Skocz do zawartości

pokonanie dłuższego dystansu bez przygotowania


Rekomendowane odpowiedzi

Jazda na zarżnięcie i kupowanie nowego roweru co roku to nie dla mnie strategia. Oznacza to że przez 3 lata jeździsz jakimś niewygodnym struclem na podłym osprzęcie zamiast jeździć wygodnym rowerem na dobrym osprzęcie. Kosztowo pewnie wyjdzie taniej. Ale co za rower np. MTB kupisz za tyle? 15kg, pseudouginacz Suntour XCT, osprzęt Shimano Tourney/Altus. Jakbym miał 3 lata męczyć się na takim rowerze tylko z powodu trochę niższych kosztów to byłbym niepocieszony. No i jazda z jakimiś znajomymi na dobrych rowerach raczej na takim klocu nie wchodziłaby w grę bo bym się zarżnął. Rower powinno się kupić optymalny do swojego zastosowania i możliwości finansowych. Także w zakresie kosztów utrzymania go. Miałem takiego MTB za 1000 z groszami i jazda na nim była dla mnie męczarnią. Natomiast jeśli chodzi o MTB, to dopuszczam kupienie roweru na amorze niepowietrznym bo jest on znacznie tańszy w utrzymaniu. Ale porząadny np. Rockshox XC czy Recon Coil czyli olejowo-sprężynowy. I ewentualnie na v-brake jeśli ktoś nie jeździ zimą i w złych warunkach. Im intensywniej się rower użytkuje tym powinien być lepszy. Ale przykład takich rowerów jak Romet Mustang 1 czy Rockrider 580 z Deca pokazuje że idzie dostać przyzwoity rower za 2500-3000. Akurat w MTB różnica w odczuciach z jazdy pomędzy rowerem lekkim z dobrym amorem na dobrych kołach a wiele tańszym jest dramatyczna. I dużo większa niż między 3k a 10k w szosie.

Natomiast co innego rower do pracy czy po bułki do sklepu. Przykład Krzyśka pokazuje że można mieć rower bardzo niskiej klasy i do pracy da się nim jeździć. Zamierzam podobny złożyć mojemu młodemu do szkoły. Też na sztywnym widelcu. Znam paru co do pracy przerobiło starego crossa czy fitnessa ze sztywnym widelcem przerabiając napęd na 1x9. Koszty utrzymania takiego roweru są minimalne.

Odnośnik do komentarza

Właśnie, taki "rower po bułki" jest idealny na zimę. Tani jak barszcz, prosty w serwisowaniu i nie żal, jak zardzewieje. A i wygodny potrafi być. Mniej powietrza w kołach, dobre gripy, wygodne siodło i jest OK. Mnie utrzymanie takiego 18 kilowego kloca kosztuje 100-200zł rocznie. Czyli nic.

Najgorsza to jest "cykloza", bo jak się człowiek wkręci to potem nie mozna przestać :D . Kupię taki rower za 2-3 tys. i apetyt i tak będzie rósł. A to wymienię korbę, a to manetki. Kupowanie więc roweru jak pisze Jacek za 3 tys. nie spowoduje, że nam wystarczy. No może na początku będzie ok, ale później... ;)

Odnośnik do komentarza

tak to uzależnia, więc jak się nie chce wpaść w nałóg to lepiej kupić "strucla";D co będzie wkurzał, ważył tonę i nie sprawiał przyjemności, a wyprowadzany będzie tylko po bułki. Nie zaznasz przyjemności, nie wsiąkniesz w to bagno i myśli o polepszeniu osprzętu, czy nie daj boże dokupieniu drugiego czy trzeciego roweru..

Odnośnik do komentarza

@rowerowy365

Za niewiele ponad 3tys można np. kupić Cube Attention SL na RockShox Recon i Deore, czy tak jak tu kupił 1 czy 2 użytkowników Haibike Freed 7.40 na karbonowej ramie, Reconie i Deore czy nawet choćby Romet Mustang. Co jest kiepskie w tych rowerach to hamulce i można je wymienić.

 

Ja mam 2 używane rowery MTB. Pierwszy kpiłem za 3 tys ale jako nowy kosztował 2 razy tyle. Musiałem wymienić korbę bo była zajechana i jej standard mi nie odpowiadał. I zaciski bo ciekły. Z własnej chęci wymieniłem przednią yło przerzutkę na XTR bo tanio kupiłem. Ale gdyby nie to że coś tam popsute pewnie nic bym nie wymieniał bo wszystkie części były dobre.

 

U młodego w używanym rowerze za 2 tys musiałem wymienić zajechaną korbę i uszkodzone hamulce. Poza tym nie planuję żadnych wymian.

 

Więc jak rower trzyma pewien poziom to wymiany nie są konieczne.

Odnośnik do komentarza

@niet, raczej piszesz o czymś zupełnie innym niż rowerowy. Mnie tam rower za 1200zł wciągnął i gdyby nie to, że zwyczajnie MTB średnio nadaje się do pokonywania 50-80km po asfalcie w przyzwoitym czasie, nie miałam mu nic do zarzucenia. A to, o czym pisze rowerowy, ja rozumiem jako zwyczajne rośnięcie apetytu w miarę je(ż)dzenia. Kupisz sobie Sorę, zaraz stwierdzisz, że lepsza pewnie Tiagra, kupisz Sigmę, stwierdzisz, że lepszy Garmin, kupisz Rodi, stwierdzisz, że lepszy Mavic i tak dalej. Może i jest jakaś granica, ale też pewnie do czasu.

 

@Jacku, dokładnie właśnie o przysłowiowe bułki mi się od początku rozchodzi. Chociaż z tym też różnie bywa i są ludzie, którzy jakoś sprzętu nie potrzebują, choć sama czasami się zastanawiam, czy naprawdę oni lubią sobie tak życie utrudniać, czy to ja się dałam wkręcić w machinę marketingu. W każdym razie znani mi osobiście ludzie dojeżdżający do pracy od -dziestu lat wciąż mają składaki, mój wychowawca na jakimś lichym no-namie pół Europy przejechał, podobnie część ludzi z pielgrzymki, dla których od lat turystyka rowerowa jest częścią życia. No, ale to są ludzie 45+, a wszystko, co młodsze i chce się przy każdej okazji ścigać, to na Specach i Cube'ach pomyka. Nie oceniam tego, uchowaj Boże, a jedynie relacjonuję moje obserwacje.

 

@Łukaszu, dalej jestem zdania, że mówisz to z perspektywy osoby, która "coś niecoś" o rowerze wie. Z Twoich dorocznych ankiet wynika skądinąd, że takich też masz czytelników. Ale są również i tacy, którzy pal sześć, że nie mają pojęcia - ich rowery w ogóle serwisu nie widzą (po co, skoro rower jedzie?) lub co najwyżej polega on na wylaniu byle oleju na łańcuch na wiosnę. Co poza tym? Poza tym rower idzie w ruch w sezonie letnim, a pozostałą część roku kurzy się w szopie (wersja country) lub stoi na balkonie bez żadnej osłony (ja tak sobie patrzę już od półtora roku na dwa rowery naprzeciwko). W obu wersjach obowiązkowo z flakami zamiast opon. I w takich wypadkach dawanie 3000, nawet w super ekstra promocji, jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto.

Odnośnik do komentarza

tak to uzależnia, więc jak się nie chce wpaść w nałóg to lepiej kupić "strucla";D co będzie wkurzał, ważył tonę i nie sprawiał przyjemności, a wyprowadzany będzie tylko po bułki. Nie zaznasz przyjemności, nie wsiąkniesz w to bagno i myśli o polepszeniu osprzętu, czy nie daj boże dokupieniu drugiego czy trzeciego roweru..

He, he. teraz mi dokopałeś  :D ale wiesz, jak nie chcesz zachorować to nie zbliżaj się do źródła zakażenia  ;)

Mam kolegów w pracy, którzy też dojeżdżają rowerami. Jak je kupowali i wydawali ponad 2 tys. to się za głowę łapałem, bo ja jeździłem marketowym trzy razy dłuższe dystanse. i "cykloza" mnie też w końcu zaczęła dopadać. Powiem Wam, że muszę się cholernie przed nią bronić.  :o  Ale, że zaczynałem od "strucli" to teraz jestem "gość", bo ja potrafię podłubać przy sprzęcie i to i owo wymienić, a nawet złożyć taki tańszy rower. Oni za to nie lubią się brudzić i po sezonie oddają rower do serwisu, wydają parę stówek i odbierają "nówki sztuki nie śmigane". Czy są gorsi? Nigdy w życiu, mają po prostu inne podejście. Czy jestem lepszy? Absolutnie nie! Oni nie muszą się znać bo są z centrum Poznania więc do serwisu blisko, ja muszę, bo najbliższy mam prawie 20 km od domu. 

Uważam, że jeździć można na każdym rowerze. Pytanie tylko gdzie i jak? Im bliżej domu tym sprzęt może być gorszy bo zawsze możesz dojechać, tramwajem, taksówką. Trochę dalej powinien być lepszy, niezawodny. W cywilizowanej części Europy może być spasiony, bo wszędzie go naprawisz. Wyjeżdżasz na odludzia, "na wschód" weź znowu najprostszy bo jak coś padnie to przynajmniej dostaniesz części. 

@Elle, jak się ma 45+ to i na każdym możesz jeździć nawet na obciachowym staromodnym Unibiku bo generalnie "masz to gdzieś"  ;)

@Jacek, 3 tys to dla mnie za dużo, żona nie pozwoli.  :P Ale jak kupie tańszy i coś w nim udoskonalę to może się nie zorientuje  ;)

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

@Jacek, 3 tys to dla mnie za dużo, żona nie pozwoli.  :P Ale jak kupie tańszy i coś w nim udoskonalę to może się nie zorientuje  ;)

 

 

Przerabiałem te tematy. Lata walki i kupowania rowerów w tych samych kolorach. Na szczęście mam już to za sobą. Rowery - Żona 1:0. Game Over.

Żyjemy sobie spokojnie moim młodym i fascynujemy się rowerami i wyścigami. Kolejny mój rower to raczej na pewno będzie full, Specialized Epic. Cena pewnie 7-10 tys. Ale żyje się tylko raz. Każdy rower dobrej klasy, który kupiłem sprawił mi wielką przyjemność. Nie przywiązuję specjalnej wagi do mody, samochód mam 12-letni i jestem z niego zadowolony, mam gdzie mieszkać więc wydaję na własne przyjemności.

 

21147554_1905606089699022_56258915898857

 

Odnośnik do komentarza
[...]

@Jacek, 3 tys to dla mnie za dużo, żona nie pozwoli.  :P Ale jak kupie tańszy i coś w nim udoskonalę to może się nie zorientuje  ;)

pozdrawiam

 

Chyba jestem szczęściarzem, bo zarówno ja i dziewczyna jeździmy codziennie, a jej rower wybieraliśmy wspólnie (nawet to lepiej, bo każdy zwraca uwagę na inne detale). Żeby było śmieszniej, z zakupu drugiego dla siebie sam zrezygnowałem, bo to ja obawiałem się, że zdecydowanie mieszkanie jest za małe na kolejny. :D

 

A żadne z nas nie jest zbytnio zbzikowane na punkcie rowerów -- traktujemy je jako wygodny środek transportu po mieście (mimo posiadania samochodu).

 

Z finansami zawsze jest problem, bo one ograniczają możliwości; najlepiej jest rozdzielać część wspólną wydatków a osobistą.

Odnośnik do komentarza

@niet - wiem, ale warto sobie pożartować. Czasem z kogoś czasem z siebie. Ważne żeby wesoło było  :D

@Jajacek, MaciejRutecki - moja druga połowa pogodziła by się może z jakimś moim szalonym zakupem ale w zamian musiałbym coś jej kupić  :D

Na razie staram się systematycznie zwiększać ilość czasu wolnego na rowerze, takie dozowanie żeby nie marudziła, że nie ma mnie w domu ale żeby wiedziała że pasje muszą się rozwijać. Ona niestety nie czuje klimatu i jakkolwiek latem chętnie wsiądzie i pojedzie ze mną parę kilometrów to wyjazd na parę dni lub o zgrozo jeżdżenie w deszczu, śniegu czy błocie uważa za skrzywienie. Jak pada to się nie jeździ bo mokro, a zimą jest zimno i powinienem zostawić rower w garażu.

A co do głównego wątku, to jutro wybieram się na objazd kawałka Wielkopolski, Pojezierza Drawskiego i Puszczy Noteckiej. Parę kilometrów znowu nabiję.

Odnośnik do komentarza

@niet - wiem, ale warto sobie pożartować. Czasem z kogoś czasem z siebie. Ważne żeby wesoło było  :D

@Jajacek, MaciejRutecki - moja druga połowa pogodziła by się może z jakimś moim szalonym zakupem ale w zamian musiałbym coś jej kupić  :D

Na razie staram się systematycznie zwiększać ilość czasu wolnego na rowerze, takie dozowanie żeby nie marudziła, że nie ma mnie w domu ale żeby wiedziała że pasje muszą się rozwijać. Ona niestety nie czuje klimatu i jakkolwiek latem chętnie wsiądzie i pojedzie ze mną parę kilometrów to wyjazd na parę dni lub o zgrozo jeżdżenie w deszczu, śniegu czy błocie uważa za skrzywienie. Jak pada to się nie jeździ bo mokro, a zimą jest zimno i powinienem zostawić rower w garażu.

A co do głównego wątku, to jutro wybieram się na objazd kawałka Wielkopolski, Pojezierza Drawskiego i Puszczy Noteckiej. Parę kilometrów znowu nabiję.

 

MAsz rację trzeba potrafić śmiać się z siebie;)

 

hehe jestem jak Twoja żona, w deszczu nie jeżdżę;P Póki co... Jak pada jest mokro, jak sypie jest zimno! święte słowa.

 

Ja szykuję się na 200km na zamknięcie sezonu;) Ale musi być jeszcze stosunkowo ciepło i brak opadu!

Odnośnik do komentarza

 

Ja szykuję się na 200km na zamknięcie sezonu;) Ale musi być jeszcze stosunkowo ciepło i brak opadu!

Witam w klubie :) Mój rowerowy cel na ten rok +/- 250km nadal pozostaje niezrealizowany. Zawsze coś staje na przeszkodzie :(  jak nie obowiązki, to zdrowie albo pogoda. Ale pocieszam się że zeszłoroczne 150km zrobiłem dopiero na koniec października, więc jeszcze mam czas :P

Odnośnik do komentarza

200 mam za sobą. Jeden raz. Jakby się znalazł dobry peleton na 300 może bym się porwał chociaż mało mnie to kręci ale jadąc po zmianach na kole dałoby się pewnie jakoś wytrzymać te 10h. Średnia 30 na szosówce jest raczej do utrzymania. W tym roku mój najdłuższy dystans to było ok. 160 km ze średnią ponad 33, które w dobrym towarzystwie minęło jak z bicza strzelił. Jest w Warszawie doroczna impreza drużyn Tour de Warsaw. Przemyślę czy się nie dołączyć w przyszłym roku:

http://naszosie.pl/2017/06/08/rekordowe-tour-de-warsaw-2017-najblizsza-sobote/

Odnośnik do komentarza

@Elle - rozmawiamy na dużym poziomie ogólności. Wiadomo, że wielu osobom da się rower za tysiaka i będą go "zajeżdżać" przez 10 lat, po 100 km rocznie.

 

 

 

Co do wydatków, to zdecydowanie zgadzam się z Maćkiem. Każdy robi według własnego uznania oczywiście, ale ja nie wyobrażam sobie (a wyobraźnię mam dobrą), żebym nie miał własnych pieniędzy będąc w związku. Takich, które mogę przeznaczyć na co tylko chcę. Dlatego z Moniką oprócz płacenia wspólnie comiesięcznych rachunków, odkładamy część pieniędzy, a resztę każde z nas przeznacza na własne przyjemności. Jeżeli za każdym razem miałbym się pytać Moniki, czy mogę sobie kupić, nie wiem, rękawiczki rowerowe czy koszulkę, to byłoby coś nie tak (ona nie miałaby nic przeciwko, ale samo pytanie się... Jeżu, po co?). Tak samo w drugą stronę, Monika kupuje sobie rzeczy do wspinaczki czy dry-toolingu i mi nic do tego czy kupi sobie linę czy kask za tyle, czy za tyle. Tak jest dużo zdrowiej.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...