Skocz do zawartości

Trekking vs gravel [do 4 tys zł] - moje doświadczenia


Rekomendowane odpowiedzi

Jeździłem wiele lat na trekkingu. Jakoś tak popatrzyłem w kierunku graveli i dokładnie od roku jeżdżę gravelem.

Moje doświadczenia są takie, że trekking jest uniwersalny do jazdy w mieście i lekkim terenie. Jednak przesiadka na gravela dała niesłychaną radość z jazdy. Zwrotność, prędkość, lekkosc, precyzja przełożeń to się składa na radość z jazdy.

W ciągu kilku lat na trekkingu przejechałem kilka wypraw rowerowych po Polsce (każda ok 300 km). W tym roku na gravelu ukończyłem ultramaraton i wyprawę rowerową w modelu bikepacking plus jazdy treningowe, wyprawki wokół komina razem (3,7k km).

Na gravelu możesz przemieszczać się szybciej, na dłuższych dystansach i z większą radością z jazdy.

Na trekkingu też przejedziesz ale się bardziej umeczysz. Radość z jazdy zdecydowanie w kierunku gravela, ale zależy co lubisz. Nie deprecjonuję trekkingow. One mają też swoje zalety ale to trochę inny sty jazdy.

Co do baranka nie ma czego się obawiać. Współczesne gravele mają również wygodna geometrię.

Ciężko mówić o porównaniach stawiając obok siebie dwa różne typy rowerów, ale polecam spróbować przesiadki na gravela.

Odnośnik do komentarza
23 minuty temu, Beder75 napisał:

Jeździłem wiele lat na trekkingu. Jakoś tak popatrzyłem w kierunku graveli i dokładnie od roku jeżdżę gravelem.

Moje doświadczenia są takie, że trekking jest uniwersalny do jazdy w mieście i lekkim terenie. Jednak przesiadka na gravela dała niesłychaną radość z jazdy. Zwrotność, prędkość, lekkosc, precyzja przełożeń to się składa na radość z jazdy.

W ciągu kilku lat na trekkingu przejechałem kilka wypraw rowerowych po Polsce (każda ok 300 km). W tym roku na gravelu ukończyłem ultramaraton i wyprawę rowerową w modelu bikepacking plus jazdy treningowe, wyprawki wokół komina razem (3,7k km).

Na gravelu możesz przemieszczać się szybciej, na dłuższych dystansach i z większą radością z jazdy.

Na trekkingu też przejedziesz ale się bardziej umeczysz. Radość z jazdy zdecydowanie w kierunku gravela, ale zależy co lubisz. Nie deprecjonuję trekkingow. One mają też swoje zalety ale to trochę inny sty jazdy.

Co do baranka nie ma czego się obawiać. Współczesne gravele mają również wygodna geometrię.

Ciężko mówić o porównaniach stawiając obok siebie dwa różne typy rowerów, ale polecam spróbować przesiadki na gravela.

Zgadzam się w 100%

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Mociumpel napisał:

ja i tak wole swojego poziomego kloca, somsiad zresztą od 2 lat też ?

Wierzę na słowo, ale Twój rower to jednak nisza. I chyba nigdy nie będzie popularny, może niesłusznie, ale większości (w tym mnie) trudno dać cię przekonać, że to uniwersalny sprzęt. Jazda po asfalcie i szutrówkach w dobrym stanie - jak najbardziej - ale cokolwiek innego, gdzie są dziury i dołki, to chyba niekoniecznie (mogę się mylić, jeśli totalnie błądzę w malinowym chruśniaku, to proszę o korektę). Nawet mocno kręte drogi, nawet utwardzone wydają mi się problematyczne dla 'roweru poziomego', zwrotność jest chyba (?) nienajlepsza. Ale to takie luźne teoretyzowanie, raz na takie cudo wsiadłem z ciekawości i przejechałem może kilometr, jakoś chemii nie było.

Gdybym musiał wybrać między trekkingiem a gravelem, to zdecydowanie gravel. Robi to samo co trekking, tylko moim zdaniem lepiej. Kilku producentów zaczęło montować w gravelach miniamortyzatory (skok raczej nie więcej niż 5 cm), co tym bardziej według mnie podnosi konkurencyjność gravela względem trekkinga jeśli chodzi o komfortową jazdę po małych nierównościach.

Na szczęście nie mam takiego dylematu, mam gdzie trzymać kilka rowerów, więc niedawno kupiłem hardtaila, żeby móc pojeździć tam, gdzie szosa nie daje rady. Próbowałem przerobić szosę endurance na gravela, ale średnio to wyszło, baza była za słaba (hamulce obręczowe, mało miejsca na szerszą oponę). Ale i tak na łatwiejszych grunówkach była zabawa i banan na ryju. Mimo wszystko po długim temtegowaniu wyszło na to, że szosę typu race ciągle (na razie) chcę mieć, a na teren hardtail. Nie wiem, czy koncepcja się sprawdzi, na MTB przejechałem jak dotąd parędziesiąt kilometrów, ale póki co cholernie mi się to podoba. Grube opony i przyzwoity amortyzator w terenie moim zdaniem nie mają alternatywy, rower płynie, zęby nie dzwonią, nadgarstki się nie męczą, nie ma narzekań na brak przełożeń bo napęd jest taki, jaki powinien być do jazdy offroad. Jasne, na twardym dłuższa jazda to będzie męczarnia, ale nie zamierzam na hardtailu jeździć po asfalcie.

W sumie długo i o niczym, ale z grubsza chodzi mi o to, że jeden rower do wszystkiego to zawsze będzie duży kompromis. Gdybym absolutnie musiał mieć jedną maszynę na której pojadę wszędzie, to wziąłbym gravela w typie Canyona Grizzl z amorem (jeśli większość tras to szutrówki, kocie łby, asfalt, polne drogi i bardzo lekki teren), albo komfortową szosę endurance która przyjmie szerokie opony - jeśli ma dawać radę na asfalcie i szutrówkach, a drogi leśne czy polne (ale mimo wszystko drogi, nie dzikie urwiska i skarpy) to będzie epizod, byle dojechać do kolejnego utwardzonego odcinka.

Odnośnik do komentarza

Byłem niedawno na ustawce mtb na której jechał gość na poziomce. Jak było płasko i po prostej to był w czubie. Jak było kręto pod górę lub z góry to juz kicha. Jest to rower raczej na gładkie nawierzchnie i wymaga pewnych umiejętności. w przerwie dziewczyny próbowały się na nim przejechać i co chwilę gleba. Więc do stabilnych chyba też nie należy.

Nie ma roweru do wszystkiego. Natomiast nieustająco namawiam do testowania rowerów na darmowych dniach testowych, które różni producenci co roku oferuję. Dopóki na czymś nie pojedziesz, to trudno o tym teoretycznie dyskutować. Pożyczcie wypasionego fulla XC, ważącego z 10 kg w teren. Dopiero się przekonacie jaka to frajda.

Odnośnik do komentarza
13 minut temu, jajacek napisał:

Pożyczcie wypasionego fulla XC, ważącego z 10 kg w teren. Dopiero się przekonacie jaka to frajda.

100% racja, niestety większość lub prawie wszyscy poza większymi miastami (są wyjątki, bardzo dobre sklepy rowerowe zdarzają się i w pipidówach) po pierwsze nie ma możliwości wypożyczenia takiego sprzętu, a nawet jeśli, to po drugie primo nie może albo nie chce tyle wydać na rower (ile? nie mniej niż 15k PLN moim zdaniem, do nawet 60k PLN na topowe full suspension). Ja na MTB skusiłem się po przejechaniu kilku kilometrów na bardzo dobrym hardtailu od przypadkowego człowieka spotkanego na spacerze z psem. Ale nie każdy ma psa, i nie każdy napotkany koleś da ci się przejechać na rowerze wartym pewnie na oko z 30k PLN ? Więc wybór będzie najczęściej mniej lub bardziej teoretytyczny na podstawie opisów w sieci i opinii bardziej doświadczonych ludzi.

Odnośnik do komentarza
7 minut temu, jajacek napisał:

Dopóki na czymś nie pojedziesz, to trudno o tym teoretycznie dyskutować. Pożyczcie wypasionego fulla XC, ważącego z 10 kg w teren. Dopiero się przekonacie jaka to frajda

Tak. Zgadzam się. Od 2 lat chodzi mi po głowie rower szosowy. Całę moje życie to teren i zgadzam się - nie ma roweru w pełni uniwersalnego, idealnego. Nie ma 2 zdań. W teren - tylko rower z oponą terenową (jakkolwiek klasyfikowany HT/Cross/XC/Trail). Wiatr we włosach - tylko szosówka. Również mam dylemat odnośnie przesiadki od czasu, gdy 2 lata temu miałem możliwość spędzenia 2 dni na karbonowym Basso (race) a w tym roku na Treku Domane SL5 (endurance) z możliwością wsadzenia szerszej gumy jako alterego gravela. Kluczem oczywiście jest geometria górnej rury. Długa - sylwetka  bardziej pochylona. Im krótsza, tym bardziej sylwetka komfortowa i jesteśmy  wyprostowani. Nie ukrywam, że nie zależy mi na ściganiu . Bardziej na  komfortowej, wyprostowanej postawie, takiej jaką oferuje klasyczne  endurance . Nie wiedziałem, że standardem jest  odpowiednio wyważony i modelowany obszar suportu – press-fit. Sztywność suportu wspomagany jest przez samą rurkę podsiodłową w odległości, gdy rozszerza się ona w kierunku korby. Kolejną sprawą są przełożenia w szosówkach jak powszechnie wiadomo.  Przełożenie np 50/34 z kasetą (dużą zębatką "28") dla bardzie "stromych" nachyleń . W terenie nizinnym i dla osobników z żyłką ścigacza:  blaty 52/36 lub 53/39. I dokonuj tu wyboru ? Dokonywanie i obrona własnych preferencji (szosa czy terenówka) podobna jest do paradoksu obleganej twierdzy: ci, co są na zewnątrz, za wszelką cenę starają dostać się do środka. Ci, którzy są wewnątrz, za wszelką cena starają się wydostać .

Odnośnik do komentarza

To że testowałem ostatnio fulla za 36k, wcale nie znaczy że zamierzam go kupić. Testuję przeróżne rowery żeby mieć o nich jakieś pojęcie. Akurat rzeczywiście u nas w Warszawie są co roku testy Specialized, Trek, Merida, ostatnio pierwszy raz Scott i chyba był nawet Canyon. Takie testy dają tylko pojęcie  "z grubsza". Żeby zrobić porządny test, trzeba wziąć rower na weekend, porządnie ustawić siodełko, założyć swoje pedały, odpowiednio dobrać ciśnienie w oponach i ustawić zawieszenie, jeśli jest to rower mtb. Ja się w jakimś momencie zdecydowałem na odpłatne testy weekendowe. Żeby było taniej to z kumplem na spółkę. Pół trasy jechał on, a pół ja. Dzięki temu zrozumiałem że taki Spec Roubaix jest dużo wygodniejszy niż szosa którą miałem z Decathlonu. Potem było poszukiwanie i namierzenie takich rowerów wyprzedażowych. Udało się namierzyć w sklepie koło Salzburga, gdzie każdy z nas kupił po sztuce za 1500 Euro, jak jechaliśmy w Alpy. Brałem też na testy różne mtb. Full enduro okazał się kompletnie nie dla mnie. Wygoda super ale do przodu nie jechał. Full XC to była bajka. Ale takowe sporo kosztują. Hardtaile XC testowałem parę razy i się przekonałem że to właśnie dla mnie. Trochę mniejszy komfort i przyczepność ale znacząco mniejszy koszt zakupu i utrzymania. Full XC cały czas mi chodzi po głowie. Testowałem kilka graveli i mnie nie przekonały. Potrzebuję jednak na szosie rower dość szybki ale komfortowy. Dlatego od lat mam tę samą szosę endurance. Szosę race sprzedałem. Była za sztywna. Ale właśnie składa mi się szosa race, która będzie zapasowa dla młodego i na ewentualne szybsze ustawki z kumplami dla mnie. Podobno komfortowa jak twierdzą kumple, którzy mają taką samą. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Natomiast na pewno muszę do niej i schudnąć i poćwiczyć jogę :)

Odnośnik do komentarza
22 minuty temu, jajacek napisał:

Natomiast na pewno muszę do niej i schudnąć i poćwiczyć jogę ?

A to jest kolejna ważna rzecz. Przytyłem około 4-5 kg, 2 lata home office niestety dają o sobie znać, i czuję, że ważąc lekko ponad 80 kg nawet na szosie endurance na trenażerze fałda na brzuchu nie pomaga. To na pewno u mnie pierwsza rzecz do zrobienia przed odchudzaniem roweru.

Odnośnik do komentarza

Każdy ma swoje potrzeby - mięsne wyścigi juz nie dla mnie, nawet swojego citka zamiast na moc stjuniłem na moment - z litra 124 Nm (108 przy 1800 do 5800 na 5 nadbiegu) i 80KM (a mówią że z wolnossaka i do tego 60KM nie da się nic wycisnąć ? ) są aż nadto wystarczające nawet z bagajem na dachu i jazda w 3 osoby 140/h - kwestia własnego zdania i sterczenia przy swoim.
Kiedys to byłem i młody i gupi ? teraz jestem jedynie stateczny ale szybki.
Pod góre też da sie jechać ale trzeba mieć nade wszystko wytrzymałość na długie męczące i szybkie kręcenie i dobrą technikę - ale to rzeka jak sam temat - trek czy grav - wolałbym grava bo ładniejszy ? 

Odnośnik do komentarza

Dzięki za odpowiedzi ? Przeczytałem je wszystkie uważnie, zadumałem się nad niejedną wypowiedzią, ale... wciąż obstaję przy swoim zdaniu ?

Dlaczego? W swoim pierwszym poście (postach) dość szczegółowo opisałem w jaki sposób używam roweru. Jakieś 75% miasto, 25% lekki teren (polna błotnista droga, las), 0% cięższego terenu. To ma być rower uniwersalny, zarówno jako koń roboczy do transportu po mieście, jak i na weekendowe wypady. Po mieście rower to mój ulubiony środek transportu (często szybszy niż samochód - mieszkam w Warszawie). Czasami jeżdżę nim do pracy (z laptopem 17" w sakwie), czasem po zakupy. Niekiedy muszę zostawić rower przypięty np. pod sklepem.

Z tego powodu sakwy i U-lock wożę ze sobą zawsze. Do tego bardzo przydatne jest zintegrowane oświetlenie (nie muszę pamiętać o ładowaniu, włączaniu/wyłączaniu, odpinaniu pod sklepem itd. - działa zawsze i bezproblemowo). Na wypady biwakowe sakwy też są bardzo wygodne.

 


Być może jakąś sensowną alternatywą byłby rzeczywiście rekreacyjny mtb (zwłaszcza, że jak słusznie niektórzy zauważyli, często cenowo jest to bardziej opłacalne niż trekking). Tyle, że po zmianie opon na lżejsze, dodaniu bagażnika i najlepiej piasty z prądnicą wyjdzie nam bardziej terenowy trekking, ale niestety z przełożeniami gorzej przystosowanymi do takich zastosowań (oraz ze zbyt szeroką kierownicą).

Gravele? W mieście sprawdzi się gorzej ze względu na bardziej pochyloną pozycję i gorszy ogląd sytuacji (np. manewrowanie wśród pieszych). W lekkim terenie już lepiej wg mnie mieć crossa/trekkinga z porządnym amortyzatorem (także ze względów zdrowotnych). Aczkolwiek przyznaję, że wrażenia z jazdy gravelem po asfalcie lub szutrze są świetne, ale nie nadaje się on na rower uniwersalny (w moim rozumieniu tego słowa).

Ogólnie po przeczytaniu tego wątku czuję, że przekładając to na obszar samochodów ta dyskusja mogłaby wyglądać tak:
OP: Szukam uniwersalnego samochodu, takiego, żeby pojechać na zakupy, z teściem przewieźć szafę, a i w weekend dojechać na ryby nad jezioro. Rozważam np. Skodę Superb Scout (lekko uterenowione kombi).
Głos1: Co tam Superb, weź Jeepa, on ma dużo większe możliwości terenowe, a po mieście przecież też da się nim jeździć.
Głos2: E tam, lepiej wybierz sportowe coupe typu Audi TT, daje dużo lepsze wrażenia i prędkość na asfalcie.

Oczywiście powyższe należy traktować z przymrużeniem oka, ale chodzi mi o ideę. Sądzę, że większość użytkowników 'casualowych' szukających jednego roweru do wszystkiego będzie go wykorzystywało w sposób w miarę zbliżony do mojego, a tutaj naprawdę uważam że porządny trekking jest najrozsądniejszą opcją ? (pomijam w tym momencie ceny trekkingów - jak pisałem w OP, i w tym segmencie można trafić dobrze wycenioną okazję).
Pewnie, że wolałbym mieć oddzielnego górala do poszalenia w cięższym terenie, gravela na szybsze wypady, a np. trekkinga po mieście, ale mając do wyboru tylko jeden rower do wszystkiego, wciąż wybieram trekkinga. Zapraszam do dalszej dyskusji, ale mając na uwadze zastosowania roweru, o jakich pisałem ? Pozdrawiam serdecznie ?


 

Odnośnik do komentarza
16 godzin temu, ram napisał:

paradoksu obleganej twierdzy: ci, co są na zewnątrz, za wszelką cenę starają dostać się do środka. Ci, którzy są wewnątrz, za wszelką cena starają się wydostać

... zupełnie jak z małżeństwem. Tylko rower i jednym... i drugim ? może uratować życie.

Nie da ci ci ojciec, nie da ci matka, nie da ci żona, co dać ci może rower. Tym filozoficznym zdaniem kończę sezon terenowy 2021. Marjana wsadziłem wczoraj do ogrzewanej wózkowni i dodatkowo skułem łańcuchem (ogniwa fi 11 mm) przyczepionym na stałe do ściany ? . Niech siedzi i czeka.

A propos jeszcze zabezpieczeń. Jestem świeżo po zakończonym sporze z największym ubezpieczycielem. Wózkownia, wyobraźcie sobie, ma pełne drzwi (w odróżnieniu od "drzwi" kratownicowych, piwnicznych, gdzie jest komórka lokatorska przynależna do mieszkania), zamek dwupoziomowy, brak dostępu z zewnątrz, jeden klucz. Poziom zabezpieczeń prawie jak w mieszkaniu. Nie chcą mi ubezpieczyć rowerów od kradzieży sprzętu tam przechowywanego i wyłączają odpowiedzialność do kwoty ..... 4 tys. pln.  Niezależnie od sumy ubezpieczenia na jaką mógłbym ubezpieczyć mieszkanie, czy to byłoby 100 tys, 400 tys. , czy 800 tys.  (standardowo to 30% sumy ubezpieczenia). Nie w tym przypadku. 4 klocki i już.     

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...