Skocz do zawartości

jajacek

Użytkownicy
  • Postów

    14 008
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jajacek

  1. W kwestii baterii to bateria Shimano działa kilka razy dłużej. Przy podobnej ilość kilometrów tam gdzie bateria w Shimano wystarczała na 3 miesiące, tam w Sram wystarczała na 3 tygodnie. Z tym że piszę tylko o systemach 11-rzędowych, bo z 12-rzędowymi nie miałem do czynienia. Nie istnieje żaden problem z transportem baterii Shimano. Siedzi w sztycy i nie ma żadnej potrzeby jej wyjmować. Żadna linia lotnicza tego nie wymaga. Baterie Sram powinny być wyjęte z roweru na czas długiego transportu samochodem czy samolotem, gdyż wibracje powodują że system się załącza i rozładowuje baterie. Ładowanie baterii nie jest żadnym problemem. Wpina się kabelek i tyle. Ładowarka Shimano ma długi kabel. Ci co mają doświadczenie z informatyki wiedzą że np. Ethernet po kabelku ma 100% niezawodności. A wszelkie WiFi i BT to różnie bywa. No i tak też jest tu. Shimano działa zawsze. Sram w 97-99%. Shimano w 11x miało przyciski w klamkach, które można było definiować i zmieniać nimi ekrany Garmina. Nie wiem czy Sram się tego dorobił. Mając moduł BT/ANT+ mieliśmy też wizualną informację o wykorzystaniu biegów. Można było też tak zaprogramować system żeby następował synchroshift czyli że jak zrzucimy na mały blat to system automatycznie zrzuci w dół na kasecie żeby skompensować. Natomiast rower to nie jest samochód z automatyczną skrzynią biegów i oprócz tej kompensacji po zrzuceniu na mały blat nie widzę sensu dla żadnej innej automatyki. Sram zmieniał biegi najwolniej o kawał, Campagnolo najszybciej, Shimano trochę za nim. Tu się nic nie zmieniło. Kolega z Jumbo przed chwilą do mnie dzwonił i opowiadał o feedbacku od zawodników z ich training campu. Ogólnie wszyscy ze Sram zadowoleni oprócz tej wolnej zmiany biegów. No i jak planujesz skok to nie chcesz żeby pół peletonu słyszało że zrzuciłeś o dwa biegi :) Ale to dotyczy tylko tych co się ścigają. Shimano w 11x pracowało najciszej. Ci co chcieli mieć zaawansowany system używali też przycisków Sprint Shifters. Mój syn ma takie w dolnym chwycie, ułatwiające w nim zmianę biegów. To rozwiązanie Shimano też miało lepsze od Srama. Co do testów to w Polsce tylko Specialized i Decathlon umożliwia wypożyczenie roweru na testy. Zabawa na stojaku moim zdaniem jest kompletną stratą czasu.
  2. Co do pomiaru to sugerowałbym zrobić research. Sram w niektórych rowerach dawał takie głupie korby które nie dość że miały niestandardowe, drogie blaty to ich wymiana wymuszała też wymianę pomiaru bo był wklejony do korby. Wolałbym mieć korbę która ma standardowe blaty, które dokupię niedrogo i wymienię na takie jakie mi są potrzebne. W Di2 mój młody ma 52/34 i działa to bardzo dobrze. Tylko nie wiem czy przerzutki Rival taką kombinację by obsłużyły. W każdym razie wklejany pomiar raczej nie. I jak chcesz żeby dobrze mierzył to nie Shimano i nie w pojedynczym ramieniu. Te na pająk typu Quarq, Rotor czy Sigeyi są bardzo dobre. Natomiast do amatorskich zastosowań pojedyncze ramię jak najbardziej. Dokładność "z grubsza", tak do ok. 5%
  3. Mój młody przy 182 i przekroku 91,5 jeździł ostatnie 2 sezony na Specu Tarmacu SL6 54. Przy ramie endurance w Twoim przypadku zdecydowanie doradzałbym 54. Mam 175 i 84,5 przekroku i jeżdżę na Specu Roubaix 54. 53 byłby dla mnie optymalny ale długość reguluje się kokpitem. Są problemy z tym 12-rzędowym Shimano o czym wiem od kolegi z Jumbo Visma. Głownie z łańcuchami. Dlatego też rozstali się z Shimano i będą w 2023 jeździć na Sramie AXS. No i Shimano ma podłe koła więc dwie pieczenie na jednym ogniu. Przechodzą na Reserved. Z 11-rzędowym Di2 mieliśmy zero problemu. Natomiast w rowerze czasowym mieliśmy 11-rzędowy Sram Red eTap. Kultura pracy beznadziejna. Działa z gracją taśmociągu na którego wrzucasz kwintal ziemniaków ale działa. Chyba że nagle przerzutka powie halt i przestanie działać na zawsze :) Się zdarzało :) Ludzie chwalą ten 12-rzędowy AXS. Co do producentów Canyon produkowany w chińskiej fabryce Quest Composite. Jakość tak gdzieś na poziomie naszego Kross. Kolega odsyłał najwyższy model Aeroad w ciągu ostatniego roku 6-7 razy na gwarancji. Koledze w karbonowym Endurace pękły tylne widełki na prostej drodze po najechaniu na studzienkę. Wymienili mu ale niesmak pozostał. Raoul Luescher na swoim kanale na YT twierdzi że widelce Canyona są tak beznadziejne że zagrażają zdrowiu i być może życiu. Junior u nas w klubie połamał dwa w lekkich kraksach. Giant to zwykle bardzo solidne acz dość przeciętne ramy. Raczej niełamliwe. I spokojnie można polecić. Kolega ma karbonowego Defy na tarczach, model sprzed paru sezonów. Wizualnie bardzo mi się podoba. W jego modelu maksymalna szerokość opony to 28 mm. Nie jest to zgodne z obecnymi trendami. W Specu Roubaix 33 mm więc kolega wkładał opony przełajowe i miał zimówkę. W Trek Domane wchodzi nawet 38 mm. Warto dopytać. Giant Polska od lat uprawia spychologię gwarancyjną jakby co. Edit: już doczytałem że maks 35 mm. Wygląda zajebiście :) Ta podsiodłówka w kształcie D też dużo daje jeśli chodzi o komfort. No i nie jest kowadłem ważącym 10 kg :) Orbeę zarówno mój kolega, topowy mechanik jak i drugi kolega co nimi handluje odradzają. Łamliwe plus spychologia gwarancyjna. Sugeruję spojrzeć co tam jeszcze oferują Merida, Superior, Cannondale, Scott i Basso. Jakbyś szukał pomiaru to mamy na zbyciu korbę karbonową S-Works z ramionami 172,5 pod PressFita/BB30 z dwustronnym pomiarem Quarq za rozsądne pieniądze. https://www.olx.pl/d/oferta/korba-specialized-s-works-172-5-z-pomiarem-mocy-quarq-bb30-CID767-IDRdntM.html?bs=olx_pro_listing
  4. To był rzeczony Mistrz Świata, Tony Martin. Ale ten eksperyment był nieudany :)
  5. Na ostatnią minutę, dzień przed startem, namówiłem Marka na zmianę pozycji. To był moja własna koncepcja "na nosa" nie poparta żadnymi testami. Podnieśliśmy go znacząco do góry o 4,5 cm. Uznałem że otworzy mu to bardziej klatkę piersiową, pozwoli lepiej oddychać i generować większą moc przy minimalnie gorszej aerodynamice. No i tak "dosmaczony" zawodnik wyruszył na trasę, liczącą 23 km, 1 minutę po Hubercie. Doszedł go, przeszedł i pokonał wszystkich znacząco osiągając średnią prędkość 49 km/h. Po prostu wszystko kliknęło w odpowiednim czasie i został Mistrzem Polski Juniorów. Dominik był nieoczekiwanie trzeci tracą 33 sekundy. Huber który nie zdążył doleczyć obojczyka był dopiero dziewiąty. Szef klubu obiecał wcześniej trenerowi wysoką premię jeśli zdobędą z Markiem Mistrzostwo Polski. Jak to w polskim kolarstwie nie zobaczyli ani złotówki :) Jest na to świetne rosyjskie powiedzenie: pizdzieć, nie mieszki taskać. Czyli w wolny tłumaczeniu pieprzyć to nie to co worki nosić :) Marek i Dominik wystartowali w Mistrzostwach Europy. Dominik zajął dobre 11 miejsce. Marek przebił cieniutką papierową oponę Veloflex Record na portugalskiej dziurze (drogi beznadziejne w tamtym rejonie) , dokonczył przejazd na zwykłym rowerze szosowym i zajął dopiero miejsce 28. Na torze natomiast w swoim pierwszym w życiu występie na dystansie 3km na dochodzenie zajął 7 miejsce. Ich drużyna torowa na 4 km na dochodzenie zajęła 4 miejsce wypełniając kwalifikacje na Mistrzostwa Świata w Tel Avivie. Niestety Dyrektor Sportowy związku zadecydował że nie pojadą bo nie ma na to pieniędzy. Marek zorganizował w internecie zbiórkę i w ciągu 24 godzin zebrał potrzebną kwotę na wyjazd. Zrobiła się z tego niezła chryja która dotarła do Ministra Sportu. W jej wyniku staliśmy się wrogami publicznymi działaczy PZKol :) https://przegladsportowy.onet.pl/kolarstwo/kolarstwo-szosowe/polak-zbiera-na-wyjazd-na-ms-zwiazek-poinformowal-ze-nie-ma-srodkow-finansowych/t9m8rxb W każdym razie Marek pojechał na Mistrzostwa Świata. Prosiłem Dyrektora Sportowego żeby mu udostępnił szybszy rower torowy, taki jaki mają nasi kadrowicze i jaki wisi na wieszaku w magazynie. Niestety na Berdyczów. Marek zajął 5 miejsce. Do medalu zabrakło mu 1,2 sekundy. Szybszy rower dawał ok. 1,5 sekundy zysku. Do rekordu Polski zabrakło mu 0,095 sekundy. Dominik na tych samych mistrzostwach został Mistrzem Świata w Scratchu czyli wyścigu ze startu wspólnego. Hubert zdecydował się w ogóle odpuścić starty na torze. Pan Dyrektor pominął Marka w wyborze zawodników na Szosowe Mistrzostwa Świata w Australii. Taki life :) Pojechali Hubert z Dominikiem. Hubert na czas był 29, Dominik 31. Ze startu wspólnego Hubert był 33. Dominik odpadł na drugim lub trzecim okrążeniu bo pagórkowata trasa była kompletnie nie pod niego. Była za to pod Marka. Ale nie pojechał :) W końcu sezonu odbyły się jeszcze Torowe Mistrzostwa Polski Juniorów. W wyścigu na dochodzenie Marek zdeklasował rywali, pokonując drugiego zawodnika o 5 sekund. I tym samym dołożył drugie Mistrzostwo Polski Juniorów do kolekcji. W przyszłym roku będzie się ścigał na czas z bardzo silną konkurencją krajową. Przechodzi do kategorii U23 i będzie rywalizował z zawodnikami o rok, dwa i trzy lata starszymi. Liczymy na sukcesy ? Jest nowy Dyrektor Sportowy i raczej z nim też będziemy mieli pod górkę bo kwestionowałem jego dopingową przeszłość i kompetencje do pełnienia tej funkcji :) I nie byłem jedynym :) https://sportowefakty.wp.pl/kolarstwo/1034441/policja-znalazla-w-jego-domu-zakazane-srodki-teraz-ma-objac-wazne-stanowisko
  6. Kupiliśmy też pedały Wahoo Speedplay Zero Aero. Miało to nam dać kolejne 2W. Niestety wiązało się to z zupełnie nowym bikefittingiem bloków, który poza kolejką w espresowym tempie zrobił nasz znajomy , najlepszy bikefitter w Warszawie, Wojtek Marcjoniak z CozmoBike. Kolega Piotrka Klina, naszego testera od aero, z Tomaszowa Mazowieckiego, przygotował nam świetnie wywoskowany w smarze Molten Speed Wax, łańcuch DuraAce. Środek podłokietników do jazdy na czas został wypełniony matą samoprzylepną z Allegro. Inny kolega, Paweł Kazanowski, budujący bardzo dobre koła pod zamówienie, Escape Wheels, zamówił nam z Włoch super szybkie opony Veloflex Record. Przyszły na ostatnią chwilę. No i również na ostatnią chwilę dotarł nietani hamulec aero z UK. Rzekomo 2W. Siodełko zostało owinięte jakąś samoprzylepną taśmą zapobiegającą zsuwaniu się. No i jeszcze drobny smaczek, standardowe szybkozamykacze wyminione na tanie TranxZ bez rączki na śrubę. Zysk rzędu 0,1-0,5W :)
  7. @miro Robię nowy wątek bo historia tego projektu jest ciekawa. Musimy się cofnąć o 2 lata. W roku 2020 Marek Kapela przegrywa Mistrzostwo Polski w jeździe indywidualnej na czas w kategorii do 17 lat, na dystansie 10 km o 2 sekundy z Hubertem Grygowskim z którym rywalizowali od paru lat ale za to wygrywa z trzecim, Dominikiem Ratajczakiem o ok. 10 sekund. Wszyscy trzej od lat toczą zacięte boje. Markowi strasznie zależało na tym zwycięstwie ale odrobinę zabrakło. Był niesamowicie rozczarowany, że nie udało mu się wygrać. W tej kategorii wiekowej ścigali się na standardowych rowerach szosowych bez lemondek i z przełożeniem ograniczonym do 46x14. Osiągnęli średnią prędkość ponad 45 km/h. Na torze w 2020 dochodzi do rewanżu i w wyścigu czasowców, Marek wygrywa w finale na 2 km na dochodzenie z Hubertem o ok. 2 sekundy. W 2021 wszyscy trzej przechodzą do kategorii junior. Dystans czasówki zwiększa się do 20 km. Wszyscy przechodzą na rowery czasowe. Rodzice Dominika kupują mu najnowszy model Cervelo na tarczach, Hubertowi kupują nowego Speca S-Works Shiv, jak kupuje Markowi używkę Speca Shiv z 2014 roku, z odzysku po kobiecej grupie zawodowej. Mimo że używany to kosztował jak co najmniej Dacia Duster z 2014 roku ? Nasz trener nie był zwolennikiem trenowania na rowerze czasowym. Chciał żeby Marek spróbował wygrać Mistrzostwa Polski ze startu wspólnego i do tego go przygotowywał. Rower czasowy był traktowany po macoszemu i Marek spędził na nim jeśli dobrze pamiętam może ze 2 godziny przed Mistrzostwami Polski. A taki rower wymaga czasie i wjeżdżenia się w niego. Konkurenci natomiast ostro na swoich rowerach czasowych trenowali. Na Mistrzostwach Polski walka o pierwsze miejsce rozegrała się między dwoma o rok starszymi czasowcami. Różnica między nim na miecie wyniosła 0,02 sekundy. Zajęli oni 7 i 9 miejsce na Mistrzostwach Europy Juniorów. Na Mistrzostwach Polski Dominik by nieoczekiwanie trzeci, Hubert piąty a Marek siódmy. Ale w swoim roczniku zajęli jak zwykle miejsca 1-2-3. Gorzej że Marek stracił do Dominika 45 sekund a do Huberta 13. Trzeba było myśleć co zrobić żeby ten deficyt zlikwidować. W wyścigu ze startu wspólnego uczestniczył w ogromnej kraksie w której leżeli też Huber i Dominik i zakończył w szpitalu. Na torze Marek nie wystartował bo bardzo ciężko rozbił się w Belgii, leżał 2 tygodnie w szpitalu w Belgii i 2 miesiące się rehabilitował. I tak weszliśmy w 2022. Zimą pojechali na 7 tygodni do Hiszpanii i i pomimo bardzo znikomego entuzjazmu trenera wzięli ze sobą rower czasowy. A się okazało że na Costa Blanca gdzie byli, wszystkie zespoły trenują zima na czasowych :) Potem była kampania belgijskich klasyków po brukach, gdzie jeden wygrał, raz był czwarty, raz próbował nieudanego ataku na solo i raz się lekko rozwalił. Potem przyszedł niemiecki, międzynarodowy wyścig etapowy a na nim czasówka na 10 km. Hubert złamał obojczyk na pierwszym etapie i w niej nie wystartował. Dominik był drugi pokonując późniejszego Mistrz Świata Juniorów, Herzoga o 2 sekundy. Markowi, który był 20-ty dołożył 32 sekundy na tak krótkim dystansie. Uznałem że coś jest nie tak. Forma była, pozycja czasowa dobra była, waty na pomiarze mocy przyzwoite. A wynik słaby. No i w swoim stylu wgłębiłem się w tajniki jazdy na czas i aerodynamiki. Zacząłem wysyłać maile do różnych światowych autorytetów o jazdy na czas. Większość oczywiście nie odpowiedziała. Ale trzech owszem i zaczęła się między nami korespondencja. Skontakowaliśmy się też z Polakiem będącym wykładowcą na brytyjskim uniwersytecie, który wpadał do Polski i przeprowadzał testy aerodynamiczne na torze w Pruszkowie. No i tak step by step, piece by piece zacząłem składać tę układankę w całość. Pojawiły się kluczowe parametry w jeździe na czas. W/CdA. Czyli stosunek wytworzonej mocy w stosunku do oporu aerodynamicznego. W testach wyszło że pożyczony kostium reprezentacyjny do jazdy na czas był beznadziejny. Był o ok. 0,010 CdA gorszy niż nasz bardzo dobry klubowy model, szyty przez Quest należący do mamy Mai Włoszczowskiej. Na waty przy prędkości 47,5 km/h jaką osiągali było to 14 wat. Cholernie dużo. Druga sprawa, szukanie optymalnej pozycji. Znaleźliśmy taką która dawała kolejne 0,010 CdA. Czyli już mamy 28 wat. Testowaliśmy też różne kaski czasowe. Znaleźliśmy taki który poprawiał CdA o 0,002, Czyli ok 3W. Razem ok. 30W zysku. Cholernie dużo i raczej nie do wytrenowania w ciągu kilku miesięcy. Tylko że żeby zmienić tę pozycje okazało się że należy dokupić kilka elementów. No i niestety okazało się że wszelkie zmiany nie są proste. To jest przedpotowa konstrukcja na której Tony Martin wygrywał Mistrzostwo Świata wiele lat temu. Wtedy wszyscy jeździli podobnie ustawieni i raczej nikt nie bawił się w wymyślne testy aero. Jeden z moich koresponentów, pracujący jak doradca techniczny jednej z ekip World Tour zasugerował żeby kompletnie zmienić kokpit i kupić nowoczesną lemondkę typu full forearm contact. Według niego powinna ona dać redukcję CdA o 0,005 do 0,008. No i taka została zakupiona. Do niej musieliśmy ściągnąć specjalne podkładki kątowe z UK. Wszystko pięknie, tylko że to wszystko nie pasowało montażowo do naszej kierownicy. No i stąd projekt Ikea + Castorama + gość ze szlifierką dorabiający klucze, lakier do paznokci, taśma elektryczna i śruby z Leroy Merlin :) Podkładki pod kokpit które na górze były lekko zaokrąglone zostały zeszlifowane na szlifierce do dorabiania kluczy przez okolicznego szlifierza. Przeciął nam też zawias meblowy z Ikei na pół. Zawias został dobrany przez mojego młodego tak żeby miał odpowiedni rozstaw otworów. Dzieki temu dało się wpasować nowoczesne karbonowe podkładki pod przedramiona firmy Deda. Żeby osiągnąć optymalną pozycję pod pewnym kątem, musieliśmy jeszcze zastosować brytyjskie podkładki. śruby zostały skrócone. Wszystko zostało owienięte taśmą elektryczną i pomalowane czarnym lakierem do paznokci. Na ostatnią chwilę przyszły te podkładki kątowe i jeszcze na ostatnią chwile moja kuzynka z Kanady przywiozła jakieś podkładki podwyższające pozycję, które znalazłem w amerykańskim sklepie i które zostały wysłane do Kanady :) Zgodnie z zaleceniami mojego szacownego amerykańskiego kolegi, analizując pozycję Marka i niewystarczającą moc jak generował, doszedł do wniosku że może pomogłoby skrócenie korb. Znaleźliśmy dodatkowe środki i szybko zakupiliśmy nową korbę z pomiarem mocy. I skróciliśmy człowiekowi mającemu 182 wzrostu i przekrok 91 ramiona korb ze 172,5 mm na 165 mm. Co wieli twierdziło że jest kompletną herezją. Przy okazji odkręciliśmy też mniejszy blat korby, zamówiliśmy blat Narrow Wide Garbaruka i przerobiliśmy napęd na 1x zdejmując bardzo dużą przerzutkę elektryczną Srama. Miało to rzekomo oszczędzić nam 2-3W. Żeby uzyskać lepszy grip, użyliśmy taśmy do deskorolki z Decathlonu zamiast owijki. v
  8. Na takim custom projekcie made by Ikea + Castorama plus lakier do paznokci i trochę szlifierki wygrał Mistrzostwa Polski Juniorów na czas i był 5 na Mistrzostwach Świata na dochodzenie na torze :)
  9. Mój młody ma profil na FB, Instagram (z którego nie korzystam) i Twitter. Linki są tu: https://firstcycling.com/rider.php?r=175983 Nie do końca tak jest że nie można startować na nieseryjnej ramie. UCI pozwala jeździć na prototypach zgodnych z normami UCI. Tak wygląda często współpraca z producentem że zespoły dostają ramy, koła czy opony do testowania. Chyba wymaga to tylko zgłoszenia i wniesienia opłaty. Teoretycznie wszystko co jest użytkowane w rowerze biorącym udział w wyścigach UCI, powinno być do kupienia. Ale to nie znaczy że nie mogą to być części typu lemondki custom wytopione pod przedramiona danego zawodnika czy jakieś custom części drukowane w 3D. Sędziowie mogą się czasami przyczepić i zarządać zmian w konfiguracji roweru. Znam takie przypadki nawet na polskim podwórku. Mój młody teraz przerabiał Speca Shiv na którym się ściga na czas. Razem z naszym kolegą mechanikiem piłowali jakiś dziwny mostek karbonowy i wiercili w karbonie. Wyszło super i poprawili producenta ale czy się ktoś nie przyczepi to nie wiem :) No i popularny jest paintjob jak w tenisie. W tenisie mało kto gra taką rakietą jaką reklamuje. Często mają stare modele sprzed 10 czy 15 lat pomalowane na nowe kolory. W kolarstwie przemalowuje się siodełka i koła żeby wyglądały tak jak sprzęt sponsora technicznego a jeździe się na tym co jest lepsze w przypadku zawodników walczących o czołówkę. Dotyczy to głównie jazdy na czas czy etapów górskich lub górskich czasówek. Politykę i religię zostawmy w spokoju. To najbardziej zapalne i dzielące ludzi tematy.
  10. Nie ma obecnie reguł na ceny. W końcu lutego lub w marcu wszystko pójdzie w górę. To jest krótka rama. Zdecydowanie L.
  11. Na Allegro widziałem za 9900 ale też i za 11k. Do 10k alternatyw poza rowerami z Decathlonu raczej nie ma. Półkę niżej są dobre rowery aluminiowe typu Merida Big Nine Pro, Big Nine Limited, Big Nine Lite, Kellys Gate 30/50/70/90, Accent Peak TA. Marin Team 2 i 1. Niektóre z nich wymagają wymiany spowalniaczy na hamulce czy też wymiany tarcz hamulcowych i kół żeby je doprowadzić do stanu przyzwoitości.
  12. To w polityce :) Ja tu nawet nie jestem adminem i nie mógłbym Cię zbanować nawet jakbym chciał :)
  13. Trochę się te założenia wykluczają. Albo dobry amor i napęd albo tania eksploatacja. Nie ma nic lepszego niż Cube Reaction Race C:62 w tym budżecie. ale jest to rower w konfiguracji wyścigowej z geometrią w stronę rekreacji. 10 kg z groszami. Tylko myk-myk dokupić i śmigać. Najtańsza eksploatacja jest w amorze olejowo-sprężynowym RockShoxa. Można i 10 lat nie zaglądać jak się dba. Plus mechaniczne tarczówki gdzie nie ma co się zapowietrzać i napęd Deore 2x10 lub 3x10. I był taki rower parę lat temu Cube Attention. W Cube Reaction Race C:62 koszt serwisu amora 400 zł co ok. 3000-5000 km. Serwis hamulców 50-100 zł Co 800-1200 km wymiana łańcucha chyba że jazda na zajeżdżenie. Jedna kaseta raz na 3 łańcuchy. Wymiana blatu co 6 łańcuchów. Plus serwis piast, sterów i łożysk suportu. Chyba że kupujemy coś w stylu Cube Attention lub Attention SL. Ale to nie są lekkie rowery. Za to Reaction Race w górach będzie wymiatał.
  14. To są samochody zaprojektowane chyba na Florydę a nie na zimę z solą, lodem i śniegiem :) W Voyagerze największą wadą było to że rurki od klimy szły pod podwoziem i korodowały. Natomiast przejeździłem 10 lat i nie było z tą korozją gorzej niż w innych. Nie był to samochód bardzo wysokiej jakości jeśli chodzi o blachę i niektóre rozwiązania typu poprowadzenie wspomagania za to ergonomia i komfort na najwyższym poziomie. Silnik Mitsubishi, bezproblemowy. Na Europę są teraz produkowane w kooperacji z Lancią. Po to jest forum żeby dyskutować. Nie każdy się musi zgadzać. Każdy może przedstawić swój punkt widzenia.
  15. Są państwa że te ceny noclegów są porażające. Szczególnie Skandynawia. W Tyrolu zawsze kwaterkę za 17-20 Euro ogarnialiśmy. W Czechach czy na Słowacji ciut taniej. Mnie to raczej ciągnie do ciepełka na południe wygrzać kości :)
  16. Może tak być że wynajęcie taniej. Trochę jak z fullem do jazdy po bike parku. Zakup i utrzymanie droższe niż 2 wypady w roku.
  17. W kwestii samochodów to na razie u mnie na topie potencjalnych zakupów jest Chysler Pacifica Hybrid Plug-in :) Po mieście jeździsz na prądzie, zasięg chyba do 50-70 km a w trasie masz napęd spalinowy hybrydowy. Toyota ma podobny samochód Proace Verso. Grand Voyager w którym miałem zagazowany silnik 3.8l miał niestety ogromne spalanie. 20l gazu w mieście, i ok. 14-15 w trasie. Natomiast możliwość wożenia rowerów w środku była super. Woziłem nim też dmuchany kajak który posiadam czy narty biegowe. Marzą mi się takie podróże że jadę sobie gdzie chcę w 2 osoby i jest możliwość pospania okazjonalnie w samochodzie jak się nie zdąży znaleźć pensjonatu.
  18. Inflacja :) A price point nadal ok. 4k :) Trzeba było go zubożyć.
  19. No cóż. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :) Mieliśmy w klubie kolarskim Dacię Logan. Samochód koszmar :) Wyrób samochodopodobny. Komfort jazdy tragedia, ergonomia tragedia, zawieszenie tragedia. Ale ma 4 koła i jedzie i mało pali, bo zagazowany :) Psuło się w nim chyba wszystko co tylko mogło. Wcześniej mieliśmy Skodę Superb. Różnica duża aczkolwiek nie byłem fanem tego zawieszenia no i ta skrzynia automatyczna nie wytrzymywała mojego stylu jazdy :) Jeździłem też na wyścigi z młodzieżą bardzo przeciętnym Nissanem Almerą, Toyotą Auris Kombi (teraz chyba zwie się znowu Corolla) i był to zajebisty samochód, tylko mały. RAV4 też jeździłem. Rewelacja. To już zupełnie inna klasa samochodu. No i moim Grand Voyagerem wiele lat. Rewelacyjny. Jazda 12h do Tyrolu zupełnie niemęcząca, czasem 6 rowerów w środku przy 4 pasażerach. RAV4 też się super jedzie i jest banan na twarzy. Przypomniało mi się że jeszcze Toyota Verso była w użyciu i Avensis. Jakoś prawie wszyscy moi znajomi mają Toyoty :) Jeszcze Hyundai Taracan naszego trenera jeździłem. Zwieszenia tragedia ale wielka fura typu Nissan Patrol. Jeździłem na bardzo kiepskich rowerach MTB typu kompletnych chłam z uginaczem Suntour XCT i napędem Altus z plasteliny jak i rowerach przyzwoitych jak Cube Attention SL jak i miałem dobrego Speca Crave na Foxie, teraz mam aluminiowego Speca Chisela na Rebie i karbonowego Speca Epica na Foxie. I jest pewien poziom od którego zaczyna się u mnie banan na twarzy. I jest to pojazd czy rower z dobrym zawieszeniem i dobrze wyposażony i niepsujący się na którym mogę polegać i którym jazda sprawia mi przyjemność. Tak jak pisałem nie liczmy komuś pieniędzy w kieszeni. To że kogoś stać na dobry samochód czy dobry rower to jego sprawa. Laryngolog mojego syna ma rower do triathlonu za 50 tys zł i 2 komplety kół za 25 tys zł. Startuje w triathlonie raz w roku. Ma taką zachciankę i stać go. Kupowałem Speca Epica od gościa który kupił sobie fulla Orbeę za 33 tys zł i jeździ nią sobie rekreacyjnie po lesie pod domem. Mam MTB za 10 tys zł i szosę za podobną kwotę. Bynajmniej nie po to żeby się popisywać tylko dlatego że są to dobre rowery którymi jazda sprawia mi przyjemność. Szosę mam od chyba 7-8 lat i przez to że jest tak dobra nie ciągnęło mnie do zmiany na inną. Jeździłem na niej po Alpach zdobywając piękne podjazdy takie jak Stelvio, Kaunertal czy Grossglockner. Teraz po młodym odziedziczę szosę na elektryce za 20 tys zł. Nie bądźmy dusigroszami. Kupujmy rzeczy dobre jakościowo, które sprawią nam przyjemność. Każdy takie na jakie go stać.
  20. Specyfikacja na stronie Decathlonu jest jasna. Z wymienionych modeli tylko w XC 120 są koła Sunringle Duroc 30. Są to koła w miarę przyzwoite ale ciężkie. Jeśli mnie pamięć nie myli ważą ok. 2100 gramów. W pozostałych modelach są koła no name. Ale bywa że Decathlon montuje co ma pod ręką. W przypadku XC 100 opis mówi: "Asymetryczne koła Rockrider BOOST 29", obręcze z aluminium. Szczelne łożyska maszynowe." Czytaj taniocha niesystemowa. Dobrym przykładem przeciętnego użytkownika, sporo jeżdżącego rekreacyjnie jest mój kolega jeżdżący na Cube Attention SL. Podłe koła jak producent dawał, które nie wytrzymały regularnej jazdy z sakwami, zostały wymienione na średniej klasy DT Swiss na piastach DT 370. Podłe spowalniacze Shimano MT200 zostały wymienione na hamulce Deore. I dopiero w takie konfiguracji rower osiągnął pewne minimum przyzwoitości. Czyli trzeba było dopłacić ponad 1000 zł za koła i chyba 600 za hamulce plus klocki i wymianę. Razem ok. 2000 żeby osiągnąć poziom przyzwoitości bo trudno nazwać ten rower jakimś specjalnie dobrym. XC 100 kosztuje 4300 zł i ma amortyzator Manitou Markhor ze zdalną blokadą XC 120 kosztuje 5700 zł i ma amortyzator RockShox Recon Gold RL ze zdalną blokadą XC 100 ma napęd 1x12 XC 120 ma napęd 1x11 XC 100 hamulce Tektro M 276 XC 120 hamulce Sram Level XC 100 ma opony Hutchinsion Kraken XC 120 ma opony Vittoria Saguaro Rama jest ta sama. Koła Sunringle Duroc 30 kosztują w Decathlonie 850 zł Hamulce Sram Level kosztują 400 zł Różnica 1300 zł w cenie wydaje się uzasadniona. Nie jeździłem na Manitou. Są tacy którzy twierdzą że odrobinę lepiej amortyzuje niż Recon. Recon ma grubsze lagi, jest cięższy a jego serwis jest trochę tańszy.
  21. Nigdy bym nie nazwał swojej jazdy profesjonalną. Raczej rekreacja plus. Jak się wydaje 5-7 tys zł na rower to dobrze żeby był to dobry rower na lata. Suntour XCR, Raidon a nawet Axon to nie są dobre amortyzatory. To są amortyzatory klasy JAKO-TAKO. Wykonane z materiałów nędznej jakości, ledwo działające zimą, nie mające tłumika zanurzonego w oleju jak w RockShox czy Manitou, mające podłe uszczelki przez co smar wywala na lagi, nie mające gąbek nasączających i mające nędzny tłumik. Deore, rzeczywiście wystarczy. Rower z amortyzatorem o skoku 130 mm i z kątem główki 66 stopni jedzie po równinie ZNACZĄCO gorzej niż rower XC ze skokiem 100 mm, ostrzejszymi kątami główki i podsiodłówki. Kolega mechanik miał taki rower na wypasie, na Foxie 34 i XTR. Pożyczył ode mnie Speca Chisela XC, pojechał do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego na weekend i po powrocie szybko sprzedał swojego bo stwierdził że na równinę taki rower jest bez sensu. Więc odradzam jego zakup. To jest taka dyskusja typu po co komu Toyota RAV4 jak może kupić Dacia Duster.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...