Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Jeśli patrzeć na to z tej strony, to i owszem. Jednak 35c będą lepiej amortyzować w mieście oraz na polnych drogach, z kolei na szosie ich szerokość nie jest aż tak odczuwalna, aby tę kwestię demonizować. Znacznie więcej zależy od bieżnika oraz ciężaru. Natomiast 23c na byle błocie tańczą.
  2. Zacznijmy od tego, że ja swojego dziecka w ogóle bym nie puściła do zawodowego sportu. To znaczy bez przesady, żeby zabronić, jeśli taką chciałoby wybrać życiową drogę, bo lepiej umrzeć młodo, ale szczęśliwym, niż żyć długie lata w nieszczęściu. Jakkolwiek w moim przekonaniu zawodowy sport wyrządza więcej krzywdy niż pożytku. Z dopingiem czy bez.
  3. Dziś odebrałam z poczty paczkę i właśnie aż mnie te dwie nakrętki zaskoczyły :D Faktycznie, ta bidonowa robi średnie wrażenie, wolałabym raczej coś w rodzaju kubka termicznego na zasadzie pstyk-pstyk ;) a nie ustnika, który w dodatku zamyka i otwiera się tak ciężko, że kiepsko to widzę podczas jazdy. Testowanie na rowerze niestety w najbliższym czasie będzie w moim przypadku mocno utrudnione - do piątku nie ma szans, z kolei potem idzie jakaś fala syberyjskich mrozów i nie wiem, czy wyściubię nos z domu w takich warunkach. Mogę jednak około weekendu zrobić test balkonowy, który wprawdzie nie jest dokładnie tym, o co nam chodzi, ale na pewno da rozeznanie, jak ta izolacja wypada w porównaniu na przykład do modelu Podium Chill.
  4. Jeszcze tak mi do głowy przyszło, że jeśli chodzi o widoczność dla samochodów, to nie do przecenienia są odblaski. Zarówno na ubraniu, jak i rowerze. Nie muszą być chamskie żółte lub pomarańczowe - ja jeżdżę z białymi opaskami owiniętymi wokół ramy. Ponieważ Triban sam z siebie jest czarny i ma białe pasy, opaski w ogóle nie rzucają się w oczy, ale jak tylko się w nie poświeci, od razu inny rower ;) Szczególnie przydają się na przejazdach dla rowerów, gdzie nawet najlepsze lampki nieco zawodzą. Zauważyłam to pewnej nocy (bardzo pogodnej!), gdy wracałam autem do domu. Niby miasto, niby oświetlona ścieżka, no i rower też (jak się potem okazało) że światłami, ale jednak trochę drzew i w zasadzie dojeżdżając do skrzyżowania po przeciwnej stronie zobaczyłam tak naprawdę wyłącznie odblaski. Świetna sprawa, no i nic nie kosztuje (w eksploatacji), a także nie ma jak się wyczerpać, zepsuć czy coś.
  5. Ja osobiście Tribana 100 odradzam, to zwyczajnie kiepski rower na kiepskim osprzęcie, o którym jeden z użytkowników stwierdził nawet ostatnio, że "to coś takiego, jak rowery MTB z marketów za 200 zł 20 lat temu". Oczywiście, jeśli masz zacięcie do majsterkowania to niby okej, ale też prócz zacięcia, przydałaby się cierpliwość oraz znajomość kwestii po to, by wiedzieć, co, gdzie i za ile dokupić. Bo może się okazać, że zwyczajnie dopłacisz więcej niż to wszystko warte. W tej cenie pełnoprawnego gravela nie znajdziesz, może za trzy tysiące coś by było. Natomiast możesz pokusić się o jakiś fitness, ewentualnie kupić Tribana 500. Szału nie ma, ale wydaje mi się znacznie lepszą ofertą niż "setka". Spokojnie można wpakować do niego szersze opony (ja mam 35c semi-slicki). Na początek przygody z szosą jest wystarczający i raczej nie ma potrzeby dokładania (prócz wymiany opon, bo fabrycznie są 23c). Bez przesadnego katowania zarówno na krawężnikach, jak i polnych drogach da radę (o ile nie ważysz bardzo dużo, ale tego nie wytrzymałby także i Triban 100). Jakkolwiek szarżowanie w takim terenie raczej możesz sobie wybić z głowy. Natomiast jeśli nie musi być to baranek, według mnie za 1500zł lepszy osprzęt oferują królowe Allegro. No, ale to są crossy, które z racji amortyzatora z przodu będą cięższe. Z drugiej strony nawet w lekkim terenie sprawdzają się lepiej. Coś za coś. Na długie wycieczki przerabiałam i crossa, i szosę. Szosa będzie szybsza na asfalcie, cross za to wygodniejszy i w tej cenie lepszy jakościowo (nie jakieś nie wiadomo co, ale mimo wszystko). Wszystko zależy więc od Twoich priorytetów.
  6. Zwłaszcza uważaj na straż miejską, bo im się wybitnie nudzi i lubią egzekwować nawet najbardziej niepraktyczne przepisy, jak na przykład puściutkie przejścia dla pieszych z sygnalizacją świetlną, które dzielą dwie ścieżki rowerowe. W każdym razie praktyka podpowiada mi, że polecane przez wszystkich zwiewanie, a już zwłaszcza udowadnianie, że czegoś w kodeksie nie ma lub jest, to wybór najgorszy z możliwych. Najwięcej niestety da się załatwić, kiedy pan władza poczuje się panem władzą. Wtedy najczęściej kończy się na pouczeniach. Aczkolwiek raz miałam taką przygodę, że policjant stał z suszarką, a ja jechałam po chodniku. Trochę się zmitygowałam, ale stwierdziłam, że nie będę nagle przed radiowozem zjeżdżać na ulicę. A tu taka niespodzianka, że gdy chciałam policjanta ominąć, to on jeszcze kroczek w tył zrobił i mi ustąpił z uśmiechem, żebym sobie bez problemu przejechała ;) Co do samych akcesoriów, ja wożę światełka tak na wszelki wypadek zawsze. Nie dla policji, mandatów i tak dalej. Dla siebie. Zdarzyło się mi już dwukrotnie (za każdym razem stosunkowo nowym rowerem), że pojechałam w dzień, miałam wrócić w dzień, ale zrobiła się "nagle" noc. Nie chodzi nawet o moje bezpieczeństwo, ale też o bezpieczeństwo ludzi - jak widzą lampkę z naprzeciwka, to nie idą prosto na rower środkiem ścieżki. Z tej samej przyczyny polecam dzwonek. "Przepraszam" ma znacznie mniejszy zasięg i często wymaga zwolnienia, dzyngnięcie natomiast daje szansę, że ludzie odsuną się jeszcze zanim się do nich zbliżę na tyle, by musieć hamować. To nie muszą być drogie czy jakieś jakościowe akcesoria. Zwykły mały dzwonek za 5zł, a lampki takie małe gumowe (ja akurat mam komplet Torch, który wygląda identycznie jak Kellys Twins) - ważą tyle, co nic, drogi nie oświetlą i nie ma co na to liczyć, ale są warte tych 20-30zł, bo czynią rowerzystę widocznym dla innych.
  7. Kochani, Deboyo do Polski powrócił! :D Kupiłam sobie w Cyklomanii (https://www.cyklomania.pl/elite-bidon-termiczny-deboyo-stalowy-500ml,id2818.html), którą skądinąd polecam. Zamawiałam u nich trzy razy, trzy razy dotarło ekspresowo, co pozwala sądzić, że to jeden ze sklepów, w którym opis dostępności produktu nie jest jedynie pustą zachętą.
  8. Ja natomiast polecam ten wątek: https://roweroweporady.pl/f/topic/3004-cube-aim-sl-czy-koniecznie-trzeba-doplacic-1000-zl-do-attention-sl/?p=23713 (dokładnie od podlinkowanego postu, aż do wyczerpania tematu :)), trochę się tam naprodukowaliśmy, ale znaleźć trudno, bo kto by o odzieży szukał, kiedy temat jest o zakupie roweru :D
  9. Zawodnicy mają w tym wszystkim najgorzej - kładą na szalę na dzień dobry zdrowie, a zaraz potem dorzucają ryzyko wpadki, która przekreśli im resztę życia. Chociaż pewnie wszystko jeden pies i każdemu ciężko, bo zawsze można marnie skończyć. W najlepszym przypadku z wilczym biletem, w najgorszym z karą na jakieś więzienie, łagier czy inną likwidację. Żal mi tego narodu o tyle, że jeszcze długo się ze swojego głębokiego mułu nie wygrzebią. Za ciężka historia się za nimi ciągnie, żeby sobie to ot, tak, zmienić ich sposób myślenia pobożnym życzeniem, rzucaniem inwektyw czy jakimiś międzynarodowymi obostrzeniami. Zresztą to się tyczy nie tylko Rosjan, ale zachód ze swoim kapitalizmem w życiu tego nie ogarnie.
  10. Tak z nieco innej strony - o tym dopingu jest ostatnio aż tak głośno, że powoli zaczyna mi to przypominać niegdysiejszą histerię Amerykanów na hasło: komunista. Wczorajsza rewelacja o meldonium u zawodnika curlingu zaczyna zakrawać o kuriozum. Czekam aż zaczną badać bilardzistów oraz darcistów. Zwłaszcza próbki tych drugich mogą wypaść ciekawie w obliczu ilości spożywanego alkoholu :D
  11. Lumpeksy mają to do siebie, że trzeba mieć farta nieziemskiego ;) I jeszcze taka żona, żeby się znała? To już fart podwójny :D Ja mam cztery komplety i mimo śmiesznych cen nic mi się na razie nie przetarło ;) 1. lato - krótkie palce, początkowo jakieś za 5zł (cena sprzed 5 sezonów) z Kauflandu, w których przytarła się jedynie frotka do ocierania potu. W sierpniu kupiłam dodatkowo rękawiczki 4F. Amortyzacja taka sobie, ale poza tym nie ma na co narzekać. 2. okres przejściowy i chłodniejsze wieczory (10-15 stopni) - rękawiczki do biegania z Biedronki (7 for Seven czy jakoś tak) plus na wierzch opisane w 1. 3. ciepła zima, chłodna jesień (5-10 stopni) - termoaktywne rękawiczki Brubecka i na to rękawiczki Biedronki z 2. 4. mrozy (testowane do minus 5 stopni, jazda przez ponad godzinę plus około godzina postojów na zdjęcia) - termoaktywne rękawiczki Brubecka plus tanie, niemarkowe narciarskie rękawiczki bodajże z Tesco. W tym ostatnim przypadku zdarzyło mi się raz zmarznąć w palce, ale to głównie dlatego, że zdjęcia robię jedynie w Brubeckach i raz się jedna sesja przedłużyła, tak że potem ciężko było na powrót się ogrzać. Aha, wszystkie pary piorę po każdym wyjeździe, bo nie znoszę zapachu potu po wyschnięciu. Tak więc to na pewno dodatkowo rękawiczki zużywa.
  12. Dzięki, Mariuszu. Porównania niezupełnie "odpłynięte", a już na pewno nie pisane pod wpływem emocji. Od początku brakowało mi merytorycznej dyskusji ze strony oponentów, dlatego w pewnym momencie uznałam, że moje wyjaśnienia są nieczytelne - porównania miały na celu zobrazowanie ich możliwie najdosadniej. Niestety, nie udało się i zostały uznane przez Macieja oraz Ciebie za odpływanie. No nic. Wbrew pozorom, w ostatecznym rozrachunku najbardziej szkoda mi, że nie doczekałam się żadnych rzeczowych kontrargumentów, które zmieniłyby moje zdanie. Żałuję o tyle, że chciałabym mimo wszystko spojrzeć na to opowiadanko przychylniej. Rzecz w tym, że nie przemawia do mnie argumentowanie na zasadzie "podoba się/nie podoba się" i to jedynie kwestia gustu. Gdyby tak było, wszyscy słuchalibyśmy "Ich Troje" oraz disco polo. Ale skoro tak ma być na przyszłość i tylko odczuciami mamy się kierować, no to okej. Ja się w takim razie wstrzymuję, bo nie moja bajka, żeby na emocjach zaczynać i kończyć. Od tego mam życie, a nie forum ;) Życzenia, aby nie skończyło się na towarzystwie wzajemnej adoracji nie rozumiem. Przecież właśnie się kończy na naszych oczach. Pozdrawiam wszystkich i każdego z osobna :)
  13. "Nie, napisałem jedynie, że brakuje mi podsumowania na końcu (i podałem powód dlaczego)." Trzeba mieć co podsumowywać. Mimo tego pozytywnie się do tekstu odnosisz, a słowo "dystans" stało się wytrychem, który otwiera wszystkie drzwi. Czy tabelka na koniec coś by rozwiązała? No tak, można by ominąć nudną grafomanię i przeczytać tylko parametry. Czy mnie takie coś interesuje? Ani trochę. Nie przeczytałabym, bo tabelkę mogę sobie na stronie zobaczyć. I w ogóle co to za test, którego nie ma się ochoty czytać? Tego w żadnym poście dostatecznie nie uzasadniasz i dlatego dyskutuję, i pytam, na jakiej podstawie uważasz, że jedynie brak dystansu oraz parametry w końcówce sprawiłyby, że wszyscy przyjęliby to bezkrytycznie? Według mnie co najwyżej na takiej, jak opisałam powyżej - przelecieć wstęp i przeczytać to, co wartościowe. Na ile? Tego właśnie nie wiem, bo wartość to to, co autor o rowerze powiedziałby z pozycji jego użytkownika, a nie z pozycji sprzedawcy w sklepie. "Akurat "stałka" nie jest wadą, ale to nie to forum." Ja nie pisałam ogólnie o aparatach, tylko o tabletach. Nie wiem, jakie zdjęcia ktoś chciałby robić zabawką przeznaczoną co najwyżej do Skype'a. To tak samo, jakby nagle zrobił niskobudżetowy wolnobieg z 11 przełożeniami i zgodnie z podwórkową logiką wmawiał, że 11 zawsze lepsze niż 9. "Nie wszystko się kręci wokół szosy, mtb itp. i wokół tych samych autorów." No niestety, kręci się i będzie kręcić, póki raz po raz mniejszość będzie robić EOT, jakby to rozwiązywało wszystkie problemy. I będą Garminy oraz może Wahoo zamiast innych liczników, i będzie zdanie na temat dopingu takie, a nie inne, i będzie szosa zamiast holendrów, i jeszcze wiele innych rzeczy, bo tak niestety jest, jak masz czterech użytkowników na krzyż, a poza tym i tak nikt tutaj nikogo nie poprze, bo i na co? Prawie każda dyskusja 1 na 1, część pouprawia magię parafrazy, a pozostali nie mają zdania albo nie widzą sensu jego wyrażania. Szkoda i też nad tym boleję, ale sama świata nie zmienię i też czasem zwyczajnie mi się nie chce.
  14. Bronienie tego opowiadania coraz bardziej przypomina mi bronienie podrzuconej przeze mnie kobiety w bikini na pogrzebie. Grunt, żeby były cycki, bo jak są cycki, to się dorobi każdą teorię :D Mieszacie, Panowie, pojęcia. Nikt - a już na pewno ja - nie zarzucił, że test nie ma tabelek i wykresów. Co więcej, kompletnie nie rozumiem, o co właściwie Wam chodzi. Najpierw piszecie, że wykresy be, parametry be, dobrze, żeby było wygodnie i fajnie, po czym bronicie tekstu, który jest... opowiadaną tabelką. Serio, przyjrzyjcie się mu uważniej i bez emocji. Tam nie ma tego, czego szukacie i co bardzo chcielibyście zobaczyć. Nie ma informacji o wrażeniach z jazdy, wygody w takim czy innym terenie, przy różnych warunkach pogodowych, gdzie i co na tym rowerze Piotr zobaczył, jak fajnie dupcię się wozi na siodełku, jak w ogóle nie musi narzekać na bóle kręgosłupa, ogólnie - dlaczego do jasnej anielki wraca na ten rower od dwóch lat. I to są naprawdę subiektywne odczucia, a nie to, czego bronicie. Bo wiecie, czego bronicie? Tabelki, którą przesłoniły Wam zwierzęta. Dokładnej specyfikacji, którą opisuje głównie Kowalski (jedyna postać, która jest wierna pierwowzorowi) z do bólu chamską precyzją - liczba zębów, modele przerzutek, model i szerokość opon oraz... osiągane prędkości, co również nie jest wrażeniem, tylko suchą daną, na którą ma wpływ rozmiar kół, kadencja oraz liczba zębów z przodu i z tyłu. Zwróćcie uwagę, co zarzuciłam tekstowi (a sądząc po kilku potwierdzeniach, chyba nie tylko ja) i odpowiedzcie na te właśnie argumenty. Bo to nie był brak tabelek i suchych danych, a właśnie brak subiektywnych wrażeń, nieadekwatność formy do treści, przerost pierwszej nad drugą oraz - last but not least - kreację postaci. I chyba to ostatnie jest rzeczą, która naprawdę przesądza o tym, że opowiadanie jest trudne do przeczytania i nie warte zachodu. Dlatego, że - jak już napisałam - Mort nie jest Mortem, Julian nie jest Julianem, Skipper nie jest Skipperem, Rico nie jest Rikiem, a Szeregowy nie jest Szeregowym. To są płaskie, jednowymiarowe postacie bez wyrazu, którym nadano imiona ze znanej kreskówki. Gdyby taki odcinek serialu puszczono w Nickelodeonie jako pilot kolejnego sezonu, to każdy powiedziałby, że pingwiny się skończyły, a twórcy widać, że odcinają kupony i chcą zarobić. Takie właśnie wrażenie zrobił na mnie ten tekst - nie umiem wymyślić swoich postaci, wezmę znane, będzie śmiesznie. Ale nie jest, bo komizm "Pingwinów..." jest komedią charakterów, tym jak one ze sobą współigrają i w jakie wchodzą dialogi. Tego wszystkiego temu opowiadaniu brakuje. Zastanowiłam się na samym początku i odpowiedziałam - bo jest nieczytelny (przerost formy nad treścią). A niestety autorowi brakuje umiejętności, aby wybronić tak śmiałe posunięcie. Niestety z perspektywy kogoś, kto interesuje się animacją oraz literaturą jest jeszcze gorszy i już kilkakrotnie wyjaśniałam czemu. Po pierwsze ocenianie siebie samego z góry skazane jest na brak obiektywizmu. Po drugie porównywanie testu do opowiadania jest jak porównywanie traktora do Lexusa. Wiadome, Lexus! No, klasa! To wyciągnij tym Lexusem innego Lexusa z rowu albo zaorz pole. Jeśli natomiast idzie o podobanie się roweru, to nie wiem naprawdę, skąd wniosek, że u Ciebie jest to niejasne, a u autora jasne. O obu można powiedzieć przecież tylko jedno - długo je użytkujecie, no to pewnie jesteście zadowoleni. A czy zadowolona jest banda zwierzaków? Trudno powiedzieć, bo zachwycone są one głównie prędkością, która dla mnie nie jest absolutnie żadnym wyznacznikiem jakości roweru (przy czym pisząc "jakość", rozumiem ją nie tylko, jako trwałość, ale możliwie jak najbardziej ogólnie) oraz - o zgrozo! - napisami na etykietkach (dżapan rulezzz!). Tak poza tym dobry test to nie taki, gdzie będę mieć pełną specyfikację (choć i to wskazane, aby wiedzieć, o czym w ogóle mówimy), ale taki, po którym wiem, czy rower jest dla mnie i do danych potrzeb odpowiedni, czy nie. Tym Fuji nawet nie wiem, gdzie miałabym jeździć. Właściwie to chyba wszędzie - na wyprawy z sakwami (skoro zwierzaki zrobiły ponad 200km bez splunięcia, to co dopiero ja), trenować (prędkości niczego sobie, no i ten baranek), po mieście (ładny, stylowy, widać na zdjęciach) oraz na rodzinne wycieczki (na bagażniku można pewnie założyć fotelik dla dziecka). Gdzie sprawdziłby się najlepiej? Trudno powiedzieć. W każdym razie tyle samo, co o tym rowerze, mogę napisać o swoim Kandsie. I pewnie stąd biorą się potem dyskusje - również na tym forum - po co ludzie takie głupie i kupują rower za trzy, cztery i więcej tysięcy, skoro każdy ma dwa koła. Między innymi zresztą po to są czasem te parametry i ja bym ich nie demonizowała. Nie chodzi tylko o pogoń za liczbami, ale o świadomość. Nikt nie będzie testował wszystkich gier i programów na komputerze, ale jak wiesz, że masz jakiś Intel Atom i 2GB ramu, to nawet Firefox z 30 zakładkami da radę zamulić komputer. Albo że jak kupisz tablet, który ma aparat ze stałoogniskową, raczej możesz zapomnieć o jakichkolwiek przyzwoitych zdjęciach, nawet do rodzinnego albumu. Tak samo z rowerem. Dlatego mi na tym forum wielokrotnie brakuje nie wrażeń, a uzasadnień. Na przykład czego mogę spodziewać się po Alivio i dlaczego warto dopłacić do Deore albo na co dana grupa osprzętu czy też cały rower będą wystarczające. Bo to, że tańsze jest gorsze już wielokrotnie zauważyłam, natomiast czy zawsze trzeba mieć to lepsze, to już niezupełnie.
  15. A ja Ci, Macieju, odpowiem tak - pisuar w roli eksponatu w muzeum wywołał burzliwą dyskusję, ale to nie świadczy o jego wartości. Chyba że autorowi chodziło o sztukę eksperymentalną i "nieważne co, byleby gadali". Wtedy okej, można pochwalić go, że zrobił coś niesamowicie oryginalnego. Równie oryginalne będzie napisanie testu robota kuchennego (każdy rowerzysta przecież je i jakoś byśmy to wybronili) albo kreatywnej notki nt. osiem zastosowań obręczy, o których dotychczas nie miałeś pojęcia. Jestem humanistą z wykształcenia, ale obdarzonym umysłem ścisłym, w zawiązku z czym zasadniczą kwestią jest dla mnie pragmatyczne pytanie: po co. Nie uważam przy tym, że są odpowiedzi lepsze i gorsze. Tyle samo warte jest pisanie dla poinformowania, jak i dla doznań estetycznych czytelnika (autora?). Tylko, że warto znać wspomniane przeze mnie czas i miejsce. Bikini może być rewelacyjne, kobieta wyglądać jak milion dolarów, ale jak się tak ubrana pojawi na pogrzebie (najlepiej w zimie), to może wypada się zastanowić, czy aby nie pomyliła adresów, zamiast dorabiać teorię o jej heroicznym akcie protestu przeciw konformizmowi oraz społecznym normom zniewalającym nas, wgryzając się od najmłodszych lat głęboko w naszą podświadomość, co tylko potwierdzamy zgorszeniem i oskarżaniem jakże odważnej kobiety o brak szacunku dla zmarłego.
  16. Ponoć chwalą wszyscy ten Lidlowy, ale niestety jak wszystko w Lidlu i ten jest tylko okresowo. A taki 5Nm do roweru wystarcza? Czy warto też zaopatrzyć się w inne?
  17. Mnie natomiast chodziło o to, aby zdać sobie sprawę, że takie pisanie jest sztuką dla sztuki, a jeśli tak jest, to może warto przemyśleć kwestię raz jeszcze, zwracając uwagę na to, czego być może podczas pisania nie było się świadomym. A właśnie dlatego, że kibicuję wszystkim, którzy chcą pisać, pozwoliłam sobie na krytykę zamiast ominąć temat i stwierdzić, że nie podoba mi się i już. Ja do publikowania nic nie mam i w zasadzie nikt nie ma. To tak jak nikt nie zabroni sprzedawcy chodzącemu po plaży oferować gorącego kakao. Pytanie, ilu znajdzie nabywców i czy będzie to wina kakao, złego gustu klientów czy może nieadekwatności oferty do czasu i miejsca? I czy powinno być mu z tego powodu przykro, jeśli jego pasją jest wyłącznie sprzedaż takiego napoju.
  18. Arc wygląda super w tabelce, ale z tymi oponami to mam podobne obawy, jak Nath. Dla porównania do Tribana 500 ja mieszczę 35c.
  19. Póki miałam MTB, jeździłam wyłącznie na 1,75 i je sobie chwalę (zwłaszcza semi-slicki, czyli takie z klockami po bokach, a na środku bardzo leciutki bieżniczek). Wiadome, że 35c to nie będą i pewnie zawrotnych prędkości nie osiągniesz, ale z drugiej strony nie o to przecież w tej zabawie idzie, a szersze opony dużo lepiej amortyzują, jednocześnie zaś nie tworzą aż takich oporów toczenia, żeby przy regularnej jeździe mieć powody do narzekania. Dodatkowo mocno docenia się je na piaskach (nie plażach, ale już nawet przy grubości 1cm), szutrach, żwirkach czy nawet leśnej ubitej drodze. A wiesz może, jakie opony miał ten rower męża, na którym jeździłaś dotychczas? I czy był to cross czy MTB, czy coś jeszcze innego?
  20. Nie no, jasne. Tak tylko pytam pod kątem ewentualnej chęci/potrzeby wymiany. Ale na razie widzę, że chyba jednak nie ma co myśleć :)
  21. Łukaszu, ale do czego dystans? Tu nie chodzi o dystans, a o humor to już w ogóle, bo tam go zwyczajnie nie ma (że Szeregowy wpada między szprychy czy że babki nie oglądały się za Rikiem?). To tak, jakby ktoś poprosił o przepis na tort, a Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków zaczęło go piec. Międzyczasie Apsik kicha obok słoika z mąką, tak że robi się wielka chmura, za chwilę Gapcio myli cukier z solą, a Mędrek robi wykład o ubijaniu piany na sztywno, co wymaga precyzyjnego oddzielnia żółtek od białek oraz idealnie czystego naczynia. Czy ktoś po przeczytaniu tego będzie umiał upiec ciasto? Póki nie siądzie z kartką papieru i nie wypisze z tekstu tego, co istotne, raczej mu się to nie uda. Generalnie nie znajdziesz podręczników ani poradników napisanych w podobny sposób. Ale nie dlatego, że nikt na to nie wpadł, a Piotr jest niedocenionym prekursorem, tylko dlatego, że podstawową cechą tekstu ma być jego komunikatywność. Przemycać w fabule to można postawy, charaktery, zasady, a nie konkretną wiedzę. To raz, a dwa - załóżmy, że mam gdzieś fakty i czytam dla przyjemności, tylko że to zwyczajnie przeciętne opowiadanko, które nic nie wnosi do mojego życia. Narracja, jak i prowadzenie postaci są przy tym zupełnie nieadekwatne do tego, do czego przyzwyczaiła nas (i czym mnie osobiście sobie zaskarbiła) produkcja DreamWorks. Mort jest tylko lekko głupiutki (i w ogóle nie zapatrzony w królewskie stopy), Julian mówi bardzo zrozumiałym dialekcie (jedno "som" wiosny nie czyni) i wcale nie jest dostatecznie sobą zachwycony, potencjał Szeregowego kończy się na jego wypowiedzi, że jest strasznie, a raz po raz rozbawiony Skipper to już zakrawa o anomalię. Do tego takie słowa, jak na przykład "przekomarzanie" charakterystyczne bardziej dla Stumilowego Lasu, a nie buzującej testosteronem ;) grupy pingwinich agentów. Jeśli Piotr chce i sprawia mu przyjemność pisanie takich tekstów, niech jeszcze poćwiczy, bo to opowiadanie jest jedynie poprawne pod kątem jego konstrukcji i budowania fabuły. Leżą postacie, leży akcja. To za mało, by kogoś zainteresować, a tym bardziej przekonać do porzucenia swoich przyzwyczajeń (czyt. tradycyjnych notek oraz testów). I właśnie to wydaje mi się główną przyczyną, że komentarze są takie, jak powyżej, a nie to, że ktoś wyrósł z bajek czy też, że brak mu dystansu. Tak przy okazji to tu właśnie brak dystansu mógłby być zbawienny, tylko do braku dystansu trzeba czegoś, co by wciągnęło i nie pozwoliło się oderwać.
  22. No to właśnie widać najlepiej potwierdzenie tego, co pisałam, że Rosja to nie przypadek państwowego, masowego wspomagania sportowców, tylko przykład siermiężnego wspomagania z poprzedniej epoki. Jakby działali, jak Norwegia, to by tylko wszyscy zazdrośni byli i mogli im naskoczyć. Astmatyków jest teraz totalny wysyp. Nie tylko w Norwegii. Generalnie na zachodzie jak jesteś astmatykiem, to chyba od razu werbują cię do szkoły sportowej - takie dodatkowe kryterium w procesie scoutingu :P
  23. Wężyk to chyba zależy od przetrzymywania. U mnie leżakując na zmianę piwnica-dom (głównie ta pierwsza) po około ośmiu (lub więcej) latach wężyk wciąż wygląda jak nowy.
  24. @Rowerowy, ja mam teraz nową z Lidla i jest metalowo-plastikowa. Wcześniejsza była plastikowa, ale jeszcze się mi nie połamała, tylko tak na zapas kupiłam ;) A tamtą lidlową raz wszystkie cztery koła w Toyocie dopompowałam. To dopiero jest hardcore :D Aczkolwiek na koniec wyłącznie ja miałam dość. No, ale SKS-em chyba byłoby podobnie, bo przecież tak czy owak decydowała o tym kwestia ilości jednorazkwo wpychanego powietrza.
  25. Z jednej strony się z Tobą zgadzam (z naciskiem na ostatnie zdanie), z drugiej - nawet na zachodzie - uważam, że wciąż to raczkuje i nie zawsze przynosi jednostronnie pozytywny efekt. Ludzie po prostu lubią mieć tabletki na wszystko, bo to znacznie prostsze, niż poszukać przyczyny i w niej próbować coś zmienić. Większość dolegliwości dzisiejszego świata bierze się ze stresu, nieprawidłowej higieny snu oraz jedzenia wysoko przetworzonego jedzenia, ale wolimy widzieć jedynie problemy z erekcją, zajściem w ciążę, menopauzą i tak dalej. Ja wciąż mam na ten temat bardzo mieszane uczucia, szczególnie, że również mam za sobą etap "testowania" (niekoniecznie Viagry :D) i był to chyba najgorszy okres w moim życiu. A przecież nie wymyśliłam sobie tego sama, tylko banda endokrynologów się na mnie uwzięła i wcisnęła mi w ramach wyższej konieczności.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...