Skocz do zawartości

Twardość kości u rowerzystów


sl66

Rekomendowane odpowiedzi

  • sl66 zmienił(a) tytuł na Twardość kości u rowerzystów

@SieKreci1To samo u mnie: 2 żebra, wybity kciuk ale ...

... po kontuzji na nartach w lutym 2021 roku i urazie kolana, które miało być poddane artroskopii ... jeden sezon pracy z umiarkowanym wysiłkiem kończyn w jednej płaszczyźnie podvzas jazdy na rowerze i problem zniknął, dolegliwości ustąpiły do tego stopnia, że zastanawiam się w tym roku nad włożeniem butów narciarskich. 

Odnośnik do komentarza

To u Cb też dobrze... Ważne, że zdrowie wraca.

Ja nie wspominałem o swoich snowboardowych... Żebra nadłamane, prawa kostka po 3 kontuzjach, 2 razy zerwana torebka, a lewa 2 kontuzje i 1 raz zerwana torebka, rozcięte czoło, dziura w brodzie i na początku 21 roku złamana kość przedraimenia... ? Trochę się zapisało przez ponad 40 lat... :)))

Ale w tym roku brak stoków dla mnie, bo obojczyk i bark musi wrócić na stałe...

Inaczej nie mam jak z Córką czy przyjaciółmi na stoki śmigać...

Odnośnik do komentarza

Ten sam wiek, ale w głowie jakbym nadal 16 lat miał.. Taki ze mnie człowiek, że gdzie się da, to cisnę.. Na motor nigdy już nie wsiądę, to na bank. 

Na rowerze wypadki przypadkowe nie wynikające ze stylu jazdy czy za ostrej.. Półmrok i okazało się, że asfalt nalewali i nagle lekka różnica wzdłuż między jedną stroną i drugą, może 5cm, przednie koło ściągnęło jak z krawężnika i jak scyzoryk na asfalcie się złożyłem.. Drugi raz Total przypadek, ugryzła mnie pszczoła lub giez pod kolanem, centralnie w jakiś nerw (opuchlizna przez 1.5msc w śliwkowym kolorze) i machnąłem ręką odruchowo, a piasek się zaczynał i na ledwie zrośniętym obojczyku wylądowałem.. Nie dość, że złamany znów, to jeszcze 3 stopień wybitego barku.. Śmiesznie niby.. Na snowboardzie, to latam od 1 liceum czyli od grudnia 1992 roku.. Prawie 30 lat, bo jeden zniknie teraz.. Jak zaczynałem, to nawet nauczycieli nie było i od kolegi co z USA przywiózł ChcekerPig się nazywał i drugi BananaBord jak serfing pożyczyłem, bo nie było bardzo gdzie pożyczyć czy kupić.. Zresztą nie te czasy.. Pierwszego Burtona kupiłem jak 18 lat kończyłem i zbierałem na niego prawie 3 lata, to dałem 2800, a to tyle co w tej chwili za fajny rower trzeba dać.. Obozy narciarskie i wyjazdy z kumplem przez całe liceum, potem non stop przez 12 lat wyjazdy na obozy uczelniane i dodatkowo z AWFem jeździłem na obozy po znajomości. Potem obozy organizowane przez szkółki narciarskie dla instruktorów i własne wyjazdy. Tak do czasu, aż 10 lat temu dziecko się urodziło i teraz mam max 2 tyg na sezon jazdy.. Plus jazda w weekendy w okolicy, bo niby ośle łączki w CK, ale jak się zna stoki, to da się pobrykać czy pobawić.. Ukochany stok Pilsko. Uwielbiam Szrenicę, Stożek, Skrzyczne od górniczych wyciągów, a za granicą Marmolada, Val di Sol z całą Marilleva, Schmittenhohe, Kaprun w określonych porach roku itp itd.. Nie ma różnicy jakie nachylenie stoku, wcześniej luźna jazda, potem prędkość już się zaczęła, a jak prędkość to wypadki i teraz luźna jazda lub freeride. Hopok to Górka na której najwięcej wywrotek. 

Kiepsko teraz z takimi wyjazdami, bo nie mam już takich kolegów, co mają czas, zdrowie czy formę, bo ja to pod wyciąg jak obsługujący otwiera i jazda do zamknięcia.. Kocham jazdę, a nie knajpy na stokach ?

 

Się rozpisałem.. Ok

Odnośnik do komentarza

@SieKreci1 Super. Dzieķuję(my) za Twoje  historie .  Pytanie moje jednak kierowałem do @BrudnyHenryk, który się chwali, że żadnych wypadków nie miał i dlatego podpytywałem go o jego styl jazdy, bo to przy freeriddzie i w ogóle technicznej jeździe  jest niemożliwe, a zwłaszcza w mieście. Pilsko - piękna góra. Narciarsko no 1 dla mnie. Skrzyczne - jadę z młodymi w 1 tygodniu lutego - z uwagi na komercję, tłumy , niespecjalnie lubię, chociaż ma chyba najdłuższą trasę zjazdową w beskidach.  Kiedy błota obeschną (kwiecień/maj) odezwę się, może bedziesz miał formę na lajtową pętlę mtb (1 dzień) po Beskidzie Żywieckim: Sucha B (pkp) - Magurka - Jałowiec (1111 mnpm)- przeł. Jałowiecka -Markowe Szczawiny (od strony przełęczy brak info nt. zakazu poruszania się po BPN)-przeł. Krowiarki-Polica-Hala Krupowa- Bystra Podhalańska (pkp). 55 km all route. Mam też projekt (przepisy BPN nie są zero-jedynkowe w tym obszarze) zmiany wersji trasy od przeł. Jałowieckiej z wyjazdem na Diablak i zjazd na Krowiarki I dalej po starym planie. Plan o tyle sprytny, że po takiej w wyrypie pakuję sie do pkp i dosypiam bóle trasy, nie walczę z 4-ma kółkami. 

Odnośnik do komentarza

Nic o friride nie było wcześniej
i się nie chwalę.
Raczej napisałem kontrę do przechwałek jakie to złamania ludzie mieli.
A teraz odpowiedź na pytanie:
Na rowerze nie jeżdżę nic trudnego, co najwyżej Świeradów. 3.5-5.5k rocznie.
Naliczyłem ok. 10 wypadków, głównie OTB w ze względu na braku techniki, albo wywrotki na lodzie w zimie. Poćwiczylem trochę techniki, kupiłem zimowe opony i wypadki się skończyły.
Miałem jeden poważniejszy drogowy, gdy w pełnej prędkości na trzypasmówce przy zmianie pasa ruchu walnąłem w stojący minivan (patrzyłem do tyłu, żeby wcisnąć się w ruch między samochody, a minivan zamiast skręcić w prawo z prawego pasa zatrzymał się na drodze, żeby zaparkować).

Snowboard: nie skaczę, jeżdżę głównie na czerwonych trasach.

Ogólnie nic nadzwyczajnego





Odnośnik do komentarza

Ja nigdy nie miałem żadnego złamania ani nawet skręcenia. Z tym, że w porównaniu do stałych użytkowników forum jestem bardzo okazjonalnym kolarzem. Wielokrotnie więcej godzin w życiu spędziłem trenując sporty walki (które, przy zastosowaniu ochraniaczy i zdrowego rozsądku są mało kontuzjogenne na poziomie amatorskim) niż na rowerze.

Odnośnik do komentarza

Nikt nie napisał o meritum tego artykułu - osoby jeżdżące na rowerze powinny uprawiać inne sporty. Daje mi do myślenia to uwielbianie wysokiej kadencji, możliwe że to nie jest tak zdrowe, jak wszyscy twierdzą. Może lepiej jednak mieć okolice 80, a nie 90?
Generalnie temat mnie nie dotyczy, bo głównie biegam, a rower to taki fajny przerywnik i główny środek transportu.

Odnośnik do komentarza

Ja też na szczęście nigdy nie miałem nic złamanego - choć raz jak jechałem rowerem to wskoczyłem przez tylną szybę do samochodu, który po wyprzedzeniu mnie zatrzymał się od razu tuż przede mną. Ale ja od ponad 20 lat regularnie, 2-3 razy w tygodniu chodzę na siłownię a to bardzo wzmacnia kości. Do tego jeszcze biegałem w terenie, niestety rok temu miałem operację łąkotki (odezwała się stara kontuzja - faul podczas gry w piłkę nożną) i musiałem sobie odpuścić bieganie. Skręceń trochę miałem ale to jeszcze młodzieńcze zaszłości jak prawie profesjonalne grałem w kosza - lądowanie po wyskoku na czyjąś stopę

Odnośnik do komentarza

Połamanych obojczyków, kości przedramienia, łokci i nadgarstków widziałem w kolarstwie juniorów bez liku. Jak ktoś waży 70 kg i ma 10% tkanki tłuszczowej i bardzo szczupłą górę to nie ma za bardzo co go ochronić. Plus jak wystawisz rękę przy upadku przy prędkości 50-60 km na asfalt to prawie na pewno ją połamiesz. Dlatego przydają się prawidłowe odruchy. Nie wolno podczas kraksy puścić kierownicy. Sam miałem upadek przy 60 km/h na bark ale może przez to że trenowałem sporty siłowe i mam tam dużo mięcha a może przez to że trenowałem judo to obojczyk nie pękł. Ale skutki odczuwałem kilka lat.

Tu zobaczcie jak Sagan do końca trzyma kierownicę:
https://www.youtube.com/watch?v=ab89mLyw0j8 

 

Odnośnik do komentarza

Z tym trzymaniem kierownicy może być różnie, chroni ręce, ale barku i głowy już nie.

Kiedyś fitnessem na slickach dość szybko zjeżdżałem ze skarpy warszawskiej w nieznanym miejscu. Techniki zjadu nie znałem wtedy żadnej, ale odwagi mi nie brakowało.
I nie wpadłem na to, że podczas zjazdu w dół za zakrętem wyrośnie mi przed nosem wielki słup wysokiego napięcia:
hamulce - koło momentalnie zaryło w piach - rower stanął dęba - przeleciałem przez kierownicę...
i odruchowo nie puściłem kierownicy tylko jak pingwin sliznąłem brzuchem po piasku. Miałem SPD i cały czas trzymałem kierownicę rekami.
Na koniec rower spadł mi na plecy.
Buty miałem nadal w blokach, a ręce na kierownicy.
Ludzie się zbiegli i wyplątali mnie z roweru.

Nic mi się nie stało, a nie miałem nawet kasku. Byłem tylko brudny od czoła do kolan. Gdybym nie wygiął odpowiednio ciała i nie prześliznął się na brzuchu, tylko zarył dziobaka to wolałbym mieć połamane ręce niż kręgosłup



Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Tu chodzi nie tylko o słabe kości ale również o bardzo niską masę mięśniową a to zwiększa ryzyko wszelkich złamań i kontuzji. A większość kolarzy to jednak szczypiory.

Dlatego jeśli ktoś nie startuje zawodowo i nie musi poświęcić wszystkiego, żeby odnieść sukces to jednak poleca się od czasu do czasu odwiedzić siłownie i zadbać o to żeby ręka nie złamała się od uderzenia gałęzią w lesie ?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...