Skocz do zawartości

Ubrania z LIDLa - moja opinia


Rekomendowane odpowiedzi

@janciowodnik, co by nie mówić to ubrania rowerowe są wygodniejsze do jazdy niż "cywilne". Ja też na początku jeździłem w tym co miałem ale z biegiem czasu inwestowałem właśnie w specjalistyczną odzież. Na początku taką sobie, potem coraz lepszą. I to mi dało dużo więcej komfortu niż zwykłe spodnie dresowe, kurtki czy bawełniane koszulki. Dopiero później przyszła pora na rower. Worek na stopę? No przy SPD nie wchodzi w rachubę. Gumowe rękawice przy -15 też nie dadzą rady. Zwykła czapka nie wejdzie pod kask - musi być cieńka. Zwykła kurtka zazwyczaj jest obszerna i działa jak żagiel. Spodnie dresowe przy niskich temperaturach i deszczu dadzą radę ale lepsze są typowo rowerowe. Nie wiem ile czasu jesteś na siodełku ale mi dojazd zajmuje ok. godziny, a czasem i więcej. Z tego powodu zrezygnowałem ze zwykłych ciuchów. Nie trzeba wydawać majątku na odzież rowerową, na krótkie dystanse czy do zwykłego rekreacyjnego użycia nadaje się ta z Lidla. Stosunek cena/jakość jesc całkiem zadowalający.

Odnośnik do komentarza

dodatkowa kurtka do sakwy na postoje:) albo rób szybciej zdjęcia:D

 

Hm, tylko musiałaby być jakaś grubsza. Ciekawe jeszcze, jak ją upcham, skoro cienka wchodzi na wcisk, natomiast większych podsiodłówek na rynku nie mogę jakoś wyhaczyć :D Radek pisał mi kiedyś o Authorze Sumo, ale nigdzie już teraz nie można jej dostać... Chociaż znalazłam w trakcie pisania tego postu nową serię Sport Arsenal W2B. I teraz mam dylemat, czy brać 8 czy 11 litrów. Niby większa mi niepotrzebna, ale jak widzę różnicę rzędu 5zł, to od razu zaczynam się zastanawiać, czy może przypadkiem nie będę żałować :rolleyes:

A w ogóle to na razie wracam do zarabiania na którąś z nich  :lol:

Odnośnik do komentarza

Worek na stopę? No przy SPD nie wchodzi w rachubę.

O, kurczę! No na taką prostą rzecz nie wpadłam :D Chociaż na jedno wpięcie chyba dałoby radę, najwyżej potem dziura i ewentualne zbieranie strzępków ;)

 

Zwykła kurtka zazwyczaj jest obszerna i działa jak żagiel.

Co racja, to racja. Jakkolwiek z braku laku wciąż awaryjnie taki właśnie żagiel trzymam pod siodłem i stosunkowo często po niego sięgam.

 

Nie trzeba wydawać majątku na odzież rowerową, na krótkie dystanse czy do zwykłego rekreacyjnego użycia nadaje się ta z Lidla. Stosunek cena/jakość jesc całkiem zadowalający.

Jak najbardziej się zgadzam. Chociaż ja akurat polecam nie z Lidla, tylko tańsze serie z Decathlonu. Niekoniecznie rowerowe. Szybko porzuciwszy bawełnę, zaczynałam jazdy od koszulek Kalenji po około 15zł za sztukę. Teraz mam niewiele droższe B'Twina za 20zł w promocji (normalnie chyba 30zł). Na okres wiosenno-jesienny polecam termoaktywną Kipstę (kupiona również za 20zł zamiast 30zł). Wcześniej miałam krótko B'Twina, ale jakaś dziwna rozmiarówka (ja rozumiem, że rower to dłuższy tył, ale to wygląda jak sukienka) i dość szybko jestem w niej mokra. Ponadto w chłodniejsze dni doceniłam bieliznę termoaktywną Brubecka, której przynajmniej pewne elementy da się kupić dość tanio - za potówkę dałam niecałe 30zł, a za bokserki niecałe 20zł.

Warstwa termoaktywna ma tę zaletę, że można na nią ubrać coś "normalnego" - na pierwsze długie wiosenne wycieczki (dystanse powyżej 50km plus częste postoje na fotki, więc potrafi to zająć prawie cały dzień) mój ulubiony zestaw to właśnie potówka plus bluza kangurka. Na jesieni sprawdza się gorzej, bo przy tych samych temperaturach wiatr jest chłodniejszy.

Oczywiście na dojeżdżanie do pracy przy mrozach czy w ogóle przed wschodem lub po zachodzie słońca taka odzież ma średnią rację bytu, ale póki mówimy o samej rekreacji, według mnie jest to rzecz warta dodatkowego wydatku. Najgorzej jest na początku, jak trzeba kompletować szafę od nowa - wszystko jest potrzebne i jak się tak zacznie sumować dyszkę z dyszką to można niezłej zadyszki dostać ;) Jednak rozkładając na raty, a potem systematycznie dokupując w razie potrzeby, przestaje się to aż tak odczuwać.

Odnośnik do komentarza

@Elle spróbuj odzieży Nowatex. W zeszłym miesiącu kupiłem (wymieniłem zużyte z Lidla) dwie koszulki - potówkę + jakąś promocyjną funkcyjną z długim rękawem. Dodatkowo zupełnie przypadkiem musiałem wymienić zużyty plecak i kupiłem z Deca jakiś taki co to niby plecy się pod nim nie pocą. Nie wiem co tak naprawdę pomogło ale wszystko razem działa rewelacyjnie. Wiadomo, że jak popędzę rumaka to nie cały pot zdąży odparować ale do zwykłej jazdy idealne. W razie "W" nie muszę nawet brać prysznica. Kupuję u nich osobiście bo mam raptem 30 km do sklepu ale wiem, że wysyłają. Mam mniej ciuchów ale całkiem niezłych. Nie wiem jak z trwałością, okaże się za rok/dwa ale po kilku praniach nie widzę różnicy.

Na wiosnę pewnie zacznę wymieniać zużyte koszulki z krótkim rękawem i spodenki. 

Co do wiatrówki, zerknij na tańszą ofertę Deca. Mają takie co to składają się w małą paczuszkę, a gdzieś czytałem, że są całkiem niezłe. I wchodzą do kieszeni.

Wiem, że można jeździć we wszystkim ale dziadkowi należy się odrobina luksusu więc czasem pozwalam sobie na coś lepszego, co całkiem nieźle się sprawdza.

Odnośnik do komentarza

Swego czasu kupiłam jakąś wiatrówkę Kalenji, a w sumie mam trzy takie kieszonkowe modele, ale one mają rację bytu maksymalnie do 15 stopni. Ewentualnie ubrane na stałe też się sprawdzają. Natomiast mi chodzi o coś cieplejszego właśnie na takie 10-15 stopni, kiedy schodzę na kilka(naście) minut z siodełka porobić zdjęcia. Wtedy przydałoby się coś w stylu wiatroszczelnego cienkiego polaru ;) Obecnie mam na oku takie coś: https://www.decathlon.pl/kurtka-evolutiv-xtrem-id_8367761.html, chociaż nie wiem, czy dam radę w tym roku przetestować, bo za oknem właśnie prószy.

Ja mam za to ciekawie ze spodniami - jeżdżę w tych samych, co jeździłam w lecie i prawdę powiedziawszy samą mnie to fascynuje, jak można wytrzymać w tych samych legginsach przy 25 stopniach i potem przy 10. Moje nogi, widać, żyją swoim życiem :D

 

Z plecakami naprawdę nie mogę. Mimo posiadania termoaktywnej warstwy ubrań oraz plecaka - a właściwie bukłaka - typowo sportowego, z wentylowanymi plecami i siatkowanymi szelkami, pozostaję wierna sakwom, sakiewkom, sakieweczkom. Prawdopodobnie niebawem otworzę muzeum Sport Arsenala i zacznę pobierać symboliczne opłaty ;) Mam w tej chwili od nich jedne duże sakwy, dwukomorową torebkę na ramę (ta wylądowała na MTB, bo do szosy nie podchodzi niestety), torbę na bagażnik, pod choinką znajdę plecako-sakwę z serii Expedice, na gwarancję pojechała właśnie podsiodłówka Expedice i teraz się czaję na zakup 11- lub 8-litrowej podsiodłówki (od wczoraj mam dylemat), żeby nie musieć zakładać bagażnika na jednodniowe i jednoosobowe ciut dłuższe wycieczki. Do tego mam podsiodłókę Topeaka i torebkę na kierownicę z... Biedronki :) Czy mogłabym z którejś z nich zrezygnować? No właśnie nie bardzo bym chyba umiała, bo każda nadaje się na innego rodzaju wyjazd. Obłęd :rolleyes:

Odnośnik do komentarza

Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, żeby uważać z ubraniami do biegania na rower. Konstrukcja i tkaniny w nich stosowane działają w kierunku silnego oddawania ciepła przy wysiłku jakim jest bieganie. Sam zacząłem jeździć w takich strojach, jednak kilka razy przy temperaturze plus kilkanaście stopni musiałem zawrócić, żeby coś jeszcze siebie włożyć. Taką sama opinię mają moi koledzy z którymi kiedyś biegałem a teraz razem jeździmy rowerami. Sam musiałem niestety wydać sporą sumę na strój dedykowany na rower i już w pierwszym kontakcie widać, że to inny splot materiału. Rękawy i przód kurtek są nieprzewiewne za to plecy są z lżejszego materiału i w jaskrawych kolorach z kolarskimi kieszeniami. Ze swojego doświadczenia mogę doradzić, że w przypadku krótkich przerw w wysiłku świetnie temperaturę trzyma zwykły ortalion zakładany na nogi i górę. Tak robią na każdych zawodach lekkoatleci, czekając na swój kolejny start w trakcie mityngu. Ortalion jest lekki i nieprzewiewny zatem mógłby sprostać chwili z aparatem w ręku.

Odnośnik do komentarza

Bardzo cenna wiedza z tą odzieżą dedykowaną do biegania. Nie wiem, jak będzie z podlinkowaną przeze mnie kurtką, ale możliwe, że coś jest na rzeczy. Nie mam akurat porównania w przypadku odzieży termoaktywnej, bo testowałam tylko Kipsta (sporty drużynowe, piłka nożna itp.) oraz B'Twina (rower). W tej drugiej było mi początkowo znacznie goręcej, a że trudniej odprowadzała pot, potem z kolei byłam mokra i szybko organizm się wychładzał. Jeździłam natomiast latem początkowo w koszulkach Kalenji, teraz B'Twina i faktycznie, właśnie nawet w lecie, w Kalenji potrafiłam przy mocniejszym powiewie wiatru częściej zmarznąć (w B'Twinie też się oczywiście zdarza, ale znacznie rzadziej).

Co do ortalionów - jestem ich wielką fanką ;) Nawet najtańsze w pewnych okolicznościach są lepsze niż niejedna kurtka z prawdziwego zdarzenia. W zasadzie to nieodłączny element wyposażenia mojej podsiodłówki. Niestety, w moim przypadku spełniają one swoją rolę najlepiej w okresach przejściowych, jak wczesna wiosna/późne lato, kiedy wieczory potrafią być chłodne. Ewentualnie podczas ciut chłodniejszego lata, kiedy po dużym wysiłku staję w dużym cieniu i jeszcze zawieje wietrzyk. Natomiast poniżej 15 stopni ich przydatność dla mnie jest znikoma. Co najwyżej nadają się na jazdę przy większym wietrze, jak już nic innego nie pomaga. Na postój potrzebowałabym coś z podpinką, ewentualnie może softshell, ale też nie chcę wydawać nie wiadomo ile.

Odnośnik do komentarza

@janciowodnik, co by nie mówić to ubrania rowerowe są wygodniejsze do jazdy niż "cywilne". Ja też na początku jeździłem w tym co miałem ale z biegiem czasu inwestowałem właśnie w specjalistyczną odzież. Na początku taką sobie, potem coraz lepszą. I to mi dało dużo więcej komfortu niż zwykłe spodnie dresowe, kurtki czy bawełniane koszulki. 

Nie wiem, czy się dobrze rozumiemy? Napisałem wyraźnie, że bawełnie podziękowałem. Do dresów też nigdy nie miałem  sentymentu ;).

Odzież typowo rowerowa jakoś mi nie podchodzi. Przynajmniej ta - w rozsądnej cenie. Za luźna, albo za gruba, albo coś innego brakuje. Nie ukrywam, że ekonomia ma dla mnie znaczenie. No i znajduję czasem naprawdę perełki na ciuchach lub portalach ogłoszeniowych z używkami. Przy czym - nie ma dla mnie znaczenia, czy to jest na rower, do biegania, czy jakiegokolwiek innego zastosowania. Ma być lekkie, aerodynamiczne i wygodne. No i bez obleśnych napisów.

Jeśli chodzi o koszulki pod spód - rewelacyjne dla mnie - są takie z prążkowanego materiału (poliester). Nie znalazłem w sieci, żeby zalinkować i w ogóle nigdzie nie widziałem - jako nowe. Za to na ciuchach jest tego sporo. Przeważnie - marki Craft. Są niskie pod szyją, ale również ze stójką, czy półgolfem. Trafiają się - dłuższe z tyłu, a więc tak jakby na rower. Masa ok. 170 g, a naprawdę ciepłe.

 

 Worek na stopę? No przy SPD nie wchodzi w rachubę.

Akurat nie jeżdżę w SPD, tylko w noskach, ale to nie ma znaczenia. Worek zakładam na skarpetę, a na to naciągam drugą. Powinna być cienka i elastyczna, żeby wszystko zmieściło się w bucie. Ma tylko przytrzymać worek, żeby się nie zsunął. No a przy tym - nie widać worka. A więc - państwo esteci - zarzut był nie do końca na miejscu :)

 

 Gumowe rękawice przy -15 też nie dadzą rady.

Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby przy -15*C padał deszcz.

 

 Zwykła czapka nie wejdzie pod kask - musi być cieńka.

Akurat nie jeżdżę w kasku, ale zeszłej zimy wypatrzyłem w Kauflandzie czapkę 2-warstwową. Z wierzchu bawełna z elastanem, w środku - polar. Cienka, aerodynamiczna i bardzo ciepła. Myślę, że pod kask weszła by spokojnie. Nie była tania, chyba ze 2 dychy, ale wydaje mi się, że warta swojej ceny.

 

 

Ja mam za to ciekawie ze spodniami - jeżdżę w tych samych, co jeździłam w lecie i prawdę powiedziawszy samą mnie to fascynuje, jak można wytrzymać w tych samych legginsach przy 25 stopniach i potem przy 10. Moje nogi, widać, żyją swoim życiem :D

 

 

Spróbuj rajtek na polarze. Masa ok. 120 g, w tym - ciepłe skarpety - gratis ;)

Odnośnik do komentarza

Odzież typowo rowerowa jakoś mi nie podchodzi. Przynajmniej ta - w rozsądnej cenie. Za luźna, albo za gruba, albo coś innego brakuje. Nie ukrywam, że ekonomia ma dla mnie znaczenie.

Podobnie jak i dla Ciebie, ekonomia również ma dla mnie dość duże znaczenie (co nie znaczy, że czasem nie wydam trzy razy tyle niż potrzeba, bo mi się akurat coś ogromnie spodoba i zamarzy), jednak "rozsądna cena", jak już wielokrotnie zauważyłam na tym forum, dla każdego ma inne znaczenie, a rozpiętości potrafią być naprawdę niesamowite.

 

No i znajduję czasem naprawdę perełki na ciuchach lub portalach ogłoszeniowych z używkami.

Z używkami internetowymi jest ten kłopot, że najczęściej ma to ktoś z drugiego końca Polski, a mierzenie centymetrem ma średnie przełożenie na efekt końcowy. Nie wiem, mojej mamie jakoś się tak te ubrania udaje kupować (nie na rower, rzecz jasna ;)), ale ja wciąż podchodzę nieufnie.

 

Worek zakładam na skarpetę, a na to naciągam drugą. Powinna być cienka i elastyczna, żeby wszystko zmieściło się w bucie. Ma tylko przytrzymać worek, żeby się nie zsunął. No a przy tym - nie widać worka. A więc - państwo esteci - zarzut był nie do końca na miejscu :)

Trzeba było tak od razu. Po Twoim opisie wyobrażałam sobie rowerzystę w szpitalnych woreczkach ;) Co nie zmienia faktu, że nie wiem, jak to robisz, że nie masz potem białych jak papier, pomarszczonych stóp.

 

Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby przy -15*C padał deszcz.

Czy to w ogóle jest technicznie możliwe? :D Swoją drogą nie pamiętam, kiedy ostatni raz przy -15* byłam na zewnątrz. Nawet bez roweru ;)

 

Akurat nie jeżdżę w kasku, ale zeszłej zimy wypatrzyłem w Kauflandzie czapkę 2-warstwową. Z wierzchu bawełna z elastanem, w środku - polar. Cienka, aerodynamiczna i bardzo ciepła. Myślę, że pod kask weszła by spokojnie. Nie była tania, chyba ze 2 dychy, ale wydaje mi się, że warta swojej ceny.

Mnie w głowę zawsze jest gorąco, co najwyżej potrzebuję czegoś na uszy, jak już naprawdę zaczyna być zimno. Przy dużym wietrze wystarczają mi niepodpięte słuchawki douszne.

 

Spróbuj rajtek na polarze. Masa ok. 120 g, w tym - ciepłe skarpety - gratis ;)

 

Jancio, Ty tak serio wszystkie ciuchy ważysz?! :blink: Poza tym rajtki na polarze to chyba wyłącznie na trzaskający mróz w moim przypadku ;)

Odnośnik do komentarza

Moje doświadczenie mówi mi jednak, że np spodnie rowerowe bardziej nadają się na rower niż dres, jeans czy nawet leginsy. Ale mówię tu o obecnych warunkach pogodowych - temp. blisko zera, mżawki, śnieg iwatr itd. Ale co ja tam wiem... ;)

Z workiem na stopę, to naprawdę jestem w szoku. Przecież wystarczy jakiś zwykły trekingowy but co to nie przemaka i grubsza skarpeta. A nawet jak przemoknie można wysuszyć. Wiem nie każdy ma takie warunki w pracy - patrzę ze swojego punktu widzenia.

SPD spróbowałem i jeździ się sympatycznie. Na zimę właśnie zdjąłem, bo zimowe buty SPD są dla mnie za drogie i jeżdżę w zwykłych. Są cieplejsze. Ale jak faktycznie zakładasz worki pomiędzy skarpety to dasz radę nawet w SPD

Nie chodzi mi o przemoknięcie rękawic przy -15 - wiem, że przy tej temp. deszcz nie pada ale o komfort cieplny. Bo guma raczej słąbo izoluje, a jak pod spód coś założysz to znowu guma nie przepuści potu.

Używanych ciuchów nie kupuję. Wolę poczekać odłożyć i kupić nawet najtańsze ale nowe. Ale wiem też, że wiele osob tak nie może i w takim przypadku można próbować używek.

W sumie z ciuchami jest taka sprawa, że każdy ma inne odczucie komfortu cieplnego. Ja lubię temp. 10-15 st., a np moja żona zakłada w tym czasie drugi swetr, kurtkę i czapkę. Więc jak pisze Elle, można i w cienkich leginsach jeździć zimą, można w gumowych rękawicach,  w workach na stopach. Ja lubię nacierać się rano śniegiem, a rodzina patrzy na mnie jak na debila. Co kto lubi. :D

Odnośnik do komentarza

Żeby była jasność - ja nikogo do legginsów nie namawiam, a wręcz sama jestem zdziwiona, że u mnie to zdaje egzamin. A że nie jeżdżę o nieludzkich porach lub warunkach, jak Ty, nie mam potrzeby zmiany na nic lepszego. Szczególnie, że znalazłaby się cała lista bardziej palących wydatków ;)

 

Z używanym zależy co i zależy jak bardzo używane ;) Butów po nikim nie ubiorę i nie chodzi nawet o higienę (bo wyprać można), ale samo rozbicie, układanie stopy itd. Natomiast moja podsiodłowa ortalionowa "żaglówka" kosztowała cały 1zł i chociaż w założeniu kupiłam ją tylko do wycięcia metki, to w sumie szkoda mi było niszczyć, ponieważ okazała się bardzo praktyczna zarówno na wiatr, jak i nawet lekki deszczyk. To jest zresztą jak z każdą używką - czy to samochód, czy rower, czy część, czy szmatka - trzeba mieć trochę szczęścia, żeby utrafić i do tego nieco się znać, żeby nie zrobić głupiego interesu.

 

Właśnie pisząc wczorajszego posta, przemknęło mi przez myśl, że ja to mam jakąś zjechaną gospodarkę cieplną :D Na przykład w głowę nie marznę w ogóle, zawsze jest ciepła i tracę też przez nią większość wody z organizmu (nie dalej jak przed tygodniem wróciłam z kucykiem mokrym po sam koniec, a wcale nie szalałam). Podobnie mam z nogami, ale już nie ze stopami - w palce u nóg marznę nawet latem i w tej kwestii doskonale rozumiem wszystkich fanów skarpetek i sandałów (nie, nie praktykuję, jedynie rozumiem :D). Zresztą mi się stopy prawie w ogóle nie pocą, a już na pewno mniej niż cokolwiek innego. No i momentalnie wychładza mi się biust i brzuch. Też zdarza mi się zmarznąć nawet w lecie, stąd potem te osiem warstw kufajek po sezonie.

A druga sprawa to, że 15 stopni 15 stopniom nijak nie jest równe. Jedno to klimat - kiedy jeździłam nad morzem w tym roku w maju i pod koniec października, bywały temperatury wyższe o kilka stopni niż w Tarnowie, a było chłodniej. Do tego dochodzą warunki. Przysłowiowe 15 stopni z dużym wiatrem, wilgotnym powietrzem oraz brakiem słońca potrafi dać w kość mocniej niż nawet 5-8 stopni, ale z bezwietrznym suchym słoneczkiem.

Odnośnik do komentarza

W sumie leginsy są obcisłe, mogą być odpowiednio ciepłe i jedynie "pampersa" może im brakować ale też nie każdy go używa. Wniosek - mogą spokojnie zastąpić spodnie rowerowe. Nie pomyślałem o tym wcześniej.

Przypomniałem sobie, że kiedyś w średniej szkole użyłem worków na stopy. Byliśmy w Tatrach, buty przemakały i chciałem je "uszczelnić". Stopy mi i tak zmarzły, bo w butach skraplała się woda.

Co do temperatur to fakt. Czasem jech zimno, a nie czuć tego tak bardzo. Czasem niby ale wieje i jest wilgotno odczuwanie jest zupełnie inne.

Odnośnik do komentarza

 

 

Z używkami internetowymi jest ten kłopot, że najczęściej ma to ktoś z drugiego końca Polski

Statystycznie - najwięcej jest w W-wie, a z Radomia to niewiele ponad 100 km. Czasem można sobie zrobić wycieczkę. Przy okazji - odwiedzić córkę w Piasecznie :)

 

 

Mnie w głowę zawsze jest gorąco, co najwyżej potrzebuję czegoś na uszy, jak już naprawdę zaczyna być zimno. ;)

Uszy też zasłania. A mnie na odmianę - w głowę nie jest gorąco, bo już włosów coraz mniej :( Za to nie potrzebuję kominiarki, czy - jak to się tam nazywa, bo broda rośnie całkiem przyzwoicie :)

 

 

Jancio, Ty tak serio wszystkie ciuchy ważysz?! 

Pisałem - nawet na tym forum - z gościem, który był gotów wydać bardzo konkretne pieniądze, żeby odchudzić rower o kilkadziesiąt gram. A przecież można dużo prościej i taniej. Wystarczy się wysikać przed podróżą :D

A tak serio-serio: gdybyś jeździła po Mazowszu, albo Wielkopolsce - nawet bym się nie wysilał. Ale w okolicach Tarnowa chyba są jakieś górki? Na 10% podjeździe nawet 1 kg robi mi różnicę.

A tak mniej na serio: niedawno widziałem na trasie kilku szosowców, których znam z widzenia i wiem, że latem jeździli bardzo konkretnie. Odziani w zimowe ciuchy (jak najbardziej rowerowe i markowe) - ruszali się jak muchy w smole.

 

 Poza tym rajtki na polarze to chyba wyłącznie na trzaskający mróz w moim przypadku ;)

Ach, te gorące dziewczyny... :D

 

Z workiem na stopę, to naprawdę jestem w szoku. Przecież wystarczy jakiś zwykły trekingowy but co to nie przemaka i grubsza skarpeta. A nawet jak przemoknie można wysuszyć. Wiem nie każdy ma takie warunki w pracy - patrzę ze swojego punktu widzenia.

 

Parę km - do pracy - to inna bajka, ale na 100 km - nawet przy małej mżawce - nie ma rzeczy nieprzemakalnych. Chyba, że OP-1 :D. Mokro musi być, trzeba się z tym pogodzić, ważne, żeby nic nie odmrozić.

Odnośnik do komentarza

@janciowodnik ale po 100km z workiem na stopie też masz mokro w bucie. I do tego jeszcze można załapać grzybicy. Więc jeśli przemoknie ciepły (z zasady) but to chyba jest przyjemniej niż w jakimś lżejszym + worek na stopie. Ale co kto lubi. Dla mnie to średnie rozwiązanie ale jeśli u Ciebie się sprawdza, to tego się trzymaj. Ja na zimę kupiłem parę lat temu coś takiego:

https://www.decathlon.pl/buty-turystyczne-zimowe-wysokie-mskie-inuit-id_8180324.html

Cena była sympatyczna, buty nie przemakają i nie muszę uzywać worków. ;)

Odnośnik do komentarza

@janciowodnik, ja też już pisałam na tym forum, że czas nie jest dla mnie priorytetem. Przyznam, że nie znam procentów nachyleń podjazdów, które dały mi już nie raz w kość (zresztą większość daje i z założenia zwyczajnie ich nie lubię :P), co nie zmienia faktu, że jak jadę na 100km wycieczkę, wolę mieć ze sobą to i tamto (na przykład dwa bidony, a w teorii wystarczyłoby jeden i go częściej uzupełniać), niż upajać się każdym zyskanym gramem. Mówię oczywiście wyłącznie o sobie i nikogo nie wytykam palcami, że ma inne poglądy :)

A wracając jeszcze do tego, co tu o wadze roweru wypisywałam, w przeciwieństwie do tamtego czasu, trochę już przekonałam się, jaką różnicę robi 10 a 15kg rower. I cieszę się, że mam tę możliwość jazdy na czymś lżejszym, zwłaszcza, że nadal nie ważę ani śrubek, ani ubrań. Staram się brać mniej, obecnie szukam promocji na lżejszy powerbank na krótsze wycieczki, ale nie jest to na pewno nic, co jakoś mocno siedzi mi w tyle głowy.

Ostatecznie, jak ktoś się bardzo chce podniecać wyprzedzaniem szosy, to każdemu jeżdżącemu regularnie służę uprzejmie ;)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...