Skocz do zawartości

Prędkości na rowerze.


Rekomendowane odpowiedzi

Generalnie tyle to ja mogę dać za cały rower ;) No, z małym hakiem, ale nie szalejmy. Poza tym mam długą kolejkę potrzeb, na oszczędnościówce zero, a w domu przejściowy sklep rowerowy, którego muszę się pozbyć, zanim mnie żywcem ze skóry obedrą (sprzedałam wreszcie crossa, a i tak cztery rowery stoją, do tego dodatkowe dwa komplety kół i jedna rolka, którą siostra postanowiła wymienić na powrót na tradycyjny trenażer - jednym słowem masakra jakaś! :p).

Przy okazji, że nic już nie jest takie samo - dali mi się w piątek pod sklepem przejechać Trekiem Boone 7. Hamulce jakieś do kitu, ale ta amortyzacja... Do tej pory się rozpływam ;)

Odnośnik do komentarza

No może i mi chodzi ;) Nie mam niestety porównania, bo to moje jedyne w życiu doświadczenie z ramą karbonową. W każdym razie jechało się bez żadnego wysiłku, wreszcie w wygodnej pozycji i co najbardziej dla mnie niesamowite - kompletnie nie czułam kostki, po której jeździłam. Do połowę tańszego (czyli jednak wciąż masakrycznie drogiego) aluminiowego przełaja, którego dali mi pięć minut wcześniej, było jak z nieba do ziemi.

 

Wszystko to dlatego, że poszłam do sklepu i spytałam o jakiś gravel z możliwością założenia bagażnika :P

Odnośnik do komentarza

Bardzo mi się podobała pointa. Z resztą też oczywiście się zgadzam, ale że z grubsza było to podobne do tego, co napisałam wyżej, nie widzę potrzeby roztrząsania :)

 

Mnie też :)

Jacek (i jego syn) - rozumiem, że jeżdżą sportowo. Na wyścigu nawet 1s. może zdecydować o tym, które miejsce się zajmie. Ale zwykłego śmiertelnika to nie dotyczy. 

Pierwszy raz zobaczyłem 3 z przodu na rowerze, na który większość użytkowników tego forum wstydziła by się wsiąść. Dodatkowo - po powrocie do domu stwierdziłem, że zatarła się tylna piasta (kulkowa - oczywiście :) ). 

No cóż... wiatr trochę pomógł, droga była dobra (mało świateł, 2 ronda, żadnej ścieżki rowerowej...)

We wzorze na moc oporów powietrza prędkość występuje w 3-ciej potędze. Przy czym liczy się nie prędkość, cyklisty, ale suma prędkości jego i wiatru. Tak powyżej 50 km/h (w sumie) - tylko to się liczy. Wszystkie inne opory można pominąć.

Tak namacalnie przekonałem się o tym 3 lata temu. Był wiadukt na górce, ale bardzo łagodnej. W sumie ok. 2 km podjazdu i ok. 1 km zjazdu. Na początku podjazdu zobaczyłem przed sobą gościa na szosie (jeździłem wtedy na damce z ostrym kołem). Ładnie ciągnął. Do szczytu zbliżyłem się do niego może o 100 m. Za to z górki - nawet nie zdążyłem przyjrzeć się twarzy, ani odczytać marki roweru. Gość jechał na górnym chwycie i w luźnych, bawełnianych ciuchach.

Odnośnik do komentarza

Ja w zeszłym tygodniu trafiłem na super ekstra mega warunki wietrzne. Najpierw 5,6km delikatnego podjazdu (138m przewyższenia, czyli nachylenie przeciętne 2,5%) ze średnią prędkością 31,1km/h, a potem 6,9km zjazdu (101m w dół, czyli -1,5% spadku) ze średnią prędkością 50,2km/h. Po drodze 4 KOMy. No po prostu tak niesamowite warunki, że rower sam jechał.

Odnośnik do komentarza

Chociaż muszę przyznać, że odkąd mam Tribana, wyprzedzają mnie coraz rzadziej.

To wybierz się kiedyś w okolice Warki lub Góry Kalwarii :). Tam jeżdżą naprawdę konkretnie. Tak szacunkowo - nawet i 50 km/h po płaskim.

Znowu - na trasie Radom - Brzóza (droga lokalna, którą jeżdżę w kierunku Warszawy) - miejscowi potrafią zaskoczyć. Czasem trzeba przycisnąć, żeby nie dać się objechać np. babci na Wigry.

 

To taka pora roku, że u mnie prognoza pogody wyznacza trasę - staram się jak ognia unikać powrotu pod wiatr, bo to najgorsze, co się może trafić. 

Trasę najczęściej wyznaczam - kierując się innymi przesłankami. No cóż... trzeba być cierpliwym i pokornym. Łańcuch na młynek i ogień ;)

 

Raz z wiatrem zrobiłem swój rekord jednego segmentu stravy jadąc na rowerze MTB jak na razie nie pobity na rowerze szosowym. Innym razem jadąc z górki 2%-3% pod wiatr na szosie musiałem pedałować by nie stanąć, musiałem naprawdę ostro cisnąć żeby zjechać do podnóża.

Miałem już takie cuda (i to niejednokrotnie), że z górki zjeżdżałem wolniej (na lżejszym biegu) - niż pod nią wjeżdżałem. Po prostu górka zasłania od wiatru.

 

Miałem tak kiedyś jadąc pod wiatr (na ostrym kole) do Piotrkowa. Droga prawie cały czas przez pola: 2 godziny, a tu zaledwie 40 km przejechane. Odwróciłem koło na lżejsze przełożenie. Było ciut lepiej, ale też - kaszana :( . Dopiero od Sulejowa, gdzie DK12 łączy się z DK74 i pojawiło się dużo ciężarówek - to już - bajka 30, w porywach do 40.

Odnośnik do komentarza

Elle ratuje Cię tylko silnik elektryczny albo... trochę więcej wiary. :) Nie ważne czy masz formę czy nie, czy jeździsz szybko czy Cię wyprzedzają. Liczy się fakt, że jedziesz, że połykasz kilometry. A czy zrobisz to szybko czy wolno? Kogo to obchodzi? Ważne, że Ty pojechałaś!

Moja małżonka jeździ tak wolno, że czasem zaczynam gubić równowagę na rowerze ale ważne, że ona ma frajdę. A że inni dziwnie się patrzą? Kto nas tu zna?  ;) 

Odnośnik do komentarza

A Tobie się wydaje, że ja już wystarczająco źle o swojej formie nie myślę, żeby jeszcze drzeć do Kalwarii i utwierdzać się w przekonaniu, że powinnam w ogóle rzucić rower w cholerę? ;) Bo jak na razie taki właśnie kryzys przechodzę.

To był żart :)

Jestem przekonany, że w swojej okolicy też znajdziesz zarówno kaszaniarzy, jak i wyczynowców :)

Ale jeśli chodzi o tych miejscowych, to wcale nie żartuję. Co powiesz na to: Było dobrze pod wiatr. Wyprzedziłem gościa wracającego z kościoła (w gajerku) na klasycznym single-speed (torpedo). Ja - cały czas na dolnym chwycie, bo inaczej - mnie cofało. Gość utrzymał koło przez ok. 4 km aż do miejsca swojego zamieszkania.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...