Skocz do zawartości

Ubrania z LIDLa - moja opinia


Rekomendowane odpowiedzi

Co do testów ubrań z lidla, kupiłem w ostatnim rzucie koszulkę z długim rękawem i długie spodnie. Koszulka fajnie sie sprawuje, ale dopiero kupię coś z normalnej półki więc nie mam porównania. Spodnie tez całkiem, przy czym muszę sobie przyszyć wkładkę bo po kilkunastu praniach się odpruwa.

 

Czy warto? wg mnie lepiej miec niż nie mieć. A jak wystrzelałeś się z funduszami już na cały sezon, a przyszła jesień i zimno to lidl jest super:)

Odnośnik do komentarza

Ja się wystrzelałam wczoraj zbałamucona darmową przesyłką Allegro (21 przedmiotów u 9 sprzedających :D). Mam nadzieję, że z niczym nie wyskoczą w czarny piątek ;)

 

Co do Lidla, mam mieszane odczucia. Mimo wszystko czasem wydaje mi się, że stosunek ceny do jakości (i estetyki) jest zbyt wysoki.

To, co pisałam o kamizelce po jej zakupie, potwierdzam po testach - jest fajna, dobrze izoluje przód, trochę poci tył, ale nadal nie mam przekonania do sumy większej niż 50zł. Druga rzecz to bluzka z długim rękawem, niby na rower. Normalnie 40zł, ja kupiłam po 30. Ostatecznie tej drugiej sumy warta. Jest to generalnie polarek z jakimiś sztucznościami, rozpinany na całej długości. Materiał zewnętrzny już w sklepie był wyblakły i lekko zmechacony. Tył raczej nie przedłużany. Generalnie bez szału. W tym tygodniu natomiast chodziłam po Lidlu i w ręce wpadły mi rękawiczki funkcyjne. W wyprzedaży bodajże 18zł. Biedronka miała takie same, stokroć ładniejsze, za 10zł wyjściowo.

Ano właśnie - Biedronka. Może jakby jej nie było, Lidl byłby w porządku. Ale jest i w moim przekonaniu bije Lidla we wszystkich aspektach. Albo przynajmniej w dwóch z triady: cena-wygląd-jakość. Te dwie cechy są oczywiście losowe. Tak więc wolę Biedronkę, a w Lidlu najczęściej biorę to, co niezbędne i czego Biedronka w ogóle nie wypuściła.

Odnośnik do komentarza

@Elle, trzy lub cztery dychy to i tak mniej niż pełne błotniki, które co prawda chronią najlepiej ale nie wszystkim się podobają. 26zł to już dobra cena, a 10 w Deca to mega okazja :) W razie jak nie będzie dobrze chronił to ostatecznie stracisz dychę.

Ja na jesien zakładam pełne bo nie lubię jak mi spod przedniego leci do butów, a z tylnego za kołnierz :)

 

 ale to dlatego, że nie mam błotników i na pierwszym kilometrze już miałam mokro. Nawet nie sądziłam, że tyle piachu znajdę w bieliźnie po powrocie :D

Hm... jakoś trudno mi zrozumieć wypowiedzi w tym tonie. Z moich doświadczeń wynika, że (prawie) wszystko, co na mnie chlapie - leci z przedniego koła. Na tyłku i plecach - zaledwie parę kropek i to dopiero powyżej 40 km/h, i przy naprawdę grubej warstwie wody na jezdni. Błotniki pełne - przy prędkości powyżej 30 km/h - w zasadzie służą tylko do tego, żeby klebotać :) ...no i do tego, żeby struga wody z przedniego biła po oczach :)

Na stopy - worki foliowe - najlepsze po chlebie krojonym z Biedronki :)

Na dłonie - rękawice gumowe - grube (tzw. kwasoodporne - robocze), a w środek - te funkcyjne - z Biedronki, o których pisała Elle.

A poza tym... cóż... wodę trzeba polubić :) Poniekąd - ma to związek z moją nazwą użytkownika :D. Piachu jakoś jeszcze nie udało mi się polubić ;) A może ktoś ma na to jakiś patent? 

Odnośnik do komentarza

Co do tylnych błotników mam inne doświadczenie. Mimo posiadania pełnych z chlapaczem (miejski rower) to i czasem, jak się szybciej jedzie, błoto potrafi przelecieć na bagażnik. Wolałbym nie wiedzieć jakbym wyglądał z jakimiś krótszymi, mocowanymi np. do sztycy. W sumie widzę jak inni wyglądają w taka pogodę jak jest właśnie za oknem. Ja wolę czystą odzież. :-)

 

Worki foliowe poza zaletą w postaci ceny mają kilka wad: niska trwałość (szczególnie jak zakładasz na buty), pocenie się stóp i proszenie się o grzybicę (jak zakładane na/pod skarpetki). Podobny problem z rękawicami gumowymi.

 

W zasadzie poza rękawiczkami rowerowymi dobre są zwykłe skórzane: bardzo trwałe (o dziwo po dwóch latach użytkowania w każdą pogodę poza latem nic im się nie działo -- szkoda, że jedną zgubiłem i musiałem kupić nowe), oddychające, wymagające małej konserwacji (krem do skór raz na 2 miesiące, ewentualnie impregnat). W cięższe mrozy zakładam na nie grubsze, te z jednym palcem (podpatrzone u 'unitedcyclist').

Odnośnik do komentarza

Co do tylnych błotników mam inne doświadczenie. Mimo posiadania pełnych z chlapaczem (miejski rower) to i czasem, jak się szybciej jedzie, błoto potrafi przelecieć na bagażnik. Wolałbym nie wiedzieć jakbym wyglądał z jakimiś krótszymi, mocowanymi np. do sztycy. W sumie widzę jak inni wyglądają w taka pogodę jak jest właśnie za oknem. Ja wolę czystą odzież. :-)

 

To zależy od bardzo wielu czynników: geometria ramy, kształt siodła, rodzaj opon...

Konkretnie i na temat: Miałem opony tzw. uniwesalne w rozmiarze 26x1,75", obszerne (miejskie) błotniki i byłem schlapany do pasa. Do tej samej ramy założyłem koła szosowe z oponami typu slick, błotniki oczywiście wywaliłem, bo nawet by się nie zmieściły i... chlapię się do kolan.

 

 

Worki foliowe poza zaletą w postaci ceny mają kilka wad: niska trwałość (szczególnie jak zakładasz na buty), pocenie się stóp i proszenie się o grzybicę (jak zakładane na/pod skarpetki). Podobny problem z rękawicami gumowymi.

 

W zasadzie poza rękawiczkami rowerowymi dobre są zwykłe skórzane: bardzo trwałe (o dziwo po dwóch latach użytkowania w każdą pogodę poza latem nic im się nie działo -- szkoda, że jedną zgubiłem i musiałem kupić nowe), oddychające, wymagające małej konserwacji (krem do skór raz na 2 miesiące, ewentualnie impregnat). W cięższe mrozy zakładam na nie grubsze, te z jednym palcem (podpatrzone u 'unitedcyclist').

Miałem na myśli jazdę w niskich temperaturach. Gdzieś tak poniżej 5*C - raczej stopy i dłonie mi się nie pocą.

Skóra naturalna jest dobra na kilkunastominutową jazdę przez miasto. Jak się jedzie więcej niż godzinę - nasiąka jak gąbka :(

Powiem więcej: rękawice gumowe, ani worki foliowe - też nie zabezpieczają całkowicie przed wodą, bo spływa ona po nogawkach i rękawach. Różnica polega na tym, że woda, która dostaje się w ten sposób - jest cieplejsza, a guma lub folia nie przepuszcza wiatru. I w ten właśnie sposób można się uchronić przed odmrożeniami.

Zdarzyło mi się już odmrozić stopę i zdecydowanie bardziej wolał bym leczyć grzybicę :).

Odnośnik do komentarza

W ostatnią sobotę zrobiłem wycieczkę na prawie 120km, cała trasa asfaltowa, pogoda piękna. Czy można w takich warunkach zrobić z siebie kule błota? Można! Wystarczyło, że część trasy prowadziła przez zacienione leśne podjazdy/zjazdy na których było mokro i brudno. Miałem tzw. "dupochron" pod siodełkiem. Muszę przyznać, że jest skuteczny, tzn. miałem czystą dupkę i plecy i... to wszytko, hehe. Dwa zjazdy z prędkościami 50-70km/h i byłem tak uwalony błotem jak nigdy w życiu :D Dlatego zaprawdę powiadam Wam, słusznie czynicie, że macie porządne błotniki! :)

 

Co do ocieplaczy na stopy to mam neoprenowe Shimano. Trochę się w nich stopa poci, ale tak jak dzisiaj jeździłem przy temperaturze poniżej zera to ciężko by było przetrwać bez takiego zabezpieczenia. A i tak po 2h jazdy zmarzłem w stopy.

Odnośnik do komentarza

"Skóra naturalna jest dobra na kilkunastominutową jazdę przez miasto. Jak się jedzie więcej niż godzinę - nasiąka jak gąbka :("

 

 

Słowo klucz: impregnat. Do 1,5h ulewy daje radę. Dłużej nie sprawdzałem, bo rzadko się jeździ więcej niż godzinę-dwie w warunkach miejskich.

 

Dygresyjnie: kiedyś miałem zaimpregnowaną kurtkę skórzaną i kiedyś w niej mnie złapał deszcz (nie ulewa, ale jednostajne opady). Nie spodziewałem się, że potrafi tak skutecznie ochronić przed wodą. W dodatku oddycha. Szkoda, że była ciężka i wymagała starannej pielęgnacji, bo współczesne membrany i softshelle jeszcze mają daleką drogę bycia uniwersalnym.

 

Z podobnego powodu do pracy jeżdżę w skórzanych butach: oddychające, odporne na wodę, ciepłe, ale noga się nie poci. Dobrej jakości skóra jest wytrzymała, a jednocześnie łatwo ją naprawić w domowych warunkach.

Odnośnik do komentarza

W kwestii worków foliowych raczej zgadzam się z większością. Chociaż grzybica to dopiero po jakimś czasie, najpierw odparzenia, czyli też nie najprzyjemniejsze. Worków foliowych można oczywiście użyć, ale raczej awaryjnie, a nie jako stałe rozwiązanie. Poza tym nie widzę większej różnicy, czy człowiek gotuje się w swoim pocie, który nie ma gdzie odparować, czy ma mokro od deszczu. Są przypadki, że naprawdę wolę drugą opcję. No i do tego wszystkiego dochodzi jeszcze estetyka. Wprawdzie nie wyglądam na rowerze jak jadące milion dolarów (właściwie wiele można by zarzucić, zarówno mojemu strojowi, jak i rowerowi), ale w gumowych rękawicach i foliowych workach na nogach trochę byłoby mi głupio wychodzić z domu. Jakkolwiek zgadzam się z Tobą w jednym - zdrowie ważniejsze niż estetyka, a odmrożenia gorsze od grzybicy. Tyle że naprawdę nie pamiętam sytuacji, żebym się nie pociła. Kilka lat temu dojeżdżałam na dworzec, około 20 minut w jedną stronę (z powrotem ciut dłużej, bo pod górkę), w tym także zimą taką ze śniegiem, wiatrem i wszystkimi innymi atrakcjami ;) A że wracałam po godzinie 23, potrafiło być naprawdę nieprzyjemnie. Z butami było w porządku, bo miałam zimowe trekkingi (zwykłe, nie spd), ale z dłońmi do samego końca nie odkryłam słusznego rozwiązania. Albo marzłam na kość, albo były mokrusieńkie od potu i zaledwie po 20 minutach wyglądały jak po wyjściu z kąpieli w dzieciństwie. Niczego pośredniego nie udało mi się osiągnąć. Więc nie przekonuje mnie to, że istnieje jakaś ogólna prawda odnośnie mniejszego pocenia się na mrozie.

 

Co do moczenia tyłu/przodu, jak najbardziej zależy to też od opon. Jakkolwiek mam dość gładkie opony 700x25c i u mnie zawsze tył jest masakryczny, a przód całkiem niezły, chociaż 30km/h przekraczam tylko z górki ;) Tutaj przykład po moim ostatnim wyjściu z domu:

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/24059075_352274861910322_8654593068424044503_n.jpg?oh=23767fde296a5af54ef9342f3484b5a5&oe=5AD5CED7

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/24129458_352274931910315_7640185648672521693_n.jpg?oh=37a81d9a8541cef1fd74cbd1b87eb316&oe=5A8CA633

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/23905594_352274968576978_499212861381724112_n.jpg?oh=894af7a6007727689e6b756c7aed6072&oe=5A9B7FA6

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/23916022_352274988576976_6140161971130492582_n.jpg?oh=126866c66204c30bf1042e18be10deee&oe=5AD20E59

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/23915679_352274995243642_3715977154482553663_n.jpg?oh=406aa3cff5c71129698fcc78ee39c21e&oe=5A8CC87D

 

 

W ostatnią sobotę zrobiłem wycieczkę na prawie 120km, cała trasa asfaltowa, pogoda piękna. Czy można w takich warunkach zrobić z siebie kule błota? Można! Wystarczyło, że część trasy prowadziła przez zacienione leśne podjazdy/zjazdy na których było mokro i brudno. Miałem tzw. "dupochron" pod siodełkiem. Muszę przyznać, że jest skuteczny, tzn. miałem czystą dupkę i plecy i... to wszytko, hehe. Dwa zjazdy z prędkościami 50-70km/h i byłem tak uwalony błotem jak nigdy w życiu :D

Hahah, dokładnie to samo przerabiałam w czwartek. Słońce przepiękne, widoki cudne i nie potrzebowałam nawet 5km, żeby cała moja trzygodzinna praca po ostatnim deszczu poszła na marne. Żaden las, żaden zjazd - zwykły chodnik, gdzie auta mają wyjazd z budowy McDonalda. Potem jeszcze dwie kałuże i wystarczyło. Miało to tę dobrą stronę, że jak Google mapa przy znikającym już za drzewami słońcu wskazała ubitą drogę pełną błota i kałuż (oczywiście jako asfaltową), zdecydowałam się nią jechać. Wszakże gorzej być nie mogło ;)

Odnośnik do komentarza

, ale w gumowych rękawicach i foliowych workach na nogach trochę byłoby mi głupio wychodzić z domu. . Albo marzłam na kość, albo były mokrusieńkie od potu i zaledwie po 20 minutach wyglądały jak po wyjściu z kąpieli w dzieciństwie. Niczego pośredniego nie udało mi się osiągnąć. Więc nie przekonuje mnie to, że istnieje jakaś ogólna prawda odnośnie mniejszego pocenia się na mrozie.

 

Co do moczenia tyłu/przodu, jak najbardziej zależy to też od opon. Jakkolwiek mam dość gładkie opony 700x25c i u mnie zawsze tył jest masakryczny, a przód całkiem niezły, chociaż 30km/h przekraczam tylko z górki ;) Tutaj przykład po moim ostatnim wyjściu z domu:

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/24059075_352274861910322_8654593068424044503_n.jpg?oh=23767fde296a5af54ef9342f3484b5a5&oe=5AD5CED7

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/24129458_352274931910315_7640185648672521693_n.jpg?oh=37a81d9a8541cef1fd74cbd1b87eb316&oe=5A8CA633

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/23905594_352274968576978_499212861381724112_n.jpg?oh=894af7a6007727689e6b756c7aed6072&oe=5A9B7FA6

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/23916022_352274988576976_6140161971130492582_n.jpg?oh=126866c66204c30bf1042e18be10deee&oe=5AD20E59

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/23915679_352274995243642_3715977154482553663_n.jpg?oh=406aa3cff5c71129698fcc78ee39c21e&oe=5A8CC87D

 

 

Noo... mnie to już za mało zostało ;) Mogę wyjść z domu nawet ze snopkiem na głowie i w gumoflilcach, i zupełnie mnie nie rusza, jak ktoś na to patrzy :D

Jeśli chodzi o wrażliwość na zimno i pocenie się - każdy ma inaczej. Nie ma recepty uniwersalnej. Nie chciał bym po raz drugi mieć tak, żeby przez tydzień nie mieć czucia w stopie (jednej, bo mam trochę krzywą ramę i prawa strona chlapie mocno, a lewa - prawie wcale), a potem, przez kwartał wcale mi się nie pociła. Wystarczyło prać 1 skarpetkę :D

Mój rower wygląda podobnie, jak na tych zdjęciach - po małym spacerku przez miasto przy lekkiej mżawce ;) Może to i dobrze, że nie mogę wstawić swoich zdjęć, bo nie ma się czym chwalić :D 

Odnośnik do komentarza

Noo... mnie to już za mało zostało ;) Mogę wyjść z domu nawet ze snopkiem na głowie i w gumoflilcach, i zupełnie mnie nie rusza, jak ktoś na to patrzy :D

A mnie szosa dodała nieco klasy ;) Jeszcze w tym roku na crossie każdorazowo jeździłam w dresowych spodniach, ale do nowego, zgrabnego roweru wyglądały tak wieśniacko, że się musiałam przerzucić na obcisłe :D Jakkolwiek wymiana spodni była jedynie kolejnym etapem ewolucji trwającej od pewnego czasu. Zaczynałam od białych adidasów, bawełnianych T-shirtów i longsleeve'ów, tanich przydużych ortalionów oraz sztywnych daszków za 5zł ;) Ciekawa jestem, czy kiedyś nastąpi moment, że kupię spodnie z wkładką i jakiegoś softshella z prawdziwego zdarzenia.

 

Nie chciał bym po raz drugi mieć tak, żeby przez tydzień nie mieć czucia w stopie (jednej, bo mam trochę krzywą ramę i prawa strona chlapie mocno, a lewa - prawie wcale), a potem, przez kwartał wcale mi się nie pociła. Wystarczyło prać 1 skarpetkę :D

Trzeba było zamieniać skarpetki miejscami i prać parę co drugi dzień :D

Odnośnik do komentarza

 

 

Trzeba było zamieniać skarpetki miejscami i prać parę co drugi dzień

Ty to masz głowę! Nigdy bym na to nie wpadł :)

 

A mnie szosa dodała nieco klasy ;)

Czytałem coś o tym ;) Nie wiem, czy to szczęście, czy nieszczęście, ale jazda na szosie jakoś mi nie wychodzi :( Ale nie odpuszczam.

Na razie jeżdżę na takim żelaznym osiołku z ostrym kołem, a więc to żadna klasa :)

 

 Zaczynałam od białych adidasów, bawełnianych T-shirtów i longsleeve'ów, tanich przydużych ortalionów oraz sztywnych daszków za 5zł ;)

Jak wspomniałem - nie ma dla mnie znaczenia jak ciuch wygląda, ale bawełnie podziękowałem od razu jak swojego żelaznego osiołka wyposażyłem w barana i zaczął jeździć szybciej niż 25 km/h.

Widziałem wprawdzie kiedyś gościa na szosie w pelerynie przeciwdeszczowej z folii :D, ale ortaliony, to chyba nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej ;) Wolę już zmoknąć.

Aby nie spotkać się z zarzutem, że piszę nie na temat - dodam, że chyba jedyny ciuch, który kupiłem jako nowy w markecie, wprawdzie nie w Lidlu, ale w Auchanie - na wyprzedaży za 10 zł - to bluza termiczna marki Cups. Więcej nie jest warta, ale można w tym jeździć. Pod spód 2 koszulki prążkowane z lumpexu i da się wytrzymać nawet przy -5*C. Masa kompletu, to ok. 600 g. Jak za 15 zł, to chyba niezły wynik? 

Jak jest ciepło, to jeżdżę w czapce z daszkiem, oczywiście - do tyłu, ale obcinam go do połowy, bo jak mam pd wiatr, to zrzuca czapkę  Jak wspomniałem - mój rower, to żadna klasa, więc chyba pasuje ;)

 

 Ciekawa jestem, czy kiedyś nastąpi moment, że kupię spodnie z wkładką 

 Może mam przestarzałe poglądy, ale uważam, że to dobre dla kolarza, który jedzie 5-6 godzin bez przerwy na siodle typu: deska. Przy czym - myślę, że nie używa wkładki z Lidla :D. Nigdy nie miałem, ale intuicja mi podpowiada, że dla amatora, to więcej szkody niż pożytku. Latem się zapocisz, a późną jesienią lub zimą - jak nasiąknie (na skutek zachlapania) - to nie wyschnie aż do końca trasy.

Odnośnik do komentarza

Przyznam, że nigdy ubrań nie ważyłam. Odkąd nie jeżdżę w mokrej bawełnie, wszystko jest lekkie :D

 

Na temat wkładki nie dyskutuję, bo pewnie, Radku, masz rację. Tylko na chwilę obecną szkoda mi kasy na eksperymenty, zwłaszcza jak nie czuję potrzeby.

Inna sprawa, że moja jazda na rowerze to nie tylko sama jazda, więc staram się osiągnąć jak największy kompromis między ubraniem cywilnym a kolarskim ;) A przy okazji tej kwestii właśnie - w ogóle mam duży kłopot z odpowiednim ubraniem przy temperaturze poniżej 15 stopni. Problem wynika z tego, że moje rowerowe wyjazdy w 1/3 składają się z robienia zdjęć. Więc albo jadę i jest mi w sam raz, ale po pięciu minutach bawienia się aparatem zaczynam mieć dreszcze, albo gotuję się podczas jazdy. A im niższa jest temperatura, tym większa bieda z tymi amplitudami i coraz trudniej się rozgrzewać. A szkoda straszna, bo nawet teraz widoki potrafią być piękne i warte uwiecznienia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...