Skocz do zawartości

jajacek

Użytkownicy
  • Postów

    14 521
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jajacek

  1. Różnica jest w amortyzatorze oraz w kołach. Attention SL ma dwie klasy lepsze piasty (Deore). Waży też pół kilo mniej ze względu na lżejszy amor. Attention ma amor RockShox XC30. Jest to amor olejowo-sprężynowy. W jednej goleni jest sprężyna stalowa. W drugiej olej. W goleni ze sprężyną jest pokrętło, którym odrobinę można ścisnąć sprężynę jeśli amortyzacja jest za miękka. Sprężyny występują w trzech rodzajach. Miękka, średnia i twarda. Producent zakłada wszędzie średnią. Działa to dobrze dla osób ważących 80-100 kg. Po za tą wagą zalecana jest wymiana sprężyny na miękką lub twardą. Amortyzator ma ustawiony fabrycznie poziom tłumienia odbicia czyli prędkości z jaką amortyzator się rozpręża po wpadnięciu w dziurę. Wadą tego amora jest bardzo mała możliwość dostosowania go pod swoje potrzeby. Ale prawda jest też taka że przy potrzebach w miarę rekreacyjnych. gdzie nie nie jeździmy bardzo ostro po zróżnicowanym terenie, nie ma potrzeby w zasadzie nic zmieniać. Inną wadą jest sama waga amora, ok. 2,5kg. Jego zaletą jest tani serwis kosztujący ok. 100 zł raz na kilka lat i nie wymaga on jakiegoś przesadnego dbania. Attention SL ma amor RockShox Recon Silver TK SoloAir. W jednej goleni jest olej a w drugiej cartridge powietrzny. Dzięki pompce dostępnej w każdym serwisie, amor ten może być dostosowany niemal idealnie do wagi użytkownika. Ma też pokrętła umożliwiające dostrojenie optymalnego stopnia kompresji i odbicia. Amor ten jest znany z wyjątkowego komfortu i bezproblemowej pracy. Jak każdy amor powietrzny wymaga regularnego dbania i czyszczenia goleni i uszczelek przeciwkurzowych. Raz na jakiś czas, w zależności od przebiegu (zwykle 1-3 lata) wymaga wymiany wszystkich uszczelek i płynów co kosztuje ok. 300 zł. Jeśli rower ma być użytkowany całorocznie w tym w dużej mierze do dojazdów do pracy wybrałbym Attention. Jeśli do jazdy w wolnym czasie głównie w terenie wybrałym Attention SL.
  2. Wszelkie przeróbki fitnessa na szosę są bez sensu. Stracimy bardzo dużo czasu i trochę pieniędzy. To nie jest rower zaprojektowany pod sprzęt szosowy, ma inną geometrię, inne mocowania. Trzeba by wymienić niemal wszystko a i tak będziemy mieć tzw. Frankenbike czy rower Frankensztajn. Sprzedać i kupić nowy. Triban 540 jak wszyscy piszą świetny wybór albo na tarczówkach Fuji Sportif 1,5 lub Jamis Ventura Race, który wyprzedaje BDC. Do każdego z nich można założyć szersze opony do jazdy po szutrach i w lekkim terenie. Klocki hamulcowe w hamulcach obręczowych mają bardzo duże znaczenie. Klocki z miękkiej mieszanki hamują dużo lepiej ale się szybciej zużywają.
  3. Uważam się za kogoś namawiającego do czerpania przyjemności z jazdy rowerem i rozwijania jej jako zdrowego i przyjemnego sposobu spędzania czasu i obcowania z naturą. Tematy typu potrzebuję tani środek transportu kompletnie mnie nie interesują i rzadko się w nich wypowiadam. Również rzadko w tematach kupię rower za tysiąc. Bo za tyle oczywiście można kupić coś co się nazywa rowerem bo ma dwa koła, ramę i kierownicę ale do dłuższej i częstej jazdy i czerpania przyjemności z niej bardzo rzadko się nadaje. Mam oczywiście swoje ulubione marki ale nie widzę powodu żeby nie namawiać na zakup innych pod warunkiem że są atrakcyjne cenowo i dobre technicznie. Nie jestem sprzedawcą rowerów, nikt mi nie płaci za ich polecanie i sprzedaż. Zupełnie nie wiem czemu niektórzy koniecznie są przeciwni kupieniu porządnego roweru. Ja w większości przypadków nie namawiam na zakup roweru za 6-10k tylko za 3k. I raczej głównie namawiam na nie tych, którzy wykazują chęć pojeżdżenia częściej i dalej. Być może powodem jest bieda i niskie dochody. Jak się pojedzie do Niemiec czy Austrii to ze świecą można szukać kogoś kto jeździ na rowerze takim jak Kands, Spartakus czy Lazaro. Tam takie marki umarłyby śmiercią naturalną bo nikt by tego nie kupował. Jak tam idziesz na wycieczkę w góry to 50% ma plecak Deuter lub jakiś wyższy model, który kosztuje od 100 Euro w górę. Jak będziemy kupować chłam i go promować to jak mamy dojść do cywilizowanej Europy? Co ciekawe to samo dotyczy Czech. Też tam nie widzę takiego chłamu jak u nas. Czesi mają własne marki rowerowe i ciuchowe i jeżdżą zwykle na porządnym sprzęcie i porządnie ubrani. Chciałbym żebyśmy dążyli do bogatego Zachódu a nie na Wschód do siermiężnego socjalizmu. Co do tego co napisała Elle. Jasne że jest dużo osób, które przez jazdę w terenie mają na myśli jakieś kompletnie płaskie dróżki po lesie. Lasy są oczywiście różne i potrzeby różne. Ale to co piszesz sądzę że piszesz bardziej z pozycji dziewczyny. Facet to jest jednak ktoś u kogoś zwykle siła fizyczna i kondycja jest zdecydowanie lepsza. I ma tendencję do podejmowania cięzszych wyzwań niż przejechanie się 20-30 km po okolicy i wleczenie się 10 km/h po nudnych ścieżkach rowerowych po mieście w gwarze i smrodzie samochodów. Mam trochę znajomych, nazwijmy to kompletnie turystycznych. Jedni jeżdżą mniej, drudzy więcej. Ale prawie nikt z nich nie jeździ na struclu za 1000 zł. Dziewczyny mają rowery trekkingowe za 2000-3000, wybierają się nimi nad okoliczny Zalew Zegrzyński, gdzie trzeba dojechać 25 km w jedną stronę czy nad okoliczne jeziorka, też ze 25 km w jedną stronę. To są osoby rzadko wjeżdżające do Kampinosu czy Mazowieckiego Parku Krajobrazowego bo trasy w nich usiane korzeniami i piachami są zbyt uciązliwe i ciężko jest je pokonać na oponach semi-slick typu 700-35 najczęściej stosowanych w tego typu rowerach. Ale biorą udział w wyprawach rowerowych na Litwę czy Ukrainę czy nawet samolotem do Hiszpanii żeby przejechać bodajze szlakiem Świętego Jakuba do Santiago di Compostella czy jakoś tak (to popluarny temat). Wielu z Was ma też perspektywę mniejszych miejscowości gdzie ludzie mają zwykle jeden rower i to tani. Zupełnie inaczej jest w dużym mieście. Tu mnóstwo rodzin ma więcej rowerów i rzadko bardzo tanich. Zupełnie inna jest też struktura dochodów. Tu rzadko się zdarza ktoś kto zarabia tak mało że 500 zł dopłaty do lepszego roweru stanowi jakikolwiek problem. Nie znam nikogo w moim bloku z kim mógłbym wspólnie jeździć ale na co drugim balkonie stoją rowery Cube, Giant, Kross i mnóstwo innych. W przeważającej części rowery MTB. Oczywiście że wielu ludziom takie rowery nie są potrzebne i ulegli marketingowi i namowom sprzedawcy kupując rower terenowy a używając go wyłącznie do jazdy po parku i po ścieżkach. Ale mając dobry rower zawsze można się, nawet przypadkowo, wybrać na jakąś wyprawę rowerową i nagle się okaże że ktoś złapie bakcyla i zacznie jeździć częściej i dalej. Jest to zarówno sposób na spędzanie wolnego czasu jak i poznawanie nowych ludzi. Tak jak kiedyś pisałem od wiosny do później jesieni w kaŻdy weekend w Warszawie pojawiają się ogłoszenia wycieczek na FB. Jest ich co najmniej 10 w każdy weekend. Są komercyjne, w których uczestniczy zaskakująco dużo osób a są też prywatne ustawki gdzie jedzie się nad jezioro zrobić ognisko i popić piwo czy zwiedzić jakiś zamek czy inny ciekawy obiekt. Są też ustawki po lasach. Widziałem na nich ludzi na najróżnieszych rowerach. MTB, przełajowych, miejskich z koszyczkiem, Wigry i Ukrainach. Część przyjechała jeden raz i nigdy więcej a część jakoś przeżyła, spodobało im się, zaczęli dyskutować, nawiązywać znajomości pytać o rowery, opony itd. Jeździli najpierw crossem/trekkingiem, potem kupili MTB. Niektórzy wystartowali w maratonie MTB. Niektórym się spodobało i startują, niektórym nie i wystarczy im jazda ze znajomymi. Tak czy siak potrzeby są różne ale jedno jest niezmienne, bez znaczenia czy dotyczy roweru czy innego sprzętu mechanicznego czy aparatu fotograficznego. Lepiej kupić jedną rzecz dobrej jakości niż dwie kiepskiej. Jakość ma znaczenie. Rower nie potrzebuje nowego oprogramowania w przeciwieństwie do laptopa. Taki ze średniej półki nie deaktualizuje się. Po 10 latach nadal można na nim jeździć z przyjemnością. Osprzęt, jeśli dbamy o niego, nadal działa dobrze i pozwala na czerpanie przyjemności z jazdy. I bardzo ważny aspekt, na który wielu z Was nie zwraca uwagi. Dobry rower w przeciwieństwie do kiepskiego, powoduje że znacznie częściej chce się na nim jeździć. Bo jego użytkownik jest mniej zmęczony. Więc te 500 zł więcej jest inwestycją we własne zdrowie, relaks i powoduje banana na twarzy a nie grymas i który jest wart tej dopłaty.
  4. Cena ta sama. Trzeba wybrać na podstawie pasujących cech. Garmina mogę Ci pożyczyć. Wahoo raczej trudno pożyczyć. Pytanie jeszcze co z gwarancją. Garmin jest znany z wyśmienitej i szybkiej. Zawsze możesz też podjechać na Al. Jerozolimskie koło Blue City do Garmin Polska. A kto jest gwarantem Wahoo i gdzie jest serwis?
  5. Kolega z którym jeżdżę ma takie. Ściągał z UK. Fajne ale mocno ogranicza szerokość opony. Jeśli się nie mylę o 4mm. Kolega ma normalnie 25 w szosie pod te błotniki musiał kupić specjalne 21.
  6. Żaden z nich nie nadaje się do MTB. Aczkolwiek po założeniu opon 2.0 będzie znacznie wygodniej w lesie. Ćwiczyłem to na crossie Speca. Ale to taka proteza. Jak MTB przechodzi Ci przez głowę to kup MTB 29 cali. Natomiast z tych dwóch to wybór między napędem 2x i 3x. Ja osobiście do 3x nie wrócę. No i przy gwarancji Trek wymienia bez problemu a Giant jak słyszałem rzeźbi. Zdecydowanie nie kupiłbym żadnego :) MTB 29 cali robi wszystko to co te dwa i jeszcze nadaje się do MTB. Mieszkasz koło mnie i masz Kampinos pod nosem. Jak nie zamierzasz do niego wjechać kup crossa. Jak zamierzasz kup MTB.
  7. Oczywiście że Attention lepszy. Ma manetki i przednią przerzutkę Deore, lepszą korbę, kasetę, łańcuch, piasty i jest 10-biegowy. Analog Alivio i 9-biegowy. Jest też bardzo istotna różnica w tylnej przerzutce Deore XT. 9-biegowa jest starego typu, 10-biegowa nowego. Niestety Cube oszczędzając parę groszy daje ją w wersji 781 bez sprzęgła, która kosztuje parę zł taniej. Przy zakupie proponuję negocjować wymianę na wersję 786 ze sprzęgłem czyli napinaczem łańcucha. W cięższym terenie robi to dużą różnicę.
  8. To forum ma tę zaletę (a dla niektórych wadę) że Łukasz dyscyplinuje wszelkie agresywne dyskusje. Przez długi czas jednak funkcjonuje sobie spokojnie, często zbaczając kompletnie z tematu i jakoś większości to nie przeszkadza. Bardzo często nie zgadzam się z rowerowym365 i Maciejem Ruteckim ale absolutnie nie zamierzam im ani komukolwiek odmawiać prawa do swobody wypowiedzi. Tym samym nie życzę również sobie aby mi jej odmawiano. Nikt tu nikogo na siłę nie trzyma i jak komuś nie odpowiada zbaczanie z topicu to może nie uczestniczyć w dyskusji lub otworzyć własne forum i narzucać swoje warunki. A wracając do meritum to jak ktoś chce jeździć po lesie to zapewne zdaje sobie sprawę że tam rosną drzewa. A jak rosną drzewa to mają korzenie. A te korzenie znajdują się większe i mniejsze na leśnych ścieżkach i nikt ich stamtąd usuwał i prostował ścieżek nie będzie. Pytanie więc czy lepszy będzie komfort na chłamie przeciętnej firmy Suntour XCM kosztującym 250 zł składajacym się ze stalowej sprężyny zanurzonej w oleju czy w amorze uznanej firmy za 600 zł zbudowanym ze znacznie lepszych materiałów i do którego można dokupić sprężynę dostosowaną do wagi użytkownika? Odpowiedź nie ulega chyba wątpliwości. Do jazdy z wyjątkiem lasu, do miasta, po gruntówkach i szutrach XCM byłby akceptowalny.
  9. Ktoś mi podpowiedział na FB że za ok. 3,5k znalazł Merida Big Nine 500 2018. Jest to rower wyposażony w amor powietrzny Manitou na lekkiej, potrójnie cieniowanej ramie z nowymi technologiami m.in Boost, ważący 12,4kg. Jakbyś chciał mogę dać kontakt do kolegi, który handluje Meridą, możesz próbować negocjować cenę. Sądzę że musisz dokonać wyboru czy wolisz amor powietrzny czy olejowo-sprężynowy. Powietrzny lepiej wybiera nierówności i można go bardzo dobrze dostosować do swojej wagi. Ale jest kosztowniejszy w serwisie (ok. 300 zł raz na 1/2 lata). Olejowo sprężynowy nie ma takich możliwości dostosowania do wagi ale jest tani w serwisie (ok. 100 zł raz na kilka lat). Jeśli zamierzasz jeździć w cięższym terenie w jakim jeżdżą na MTB po lasach z podjazdami, zjazdami po singlach i korzeniach to powietrzny taki jak w Attention SL lub Merida Big Nine 500 będzie lepszym wyborem. Jeśli raczej w lekkim terenie po gruntówkach, szutrach i bitych ścieżkach leśnych to wolałbym olejowo-sprężynowy jak w Cube Analog lub Attention (bez SL).
  10. W dużej mierze się zgadzam. Do rekreacji i krótszych wycieczek czy do sklepu można spokojnie jeździć jakimś królem Allegro. Gdybym nadal jeździł rowerem MTB, który miałem za 1000 zł, kosztującym obecnie ok. 1500 to nigdy bym się nie przekonał do MTB. Jest po prostu pewna granica przyzwoitości zależna od stylu jazdy, długości km, terenu i czasu siedzenia na siodełku. Im łatwiejszy teren i im krótszy czas jazdy tym mniej zaawansowany rower jest potrzebny. Zdarzało mi się tu polecać zarówno rowery typu Spartakus czy Kands ale pod konkretne nieterenowe zastosowanie. Nie ma roweru za 1500 zł, nadającego się do jazdy po lasach. Czyli po piachach, singlach, podjazdach i zajdach czy wydmach. Takim minimum bólu jest ok. 2500.
  11. Mam podobne zdanie. Tym bardziej jeśli ktoś jeździ głównie do pracy i na zakupy. Inwestycja w drogi samochód, oprócz kredytu frankowego i biżuterii moje żony :), była jedną z najgorszych w moim życiu. A inwestycje w dobre rowery jednymi z najlepszych. Mam w samochodzie automatyczną klimę, zepsutą od lat bo więcej jej nie zamierzam reaktywować. Zwykła mechaniczna w poprzednim samochodzie robiła to samo była tańsza w utrzymaniu i się nie psuła. Mój kolega kupił kiedyś Nissan Note, tani w utrzymaniu i niepsujący i jeździ nim od lat a zarabia dużo. Za to inwestuje w podróże i rowery. I ma rację.
  12. Różnica między Suntour XCM a RockShox XC30 jest dramatyczna. Cube robi swoje rowery w różnych kolorach z pewnością można znaleźć w innym. Co do rowerów nazywanych MTB. Ktoś mi słusznie zwrócił uwagę że powinno się je podzielić na terenowe i górskie. Górskie to takie które mają osprzęt i amortyzator nadający się do jazdy po górach i w cięższym terenie. Terenowe to te, które tego nie mają mimo że mają szerokie opony. Więc AIM jest według tej klasyfikacji rowerem terenowym. Można nim pojeździć nie za daleko, nie za długo w niezbyt trudnym terenie. Analog zbliża się już do górskich ale osprzętowo jeszcze nie. Cube Attention dopiero spełnia te warunki. Więc wszystko zależy od tego jak, gdzie i ile ktoś zamierza jeździć.
  13. Gdybyś się zdecydował na pedały szosowe to jeżdżę w tych: http://allegro.pl/pedaly-look-keo-classic-3-z-blokami-czarne-i7107646908.html
  14. Takie buty: http://allegro.pl/buty-specialized-pro-xc-boa-carbon-39-55-i7049999194.html od tego sprzedawcy kupiłem synowi na gwiazdkę. Są super. Ale te: http://allegro.pl/buty-specialized-mtb-sport-45-wyprzedaz-40-i6931572631.html Też są fajne. Sam jeżdzę tylko w Specialized i wszystkie które miałem były wygodne. Z tym że jak ktoś ma szeroką stopę to lepsze będą Shimano. Mój młody przy stopie długości 285 ma szerokość 10 cm. I do tej szerokości te buty są dobre.
  15. Jaki nosisz rozmiar wkładki? Lake z pedałami Keo Classic 3 bedą kosztowały ok. 450 Buty SPD z pedałami SPD będą miały tę zaletę że będą bardzo długo służyć, nie trzeba nigdy zmieniać bloków, łatwiej się wpinasz bo dwustronnie i możesz w nich normalnie chodzić. Buty szosowe docenia się dopiero po jakimś czasie zależnym od ilości km. Na początku często przechodziłem między SPD a szosowymi. Dopiero po jakimś czasie doceniłem szerszą powierzchnię nacisku na pedał w bucie szosowym. I trochę inaczej się jedzie ze względu na pewien luz w bloku szosowym. Na początek możesz spokojnie kupić SPD. Z tym że nie możesz porównywać butów taniochy z butami z karbonową podeszwą. Takie buty zwykle są min. dwa razy droższe. Sam fakt że te Lake są tak przecenione jest trochę podejrzane.
  16. Te buty Lake mają dobre opinie w sieci. Może warto zaryzykować. https://www.merlincycles.com/lake-cx217-road-cycling-shoes-102210.html Z tym że pamiętaj że biały to najgorszy kolor na rower :) Szybko będą szare.
  17. Pedały prawie wszyscy mają Look Keo albo SPD-SL. W Look Keo szybiej ulegają zniszczeniu bloki. Ale za to bloki są mniejsze i nie wystają poza obręb buta. W SPD-SL zniszczeniu ulega płytka będąca elementem pedała. Wśród moich znajomych chyba z grubsza po połowie ma SPD-SL i Look Keo. Ostatnio dwa zatwardziali SPD-SL przeszli na Look Keo i twierdzą że nie wrócą właśnie ze względu na to że bloki Looka są mniejsze co im się bardziej podoba. Bloki wymieniam raz na rok. Stosuję najbardziej popularne, szare Keo Grip. Co do pedałów to polecam Look Keo Classic 3. Jak ktoś się bardziej poważnie ściga i zalezy mu na wadze to może rozważyć Keo2Max lub Keo2Max Carbon. Buty Generalnie wszyscy jeżdżą w Sidi, Specialized lub Shimano. Każdy but szosowy umożliwia montaż bloków SPD-SL i Look Keo. Kupno jakichś dziwloągów Lake to saper na polu minowym. Ja żadnych dziwolągów nie kupuję. Może dobrze trafisz a może fatalnie. Szansa 50/50. Cena atrakcyjna. Przypominają mi buty Muddy Fox sprzedawane przez Sports Direct. Za podobne buty Specialized z kółeczkiem Boa i karbonową podeszwą musiałbyć zapłacić 700, chyba że trafione taniej na wyprzedaży. Wskazane Shimano odpadają bo system na plastikowy pasek się nie sprawdza. Urywa się.
  18. Właśnie to "jaki blat?" będzie odwiecznym pytaniem. Do jazdy po płaskim inny, w góry inny. Trzeba będzie przykręcać i odkręcać aż wyrobią się gwinty w śrubach. A przy 2x11 nie ma takiego tematu. Więc dla mnie odpowiedź jest prosta.
  19. Nie widziałem tego Y9 i Y10. Jakoś nigdzie mi się to nie przewinęło więc może nie mam tu racji. Sigma też wypuszcza jakieś nowe urządzenia, chyba Rox 11 ale też nie za bardzo to śledzę. Dla mnie autorytetem w tej kwestii jest blog DC Rainmakera a nic tam nowego ciekawego nie widziałem. Jego opinia jest prosta. Garmin albo Wahoo, reszta urządzeń jest w wieku niemowlęcym. Więc specjalnie się nie wgłębiałem. Nie znam nikogo w moim otoczeniu kto miałby Lezyne. Jeden kolega miał wysoki model Sigmy i dawno oddał go dziecku i kupił Garmina. Widziałem ostatnio paru co mają Wahoo. Powiadomienia z telefonu to dla mnie fajny bajer. Ale dla mnie niestotny. Oczywiście rozumiem że dla wielu osób mogą być ważne i są skłonne za nie dopłacić. Ja na osoby od których telefon jest ważny mam nastawione w telefonie inne niż standardowe dzwięki dzwonka więc słyszę kiedy one dzwonią. Innych telefonów w czasie jazdy nigdy nie odbieram. Nie lubię jak mi ktoś zawraca głowę w czasie jazdy. To jest mój czas na relaks psychiczny. Zgadzam się z Tobą że nie ma potrzeb uniwersalnych dla każdego. Ale widzę że dla większości z nas jednak są one podobne. z odchyłami w jakąś stronę. Jeden chce nawigacje, drugi nie. Jeden ma konto na Stravie, drugi nie. Ktoś chce powiadomienia a ktoś nie. Ale prawie wszyscy którzy chcą mieć licznik z GPS chcą zapisywać ślad trasy i z czymś to synchronizować i przeglądać dane dotyczące ilości km i średnich prędkości. Dziewczyny rzadziej mają takie liczniki niż faceci i przywiązują mniejszą wagę do tych danych. Z koleżanek z którymi jeżdżę na rowerze tylko jedna ma Garmina. Cała reszta korzysta ze Stravy przez telefon. Jeśli chodzi o kolegów to tylko ci, którzy jeżdżą turystycznie nie mają licznika z GPS i też używają Stravy przez telefon. 5mm w te czy wewte nie ma dużego znaczenia. Natomiast rozdzieczość i czytelność ekranu ma. Nie wiem ile pól i ekranów można skonfigurować w Lezyne. W moim Garminie można skonfigurować do 10 pól na ekranie. Ilość ekranów chyba nie jest niczym ograniczona. Ilość informacji, która może być wyświetlana w czasie jazdy jest porażająca. Ja korzystam głównie z aktualnego pulsu, prędkości bieżącej, aktualnej godziny, zachodu słońca żeby wrócić zanim będzie ciemno, kadencji jeśli jadę na szosówce z czujnikiem, średniej danego odcinka/okrążenia. Na innych ekranach mam dystans, średnią z całości, średnie tętno, średnią kadencję i parę innych. Traktuję wiele tych danych jako ciekawostkę i tak naprawdę nie są mi niezbędne. Na innych ekranach mam mapę, wirtualnego partnera jeśli interesuje mnie trening na czas z którego korzystam raz na ruski rok. Jeśli jadę po górach włączam ekran z przewyższeniem, bieżącym nachyleniem terenu, profilem nadchodzącego podjazdu itd. Te dane akurat lubię i korzystam. Ślad GPS ma zapewne jakieś odbicia na trasie. Nie przykładam do tego żadnej wagi czy linia jego idzie po środku drogi czy 5m obok. Ważne że km się zgadzają w porównaniu do tych za pomocą czujnika. Przekłamania prędkości z pewnością też ale potem po wrzuceniu na Stravę są tam jakoś chyba prostowane. W Garmin Connect jest funkcja prostowania wysokości. Pewnie jakieś inne też ale nie bardzo mnie interesuje czy jechałem 30,1 czy 30,0. A to są różnice tego rzędu. Dla mnie Lezyne byłoby alterntywą pod warunkiem żeby kosztowało 60% wartości Garmina dając 90% jego funkcjonalności. A tak nie jest. Jest taki skośny licznik Bryton z GPs i ANt+, który robi prawie to co Garmin. Z pewnej reklamy wiemy że to "prawie" robi dużą różnicę. Kosztuje ok. 400 zł. Plus czujnik tętna za 100 i mamy licznik z GPS kompatybilny z uchwytami Garmina i synchronizujacy się online. Ale nie widzę żeby cieszył się wielkim powodzeniem. Ale sądzę że dla wielu tu z forum jest bardzo dobrym wybrem, lepszym niż Lezyne bo znacznie tańszym i na pewno lepszym niż Sigma. https://www.bikester.pl/bryton-rider-310-e-licznik-rowerowy-czarny-494929.html
  20. Dla mnie Lezyne jest po pierwsze firmą niewiarygodną. Jest to firemka, która przez lata specjalizowała się w pompkach i światełkach i nagle pojawiła się z licznikami. To nie są nowe urządzenia. Są już jakiś czas na rynku. Dokładnie od lata 2016. Firma obniża ich ceny bo pies z kulawą nogą ich nie kupował i zauważ że nie wypuszcza żadnych nowych. Z czego wynika że był to eksperyment zamówiony w jakiejś skośnej fabryce, który zapewne szybko się skończy. Firma nie posiada właśnej fabryki i właśnego działu R&D w przeciwieństwie do Garmina i Wahoo. Super GPS ma monochromatyczny ekran bardzo niskiej rozdzielczości. Jakiej nie wiadomo, bo firma nawet nie chce tego pokazać na swojej stronie. Licznik przypomina mi dwa produkty firmy Globalsat, chińskiej firmy od GPSów, z których jeden był brandowany jako Timex i przez rok czy dwa sprzedawany przez Timexa. I z kim to Lezyne współpracuje jeśli chodzi o te liczniki? Z jakaś grupą kolarską żeby je rozwijać? Nie, sami z sobą, ewentualnie poprawiają jakieś błędy jeśli się da. Więc kupiłaś chińczyka z kiepskim ekranem i czujnikami za 900 zł. Dla mnie jest to konkurent Sigmy a nie Garmina czy Wahoo. Owszem ma ANT+ i BT. Jak on ma konkurować z Garminem, który ma (kolorowy) ekran o wyśmienitej rozdzielczości i czytelności? Na amazon.de kupisz Garmina 520 poniżej 200 Euro. W zeszłym tygodniu po przeliczeniu z Euro wychodziło 760 zł bez czujników. No i teraz temat czujników. Przekładam swojego Garmina między rowerami. Tylko w jednym mam czujnik prędkości i kadencji. I stwierdzam że dla większości z nas nie jest on do niczego potrzebny. Garmin tak dokładnie wylicza trasę z GPS że pomiary, które robliśmy z kolegą na różnych Garminach z czujnikami prędkości i bez różnią się o max 2%. Więc dla nas amatorów jest to róznica kompletnie bez znaczenia. Natomiast co się naprawdę przydaje to jest pulsometr. I z nim jeżdzę prawie zawsze. A opaskę kupisz na każdym rogu za 100 zł. Czyli za 900 zł możesz mieć Garmina 520 z pulsometrem albo przestarzały Lezyne z kiepskim ekranem, pulsometrem i czujnikiem prędkości i kadencji. Natamiast Wahoo jest firmą która współpracuje z drużynami zawodowymi WorldTour, ma za sobą potężny budżet, dobre i drogie produkty profesjonalne w segmencie trenażerów i cały czas swoje produkty rozwija. I jest jedynym poważnym konkurentem Garmina na tę chwilę. Dla kogoś kto chce bardzo dobrych i dobrze czytelnych funkcji nawigacyjnych jest w zasadzie tylko jeden wybór, Garmin 1000. Ze względu na czytelność ekranu i jego rozdzielczość. Na moim Edge 800 mam nawigację ale dla moich niedowidzących oczu jest ona już za mało czytelna. 10 lat temu byłaby w pełni wystarczająca. A jechałem z Edge 1000 i różnica jest dramatyczna ze względu na dużo większą rozdzielczość ekranu. Co do używek to nie każdy potrzebuje wielu najnowszych funkcji. I dla takich osób kupno starego Garmina 500 za 400 zł czy Garmina 800 z dużym ekranem za 550-600 zł ma sens. To są urządzenia, które zwykle nie są zbyt zużyte, rzadko się psują ich funkcjonalność jest bardzo duża. Mój stary Garmin Edge 705 ma chyba z 10 lat. Jeździ z nim obecnie mój młody. Ma ekran do którego najnowszy Lezyne nawet nie może się zbliżyć. Pulsometr, prędkosć, kadencję, mapy. Można go kupić używanego za ok. 300-400 zł z czujnikami. Dla większości użytkowników jest więcej niż wystarczający. Nie ma segmentów Stravy live, powiadomień SMS na ekranie, łaczności BT z telefonem. Pytanie tylko czy ktoś tego potrzebuje i ile chce za to dać. Po 10 latach pracy nadal działa 12 godzin na baterii, która nigdy nie była wymieniana. Edge 500/510 jest licznikiem minimalistycznym, podobnym do Lezyne ale ze znacznie lepszym ekranem. Edge 800/810 ma z kolei duży ekran dotykowy. Wszystkie mają pierdylion funkcji z których większość z nas zapewne rzadko skorzysta. Dla mnie każdy z nich jest lepszym wyborem niż Lezyne czy Sigma. Twierdzę że dla wiekszości z nas potrzebna jest rejestracja śladu GPS przebytej trasy, łatwa i bezproblemowa synchronizacją jej ze Stravą, dane jak w każdym liczniku rowerowym dotyczące prędkości, kilometrów i dane z pulsometru. Dla tych co jeżdzą po górach przydatne są też dane dotyczące przewyższeń z altimetru barometrycznego. sam GPS też je obliczy ale dużo mniej dokładnie. A jeszcze przypomnę że Garmin produkuje urządzenia z Explore i Touring w nazwie. Pewnie większość nawet ich nie rozważała. A są być może dla wielu świetną opcją. Bo mają dobre mapy i możliwośc podłączenia pulsometru. Edge Touring to jest Edge 800 bez możliwości podłączenia czujnika predkości/kadencji. Kosztuje na niemieckim amazonie 150 Euro. Plus opaska stówę. Więc za 700 zł z groszami masz nowy, świetny sprzęt z nawigacją, dużym ekranem, pusometrem, połaczeniem ze Stravą, barometrem itd.
  21. Alternatywa jest chyba tylko Wahoo lub Garmin. Żadne wynalazki typu Mio, Lezyne czy Sigma dla mnie nie wchodzą w grę. Wahoo nie znam. Recenzje czytałem. Dla mnie jedyny argument na plus to czas życia baterii w modelu Bolt w porównaniu do Garmina 520. Natomiast jeśli ktoś chce mieć nawigację to nie widzę innej opcji niż Garmin 1000, którego sam zamierzam kupić. Darmowych map do niego w sieci jest multum. Jakby co mogę wskazać gdzie. Nie znam niestety nikogo kto ma Wahoo. Wszyscy moi znajomi mają Garminy. Opcja zarządzania urządzeniem przez telefon nic moim zdaniem nie wnosi. Zdarzyło mi się może raz czy dwa coś przestawiać w trasie na odpowiednio ustawionym więc to żadna rewelacja. Przypomnę ze ceny spadają i Garmin 520 można już kupić za 200 Euro. Zostaje też opcja kupna używanego Garmina w dobrym stanie z dobrej ręki. Mój kolega wystawił swojego Edge 800 za 600 zł z czujnikiem pulsu.
  22. pepe +1 Mam koleżanki i kolegów jeżdżących na bardzo różnym sprzęcie. Mam dwóch kolegów, którzy jeżdżą na czymś co jest powszechnie oceniane jako "strucle" w moim otoczeniu. Są to stare rowery ok. 10-letnie na kołach 26 cali i osprzęcie klasy Alivio. Ale obaj mają przynajmniej przyzwoite amory RockShox olejowo-sprężynowe. Dlaczego nie zmieniają na lepsze? Bo to są wyłącznie ich rowery zimowe, tudzież żeby na nich podskoczyć do sklepu. Jeżdżą głownie na szosie. Trzeci też jeździ na 26 cali, amor podobny RockShox olejowo-spręzynowy ale osprzet Shimano LX. Zamiennie ma nwoczesnego trekkinga Scott na Shimano SLX. Nie zmienia roweru MTB bo jeździ sporadycznie, wolno i turystycznie. Raz się na nim przejechałem po bardzo korzenistej leśnej drodze. Myślałem że kręgosłup mi odpadnie i plomy mi wylecą. Na kole 29 komfort jest dramatycznie lepszy. Czwarty miał stalowy rower Unibike na 7-biegowym Shimano Acera i jakimś totalnie podłym amorze. Czasem jeździł na nim z nami ale nigdy sam. Nie lubił MTB i podchodził do niego jak pies do jeża. W tym roku kupił pięknego MTB Specialized za 7k. No i teraz sam z wielką przyjemnością jeżdzi na MTB, sam i z nami i jest nim zachwycony. Mówi że w życiu by nie zrozumiał czym się ludzie jarają w MTB gdyby nie miał tekiego roweru. Wszystkie moje koleżanki jeżdzące regularnie przesiadły się na porządne rowery. Trzy z nich na karbonowe po ok. 10 tys i są nimi zachwycone, co i nie dziwne. I nie są to żadne bogaczki. Nauczycielka, księgowa i urzędniczka. A dwie na aluminiowe, za trochę ponad 4k. Jedna na Giant Talon 27,5 a druga na Accent Peak SLX. Wszystkie one od czasu zakupu nowych rowerów zaczęły jeździć częsciej, szybciej a te co na karbonowych nawet startować w maratonach MTB. Żadna z nich nie chce za diabła jeździć na swoim starym rowerze. Mówią że jest to niebo a ziemia. Ja ogólnie nie wierzę w kupowanie taniochy. Lepiej kupić coś rzadziej ale mieć produkt dobrej jakości. Dotyczy to wszystkiego. Samochodu, laptopa, aparatu fotograficznego, lodówki, pralki i również roweru.
  23. No i kolejne pytanie co znaczy po leśnych ścieżkach. Bo jak po płaskich szlakach to wystarczy nawet cross. A po tym po czym jeżdżą ludzie na MTB czyli po tzw. singlach czyli krętych wąskich ścieżkach prowadzących w górę i dół najeżonych różnymi przeszkodami to trzeba mieć w miarę dobre ogumienie i amor.
  24. Widziałem takich co jeżdzili na Ukrainie i na Wigry 3. Zależy jak kto rozumie "pojeździć". Ja też miałem rower za 1000 zł na Suntour XCT. Jeździłem na nim rzadko i raczej nie dalej niż 30-40 km. Od czasu jak zmieniłem rower na dobry, częstotliwość wzrosła co najmniej dwukrotnie a dystanse zwiększyły się latem do 100 km. Dziś jechałem z koleżanką, która jechała na rowerze Creon, zupełnie mi nieznanym, z amorem Suntour XCR i osprzętem Alivio. Dała za niego 2700. Ten, który wskazałem jest lepszy od tego, który ona ma. Zakup roweru jest zwykle na ok. 10 lat. Różnica w cenie powiedzmy że wynosi 500 zl. Więc za 50 zł rocznie kupujesz całoroczny komfort i przyjemność z jazdy. Sam sobie odpowiedz ile to jest dla Ciebie warte.
  25. Też miałem te Raceblade i opyliłem. Nie bardzo mnie przekonały. Natomiast mogę polecić trudno dostępne u nas SKS Chromoplastics i podobne do nich Bluemels.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...