Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Nie mnie to mów ;) Ja zakupami rotuję - a to coś do roweru, a to coś dla mnie. Głównie dyktują to potrzeby chwili. Niemal każdy dłuższy wyjazd kończy się inspiracją, czego mi jeszcze brakuje i co by się niezbędnie przydało :D
  2. Rany, jakbyś nie odpowiedział, to bym pomyślała, że mam jakieś problemy z głową. Wysłałam tego posta, a po chwili weszłam w temat: https://roweroweporady.pl/f/topic/3189-zmiana-na-jedna-klamkomanetke/ i zgłupiałam, że nagle tyle odpowiedzi, których wcześniej nie było, a do tego moja zaginęła :D To taka rada na przyszłość, prócz stonowania barw ;), nie musisz powielać tematów. To na tyle kameralne forum, że jak ktoś zna odpowiedź, na pewno udzieli Ci jej w każdym z działów :)
  3. Wiesz, ja nawet nie pomyślałam, że Ty pijesz do mnie, tylko jakoś ogarnęła mnie panika, że ktoś tak sobie o mnie pomyśli. Naprawdę, nie mam się czym lepszym przejmować, no nie? ;) Jakby od tego, co ktoś na mój temat na tym forum pomyśli, zależały losy świata :D Dlatego na koniec dałam sobie po łapkach.
  4. Aż nie wypada zaprzeczyć ;) A przy okazji Twojego zioła właśnie - dokładnie tak samo wygląda teoria pewnych rowerowych elementów, jak i to palenie. Widzę efekt, możesz powiedzieć, jak jest super, ale bez jego spróbowania, raczej nie uwierzysz mi, że doskonale wiem, co tracę ;) To tak, jak Jacek nie wierzy mi, że na Kandsie da się jeździć bez większego marudzenia :D
  5. U mnie też kicha :( Na zewnątrz mam raptem 160, z czego 120 to właśnie listopad. A w domu wcale nie lepiej. Raz jak wyszłam z szosą w listopadzie na godzinę, to potem myłam ją w domu przez trzy. I jak się czasem przyjrzę, to nadal widzę w zakamarkach jakieś przybrudzenia. Żeby parkietu nie niszczyć ;) Święte słowa. Dokładnie to samo miałam na myśli. Moje pucowanie szosy wynika głównie z posiadania kremowego dywanu ;) Dla porównania Kandsa trzymanego w piwnicy zwyczajnie przecieram ścierką, a na zewnątrz otrzepuję i wydłubuję śnieg. Poza tym nie mam jakiejś nerwicy natręctw, żeby ślinić chusteczkę i chuchać na lakier. Ale też tak, jak już pisałam - nie zawsze tego wkładu, i to zarówno finansowego, jak i czasowego, rower wymaga nie wiadomo ile. Bardziej zwróciłabym uwagę na wyrobienie nawyków, jak nasmarowanie łańcucha czy nie trzymanie roweru w wilgoci, jeśli to nie jest konieczne. Coś jak głupie mycie zębów - parę minut dziennie, a ileset złotych na przestrzeni roku zostaje w kieszeni.
  6. Ale że jeszcze nie zauważyłeś? Poetyka, czyli mówiąc językiem śmiertelników - praktyczna gałąź teorii literatury ;) Nie daj się jednak nabrać - z ważnością bywa bardzo różnie. Odkąd pojawił się w moim życiu rower, doktorat leży i kwiczy. A gdyby tak te wszystkie znaki przeze mnie tutaj napisane zsumować, to pewnie już bym miała inne literki przed nazwiskiem :D
  7. A, to na pewno. Przyjęłam jedynie zasadę, że jak ktoś na tym forum na cokolwiek namawia - i jest to związane z dodatkowym wydatkiem - przyjmuję rolę hamulcowego. Bo pewnie w tym internecie nie czytasz jedynie o rowerach, prawda? I gdyby tak wierzyć wszystkiemu i wszystkim, rekreacyjny rower zaczynałby się od trzech tysięcy, do dzwonienia potrzebowalibyśmy flagowych smartfonów, każdy objaw ze strony organizmu niechybnie stanowiłby pierwsze symptomy raka, zaś trzy miesiące regularnych ćwiczeń z każdego z nas przemieniłyby w Lewandowskich. Jak natomiast wygląda praktyka? W ubiegłym tygodniu dowiedziałam się, że powinnam jechać z papugami na ostry dyżur, bo zdychają i jest to kwestia kilku najbliższych godzin. Na szczęście w Tarnowie nie ma ostrego dyżuru dla papug. Które oczywiście nadal żyją :P Natomiast tak bardziej rowerowo - nadal nie wiem, czym różni się jazda z dwoma od jazdy z trzema tarczami z przodu. Wyczytałam tego tony i co z tego? Tabelki prędkości? Dla mnie to tak, jakby teraz napisać test miękkości siodełka oraz jego wymiary ;) To samo jest z tarczówkami czy karbonową ramą. Poczytać mogę, ale póki nie wsiądę i się nie przejadę, to co najwyżej mogę się dowiedzieć, że coś takiego jest i może warto zwrócić na to uwagę :)
  8. Oł maj... więcej kolorów i wielkości czcionek zabrakło? :blink: Według mnie powinno bez problemu działać z klamkomanetką ST A070.
  9. Odpowiem Ci tak: Więc Twoja teoria ma zastosowanie tylko, jeśli Stryjek wcześniejsze rowery kradł na potęgę :P Tak serio, właśnie dlatego trudno mi doradzać, co lepsze, a co gorsze. Tak jak piszesz - każdy z nas to przechodził i Stryjka czeka to samo. Pojeździ na tym, na tamtym, kupi jedną i drugą niepotrzebną rzecz aż wreszcie dojdzie, czego tak naprawdę potrzebuje. Nie skrócimy mu tej drogi, siedząc przed komputerami. To nie gabinet z bikefittingiem ;)
  10. @WitoGda: Dlatego właśnie wzmiankowałam, że to najpewniej spam, ale lepiej napisać, czemu - jakby ktoś tak kiedyś tematy przeglądał - na ten spam nie należy się nabrać przy wyborze roweru, bo można marnie skończyć. W najlepszym wypadku z kasą, w najgorszym - ze zdrowiem. Takim czy innym, bo to nie musi być wypadek - wystarczy nerwica ;)
  11. No się nie zamknę, bo muszę :P Tak więc bez wywołania po imieniu ja już obiecuję się przestać odzywać w tym temacie, tylko bardzo proszę nie zaliczać mnie do kategorii osób z utęsknieniem czekających na dane techniczne :P U mnie odezwały się pasje, które współistnieją z tą rowerową i w dodatku na których znam się znacznie lepiej niż na rowerach ;) Ech, po co właściwie ja to piszę? Sorry, pomyliłam fora :D
  12. Oj, wiedziałam, że się zaraz przyczepią ;) Chodzi o to, że jak pojeżdżę po tym śniegu (który miejscami na ulicach mimo wszystko jakieś mokrzejsze plamy tworzy), to nie uwierzę, że cudownie wszystko odpadnie, a do klatki schodowej wejdę z suchym, lekko zakurzonym rowerkiem, tak jak ma to miejsce w dni wiosenno-letnio-jesienne, kiedy asfalt jest suchutki :) A dywan w salonie niestety kremowy...
  13. A co Ci mamy napisać, skoro nie napisałeś nic o sobie? Pewnie najdroższy będzie najlepszy, ale czy dobry, to już niekoniecznie. Te rowery wyglądają jak marketowe makrokesze i tak też są opisane - wzrost użytkownika 155-190cm w zależności od wysokości siodełka. Really?! Do tego ceny i opisy: fatbike na tarczach za 1300zł, przerzutka przednia Shimano albo rower na tarczach z pełną amortyzacją ważący 12kg za 1400zł. Takie cuda to nawet nie w Erze :D Spam czy nie, dla potomnych piszę: omijajcie tego typu produkty szerokim łukiem i nie dajcie się robić w balona ;)
  14. Mój właśnie chyba niebawem wpadnie :D Przedwczoraj wymieniłam koła wraz z kasetą i oponami, wyregulowałam przerzutki i klocki, w grudniu wymieniłam linki hamulcowe oraz owijkę na piękną i białą. I nawet już go spod drzwi balkonowych podprowadziłam bliżej drzwi wyjściowych... Ale ilekroć pomyślę sobie, ile będzie roboty z jego myciem, jak wróci z tej chlapy na salony, to mi się totalnie odechciewa :P
  15. A ta rama aż tak Ci odpowiada, że warta jest składania pod nią roweru od nowa? No bo masz świadomość, że to może przekroczyć cenę nowego roweru z takimi samymi częściami?
  16. O zaletach nie będę dyskutować, bo w zasadzie mam podobne zdanie. Natomiast co do wad czy wątpliwości: 1. Siodełko - ani dobre, ani złe. Takie średnie. Dość szybko zaczyna łapać jakiś luz i wydaje dziwny dźwięk (takie ni to skrzypienie, ni trzeszczenie). Nie jest to głośne, ale mnie osobiście irytuje. Prawdopodobnie jest to wada modelu - mam i w Kandsie, i w Spartacusie. Oba po miesiącu zaczęły wydawać ten sam odgłos. Poza tym idzie przywyknąć. A jeżdżę bez pampersa. 2. Opony - mnie doprowadzały do szału piszczeniem na asfalcie, ale widziałam na tym forum, że kilka osób wypowiadało się bardzo pochlebnie. Ja wymieniałam na Kendy Khan 35c (również wersja budżetowa), które bardzo lubię za stosunek ceny do jakości. Jednak najpierw pojeździłabym na tych fabrycznych. Ja przejechałam ok. 500km, w tym w głębokich piachach Słowińskiego Parku Narodowego i nie narzekam. Oczywiście, w bardzo głębokim piasku nie ma mowy o jeździe (ale i z 1,75" był kłopot), jednak były to naprawdę krótkie odcinki. Poza tym większość jednak przejechałam na kołach, a nie prowadząc rower, więc nie ma co demonizować. 3. Kaseta - teoria teorią, ale też zależy, jak kto lubi jeździć (mam na myśli kadencję). Z tym dobrze jest popróbować samemu, zamiast zdawać się na opinię starego wyjadacza, bo może się okazać, że to nie do końca jest to, czego potrzebujemy. Tak więc dla mnie raczej kwestia otwarta. Co zrobisz, będzie dobrze.
  17. Niesamowicie się cieszę, że się wypowiedziałeś :) Moją opinię weź przez pół, nie uważam Twojego opowiadanka za największy gniot w historii, tylko nietrafiony wybór gatunku dla przekazywanej treści, a wszystko ponadto wynikało głównie z prób wyjaśnienia takiego stanowiska. Natomiast dyskutuję właśnie dlatego, że nie jest to kwestia gustu lub jakiegokolwiek widzimisię, a zwyczajnego nadużycia wobec zasady decorum. I jeśli się tak ryzykuje, trzeba liczyć się z odezwem ;) Absolutnie nie ma to nic wspólnego ze zdaniem w stylu: nie pisz więcej czy - co gorsza - jesteś beztalenciem. Pisz i szlifuj warsztat, na pewno będę Ci kibicować. Ale jeśli ma być to o rowerze czy w ogóle przekazać jakaś konkretną treść, może warto rozważyć coś komunikatywnego. To, co napisałeś powyżej nie jest wcale żołnierskim raportem. Dużo w tym odczuć i opinii, jednak nie jest to wada. Wręcz przeciwnie - przeczytałam z dużym zainteresowaniem i wreszcie zrozumiałam, czemu ten rower - choćby tylko z Twojej perspektywy - wart jest posiadania. I za to dziękuję również :) Pozdrawiam serdecznie!
  18. Szkoda, że Macieja nie ma, on się na mieszczuchach trochę zna, może by pomógł. Jeśli się nie pojawi, możesz spróbować odezwać się do niego na priv. Według mnie to chyba największy wyjadacz holendrów na tym forum ;)
  19. Jak to mówią, lepiej zapobiegać, niż leczyć. Jeśli ktoś nie wie, jak trzeba przechowywać rower, że należy go czyścić (bez przesady, ale nie trzymać uwalony błotem czy śniegiem lub zakurzony przez kilka miesięcy aż samo wyschnie lub odpadnie), konserwować, a także - że tak to ładnie ujmę - dokonywać regularnych czynności serwisowych (hamulce, śrubki, przerzutki, smarowanie), to marne są jego szanse na zadowolenie z roweru oraz na długą żywotność tego drugiego. Ale to nie jest kwestia finansów, a bardziej jeszcze kwestii trzeciej i czwartej, czyli priorytetów oraz świadomości. A ta jest kiepska, czasem nawet wśród samych rowerzystów. Ani trochę nie znam specyfiki wielkich miast, typu Kraków, Wrocław, Warszawa, Poznań czy inne Trójmiasto. Widzę za to, co dzieje się w byłych miastach wojewódzkich jak: Tarnów, Nowy Sącz, Słupsk (pewnie pod to podejdzie jakiś Radom, Siedlce itp.), miasteczkach (np. Bochnia lub Dębica), a także bliższych i dalszych miejscowościach, wioskach i wioseczkach. Ludzie w tych rejonach - poza nielicznymi wyjątkami czyt. pasjonatami - kompletnie nie mają pojęcia o większości tego, co wypisujecie na tym forum, a przysłowiowy Jacek najprawdopodobniej jest z innej planety (nie no, z naszej, ale to przecież zawodowiec :P). I, co szalenie istotne, nie chodzi o zasób portfela, a właśnie o priorytety i świadomość. Oczywiście, jak ktoś ma naprawdę za dużo kasy lub za dużo kompleksów i daje sobie wcisnąć sprzedawcy niepotrzebny mu MTB za 3000zł w imię zasady: kto bogatemu zabroni, to i owszem. Jakkolwiek ludzie ze zdrowym rozsądkiem i - podkreślam - wcale nie biedni, kupują rowery do 2000zł, bo ileż można za rower dać. Ich świadomość jest przy tym bardzo nikła. Rower prosty jest jak budowa cepa: kierownica, siodełko, dwa koła, łańcuch, pedały i z grubsza byłoby na tyle. Co miałoby być warte takiego majątku i co w ogóle miałoby się zepsuć, skoro taki skomplikowany samochód, który podlega obowiązkowemu przeglądowi, musi mieć de facto jedynie sprawne ogumienie, oświetlenie, hamulce, układ kierowniczy i emisję spalin? Skoro nikt nie sprawdza podczas przeglądu, czy akumulator odpali zimą albo czy oleju w skrzyni biegów lub silniku nie należy wymienić, to zapewne tak samo postrzega się "przegląd" roweru. Metodą doświadczalną sprawdza się, czy kierownica się kręci w prawo i w lewo, czy da się jakoś zatrzymać (to nie jest tożsame z hamulcami, mogą być spowalniacze, bo zostają przecież jeszcze awaryjnie podeszwy butów) i czy pedałowanie przekłada się na jakiekolwiek jechanie do przodu. No, a serwis? Ogranicza się do napompowania opon - o ironio! - nie zawsze bez dziur (serio, spotkałam się z takimi przypadkami, gdzie: "a po co to wymieniać, przecież uchodzi bardzo mało i trzeba tylko przed przejażdżką napompować, to do powrotu spokojnie wystarczy"), no i może posmarowania łańcucha. Najlepiej raz do roku na początku sezonu. Koniec. Finał jest dwojaki lub trojaki. Najczęściej rower idzie w odstawkę po jednej czy drugiej zimie i pojawiają się tłumaczenia w rodzaju "znudził mi się" lub "to nie dla mnie" (wcale przy tym nie wiążąc tego z faktem, że jeździ się ciężej i to faktycznie może zniechęcać do czegokolwiek). Druga wersja to zryw - może nie raz na rok, ale tak na 3-4 lata - zakup kolejnego, tym razem już "naprawdę porządnego" roweru (też się popsuje po zimie, ale to wiadomo, bo teraz wszystko chińskie barachło, a nie jak kiedyś!). Wreszcie trzeci przypadek - według moich obserwacji są dotyczący głównie mieszkańców wsi i wioseczek, które są prawdziwymi wsiami, a nie noclegowniami dla większych miejscowości - jeżdżenie na rzęchu, o którym pisze Wyczynowy. Taki rower w dzień nie potrzebuje nawet dzwonka - jest słyszalny z 20 metrów, a użytkownik porusza się najczęściej ruchem jednostajnie posuwistym do najbliższego GS-u po bułki lub coś do bułek (czy innego śledzika ;)). Albo na pole, najlepiej z kosą przewieszoną przez kierownicę lub workami ziemniaków po obu stronach ramy. Wracając do samej zimy, ludzie zarówno przechowują rowery, jak i jeżdżą na nich w warunkach bardzo różnych. Nie ogarniam, jak można włożyć niezakonserwowany rower do wilgotnej piwnicy lub trzymać pół roku pod chmurką i stwierdzać, że nie działa tak, jak wtedy kiedy był nowy, bo teraz wszystko z tanich chińskich części jest zrobione, to i wiadomo, że badziew. Czy faktycznie? No i owszem, może taka Ukraina nawet przy tym samym sposobie przechowywania jeździła lepiej, ale dlaczego nie zważa się w ogóle na to, jak urósł stopień skomplikowania napędu? Jeśli więc ktoś oczekuje, że rower będzie miał przerzutki, będzie lżejszy, będzie wygodniejszy, ale jednocześnie ma być tak samo wytrzymały, to nie wiem, czemu nie narzeka, że garnitur nie daje takiego bezpieczeństwa jak zbroja. Tak więc sposób przechowywania i zabezpieczenia roweru postawiłabym na pierwszym miejscu listy priorytetów. Dla porównania taki przykład z życia: Mam ponad 10-letni tani rower Krossa (w chwili zakupu niespełna 700zł i to najpewniej przepłacony w sklepie). Dziesięć lat temu moje pojęcie na temat serwisu było takie samo, jak to, o jakim piszę powyżej. A więc miałam niedziurawe i zawsze napompowane koła oraz raz, na samym początku sezonu, jechałam do dziadzia, który jakimś smarem samochodowym zakrapiał mi łańcuch oraz wszystkie inne części ruchome (jednak bez ich rozkręcania). Po czymś takim robiłam od 500 do 1000km najczęściej w okresie letnim. Łańcucha, przerzutek, a nawet linek przez te 10 lat nie wymieniłam. Rower nie wygląda jak nowy, to byłoby wmówić trudno (chociaż z daleka chyba dałoby spokojnie radę), ale wygląda lepiej niż niektóre dwuletnie, jakie zdarzyło mi się widzieć. Obręcze prawie proste, szprychy w komplecie, wszystkie biegi działają, nic nie skrzypi. Dodam, że opisywany przeze mnie Kross istotnie jeździł głównie w okresie kwiecień-wrzesień, ale też zdarzyło się mu takie półrocze, kiedy dojeżdżałam na dworzec (łącznie z siarczystą zimą, podobną do tej obecnej), kiedy to stał on pod chmurką przez około 8-10h. No tak, tylko cokolwiek na mój rower "skapło" - deszcz, śnieg, błoto - zawsze zaraz po przyjeździe do domu wycierałam ściereczką, przynajmniej z grubsza. A jeśli stał w piwnicy całą zimę, to przynajmniej raz na czas dopompowywałam koła, by obręcze nie cięły opon. No i piwnicę mam niewilgotną. Trudno wprawdzie nazwać ją ciepłą, ale na pewno stwarza lepsze warunki niż zbita z desek szopa. Tak więc nawet do takiego minimum nie trzeba wiele. Tym bardziej więc dziwi mnie, dlaczego ludzie nie zwracają na to uwagi. Ale świadomość jest, jaka jest. W ubiegłym roku w marcu szukałam jakiejś taniochy dla dziadzia. Pojechaliśmy do jednego faceta zamieszkującego wieś pod Bochnią. Sprzedawał on całe naręcza jednośladów za ok. 300zł. To, co zobaczyłam w jego szopie, przeszło moje najśmielsze oczekiwania - zardzewiałe obręcze, sprężyny wychodzące z siodełek, sparciałe popękane opony, wiszące łańcuchy, nakrapiane rdzą stalowe elementy. A ja jakieś siedem lat temu wywaliłam na śmietnik wyłącznie nakrapianego rdzą makrokesza, bo uznałam, że brać za to pieniądze, to przestępstwo :] Obecnie nadal nie mam sprzętu na widok którego "wszystkie foczki w powiecie moje" ;) ale podobnie jak Wy, niezbyt wyobrażam sobie jeździć na czymś, na czym nie czułabym się bezpiecznie. A wizja pęknięcia, wywrotki, wjechania w coś/kogoś wskutek niesprawnych hamulców jest dla mnie na tyle sugestywna, że zawsze o to minimum dbam. Przy czym oczywiście z roku na rok i z setki na setkę to minimum mi się przesuwa. Od przerzutek oczekuję większej płynności i reguluję je, nie machając już ręką na to, że "a szóstka mi jakoś nie wchodzi, tylko przeskakuje od razu na siódemkę", a łańcuch, który dwa lata temu był smarowany średnio co 200-300km, teraz dorobił się spinki (oczywiście nie ten sam łańcuch :)). Ale też przyznaję, że jak już całkiem nerw mnie dopadnie, to wolę czasem kupić nowe i ciut lepsze, niż użerać się ze starym. Nie mówię tego tylko o rowerze, tylko bardziej ogólnie. Chociaż i w rowerze się zdarza, jak na przykład klocki hamulcowe. Na pewno z jednym rowerem 15 lat bym nie wytrzymała. Technika idzie do przodu, a wraz z nią komfort. Co więcej, wiele rzeczy tanieje, więc w miarę możliwości też staram się, aby i u mnie jakoś to ewoluowało. No, ale tu wracamy do punktu wyjścia, czyli priorytetów. Pracuję w domu, więc oszczędzam na komunikacji oraz ubraniach wyjściowych, nie wydaję na kino czy Starbucksa, nie mam kablówki ani Netfliksa, nie palę, nie piję alkoholu, nie prenumeruję czasopism, nie kupuję aplikacji na smartfona, a na sam telefon wydaję około 5zł na dwa miesiące, nie wiążą mnie też żadne abonamenty poza rachunkami za mieszkanie, prąd i internet, do tego wszystkiego niczego nie kupuję na raty i umiem oszczędzać, więc potem zostaje na takie fanaberie, jak eksperymentowanie z nowymi rowerami oraz dodatkami do nich ;)
  20. Pytanie jeszcze, czy na tych hydraulikach naprawdę Ci zależy. Hamulce tarczowe przydają się w deszczu, stromych zjazdach, śniegu (jak płyn nie zamarznie :P). W normalnych warunkach v-brake jest wystarczający (nawet i we wspomnianych wcześniej warunkach, tylko nie można szarżować), a serwis jest znacznie prostszy i tańszy. Wspominam o tym, bo dla porównania Lazaro Integral V3 jest tańszy, a ma prawie pełny osprzęt Alivio (jedynie korba Acera), czyli oczko/dwa oczka wyżej niż Elitary. O Giancie w ogóle nie wspominając. Korba Suntour odpada na wstępie, poza tym wszystkie pozostałe elementy, jak przerzutki i kaseta co najmniej o klasę niżej niż nawet ten pierwszy Lazaro. Tak poza tym w Giancie też są hamulce vb i to jakieś no name. Najlepszą opcją pod kątem osprzętu jest natomiast Vellberg Explorer 4.1 - za 1500zł dostaniesz pełne Alivio, suport na Octalinku (czyli nieco sztywniej niż najtańszy na kwadrat) oraz z tyłu przerzutka Deore (a to już w tej cenie dotychczas nieosiągalny luksus ;)).
  21. O, super. Oby sprawował się jak najdłużej :)
  22. A, jeszcze tak mi do głowy przyszło - łyżki do opon również polecam z Decathlonu i nie jest to tylko moja opinia. Nie łamią się i nie niszczą obręczy.
  23. Ależ oczywiście, że jest! A Kross Hexagon ma amortyzator oraz przerzutki Shimano. O kierownicy, ramie, łańcuchu, siodełku oraz kołach nie wspominając. Nigdy nie miałam parcia na metki, ale jak się tylko dorobiłam, oczywiście musiałam mieć coś Nike czy Adidasa. Gorszy chłam to chyba tylko śmierdząca tworzywem chińszczyzna ;) No, ale to taki nie do końca trafiony przykład - pamięta ktoś jeszcze koszulki reprezentantów Szwajcarii podczas ostatniego Euro? :DW przypadku poruszanym w tym temacie jest według mnie tak, jakby ktoś spodziewał się osiągów zbliżonych do Galaxy S8, kupując J3. W dodatku podczas gdy w tej samej cenie można znaleźć telefony, w których nie trzeba dopłacić za napis Samsung. Autor jednak widzę, że uparcie woli napis. Nie moja liga. Owocnych poszukiwań :)
  24. Przez miesiąc miałam blokadę, jak jeździłam Spartacusem Crossem. Nie zauważyłam większej różnicy w wydajności, więc odblokowałam i tak już zostało ;) Tak samo zresztą działa w tych uginaczach regulacja +/- :P. Rowerowy, tylko co to za marka w przypadku 1500zł? To tak jakby napisać: bierz Krossa, bo Krossem Włoszczowska jeździ. A tyle te jej rowery z Hexagonami mają wspólnego, co kakao z napojem Puchatek ;)
  25. Jeśli nie planujesz jeździć stricte w deszczu, a tylko coś mieć na wszelki wypadek, polecam w wersji light ass savery (w Decathlonie najtańsze i do tego darmowa przesyłka), a w wersji bardziej zaawansowanej Simpla Raptor XL. Z tym, że Simplę dawali gratis do Spartacusów Crossów, może nadal dają. To takie oferty budżetowe. Jeśli potrzebujesz błotników naprawdę na deszcz, trzeba liczyć się z większym wydatkiem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...