Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Ich team jeździ i zwycięża w rozmaitych zawodach, więc raczej nie powinni mieć lipnych speców. Może po prostu patrzą na rower - jak taniocha, to olewka, bo i tak nic mu nie pomoże, a jak drogi, to się przykładają? ;) Poza tym w tym sklepie chyba lipy nie sprzedają, a opinie są raczej tych, którzy nie serwisują tam Lazaro :P A poza tym niech będzie i Lazaro - tyle samo płaci się za przegląd roweru za dziesięć, jak i za jeden tysiąc, więc chyba można oczekiwać, że ktoś coś z nim zrobi. Albo wyjaśni, że nie zrobił, bo z tego i tego powodu jest to nienaprawialne. Z nieco innej beczki, przeraził mnie poziom komentarzy na FB pod wpisem o kradzieży. Sposób, w jaki ludzie okazują współczucie, sprawił, że do tej pory jestem zażenowana i nie może mi to wyjść z głowy. I ci ludzie pewnie czują się o niebo lepsi od tych, co te rowery pokradli... Masakra. Nie chciałabym, żeby ktokolwiek w taki sposób trzymał moją stronę :(
  2. Polar w ogóle odnoszę wrażenie, że jak Sigma - każe sobie w pierwszej kolejności płacić za znaczek, w drugiej za to, co się od nich dostaje. Nigdy mnie żaden ich produkt nie zachęcił swoim opisem w zestawieniu z ceną. Ja jestem nienormalna i mam Lezyne ;) Ale że bez porównania do Garmina, to nie będę go tu forsować. Zależy także do czego licznika potrzebujesz i ile masz funduszy na zbyciu.
  3. Starczy tylko troszkę pobyć na forum, aby w ciemno powiedzieć, że będzie Garmin i nic innego (ostatecznie Wahoo, ale z tym jest mało doświadczeń i więcej zachodu). Czy jest najlepszy? Nie wiem. Jest najpopularniejszy, więc dużo opinii nakręca zakupy i kolejną falę opinii. A że nie jest zły, to go kupują, bo kiedy wykłada się około tysiąca, to raczej nie po to, by eksperymentować i przecierać szlaki. To raz. A dwa - nie wykłada tego tysiąca raz po raz, żeby mieć odpowiednie rozeznanie. Tu czytałeś? https://forum.szajbajk.pl/topic/2998-garmin-edge-520-czy-polar-v650/ Do czego w ogóle licznik Ci potrzebny? Treningi czy nawigacja?
  4. No okej, oryginał, ale czy on wie, ile ten oryginał jest wart? Bo rower na ramie karbonowej, jak słusznie zauważył Krzysiek, można dostać i za 4-5 tysięcy. Pytać warto, jak się upewnisz, że oryginał, to sobie nieźle zarobisz :D
  5. No właśnie to samo mnie dziwi. Ja ich omijam szerokim łukiem, bo tam tylko folderki są za darmo, a cała reszta droga, więc tym bardziej zainwestowałbym w zabezpieczenia lepsze niż szkło. Zwłaszcza, że na kliencie raczej zarabiają. Byłam u nich ze dwa, trzy razy. Niewiele mi pomogli, prócz przykręcenia klocków hamulcowych w cenie drogiego pełnego przeglądu, z którego nic nie wynikło (wtedy nie wiedziałam i byłam dumna, że mam taki super sprzęt, ale dziś nieco mnie dziwi, że w 7-letnim rowerze nikt nie widział nawet potrzeby wymiany choćby jednej linki). Nie zbierają też zbyt pochlebnych opinii od klientów, którzy nie są rasowymi znawcami, czyli wracają coś zapytać, podregulować itp. Ale robią sobie świetny PR poprzez puchar MTB i tego typu imprezy. No i może też w środowisku, bo jak ktoś jest klientem pokroju Jacka, to i jego obsługa wygląda zapewne zupełnie inaczej ;)
  6. Śmiało, pytajcie ;) Ja bym się wcale nie zdziwiła, gdyby gość nie znał jej wartości i już kupił podrobioną jako oryginał za cenę również niższą, w dodatku nie wiem, na ile interesował się przed zakupem, czy to warte 20, 13 czy tylko 4k. Ja jestem pierwsza do takiego głupiego zakupu. Dobrze, ze mnie nie stac na wiele rzeczy :D
  7. O kurcze, jakieś 500m ode mnie. Swoją drogą 5 rano, sklep na środku osiedla (no, przy końcu, ale co najmniej 3-4 bloki widzą okolicę wejścia, a żeby wyjechać, trzeba drugie tyle osiedla minąć), w bloku przy klatce, gdzie mieszkają ludzie i nikt nie słyszał, jak rozprali taflę? Może kwestia pogody, bo o 5 był u nas mały koniec świata - ciemno, wichura, deszcz. Tak w ogóle i tak dziw, że dopiero teraz po tylu latach. Może dlatego, że w ogóle do rzadkości są u nas takie sytuacje. Mimo wszystko co to jest, takie szklane drzwi? Myślałam zawsze, że jak taki drogi sklep, to żaluzje metalowe mają, a nie tylko kamerkę w klatce. Ale zaskoczyli mnie, że mieli numery ramy spisane. Choć tyle. Jak się ktoś nie zna i to był jego skok życia, ciężko będzie opchnąć ;)
  8. Czyli jak u większości nas wszystkich, którzy mamy ambicje i wiedzę, ale jakoś reszta niedomaga ;) Prawdę mówiąc jednakże - yeah! będzie kolejny off-topic :P - coraz częściej widzę różnicę pomiędzy tzw. śmieciówką i zdrową dietą. Oczywiście, wszystko jest dla ludzi, natomiast młodość zdecydowanie więcej zaniedbań wybacza (nie mówię o dzieciach, tylko o młodzieży i tak powiedzmy do 25-28 roku), a potem to już krucho. Ja wystarczy, że przez tydzień pofolguję z chipsami czy nawet smażeniną i zupełnie inaczej funkcjonuję. Ktoś to kiedyś fajnie porównał, że nasz organizm działa tak samo jak piec i niezbędne jest mu paliwo. No i wszyscy wiemy, że są tacy, co wrzucają płyty paździerzowe i tacy, którzy kupują węgiel. Nie jestem pewna, czy ogrzewa to tak samo, a jeśli nawet, to czy ma te same skutki uboczne ;) Zresztą kiedyś mi siostra mówiła, że czytała czy oglądała reportaż o młodym, zdrowym facecie, który dobrowolnie na miesiąc postanowił się żywić wyłącznie w McD's, ale zbilansowaną dietą. To znaczy tak dobierając menu, aby zachowywać zarówno dzienne zapotrzebowanie kaloryczne, jak i na poszczególne wartości. Po miesiącu tenże zdrowy facet zaczął być w grupie ryzyka cukrzycy, pojawiły się jakieś kłopoty z sercem, miał problemy z kondycją fizyczną, jak i intelektualną. O pracy układu pokarmowego już nawet nie wspominam. Taka ciekawostka w każdym razie :)
  9. Wiesz, odkąd zobaczyłam zdjęcie podróbek klapków Kuboty, jestem w stanie we wszystkie podróbki uwierzyć :P
  10. Radek, wyszło na to, że te Maviki od Ciebie to na bank są podróby. Sprzedałeś mi je tak tanio, że teraz nie mogę znaleźć nigdzie żadnych innych, a potrzebuję jeszcze jeden komplet dla siostry :P Powiem Wam, że z tymi podróbkami to jest masakra i naprawdę trzeba się znać. To prawda, że większość stanowią oczywiste sytuacje (albo nie większość, tylko są zwyczajnie oczywiste, więc je widać), ale po pierwsze zdarzają się sprzedawcy, którzy są większymi laikami od nas (i są w stanie sprzedać coś za bezcen, zwłaszcza jeśli zależy im szybkim pozbyciu się produktu), po drugie natomiast - zdarza się i tak, że ktoś oferuje podróbkę w cenie oryginału. I dopiero wtedy zaczyna się prawdziwy kłopot. Abstrahując już od karbonów, na Allegro można spotkać dziesiątki rzeczy, które wyglądają identycznie, ale rozpiętość cenowa potrafi wahać się np. od 10 do 60 czy nawet 100zł - tak jest regularnie z lampkami czy torbami rowerowymi. I potem człowiek może się nieźle nabrać, że jak kupi coś naprawdę drogiego, to będzie to lepsze. Tak przy okazji, Jacku, ktoś podrabia Brubecka? Czy to prawdziwy Brubeck, którego kupuję czasem za 1/3 ceny? :P Bo jeśli działa, to też do końca nie rozumiem, po co mam kupować dla pewności coś, co jest ileś razy droższe.
  11. Właśnie o tym piszę od samego początku. Odnosząc się do listy wypisanej wcześniej przez Jacka - tak, też chylę czoła dla wiedzy, ale niewiele to dla mnie do tematu wnosi. Większość z tych rzeczy została wymyślona dla dobra ludzi, a że inni sięgają po to "niezgodnie z zaleceniami lekarza lub informacjami zamieszczonymi na ulotce", to nic człowiek nie poradzi. Tak, jak pisze Paweł - ludzie i tak będą żarli tłuczone szkoło, i nic na to nie pomoże złoszczenie się uczciwych. Muszą albo zacząć kombinować, albo cieszyć się nagrodą fair-play, albo pracować jak dzika świnia po to, by może jakimś zrządzeniem losu wyprzedzić oszustów. Tak jest świat skonstruowany. I bardzo się cieszę, że są ludzie, którzy wbrew tej prawdzie i tak robią swoje, i że wciąż udaje im się wygrywać. Nie zawsze, wiadome, ale przynajmniej czasem. Tak, jak Jacku napisałeś - też nie cieszyłby mnie tak zdobyty medal. Z drugiej strony jest we mnie też takie zwierzątko, że jak wszyscy oszukują, a szczęście mi dopomoże (np. przysłowiowe złe policzenie mi czasu), to nie wykręcam się od tego. Chęć upupienia oszustów bywa we mnie silniejszą motywacją niż przegrywanie z honorem, bo tamci ludzie i tak nie znają tego abstrakcyjnego pojęcia. Oczywiście podkreślam przy tym, że sama z siebie w życiu bym tego nie zrobiła, chociaż... no właśnie. Zdarzyło mi się raz w życiu, dla celów wyższych. Po moich ośmiu operacjach niestety nie nadaję się do biegania, jednak mając 15 lat strasznie pragnęłam jechać na Białą Służbę do Nowego Sącza. I kiedy był bieg na 1000m, który miał sprawdzić nasze kwalifikacje, obok mnie biegła jakaś dziewczyna, która zaraz po starcie, kiedy zniknęłyśmy za zakrętem, wskazała na Fiata 126p i kazała szybko wsiadać. Przejechałyśmy ponad 500m, dzięki czemu dobiegłam do mety w jakimś tam przyzwoitym czasie. Czy mam poczucie oszustwa? Hm, chyba jak o tym myślę, to tak w głębi serca czuję, że dosłownie z nieba ten samochód mi tam spadł (i ta dziewczyna, bo nie widziałam jej nigdy przedtem, ani nigdy potem). Ale możliwe, że to jakieś ściemnianie i gadam jak Maradona o Ręce Boga :P A wiesz może, gdzie są jeszcze pełniejsi amatorzy, tacy słabsi i gorzej wyposażeni od Ciebie? :P Ja bardzo lubię zbieranie bezwartościowych medali. Uściski sołtysów już mniej, bo nie można na nie spojrzeć po latach ;)
  12. Aluminiowe szprychy to może nawet i lepiej, bo nie miały jak zardzewieć :) Wolnobieg, jak już wymieniać, to chyba lepiej na 7-rzędowy (jeśli się da). Ja bym jednak zostawiła tę kasę w kieszeni, bo ząbki wyglądają dobrze, a to że źle chodzi może być albo winą brudu, albo piasty (tę to na pewno warto sprawdzić i doprowadzić do ładu, z przodu także). A koła proste? Bo nic o nich nie piszesz szczegółowo. Jak wymieniasz dętki, wymień opaski. Na pewno nie zaszkodzi, a czasem ratuje przed głupio złapanym kapciem.
  13. Jak uważasz. Według mnie przepłacone i tyle, a co z tym można zrobić, to jest zupełnie co innego. Dlatego zresztą uważam, że używane rowery warto oglądać na żywo i coś utargować. Ja bym za to 300zł nie dała i tyle. Można uczyć się taniej ;)
  14. Ja się im wcale nie dziwię i nie oceniam. Co najwyżej nie do końca rozumiem hecę z listą substancji zakazanych, która co i rusz się zmienia. I uważam, że będąc sportowcem, po to ma się ten cały sztab, żeby nie robić doktoratu z chemii i medycyny, a zlecić to komuś innemu i jemu zaufać. Wkurza mnie więc święte oburzenie ludzi, którzy po pierwszej dopingowej wpadce drą japę o dożywotniej dyskwalifikacji, jakby im samym nie mogło się to nigdy wydarzyć. Rozumiem, jakie są przepisy i zostawmy to przepisom. Dura lex sed lex. Ale dodawanie do tego oburzenia sportowego świata, że wszyscy wiedzieli, a X nie wiedział, to zwyczajnie po ludzku jest dla mnie irytujące. Nie mam pewności, czy wszystkim tym ludziom proponuje się doping, czy zwyczajnie daje się im pewne środki, zapewniając, że są w porządku i już.W moich oczach to taka sama sytuacja jak z księgowymi. Kto prowadził firmę, ten wie, że kombinuje każdy, ale i tu zdarzają się tacy oburzeni, że są święci. Jakby byli, to by już dawno nie mieli firmy. Chyba że... No właśnie - jak definiujemy kombinowanie? Czy to kwestia tego, że przekraczamy prawo, czy wykorzystujemy jego luki, czy może umiejętnie szukamy najkorzystniejszych rozwiązań? I teraz proszę mi powiedzieć, kto z tych prowadzących firmy siedział w kodeksach i sprawdzał, czy księgowy słusznie radzi to czy tamto? Poza tym i księgowi mają różne przepisy - przykład pierwszy z brzegu: zastosowanie umowy o dzieło/zlecenia. Od lat robię to samo, a co i rusz mam na zmianę zlecenie i dzieło. A w razie kontroli urzędu to nie interesuje, co myślał księgowy, bo odpowiada zawsze jedynie właściciel. Wracając do sportu, najlepsza dla mnie była wypowiedź: byłem sportowcem, nikt mi nie proponował dopingu i kolegom też nie, a zaraz potem: brałem leki na astmę, po latach się dowiedziałem. Brałeś, bo coś Ci dolegało, a lekarz dał to, a nie co innego i tyle. Inna sprawa, to ciekawe, czy w latach, kiedy go brałeś, wiedziałeś w ogóle, że to środek dopingujący, czy dopiero teraz, jak dudnią o tym na prawo i lewo. Co zaś do szkodliwości substancji, to nadal jestem zdania, że lista jest widzimisię podpartym jakimś tam stanem badań. Na ile prawdziwym? Też jestem ciekawa, bo nikt tego weryfikować nie chce. Czytałam kiedyś długi artykuł o EPO, jak to jednym pomaga, a innym nie. Co ciekawsze, kiedy połowie grupy dali placebo, a drugiej części EPO (rzecz jasna badani nie widzieli, co dostają), to wcale wyniki EPO-wców nie były zdecydowanie lepsze. Zdarzyli się tacy, którym sama myśl o EPO dodała nieziemskich sił, byli tacy, którym prawdziwe EPO nic nie pomogło lub bardzo niewiele. Coś tam więc łykać trzeba, no i trudno. A czy to jest szkodliwe, czy nie... Różnie bywa. Kilka lat temu trąbili, że olej kokosowy dobry na wszystko i żaden inny. Teraz już wcale nie jest taki super i trzeba uważać, jak ze wszystkim. Więc może, jakby te wszystkie środki uwolnił, to byśmy się prędzej dowiedzieli, jaka jest prawda. A tak to dobrzy się boją (nie zawsze o zdrowie, a często właśnie o dyskwalifikację, bo zdrowie to już dawno przestało mieć znaczenie, sądząc po tym, co robią i ile kontuzji łapią raz po raz), a nieuczciwym nie wiadomo, na ile pomagają konkretne środki, na ile sama myśl, że mają przewagę w ich postaci. Zjazd miał być "pomyślany". W ubiegłym roku pisaliśmy takie luźne gadki, nawet Łukasz się ustosunkowywał.
  15. I mówisz, że to taniej niż 50zł, a czas, który można by przeznaczyć na kolejną dłubaninę jest zupełnie bezwartościowy?
  16. Macieju, porównujesz rodowodowego psa z wystawy z biednym kundlem uwiązanym na łańcuchu ;) Nie przeczę, że się nie znam, ale naprawdę nie uważasz, że lepiej można spożytkować 300zł lub choć zjechać z ceny? Przecież w ten rower trzeba będzie włożyć gruby kawał grosza, aby wyglądał jak... no, już nie mówię, że jak te ze zdjęć, ale żeby wyglądał, jak choćby ten: https://www.olx.pl/oferta/rower-kolarka-schneider-28-super-stan-kolarzowka-shimano-retro-ostre-CID767-IDrEGln.html
  17. Ta rama wygląda, jakby ktoś górną rurę wyciął i wepchał w środek inną. Serio wart był 300zł? Na OLX za 200zł widzę lepsze. Przynajmniej wizualnie, a i tak przecież nie kupiłeś po to, żeby zostawić wszystko i ładnie pomalować, tylko dokupisz to i tamto. W każdym razie dla mnie przełaj na takiej ramie to jakieś samobójstwo ;)
  18. Jednym słowem wisi Ci jak wisi ;) Aż poszukałam Twojego FB i zdjęć roweru, żeby zobaczyć, czy to w ramie nie miejsca na dwa koszyki, czy ten trójkąt zawadza. No i niestety nie ma, a szkoda. Ale za to widzę, że masz otwory pod bagażnik, więc zawsze można kupić jakiś tani i lekki, i do tego torbę. Biorąc pod uwagę ciężar, a także dostęp do bagażu, takie rozwiązanie wydaje mi się praktyczniejsze. Po pierwsze każda podsiodłówka będzie mieć otwieranie z tył, natomiast do torby na bagażniku dostaniesz się od góry, więc według mnie wygodniej w tym repecić i wyciągać butle ;) Po drugie torba na bagażnik na pewno lepiej zniesie skaczące zapasowe butelki i dodatkowy bagaż aniżeli troczki i pręty siodełka (nie mówię od razu, że się to pourywa czy powygina, ale tańsze siodełka - nie wiem jakie masz - mają to do siebie, że szybko zaczynają się im te pręty luzować i wydawać irytujące dźwięki, więc bym im w tym celowo nie pomagała ;)). Bagażnik, jaki mogę polecić od siebie i o którym już pisałam wyżej, to Accent RC-15 (tu chyba najtaniej: https://miastorowerow.pl/pl/bagazniki-rowerowe/15100-bagaznik-26-28-accent-rc-15-srebrny-5906720819883.html).Jest bardzo lekki, ale ciężar do 5-10kg podejrzewam, że wytrzyma przez niejeden sezon (co innego jakbyś nagle się wybierał na wyprawę z trzykomorówką, to już bym się nie odważyła go pochwalić :D Choć z drugiej strony wiozłyśmy na nim niepełną trzykomorową sakwę i nic mu się nie stało). Rzecz jasna zawsze można kupić również bagażnik na sztycę, wygląda według mnie ładniej, ale na tym kończą się jego zalety :P Do tego możesz rozważyć zakup toreb, o których pisałam lub oczywiście jakiejś innej, jeśli znajdziesz coś lepszego dla Twoich potrzeb. Do SA 505 mieszczą się dwie butelki 0,7 o średnicy bidonu, po czym zostaje przestrzeń wielkości ok. 8x15x14cm. Dodatkowo można na wcisk upchać wiatrówkę czy rękawki na butelkach. Dlatego warto mieć jeszcze jakąś torbę w zanadrzu (ja kiedy jeździłam z nią, miałam jeszcze sakiewkę na kierownicy oraz na ramie dwustronną). Jest jednak lekka i można ją regulować paskiem. Natomiast z 450 to już można szaleć przez cały dzień bez żadnych sklepów ;) Zmieści nawet i cztery butelki 0,7, kurtkę, rękawki, narzędzia, pompkę, dętkę i myślę sobie, że jeszcze miejsce zostanie :) Zwłaszcza, że ma dodatkowo powiększany komin. A tu taki przykład, jak jeździłam na wiosnę: http://st2.static.bikestats.pl/18/b21618-u31602_orig.jpg
  19. Widzicie, a mnie - nafaszerowany dopingiem czy też nie - dzisiejszy Federer ujął. Bo mi to by czasem beczka EPO nie pomogła, żeby ruszyć zadek i zmobilizować się do kolejnego wyzwania. A gościa, który ma już wszystko i od dawna, wciąż gra jeszcze potrafi cieszyć i wzruszać. Zresztą "dziadkom" zawsze kibicuję podwójnie :) Łechtanie ego naturalnie jest potrzebne i może po prostu mam tego niedobory. Muszę chyba zmienić znajomych :P Bo albo mam Was, czyli ludzi głównie poza moim zasięgiem, albo rzeczywistych znajomych, z których większość w ogóle nie ma rowerów. Problem z nimi jest taki, że choć 20km jest ich szczytowym osiągnięciem, każdorazowo mogę liczyć jedynie na: e, wiadome, że ty masz większe możliwości, to się nie liczy. Jakby mi normalnie z nieba spadły, a nie jakbym sama sobie tej kondycji nie wyjeździła. Na początku mnie to mocno irytowało, teraz trochę olewam, choć chyba w głębi serca trochę to smutne. Tylko u znajomych w Słupsku jestem bohaterem. W ich oczach wyprawa do Ustki jest już maratonem :) Ale to już są dyskusje o ludzkiej mentalności, a i tak zboczyliśmy nieziemsko z głównego tematu :D Tak w ogóle cały czas liczę na ten zjazd forumowy w Łodzi ;) Może chociaż na starcie i mecie się poznamy :D
  20. A czemu tak bardzo chcesz się męczyć z plecakiem? ;) Za dobry plecak musisz dać 200-300zł, za dużą dobrą torbę ok. 100zł. W dodatku jaki by ten plecak nie był, zawsze trochę grzać będzie i ważyć też będzie (zwłaszcza z butelkami). Cudów nie ma. Rozumiem jeszcze, jak ktoś ma szosę i obsesję, że na rowerze nic nie ma wisieć, ale to raczej nie jest Twój przypadek :) Z piciem doskonale Cię rozumiem, bo robię dokładnie tak samo. Problem częściowo mogą rozwiązać dodatkowe koszyczki, tylko butelkę trzeba znaleźć odpowiednią. Jak ma być tanio (bo kto będzie kupował trzy Camelbaki), polecam rozglądać się w napojach 0,7 - najczęściej mają średnicę bidonu i przelewać ich zawartość do tego Camelbaka, jak robisz to teraz. Uwierz mi - kilogram w rowerze a kilogram na plecach to dwie różne jednostki wagowe ;)
  21. @Jacku, po pierwsze nie napisałam, żeby uwolnić i huzia!, tylko że dużo bardziej rozumiem ludzi, którzy takie hasła głoszą, aniżeli tych, którzy wierzą w jakąkolwiek czystość sportu zawodowego. Napisałam również, że nie ma dla mnie różnicy, czy doping jest prawdziwy, czy udawany. Dla Ciebie, jak chociażby widać z wypowiedzi, doping to będzie ciągle EPO i inne niedozwolone substancje. A dla mnie nadal jest szajbą, że przysłowiowemu Małyszowi lata temu nie można było dać normalnych leków na grypę, bo to doping, a zarazem wszyscy astmatycy stają rzędami na podiach. A zostać astmatykiem to nie jest raczej duży problem, sądząc po ich wysypie w sportach wydolnościowych. Nie wiesz, czy kiedyś Twój syn też nie zostanie, bo skórka będzie warta wyprawki. Nie, nie życzę ani Tobie, ani jemu takiej historii. Życzę, aby mógł startować na coraz lepszych rowerach i niech to będzie jego jedyne "oszustwo", a resztę wywalczy siłą charakteru oraz mięśni. Nie bardzo w to wierzę, ale jak mi to udowodnicie, to naprawdę osobiście przyjadę do Warszawy się mu ukłonić. Zdecydowanie bliższa jestem uwierzyć Rowerowemu i historii jego córki. Możemy się oczywiście bawić w romantyczną utopię: ach, jaki piękny były sport bez wspomagania. Tylko - co poruszałam na tym forum wielokrotnie - osobiście nie wiem, gdzie kończy się granica wspomagania, a zaczyna oszustwo i szkoda dla zdrowia. Bo często szkodą dla zdrowia - taką czy inną - są już regularne ciężkie treningi. Tak, jak napisałeś - o chlebie i wodzie wygrać się nie da. Potrzeba choćby żeli energetycznych i izotoników. Ci, którzy ich nie mają, będą gorsi. Przesada? Tak. Przesada. Ale to pokazuje sam mechanizm działania. Zaczyna się od batoników i izotoników, potem są środki wspomagające to czy tamto, może nie leki, może suplementy, ale chyba nie powiesz mi, że to wyłącznie zdrowa dieta wraz z kriokomorami czy innymi masażystami sprawiają, że światowa czołówka jest światową czołówką. Jak choćby przysłowiowe meldonium Szarapowej, które żarła przez 10 lat, ale dopiero w 2016 trafiło na indeks środków zakazanych. Ile jeszcze jest takich leków, o których głośno się nie mówi? I w sumie ja się nie dziwię, że się nie mówi, bo na co ma się pochwalić jakiś mistrz takim środkiem? Żeby komisja go wpisała na listę? Czy żeby koledzy wyrównali szanse i też zaczęli go stosować? Nazwisk celowo nie wymieniam. Nie chcę szkalować Włodarczyk, Włoszczowskiej, Lewandowskiego czy innego Stocha. Nie o to mi w tym wszystkim chodzi i mam nadzieję, że zostanę właściwie zrozumiana. I jeszcze słówko, co do Rosjan - "nie mają takiego know-how jak zachód", czyli według mnie zwyczajnie nie wiedzą, jak i czym należy się faszerować. Robią to bez finezji właściwej Zachodowi, tylko - jak to zwykle oni - siermiężnie. Zachód też wprowadzał socjalizm i nikt nawet tego nie zauważył, a jak Ruscy zrobili, to od razu skończyło się zamordowaniem cara i całej opozycji. Dokładnie to samo robią ze sportem. @Rowerowy, zgadzam się z Tobą całkowicie. Oczywiście, że gonimy za liczbami, bo to kręci. Na pewnym etapie życia fajnie udowodnić sobie, że jest się lepszym od kogoś innego. Potem zazwyczaj się mądrzeje i zaczyna znać swoją wartość, i dobrze, że do tego etapu dotarłeś. Ja jeszcze jestem w połowie. Brakuje mi sukcesów, coś tam jeszcze bym chciała zawojować, ale nie mam już naiwności osiemnastolatki, która wierzyła, że "chcieć (zawsze) znaczy móc". Piszesz o poznańskiej Skodzie, którą Allegro promuje na prawo i lewo, a ja Ci powiem, że u nas w Tarnowie od trzech lat organizuje się skromniutki Diecezjalny Bieg Trzeźwości, który ma być takim rajdem z Tarnowa do Tuchowa, tylko nie główną drogą, a szlakami. Rok temu się nie udało, lało jak z cebra, a ja byłam na antybiotyku, ale dwa lata temu, jak byłam, to czołówka wydarła tak, że niektórzy ludzie patrzyli się po sobie. Nie, nie było żadnej klasyfikacji. Nawet nie było czasu mierzonego. Skończyło się jednak tym, że jechałam z jakimś starszym facetem zupełnie inną drogą niż właściwa, bo się to wszystko rozleciało w pewnym momencie. To samo jest rok rocznie na pielgrzymce do Częstochowy. Więc co tu w ogóle mówić o zawodach amatorskich? Tam to może 12-latkowie mają jakiekolwiek szanse, choć to też bardzo często zależy od zasobności portfela rodziców i ich parcia na wygraną pociech. Ale... no właśnie, ale - czy ma mi to odebrać całą przyjemność zarówno z oglądania, jak i uprawiania sportu? Doping dopingiem, zarobki zarobkami, ale radość ze strzelonego gola, wygranego wyścigu, oddanego rzutu/skoku/strzału - u niektórych - potrafi być taka sama, kiedy zarabia 50 milionów i kiedy zarabia 50 tysięcy. Za to sport lubię. Nie do przesady, ale zdecydowanie bardziej niż seriale (te są w ogóle z góry ukartowane) czy wiadomości (to już jest skrajny masochizm). Co do zawodów natomiast... na razie nie biorę udziału, bo wiem, że nie nadaję się nawet na wąchocką ustawkę szosową i szkoda w ogóle opłacać startowe ;) Kiedyś jednak mam w planie zobaczyć, jak to jest. Tyle, że chociażby zbiorowa kraksa nie bardzo mi się uśmiecha i w takim wypadku wolę wariatów puścić przodem, niech się nawet wyzabijają ;) Dlatego zresztą bardziej celuję w brevety czy rajdy aniżeli jakiekolwiek wyścigi. Dla mnie satysfakcją jest pokonać jakiś dystans, siebie z poprzedniego miesiąca, roku, pobić rekord życiowy i tyle. Co jedynie miałam na myśli, pisząc np. o Endomondo - fajnie byłoby mieć czasem do tego jakąś grupę w swoim zasięgu. Bo czasem to jedyna rzecz, która jest w stanie wyciągnąć mnie na siodełko.
  22. Dooobra, piszę z telefonu, Empet mi wszystko namieszał i zrobił ze mnie matoła ;) Zasugerowałam się postem, że "szukam węższych" i przestało się to trzymać kupy, stąd moja powyższa - obecnie bezsensowna - wypowiedź. Podbijam zatem pytanie o szerokość obręczy. Bo bez tego trudno szukać czegoś stricte w teren. Wiadomo, że im szerzej, tym będzie lepiej, a nie wszystkie opony występują we wszystkich rozmiarówkach.
  23. Tyle, że kolega miał 38c i szuka węższych, więc porównanie do 2.1 z jakimkolwiek bieżnikiem jest trochę pozbawione sensu. Swoją drogą jak się mają terenowe opony do 35c? Czy to ma rację bytu? Ja na identycznych CST (chyba identycznych - Spartacus Cross 4.0 z 2017 roku), co masz, przejechałam po Słowińskim Parku Narodowym i uważam, że na komforcie zaważyła jedynie szerokość opon - po prostu w tamtym piachu z 35c nie da się nie zapaść i cześć pieśni. Tak samo będzie z każdą 35c, bo ma mniejszą powierzchnię do zaczepienia i oparcia, więc do końca nie rozumiem, czym dyktowana jest zmiana. Ja zmieniłam CST z bardzo śmiesznej przyczyny - piszczały i doprowadzało mnie to do szału. Takie piszczenie czystej opony na asfalcie identyczne, jak niegdyś w adidasach, gdy szło się przez kościół ;) Poza tym wiele powiedzieć nie mogę. Na tych z Kandsa zrobiłam 20km i sprzedałam, a ze Spartacusa ok. 300km i wymieniłam. W kategorii nieprzebijalnej ciężkiej taniochy od lat jestem fanką Kend ;) Sama we wszystkich rowerach asfaltowych jeżdżę na Khanach. Kapcia miałam jednego, też na ścieżce rowerowej, jakiś zardzewiały gwóźdź na 2-3cm - przebił warstwę antyprzebiciową i zrobił małą dziurkę. Na razie jedynie Kendy Koyote nie wyglądają jak nowe (co nie znaczy, że do wyrzucenia i starte, tylko po prostu nie da się udawać, że są nowe), ale po pierwsze mają jakieś 5 tysięcy, a po drugie to też moja zasługa, bo się uparłam lata temu i w kierunkowych terenówkach zasuwałam po asfalcie :P Wracając do Twoich dylematów - co właściwie rozumiesz jako jazdę przez las? Sądziłam, że jak szukasz opon terenowych, to znaczy szerokich, a 35c naprawdę nie wiem, w czym mają szansę być lepsze od CST (żeby była jasność - mówię o tej wersji stosunkowo gładkiej pośrodku oraz jednym rzędem klocków po bokach). Po ścieżkach leśnych zdarzało mi się z konieczności jechać i na slickach 25c szosą, z kolei w prawdziwym terenie to nawet na 1,75 bywało, że musiałam skapitulować.
  24. Nie lepiej kupić hak przerzutki ze śrubami? Koszt z przesyłką 25zł, zyskasz zapasowy hak (ponoć część podatna na uszkodzenia), zamiast wywalać kasę w jakieś zabawki. Zresztą same śrubki też na Allegro powinny być. A jak potrzebujesz prowizorkę na już, to możliwe że zwykła z łebkiem podejdzie.
  25. Wiesz, dla mnie nie robi różnicy, czy jest to doping prawdziwy, czy udawany. Lubię oglądać sport i nie myślę nad tym wiele, ale tyle mi wiary w to wszystko zostało, że dałabym sobie niemal głowę uciąć za to, że bierze każdy bez wyjątku, zaś cała zabawa polega wyłącznie na tym, kto ma lepszy sztab medyczny. Obecny sport, jakikolwiek, dawno przekroczył granice ludzkiej wytrzymałości i odporności - za wszystkim stoją różnego rodzaju specyfiki i trzeba jedynie wiedzieć, który już pojawił się na liście, a który jeszcze nie i w jakich to wszystko ma być ilościach. Tak więc dużo bardziej rozumiem tych, którzy wygłaszają opinie, żeby to wszystko uwolnić i niech każdy truje się na własne życzenie, aniżeli tych, którzy są czyści jak "łeza", nic w życiu nie wzięli i kogokolwiek, u kogo wykryto niedozwoloną substancję, wieszaliby na drzewach dla przykładu, a przynajmniej dożywotnio dyskwalifikowali. Jakby faktycznie ci sportowcy naprawdę mieli skończone fakultety z medycyny i chemii, i doskonale wiedzieli, jaką malagę na uszy nawijają im ludzie, którym ufają. A komuś ufać trzeba, bo nikt nie jest samowystarczalny. Oczywiście, że są starzy koksiarze, którzy robią to na bezczela, ale nie wierzę, że wśród dopingowiczów nie ma zwyczajnych naiwniaków, którzy gotowi są wziąć jakąś substancję, co do której lekarz twierdzi, że jest dozwolona. Nie zawsze wyłącznie po to, by wygrać. Czasem tylko po to, żeby nie bolało albo szybciej się zregenerować. Ja nawet nie miałam na myśli bogaczy, tylko ludzi, którzy startują dla przyjemności i własnej satysfakcji, a nie obsesji doskonałości. Obojętnie na jakim poziomie. Choćby rywalizacji Endomondo czy Pucharu Sołtysa Wąchocka.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...