Licznik rowerowy GPS czy telefon na kierownicy?

Gdy jaki czas temu pisałem o licznikach rowerowych z GPSem, a także nagrałem moje wrażenia z korzystania z Sigmy Rox 7.0 GPS, kilka osób wyraziło wątpliwość, czy lepszym rozwiązaniem nie byłby montaż telefonu na kierownicy. Sam od czasu do czasu zakładam mojego smartfona na kierownicę, więc doskonale wiem z czym się to je. Dlatego postanowiłem przygotować dla Was zestawienie wad i zalet każdego z tych rozwiązań.

Warto wiedzieć, że nie ma „lepszego” i „gorszego” sposobu – oba mają swoje dobre i złe strony (które mogą się wzajemnie uzupełniać). Jeżeli dobrze zastanowicie się, czego tak naprawdę potrzebujecie – będzie Wam dużo łatwiej podjąć decyzję, na które rozwiązanie się zdecydować (a może wybrać oba).

Zanim zacznę – małe zastrzeżenie. Wpis przygotowałem z perspektywy regularnego połykacza kilometrów, który od czasu do czasu wybiera się rowerem gdzieś dalej. Ale nie trenuję, nie korzystam z pomiaru pulsu, kadencji czy mocy; nie analizuję także parametrów przejazdu po powrocie do domu. Okej, mój licznik synchronizuje się ze Stravą, a ja na trasie niekiedy „ścigam się” ze swoim czasem na danym odcinku (zachęcam Was do podglądania moich przejazdów), natomiast nie zmienia to faktu, że jeżdżę tylko dla przyjemności i zabawy, także porównywania urządzeń pod kątem sportowym zbyt dużego nie będzie.

Licznik rowerowy czy telefon na kierownicy
Fot. Robert Thomson

Smartfon jako licznik rowerowy

Zalety

+ Prawie każdy ma jakiegoś smartfona, więc nie trzeba go kupować

Jest to główny argument zwolenników korzystania z telefonu jako licznika rowerowego. Wystarczy kupić uchwyt na telefon i można korzystać z dobrodziejstw jakie oferuje smartfon.

+ Wbudowany GPS, Bluetooth, ANT+

Nie musimy montować na rowerze żadnego dodatkowego kabelka – wszystko dzieje się bezprzewodowo. GPS pomoże w nawigowaniu oraz rejestrowaniu trasy, a Bluetooth oraz ANT+ umożliwiają podłączenie dodatkowych czujników. Najpopularniejsze służą do mierzenia tętna, kadencji czyli liczby obrotów korbą na minutę, mocy oraz prędkości – jeżeli jeździmy po gęstym lesie, gdzie GPS-y nie są tak precyzyjne, a chcemy mieć dokładniejszy pomiar.

PS Jeżeli chodzi o ANT+ to nie każdy telefon ma wbudowany odbiornik w tym standardzie. Warto przed zakupem mierników sprawdzić, czy Twój telefon jest w niego wyposażony. Natomiast GPS i Bluetooth ma w zasadzie każdy smartfon.

PPS W smartfonach z najniższej półki dokładność GPS może spaść podczas jazdy w gęstym lesie. I spadek będzie na tyle duży, że np. całkowicie uniemożliwi nawigowanie (mam niestety takie przykre doświadczenia z nowym smartfonem z niskiej półki).

+ Możliwość bezprzewodowego podłączenia do internetu

W licznikach rowerowych dopiero modele ze średniej i wyższej półki posiadają wbudowane WiFi. W tańszych modelach np. synchronizacja tras jest przeprowadzania dzięki połączeniu z telefonem przez Bluetooth. Niektóre starsze liczniki synchronizują się jedynie poprzez podłączenie ich przewodem do komputera (co na dłuższą metę jest męczące).

Natomiast każdy smartfon ma możliwość połączenia się z internetem przez WiFi lub sieć komórkową, jeżeli tylko włożymy mu kartę SIM.

+ Pełna swoboda w doborze aplikacji

O rowerowych aplikacjach pisałem już co nieco na blogu, natomiast jest ich tyle, że każdy znajdzie coś dla siebie. Aplikacje mogą nas nawigować, pokazywać i rejestrować parametry oraz trasę przejazdu, mogą wyświetlić najpopularniejsze rowerowe ścieżki w danej okolicy itd.

Ogromnym plusem jest fakt, że można je wszystkie przetestować – nawet jeżeli niektóre są płatne, to zwykle jest dostępna także okrojona, darmowa wersja, dzięki której możemy sprawdzić możliwości programu. Spodoba się – to zostaje i ew. kupujemy pełną wersję. Nie spodoba się – kasujemy bez żalu.

+ Duży ekran w niedużej obudowie

Nie dla każdego jest to zaleta, ponieważ wożenie „patelni” na kierownicy nie zawsze bywa dobrym rozwiązaniem. Natomiast nie ma wątpliwości, że ekrany w rowerowych komputerkach są po prostu małe (co ma swoje zalety, ale o tym później).

Weźmy jako przykład Garmina Edge 830, popularną rowerową nawigację ze średniej półki (kosztuje ok. 1500 zł). Wyposażono go w ekran 2,6 cala o niezbyt wysokiej rozdzielczości 246 × 322, natomiast obudowa ma wymiary 8,2x5x2 cm.

Samsung A32
Za 1100 złotych kupimy np. Samsunga A32 z ekranem 6,4 cala o rozdzielczości 2400×1080 w obudowie 16×7,5×0,8 cm.

Smartfon jest oczywiście zauważalnie większy, natomiast ma ekran, który wypełnia prawie cały front urządzenia, a do tego gęstość pikseli na ekranie jest 2,5 raza wyższa, przez co ekran będzie wyraźniejszy.

Wady

Taki sobie czas pracy bez ładowania

To chyba największa bolączka telefonów. W zależności od modelu, jasności i wielkości ekranu, pojemności akumulatora oraz optymalizacji aplikacji – czas działania z włączonym ekranem wyniesie zwykle do kilku godzin. Rekordziści tacy jak opisywany kiedyś przeze mnie Asus Zenfone Max – potrafią działać z włączonym wyświetlaczem nawet 10 godzin, ale trzeba pamiętać o tym, że są to relatywnie duże i ciężkie telefony, co nie każdemu będzie odpowiadać.

Czas pomiędzy ładowaniami można wydłużyć, kupując powerbank. Trzeba go jeszcze gdzieś schować, ale w tym pomoże torebka na ramie (lub pod ramą) lub uchwyt na telefon typu Bone Bike Tie Pro Pack, który pozwala na montaż powerbanku pod telefonem.

Sposobów na ładowanie telefonu na rowerze jest więcej – przeczytacie o tym w osobnym wpisie na blogu.

– Problem z używaniem w deszczu

Nie wiem czy dotyczy to wszystkich telefonów, ale te, które na przestrzeni lat miałem (nawet wodoodporne modele) zawsze głupiały na większym deszczu. Ekran po prostu reagował na padające na niego krople wody i korzystać z telefonu można było dopiero po włożeniu go do wodoszczelnego pokrowca (co nie jest szczególnie wygodne, ale przynajmniej ekran działa).

– Zdarzająca się niestabilność aplikacji

Nie jest to regułą, ale jeżeli aplikacja jest używana w 384945 modelach różnych telefonów, to oczywistym jest, że na którymś (zapewne akurat na Twoim) się czasem zawiesi albo w błyskawicznym tempie wyładuje akumulator. Co prawda w 2022 roku oprogramowanie jest dużo stabilniejsze niż jeszcze kilka lat temu, niemniej ryzyko wysypania się aplikacji cały czas istnieje. Pół biedy jeżeli tylko patrzyłeś na prędkość jazdy. Ale jeżeli szlag trafił zapis trasy Twojego epickiego przejazdu, to może zrobić się przez chwilę przykro. Żeby nie było, liczniki rowerowe też potrafią się zawiesić czy czegoś nie zapisać, ale (poza jakimiś chińskimi wynalazkami) nie dzieje się to aż tak często.

– Potencjalne problemy z uchwytem przy ostrej jeździe z ciężkim telefonem

Jeżeli kupimy nawet najlepszy uchwyt na telefon, to przy bardzo dynamicznej jeździe w terenie – prędzej czy później musimy się liczyć z tym, że uchwyt może nie wytrzymać. Zwłaszcza jeżeli włożymy do niego duży i ciężki telefon. Nie mówię tu o tanich uchwytach, które często potrafią się rozpaść od samego patrzenia na nie.

I choć sam testowałem jazdę z telefonem w niesprzyjających warunkach (tu znajdziecie wideo z testem uchwytu Bike Tie Connect), a uchwyt dał sobie świetnie radę, to np. w góry bałbym się go już zabrać.

Istnieje także ryzyko, że uszkodzi się coś wewnątrz telefonu, którego elektronika nie jest przygotowana do radzenia sobie z dużymi wstrząsami.

– Taka sobie „szybka obsługa”

Zmienianie wyświetlanych ekranów podczas jazdy nie jest tak wygodne jak w licznikach – nie mamy tutaj fizycznych przycisków, a dotykowy ekran, choć bardzo wygodny gdy trzymamy telefon w ręku, nie zawsze sprawdza się podczas jazdy. Wystarczą spocone dłonie albo długie rękawiczki, których nie wykryje ekran.

Choć tu muszę uczciwie dodać, że część komputerków rowerowych, zwłaszcza z wyższej półki, powoli przechodzi na dotykowe ekrany. Niemniej są one dostosowane do rowerowych warunków.

Licznik rowerowy
Fot. David pena
Garmin Edge
Fot. Kovis Lo

Wady i zalety licznika/komputerka rowerowego

Tu trzeba pamiętać o tym, że w sklepach dostępne są przeróżne liczniki rowerowe. Od tandety za 10 złotych z podstawowymi funkcjami, po rozbudowane komputerki potrafiące kosztować tyle co smartfon z wysokiej półki. Ciężko jest wrzucić je wszystkie do jednego worka i tak jak pisałem wcześniej, warto ustalić, czego oczekujemy od urządzenia zamontowanego na rowerowej kierownicy czy mostku, a dopiero potem porównywać z telefonem. Zainteresowanych moim zestawieniem liczników rowerowych z GPS (w cenie od 170 do 800 zł) odsyłam do podlinkowanego wpisu.

Zalety

+ Cena, jeżeli wystarczą Ci podstawowe funkcje

Jeżeli chcesz znać swoją prędkość jazdy, przebyty dystans, czas jazdy i całkowity przebieg to prosty licznik od takich firm jak Cateye czy Sigma kupisz już za 45-50 złotych.

Prosty komputerek rowerowy z GPS to wydatek np. 230 zł na Sigmę Rox 2.0 czy 340 zł na trochę bardziej rozbudowany licznik Shanren Miles.

Oczywiście w miarę dodawania funkcji cena będzie rosła.

+ Czas pracy na baterii

To jeden z największych plusów dedykowanych urządzeń. Jeżeli masz zwykły licznik bez GPS-u, to na jednej, dobrej pastylkowej baterii, markowy (niekoniecznie drogi) komputerek potrafi pociągnąć przynajmniej rok.

W przypadku modeli z GPS-em ten czas jest oczywiście krótszy – ale uzyskanie 15-20 godzin dla wielu urządzeń nie stanowi problemu. A są takie, których producenci deklarują, że będą działać ponad 30 godzin bez ładowania. Niektóre urządzenia mogą być także zasilane bateriami AA (zwykłymi paluszkami), co sprawia, że mając w kieszeni dodatkowy komplet baterii/akumulatorków, możemy uniezależnić się od gniazdka na długie, długie godziny. Nic nie stoi także na przeszkodzie, aby podładować komputerek z powerbanku, jeżeli planujemy jechać dłużej niż te kilkanaście godzin.

+ Większa stabilność

Aplikacje na telefon potrafią się wykrzaczyć albo rozładować akumulator w szybkim tempie. W prostych licznikach takiego ryzyka właściwie nie ma (chyba, że trafi się jakiś z wadą fabryczną), w bardziej rozbudowanych jak najbardziej może się zdarzyć, ale jeżeli producent poważnie podchodzi do swojej roboty to ewidentne błędy w oprogramowaniu szybko poprawi. Wiem, że wielu z Was może sypać przykładami zawieszających się liczników Garmin, Wahoo, Sigma czy Lezyne, ale mimo wszystko nie jest to tak powszechne jak problemy z aplikacjami w telefonach.

+ Wysokościomierz barometryczny także w tańszych modelach

Okej, w telefonach też znajdziemy czujniki barometryczne, ale zazwyczaj są one montowane w topowych modelach. Natomiast zwykły licznik z wysokościomierzem barometrycznym (słowo barometrycznym jest istotne, ponieważ w niektórych modelach z GPSem wysokość jest podawana jedynie na podstawie lokalizacji) kupimy już za ok. 150 złotych. Jeżeli tylko potrzebujesz dokładnego pomiaru przewyższeń, które pokonujesz – warto na to zwrócić uwagę.

+ Zwykle kompaktowy rozmiar

To może być wada (mały ekran o słabej rozdzielczości), ale także spora zaleta. Im mniejsze urządzenie (zwłaszcza bez ekranu dotykowego), tym trudniej je uszkodzić w razie ewentualnego spotkania z ziemią. Mały licznik także stabilniej siedzi na swoim miejscu i nie ma tendencji do bujania się na dziurach. Przy małych urządzeniach nie musimy się także długo zastanawiać, jak na kierownicy zmieścić licznik, lampkę, dzwonek i manetkę do blokowania amortyzatora.

Wady

– Zamknięty system

To co z jednej strony stanowi siłę liczników, jest często także ich słabością. W przypadku telefonu, jeżeli zapragniemy dodać jakąś funkcję, której nie ma używana przez nas aplikacja, to zawsze możemy zainstalować inną (lub napisać do autorów apki z prośbą o dodanie czegoś w kolejnej aktualizacji).

W prostych licznikach jesteśmy skazani na to, co wymyślił producent i tego się nie przeskoczy. Dla niektórych może to być zaleta – nie stanie się tak, że po aktualizacji zmieni się obsługa, do której się przyzwyczailiśmy.

W bardziej rozbudowanych komputerkach często pojawiają się aktualizacje oprogramowania, ale bywają irytujące sytuacje w przypadku drobnych błędów, które programiści mogliby poprawić raz-dwa, ale mimo zgłoszeń tego nie robią (tak, tak, Sigmo – piję do was). Producenci komputerów z GPS-em co prawda nieraz dodają nowe funkcje do swoich sprzętów (zwłaszcza w droższych urządzeniach), zwykle też chętnie przyjmują uwagi, które poprawiłyby funkcjonalność urządzenia. Ale z wprowadzeniem ich w życie bywa różnie.

Tu spory plus dla Garmina, który umożliwia w wyższych modelach swoich komputerów wgrywanie dodatkowych aplikacji, które rozszerzają możliwości urządzenia.

– Trzeba wydać na niego (nieraz niemałe) pieniądze

Okej, za uchwyt do telefonu też trzeba zapłacić, a solidny telefon będzie kosztować więcej niż porządny, ale prosty licznik rowerowy. Natomiast zaawansowane komputerki z GPSem, rozbudowanymi funkcjami, kolorowym, dotykowym ekranem z możliwością nawigacji – kosztują często więcej niż niejeden przyzwoity telefon.

No to ostatecznie – wozić licznik rowerowy czy telefon na kierownicy?

To zależy :) Nie ma jednej, dobrej odpowiedzi. Jeżeli chcesz tylko wiedzieć jak szybko jedziesz i ile przejechałeś – kup zwykły, markowy (podkreślam to słowo, aby nie rozpadł się po pierwszym lepszym deszczu) licznik. Wyjdzie taniej niż solidny uchwyt na telefon.

Potrzebujesz sporadycznie użyć nawigacji, ale nie zależy Ci na czasie pracy lub podłączasz powerbank – kup porządny uchwyt na telefon i zainstaluj jedną z rowerowych aplikacji.

Lubisz wygodę obsługi w rękawiczkach i w trudnym terenie – pomyśl o dedykowanym urządzeniu.

I tak można wymieniać jeszcze długo :) Niezdecydowanym polecam na początek montaż telefonu na kierownicy/mostku. Zobaczycie czego wam brakuje, a czego macie w nadmiarze. Może przy nim zostaniecie, a może jednak zalety komputerów rowerowych was przekonają :)

 

Zapraszam do lektury innych wpisów z serii o licznikach rowerowych:

1. Jaki licznik rowerowy kupić

2. Liczniki rowerowe z GPS do 800 złotych

3. Jak ustawić licznik rowerowy

4. Jak zamontować licznik rowerowy

5. Co to jest ANT+

6. Jaki pulsometr na rower kupić

7. Test licznika Sigma Rox 7.0 GPS

8. Licznik rowerowy czy telefon na kierownicy

9. Licznik Wahoo Bolt – wrażenia po roku używania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

23 komentarze

  • Hej a co myślisz o licznik z GPS + telefon jako nawigacja vs komputerek z nawigacją rowerową? (Mio 405/Garmin Edge 520/820 itp)

    • Pytanie bardziej z punktu „turysty” rowerowego – odnośnie telefonu to wtedy na 100% kupiłbym drugi.

    • We wpisie znajdziesz link do odcinka o Garminie Edge 820, którego używałem przez jakiś czas i był spoko, ale też nie do końca pozbawiony wad.

      Powiem tak – jeżeli korzystałbyś z telefonu sporadycznie, to moim zdaniem pierwsza opcja jest lepsza. Sam zresztą tak robię.

      Natomiast jeżeli chciałbyś często korzystać z możliwości jakie daje telefon, to pewnie zamontowałbym telefon jako jedyne urządzenie (lub komputerek z pełnoprawną nawigacją), aby nie mnożyć liczby używanych urządzeń.

      • Dzięki :) ostatecznie zdecydowałem się na połączenie licznika (Polar M460 – wiem że są lepsze ale uwielbiam ekosystem Polara: tabelki, wykresy, stan regenracji itp.) + Sony Xperia Z3 compact (starszy telefon ale daje radę ;) na allegor kupiłem „odnowiony” model za 360zł a w razie czego będę miał zapasowy gdyby mój się zepsuł)

  • ja to ostatnio telefon na kierownicy, odpalone endomondo i yanosika w tle bo u mnie w mioescie uzwieli sie na rowerzystow

  • Kiedyś już pisałem na ten temat ( https://roweroweporady.pl/idealny-telefon-jako-nawigacja-na-rowerze/ )
    – na przejażdżki typowo niedzielne, krótkie po znanych trasach bez napinki licznik to najlepszy przyjaciel – prosty konkretny i pokazuje to co najważniejsze – prędkośćc, dystans i wystarczy. Do tras dalszych nieznanych lub „na azymut” bez swojego Homtoma HT6 nie ruszałem się – wystarczało Endomondo do podstawowych analiz i kilka innych czynności aby to do czego został kupiony funkcjonowało poprawnie – smartfon z pojemną baterią i dużym czytelnym ekranem to jest to. O ile nie potrzebujemy wodotrysków to sprawdzi się zarówno jako telefon jak i sprytna mapa podróży.
    Obecnie HT6 się zestarzał moralnie bo to ponad dwa lata i choć bateria już nie trzyma to jako „zapas czuwający” jest w stanie kilkanaście dni być czynny.
    Obecnie od kilkunastu dni testuje Verne V2 pro i … to taki znacznie lepszy HT6 jest – duży, tym razem nieco droższy i bardziej pancerny – odporny na wodę (zanurzanie w misce na kilka minut zniósł dzielnie), upadków nie testowałem bo szkoda ładnej obudowy (ale jakby co to ponoć z 1,5 metra powinien parę razy upadek przetrwać. Podsumowując – odpowiedni smartfon to najlepszy przyjaciel człowieka – i wysłucha i zmierzy odległości i wypoziomuje i kierunki świata znajdzie i film nakręci i horoskop postawi i pogodę przewidzi i nawet do domu zaprowadzi – czego chcieć więcej.

  • Przejechałem 2500 km po Francji z nawigacją w telefonie ( Komoot ). Wyłączony wyświetlacz, komendy głosowe. Telefon podłączony do ładowarki z dynama. Z wyjątkiem mocno pagórkowatych odcinków telefon się raczej lądował niż rozładowywał.
    Jeszcze jedna wada telefonu, na słońcu trzykrotnie mi się „zagotował” i musiałem go schować do torby.

  • Ja rozwiązałem to w inny sposób. A, właściwie na dwa sposoby. Pierwszy to kupiłem specjalny uchwyt na telefon i kamerę sportową. Więc to wszystko zajmuje mało miejsca. Drugi to zakup smartwatcha, który w trybie aktywności działa do 40 godzin. I teraz jak jadę gdzieś dalej to tak telefon na kierownicę odpalam nawigację (oczywiście jak nie znam terenu). Z przodu zakładam kamerkę i odpalam zegarek, żeby robił pomiary.

  • A ja mam torbę na ramę z miejscem na telefon. Nawet moja nokia 7 plus 6″ się mieści.
    A wytrzymuje 10h na ekranie.

  • Drogi Panie Łukaszu!

    Chciałbym się Pana poradzić w kilku kwestiach. Uprzedzę od razu, że w tematyce rowerów jestem całkowicie zielony…
    Przechodząc do sedna sprawy – stałem się właśnie posiadaczem modelu Cannondale H500 CAD2. Nie jeździłem na rowerze od wielu lat i po kilku krótkich przejażdżkach stwierdziłem, że chciałbym zainwestować w jego naprawę i poświęcić jeździe na rowerze więcej czasu :) Dodam, że poruszam się w przybliżeniu 50/50 po drogach asfaltowych i szutrze (drogi polne, leśne).
    Link do zdjęć roweru:
    https://drive.google.com/open?id=1FVYxFFA-AM3KBGd4hqmk3dm7u6KnMOcH

    Oto moje pytania:
    – w jakim stanie ogólnym jest ten rower?
    – czy jego naprawa/renowacja jest opłacalna czy może lepiej sobie darować i kupić coś nowego w cenie 1000-1500zł?
    – co powinienem w nim wymienić/zrobić i jakie będą tego przybliżone koszty?

    Z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam :)

    • To klasyk jest i raczej w mocno nadwyrężonym stanie – warto go zachować jako ciekawostkę – modernizacja moim zdaniem tylko wtedy kiedy ma to być Twoja wizytówka i masz do tego sentyment. Jako rower użytkowy go nie widzę – władować 1000 zł aby „mieć rower” to lepiej kupić za 1500 coś crossowego a tego cudaka zachować na częściach jak obecne tylko przeserwisować, wyczyscić i niech lśni – jak gwiazdy.

    • Cześć,
      stanu technicznego nie jestem w stanie ocenić po zdjęciach. Widać sporo drobnych rzeczy do poprawy, chociażby wymianę siodełka :) ale faktyczny stan da się ocenić tylko na żywo.

      Co do renowacji, to wszystko zależy co jest w nim do wymienienia i jakiej klasy osprzęt chciałbyś do niego założyć. Jeżeli nie jest z nim tak źle, to zainwestowanie tysiaka nie brzmi źle. Natomiast jeżeli miałaby zostać z niego tylko rama z widelcem, to byłaby to sprawa mocno dyskusyjna.

      Mam zagwozdkę, bo za 1000 zł nie kupisz na pewno nic sensownego, za 1500 zł już prędzej, ale jednak szkoda takiego fajnego Cannondale’a. No chyba, że tak jak napisałem wcześniej – jest to totalny strup, z którego zostanie sama rama.

  • Największy problem z telefonem w pokrowcu jest że niemal nic nie widać przez folię i słabo reaguje na dotyk. I ciężko pociągnąć kabel z powerbanku bez rozszczelnienia go.
    Ja mam jeszcze inny patent – mała sakwa na ramę / kierownicę z przezroczystą folią i półeczką na telefon. Pod spodem mam powerbank i jakieś klucze. Dalej g* widać, ale przynajmniej bateria trzyma ;-)

    • Dlatego pokrowca z folią używam w ostateczności, gdy pada deszcz. W ładną pogodę wolę coś dopasowanego, czyli telefon w etui, wpinany do mocowania na mostku.

  • Hej…
    W temacie tyle napisze.. od kiedy pojawiły sie aplikacje dla mierzących aktywności i smartphone’y nie potrzebuje licznika.
    Od lat przy każdym wyjściu na rower zabieram tel wrzucam do pokrowca na ramę który to zmieści kabelek, powebank i inne pierdoły, odpalam sports-trackera i tam mam wszystko co potrzebuje aby wiedzieć o swojej trasie i aktywności.
    Nie straszny mu deszcz i obsługa w deszczu także możliwa przez okienko dotykowe w pokrowcu :)
    https://allegro.pl/torebka-na-rame-merida-ph-bag-bg-md092-telefon-m-i7475169238.html

  • Osobiście preferuje licznik na rowerze a telefon w torebce :-) Podczas korzystania z endo mam ustawione tylko informacje ile kilometrów właśnie pokonuje.

  • Osobiście korzystam i z licznika i z telefonu na raz (telefon celem nawigacji i rejestracji trasy). Uchwyt na telefon to jakiś taki pajączek gumowy za kilka zł z chin, ale o dziwo już rok się trzyma na miejscu (na mostku) i po wertepach nic się z nim nie dzieje.
    Za to ostatnio jak temperatury spadły to licznik sigma 1200 (czyli podstawowy, ale sigma) postanowił już nie działać jak trzeba i ponoć jest to przypadłość sigmy i elektroniki skopanej jaka dają w swoje produkty. Mam w obu rowerach te liczniki i w obu przy mniejszej temperaturze jest to samo więc chyba coś jest na rzeczy.
    Z racji że nie bardzo uśmiecha mi się kolejny licznik kupować to wrzuciłem kilka licznikowych aplikacji na telefon i będę testować. Fakt że bateria pewnie nie utrzyma tego w działaniu cały dzień, ale niewielki powerbank do kieszeni załatwia temat.

    • Spróbuj jeszcze wymienić baterię w liczniku na nową, tylko markową, nie Hongsjung :) Być może to jest przyczyna, w niskich temperaturach baterie też lubią wariować, zwłaszcza te starszawe.

  • Gdzie ci prawdziwi mężczyźni, którym Słońce, Księżyc i mech na drzewach wyznaczały kierunek podróży? I zawsze docierali do celu.