Skocz do zawartości

Ubrania z LIDLa - moja opinia


Rekomendowane odpowiedzi

Do 50km to zwykłe majty bezszwowe lepsze, bo przynajmniej pupska nie zapocisz ;)

 

W sumie to jaka wkładkę bym nie posiadał mam problem z tym aby jej nie zapocił :] Jakiś czas już planuje właśnie zacząć jeździć w spodenkach bez wkładki ale jakoś ciężko mi się przełamać do tego hehe Gdyby coś poszło nie tak, to jakoś średnio mi się uśmiecha potem wracać kilkadziesiąt kilometrów na stojąco :]

Odnośnik do komentarza

Spodenki rowerowe te najtańsze są kiepskie. Trafiłe kiedyś na droższe za 50 zł (na szelkach) - i są tak może do 100 km. Potem już odparzają dupsko. :o

 

Wygodne siodełko...

https://www.olx.pl/oferta/siodelko-vertu-spider-czarne-lekkie-CID767-IDshMen.html#1e4707ef37

...i każde będą dobre. Nawet z lumpexu za złotówkę :)

Jak na razie - najdłuższa trasa na tym siodełku to 230 km. Było jeszcze zimno, więc rajtki termiczna z Lidla za 14 zł i bez zastrzeżeń.

 

Przykład? Chociażby, jak ktoś jeździ tak, jak ja - jedynie w dzień i potrzebuje głównie nie złapać mandatu lub co najwyżej, aby widzieli go na ścieżce rowerowej o zmierzchu, temu lampki za 20zł wystarczą. Jak chce się coś widzieć na nieoświetlonej drodze, to nie ma zmiłuj - nie uwierzę, że za 20zł czy tym bardziej 11zł można nabyć sensowny komplet.

 

Nie wypowiadam się na temat jeżdżenia po leśnych ścieżkach w nocy, bo tego nie praktykuję, ale na szosie - na 100 km jazdy - mocniejszą świecę przez 5 - 10. Spora część trasy przebiega przez oświetlone wsie, a tam gdzie nie ma latarni, a jest duży ruch z przeciwka - nie ma potrzeby świecić mocniej, a poza tym - moim zdaniem - jest to niegrzecznie ;)

Odnośnik do komentarza

Wiesz co, @gielo, ja się chyba mądrzyć specjalnie nie powinnam, bo nawet nie wiem dokładnie, jakie są różnice - w sensie stricte rowerowym :) - między dziewczynkami a facetami i kto tak naprawdę bardziej naciska swoimi dość wrażliwymi częściami ciała (co tam przy tym wielka, amortyzująca wszystko pupa! ;) no bo choćby nie wiem, jaka przecineczkowata była i tak zawsze będzie bardziej mięsista niż te powleczoną cieniutką skórką narządy). A niestety nie mam żadnego zaufanego kumpla, który by mi zwyczajnie, po ludzku powiedział: wiesz, to jest tak i tak, boli to i to, uciska tu czy tam, choć przyznam, że z czysto naukowego punktu widzenia dość mnie to interesuje. Ale właśnie od kogoś żywego, a nie "amerykanckich naukowców" :D

W każdym razie u mnie było tak, że najpierw bolało mnie wszystko. Wiadomo, jak to każdego. Ba, genitalia chyba najmniej, gorzej było z obtartymi do krwi pośladkami. Kupiłam wtedy nadkładkę żelową. I przyznam, że po dziś dzień, gdy na nią patrzę, myślę sobie: kobieto, jak ty dałaś radę jeździć na tym po 50-100km?! :D Ano dawałam, ale w maju i czerwcu. A potem przyszedł lipiec i wielka wyprawa na Campus Misericordiae. W drodze powrotnej spotkał nas deszcz, wcześniej - wiadomo - dużo potu. Ja miałam dresowe spodnie i pod to zwykłe bawełniane majtki, do tego właśnie ta nakładka na siodełko. Póki jechałam, było dobrze, ale już w samym Tarnowie siostra ledwo się wklekła, więc zatrzymałam się, by na nią poczekać. 160km, po kwadransie wracam na siodełko i... chciało mi się wyć. Masakra jak wszystko nagle piekło! Od tego czasu nigdy w życiu nie założyłam już tego żelu, a reszta jakoś się przyzwyczaiła. Może poza linią pośladków, którą mniej lub bardziej obtartą miałam za każdym razem po ok. 50 i więcej kilometrach. I wreszcie na początku listopada kupiłam sobie bokserki bezszwowe Brubecka. Żeby było zabawnie - męskie, bo damskie mają za krótkie nogawki i zaraz mi się podciągają, i obcierają tak samo jak zwykłe majtki (a nawet gorzej, bo jeszcze większa kiełbasa). Mimo że z powodu chłodu jeździłam potem niezbyt często, ani raz mnie nie obtarły, ani raz się też nie zapociłam (jeździłam też w domu, więc gorąc zaliczyły). Jedynie siodełko do Tribana było nawet jak na moje możliwości okropnie twarde z przodu (regularnie bolała mnie kość łonowa, podejrzewam, że w Waszym przypadku byłoby to jeszcze gorsze), aż wreszcie wymieniłam na Wittkopa Medicus Race 7.0. Porównania niestety z niczym innym nie mam, ale jestem zadowolona. Jest elastyczne, ugina się nawet pod naciskiem dłoni, no i zwłaszcza ten obniżony czub jest pierwsza klasa. Ale jak to mówią - nie dość, że prawda jest jak dupa i każdy ma swoją, to... dupa tym bardziej jest jak dupa - każdy ma swoją i dla każdej inne siodełko będzie tym idealnym ;)

Odnośnik do komentarza

Popieram. Dobre spodenki, brak bielizny i powinno być lepiej. Oglądałem zimą fajne w BCM Nowatex - kosztowały chyba 175zł ale jakoś kasy zabrakło, a teraz nie mam kiedy podjechać. No i Jacek dobrze się wypowiadał o wysokich seriach w Deca. Teraz jeszcze mają resztki zeszłorocznej kolekcji więc warto zajrzeć.

A tak z innej beczki. Jak rano wsiadam na rower to boli mnie kość ogonowa. Takie wrażenie jak mocno zmęczone dupsko po wielu kilometrach pedałowania, gdzie trzeba się przyzwyczaić żeby po dłuższej przerwie znowu zacząć jechać. Początkowo muszę przesunąć się mocno do tyłu. Po paru kilometrach jest już ok. Miał ktoś może tak samo? Siodełko żelowe, wkładka w spodenkach więc to nie to. Może zła pozycja na rowerze?

Odnośnik do komentarza

A tak z innej beczki. Jak rano wsiadam na rower to boli mnie kość ogonowa. Takie wrażenie jak mocno zmęczone dupsko po wielu kilometrach pedałowania, gdzie trzeba się przyzwyczaić żeby po dłuższej przerwie znowu zacząć jechać. Początkowo muszę przesunąć się mocno do tyłu. Po paru kilometrach jest już ok. Miał ktoś może tak samo? Siodełko żelowe, wkładka w spodenkach więc to nie to. Może zła pozycja na rowerze?

 

Ja mam podobnie po dłuższej przerwie, np. jak wsiadam po tygodniu. Na początku boli jakbym był po wielu kilometrach, przesunięcie w tył pomaga. Po pół godzinie jest OK. Chyba trzeba z tym żyć, bo jak próbowałem na stałe przesunąć do tyłu siodełko, to zupełnie nie mogłem znaleźć wygodnej pozycji.

Odnośnik do komentarza

Elle, kup spodenki na szelkach z dobrą wkładką (250-300zł) i przestań używać majtki/bokserki. Wtedy zrozumiesz co to komfort tyłka na rowerze.

Jak będę mieć luzem, może się zdecyduję. Przyznam, że przekonuje mnie to średnio tylko z jednego względu - mikroklimat wewnątrz ;) Nie wiem, jak panowie, kobiety natomiast bardzo często łapią wszelkie infekcje intymne. Kiedyś, nawet bez roweru, zmagałam się z tym bardzo - średnio kilka razy w roku byłam na jakichś kremikach, maściach, czasem nawet lekarstwach. Wreszcie skończyło się, jak ręką odjął, kiedy odkryłam dwie a właściwie trzy rzeczy - nie można się pozbywać całkowicie flory bakteryjnej (częste mycie skraca życie ;)), choć oczywiście myć się należy (chodzi o zdrowy rozsądek), nie służy mi płyn do higieny intymnej (widać mam inne pH, bo jakkolwiek idiotyczne może to brzmieć, nie uczulają mnie jedynie męskie żele pod prysznic :D a przynajmniej te, które testowałam) i kluczowe - jak najmniej gotowania, czyli ubrania przewiewne, zostawiające przestrzeń lub szybko odprowadzające wilgoć. O ile do samych spodenek takie zaufanie mogę mieć, to niezbyt rozumiem, jak ma ten warunek spełniać wkładka - coś z założenia kilkuwarstwowego i miękkiego.

Może jak będę mieć 300zł na zbyciu, to spróbuję, ale obecnie chyba wylałabym morze łez nad takim wydatkiem, skoro za 100zł (siodełko plus bokserki) jest mi naprawdę dobrze.

Dla porównania - kupiłam sobie po Waszych namowach kask: 24 duże otwory wentylacyjne, wszyscy zadowoleni, a ja? Przy minus 3 było fajnie, przy plus 5 idealnie, przy plus 15 gorąc, włosy wyglądają gorzej niż po basenie lub kąpieli w Morzu Martwym i aż się boję, co to będzie w lecie. Bo jak tak dalej pójdzie, to znów będę jeździć w daszku :(

Odnośnik do komentarza

Przy minus 3 było fajnie, przy plus 5 idealnie, przy plus 15 gorąc, włosy wyglądają gorzej niż po basenie lub kąpieli w Morzu Martwym i aż się boję, co to będzie w lecie. 

No tak, kobieta. Najważniejszy jest wygląd :D 

Koleżanka ma 2 km do pracy - nie jeździ rowerem bo wiatr mógłby jej zburzyć fryzurę. Dlatego stoi codziennie w korkach i dojazd zajmuje jej 20 do nawet 40 minut.

Z tej perspektywy warto być facetem i mieć tzw. fryzurę "no problem". Czyli raz na tydzień maszynką ścinamy wszystko do skóry :D 

Co do spodenek, wkładek itd. myślę, że wielu facetów ma tak samo. Latem trzeba nosić przewiewną bieliznę bo się nabiał gotuje.  :D 

Odnośnik do komentarza

Paweł, tu nie chodzi o fryzurę, tylko o zniszczone włosy. Jak są potem takie wysuszone przez sól strąki, to się bardzo trudno je odżywia, bez względu na długość czy rodzaj uczesania. A tak, że włożę łyżkę dziegciu, to jest wszystko Wasza wina, że nie używamy maszynek na "no problem" ;) I mówię to naprawdę całkiem serio, choć bez jakiegoś jadu i pretensji. Zwykły fakt. Miałam przez lata krótkie włosy. Mogłam się malować, mogłam się ubierać, mogłam zmieniać różne fryzury. To jest porażające, że odkąd zapuściłam, to czasem mogę wyglądać nienajlepiej, ze średnią cerą, a co i rusz się jakiś miły facet trafia i mi komplement walnie, że wyglądam lepiej i dużo zmieniłam. Gotowa jestem uwierzyć, że połowa z nich stwierdziła, że przestałam być feministką (którą nigdy nie byłam, ale co tam :P).

 

Ja mam widać jakiś niski próg do zagotowania ;) Chyba jedynie dłonie i stopy się mi wolniej gotują niż statystycznym ludziom :D

Odnośnik do komentarza

Oprócz Ciebie znam niestety tylko jednego takiego faceta - to mój dziadziu. Ideał kobiety to dla niego przedsiębiorczy charakter i fryzura "na rekruta" ;) Autentycznie takie uwielbia. No, ale może to kwestia, że on też pochodzi od pokoleń z poznańskiego :D Tutaj normalnie zaścianek (łącznie z Krakówkiem, który różni się jedynie tym, że mają więcej mieszkańców). A ja może jakaś specjalnie próżna nie jestem, ale mimo wszystko człowiek ma większy komfort psychiczny, kiedy się podoba, niż kiedy się nie podoba :P

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...