Skocz do zawartości

jajacek

Użytkownicy
  • Postów

    13 997
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jajacek

  1. Kupowałem przez Ebay od polecanego Chińczyka, od którego paru kolegów już kupowało. Sprzęt refurbished w w foliowym woreczku z uchwytem i kartą z mapami. Akurat miałem wszysztkie czujniki od modelu 705, który miałem od lat a który dałem synowi. Kupując 810 raczej nic się nie zyskuje. Z mojego punktu widzenia to albo 800 albo 1000. http://stores.ebay.pl/humanoriented/
  2. Moje podejście jest takie że życie jest za krótkie na nieustające czyszczenie i porządki. Łańcuch czyszczę jak jest uwalony po jeździe w trudnych warunkach albo piszczy. Zakładam rękawiczki do napraw elektrycznych z gumowanymi palcami, biorę jednorazowe husteczki W5 z Lidla i czyszczę łańuch trzymając rower na stojaku. Tak długo aż na chusteczkach przestnie pojawiać się czarny brud. Następnie wpuszczam po kropli oleju w każde ogniwo, przepuszczam przez wszystkie koronki kasety i wycieram do sucha starą skarpetą. I generalnie nie zawracam tym sobie z dużo głowy. Wolę pojeździć. Spinek nie używam bo mam z nimi kiepskie doświadczenia. Uważam że nie należy używać spinek mając tylna przerzutkę z długim wózkiem bo rozepnie się po złapaniu dużego luzu przez łańcuch. Chyba że ktoś ma przerzutkę ze sprzęgłem napinającą łańcuch. Na szosie zdarzyło mi się kilkukrotne rozpięcie łańcucha zarówno przy spinkach Connex, KMC jak i SRAM więc teraz tylko zakuwam. Ale mam bardzo długi wózek przerzutki bo mam korbę triple i kasetę 13-29. W MTB mój młody dwa razy zgubił łańcuch przy przerzutce Deore bez sprzęgła na wyścigu więc też zakuwamy. W moim MTB gdzie mam XT ze sprzęgłem, ma spinkę KMC i na razie jest ok. Dużo ludzi twierdzi że czyszczenie w beznynie ekstrakcyjnej jest rzeczą dobrą. Być może mają rację ale jestem za leniwy żeby się w to bawić. Łańcuch wieczny nie jest i majątek nie kosztuje. Swój czas uważam za bardziej cenny niż 1000 km przebiegu zaoszczędzone na dbaniu o łańcuch. Kończę bo wyszło słońce i lecę się przejechać :)
  3. Magura to podobno bardzo dobre hamulce. Natomiast jak rozmawiam z serwisantami to mówią że jakiekolwiek byle Shimano. Zawsze możesz je zdjąć nieużywane i sprzedać na aukcji. Ale nie sądzę żebyś dostał więcej niż 250 za komplet. Musiałbyś więc dopłacić ze 200 zł do Deore. https://www.forumrowerowe.org/topic/111268-hamulce-hydrauliczne-seria-magura-mt/
  4. Ja bym jednak jeszcze raz się przyjrzał sterom. jedyne wibracje jakie miałem na szosie i w MTB były związane z nieumiejętnym dociagnięciem sterów. Jak dobry mechanik mi je prawidłowo dociągnął to wszystko ustało.
  5. Kolega ma 920XT. Ale nie biega. Więc nie wiem po diabła go kupił bo za te same pieniądze można było kupić jakiś Edge rowerowy, na którym dużo więcej widać i jest dużo bardziej użyteczny. Plus ewentualnie jakiś pulsometr do biegania. Sam zegarek jest fajny tylko na rowerze ze względu na bardzo mały ekran niewiele widać. Same funkcje są fajne. Bezproblemowa bezprzewodowa synchronizacja ze Stravą po wejściu do domu, możliwość połączenia z telefonem po BT przez co ma wyświetlać SMSy i maile na ekranie zegarka, z czujnikami ANT też się łączy ale coś tam nie do końca chyba dobrze działa bo kolega narzeka, ale nie znam szczegółów. Ale konfigurowanie tego ustrojstwa ze względu na mały, niedotykowy ekran to męka. Bieganie jest mi kompletnie obce więc nie wiem jakie funkcje są potrzebne oprócz pulsometru i tempa. Generalnie dla mnie, jako kolarza wydaje się to być sprzęt mało użyteczny w porównaniu do Edge 500/800. Pewnie dla kogoś kto intensywnie biega i lub/pływa czy uprawia triathlon to ma to sens. Dla kogoś kto jak piszesz 80% jeździ na rowerze to nigdy w życiu bym tego nikomu nie polecił. Ja kupiłem z Chin refurbished Edge 800 za 600 zł plus cena czujników i opaski i ma on wszystko czego mi potrzeba. Większość kumpli, którzy intensywnie jeżdżą na rowerze ma Edge 800/810/1000. Jak mi wpadnie nadwyżka kasy to kupię Edge 1000 bo ma większy ekran na którym dużo lepiej widać mapy i parę fajnych bajerów, które by mi się przydały typu powiadomienia z telefonu na ekranie, bezprzewodowa synchronizacja plus coś co dopiero raczkuje ale jest świetnym pomysłem live tracking. Plus mnóstwo innych, dobrych funkcji rowerówych typu KOMy na Stravie, rekomendacje odnośnie odpoczynku i regeneracji, itd.
  6. A co tu porównywać? Oczywiście że Cube. Nie kupiłbym za 4k roweru na Suntourze. Tylko to nie bardzo jest rower na asfalt. Typowy MTB. Ale co kto lubi.
  7. Z tą zabronioną jazdą po chodniku to szczerze to olewam. Jestem człowiek antysystemowy. Jak Prezydent i Premier nie przestrzegają Konstytucji to ja mam się przejmować przepisami drogowymi? Jeżdżę tak jak jest to dla mnie bezpieczne a nie zgodne z przepisami. Podobnie jeżdżę szosą mimo że jestem zobowiązany do jazdy po ścieżce obok niej.
  8. Jest jeszcze jedna kwestia o której nie wspomnieliśmy. Błotniki. Do crossa bez problemu założysz pełne błotniki z chlapaczami, które spowodują że nie przyjedziesz do pracy uświniony. W przypadku rowerów fitness różnie to bywa. Ja do mojego karbonowego widelca w Sirrusu nigdy nie znalazłem takiego który można być tam sensownie zamontować. No i crossa w jakimś stopniu możesz przerobić na MTB. Jak jesteś lekki to ten amor w Radonie ugnie się do 5cm co będzie wystarczające do jazdy po lasach. Wszystko co potrzebujesz to opona 29x1.8-2.0 i niskie ciśnienie rzędu 20-30 PSI. Ćwiczyłem takie warianty na moim crossie i były ok. Suntour NCX-D-RL jest jednym na najlepszych amorów do crossów. Jest to amor olejowo-sprężynowy, którego koszty utrzymania są minimalne i ma blokadę skoku. Jeździłem na takim przez kilka lat w moim poprzednim crossie i nigdy nie wymagał żadnego serwisu.
  9. Tak, Radon Scart 7.0: https://www.bike-discount.de/en/buy/radon-scart-7.0-men-465055
  10. @Janao Ja szczerze mówiąc zupełnie nie mam przekonania do rowerów typu fitness. Jesteś jedną z nielicznych osób, które znam, którzy na nich jeżdżą. Pozostali dwoje to wyprawowcy. Moja koleżanka, która ma dwa takie rowery i jeździ długodystansowe wycieczki z bagażnikiem i torbą Topeak na nim wyłącznie po asfalcie na dystansach 50-250 km, I kolega, któremu sprzedałem mojego fitnessa Specialized Sirrus, który też jeździ długie wycieczki z bagażnikiem i taką samą torbą wyprawową Topeak. Ja sam jeździłem na tym Sirrusie, który ważył 9,8kg przez jakiś czas, głownie w górach. Miał napęd szosowy 50-39-30 i kasetę 11-32. Niestety jako rower miejski się w moim przypadku nie sprawdził. Próbowałem różne rodzaje opon ale najszersze jakie do niego wchodziły, to 700x35, które w mieście, w jeździe po ścieżkach, dawały za mało komfortu. Poza miastem jeździłem na nim na oponach 700x25 ale pozycja na nim była za mało aero a prosta kierownica dawała za mało chwytów i za mało możliwości ukrycia się przed wiatrem, w stosunku do roweru szosowego z barankiem. Nie znalazłem więc dla niego zastosowania i sprzedałem. Nigdy nie zmieniłem w nich kół na lżejsze bo nie widziałem takiej potrzeby. Jednak to nie szosa. Opony muszą mieć takie ciśnienie żeby nie dobić opony przy najechaniu na przeszkodę powodując złapanie flaka. Więc jeśli założysz do miasta opony szosowe to musisz je napompować na min 70-80 PSI. Każde uderzenie o krawężnik na takiej oponie będzie wyjątkowo niekomfortowe. Jazda po ścieżkach rowerowych z kostki na tym ciśnieniu również. Im szersza opona tym mniej ciśnienia potrzebujesz. Do miasta na ściezki i dojazdy jakieś 30-40 PSI uważam za optymalne. To oznacza oponę nie węższą niż 700x35 - 700x45. Jest tu na forum kilka innych wątków, gdzie ludzie kupili takie rowery i okazało się że są dla nich za mało wygodne, bolą ich kręgosłupy i nadgarstki. Ja uważam że najbardziej uniwersalny rower do miasta i jazdy rekreacyjnej poza nim to lekki cross. W mieście zakładasz szersze opony i masz dobrą amortyzacje i komfort. Poza miastem zakładasz węższe jeśli zależy ci na szybkości i blokujesz amora. To samo można osiągnąć na niektórych typach 29-erów. Po za tym mówimy tu o budżecie 2500 zł czyli rower o oczko wyżej niż rowery z supermarketu. Nie ma miejsca w tym budżecie na lekkie koła.
  11. Użytkownik chce na tym rowerze dojeżdżać do pracy. Pisze o jeździe po krawężnikach więc zakładam że będzie jeździł chodnikiem i ścieżkami rowerowymi. Więc potrzbuje szersze, komfortowe opony a nie cienkie wyścigowe opony szosowe na których złapie gumę na pierwszym krawężniku na który najedzie. Do takiej jazdy optymalny blat z przodu to 36-39 zębów. 34 będzie ciut za miękki a 50 zdecydowanie za twardy. Ja mając w mojej szosie korbę 52-39-30, jakieś 80% czasu jeżdżę na blacie 39. 52 wrzucam jak jadę zdecydowanie powyżej 30 km/h a to na ścieżce rowerowej rzadko się zdarza. Poza miastem 50 do szybkiej jazdy jest ok ale do rekreacyjnej niezbyt. Przeciętny amator bardzo rzadko jeździ powyżej 30 km/h rowerem z prostą kierownicą. Generalnie jestem przeciwnikiem kompaktowych korb. 52-36 jest zdecydowanie lepsze. A do takich zastosowań miejsko-rekreacyjno-szosowych optymalna jest IMHO korba trekkingowa. Albo triple, np 48-38-24 albo podwójna np. 48x32 czy przełajowa 46x36 lub 48x36. Janao ja zupełnie nie rozumiem Twojego podejścia. Zakładasz że większość użytkowników kupując lekki rower ze sztywnym widelcem będzie się chciała na nim ścigać. Bardzo w to wątpię. Jak ktoś chce się ścigać to kupuje szosę. Jest bardzo niewielu użytkowników rowerów fitness, którzy chcą lekkie koła i wąskie szosowe opony. Po za tym zupełnie nie masz racji koncentrując się na wadze rotacyjnej kół. Ma ona znaczenie wyłącznie przy rwanej jeździe w grupie gdzie szybko musisz przyspieszać. Ma to o wiele mniejsze znaczenie niż profil aero kół bo większość czasu pokonujesz opory wiatru a nie przyspieszasz i zwalniasz.Dlatego też w prawie wszystkich wyścigach kolarze szosowi nie jeżdżą na najlżejszych kołach tylko na znacznie cięższych kołach aero ze stosunkowo wysokim stożkiem rzędu 45-50 mm.
  12. Generalnie to celujesz w rower typu fitness lub rower jakim jeżdżą po mieście kurierzy. Twój komfort na takim rowerze będzie wprost proporcjonalny do szerokości opon i użytego ciśnienia. Czyli im cieńsze opony i więcej ciśnienia tym mniejszy komfort i większa potencjalna prędkość. Ten Marin bardzo ciekawy. Rama stalowa ze stopu chromowo-molibdenowego i takowy widelec. Mam taką samą ramę na balkonie, którą jakoś nie mam czasu reaktywować. Niewątpliwe komfort na niej jest lepszy niż na ramie alu. Widelec stalowy będzie lepiej amortyzował niż alu ale czy lepiej niż karbon tego nie wiem. Od lat nie jeździłem na stalowych ramach. Osprzęt jest natomiast kiepski. Korba byłaby zapewne lepsza 48x32. Płacisz tu chyba trochę za oryginalność ale nie skreślałbym tego roweru pod warunkiem że da się założyć stosunkowo szerokie opony. Triban 540 FB jako rower miejski nie bardzo mi się podoba. Korba kompatkowa 50x34 jest dobra w rowerze szosowym ale do miasta uważam ją za pomyłkę. Większość czasu będziesz jeździć na przekoszonym napędzie próbując znaleźć optymalne przełożenie. Najszersze opony jakie wsadzimy to 700x32. Rama, widelec i reszta osprzętu są w porządku. Giant to typowy rower fitness na kiepskim osprzęcie i hamulcach v-brake. Wszystko zależy jakie opony można do niego założyć. Ogólnie z tych trzech wybieram Marina, bo jest ciekawy i można do niego założyć szersze opony.
  13. Trek podstawowy ale rozsądny widelec ze stalową sprężyną. Bardzo kiepski osprzęt. Giant kiepski widelec ale nadający się do rekreacyjnej jazdy i przyzwoity osprzęt. Z tych dwóch to chyba wolę Gianta.
  14. Pomierz się na Competitve Cyclist Fit Calculator. Jak przy 175 wzrostu i nodze 83-84 jestem na granicy ram 17,5 i 19.
  15. Na leśne singletracki i przy tej wadze potrzebujesz rower z amorem powietrznym. Ponieważ mało ważysz, golenie nie muszą być zbyt szerokie. Więc pewnie nawet w miarę podstawowy RockShox na sprężynie powietrznej SoloAir będzie wystarczający. Napęd 2x10 lub 2x11 jest z moich doświadczeń, wbrew pozorom, bardziej uniwersalny niż np. 1x11. Jeśli chodzi o osprzęt to SLX ma najlepszy stosunek jakości do ceny. Jeśli chodzi o gwarancję to oczywiście najlepiej z dobrej firmy i koło domu, żeby łatwo dostarczyć. Ale jeśli nie kupujesz koło domu to czy kupisz z Bygoszczy czy z Niemiec, nie ma chyba dużego znaczenia. Ba, nawet niestety pokusiłbym się o stwierdzenie że bardziej wierzę w niemiecką niż w polską gwarancję. Więc te Radony bym poważnie rozważył. Tym bardziej że w zasadzie jedyne czego głownie dotyczy gwarnacja to rama. Jak sobie coś jeszcze przypomnę to podrzucę link. Jeśli chodzi o hamulce to raczej tylko Shimano i najlepiej nie niżej niż Deore.
  16. Ta rama z widelcem kosztuje 1200 zł: http://www.psdistribution.pl/product-pol-1155163944-Rama-szosowa-aluminiowa-Eddy-Merckx-AMX-2-z-karbonowym-widelcem.html Pełny Groupset Shimano 105 ok. 2000 zł. Tu nie jest pełny groupset bo są jakieś hamulce po taniości więc powiedzmy wartość 1800 Koła, jakaś taniocha warta pewnie 300 zł. Opony jakieś 150 zł. Do tego kiera i mostek jakieś 150 zł i siodełko ze 60 zł. Wyszło mi jakieś 3660. Więc 4000 ciut przydrogawo. Podobny rower, Triban 540 na Shimano 105 ale z oszczędnościową korbą, na markowych ale podstawowowych kołach Mavic Aksium kupisz za 3000 zł. Potargowałbym się na 3500, które wydaje się mieć sens.
  17. Tak ogólnie to za 4 tys żaden z tych. Raczej coś tego typu: https://www.bike-discount.de/en/buy/radon-zr-team-nx1-582375/wg_id-117 https://www.bike-discount.de/en/buy/radon-zr-team-8.0-582359/wg_id-117
  18. Uważam że zamówienie takiego typu roweru którym się nigdy nie jechało to bardzo słaby pomysł. Wiele firm umożliwia testy rowerów. Pożyczyłbym odpłatnie, jak to wielokrotnie robiłem, jakiejś innej firmy i zobaczył czy to w ogóle ma sens. Myślę że w przyszłości pojawi się więcej rowerów takich jak najnowszy Specialized Roubiax Disc. Z wbudowanym w kierownicę amortyzatorem o skoku 3cm. Testowałem i jest to wpaniały rower na wszelki utwardzony teren. Ma niestety jedną wadę. Kosztuje 40 tys zł :)
  19. Myślę że z czasem im więcej jeździmy i im więcej mamy lat tym mniej jesteśmy w stanie akceptować pewne kompromisy. Wszystko rowerowe co kiedykolwiek kupiłem z Lidla, oprócz pompek i stojaka serwisowego, który jest bardzo przyzwoity, było po prostu kiepskie. Ale dla kogoś kto jeździ sporadycznie lub nie ma budżetu pozwalającego kupić coś lepszego może być ok. 90% rowerzystów nie potrzebuje specjalnie nic lepszego. Licznik Crivit jak ktoś się do mnie pofatyguje, oddam za darmo.
  20. Jaki wzrost, jaka waga i jak zamierzasz użytkować?
  21. http://portal.bikeworld.pl/artykul/testy_i_nowosci/testy_rowerow/15022/test_romet_boreas_na_szose_i_szutry?strona=4
  22. Mam topowego crossa. Specialized Crosstrail Expert 2015. Przez ostatni rok jechałem nim kilka razy. Jak ktoś jeździł na szosie to cross wydaje się być za wolny i za mało aero na długie jazdy asfaltem. Głownie używałem go ostatnio do jazdy po zakupy do sklepu więc w tym roku idzie na sprzedaż. Albo jeżdżę asfaltem na szosie endurance na oponach 700x28, nie stroniąc od gruntówek i szutrów albo w terenie leśnym na MTB. Kiedyś jeździłem wyłącznie crossem w każdym terenie. Uważam że do podanego zastosowania cross jest niezłym wyborem. Nie miałem nigdy przełajówki/gravela. Muszę kiedyś spróbować czy miałaby sens. Ale gravel na tarczach to nie jest tanie rozwiązanie.
  23. @NoOnesThere Oglądałem ten odcinek GCN, jak zresztą większość z nich. Bardzo dobrze pokazuje różnice w długości drogi hamowania. A jeszcze czasem a Alpach może cię złapać śnieg. Wjeżdżałem pod Grossglockner w połowie sierpnia i było chłodno i wiało 100 km/h. Za kilka dni już padał śnieg. Znam kilku amatorów którzy przeszli na tarcze w szosie i twierdzą że nie ma powrotu do obręczowych. Nie jeździłem jeszcze na szosie z tarczówkami hydraulicznymi. Może w tym roku wypróbuję w górach. Giant Defy i Roubaix Disc bardzo mi się podobają. chętnie bym je wypróbował w górach. Testowałem Roubaix Disc w wersji za 40 tys zł ale tylko przez godzinę po płaskim i hamowanie było rewelacyjne.
  24. @Janao W części się z tobą zgadzam. W tej części, która mówi o tym że zamiast kiepskich tarczówek można by mieć v-brake'i. Ale gdzie takie rowery sprzedają? Rowery MTB czy cross z v-brake'ami praktycznie nie występują. Chyba że mówimy o kompletnej taniosze. Ja mam owszem trochę spaczone spojrzenie bo obracam się wśród warszawskich rowerzystów MTB i szosowych gdzie bardzo rzadko się zdarza żeby ktoś miał rower tańszy niż 4-5k. Jeżdżę z grupami szosowymi gdzie rowery powyżej 10k są normą i z ludźmi ścigającymi się na MTB lub jeżdżącymi dla przyjemności ale na dobrym sprzęcie. Dla przykładu moje 3 koleżanki z którymi często jeżdżę mają: Gianta Talona alu na RockShox Reba i SLX za blisko 5k, karbonowego RDX na RockShox Reba i XT za ponad 6k i karbonowy Scott Contessa 700 z Foxem na XT za ponad 7k. to nie są jakieś bogaczki tylko normalne młode dziewczyny. Pracownik banku, księgowa i nauczycielka. Rower jest ich pasją więc w nią zainwestowały. Moi najlepsi kumple od szosy jeśli dobrze pamiętam jeżdżą na: Cipollini karbon na Campa Super Record za kilkanaście k, Spec Roubaix SL2 karbon na Shimano 105 za ok. 7k, Spec Roubaix SL4 karbon na Shimano 105 za ok. 7k, Focus Cayo na SRAM Red za 10k, BH karbon na SRAM Rival za ok. 8k i jeden co jeździ na Orbea alu-karbon na Campa Veloce za ok. 3k Więc z tej perspektywy rowery za 1500-2500 zł obecnie prawie w ogóle mnie nie interesują. Ale swego czasu również miałem takowe i przejeździłem na nich dziesiątki tysięcy km. Nie miałem nigdy do czynienia z kiepskimi tarczówkami bo nie użytkuję rowerów z tej półki cenowej a dawniej jeździłem na v-brake. W moich najtańszych rowerach obecnie mam tarczówki Shimano Deore, które działają bardzo dobrze i Avid Elixir SL, które działają nieźle ale są totalnym chłamem rozpadającym się po paru latach użytkowania. Myślę też że masz trochę skrzywioną perspektywę ile kosztują rowery szosowe. 5-7k to jest absolutnie podstawowa szosa na karbonowej ramie i raczej na Shimano Tiagra a bliżej 7k na Shimano 105. Szosa z podstawowymi ciężkimi kołami. Ja chcesz sam złożyć porządną szosę to przyzwoite ramy karbonowe zaczynają się od 1000 Euro, plus np. Shimano Ultegra 6800 za ok. 3000 zł, do tego przyzwoite koła alu ważące poniżej 1600 gram za 1500 zł plus reszta typu kiera, siodło, sztyca, mostek i pedały za ok. 1500 i wtedy wyjdziemy na porządną szosę. cena ok. 10k :) Do topowej bardzo daleko. Do takiej do ścigania w ogólnopolskich zawodach Masters, żeby nie odstawać znacznie sprzętowo od innych trzeb by jeszcze kupić karbonowe koła za jakieś 6k.
  25. Przede wszystkim nie wolno pod żadnym pozorem porównywać zawodowca, który jeździ 30-40 tys km rocznie, prawie zawsze w grupie, z amatorem, który średnio jeździ 6 tys, przede wszystkim sam lub z jakimś kolegą. Zawodowiec ściga się przy zamkniętym ruchu. Jedzie za nim wóz techniczny z zapasowym rowerem i zapasowymi kołami. Rower zawodowca znacznie różni się od roweru amatora. Zawodowiec jedzie na topowych szytkach, które są bardzo miękkie i świetnie trzymają w zakrętach. Są wymieniane na nowe po każdym wyścigu a czasem po każdym etapie. Codziennie rower jest przeglądany i serwisowany przez topowego mechanika. Jest wyposażony w najwyższe, najbardziej precyzyjne grupy osprzętu. W większości elektryczne. Ma najlepsze hamulce i klocki jakie są na rynku. No i do tego ma wiele lat doświadczenia pozwalającego wchodzić w zakręty z prędkością 80 km/h i zjeżdżać z alpejskich przełęczy z prędkością ponad 100 km/h. Co do różnic między hamulcami. Zgadzam się że hydrauliczne hamulce tarczowe są problematyczne. Jest z nimi dużo piernicznenia. Klocki ocierają, płyn potrafi wyciekać, tłoczki się pocą, tarcze wyją. I nie jest ważne jaką silę hamowania oferują bo nie o to zupełnie chodzi. Natomiast przede wszystkim oferują one świetną kontrolę przy minimalnym wysiłku. Coś do czego hamulec obręczowy nie jest w stanie się zbliżyć. Jak zjeżdżasz z wielokilometrowego zjazdu w Alpach przy prędkości 60-80 km/h jaką amator zwykle osiąga, na cienkich, łysych, twardych oponach, napompowanych do 7-8 atmosfer, to nie jest to zabawa tylko bardzo niebezpieczna gra. Jedziesz w otwartym ruchu i mijasz wiele pojazdów a one mijają ciebie. Najmniejszy błąd może kosztować zdrowie albo życie. Do tego na tarczówkach mocno skraca się droga hamowania przy śliskich warunkach i trochę przy suchych. Więc lepsza kontrola jest warta pewnych niedogodności z nimi związanych. Zawsze można też zastosować tarczówki mechaniczne, z którymi nie ma problemu z zapowietrzaniem się, poceniem czy wyciekaniem płynu. Mój partner treningowy jeździ na takich, Hayes CX-5, od jakiegoś czasu i widzę że dużo pewniej zjeżdża w Alpach i pokonuje zakręty, niż na hamulach Shimano 105, które miał poprzednio. No i po wielu km zjazdu mięśnie dłoni odmawiają posłuszeństwa od ciągłego zaciskania klamki. Ja też jeździłem wiele lat bez tarczówek w żadnym z rowerów. W szosie nie mam ich do dziś z pewnych przyczyn związanych z wymianą kół, których mam wiele. Ale przymierzam się do zakupu szosy na tarczówkach do jazdy po górach. Na płaskim nie są mi niezbędne. Nie zdawałem sobie sprawy z pewnych różnic dopóki nie przetestowałem wiele rowerów. Ostatniej zimy raz się zamieniłem z kolegą i pojechałem w śniegu po technicznym singletacku na jego v-brakach. Jadę i patrzę a ja praktycznie nie mam hamulców. Nie mogę na nich zahamować, mogę tylko nieznacznie spowolnić. Podczas gdy na moich tarczach hydraulicznych, w śniegu na zjeździe, bez problemu hamuję. Więc wszystko zależy na czym w jakich warunkach i z jaką prędkością się jeździ. Jak ktoś nie jeździ po górach i w śliskich/mokrych warunkach, to tarczówki nie są konieczne.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...