Absolutnie nie będę wam wmawiał, że zakup roweru to wielkie wyzwanie, do którego trzeba się specjalnie przygotowywać. A wiedza ku temu potrzebna jest tajemna i pilnie strzeżona :) Ale z drugiej strony, polecam choć odrobinę rozeznać się w temacie. Wiecie, gdy kupuje się ekspres do kawy, trochę kiepsko jest dopiero w domu zorientować się, że nie robi on sam waszego ulubionego cappuccino. Albo kupić komputer do najnowszych gier za 600 złotych i później dowiedzieć się, że zapomniało się o jednym zerze.
Aby było łatwiej kupić pierwszy rower, przygotowałem listę pięciu najczęściej popełnianych błędów podczas jego zakupu. Jest to dość ogólna lista, a wiem, że każdy przypadek jest inny, dlatego traktujcie ją jedynie jako punkt wyjścia.
Zły wybór rodzaju roweru
Na blogu znajdziesz wpis o rodzajach rowerów, warto go przejrzeć, jeżeli nie masz sprecyzowanego typu roweru, który chcesz kupić. Myślę, że pewne skrajności są dość oczywiste i nikt nie kupi roweru miejskiego (popularnej holenderki) do skakania po murkach :) Niemniej typów rowerów trochę jest i to nie jest tak, że wszystkie są wytworem marketingu ;)
Warto zacząć od określenia po jakiej nawierzchni będziesz się poruszać – czy będzie to tylko asfalt, a może z domieszką gładszych dróg gruntowych, a może będą to tylko bardziej wymagające leśne i górskie szlaki? Od tego będzie zależał wybór konkretnego rodzaju roweru, ale także opon, ponieważ to nimi można bardzo zmienić charakterystykę konkretnego roweru (o czym napiszę jeszcze za chwilę). Jeżeli rower ma wąskie, gładkie opony – na gruntowych, piaszczystych drogach może sobie radzić kiepsko. A rower z szerokimi oponami i grubym bieżnikiem będzie błagać o litość na długiej, asfaltowej trasie.
Pomyśl czy chcesz mieć amortyzator (może z tyłu też by się przydał?), a może wolisz trochę sztywniejszy, ale za to lżejszy rower. Jeżeli preferujesz bardziej wyprostowaną pozycję za kierownicą, raczej nie będą interesowały Cię wyścigowe rowery szosowe. Ale jeżeli szukasz połączenia szybkości, lekkości i pewnej dozy komfortu, być może rower fitnessowy lub gravel będą tym czego szukasz. To był tylko przykład – dla każdego znajdzie się odpowiedni rower.
Jeżeli planujesz wybierać się na wycieczki rowerowe z sakwami lub wozić ze sobą zakupy/rzeczy do pracy – sprawdź czy rower ma otwory do zamontowania bagażnika lub kup taki, który już jest w niego wyposażony. To samo zresztą dotyczy błotników.
Ze swojej strony mogę polecić też zważenie roweru w rękach. Spróbuj podnieść rower i zastanów się, czy dasz radę np. wnieść go po schodach. Rower nie musi być ultralekki, ale jeżeli jest bardzo ciężki, pomyśl czy nie będzie to dla Ciebie problemem*
*sprawa trochę inaczej ma się w przypadku rowerów elektrycznych. Silnik i akumulator dodają wagi, dlatego będą one cięższe od zwykłych odpowiedników. Niemniej są cięższe i lżejsze elektryki, dobrze jest o tym pamiętać, jeżeli to dla Ciebie priorytet.
Warto zadać sobie te kilka podstawowych pytań przed zakupem, tak aby rower spełniał Twoje wymagania. Nie koleżanki, nie szwagra, nie pana ze sklepu. W rowerze wiele rzeczy można wymienić lub dołożyć różne akcesoria. Ale jeżeli kupisz rower miejski – nie licz na ściganie się z kolegami po lesie :)
Na koniec tego akapitu dodam – z czasem można zmienić rower na inny lub po prostu dokupić drugi. Nie ma roweru „idealnego do wszystkiego„, więc posiadanie dwóch, trzech czy nawet więcej jednośladów, nie jest wcale takie rzadkie.
Wybór złego rozmiaru ramy lub geometrii
Klasyka gatunku czyli pytanie jaki rozmiar ramy roweru wybrać. Co nieco napisałem na ten temat w podlinkowanym wpisie, ale najważniejsze jest jedno – wybierz się do kilku sklepów na przymiarki. Nie wstydź się, wyciągnij rower, który wpadł Ci w oko, przysiądź się, ustaw siodełko (nie musi być idealnie, ale nie możesz mieć kolan pod brodą). Jeżeli warunki na to pozwalają, zrób rundkę po sklepie, a najlepiej przed sklepem.
Jeżeli czujesz się na rowerze źle, poproś o przymiarkę większego/mniejszego rozmiaru! Jeżeli sprzedający nie ma na stanie tego roweru w innym rozmiarze ramy, nie kupuj póki się nie przymierzysz lub odpuść sobie ten rower. Nie słuchaj sprzedającego, który może mówić „trzeba się przyzwyczaić” albo „wygląda na dobry„. Ten rower ma być dobry i wygodny dla Ciebie, a nie dla pana w sklepie.
Uważaj też na rozmiarówkę – jeżeli jeden rower w rozmiarze 17 cali (lub np. z oznaczeniem M) jest na Ciebie dobry, nie musi to oznaczać, że inne też będą. Rowery różnią się między sobą geometrią ramy, a także producenci czasem oznaczają je dość nietypowo.
Kolejna sprawa – nie sugeruj się wzrostem innych osób! Pytanie „jaki rozmiar ramy na 180 cm wzrostu” jest często zadawane, ale osoby o tym samym wzroście mogą się dość znacznie różnić długością nóg czy rąk. Zapewne większości osób o danym wzroście będzie pasował dany rozmiar ramy. Ale wystarczy, że ktoś będzie miał krótsze nogi (mimo tego samego wzrostu) i górna rura ramy w konkretnym modelu roweru będzie ocierać go o krocze.
O geometrii ramy pisałem już wcześniej – nie spodziewaj się wysokiego komfortu od wyścigowego roweru szosowego czy górskiego. Jednocześnie da się połączyć szybsze przemieszczanie się z pozycją za kierownicą, która nie będzie powodowała bólu pleców u niewyćwiczonych osób.
Po zakupie koniecznie poświęć trochę czasu na poprawne ustawienie siodełka, wyreguluj także ustawienie klamek hamulcowych i manetek. Ból nóg, kolan czy drętwienie palców pojawia się często właśnie z powodu nieustawienia roweru pod siebie. No chyba, że kupiłeś/kupiłaś za dużą ramę, wtedy może być problem z odpowiednim dopasowaniem.
Na koniec – dostaję od Was mnóstwo pytań odnośnie zakupu roweru (wszystkich serdecznie zapraszam na forum rowerowe, jest tam odpowiedni dział). Często przewija się w nich sprawa rozmiaru ramy, na które zresztą nie jestem, mimo chęci, w stanie odpowiedzieć zdalnie. Odsyłam zawsze do sklepu na przymiarki. Niemniej nieraz dostaję pytania typu – mam 170 cm wzrostu, czy rama 21 cali (XL) będzie na mnie dobra? Na pierwszy rzut oka (nawet niefachowy) widać, że raczej nie będzie (chyba, że producent skopał rozmiarówkę, ale no bez przesady).
Skąd się biorą takie pytania? Często w sklepie jest dobra promocja na duży (mniej chodliwy) rozmiar ramy i pytający liczy na korzystny zakup. Co radzę w takiej sytuacji? Najpierw wybrać się do sklepu na przymiarkę :)
Ocenianie roweru jedynie na podstawie części osprzętu
Kupujemy oczami, a producenci wielu rowerów o tym dobrze wiedzą. Laik spojrzy na tylną przerzutkę, może na markę opon, czasem na producenta hamulców. I potem pojawiają się takie kwiatki jak rowery z napędem Shimano Tourney/Acera (tu znajdziesz wpis o grupach osprzętu Shimano) czyli najniższymi w hierarchii tego japońskiego producenta, ale z tyłu dumnie wisi przerzutka Shimano XT (czyli prawie najwyższy model). Albo producent montuje niedrogie, ale markowe opony Schwalbe czy Continental, jednocześnie wkładając do kół piasty nieznanego pochodzenia.
Klient widzi dobrą tylną przerzutkę i firmowe opony, więc myśli, że cała reszta roweru też taka będzie. A tylna przerzutka może i działa dobrze, ale zestawiona z taniutkimi manetkami czy plastelinową przednią przerzutką, zepsuje cały potencjał roweru. To samo z oponami – co z tego, że będą markowe, jeżeli piasty będą najtańszego sortu i szybko zaczną łapać luzy, a koło się rozcentruje od stania w garażu?
Wraz ze wzrostem budżetu przeznaczonego na rower, te kwestie wcale nie znikają! Może stają się mniej dotkliwe, gdyż w rowerze za kilka tysięcy złotych trudniej spotkać bardzo, bardzo liche części, niemniej i tutaj producenci „czarują” klasą tylnej przerzutki. Albo do roweru górskiego, którym można się z powodzeniem amatorsko ścigać, wkładają najtańsze, choć markowe hamulce typu Shimano MT200, które wyśmienicie sprawdzą się w rekreacyjnym rowerze, ale w prawdziwych górach już nie bardzo. Dodam, że niestety jest to norma.
Rozumiem, że jeżeli rower kosztuje X złotych, to budżet nie jest z gumy i producenci nie mogą dać wszystkiego najwyższej klasy. Niemniej wolałbym, gdyby środki przeznaczone na lepszą tylną przerzutkę włożyć gdzieś indziej. Na szczęście część z producentów tak robi!
Niechęć do wymiany fabrycznego wyposażenia
Ile już razy słyszałem, że „producent założył takie opony, to chyba wiedział co robi?” albo „Nie po to wydałem 1000/3000/5000 zł na nowy rower, żeby teraz jeszcze wymieniać siodełko i pedały!” A to często błąd.
Oczywiście można szukać roweru, który będzie w 100% dopasowany do naszych potrzeb i fizjonomii. Siodełko będzie współgrało z naszymi czterema literami, chwyty kierownicy będą wygodne, pedały nie będą z najtańszego plastiku, a opony będą idealnie pasować do tego gdzie jeździmy. I nie mówię, że się tak nie da!
Jednak nie zawsze tak będzie, a wymiana elementów, które mają kontakt z naszym ciałem, jest jak najbardziej naturalna. Sam posiadam siodełko Selle Italia Man Gel Flow, które przełożyłem już do czwartego z kolei roweru(!) Uwierzcie mi, że jeżeli znajdziecie „swoje” siodełko, to też będziecie je zabierać do nowego roweru. To samo zresztą może być z chwytami czy owijką kierownicy (te akurat wymienia się częściej, ale niejednokrotnie na swoje ulubione).
Odnośnie opon – producent roweru nie wie w jakich warunkach będziesz jeździć. Okej, w przypadku roweru szosowego z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie to asfalt :) Ale taki rower crossowy może mieć zamontowane opony z grubszym bieżnikiem, a ktoś będzie chciał jeździć głównie po asfalcie (a ten konkretny rower bardzo mu przypasował). W takiej sytuacji warto od razu w sklepie porozmawiać o wymianie opon na inne. A nawet jeżeli sklep nie będzie tym zainteresowany, to kupić nowy komplet, a fabryczne opony sprzedać lub komuś oddać. I nie będzie w tym nic dziwnego.
Zapominanie o akcesoriach
Rower kupiony, można wskakiwać i jechać. Ano można, ale lepiej nie zapomnieć przynajmniej o podstawowych akcesoriach i częściach zamiennych. Wiele rzeczy można dokupić z czasem, gdy pojawi się taka potrzeba. Ale jest pewna grupa dodatków, których zakup najlepiej rozważyć od razu. Na czerwono zaznaczyłem rzeczy obowiązkowe, na pomarańczowo bardzo zalecane.
- Komplet lampek – zestaw prostych lampek można kupić już za 15-20 złotych. Nie oświetlą może drogi, ale przynajmniej ciebie będzie widać (pamiętaj o bateriach!). Jeżeli chcesz lepiej widzieć drogę przed sobą, przyszykuj 100-150 złotych lub więcej. Lampki to podstawa, nawet jeżeli teraz nie planujesz jeździć po zmroku. Na osoby jeżdżące po ciemku bez (sprawnego!) oświetlenia jest specjalne miejsce w rowerowym piekle!
- Smar do łańcucha – stare powiedzonko mówi: kto nie smaruje, ten nie jedzie. Rower wymaga serwisowania od czasu do czasu, ale serwis nie będzie za ciebie regularnie smarować łańcucha (chyba, że lubisz ich bardzo regularnie odwiedzać). A jeżeli nie będziesz tego robić, napęd szybko zacznie chrobotać, a biegi zmieniać się z chrzęstem. Kup oliwkę do łańcucha rowerowego, to nie są drogie rzeczy.
- Pompka, dętka i łyżki do opon – można oczywiście korzystać z pompki na stacji benzynowej lub z rowerowej stacji napraw. Ale na dłuższą metę staje się to męczące, a o ciśnienie w oponach w rowerze trzeba dbać. Do tego pompka rowerowa przyda się na wycieczce w razie złapania kapcia. Dobrze też wozić ze sobą zapasową dętkę i/lub łatki oraz łyżki do opon (bez których zdjęcie opony będzie bardzo trudne lub wręcz niemożliwe).
- Kask – nie wiedzieć czemu jest to kontrowersyjny temat, który potrafi podzielić nawet środowisko rowerowe. Ja do jazdy w kasku bardzo zachęcam, ale nie jestem za jego obowiązkiem. Wyjątek stanowi jazda po górach, górkach czy hopkach – tam kask koniecznie trzeba założyć na głowę!
- Koszyczek z bidonem/butelką – nie jest potrzebny na pięciokilometrowej przejażdżce po okolicy. Ale wystarczy pojechać gdzieś trochę dalej i dodać do tego wyższą temperaturę. Bez picia bardzo szybko skończy się nam energia do dalszej jazdy. A pić warto nie tylko na postojach, ale także podczas samej jazdy.
- Zapięcie do roweru – jeżeli nie spuszczasz roweru z oka lub jeździsz w więcej osób – nie jest to mus. Ale zostawiając rower w miejscu, z którego może on szybko zniknąć – lepiej kupić porządne zapięcie do roweru. Tylko nie linkę, którą może przeciąć nożycami nawet kilkuletnie dziecko (każdą, nawet te droższe). O tym jak zabezpieczyć rower przed kradzieżą pisałem na blogu.
Oczywiście lista akcesoriów rowerowych, w które można się zaopatrzyć jest bardzo długa: błotniki, stopka, kurtka przeciwdeszczowa, buty rowerowe, czapeczka pod kask, koszulka i spodenki rowerowe, wszelakie torby, torebki i sakwy, okulary, licznik, rękawiczki (letnie i zimowe), bluzy, spodnie, narzędzia, pompka stacjonarna i tak można długo wymieniać. Ale spokojnie – na wszystko przyjdzie czas, zwłaszcza jeżeli jeszcze nie wiesz, ile i gdzie będziesz jeździć. Grunt to lampki i oliwka do łańcucha.
Podsumowanie
Rower to nie prom kosmiczny i zwłaszcza kupując go do rekreacji, nie ma tam jakiejś wielkiej filozofii. Jednak warto włożyć choć odrobinę serca w jego zakup, tak aby czerpać później przyjemność z jazdy. Bo dobrze dobrany rower taką daje :)
Na miły bóg! Proszę nie kupujcie czołówek do jazdy po mieście! Niesamowicie oślepia to mnie gdy jadę rowerem i gdy jadę autem. W tym przypadku przepisy są podstawne co do wysokości montowania oświetlenia :)
Może w Wielkopolsce jest inaczej ale mam wrażenie, że czołówka to jedyne co potrafi powstrzymać kierowców przed wymuszaniem pierwszeństwa…
Jeszcze w dzisiejszych czasach przyda się uchwyt na telefon (trasy, nawigacja itp.) :)
A to takich różnych akcesoriów to ja mogę jeszcze trochę dopisać :) Ale fakt, uchwyt na telefon się przydaje.
Każdy ma swoje/inne priorytety – czesto zalezne od rodzaju dróg, natezenia ruchu i innych i indywidualnych sytuacji.
Jakbym mial wybierać w kolejnosci:
1. Dobre oswietlenie z przodu i tyłu – napewno bardziej widoczne od podstawowego – zwłaszcza z tyłu w dzień
2. blotniki
3. bagażnik z mozliwoscia montowania sakwy
4. koszyk na bidon (choc w charakterze bidonu mam od 4 lat tą samą butelke po oshee)
5. dzwonek taki żeby pieszy na scieżce roweerowej choc głowe odwrócił – juz nawet nie musi sie odsuwac – żebym tylko wiedział że nie zrobi nic głupiego.
Ale kolejnośc zalezy tez od trasy – na co dzień jadąc do i z pracy robie po ok 6 km – bez bidonu przezyje ;) ale 2x w tyg mam kółeczko relaksacyjne 55 km – i jak jest ciepło potrzebuje na to 1,5 litra wody – i tutaj bidon jest na pierwszym miejscu.
Rekawiczki chirurgiczne wożę – ale zakładałem je 2x – przy kłopotach z łańcuchem – nie mam zestawu przewoźnego do łatania/wymiany detki ;)
Zgadza się, wszystko zależy od osobistych preferencji i tego gdzie jeździmy. Choć lampki niezależnie od wszystkiego to podstawa.
Dodam jeszcze, że przednia lampka jest równie ważna w dzień! Pozwala dostrzec nas szybciej kierowcom wyjeżdżającym z bocznych uliczek, albo np. próbujących wyprzedzić z naprzeciwka inny samochód.
Można darować sobie np. bidon, zapięcie do roweru, licznik czy inne „bajery”. Lusterko rowerowe to podstawa podstaw! Polecam także dołożenie do zestawu narzędzi rękawiczek lateksowych. Nie zajmują wiele miejsca i niewiele ważą. Docenicie je przy zmianie dętki.
Rękawiczki bardzo się przydają w razie czego, to prawda.
Odnośnie lusterka – jeżdżę z nim w jednym z rowerów od dobrych 7 lat. I bardzo je sobie chwalę, tym bardziej, że od dawna są dostępne małe, zgrabne modele, które nawet ładnie wyglądają.
Ale gdybym miał do wyboru przejechać 50 kilometrów z lusterkiem albo z bidonem (i mógłbym wybrać tylko jedno), to zdecydowanie wybrałbym bidon! To żaden „bajer” nawet wzięty w cudzysłów. Niech to będzie nawet butelka. Ale bez picia daleko się nie zajedzie, a jeżeli nawet, to jakim kosztem dla zdrowia i samopoczucia.
Nie, nie można sobie darować bidonu. Picie płynów to podstawa podczas jazdy na rowerze. Warto dokupić torebkę podsiodłową dobrej firmy, i tam trzymać zapasową dętkę, łyżki do opon, itp
Albo torbę/torebkę pod ramę, jeżeli się zmieści i nie zajmie miejsca na bidon/bidony. W mojej fajnie mieści się zapasowa dętka, łyżki, multitool, rękawiczki jednorazowe, apteczka i cieńsza kurtka przeciwdeszczowa.