
    {Znalezione na stronie KMC w dziale FAQ:

    „I have bought your X-series chain. After unpacking, I found that the chain is rather sticky on the outside. Is that normal?

    During manufacturing one of the processes involves lubrication, we inject special grease into the chain. Right now a part of that grease stays on the chain’s outside, which is needed to conserve and protect the chain during storage.
    KMC recommends you to take away the excess grease from the chain’s outside by spraying some (eco) cleaner along the chain and immediately wiping it. By removing the grease outside you will prevent it from atracting too much dirt. Make sure the grease inside the chain is not affected!
    Beware of keeping it a little oiled after every ride in order to prevent rust.” }

    Czyli producent zaleca tylko usunięcie nadmiaru z zewnątrz łańcucha i pozostawienie nienaruszonego w środku ogniw.

  • @MaciekR – ja mam od kilku lat softshell (prawdziwy, bez membrany), Milo Chill:
    https://roweroweporady.pl/milo-chill-uniwersalny-softshell-takze-na-rower/

    A tendencja jest taka (jak zawsze zresztą), że teraz wszystkie kurtki, od tych za 60 złotych, po te za 600 złotych nazywane są „na pałę” softshell. Bo to teraz jest modne :)

  • @XAU – mój rower X to był waśnie Kellys rocznik 2008 :D (nie pisałem aby nie robić jakieś reklamy)

    @MaciekR – jestem z Białegostoku i do pewnego momentu w tym mieście było problem kupić cokolwiek ;) ogólnie w Polsce obecnie nie ma problemu… dodatkowo mamy internet, ba mamy bardzo dużo polskich firm choćby przytoczone przez Łukasza Milo (mam ich spodnie softshellowe jeden z lepszych zakupów ostatnich 4 lat ), jest Montano, HM.

  • @Krzysztof.K – nie przesadzaj z „robieniem reklamy”. Po prostu opisujemy rzeczy, których używamy i nie ma w tym nic dziwnego.

  • Łukaszu to było w odniesieniu do mnie, „żeby mnie ktoś nie posądził o robienie reklamy”.
    Nie znam zasad na blogach, nie wiem czy wypada, często mam z tym problem.
    Rozumiem że nie ma problemu. Ja często jestem nieufny, trochę inaczej jak piszemy na NGT tam jednak ludzi znamy i opinie o produktach nie są „anonimowe”. Tak czy inaczej dzięki i pozdrawiam.

    ps. uważaj na węglowodany ;) ja jak byłem uziemiony to przez 2-3 miesiące złapałem kilka kg.

  • Jestem w stanie odróżnić opinię użytkownika od spamera. Czasami pojawiają się tutaj lukrowane komentarze, od których aż bije, że zostały przygotowane przez opłaconą osobę od producenta czy dystrybutora.

    I nie martwi mnie to, że opłacone, tylko fakt, że lecą na modłę „Nasz produkt jest najlepszy, najwspanialszy, najtańszy, używam go codziennie po kilka razy i moja skóra jest teraz gładka i lśniąca, a nogi zgrabniejsze niż kiedykolwiek”.

    Zdarza się to rzadko, ale jak już się ktoś taki trafi – to czasami wylatuje. Nie mówię, że nie można się jarać czymś co się ma. Sam tak często mam. Ale można napisać kilka zdań tak, żeby nie lał się cukierkowaty styl.

    Mniejsza z tym, pisz śmiało o wszystkim czego używasz jeśli tylko masz ochotę :)

  • Co do pękających widełek : pierwszym rowerem, powiedzmy to szosowym, hah, był jakiś pordzewiały herkules, który ważył więcej niż auto serwisu na wyścigach, ale śmigał szybciej niż LeMond i Ben Johnson razem.

    Podczas jednej takiej nadświetlnej wycieczki, około 20 mil świetlnych na nanosekundę. W wyniku korozji, prawe ramię widelca odsypało się od mocowania ramy. Rower ten jednakże nie uważał tego za jakąkolwiek przeszkodę i dopiero po 2 dniach to zauważyłem.

    Fajny ten blog poza tym.

  • Kilogram ołowiu jest cięższy od kilograma pierza. Fizycy mówią inaczej, ale ludzie wiedzą swoje. To a’propos ram alu i stalowych. Prawda jest taka, że ramy alu i stalowe mają podobną wagę w podobnej cenie. Tylko, że alu są tańsze w produkcji jak się ma nowoczesne maszyny i w warunkach wielkoprzemysłowych można uzyskać bardziej skomplikowane kształty (hydroformowanie, wytłoczki) – ramy z amortyzacją. Ramy stalowe są bliżej manufaktury, stąd obecnie dominują w najwyższej i najniższej półce cenowej. Stalowe się wolniej starzeją – odporność na zmęczenie materiału w porównaniu z aluminium. Stąd gwarancje dożywotnie – na alu dają do kilku lat. Alu bardziej pasuje do modelu rynku – używasz 4 lata i całość oddajesz do utylizacji. Stalowe są dla koneserów, na dłużej, na wiele kombinacji osprzętu. Niezawodność oraz pochłanianie ultradźwięków sprzyjają używaniu ich na długie wyprawy. Custom tubbing oznacza, że rura została odkuta jako określony element – np rura podsiodłowa (a nie ucięta „z metra”). Ma inną grubość na końcach niż w środku. Bo na końcach będzie spawana, co ją w tym miejscu osłabi a w środku ma być lekka.

    Mity: alu nie koroduje – koroduje i to paskudnie; stal CROMO nie koroduje – to nie jest nierdzewka, tylko stal o podwyższonej wytrzymałosci – można z niej robić lżejsze rury. Widelce stalowe sztywne – Romet, czasy Gomułki, wczesny Gierek – rura sterowa lutowana z koronką i do koronki lutowane golenie – mosiądzem – to raczej trwałe widelce. Późny Gierek – koronka kuta z blachy i golenie z nią zgrzewane – w razie korozji może zgrzewanie puścić. Widelce stalowe do górali – golenie wygięte i spawane do rury sterowej – wszystko widać, jak dobrze pospawane – to wieczne. Podobne widelce alu – bardzo ryzykowne, zmęczenia materiału nie widać, dokąd nie odpadnie.

    Amortyzator oszczędza ramę (główkę ramy) i stery – mit. Amortyzator to dodatkowa masa wibrująca na końcu dość dużej dźwigni.

    Lekka rama to lekki rower?
    Najlżejsze, kosmicznie drogie ramy to 1,5 kg a najcięższe sztywne nie dochodzą do 3 kg. Większość tanich ram po 300 do 400 zł waży 2,1 kg. Tymczasem opony mogą mieć 350g do 1010g na sztukę (to wszystko w dziale „górali”)

    Cieńsza opona – mniejsze opory toczenia – mit. Im większe koło i grubsze, tym mniejsze opory toczenia. Tylko że opory toczenia na rowerze nie dla każdego mają znaczenie. Najszybciej z prędkością rosną opory powietrza. Kolarz jedzie z taką prędkością, że opór toczenia to pikuś wobec oporu powietrza. Zyskuje na bardzo cienkich kołach, które się pompuje do 6 Barów, żeby opór toczenia też ograniczyć. Starsza pani jadąca w pozycji wyprostowanej 15 km/h zyska na balonowych oponach pompowanych do 2,5, bo ich wielkość i tak jest mała do całej sylwetki, za to poprawią komfort i zmniejszą opór toczenia, w tych warunkach dominujący.

  • @Marek

    „Ramy stalowe są bliżej manufaktury, stąd obecnie dominują w najwyższej i najniższej półce cenowej. Stalowe się wolniej starzeją – odporność na zmęczenie materiału w porównaniu z aluminium. ”

    Jeśli porównujesz wspomnianą górną półkę „stalową” i zwykłą „alumniniową”, to tak. Ale jeśli podobną jakością wykonania, to zdecydowanie nie.

    „Niezawodność oraz pochłanianie ultradźwięków sprzyjają używaniu ich na długie wyprawy.”

    O co chodzi z tym pochłanianiem ultradźwięków?

    „Custom tubbing” nie jest tylko związany ze stalą.

    „Widelce stalowe sztywne – Romet, czasy Gomułki, wczesny Gierek – rura sterowa lutowana z koronką i do koronki lutowane golenie – mosiądzem – to raczej trwałe widelce. ”

    Oj nie; dokładność produkcji była fatalna. Pomysł fajny, ale z realizacją gorzej.

    „Podobne widelce alu – bardzo ryzykowne, zmęczenia materiału nie widać, dokąd nie odpadnie.”

    Jest tyle odmian stopów aluminium, że takie uogólnienie jest ryzykowne. Podobnie ze stalą.

    „Cieńsza opona – mniejsze opory toczenia – mit. Im większe koło i grubsze, tym mniejsze opory toczenia.”

    Masz jakieś wyniki badań z tym związane?

    „Zyskuje na bardzo cienkich kołach, które się pompuje do 6 Barów, żeby opór toczenia też ograniczyć.”

    Chyba więcej. 5.5 bara to dopuszczalne ciśnienie w moim mieszczuchu. Przy wspomnianych 2.5 to by mi opona spadła z obręczy (absolutne minimum to 3,8 tył, a 3,5 przód).

    BTW ile wynosi przy tych 15km/h opór toczenia?

  • @Marek – nie zgadzam się ze wszystkim co napisałeś:

    „Najlżejsze, kosmicznie drogie ramy to 1,5 kg”

    Ramy do rowerów MTB spokojnie ważą poniżej 1 kg. Choćby Scott Scale 600 RC ważąca 899 gramów. Nie mówiąc o szosowych, które mogą ważyć 700 gramów

    „Im większe koło i grubsze, tym mniejsze opory toczenia.”

    To czemu w rowerach szosowych stosuje się cienkie opony? Czemu nie ścigają się na „fat-bajkach” z oponami o szerokości 4 cale?

  • Trochę się zastanawiałem gdzie to napisać, ale może w tym temacie będzie bardziej pasowało. Chodzi o zakup mojego roweru, o którym pisałem w innym temacie.

    Próbowałem coś się dowiedzieć na temat tej marki Dynamics, w sieci nie można za bardzo nic zaleźć, jest jakaś strona ale nie aktywna. Znalazłem że w Polsce jest jedna firma która prowadzi sprzedaż tych rowerów, postanowiłem więc zadzwonić i coś się dowiedzieć w temacie. Pan z którym rozmawiałem powiedział mi że on mi nic nie powie, dla tego że tylko u niego mogę kupić taki rower, a że on już wszystkie wyprzedał więc nigdzie nie kupię i informacje te nie będą mi potrzebne.
    Trochę to śmieszne, no ale nie było z nim dyskusji.

    Dowiedziałem się tylko że to jest jakaś limitowana seria, robiona dla jakiejś firmy, przez markowych producentów, m.in. KTM.

  • Drogi Łukaszu
    Dziękuję za sprostowanie – rzeczywiście nie śledzę na bieżąco nowinek technicznych, zwłaszcza w zakresie cenowym zupełnie dla większości nas nieosiągalnym. Wiem, że zdarzają się ramy MTB, również ze stali poniżej 1 kg ale to rzadkość. Ale nawet po dokonaniu poprawki – nadal różnica super lekkiej ramy i najgorszego badziewia z hipermarketu wyniesie niewiele ponad 2 kg, przy różnicy ceny kilku tys. zł. Te same prawie 2 kg (w przybliżeniu) w postaci różnego ogumienia – to różnica ceny 200 – 300 zł.
    „To czemu w rowerach szosowych stosuje się cienkie opony? Czemu nie ścigają się na „fat-bajkach” z oponami o szerokości 4 cale?”
    – bo jadą szybko, również pod górę, a nie wożą bagażu.

    Co do oporów toczenia – napisałem to – szosówka ma jechać szybko i najistotniejszym oporem, z którym walczy kolarz jest opór powietrza. Oczywiście dochodzi jeszcze ciężar koła – dlatego w szosówkach montuje się najcieńsze ogumienie. Masa koła zwłaszcza blisko obwodu ma duży wpływ na zużycie energii. Przy rozpędzaniu liczy się podwójnie – ruch postępowy + ruch obrotowy.

    „le wynosi przy tych 15km/h opór toczenia?”
    Pamiętam tylko kształt wykresu i że przy ok. 18 krzywa op. powietrza przecinała krzywą op. toczenia i szła duuużo gwałtowniej w górę. Jeżeli jeszcze znajdę te pomiary – wkleję. To z „Human power”.

    Wibracje – napisałem „ultradźwięki” – bo są najbardziej szkodliwe – powinno być szerzej – drgania o częstotliwościach zbliżonych do wyższych akustycznych – rama roweru rezonuje z drganiami kół pracujących na podłożu. Te drgania mają malą amplitudę (sztywność materiału) więc są słabo slyszalne w otaczającym ramę powietrzu ale przenoszą się przez bogate w wodę tkanki dłoni, stóp i wiadomego wrażliwego miejsca na cały układ naszych kości i stawów. Otóż rama stalowa znacznie szybciej pochłania tę energię niż aluminiowa. To hałas niedostępny dla ucha ale szkodliwy dla obciążonego kręgosłupa, nadgarstków, prostaty. Stąd opinia, że rama stalowa mniej męczy przy wielogodzinnej jeździe.

    Custom tubbing – napisałem o co chodzi, wiadomo, że nie o materiał, tylko sposób otrzymania rury. Za bardzo skróciłem – chodzi o to, że ktoś to interpretował jako ramę „na miarę” – taki bełkot z Allegro jak „formatowanie baterii” i „wzmacniane obręcze”.
    „rura sterowa lutowana z koronką i do koronki lutowane golenie – mosiądzem – to raczej trwałe widelce. ”

    – Oj nie; dokładność produkcji była fatalna. Pomysł fajny, ale z realizacją gorzej.
    – pomysł na lutowanie mosiądzem to pierwsza technologia wytwarzania rowerów z metalu. To zgrzewanie było socjalistyczną „innowacją” żałosną w skutkach.

    Co do ram z lat 60 – 70 – tych PRL, to Huragan, Maraton, Jaguar – były wykonane klasyczną metodą ręcznego lutowania mosiądzem a rurki były często Columbus i te rowery do dzisiaj się widuje sprawne. Waganty też były lutowane mosiądzem na mufach ale zdarzały się niedoróbki – łamały się nowe. Te, co dożyły do dzisiaj – już nie puszczą – lutowanie to trwałe połączenie. Natomiast widelce zgrzewane a nie lutowane – zgroza.

  • Ciekawe – o oporach:

    http://www.sciencelearn.org.nz/Science-Stories/Cycling-Aerodynamics/Sci-Media/Images/Comparing-aerodynamic-drag-and-rolling-resistance

    https://www.velonews.com/gear/tech-faq-again-bigger-tires-roll-faster/

  • O, mam podobne obserwacje odnośnie oporów powietrza. Powyżej 20km/h zaczynam je mocno odczuwać, dlatego staram się nie jeździć dużo szybciej, mimo że nogi na to spokojnie pozwalają (wyjątek- jadę w tunelu aerodynamicznym za innym rowerem, wtedy spokojnie 23-25). Na długich dystansach minimalizuję zmęczenie.

    Co do szerokości ogumienia – inna obserwacja. Ostatnio Niemałż kupił rower trekingowy z bardzo cienką oponą. Na oko połowa mojej (2.0). Kiedy jedziemy po kałużach, na obydwu oponach na ciemno zabarwia się tej samej szerokości pasek, czyli podobna szerokość opony przywiera do drogi mimo różnej szerokości opon. Powód? Inny kształt w przekroju. Więc to nie jest tak, że na szerokiej oponie jedzie się trudniej niż na wąskiej, już prędzej ma znaczenie rodzaj bieżnika (ja mam bardzo gładkiego semislicka, Niemałż typową oponę miejską, na styku z podłożem są identyczne) i stopień napompowania.

  • @Marek

    Dziękuję za wyjaśnienia i linki.

    ” ale zdarzały się niedoróbki – łamały się nowe. Te, co dożyły do dzisiaj – już nie puszczą – lutowanie to trwałe połączenie. ”

    To właśnie był głowny problem produktów za komuny: bylejakość wykonania. Obecnie — bardziej skomplikowane — rowery są trwalsze, nawet te z Chin. Głownie dzięki powtarzalności produkcji, bez wpływu na nią nie do końca trzeźwego pracownika (kto pamięta te czasy to wie o czym mówię).

    Chodziło Ci o to:

    @Lavinka
    „Inny kształt w przekroju. Więc to nie jest tak, że na szerokiej oponie jedzie się trudniej niż na wąskiej, już prędzej ma znaczenie rodzaj bieżnika (ja mam bardzo gładkiego semislicka, Niemałż typową oponę miejską, na styku z podłożem są identyczne) i stopień napompowania.”

    Dodaj do tego mieszanki jakie są używane w oponach i już ciężko wychwycić, w praktyce, jakąkolwiek zależność. To jak dyskusja, która opona jest lepsza do jazdy w mieście (czy lżejszym terenie), po śniegu: szersza, która potrafi „złapać” większą powierzchnię, czy węższa, która się „wbija” w ten śnieg. Do tej pory nie mam zdania. :-)

  • @Maciekr: Ooo, ze śniegiem to książkę można by napisać. Po pierwsze, inaczej jeździ się po świeżym śniegu, inaczej ubitym, inaczej oblodzonym, już sama temperatura otoczenia ma znaczenie. Rzecz jasna można spróbować jeździć na łańcuchach, albo na oponach zimowych z ćwiekami, ale ponoć na lodzie są one mało skuteczne. Jeździłam po różnym miejskim śniegu na holendrze i było ok, dopóki koło nie zapadało się po felgę. Ale oczywiście prędkość miałam żenującą (niemniej samochody na tej samej nawierzchni wcale nie jechały dużo szybciej).

  • Kolce na lód.
    Na śnieg 26×2,25 np Rocket Ron zwijana, a budżetowy zakup to np Rubeny Vee Rubber-VRB-152 :D bieżnik jak z traktora, niezależnie od śniegu jedzie się jak po szynach, wgryza się i po chwili wyrywa wszystko co stanie jej na drodze, minus waga 1140 g, plus cena coś ok 30 pln zapłaciłem 2 lata temu. Zero szans na przebicie :D zużycie niewidoczne. Lekka i niedroga Kenda karma 2,2 zwijana też dobra na śnieg.

  • nie wiem jak z łańcuchami ale jeśli chodzi o dopasowanie kasety do aluminiowego (miękkiego)bębenka to na bank kaseta musi być na aluminiowym pająku. Twarda kaseta będzie silnie wżerać się w bębenek. Sprawdzone empirycznie na dwóch różnych bębenkach…

  • Ja niedawno prosiłam sprzedawców o podanie mi geometrii roweru, na który mam ochotę. Oj ciężko było…
    Jeden odpisał: „moim zdanie geometria ramy na rysunku nic Pani nie da, (…) w modelu roweru
    damskiego nie ma dużej różnicy rozmiarów bo nie ma rurki poprzecznej od
    siodła do kierownicy jak w modelu męskim, pozdrawiam”
    Drugi natomiast: „Wymiary są podane(kolorowe linie dł w cm.[pion od ziemi przez support do ramy poprzecznej oraz długość rury poprzecznej – przyp.red.]) Pomiary kątów , przekroje profili są dla użytkownika naprawdę zbędne”.
    To się dowiedziałam. Po siedmiu mailach, wysłanym przeze mnie rysunkiem z prawidłowo zaznaczonymi wymiarami, przekonujących argumentach, że przecież bikefitting kwitnie i rama ramie w danym rozmiarze nierówna, udało się zmusić pana „drugiego” do pomiarów.

  • Witam serdecznie. Chciałam zakupic rower ale kompletnie nie wiem jaki. Bardzo podobpomi sie goetze 28. Czy ktos ma taki rowerek ? Cena w jednym ze sklepow to 460 zl.

    • Cóż, ja odradzałbym zakup takiego roweru. Cena jest kusząco niska, ale za tym będzie szła również żenująco niska jakość wykonania.

    • Witaj, w zasadzie nie polecam rowerów w tej cenie. Cena zawsze bierze się z kiepskich materiałów.

  • Wiele osób nie potrafi dobrze dętki wymienić a na forum wszystkie rozumy pozjadali.
    Jestem serwisantem i cuda widziałem:)))

  • Też coś dodam od sibie:)
    Opisze przypadek znanego sklepu rowerowego we Wrocławiu, oj znany to sklep znany….

    Jakiś czas temu chciałem wymienić wspornik kierownicy w rowerze mojej żony, ona ma starego Mongoose z klasycznym wspornikiem, ponieważ nie miałem jak zmierzyć średnicy sztycy, spakowałem rower do samochodu i zwjechałem do sklepu, poprosiłem obsługę by fachowym okiem oceniła jakiej średnicy jest sztyca i zaproponowała mi nową. Pan (w sumie bardzo kulturalny) sprawdził rower i oznajmił że takich wsporników to już się nie produkuje , trochę się zdziwiłem, ale myślę sobie nie bedę dyskutował z fachowcem co ma w sklepie tor do sprawdzania rowerów:) podziękowałem a fachową opinię i pojechałem do innego dobrego sklepu rowerowego, gdzie dokonałem potrzebnego zakupu. Dodam tylko że podczas oceny tego spronika padaly stwierdzenia typu:
    – takich wspornikow juz nie ma, trzeba aby nowy wspornik plus widelec
    – to może już lepiej kupić nowy rower ?

    Taki sklep a obsługa taka słaba:/

  • Rozmowa w serwisie.
    Mechanik : wie pan że przez dwa dni nie mogę prawidłowo wyregulować tylnej przerzutki ? Może trzeba ją wymienić.Mamy takie modele (Ultegra).
    Klient : Do tej pory działała bez zproblemów.Czy zmienił pan kasetę?
    Mechanik : tak jak pan chciał.
    Klient : Na jaką ?
    Mechanik : 9 rzędów ultegra.
    Klient : Ja w rowerze mam system 10 rzędowy więc jak klamnkomanetka i przerzutka miały współpracować z 9 rzędowym ?
    Mechanik : eeeeeeeeeeeeeeeeeeee

  • ja się spotkałem ze sprzedawcą w rowerowym który nie odróżniał torpeda od supportu, inna chciała mi wcisnąć łt43 na łańcuch a w jeszcze innym sklepie koleś chciał mi sprzedać olej maszynowy również do łańcucha

    • Ano niestety, można się i w sklepie naciąć. Często stoją tam osoby z przypadku, które nie do końca ogarniają o co chodzi, bo np. zaczęły pracę wczoraj, albo są na zastępstwie za kogoś.

  • Czołem, mała historyjka z zaprzyjaźnionego serwisu w moim mieście. Przychodzi pani w słusznym wieku z kapciem w 20 letnim trekingu w całkiem dobrym stanie i mówi czy nie można jej wymienić dętki bo przebiła, mechaik – nie m problemu, proszę poczekać 15 minut, a Pani na to – a w innym serwisie mi powiedzieli że teraz już tylko całe koła się wymienia.
    Jak to usłyszałem to mało nie padłem.

    PS. blog dobry ale naprawdę niektóre punkty trochę naciągane, np. 6.
    Nowe łańcuchy są przeważnie szczelnie zamknięte i tak naprawdę nie ma znaczenia ile leżały, bo po otwarciu opakowania zaczyna się ich proces eksploatacji, a że są fabrycznie zabezpieczone więc nie trzeba ich od razu smarować.
    Punkt 7. śmiech na sali, świadczy o niezaradności człeka, a nie jest głupotą sprzedawcy.
    Bo jak ktoś chce być skrojony, to go skroją.

  • do pkt 9.: Będę tu bronić sprzedawcę. Klient zapewne źle go zrozumiał. Koła 26 cali to głównie rowery górskie z grubymi oponami i te lepiej się nadają na ścieżki leśne – szczególnie w tym roku suchego lata i głębokiego piachu:-(. Zaś koła 28 cali, to rowery trekkingowe, crossowe na cienkich oponach. Moja żona na takich oponach nie bardzo w tym roku chciała jeździć po naszym lesie… W głębokim piachu, na nierównościach jednak są gorsze. Ale dłuższe trasy po szutrze czy asfalcie, to coś dla nich.

  • Sprzedawca w sklepie rowerowym powiedział – jest to tańszy rower, więc hamulce (tarczowe) nie będą dobrze hamowały. Tak próbował wykpić się z uszkodzonego hamulca tylnego.

  • Ja mam takie szczęście, że mój serwisant jeździ ze mną w klubie ;) zna się na wszystkim, wyjaśnamy wszystko co mnie niepokoi, a do tego poprawi różne inne rzeczy, przesmaruje łańcuch. Zupełnie za darmo :D

  • „Poza tym, między nami mówiąc – wiecie gdzie możemy sobie wsadzić gwarancję na rower :)”

    I z tym niestety zgodzić się nie mogę. Co prawda pracuję w serwisie rowerowym od roku (nawiasem mówiąc chyba znalazłem pracę marzeń) ale widzę jak mój szef traktuje sprawy kart gwarancyjnych. Rzeczy, które rzeczywiście powstają z wad materiału uznajemy na gwarancję. Nawet dętki, w których czasami potrafią puścić szwy wymieniamy na gwarancję, a potem rozliczamy się z producentem roweru chodź szczerze mówiąc moglibyśmy skłamać klienta, że najechał na coś prawda? :)

    Nawet uszkodzenia powstałe w wyniku złego używania roweru przez klienta potrafimy naprawiać w ramach „gwarancji”. 2-3 tygodni temu był u nas chłopak, któremu „w trakcie jazdy pękła śruba mocująca korbę do osi”. Po sprawdzeniu śruby postawiliśmy diagnozę, iż sam próbował dokręcić korbę i ukręcił śrubę, ale i tak wymieniliśmy mu za darmo cały suport. Można? Można ;p

    Chodzi mi tylko o to, żeby nie wrzucać wszystkich do jednego worka, pozdrawiam ;)

    • Bardzo się cieszę, że są takie serwisy jak Twój :) Ja akurat trafiałem na inne. I to nie z dętką czy suportem, ale z większymi tematami. Ale fajnie, że są firmy, które potrafią uznać reklamację i nie robić problemów.

  • Wszystko zależy od danego serwisu. To, że kilka osób
    usłyszało jakieś krzywe teksty, wcale nie znaczy, że tak wszędzie jest. Ja jak
    mam potrzebę to idę z rowerem do serwisu Sport-bike na Łodygowej i nigdy nie
    miałam powodów, żeby narzekać.

    • Dlatego w tekście napisałem, że „mam nadzieję, że jest to tylko drobny ułamek ogółu.” :)

  • Grzebie przy rowerach ponad 20 lat i stwierdzam , że troche poległeś w tym blogu. 4 na 10 punktów to akurat ty nie masz racji a mylenie rowera 28 z 29 to już totalna impertynencja.

    • Podeprzyj swoją tezę choć kilkoma argumentami. Chętnie na ten temat podyskutuję. I nie rozumiem o co chodzi z myleniem „rowera”.

    • Chyba ignorancja.
      A co do odmiany przez przypadki, to chyba ona zanika w języku polskim. Kiedyś ukułem hasło „chrzanić biernika!”

  • pkt.5 Nie ma się co dziwić, kupujesz u mnie(sprzedawcy) przygotowanie masz za free. Kupujesz u konkurencji za przygotowanie płacisz. Mam robić prezent komuś kto nie kupuje u mnie? Postaw się na miejscu sprzedawcy.
    pkt.6 Pan z serwisu miał racje. Jedynie co to obetrzeć łańcuch z nadmiaru smaru bo jest go na prawdę sporo. Myślisz że np. Shimano ma nie sprawdzony smar heheh?
    pkt.7 Jak przychodzi ktoś po karton na rower to na wejściu denerwuje sprzedawce – „sprzedał rower w internecie to pewnie też kupi w internecie, nie u mnie” :D Ale sprzedawać karton to faktycznie przesada.
    pkt.8 Trochę naciągany punkt. Z pewnością było 19,20 cali. A dlaczego tak powiedział ? Bo jedne firmy mają parzyste a jedne nie parzyste rozmiary.
    pkt.10 Tutaj można by pisać dużo. Również nie uważam że kaseta niszczy łańcuch bo jest niższej grupy. Ale uważam że lepiej kupić jedno i drugie tej samej bo po prostu pojeździ dłużej. Chyba że się jeździ metodą na 2 łańcuchy.

    • Cześć,
      5. Bardziej chodziło o to, że jeżeli kupisz przez internet to i tak musisz się fatygować do serwisu, żeby Ci go przygotowali, żeby mieć gwarancję. A to postawienie sprawy na głowie.
      7. No tak, duch przedsiębiorczości najlepiej zdeptać. Sklepy i tak muszą coś z tymi kartonami robić. Sam nie wiem co robią, ale dobra wróżka ich nie zabiera. Więc albo wywożą na makulaturę, albo producent zabiera, albo przy okazji można dać chętnym (lub sprzedać za symboliczną kwotę dla przyzwoitości).

  • Z tymi głupotkami to zależy do jakiego sklepu się trafi ;) Ja raz trafiłam do takiego i więcej tam nie pójdę… Szukałam roweru miejskiego, a obsługa chciała wcisnąć mi najdroższy bubel… Ale całe szczęście trafiłam do sklepu Sport-bike na Łodygowej w Warszawie i tam doradzili mi piękny rower miejski, idealny do moich potrzeb. I nawet serwis mają na miejscu :)

  • Jeśli chodzi o sklepy rowerowe w Warszawie, to ja korzystałam ze sklepu Sport-bike na Łodygowej. Kupiłam niedawna u nich rower miejski i jestem bardzo zadowolona z tego zakupu. Rower sprawuje się świetnie, jest stylowy i elegancki.

  • Nie zgadzam sie z punktem nr 9
    Kola 29 to nie to samo co kola 28, Kola 26 beda wytrzymalsze niz te wieksze bo maja krotsze szprychy oraz (najczesciej) grubsze opony a zatem lepsze na teren niz 28, niekoniecznie jednak lepsze niz 29, te maja te sama srednice obreczy natomiast grubsze opony niz ich 28osmiocalowy konkurent, stad nazwa 29, przyblizona srednica kola. oczywiscie mozna zbudowac bardzo wytrzymale kola 28 – ale generalnie obowiazuje to co powyzej.
    KM

  • Mam swój ulubiony obecnie serwis który obok ma sklep z którego raczej nie skorzystam po tym jak Pan sprzedając rower polecił bicie 4barów do opon w Krossie terenowym (koło 29×2.1). Po za panem „handlowcem” serwis jest bardzo dobry, rzetelny i doceniam ich stosunek jakości usług mechaników do ceny za roboczogodziny.

  • „Nie można do droższej, twardszej kasety kupić tańszego, miękkiego łańcucha – ponieważ kaseta zniszczy łańcuch”

    Ktoś coś słyszał w szkole, ale pokręcił.
    Kłania się fizyka i materiałoznastwo.

  • Szukając roweru crossowego/trekka usłyszałem w sklepie, że mogę kupić sobie 29era i założyć cieńsze opony. Bagażnik też dałoby radę podpiąć a rower będzie bardziej uniwersalny. Tylko po co te crossy produkują? :)

    W sklepie Authora usłyszałem, że w przeciwieństwie do konkurencji, ich rowery są całe na jednej grupie shimano. Po czym sprzedawca z dumą zaprezentował mi parametry poszczególnych rowerów – każdy miał przerzutkę tylną, przednią i korbę z innej grupy (korbę najbardziej szmatławą zawsze) :D

    • Rowery crossowe mają trochę inną geometrię ramy i amortyzator o niższym skoku, inaczej zestopniowane przełożenia w napędzie. Rower górski pozwala na założenie szerszych opon.

  • ad. 6. z książki pt.: „Naprawa i konserwacja rowerów dla bystrzaków”:

    „Pamiętaj: Nowe łańcuchy przed wysyłką są smarowane
    przez producenta. Jakość takiego oryginalnego
    smarowania jest z pewnością wyższa niż ta,
    którą zapewniają środki kupione w sklepie. W normalnych
    warunkach po założeniu nowego łańcucha
    powinieneś móc pokonać kilkaset kilometrów bez
    konieczności powtórnego jego smarowania”.

    Jak widać, sprzedawca miał powody, żeby to zalecić, więc nie wliczałbym tego do „10 głupot”.

  • Sam pracuje w sklepie i na sewisie. Niestety polemizował bym z ptk. 6 i 10

    Smary oryginalne długo pozostają na łańcuchu, po za tym większość ludzi nie potrafi dobrać dobrego smaru i źle go dawkują w efekcie większość zaraz będzie miała wysmarowane gacie i cały układ napędowy zapiaszczony – trochę smuteczek na nowym łańcuchu.

    Łańcuchy jak i kasety mają frezowania nad którymi siedział cały sztab ludzi żeby biegi zmieniały się precyzyjniej i szybciej. Skoro prowadzisz takiego bloga na pewno miałeś okazję jeździć na różnych rowerach i sam wiesz, że jest różnica w precyzji zmiany biegów między Acerą, a Alivio, czy w ogóle XT. Wkładając łańcuch z niższej grupy przede wszystkim tracisz płynność zmiany biegów. Niema sensu kupować drogiej kasety i taniego łańcucha, bo topi się kasę.

    Po za tym (to stary post i trochę już zmieniło) większość grup ma swoją ilość biegów co wpływa na szerokość łańcucha i tego już się nie przeskoczy (to znaczy można, tylko trzeba wymienić manetkę -tylko po co?).

    • Hej, opisanych przeze mnie sytuacji nie usłyszysz w KAŻDYM sklepie czy serwisie. Podałem tylko te ekstremalne przypadki, to oczywiste, że trzeba szukać w okolicy dobrego serwisu, bo i takie da się znaleźć. Tak więc polemika z punktem 5 odrzucona ;)

      Co do punktu 6. to faktycznie przy dobrych jakościowo łańcuchach, ten fabryczny smar trochę wytrzymuje. Ale mam też wspomnienia jakichś tanich łańcuszków i nie jestem przekonany czy one były smarowane czymś przyzwoitym.

      Co do „twardości” – no pewnie, że grupy są wykonane z trochę innych materiałów. Widać to zwłaszcza po bardziej skrajnych przypadkach. Co nie zmienia faktu, że tani łańcuch wyciągnie się szybciej, po prostu dlatego, że jest tani, a nie dlatego, że jeździł na lepszej kasecie. I tak samo w drugą stronę, dobry łańcuch nie zniszczy taniej kasety szybciej, niż tani łańcuch. Muszę to trochę doprecyzować w tekście.

      A co do przykładu droga kaseta – tani łańcuch, absolutnie się zgadzam. Zdecydowanie lepiej wyjdzie się na komplecie tania kaseta – drogi łańcuch, jeżeli nie możemy obu tych elementów kupić z wyższej grupy.

    • Hej, chodzi Ci o rowery nowe czy używane? Jeżeli nowe – to łatwa sprawa, wystarczy popatrzeć w sklepach internetowych.
      Jeżeli chodzi o używane, to ciężko to będzie ocenić.

  • Dopiero teraz przypadkiem trafiłem na ten wpis… Jak mnie irytuje i podnosi ciśnienie „bo wie Pan ja mogę kupić ten rower taniej w internecie… Ok ale w internecie nie dadzą Ci się przymierzyć, przejechać, pożyczyć rower testowy. Nikt tam Ciebie nie obsłuży, nie poradzi Tobie…
    I nie dziwi mnie podejście serwisów że rzucają takie kwoty za złożenie rowerów z kartonu… Kupiłeś w internecie to niech ci skręcą w necie i serwisują też… Mało kto bierze pod uwagę że sklep stacjonarny oprócz zapewnienia obsługi i porady też ponosi koszty z tytułu czynszu, kosztów za energie, pracownicy, solidny mechanik itd…
    Taniej nie zawsze znaczy lepiej ;) ale widzę po klientach że jest jednak trend do kupowania porządnych rowerów w sklepie stacjonarnym a nie przez neta.

    • Zdecydowana większość dobrych sklepów internetowych, ma też sklep stacjonarny. To nie drobnica, którą można handlować z pokoju w bloku.

      Co do porady… to naturalne, że każdy sprzedający zachwala swój towar, przecież nie będzie odsyłał do konkurencji, jak nie musi. Ale ile ja się nasłuchałem od czytelników historii, że przeszli się po kilku sklepach i w każdym słyszeli co innego. Jeden narzekał na Rometa, że mu ramy pękają; inny, że Kross coś tam; w każdym doradzali inny rozmiar ramy. I ludzie zamiast wrócić do domu z jakąś decyzją, przychodzili z jeszcze większym mętlikiem w głowie.

      Ja oba moje ostatnie rowery znalazłem przez internet, jeden kupiłem wysyłkowo, po drugi jechałem specjalnie aż do Wrocławia, bo cenę mieli wyśmienitą. Ale oba miały normalne, stacjonarne sklepy. Tylko nie broniły się przed nowoczesnym kanałem sprzedaży :)

  • „Jak też wiemy łańcuch i kasetę wymienia się razem”

    No co Ty opowiadasz :) Kasetę i łańcuch wymienia się razem tylko wtedy, gdy kaseta nie przyjmuje już nowego łańcucha (wtedy można trochę pojeździć na starym łańcuchu, póki nie zacznie przeskakiwać).

    Ale jeżeli będzie się wymieniało łańcuch, zanim on się nadmiernie wyciągnie, to kaseta spokojnie powinna przyjąć nowy łańcuch.

  • TO JEST ODPOWIEDZ NA PUNKT 5 TWOJEGO ZESTAWIENIA . JEST TO KAWAŁEK UMOWY DILERSKIEJ JAKĄ WŁAŚNIE PODPISUJEMY W NASZYM SKLEPIE NA ROK 2018 . „umieszczać na stronie internetowej jednoznaczną informację dla klienta :
    – o tym, że cena sprzedaży dotyczy roweru w opakowaniu kartonowym, który złożony jest w ok. 85% i do prawidłowej eksploatacji
    koniecznym jest przeprowadzenie jego prawidłowego montażu i wyregulowania poszczególnych mechanizmów, a nadto
    – o zasadach realizowania warunków gwarancji oraz wymogu dokonania w terminie 7 dni, od daty zakupu, odpłatnego przeglądu zerowego
    w autoryzowanym serwisie gwarancyjnym (wykaz punktów serwisowych: centrum.romet.pl), którego koszt wynosi do 20 %
    wartości roweru, pod rygorem utraty uprawnień z gwarancji .
    2. W przypadku nie wykonania przez Odbiorcę obowiązku wskazanego powyżej w ust. 1 pkt. e) zd. 2 – Dostawca nie będzie uznawał
    Gwarancji za ważnie udzieloną na dany rower, o czym Odbiorca winien informować na własnej stronie internetowej potencjalnych
    klientów .” WIĘC JAK SAM WIDZISZ NIE WSZYSTKO JEST TAKĄ GŁUPOTĄ JAK SIĘ MOŻE WYDAWAĆ . PO TWOICH WPISACH SĄDZĘ ŻE NIE PROWADZISZ SWOJEGO SKLEPU, BO JAKBY TAK BYŁO TO ZNAŁBYŚ REALIA JAKIE PANUJĄ NA RYNKU . KLIENT TRAKTUJE TWÓJ SKLEP JAK PRZYMIERZALNIE , POŚWIĘCASZ MU MNÓSTWO CZASU , POMAGASZ DOBRAĆ ROWER DO JEGO POTRZEB ,A JAK JUŻ DOBIERZESZ TO IDZIE I ZAMAWIA W SIECI . A ŻEBY BYŁO LEPIEJ TO PÓŹNIEJ PRZYCHODZI Z TYM ROWEREM ŻEBYŚ TY MU GO SERWISOWAŁ . ODPOWIEDZ SOBIE SAM ,GDZIE TU JEST INTERES ? DODAJ JESZCZE DO TEGO ŻE TE ROWERY Z SIECI MOGĄ BYŚ SKRĘCANE PRZEZ TAKIEGO SPRZEDAWCE O JAKIM MÓWIŁEŚ W POZOSTAŁYCH PUNKTACH I KŁOPOTY GOTOWE .
    A CO TEGO ZDANIA . Cóż, jest to typowy przykład zdzierania pieniędzy z klienta (200 złotych za przygotowanie roweru???). Oraz straszenie zakupami w internecie (czytaj: kup u nas i przepłać). ZAINWESTUJ TAKA KASĘ JAK MY W NASZ SKLEP , ZATRUDNIJ SERWISANTÓW TAKICH ŻEBY NIE GADALI TAKICH GŁUPOT JAK CI WYMIENIENI W TWOICH WYPOWIEDZIACH ( NIE BĘDĄ PRACOWAĆ ZA NAJNIŻSZA KRAJOWA , BO ZNAJĄ SWOJĄ WARTOŚĆ ) . I ZOBACZYSZ CZY DASZ RADE PRZEŻYĆ ROK ZARABIAJĄC NA ROWERZE 50 ZŁ. JAK TO ROBIĄ W SIECI.

    • Hej, nie musisz krzyczeć, niezbyt dobrze się wtedy czyta.

      Co do sklepów internetowych, to mówiłem już o tym w jednym z odcinków na YouTube. Nie wierzę, aby ktoś sprzedawał rowery wysyłkowo, nie mając sklepu stacjonarnego. No chyba, że mówimy o sprzedających strupy za 400-600 złotych.

      Większość sklepów prowadzących sprzedaż przez internet MA sklep stacjonarny. Sam znalazłem mojego Cube właśnie przez internet, wynegocjowałem cenę przez internet, a po odbiór pojechałem do sklepu we Wrocławiu, bo taki był warunek dobrego rabatu, że odbiorę go osobiście.

      Tak działa WOLNY RYNEK, niestety, dostosuj się albo zgiń. Ludzie głosują portfelami. Tak samo było jak do Polski wchodziły hipermarkety (a potem dyskonty). Ile było biadolenia, że to wykończy drobny handel, że wszystko padnie. No i okazało się, że jednak nie wszystko padło. Kto rozsądnie prowadził swój biznes i go rozwijał, ten nadal się trzyma, a kolejki w sklepach u mnie na osiedlu dobitnie o tym świadczą.

    • racji rynio stąpor,masz 100 % ten artykuł to jakaś farsa , albo autor pojęcia nie ma o wynajmie lokalu , ZUSie,maleńkim magazynie i maleńkim pomieszczeniu serwisowym- bo za metr kwadratowy 100 złotych netto wynajmu ! Internetowy sklep najczęściej ma magazyn w wiacie , albo stodole u siebie na wsi nie płacąc ani złotówki za czynsz i przestawia tylko pudła z rowerami .Złożenie roweru z kartonu trwa ok 40 minut przez wykwalifikowanego mechanika-większość ludzi zrobi to źle.Autor twierdzi że niby klient przychodzi do sklepu stacjonarnego , przymierza wymyśla cuda niewidy wyczytane w takich właśnie artykułach a potem kupuje w tym sklepie przez internet? Właśnie jest odwrotnie sklepy stacjonarne traktuje się jak frajerów,oszustów i najgorsze zło tego świata przez takie artykuły.Kiedyś znana marka ustaliła cenę katalogową na 1500 zł,ludzie przychodzili jeździli tym rowerem a w fabrycznym sklepie tego producenta bez problemu można było kupić ten sam rower o 200 zł taniej.Jeden z klientów powiedział wprost że jestem oszustem.
      Takie mamy realia drogi Panie redaktorze.

      • Cześć,
        ten artykuł nie jest o sklepach internetowych.

        A Twój komentarz za bardzo nie wiem do czego się odnosi. Wiele największych sklepów internetowych posiada swoje stacjonarne sklepy, pierwsze z brzegu: RowerTour czy Rowery Stylowe. A takie Centrum Rowerowe ma podpisane umowy ze 148 punktami w Polsce, a te punkty to sklepy i serwisy stacjonarne(!). Można tam podjechać i odebrać zamówiony rower, który zostanie na miejscu skręcony. Cuda! Sklepy typowo stacjonarne pozwalają na takie rzeczy! :)

        Odnośnie różnych głupot zasłyszanych w sklepach/serwisach, to docierają one do mnie cały czas. Ostatnio ktoś pisał, że serwisant skrócił mu łańcuch, zamiast wymienić na nowy.

    • masz całkowitą rację bo ja nienawidzę takich klientów co gitarę zawracają a potem ani me ani be i idą bez słowa. To jest wkurzające na maxa. Ale ja swój rower kupiłem przez internet…… tyle tylko, że ze sklepu, który prowadził własną stronę i aukcję. Byłem zadowolony bo był taki jaki chciałem. W innych czegoś brakowało zawsze. Gdyby oni nie ogłaszali się w internecie to bym nie kupił roweru w ich sklepie stacjonarnym. Niestety jak chcesz coś sprzedawać musisz mieć swój portal/fb/ aukcje. Bez tego nikt nie wie, że istniejesz i ograniczasz się tylko na klientów z okolicy. TO nie czasy, że człowiek lata za oponą po całym mieście bo nikt nie ma czasu zajrzeć do 20 sklepów po pracy czy mają dany typ opony…. tylko w necie wpisują i jak znajdą to idą do sklepu. Ale w części zgadzam się z wpisem w 100%

  • Ad 1 „Lepszy” to oczywiście pojęcie względne, ale pod wieloma względami tarczówki są lepsze od vbrejków. W moich mechanicznych klocki wymieniłem dopiero po 4000 km i to przedwcześnie, bo jeszcze nie były całkiem zużyte. Dobrze ustawione tarczówki nie wymagają żadnej regulacji przez wiele km. Vbrejki trzeba regularnie poprawiać. Z oczywistych powodów. I wiele innych zalet. Oczywiście zgadzam się, że linek nie trzeba zbyt często wymieniać w jakichkolwiek hamulcach. Ja robię to m.in. po ich zerwaniu, a w moim długim życiu nigdy to się nie zdarzyło, przynajmniej w odniesieniu do linki hamulca.

    Ad 6 Smar fabryczny jest naprawdę dobry. I dobrze „nałożony” (łańcuch jest wykąpany w smarze).

    Ad 10 Rzecz jest bardziej złożona. Wiele wynika z niezrozumienia zjawiska zużycia łańcucha i kasety. W uproszczeniu można powiedzieć, że każdy „rozciągnięty” łańcuch zniszczy szybko każdą, nawet najtwardszą kasetę. Natomiast „zniszczona” kaseta (zęby rekina), o ile nie będzie przeskakiwać, nic złego nie zrobi nowemu, nawet bardzo miękkiemu łańcuchowi.

    • 1. „Vbrejki trzeba regularnie poprawiać.” Kiepskie V-ki pewnie tak. Moich XT-ków nie dotykałem od bardzo dawna :)

      A w tarczówkach, jeżeli nie mamy sztywnej osi, czasami trzeba poprawiać ustawienie zacisku, po założeniu koła.

      6. Mam różne doświadczenia w tym temacie.

      • To prawda z tarczówkami. Trzeba uważać przy ponownym zakładaniu koła, a niekiedy poprawić coś przy hamulcach. Staram się tak włożyć koło, by nic nie trzeba było kręcić przy hamulcach.

        Każde V-ki, bez względu na ich jakość, powinno się co jakiś czas poprawić. Chodzi o ustawienie klocków. W miarę zużycia zmieniają płaszczyznę styku i zjeżdżają coraz niżej. Dochodzi do sytuacji, że tylko część klocka dotyka obręczy. To fizyka. Są patenty umożliwiające zachowanie równoległości, ale i tak będą zjeżdżać. W tarczówkach tych problemów nie ma. Ta sama sytuacja była w starych canti. Tor po jakich się poruszają klocki jest identyczny jak w V-kach. Jeździłem na bardzo różnych i szczerze mówiąc nie odczuwałem wielkiej różnicy między XT i średniakami. Ważna jest dobra regulacja.

        • Tak, tak, to był skrót myślowy. Chodziło mi o to, że dobre V-ki same z siebie się nie rozregulowują. Co przy tańszych się zdarza, że po zdjęciu i założeniu koła – też trzeba je poprawić, jak przy tarczówkach.

  • dobrze że każdy ma prawo coś napisać …swoją przygodę z rowerem zacząłem jako kilkunastoletni chłopak mit 80’s,szkoła zawodowa>motory i rowery na wielkim podwórku,gdzie za stół roboczy służył pniak z imadłem i chęci…i bardzo dobrze wspominam pierwsze kroki jak urywałem się po szkole i chyłkiem czasem na piechotę leciałem do najstarszego zakładu naprawy rowerów,w którym śp Jan Fabisiak kręcił rowery od 45 roku…Pan Fabisiak dla niektórych Dziadek Fabisiak…człowiek który założył(współtwórca cechu rzemiosł metalowych)-wraz z Romkiem Szczepańskim-wyszlifowali ten diament…mnie…tyle lat minęło,a ja dalej z rowerami-Polska,Niemcy…

  • Ten smar na łancuchu toto srodek przeciw rdzewieniu
    Twardsza kaseta np 400hg od shimano i łancuhu 54 hg
    Wymieniam łancuchu xo 0.7 rozciagniecia i kaseta wyglada jak nowa i tak tez działa przejechała zemna prawie 15 tys kilometrow .
    Przy twardszym łancuchu kaseta po 2 wymianach łancucha do niczego sie nie nadawała .wiec twardosc ma znaczenie miększy materiał nie uszkodzi tak materiału jak twardszy

  • „W każdym razie mit o zużywaniu „miękkich” podzespołów przez „twarde”, jest moim zdaniem taką samą bajką, jak twierdzenie…..”

    jak sam wspomniałeś, Shimano nie dostarczyło dokumentów, które by potwierdzały twardość poszczególnych kaset jak i łańcuchów, natomiast to, że twardszy materiał będzie ścierał ten bardziej miękki to nie mit, tylko normalne zjawisko. Często stosuje się takie rozwiązania w mechanice. Z drugiej strony, jeżeli droga kaseta ze względem na swoja twardość spowoduje szybsze zużycie taniego, ale za to miękkiego łańcucha, to tylko przyklasnąć. Chyba lepiej wymienić łańcuch za 1/4 wartości kasety, aniżeli odwrotnie.

    Odnosnie przegladu gwarancyjnego to sprawa dyskusyjna. W Krossie moje córki padł amortyzator po kilku tygodniach. Wymieniono na nowy bez szemrania. Bez tego nieszczęsnego przeglądu, pozamiatane. Natomiast wpis w karcie gwarancyjnej, że producent odpowiada za rower do 100 kg wagi rowerzysty to dopiero jest absurd. Ja za przeglad swojego rowerka, zakupionego niedawno, dzięki Twojej sugestii zapłaciłem 90 zł, a nie 200 zł. Gdybym zakupił w sklepie w którym robiłem przegląd, miałbym go gratis. Tyle, że 1300 zeta na rowerze bym nie urwał, nie wspominając o przeskoku jakościowym względem rocznika modelowego.

    • Mam problem z mocowaniem siodełka w rowerze, który kupiłam we wrześniu, ale rzadko był używany. Luzuje mi się śruba chyba jarzma jeżeli się nie mylę i siodełko rusza się w przód i w tył. Chciałam zareklamować mocowanie ale reklamacja została odrzucona. Stwierdzili uszkodzenie mechaniczne. Czy to rzeczywiście moja wina? Co mogę zrobić, żeby problem się nie powtarzał?

      • Cześć,
        a co to za rower? Siodełko jest mocowane na jedną śrubę? Cóż, możesz się z nimi jeszcze poprzepychać, ale nie wiem czy jest to warte i nie lepiej po prostu wymienić wspornik siodełka na porządniejszy,
        z mocowaniem siodełka na dwie śruby, np. taki: https://allegro.pl/oferta/wspornik-siodelka-sztyca-accent-sp-408-31-6-mm-cnc-7266835705

        Musisz tylko sprawdzić jaką dokładnie ma średnicę Twój wspornik siodełka, może to być np. 26,6 / 26,8 / 27,2 / 29,8 / 30,4 / 30,8 – lub jeszcze inaczej. Często na samym wsporniku jest to napisane, gdy wyciągnie się go z ramy, to może będzie widać.
        I nowy musi być o dokładnie tej samej średnicy, trochę większy lub mniejszy nie będzie pasować.

  • ostatnio miałem problem z siodełkiem pod spodem się dokręcało i to „gówno” nie wiem jak to nazwać się lekko wygięło i przez musiałem co chwile dokręcać
    Serwisant : Sklej klejem do amelimum
    Jeśli według niego to potrzyma to ja jestem Jagiełło

  • Ostatnio dostałem od brata rower santosa. Postanowiłem go sobie wyremontować. Okazało się że jest zepsuty suport. W sklepie dowiedziałem się,że suportu nie dobiera się do korby jak im tłumaczyłem tylko mam kupić taki jak był. Okazał się za długi więc sprzedawca upierał się że dobierać metodą prób i błędów. Będę jednak wymieniał korby, ale tak samo mi doradzają. Ma pasować. Ewentualnie policzyć liczbę zębów.

  • Nie wiem gdzie to wszystko slyszałew ale to epickie pie*******e.
    Sam jestem serwisantem rowerowym i nigdy w życiu nie pomyslałem nawet o takich rzeczach.
    Brak kompetencji u tych osób a ja zaczynam tracić wiarę w ludzkość.
    Poziom jaki reprezentują jest poniżej dopuszczalnej wartowci IQ .
    Porażka:/

    • Niestety, ja tego nie wymyśliłem, to wszystko autentyki nadesłane przez czytelników, albo sam gdzieś je zasłyszałem.

      Cóż, jak wszędzie – są fachowcy i „fachowcy”. Znać się na wszystkim nie muszą, ale czasem lepiej nic nie mówić, niż mówić co ślina na język przyniesie.

  • Co do klasyki głupot rowerowych jakie słyszałem, a nawet sam widziałem w sklepie rowerowym, to było dopasowanie rozmiaru ramy na wyciągniętą rękę od siodełka do suportu. Sprzedawca twierdził, że jest to najpewniejsza metoda. Co do dyskusji V-break, czy tarcza to zdania są podzielone, sam jeżdżę sporo an szosie, w sezonie od 7 -9 tysięcy kilometrów, jak do tej pory doskonale spisują mi się moje V-break, oczywiście na mokrej nawierzchni trzeba przewidzieć, że reakcja na hamulec może być lekko opóźniona, ale to kwestia doświadczenia. Oglądam sporo wyścigów na różnych kanałach sportowych i tak naprawdę to nieliczni śmigają na tarczy ?!. Dla niewprawionych tarcza może wyprowadzić w pole. Oczywiście jest to na pewno duża sprawność w czasie hamowania, ale moim zdaniem nie ma to nic wspólnego z tradycyjnym sportem szosowym. Nie wiem jakie jest wasze zdanie ale trochę za dużo i elektroniki i super wynalazków wisi na tych rowerach.

    • Cześć,
      pisze się V-Brake, nie Break :) A w swojej szosówce zapewne masz hamulce typu Dual-Pivot, które działają ciut inaczej niż V-Brake, choć też oczywiście klocek trze o obręcz, natomiast te szosowe są jednak trochę słabsze od V-Brake.

      Jeżeli chodzi o to, że „nieliczni śmigają na tarczach”, to z tego co ja widzę, jest wręcz przeciwnie i tarczówki pojawiają się coraz częściej. A za 2-3 lata będzie miał je już każdy na szosie.
      I tarczówki to żaden „super wynalazek” i nowość. Są obecne w rowerach przynajmniej od 18 lat :)

  • Cześć,

    Jestem posiadaczem roweru b’twin riverside 100 z decatlonu, zacząłem jeżdzić na dobre od kwietnia tego roku, wkręciłem się i chcę kupić coś nowego. Szukam roweru do pracy, głównie ścieżki rowerowe, płaski teren, na chwilę obecną tyle, może pomyślę o jakimś wypadzie do lasu, ale to jeszcze przyszłość. Byłem zdecydowany na rower crossowy do 2,5 tys. Udałem się do sklepu rowerowego i … zaproponowano mi rower gravel, hmmm….wyższa cena, prawie 4 tys i mam teraz dylemat.
    Proszę o poradę, co wybrać i czy warto na moje potrzeby wydawać więcej monety, chociaż przyznam, że po jeździe testowej specialized diverge byłęm pod wrażeniem.

  • Pan w rowerowym mi powiedział:
    „W amatorskim ściganiu się w MTB XCM im lepszy i lżejszy sprzęt, tym większa szansa na lepszą pozycję”.

    Tiaa…

    Mamy sobie zawodnika X. Ten zawodnik ma rower za kilka tysięcy, osprzęt, powiedzmy poziomu SLX, porządny powietrzny amortyzator (choć budżetowy), z wagą około 12 kg.

    I mamy zawodnika Y, który ma „nic nie ważący” sprzęt za naście tysięcy. Karbonowa rama, super amor i osprzęt spod znaku złotego orła od Sram-a. Ten zawodnik na trasie łoi zawodnika X.

    Ale jeżeli zawodnik Y, wystartuje na 14 kilowym rowerze za parę tysięcy, z prostą ramą, podstawowym uginaczem i osprzętem poziomu Acera/Alivio, to on też złoi zawodnika X.

    Sprzęt nie ma, aż takiego znaczenia. Zdrowie, kondycja, doświadczenie, technika jazdy i nastawienie psychiczne – one mają większe znaczenie.

    Rower ma znaczenie jeżeli jesteśmy w top 10, gdzie liczy się każdy gram i ułamki sekund podczas zmiany przełożenia na kasecie.

    • Hej,
      jasna sprawa, że od pewnego poziomu różnice zaczynają robić się takie, że dla zwykłego człowieka nie mają większego znaczenia. Bo w sumie co za różnica, czy ktoś dojedzie na miejscu 47. czy 49.

      Ale nie można też popadać w skrajności. Napisałeś np. o rowerze na podstawowym uginaczu (domyślam się, że chodzi o tanie sprężynowce pokroju Suntour XCT czy XCM) – może się okazać, że na trochę trudniejszej trasie taki amortyzator, brak sztywności kół, słabe opony, słabe hamulce – będą spowalniać jadącego i to w widoczny sposób.

      Oczywiście, nadal wyrobiony zawodnik objedzie na takim podstawowym rowerze (który nadaje się bardziej do rekreacyjnej jazdy, a nie ostrego ciśnięcia) amatora, który jechałby na nawet najdroższym rowerze, bo liczy się siła i technika jazdy. Ale… trochę lepszy rower, o którym sam napisałeś (SLX, porządny powietrzny amor) – nawet amatorowi bardzo pomoże w jeździe i zrobi całkiem zauważalną różnicę.

      Każdy musi znaleźć swój „sweet point” czyli tak dobrać osprzęt, aby wydać na niego odpowiednią kwotę, ale nie więcej :) Oczywiście nikt nie broni totalnemu laikowi jeździć na maszynie ze złotym Eagle’m, daleki jestem od piętnowania takich osób, bo i niby dlaczego. Niemniej trzeba uważać na pewne podpowiedzi sprzedających, na co słusznie zwróciłeś uwagę.

      Z trochę innej beczki, pisałem ostatnio o moim pierwszym starcie w maratonie MTB. Pojechałem na Giancie Trance, ścieżkowcu, ważącym w pełnym rynsztunku trochę ponad 14 kg: https://roweroweporady.pl/pierwszy-maraton-mtb/

      I mimo tej stosunkowo wysokiej masy (jak na rower do „ścigania”), mogę się założyć, że na lżejszym sztywniaku (porównywalnej klasy) dojechałbym w gorszym czasie. Dlaczego? Nie mam wyrobionej nogi na podjazdy, więc dodatkowy ciężar aż takiej różnicy by mi nie zrobił, za to na fullu na zjazdach mogłem z nawiązką nadrobić „stracony” czas na podjazdach.

      To tak na marginesie, jako uzupełniająca historia o typie roweru i jego wadze :)

    • Bzdury opowiadasz. Na starym GIANTcie pewien odcinek (mocno pagórkowaty) jadąc na maxa przejeżdzam w 21 min. Po zmianie MTBa za każdym razem jest o 3 min szybciej. A jestem amatorem. 3 min. to szmat czasu.

  • Wymóg złożenia w serwisie roweru zakupionego przez internet stosują dystrybutorzy którzy nie chcą tracić czasu na rozpatrywanie bezzasadnie zgłoszonej reklamacji np. na wyrwany gwint w korbie, bo ktoś sobie źle dokręcił pedały i mu odpadły podczas jazdy. A

  • W zeszłym tygodniu kupiłem rower Trek. W sklepie sprzedawca zapytał o mój wzrost i na tej podstawie, bez chwili namysłu zdecydował, że odpowiednim rozmiarem ramy będzie dla mnie rozmiar L (mam około 181 cm wzrostu). Oczywiście przejechałem się na rowerze i pierwsze wrażenie było OK, więc go kupiłem. Niestety po tygodniu jeżdżenia i przeczytaniu kilku poradników odnośnie wyboru wielkości ramy mam wrażenie, że rama jest na mnie za duża. Jestem rozgoryczony, ponieważ sądziłem, że sprzedawca, w autoryzowanym sklepie, dobierze mi rozmiar ramy tak, abym nie miał wątpliwości, czy będzie dobra. Nie wiem jak mam teraz postąpić. W jaki sposób mogę się ubiegać o wymianę roweru lub zwrot pieniędzy? Może ktoś coś podpowie? I bardzo proszę o nie prawienie moralitetów. Wiem, dałem ciała. Jeśli chcesz sobie poużywać na mnie z powodu mojej głupoty, to odpuść sobie i nic nie pisz. Potrzebuje konkretnych odpowiedzi.
    Pozdrawiam.

  • „6. W dobrym serwisie rowerowym w moim mieście dowiedziałem się, że nowego łańcucha nie powinno się smarować, ponieważ ten preparat nałożony fabrycznie, jest naprawdę dobrej jakości i warto, żeby łańcuch trochę na nim popracował.
    Moim zdaniem nie jest to prawda. Nigdy nie wiadomo, ile czasu łańcuch spędził w magazynie i czym tak naprawdę jest pokryty. Lepiej dobrze go wyczyścić i nasmarować swoim, sprawdzonym smarowidłem.”

    WTF?!? Przecież ten smar służy do zabezpieczenia łańcucha w magazynie i transporcie do punktu docelowego. Nie ma on czegokolwiek wspólnego z smarem do łańcucha którego będziemy używali.

  • Jestem mężczyzną i szczerze mówiąc nie rozumiem, po co istnieją „męskie” ramy. Wytrzymałość konstrukcji? Może w rowerach wyczynowych, na których często się glebi, ale w innych chyba nie. Zmowa z ortopedami i urologami? O, to prędzej ;-) parę ładnych lat jeździłem na damce, dużo wygodniejsza i ciężko się było przestawić z powrotem.
    Natomiast jeśli chodzi o jazdę na rowerze w spódnicy… no jeśli ktoś chce się zobaczyć w internecie w filmach typu „upskirt”, to tak, ma to sens :-|

  • Odnośnie punktu 5 ?

    Kupowanie roweru przez internet to bardzo dobra sprawa, niejednokrotnie za ten sam rower w sieci możemy zapłacić o wiele mniej niż w sklepie stacjonarnym, pod warunkiem że jesteśmy w pełni świadomi tego co kupujemy. Złożenie roweru nie nastręcza większych problemów, aczkolwiek są przypadki w których z przeglądem gwarancyjnym udać się w odpowiednie miejsce. Nie mówię że musi to być autoryzowany serwis producenta, ale np. maszynę do ciężkich zjazdów najlepiej sprawdzą ludzie którzy się w tym specjalizują, nie każdy serwis chce też się podjąć przeglądu gwarancyjnego takich rowerów ze względu na ich często skomplikowaną konstrukcję.