Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. CST odradzam, pozbyłam się ich, jak tylko kupiłam zarówno Kandsa, jak i Spartacusa. Natomiast Smart Samy ludzie chwalą. Przede wszystkim sprawdź, jaka jest szerokość wewnętrzna obręczy, bo o ile na teren najlepiej brać jak najszersze, to jednak nie każdą szerokość opon można wpakować. Aha, oczywiście wiesz, że cokolwiek kupisz, nie zrobisz ze Spartacusa roweru górskiego?
  2. Fascynuje mnie, jak to ludzie robią, że ze świadomością tego wszystkiego wciąż jeszcze się im chce rywalizować. To znaczy też bym się dała wciągnąć, ale najprawdopodobniej skończyłabym jak Hannawald, czy bardziej jeszcze - Phelps. Zazdroszczę takim, dla których ważne jest to, że startują, a nie to, czy wygrywają.
  3. Ale to z zasady ;) O, czekaj, przypomniało mi się, że kiedyś była afera, że mają jakieś mikroodbiorniki w uchu i komputer podopowiada im ruch. No, więc wszędzie lewizna i zgnilizna. Nawet na Endomondo (o Stravie nie wspomnę). Wczoraj tak z nudów popatrzyłam sobie na różne rywalizacje. Wygrywa osoba z największą liczbą treningów, rozpoczęto 31 grudnia i nikt z pierwszej piętnastki nie ma poniżej 120 treningów :D
  4. A tam, wszędzie, gdzie tylko pieniądze, to i bagno. Czyli w każdym sporcie. Teraz 175 lat dostał lekarz reprezentacji USA, Rosjan znów bojkotują w Pjongczangu, Zidane'a, a zwłaszcza Benzemę nie wiadomo jakie siły w Realu jeszcze trzymają, Rodczenkow oskarża Brytyjczyków z Londynu, hiszpańscy sędziowie biją rekordy ślepoty, a ostatnio widziałam, że sterydy dawkują nawet koniom na wyścigach. Niesamowicie mnie intryguje, do jakich przekrętów może dojść w szachach.
  5. Możesz brać damską wersję Canyona, widzisz, że niet, jak tyle ważył, to był kobietą ;) Tak serio, ja nie widzę różnicy, czy damski, czy męski, jeśli jest dobrze dopasowany rozmiarowo. Chciałam jeszcze dodać, że dużo zależy od tego, jak będziesz jeździł. Waga to jedno, a użytkowanie roweru to drugie (trzecie to jakość komponentów, ale w tym wypadku mówimy o wartościach zbliżonych). Dopiero kiedy się pomnoży wszystkie trzy, to wychodzi wysokość prawdopodobieństwa uszkodzenia jakichkolwiek elementów ;) Ja na przykład mojej siostrze żadnego swojego roweru nie oddam nawet na chwilę, bo chociaż ważymy podobnie, to tysiąc razy muszę jej zwracać uwagę, że łańcucha się nie krzyżuje, a z siodełka na uskokach wstaje, zwłaszcza jak masz z tył załadowany bagaż. Kiedyś, jeszcze przed laty, dała radę złapać dwa kapcie naraz, bo wjechała z prędkością ok. 25km/h prosto w krawężnik (nie, nie przypadkiem, uznała, że przejedzie, bo po kilku się już wcześniej udało). Oczywiście to są ekstrema (dla mnie, choć może nie dla każdego), chcę jedynie zobrazować, że sposób użytkowania ma również wpływ i w takiej pierwszej fazie chudnięcia wybierałabym raczej bardziej gładki asfalt :) A poza tym postarała się też stopniowo zrzucić kilka kilo poza nim, bo taka waga to dodatkowe obciążenie dla stawów (zwłaszcza bez wyrobionych mięśni, które mają je chronić). Najważniejsze jednak, że zamierzasz coś przedsięwziąć, w czym życzę Ci powodzenia z całego serca! :)
  6. A co z tym audytem? To już nie ma sprawy w prokuraturze i nieaktualne, a afera wymyślona przez media? Tak przy okazji mediów i pisania artykułów na kolanie, rozwaliło mnie właśnie zdanie: "Członkowie zarządu PZK odcinają się od słów byłego Kosmali" :D
  7. Zaraz, czegoś nie łapię. Przecież była afera, że teraz w grudniu go wybrali ponownie, chociaż nic nie zrobił, prócz tego, że stracił sponsorów i siedział w tych układach po uszy. To jak teraz nagle po miesiącu się zorientował, że już nie będzie w klikach, tylko przeciw nim?
  8. Ooo, wreszcie. A co to go zmusiło, skoro jeszcze przy ostatnich wyborach czytałam, że wszyscy rąsia w rąsię?
  9. O, dzięki za wyjaśnienie :) Swoją drogą ciekawe, że taki biedny Alaves monitoruje zawodników, a w bogatych klubach jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Albo w tych bogatych mają niewidzialne nanoskanery :P
  10. Ja miałam wszystkie rowery w życiu na kwadrat (może prócz Wigry 3, on nie wiem, na co w ogóle jest, pewnie klin :D) i jak dotąd jeszcze nie dowiedziałam się w praktyce, co to znaczy problem z korbą. Więc albo jestem niewymagającym użytkownikiem, albo jeszcze nie zdążyłam popsuć ;) Faktem jest, że jeżdżę mało siłowo, a na pedałach staję do rzadkości, poza tym nawet w najmniej chlubnych momentach życia nie przekroczyłam 70kg, wskutek czego nawet plastikowych pedałów nie udało mi się nigdy połamać, a co dopiero mówić o korbie.
  11. Faktycznie szkoda, bo mają w lepszej cenie niż te, co podawaliście wyżej. Chociaż koszt dostawy przeoczyłam, w obliczu czego już przestaje mi się to wydawać taką atrakcyjną ofertą ? Sądziłam, że oni zawsze mają darmową powyżej jakieś kwoty, dlatego nawet nie sprawdzałam. Dla 181cm rama S jest według mnie za mała, tak samo L, bo jesteś niemal idealnie dopasowany do M. Innego rozmiaru bez mierzenia na żywo nie odważyłabym się brać. Rama męska i żeńska mają pewne różnice, można je sobie zobaczyć: http://www.unibike.pl/crossfirelds.html oraz http://www.unibike.pl/crossfiregts.html
  12. Jacku, definicja parku narodowego skazuje na brak sklepów, że o stacjach benzynowych nie wspomnę ;) A jak się jedzie naprawdę wzdłuż wybrzeża, to masz głównie lasy i między nimi mieścinki wypoczynkowe lub niewypoczynkowe (na przykład dwa domy obok siebie i koniec). W tych większych sklepy nawet mają, ale w tych mniejszych - tak jak wspomniałam - trudno namierzyć cokolwiek. Oczywiście, co innego w sezonie - wtedy to trzeba by dwunastościenną kostką rzucać, który sklep wybrać. Ale w maju około godziny 17 wszystko zabarykadowane na cztery spusty. Inna sprawa to przebijanie się przez takie tereny. Wklejałam Wam kiedyś fotę, jakiego typu są to drogi. Po takim głębokim piachu trudno zasuwać 20 na godzinę, w dodatku traci się więcej energii. Wszystko to sprawia, że nawet kilkanaście kilometrów zaczyna robić istotną różnicę. O torbie z Deca mam podobne zdanie. Moja "codzienna" podsiodłówka ma 1,5 litra, więc na narzędzia, wiatrówkę oraz jakieś drobiazgi wystarcza, natomiast na większy wyjazd 2,5-3l to zdecydowanie za mało. Niewykluczone, iż dlatego, że nie lubię kawy, byle bułki nie zjem, a poza tym jeżdżę na tyle wolno, że zdarzają się 1-2h przerwy między sklepami. Tymczasem lubię robić sobie pikniki nad brzegiem rzeki czy lasu zamiast pod marketem, a ponieważ zwykle te dwie rzeczy nie są położone blisko siebie, żadna dla mnie różnica, czy wiozę coś z domu, czy godzinę ze sklepu, bo tak czy owak, gdzieś muszę to trzymać.
  13. Niestety (w tym przypadku stety) nie mamy sygnaturek. A czasem bym chciała, bo można się o ludziach ciekawych rzeczy dowiedzieć :) Jakkolwiek miał Jacek rację z tym końcem miesiąca, bo dziś poszalał RemarSport :D
  14. Przyznam, że w tym kraju trafiałam już na małe Arizonki. Ostatnio na WTR, tyle że na szczęście była już późna jesień i 1,5 litra na jakiś czas w zupełności nam wystarczyło. Znacznie gorzej natomiast wspominam majową podróż przez Słowiński Park Narodowy i okolice. W życiu bym nie podejrzewała, że tak ciężko jest tam znaleźć jakikolwiek otwarty sklep. Wyjechałam rano o śniadaniu, początkowe 20km to asfalt, potem już dzicz. W Smołdzinie nie trafiłam na żaden sklep, natomiast w Rowach otwartych było co niemiara - mogłam sobie kupić baloniki, latawce, pocztówki i magnesy na lodówkę, ale nie jedzenie (!) Dotarłam do Słupska po 80km jazdy i dopiero tam zaspokoiłam głód w pierwszej napotkanej Biedronce. Porównując jednak chociażby do 2016 roku, kiedy zaczynałam jeździć, dużo się zmieniło na plus (u mnie i ogólnie). Przede wszystkim w szosie mam wreszcie dwa koszyki na bidon (z uwagi na wielkość ramy zarówno w crossie, jak i MTB był z tym kłopot), a w nich dwa bidony 0,75l. Więc już dzięki temu odpada mi konieczność wożenia picia gdzieś indziej. Nie bez znaczenia jest fakt, że wyrosłam w domu, gdzie uprawiano przez lata jedynie turystykę samochodową i to od trzech pokoleń, w związku z czym nadmiar bagażu był zawsze traktowany u nas w domu jako przejaw rozsądku ;) Jeszcze kilkanaście miesięcy temu, na tym forum, pamiętam, jak pisałam, że waga roweru nie ma znaczenia i wolę wszystko ze sobą taszczyć. Teraz staram się to w miarę możliwości redukować. Oczywiście, nadal niemal z niczego nie zrezygnowałam, ale nauczyłam się mądrzej pakować oraz zastępować jedne rzeczy drugimi. Kiedyś jeździłam z dętką, dziś mam samoprzylepne łatki, pompkę trzymaną w torbie zastąpiłam chowaną w sztycy, ciężki statyw i aparat ustąpiły miejsca lepszemu telefonowi oraz selfie stickowi, wreszcie zamiast ciężkiego stalowego klucza mającego chyba z 50 lat oraz zestawu imbusów wożę mały, ale wystarczający multitool, natomiast łyżki metalowe zamieniłam na plastikowe. Ponadto na nowy sezon zamiast drugiego telefonu zakupiłam mały licznik z GPS, a zamiast dodatkowej bluzki z długim rękawem same rękawki. Ale takich rzeczy człowiek się uczy przez cały czas i to jest droga prób i błędów, bo co z tego, jeśli przeczytam nawet jakiś poradnik na blogu? Pewne rzeczy będą wspólne, ale są też zupełnie odmienne. Dla mnie na przykład zdjęcia mają wartość ogromną i dla nich gotowa byłam niegdyś dźwigać duży aparat, a teraz powerbank, z kolei przysłowiowe lekarstwo na biegunkę - choćby maleńkie - jest u mnie zbędnym zapychaczem, ponieważ ostatnią biegunkę miałam trzy lata temu, a przedostatnią w trzeciej klasie szkoły podstawowej.
  15. Mnie 550 nie przekonuje. Przede wszystkim boję się o te komory boczne, że zahaczę o jakąś gałąź czy coś (nie trzeba wcale do tego jeździć po lesie) i dziura gotowa, ale może jestem przewrażliwiona. Dodatkowo mam podobne obawy, jak i Ty - co z tego, że sobie skompresuję, jak i tak kloca wiozę. Osobiście natomiast nie ma dla mnie problemu wiezienia wielkiej pustej sakwy (patrz: 465), choć z tego, co widzę (ja nigdy sama jej nie ważyłam) to w książeczce piszą, że ona ma ponad 1,5kg. Przyznam, że mnie zaskoczyło :D No, ale to oczywiście mówię o dużych wycieczkach. Z założenia nie liczę na sklepy. Niby mi troszkę szkoda kasy, ale przede wszystkim na takim liczeniu na zakupy przejechałam się już kilka razy. A to nie mieli nic bezglutenowego, a to było wszystko zamknięte, a to w ogóle sklepów w okolicy zabrakło. Dlatego z założenia zawsze coś do jedzenia mam oraz zapas przynajmniej jednej butelki 0,7l tak, by w razie napotkania sklepu wziąć dużą mineralną i nie zostawiać ani kropelki ;) Poza tym najczęściej mam przynajmniej cienką kurcinkę, kieszonkowy zestaw pierwszej pomocy dla siebie i roweru, powerbank (ten to jest kloc) i chyba tyle. Aha, czasem biorę też zapięcie, na wypadek, gdyby trzeba było wstąpić do sklepu. Powerbank i telefon lądują zawsze w przedniej sakiewce z przodu kierownicy (zwykła biedronkowa, gdzieś już o niej pisałam, wygląda tak), pozostałe bambetle z tyłu. W ubiegłych sezonach miałam następujące zestawy: 1) opcja na dwie osoby - trzykomorowa sakwa 465 plus tradycyjny bagażnik (Accent RC15 - tani i bardzo lekki, 550g, ale się jeszcze nie rozsypał; w 2016 miałam natomiast jakiegoś najtańszego stalowego kloca ;)). Zdarzało się, że sakwa jechała niemal pusta, ekstremalny natomiast był powrót ze Światowych Dni Młodzieży, gdzie prócz wcześniej posiadanego bagażu, już po odjeździe papieża znalazłam porzucone dwa materace do pływania, śpiwór oraz kilka wodoodpornych plandek i wszystko to taszczyłam do domu :P 2) opcja jednoosobowa - bagażnik na sztycę plus torba 505 - na krótkie wyjazdy (tak do 50-60km) w lecie była wystarczająca, problemy pojawiały się wiosną i jesienią (gdzie przydałoby się wziąć jeszcze jakąś dodatkową warstwę na wieczór) oraz na dłuższych dystansach (80-100km i więcej), które wymagały więcej picia i jedzenia. Wtedy sakwa niemal pękała w szwach i tak na przykład zniszczyłam sobie selfie sticka, któremu pękł uchwyt na telefon. Przy takich wyjazdach pojawiał się dodatkowo kłopot ze schowaniem nawet malutkiego zapięcia. I właśnie na takie okazje kupiłam torbę 450, którą możliwe, że czasem zastąpi podsiodłówka (wszystko zależeć będzie od ciężaru bagażu). Generalnie tamten tradycyjny bagażnik Accenta ma znacznie więcej zalet niż na sztycę, bo jest lżejszy, stabilniejszy, jak gdzieś mocniej walnę bokiem, to pozostaje na miejscu, klamra nie haczy o nogę, łatwiejszy montaż lampki (tamten w SA jest według mnie do bani), no i mogę założyć pod sztycą uchwyt na zapięcie, dzięki czemu oszczędzam miejsce w torbie. Wada jest jedna: trzeba się nieco napitolić, żeby go założyć i to nie zawsze mi się uśmiecha. Co innego, jak jadę w dłuższe trasy dzień po dniu, bo wtedy ma to sens, a nie jak zasuwam niemal wokół bloku. W takim wypadku na szosie z bagażnikiem to przecież wstyd wielki ;)
  16. Nie przesadzajmy. Idąc taką logiką, wszyscy powinniśmy dokładać w nieskończoność (no dobra, w skończoność, ale dość dużą), bo z czegoś można być niezadowolonym. Gros ludzi wciąż jeździ na korbach na kwadrat i jakoś z tego powodu nie pomstuje. Część nawet jest zdania, że suporty są trwalsze niż octalinkowe. Prędzej natomiast można znaleźć chwalby na cześć Hollowtecha, choć i tu spotkałam się z opiniami, że szybciej łapie syf i nie zawsze jest to warte dopłacania. W tym konkretnym przypadku może i tak, ale nie przenosiłabym tego na jakąś prawdę ogólną.
  17. Mam taki sam i dla mnie te 700g to dużo. To znaczy wolę dźwigać inne 700g, jeśli mam wybór. Ale dopóki nie zakupiłam omawianej podsiodłówki, przez dwa sezony z niego korzystałam wraz z minisakwą 505 (4 litry). Widzę właśnie, że nieco ją przeprojektowali - moim zdaniem, mimo kilku zalet, w ogólnym rozrachunku na gorsze (troczek wokół torby gwarantował nie tylko stabilizację, ale pozwalał ją zmniejszyć, kiedy np. zjadłam już wszystkie zapasy lub wyjęłam kurtkę). Generalnie jednak na początku każdej wycieczki była zdecydowanie za mała. Dlatego końcem sezonu, zanim jeszcze wiedziałam o istnieniu wielkiej podsiodłówki, kupiłam podpatrzoną u kogoś na pielgrzymce torbę 450, w której mieści się znacznie więcej (ponoć 12 litrów). Ma przy tym dość stabilne mocowanie, choć na razie sprawdzałam ją jedynie na przedświątecznych zakupach, które nie były jakieś wielkie, ale też nie tak mądrze rozplanowane, jak bagaż na wyjazd. No i ma duże możliwości rozepchania na boki i w górę.
  18. Nie no, oczywiście, że to pewnie jakąś funkcję ma. Ale przyznam, że widziałam taki wynalazek po raz pierwszy w życiu i mnie rozwaliło :D
  19. Oj, u mnie to takie wash'n'go ;) Coś chcę, googluję, sprawdzam, czytam, zajmuje mi to tydzień, po którym z powodzeniem mogłabym jeździć z odczytami na temat. Potem jeszcze chwila wahania, że może nie, że będzie taniej, że może lepsze, aż nadchodzi TEN moment i na huzia, muszę mieć już! :D Tak miałam w ostatnim tygodniu z kasetą (naprawdę, jakby od różnicy 11-28 a 11-32 zależały losy świata :P), oponami oraz trenażerem rolkowym. Zakup kasku skądinąd wyglądał podobnie - jak może zauważyłeś zapytałam o niego 7 stycznia, po drodze przerobiłam podróż do Krakowa i/lub Dębicy, zakup pięciu kasków na raz, przeczytałam dziesiątki postów na forach, a w wolnych chwilach myślałam, myślałam i myślałam, i wreszcie zakup nastąpił 14 stycznia. Jak się okazuje, w sumie i tak się pospieszyłam, bo MikeSport przecenił go o kolejne 10zł :P Specyfika wielkości miasta, jakim jest Tarnów zmienia po prostu Twoje realne poszukiwania na moje wirtualne ;) Natomiast na szaleństwa pt. kupię i najwyżej oddam jestem za skąpa. Robię tak jedynie z Decathlonem, bo tam jest wszystko za darmo, duży wybór i na miejscu pieniądze oddają od ręki. Trochę sami mnie do tego zachęcili, bo rozmiarówkę mają kompletnie od czapy. Są rzeczy, które mam 38 damskie, są 42, a są i męskie L. Ostatnio regularnie zamawiam więc kilka numerów, bo zdarzyło mi się już kilkakrotnie, że gdy chciałam wymienić, to rzecz już zdążyła zniknąć ze sprzedaży i nigdy nie wróciła. Gdzieś pisałam, co to za torba, ale oczywiście powtórzę :) Sport Arsenal W2B nr 602. Chyba nadal nie ma nigdzie taniej niż tam, gdzie kupiłam: https://www.dobrerowery.pl/sport-arsenal-art-602-sakwa-rowerowa. Jest też 603, ale różni się jedynie tym, że torba jest ciut krótsza, więc przy różnicy mniej niż 10zł i możliwości zwinięcia tej większej, zakup tańszej wersji jest dla mnie kompletnie pozbawiony sensu. A czy jestem zadowolona... cóż, w domu jestem ;) Wygląda solidnie, zrobiła na mnie znacznie lepsze wrażenie niż klocowaty Giant Scout, który wystawał ponad tył siodełka. Natomiast w praktyce będę mogła powiedzieć dopiero, jak śniegi zejdą, a temperatura dobije co najmniej do 15 stopni. Wtedy planuję jeździć na dłuższe, kilkugodzinne wycieczki, podczas których będzie mi towarzyszyć. Zamierzam wówczas sprawdzić ją pod kątem wytrzymałości pod ciężarem zwykłego bagażu, telepania na boki, a w domu dodatkowo wodoszczelności/wodoodporności.
  20. Coś jest na rzeczy - wczoraj oglądałam mecz Copa del Rey, gdzie facetowi rozdarli koszulkę. A pod koszulką takie coś: link ;)
  21. Jak się przyjrzę, to tak. Ale nie czytam każdego starego tematu, a tylko te, które śledzę, więc powiedzmy, że 5-6 postów jakoś mnie nie zdziwiło. A tak poza tym chyba szkoda mi życia na śledzenie trolli, więc jestem trochę głupsza, ale szczęśliwsza ;) Irytuje mnie dopiero, kiedy zaczyna być to do tego stopnia chamskie, że stanowi streszczenie wszystkich poprzednich postów i tak w dziesięciu tematach po kolei. A na deser najlepiej linka do sklepu lub bloga, w którym coś można znaleźć luźno związanego z wypowiedzią. Tak swoją drogą, to jakby mnie i Tobie płacono po 2-2,5zł za posta, akurat zarobilibyśmy na rowery, na których jeździmy :D
  22. Nie dziwota, że znaleźć nie mogłam, skoro mnie przyćmiło i zamiast stali uparłam się na aluminium ;) Elite'a jeden facet ponoć ma, jednak z długim czasem oczekiwania: http://allegro.pl/nowy-bidon-terminczny-elite-deboyo-500ml-stal-inox-i6784968213.html. Cena trochę mnie zwaliła z krzesła i musiałabym po pierwsze mieć pewność, że naprawdę trzyma ciepło, a po drugie jeździć dużo więcej niż jeżdżę. Trafiłam też na Camelbaka eddy, ale nie wiem, na ile ten wynalazek działa, bo wszędzie reklamują go bardziej jako dobry ochładzacz latem, a nie termos. @Jacku, a te neoprenowe osłonki to idzie dostać tak całkiem "luzem" i czy robi różnicę markowość neoprenu? Pytam, bo mam już plecak z bukłakiem, ale rurka nie jest izolowana.
  23. Hahah, no popatrz, nie wyczaiłam i wyszłam na takiego samego łowcę statystyk :D
  24. Jak tylko masz kasę, niechaj Ci służy :) Chociaż, jeśli naprawdę zamierzasz dużo jeździć, to pewnie ten rower nie zagrzeje u Ciebie na tyle długo miejsca, aby zdążyć się popsuć (no, chyba że jeździsz siłowo i bez względu na pogodę, to wtedy zwiększasz szanse ;)). Wiesz jak jest - apetyt rośnie w miarę jedzenia. Ale według mnie dobrze jest przejść ten etap, zamiast wywalać od razu trzy tysiące na coś, czego nie umiemy nawet ustosunkować do swoich potrzeb (bo najczęściej bez doświadczenia wcale ich nie znamy).
  25. Można też kupować w sklepach, które mają dobrą opinię (obiegowo, a nie na jakimś serwisie). W zimie zrobiłam tak trochę na rympał i bez ustalania czegokolwiek ze sklepem Dobre Rowery, kupując cztery torby. W chwili zamawiania wiedziałam, że zostanie jedna lub najwyżej dwie, pozostałe dwie natomiast odeślę. W sumie nie wymieniłam z nimi ani jednego maila - paczka przyszła, przymierzyłam, spakowałam dwie torby, napisałam odstąpienie od umowy (jeśli się nie mylę, przesłali mi gotowy druczek, więc nic nie musiałam wymyślać), zamówiłam kuriera, wysłałam. Paczka dotarła do nich następnego dnia, a trzy dni po jej otrzymaniu przyszedł przelew na konto. Oczywiście ładniej byłoby ze strony kupującego najpierw zapytać, bo jednak robi się trochę problemów takiemu sklepowi. Ja na to nie wpadłam, a poza tym zwykle przy okazji zakupów rowerowych procedura wygląda u mnie tak, że późnym wieczorem zapada u mnie decyzja i jeszcze tej samej nocy kupuję, robię przelew (koniecznie PayU czy coś w ten deseń), a potem już tylko odliczam dni do otrzymania paczki :D
×
×
  • Dodaj nową pozycję...