Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Dobre Rowery jak najbardziej polecam, ale czy sam rower? Wiara, że płacąc 1500zł za Krossy, Romety, Gianty i inne Unibike'i, otrzyma się coś lepszego od Kandsa itp. jest naiwna i sprowadza się do wewnętrznego poczucia. Za 1400-1500zł ci z Allegro oferują najdroższe i najlepiej wyposażone modele. Ale, no właśnie ale - wbrew pozorom, poczucie nie jest bez znaczenia, a ostatecznym kryterium wyboru zawsze powinien być gust przyszłego właściciela. Tak więc, jeśli masz głęboką wiarę, że uznane marki dadzą Ci coś lepszego niż marki zwane pogardliwie królami serwisu aukcyjnego, no to cóż - wybór jest jasny. Jeszcze przy okazji Dobrych Rowerów, to na te 10% trzeba się troszkę napracować ;) Ja robiłam dwukrotnie większe zakupy i jeszcze musiałam dorobić braki kilkoma opiniami :)
  2. Pewnie bardziej wyczujesz słabszy osprzęt niż ramę, ale rama to coś, co zostaje, a jak nie, to w 9 na 10 przypadków (99 na 100? ;)) kupujesz całkiem nowy rower. Natomiast w ramę Decathlonu, mimo wieczystej gwarancji, mnie by było szkoda inwestować, dlatego, gdybym miała kiedyś kupować rower za większą kasę i na dłużej, to już raczej Tribanom podziękuję.
  3. O, wreszcie ktoś ma podobną opinię na temat Tribana setki. Może nie aż 200zł z marketu, ale i tak bym nie chciała. W tej cenie masz jeszcze królów Allegro, Kands, Lazaro, Spartacus i ostatnie objawienie budżetowego sezonu: Vellberg ;) Riverside wydaje mi się przy nich ofertą słabszą. Plastikowe klamki hamulcowe, Microshift, stalowa rama i - tu mnie zjadą - uginacz zwany amortyzatorem. Ja sobie na miejskie dziury nawet i to cenię, ale akurat z tą ostatnią opinią liczyć się nie musisz :) Do tego dochodzi serwis Decathlonu - jasne, gwarancja jest i raczej bezproblemowa. Problemem jest natomiast niewykwalifikowa kadra - a to zamówią nie to, co potrzeba, a to złą część im przyślą, a to trzeba czekać, bo jedzie z Francji, a to nie ma nikogo, kto by to poprawnie złożył do kupy. Ja do moich teraz już nawet nie chcę zanosić dętki na wymianę ;)
  4. Ten Ultra mi się średnio podoba. Albo czekać, albo szukać alternatywy na wyprzedażowych resztach.
  5. Po części się zgadzam, po części nie. Bo są wyjątki typu Krzysiek czy ja. Poza tym zauważcie, że grupa ma 3600 użytkowników, a w ankiecie wzięło udział niespełna 1000 osób. Pewnie jak wszędzie - aktywiści, a reszta pokupiła rowery, dołączyła do grupy i "umierła" ;) Albo jeździ zamiast w ankietach brać udział :P
  6. Ot, ciekawostka :) Oczywiście zaskoczyła mnie ta Merida bardzo. Prędzej już Krossa bym się spodziewała, bo widzę je co i rusz (no i druga ankieta to potwierdza), choć niekoniecznie szosy. Natomiast poza Meridą i może Scottem u mnie w okolicy przekrój marek wygląda podobnie, czyli duża losowość, przy czym ciut częściej Spece i Cannondale'e. Jakkolwiek do tego ostatniego bym się zbyt nie przywiązywała, ponieważ rowery tych marek zwykle mają coś w sobie i niewykluczone, że częściej wpadają mi w oko ;) Wielkim nieobecnym - i to w obu ankietach - jest dla mnie Orbea. Kilka razy spotkałam się z dość zaawansowanymi rowerzystami właśnie na ramach tej marki, a tu jakoś nikt się nie zgłosił. W drugiej ankiecie ciekawa też tak wysoka pozycja Gianta. W latach 90-tych i owszem, może ciut później, ale obecnie nie widzę specjalnie większego nimi zainteresowania, jak chociażby Cubem czy Rometem. A posiadacze królów Allegro siedzą jak zawsze w podziemiu :D Widzę, że to jest jak swego czasu z "Ich Trojgiem" czy disco polo - co drugi słuchał, ale nikt się nie przyznał :P
  7. To może i poczekać, bo za kilka miesięcy zapewne obecne 540 będą tanie jak barszcz. Widać to na przykładzie flat barów, na które moda się skończyła i ceny jeszcze w ubiegłym roku drastycznie spadły. I tak chyba kolejnego roweru nie wezmę od nich, bo właśnie robią takie machloje. Wolałabym np. mieć możliwość dopłaty do kasety czy hamulców, niż żeby na siłę wciskali mi swoje oszczędności. Jakkolwiek na początek z jakimkolwiek sportem Decathlon jest rewelacyjny. Gdyby nie oni, nie zagrałbym w tenisa, nie jeździła na szosie, nie miała ciężarków, fajnego stroju na basen ani namiotu na okazjonalny wyjazd z środku lata.
  8. Zgoda, ale napiszcie to koledze czarno na białym, bo ja nie widziałam, żeby on stwierdził, że będzie jeździł tylko, jak za oknem słonko ;) Więc może warto go uprzedzić, że podejmując taką, a nie inną decyzję, godzi się na konkretne konsekwencje, podczas gdy nawet z napędem na Sorze (a w tej cenie mówimy o czymś lepszym) powinien spokojnie dać sobie radę. Co do Tribana, to ja widzę, że one z roku na rok najczęściej utrzymują tę samą cenę kosztem coraz gorszego osprzętu. Nie zdziwiłoby mnie zatem, jeśli w 2017 oszczędzili na czymś, czym nikt się nie jara, czyli hamulcach. Wiadome, że wszyscy tylko się podniecają ilością przełożeń oraz ich klasą, nawet jeśli nie potrafią tego wykorzystać ;) Jacek pisze, że jego Triban 520 ma Sorę, dziś ta opinia się utrzymuje, a tu tadam! - kaseta Sunrace i oczywiście hamulce by Tektro. I może znajdzie się w jakimś sklepie leżak, ale jednak nowe rowery będą zapewne zgodne z tym, co napisane na stronie.
  9. Na papierze są najlepszą i w zasadzie bezkonkurencyjną w opcją w swojej klasie budżetowej. Natomiast w praktyce nie wiemy, bo nikt na tym forum jeszcze się nie pochwalił, aby miał i zrobił na rowerach tej marki chociaż 1000km.
  10. Nie wiem, Jacku, czy widziałeś te komentarze. Tam byli chyba sami kapitaliści :P Do rozmowy na większość tematów trzeba dojrzeć. A niestety ludzie najczęściej traktują swoje zdanie jak swoją własność, którą ktoś chce im odebrać siłą. Mnie bardzo ciekawi zarówno inny pogląd polityczny, religiny, jak i ideowy, ale nie po to, by skakać sobie do gardeł w jego imię. Jakbyśmy wszyscy mieli taką samą opinię, jakikolwiek rozwój byłby bardzo utrudniony, bo i niby skąd brać insporacje czy punkt odniesienia? Hermetyczność daje tylko pozornie bezpieczeństwo.
  11. Trochę mniejszym dziadem, bo Tribanem 500 ;) Ale o to mniejsza. Bardziej istotne jest to, że pierwsze słyszę, że Tribany w ogóle mają jakieś markowe hamulce. Na stronie mają opis B'Twin by Tektro. W ogóle to czasem zabawni na tym forum jesteście ;) Przez ostatni rok pisałam, że szczękowe hamulce nie robią szału, ale najzupełniej wystarczające, to zaraz wszyscy, że tarcze bez porównania i na mokre warunki nie ma w ogóle o czym rozmawiać. Teraz piszę, że rozważam tarcze, to dawaj, na odwyrtkę, jak to dual pivoty są dobre nawet przy dużych prędkościach :)
  12. Najgorsze są na podjazdach lub w trudnym terenie, gdzie nie można przycisnąć. Przyznam, że nie mam konkretnej metody. Swego czasu czytałam książkę o ultramaratonach Rogóża, gdzie poświęcił psom całą stronę. Dla kolarzy ma radę, aby zmienić przełożenia na lżejsze i zacząć zasuwać nogami tak szybko, że pies nie zdąży hapnąć. Rada dobra, jak się zakłada, że masz taką formę, że jesteś w stanie tak szybko kręcić oraz że pies nie powali rowerzysty (kundelek nie, ale Ty piszesz o dużym psie). Podobno działa również polanie w pysk wodą z bidonu, bo też oszałamia zwierzaka. Dla biegaczy natomiast miał radę, aby nawiązać z psem życzliwy kontakt (mówić do niego miło) i zobaczyć, czy nadal będzie chciał atakować. Jeśli to nie pomaga, zmienić stronę ulicy. Jeśli nadal nie, zatrzymać się i wziąć kija lub kamienie i się zamachnąć. Jak i to nie daje rady, rozpocząć atak i zacząć się wycofywać, aby opuścić teren takiego psa (bo to psy broniące określonego terenu, a nie tak sobie szczekające dla przyjemności). No, wszystko fajne, ale nie miałam dotąd na tyle odwagi, aby cokolwiek z listy sprawdzić :P Raz to nawet przez durnego psa wylądowałam na złej drodze i nadkładałam ileś kilometrów, bo akurat jak byłam na skrzyżowaniu i chciałam sprawdzić mapę, to mnie dopadł i zaczął się pienić jak głupi. Zwiałam, ale okazało się, że złą drogą. Miałam do wyboru zawracać do kundla (gdzie musiałabym zwalniać, bo był zakręt 90 stopni i do tego prowadzący na szuter, a ja na oponach 25) albo jechać dalej i nadłożyć drogi. Wybrałam drugą opcję. Potem dwie godziny myłam rower z błota...
  13. Nawigowanie oraz wyłączony ekran to nienajlepsze połączenie :) Dlatego właśnie piszę, że telefon był półśrodkiem, nie mającym racji bytu. Co istotne, nie rejestrowałam trasy telefonem, z którego dzwoniłam. Miałam dedykowany do tego stary model (dwuletni może, nie jakiś archaiczny), na którym była tylko apka z Endomondo, przez chwilę Strava, a i tak potrafiło wywalać, gubić puls, gubić GPS itp. Ten sam telefon jako nawigacja samochodowa jednak się sprawdza i jakoś nie robi tego typu numerów, więc to raczej kwestia aplikacji, która nie radzi sobie z długimi trasami przy nagrzanym telefonie (bo i pogoda nie jest bez znaczenia). Mam wrażenie, że o rejestrowaniu telefonem piszą najczęściej ludzie, którzy znają to rozwiązanie z teorii lub bardzo wyrywkowej praktyki, lub krótkich wycieczek. Ja testowałam to jako rozwiązanie na stałe, regularnie, przez ponad pięć tysięcy kilometrów i stwierdzam z całym przekonaniem, że to zawsze pozostanie wyłącznie jakąś protezą. Można sobie co najwyżej jeździć z Endo na 20-kilometrowe wycieczki w jednostajnym tempie, a jak się chce mieć pamiątkę po 100km wyprawie rozłożonej w czasie, z przerwami na choćby wejście do sklepu, to z telefonem zaczyna się rosyjska ruletka :P
  14. Wyleczyłam się z miękkich i szerokich siodełek, jeszcze bardziej - z żelowych podkładek. Miękkusio i milusio było przez 20-30km, potem dalej miękkusio, ale pupcia odparzona i czerwona. Natomiast co do szerokości, to z racji tego, że jak na kobietę mam dość wąskie biodra, każde szerokie siodełko zawsze obcierało mi uda, tak że na dystansie około setki miałam widoczne rany po wewnętrznej stronie. Nie zmienia to jednak faktu, że na siateczkowym plastiku nie wyobrażam sobie jazdy. Przy okazji Wittkopa, postanowiłam zaryzykować i z początkiem roku dałam szansę wersji 7.0. Niestety, na razie najdłuższy czas to godzina na trenażerze, więc nie mam wyrobionej opinii na długim dystansie. Na pewno wygodniejsze niż fabryczne, ale to nie było specjalnie trudne ;) W każdym razie na trekking wzięłabym coś węższego to raz. A dwa, to jak wszyscy piszą wszędzie - testować, testować, testować, bo co zadek, to opinia.
  15. Też tak sądzę. Zwłaszcza kupowanie korby 105 to za drogie przedsięwzięcie w stosunku do potrzeb. Rok temu też chciałam 540 i rozumiem jako zakup pierwszego roweru, kiedy trzeba "na już", nim przejdą chęci ;) Natomiast na dzień dzisiejszy sytuacja się nieco zmieniła i teraz wolałabym poczekać i dozbierać na coś z mechanicznymi tarczówkami, nawet kosztem niższej klasy osprzętu. Szajbajk mnie trochę przekonał, że i na Tiagrze można się ścigać, a w pewnych rzeczach od 105 jest lepsza, więc tym bardziej dla mnie - osoby, dla której ściganie jest na ostatnim miejscu w rowerowych planach na życie - nie ma to aż takiego znaczenia. Natomiast hamulce szczękowe muszę przyznać, że nieco mnie w szosie irytują. Co zaś do ramy, no mnie akurat karbon chwilowo kompletnie nie ciągnie, trochę nie chce mi się potolić z kluczem dynamometrycznym, uważaniem, co by się nie obił oraz rezygnowaniem - nawet raz do roku - z bagażnika.
  16. A jeszcze co do "fejsa", to mam konto fejkowe stworzone na potrzebę gry na Androidzie oraz żeby móc wrzucać zdjęcia na tym forum ;) Dodatkowo czasem coś odwiedzę, ale do rzadkości. Natomiast na koncie prawdziwym, po zliczeniu odwiedzin w roku 2017 - około 24, z czego ponad połowa to pierwszy kwartał roku - wystosowałam posta o zawieszeniu działalności ;) Teraz siedzę na Instagramie, gdzie mam 12 znajomych i śledzę prócz nich jakieś dwa, może trzy profile oraz zamieszczam swoje, głównie rowerowe, wspominki. Fajne miejsce, bez polityki i tysiąca zbędnych, często agresywnych dodatków.
  17. Troszkę nie czaję Waszego wyjaśniania ;) Znaczy, że jak to są takie czy śmakie konta, to należy przejść z hejtem do porządku dziennego? Przecież nie piszę, że się z tymi ludźmi zamierzam wykłócać czy ich nawracać, a jedynie, że ich wypowiedzi są żenujące i zatrważające. Szczególnie, że jakiś tam tarnowski sklep to nie jest hasztag Nanga Parbat przyciągający wszystkich trolli świata, tylko zwyczajny lokalny sklep (bo ich sklep internetowy to jakiś żal.pl), który wcześniej prawdopodobnie śledzili z takich czy innych przyczyn. I że smutnym jest, że i w twoich grupach followersów wypowiedzieć potrafią się wyłącznie tacy i w taki sposób, jakby już nie istniały słowa życzliwego pocieszenia i wsparcia, a ludzka empatia opierała się wyłącznie na walce ze wspólnym wrogiem, co jest oczywiście ludzkie, ale prymitywne. @Macieju, tylko to nie był Wigry 3, a Kross Hexagon V2, w którym szczytowym osiągnięciem technicznym jest Tourney z tyłu i być może markowy wolnobieg siedmiorzędowy :P I w takim rowerze z przebiegiem ponad 5 tysięcy nawiet łańcuch nie wymagał wymiany. Szkoda, że teraz już takich nie robią. W Kandsie fabryczny po tysiącu z hakiem musiałam wymieniać.
  18. Nie przeczę, że nie. Tyle, że nigdy żaden telefon nie ogarnął konkretnych kilku zdawałoby się prostych wymagań, jakie przed nim stawiałam: nawigacji, rejestracji bez wywalania apki, pulsometru, jednodniowego czasu pracy oraz - najtrudniejsze i nieogarnialne w epoce lotów na Marsa :P - sczytywania prędkości z koła. Dopiero teraz mam urządzonko, które tak samo zalicza mi wyjazd na zewnątrz, jak i w domu. Żaden telefon tego nie potrafił, a jak potrafił jedno, nie umiał drugiego.Czy mi to potrzebne? Jasne, że nie. Podejrzewam, że tak jak i wielu różnym garminowcom. Po co więc to kupiłam? Bo nie jestem tak mądra, jak inne kobiety i prócz motoryzacji, piwa i seksu towarzyszą mi raczej męskie słabostki, na pewno znacznie większe niż do butów i torebek. No, chyba że są to buty sportowe i torebki na rower :D
  19. Ja nie czytałam anonimowych i na jakiejś tam stronie, tylko ich profil na FB, na którym ludzie (przynajmniej część) podpisuje się imieniem i nazwiskiem. Ale widać wyrażają tylko ciut dosadniej powszechny pogląd. Ja mam taką niemodną zasadę, że lepiej nie ukarać pięciu bandytów niż jednego niewinnego. Daleko mi przy tym do osoby, której jak naplują w twarz, to stwierdzi, że deszcz pada, ale czyjaś ucięta ręka czy głowa nie przywróci mi cudownie sytuacji do pierwotnego stanu. Ja się dzięki serwisom rowerowym nauczyłam wiele, bo albo mam w okolicy dobrych, którzy nie zniżają się do takiego poziomu na jakim jest moje jeździdełko, albo robią to tak, że nóż się w kieszeni otwiera. Jak miałam oddać koło na gwarancję w Decathlonie, to nawet im roweru nie pokazałam, tylko w domu zdjęłam wszystko (łącznie z opaską na obręcz :P), dzięki czemu nie zdołali nic spartaczyć :D Do okradzionego sklepu mam co najwyżej mały żal, że mi nie powiedzieli, że przyszłam ze złomem i albo nie warto inwestować, albo mam wymienić to i tamto, a nie że zostawiłam, a gdy na drugi dzień przyszłam po odbiór, to mi pani powiedziała, że wszystko jest w porządku. Serio wierzycie, że nieserwisowany (tylko smarowany raz do roku na wiosnę) rower po 7 latach nie musi mieć nic wymieniane?
  20. A nie przesadzasz trochę? ;) Nie każę mu kupować przerzutki czy nowej ramy (a co!), tylko powtarzam po Jacku, że jedną z bardziej podatnych na uszkodzenie części jest hak. Co jak co, ale 25zł kontra kilka złotych za śrubki nijak ma się do kupowania roweru za przeszło tysiąc, dwa czy więcej zamiast dętki za 10zł. Idąc natomiast Twoją metaforą - namawiam go do kupienia nowej dętki za 10-15zł zamiast kupować łatki za 5zł i to w dodatku na kilka dętek. A właściwie to nawet nie namawiam - poradziłam, a zrobi, co zechce. Mnie wszystko jedno ;)
  21. A jak jest z serwisem on-line Garmina? Nie nadaje się do takiej analizy? Dla mnie Strava jest średnio czytelna i jakoś nijak się do niej nie mogę przyzwyczaić, choć próbowałam już kilka razy się przymusić w ciągu dwóch lat ;) Nawet z serwisem Lezyne szybciej poszło, choć nie wygląda jakoś oszałamiająco. W Garminie prócz WiFi w domu zapewne działa też połączenie z telefonem. U mnie tak przynajmniej jest, że właściwie zanim zejdę z roweru, licznik już wysyła trasę na telefon, a telefon w świat. Natomiast bez nawigacji to na dobrą sprawę do rejestracji dla amatora zwykłe MIO by się nadało. Tylko kto chce mieć MIO, jak wszyscy kochamy liczby i bajery ;)
  22. No ja wyszłam ze średniowiecza, więc dla mnie takie metody jednak są niewiele lepsze niż chamstwo złodziei. Chyba że wychodzi się z założenia MO w stanie wojennym - ludzie nie mają nas lubić, tylko szanować. A jak się nie umie uzyskać szacunku inaczej niż przemocą, to potem świat wygląda jak wygląda i na każdym kroku można spotkać eskalujących, czego to się i komu nie powinno robić. Oczywiście, że marka roweru ma w serwisie znaczenie. Podejście, jak w każdym innym miejscu - jak klient wygląda odpowiednio bogato, to się jest dla niego miłym, jak bidok, to szkoda sobie głowy zawracać ;) W zasadzie samo ubranie robi różnicę, o czym już kiedyś pisaliśmy przy okazji różnego traktowania kobiet i mężczyzn w serwisach. Poza tym co innego wymienić komuś kasetę 105, a co innego Tourney'a. Robota ta sama, a zarobek zupełnie inny :P
  23. No i tu właśnie zahaczamy o poruszone przeze mnie finanse. Jak ktoś ma, to czasem zdarzy się mu kupić za dużo, jak nie ma lub ma mniej, to zadzwoni do Bociana albo zrobi jak ja i kupi Lezyne, bo akurat to mu pozwoli na zakup kółek do roweru za pozostałą resztę ;) Kwestia priorytetów oraz możliwości. Co oczywiście nie znaczy, że nigdy nie przepłacam lub nie kupuję czegoś na wyrost. Sam licznik z możliwością podłączenia miernika mocy to już na moje potrzeby absurd i prędzej się zepsuje lub go sprzedam, niż będę wiedzieć, jaką moc generuję :P Swego czasu marzyłam o takim zegarku, który mierzyłby puls (z nadajnika, nie nadgarstka) i liczył okrążenia na basenie. Nie było szans w normalnej cenie i rzuciłam marzenia w kąt. Ale kto wie, czy jakbym nie dysponowała gotówką, to bym takiej głupoty nie popełniła. Czasami kupuje się rzeczy dla wygody, a nie z rzeczywistej, uzasadnionej i realnej potrzeby - patrz u mnie dwa komplety kół do szosy.
  24. Z drugiej strony okazję się trafiają i nie dam sobie powiedzieć, że nie. Zdarzyło mi się w życiu kilka takich sytuacji. Czy mnie wtedy oszukano? Może i tak, ale nigdy nic nie zrobiło krzywdy, nie wykryłam nagle jakiejś rażącej wady i mnie cieszyło. A czy na przykład kupione przeze mnie za pół ceny na Allegro rakiety tenisowe są naprawdę Wilsona, kłócić się nie będę. Wygodniejsze od tych, które pożyczał nam facet w klubie tenisowym.
  25. No jasne, przecież napisałam: Dlatego ciągle zawalam Ci skrzynkę pocztową :P
×
×
  • Dodaj nową pozycję...