Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Aż ciekawa jestem, co Ci powie, bo mój zapał na wymianę mocno ostudził ? A może zrobił tak specjalnie, żeby mój portfel odpoczął? ? (Dzięki!)

Tak czy siak każdy z liczników niewątpliwie ma swoje wady i zalety, a uniwersalnego chyba nie idzie znaleźć. Zwłaszcza, jeśli ma się określone wymagania. To tak jak z rowerem czy bardziej jeszcze z telefonem. Bo z rowerem to zawsze coś tam idzie wymienić, a w telefonie, który na przykład ma - subiektywnie - ładną obudowę, idealny wyświetlacz i dobre parametry techniczne może się okazać, że aparat jest średni. Albo zwyczajnie układ guziczków komuś nie pasuje. I chcąc nie chcąc, trzeba iść na jakieś kompromisy.

Albo jeszcze inaczej - jest bowiem też tak, że jak czytamy o tych przysłowiowych telefonach, to się nam nagle wydaje, że potrzebujemy wszystkiego. Pamiętam, jak poszłam ze znajomą do sklepu po "telefon z dobrym aparatem". Oczywiście sprzedawca zaczął jej wciskać same flagowce, na które może by się nawet skusiła, gdyby nie to, że miała w kieszeni raptem 500zł. Niejeden wziąłby na jej miejscu flagowca na raty. Tak zrobiła mama koleżanki, ślepa jak kret przeciwniczka okularów, która używa telefonu do dzwonienia (nawet nie bardzo do smsowania) i czasem do robienia zdjęć, które i tak są beznadziejne, bo nie widzi za dobrze, więc nie łapie ostrości, tylko tak wali te foty, jak popadnie. Tymczasem znajoma kupiła Asusa za swoje 500zł i nie dołożyła ani grosza. Do dziś wszystkim się chwali, że ma najlepszy aparat na świecie i święcie w to wierzy. Bo jej po prostu taki wystarcza, a na fotografii zbytnio się nie zna. Coś takiego, jak ja, gdy miałam Kandsa, który w 2016 roku był "najlepszym rowerem ever" ? I naprawdę nie wiem, czy jakby wtedy Jacek dał mi swojego Roubaix, to bym nie spojrzała na niego ze współczuciem, że na takim czymś biedak musi jeździć. Bo ja do szosy musiałam dojrzeć, a kupowanie na zapas to nie zawsze jest najlepsze rozwiązanie. No i z tym, że "może się przyda" to też czasem można się nieźle naciąć, czego właśnie przykładem może być rzeczony Kands - on też musiał mieć szerokie opony, bagażnik, błotniki i lampki w środku dnia, i w środku lata. I tak na wszelki wypadek woziłam co najmniej 3-4kg zbędnego balastu. Albo na wszelki wypadek nie kupiłam gołego licznika Lezyne, tylko od razu z pomiarem prędkości z koła. Bo może się przydać. Nie wiem, ile razy go użyłam - była zima, na wiosnę się rozjeżdżałam, a w już w maju miałam Garmina. Więc chyba trzeba uznać, że na wszelki wypadek straciłam jakieś 200zł ? Nie mówię, że tak ma być u Ciebie. Rzucam pod rozwagę, Tobie i innym stojącym przed wyborem. No i druga rzecz, niestety jeszcze mniej optymistyczna - myśleć sobie można, ale na sucho wiele człowiek nie wymyśli. Pewnie jakbyś pojeździł z jednym czy drugim licznikiem chociaż tydzień, to byś wiedział, a tak w ciemno po opiniach innych to jedna wielka kicha. Chyba że ktoś potrafi się zakręcić i wierzyć bardziej w opinie innych, niż swoje odczucia, że jak mu powiedzą, że Volkswagen to najlepszy samochód, to potem jeździ tylko nim i wierzy święcie, że lepszego nie ma. Ja niestety pod tym względem jestem ułomna. Za dużo mam przemyśleń i za bardzo analityczny umysł, żeby tak pójść za opinią bez żadnej refleksji. Co potem rozmaicie się kończy. Na przykład czterema rowerami w roku ?

Odnośnik do komentarza

@jajacek wahoo ma centrum logistyczne w Holandii, tam się odsyła na gwarancję. Z tego co wiem, nie robią problemów z wymianą. Nie wiem tylko co z uszkodzeniami z winy użytkownika.

Jeśli chodzi o mapy to są oparte o OSM/mapbox, są całkiem fajne ale uproszczone trochę ze względu na czarnobiały ekran. Nie ma możliwości wgrania innych map.

Tapatalk'd

Odnośnik do komentarza

Wahoo (bolt) to licznik stworzony w duchu Apple. Wszystko ma tam być nieskomplikowane i łatwe w użyciu.

Nie jestem jakimś fanbojem Apple (wręcz przeciwnie) ale muszę przyznać że tu doskonale się to sprawdza. To co jest niezbędne w codziennym użytkowaniu - to w nim jest.

Wsiadasz na rower wczepiasz licznik w uchwyt i start. Chcesz nawigować ? dwa kliknięcia i wybierasz z menu licznika jedną z tras utworzonych wcześniej w RideWithGPS czy Komoot z nawigacją turn-by turn . Wracasz do domu, kończysz jazdę i nie zdążysz drzwi otworzyć a słyszysz na komórce info o wrzuceniu danych na Strave, Training Peaks , czy Komoota itp...

To samo z tworzeniem tras - z tych serwisów automatyczna synchronizacja na licznik.

Komórka potrzebna jest tylko do modyfikacji wstępnych ustawień różnych dodatkowych opcji. W trasie raczej tego sie nie robi.

Jest możliwość utworzenia trasy w terenie (Komoot na komórce) i wgranie jej do licznika.

Ten czarno-biały wyświetlacz ma jedną wielką zaletę - jest dobrze czytelny w słońcu, w cieniu, w okularach przeciwsłonecznych itp.

Jeśli chodzi o nawigacje to licznik który dobrze się sprawdzi na szosie, jakichś mniejszych, bocznych drogach czy utwardzonych ścieżkach w lasach, polach itp.

Fajnie informuje sygnałem o nadchodzącej zmianie kursu a potem pokazuje ledami w którą stronę skręcić (na ekranie tez są podpowiedzi).

Mapa to jak pisze nctrns - OSM/mapbox w wersji zubożonej w szczegóły ze względu na czytelność na małym ekranie.

Niestety OSM ma to do siebie ze chociaż bardzo dobre to są w nim "białe plamy" na mapie Polski, często brak lokalnych szlaków itp.

Jeśli ktoś lubi się szwendać po single trackach, explorować teren to nic nie zastąpi pełnej nawigacji. Turystyczny etrex  na rower odpada (mam). Mały ekranik, mała rozdzielczość, wolny procek. Jeśli przyjdzie nam w terenie zmienić/wyznaczyć trasę z różnych powodów (np nagły powrót) to już jest kłopot. Jeździłem z nim parę lat z automatyczną zmianą trasy, niekiedy w kółko.

Ten link który podałeś to kierunek niezły, ale w ślepy zaułek. Sorry, android 2 coś tam w obecnych czasach to archaizm. Wiekszość apek na tym już nie pójdzie. A te do nawigacji są wymagające ( mapy - sporo pamieci).

Lepiej juz trochę dołożyć i  kupić coś nowszego a nie koniecznie Garmina  rowerowego za 2,5 tysiąca z rozdzielczoscią 240x 470 (żartujemy, prawda  ? - NIE ). 

Ważne żeby był dobry,sprawdzony GPS a niestety nie jest tak że każda komórka  ma taki sam. Są lepsze, gorsze i beznadziejne ( np. wszystkie moje komórki na equinoxie miały słaby GPS).

Jak do tego dołoży się kiepskie oprogramowanie do zapisu trasy (np  endomondo) to potem tworzy się internetowe legendy że komórka z androidem do niczego się nie nadaje bo koleżance się sypało że hej.

Niestety flagowce (niekoniecznie te najnowsze) mają to do siebie że mają znacznie lepsze podzespoły niż tel budżetowe i to potem wychodzi w użytkowaniu.

Oczywiście żeby pstrykać fotki na fejsbuka nie potrzeba flagowca.

Osobiście polecam na mostek jakiś używany w dobrym stanie Samsung z serii S5 (bo ma jeszcze wymienną baterię, bardzo jasny, duży wyświetlacz, wodoodporny, doskonały GPS i jest wystarczająco szybki) .

Do tego Locus PRO, słuchawkę  Plantronics Explorer 50/500 i mamy mercedesa nawigacji. Ale to już rozmowa na inny temat.

I wcale się nie sypie   ?

Odnośnik do komentarza

Ja muszę powiedzieć że moje osobiste doświadczenia z nawigacją rowerową są słabe. Tak się zdarza że prowadziłem firmę będącą prekursorem nawigacji GPS na naszym rynku i razem z właścicielem AutoMapy z którym się dobrze znam, działaliśmy na tym rynku od początku. Urządzenia się zmieniały, aplikacje się udoskonalały aż doszliśmy do bardzo dobrych rozwiązań w tym zakresie jeśli chodzi o nawigację samochodową.

Jeśli chodzi o nawigację rowerową to w Garmin Edge 705, którego kupiłem wkrótce po premierze, pewnie z 10 lat temu, była ona kulawa. Posiadała dwa ograniczenia. Screen estate czyli powierzchnię i rozdzielczość ekranu oraz sam sposób implementacji. O ile w Edge 705 było coś jeszcze widać na ekranie bo był bezdotykowy i miał niezły kontrast, o tyle w moim obecnym Edge 800, widać kiepsko. Na szosie jeszcze idzie wytrzymać, chociaż nigdy nie ma odpowiedniego zoomu, żeby mieć odpowiednią ilość szczegółów na ekranie. Ten problem został dopiero rozwiązany w Edge 1000, dysponującym dużo większym ekranem, o dużo większej rozdzielczości i dużo lepszym kontraście. Zaletą Garmina jest gigantyczna ilość różnych map w Internecie. Nie miałem żadnego problemu żeby znaleźć, dobre darmowe mapy Cypru czy Teneryfy. Można też włączać i wyłączać poszczególne warstwy, korzystają z kilku naraz. Na szosie wyłączamy warstwę topo a w terenie warstwę  szosową. Natomiast wskazówki takie jak "skręć w Main Street" są kompletnie pozbawione sensu. To taki sam głupi komunikat jak nocą w Google Maps "kieruj się na południowy wschód". Komunikat musi być "skręć w drugą w prawo" lub podobny a nie szukanie nazwy ulicy. Więc to wymaga jeszcze dopracowania. Najlepszy serwis do planowania tras BikeRouteToaster, niestety został zamknięty. Ostatnio straciłem zainteresowanie nawigacją. Ale wgrałem niedawno dwie mapy i pobawiłem się nimi w terenie. Niestety nie dawały rady. Ale mam tych map dużo, jeszcze poćwiczę.

Z tego co tu napisano wynika że Wahoo, w zakresie nawigacji jest niesamowicie ubogi i kupno go dla kogoś kto zamierza korzystać z nawigacji, kompletnie nie ma sensu.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, jajacek napisał:

Z tego co tu napisano wynika że Wahoo, w zakresie nawigacji jest niesamowicie ubogi i kupno go dla kogoś kto zamierza korzystać z nawigacji, kompletnie nie ma sensu.

Dokładnie. Nawigacja w Wahoo daje radę jeśli ktoś nie oczekuje prowadzenia za rączkę jak w samochodzie. Mi wystarcza i daje radę po początkowym okresie przyzwyczajenia, kiedy musiałem rozgryźć te kilka kruczków. W nieznanych lokalizacjach też już potrafię ładnie jechać ? Ale podejrzewam że dla MTB i na bezdrożach mogłoby być gorzej (choć ilość dróg i szlaków na mapie jest na prawdę spora).

Odnośnik do komentarza

Abstrahując od nawigowania - serio Wam się te OSM sprawdziły kiedykolwiek w "traso-terenie"? Bo ja przyznam uczciwie, że nie wiem, czym się ludzie zachwycają. W mojej okolicy (czyli tak powiedzmy w promieniu 30km od Tarnowa, głównie penetruję wschód i trochę północ) regularnie pojawiają się albo drogi, które na mapie są oznaczone, że zaraz się urywają (a ja sobie po nich przejeżdżam), albo przeciwnie - jest tych dróg kilka, a ja widzę raptem jedną i to też nie jest pewne, czy zaraz nie skończy się jakimiś zasiekami. Podobnie irytuje mnie oznaczanie dróg polnych i utwardzonych, które też są losowe. Raz droga wyznaczona przerywaną kreską jest pięknym asfaltem (widać, że nie został położony w ubiegłym tygodniu), a drugim normalnie oznaczona droga zaczyna być dziurawym rollercoasterem.

Jeśli idzie o nawigowanie, to w Lezyne jest to rozwiązane na tyle toporne, że testowałam tylko raz i na niezbyt trudnej trasie. Po prostu ślad musi być narysowany w ichniejszym serwisie, a ja takiego narzucania nie lubię. Ewentualnie po prostu nawigacja korzystająca z map Google z poziomu telefonu przesyła wskazówki do licznika. W Garminie z kolei, tak jak pisałam, wskazówki pokazują mi się losowo (kompletnie tego nie czaję), ale jak już są, to są dobre, bo wyskakuje mi okienko "za 200m skręć w prawo" i nie znika do samego manewru, tylko zmniejsza się liczba. Wiadomo, jest różnica ok. 10m, ale zauważyłam, że jest ona dość stała i zapewne związane jest to z dokładnością sygnału.

Jeszcze w samej kwestii nawigowania - rozumiem, że na takiej Teneryfie prawdopodobnie jest to istotniejsze, natomiast nie wiem, czy każdy, kto chce nawigacji na rower, potrzebuje naprawdę nawigacji czy też zwyczajnie czuć się bezpiecznie, że jakoś do domu wróci ? Osobiście korzystam z tej możliwości naprawdę do rzadkości, najczęściej zresztą wolę telefon z głosowymi wskazówkami. Poza tym jeżdżąc samemu (czyli bez konieczności opóźniania grupy), człowiek zawsze jakoś tam sobie poradzi. W tym roku mieliśmy taką akcję na pielgrzymce, że przez pogodę się rozsypaliśmy na naście kilometrów, a akurat z naszej grupy nikt nie pamiętał trasy (ja, gapa, w domu na Garmina przygotowałam, ale zapomniałam zgrać). Poradziliśmy sobie tak, że miałam ślad na Endo z ubiegłego roku i według tego jechaliśmy, co jakiś czas zatrzymując się i sprawdzając (bo uchwytu niestety na rower nie mam). Nie piszę tego po to, by stwierdzić, że narzekanie na nawigowanie na rowerze, to jakieś fanaberie. Bardziej po to, żebyśmy nie dali się zwariować, że wszystkiego potrzebujemy, bo jeszcze parę lat i tak, jak ludzie nie znają się na zegarku z tarczą, tak przestaną umieć czytać mapy i odzywać się do drugiego człowieka.

P.S. Aczkolwiek sam zoom mapy to w 520-tce mógłby wyglądać lepiej ? Ten jest do zabicia, a argument, że to nie jest urządzenie turystyczne, jakoś mało mnie interesuje. Szczególnie, że 520+ już do takiego zaczyna pretendować, a nic mi nie wiadomo, by miało inne oprogramowanie.

 

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, jajacek napisał:

Z tego co tu napisano wynika że Wahoo, w zakresie nawigacji jest niesamowicie ubogi i kupno go dla kogoś kto zamierza korzystać z nawigacji, kompletnie nie ma sensu.

No nie do końca Jacku.Tak jak pisze nctrns to zależy jakiej nawigacji oczekujesz i gdzie, w jakich warunkach będziesz ją wykorzystywać.

Dla osób jeżdżących szosą sprawdzi sie zazwyczaj bardzo dobrze, w terenie nie koniecznie. Ja używam Wahoo głównie jako licznika, miernika  tętna ,kadencji itp, loggera gps (zapisu trasy) i nawigacji (a raczej przypominacza) w mniej skomplikowanym terenie. Np mam taką pogmatwaną trasę 40km w Puszczy Dulowskiej że trudno zapamiętać kolejność jazdy poszczególnych dróg (wielokrotnie się przecinają z różnych kierunków) .Nawet sam  ślad jest mało czytelny. Tam  Wahoo spokojnie wystarcza bo teren ogólnie znam. Kiedy wybieram sie w zupełnie nieznany mi rejony opracowuję dokładnie trasę w domu uwzględniając różne mapy i biorę pełnoprawną nawigację (Locusa).

Niestety nie ma idealnych map - każda ma jakieś wady. Tak naprawdę do celów nawigacji (zwłaszcza rowerowej) mamy raptem parę map wektorowych  i całą masę rastrowych,często lokalnych (turystyczne - w nowych wydaniach bardzo dużo szlaków - również rowerowych , mapy Lasów Państwowych, Mapy WMS Geoportalu (masa leśnych ścieżek) w różnych warstwach, stare wojskowe mapy sztabowe - czarno białe mało czytelne itp).

O ile na wektorowych bez problemu wyznaczymy nawigację o tyle na rastrowych po pierwsze trzeba mieć je skalibrowane a po drugie wyrysować sobie manualnie ślad (coś jak obrazek w Paint-cie) odpowiednim narzędziem ( edytor w Locusie, Mapsource, BaseCamp Garmina) . Generalnie nie jest źle bo teraz dużo wydawnictw oferuje gotowe  skalibrowane mapy rastrowe pod różne systemy nawigacyjne (Garmin, Locus, Mapa PC z danymi kalibracyjnymi pod OziExplorera, TrekBuddy itp).

W kwestii wektorowych obecnie jest tendencja do korzystania z map OSM. W terenie są chyba najlepsze, ale tez z dziurami. Są jeszcze Google Maps, City Navigator pod Garmina - dobre na szosy, wektorowa UMPC-PL (miejscami bardzo dokładna, w innych rejonach białe plamy, dużo zaznaczonych szlaków) i jeszcze kilka innych "wynalazków" używanych głównie w nawigacjach samochodowych.

Niestety często jest tak że albo wielu dróg (zwłaszcza leśnych) nie ma na mapach, albo są a w rzeczywistości  o innym przebiegu i na mapie w teorii walimy przez gęste zarośla, albo nieprzejezdne (zarośnięte, zabudowane itp). Dlatego warto mieć sprzęt który bez problemu umożliwi dobrą orientację położenia względem wyznaczonej trasy  i możliwość jej  zmiany ad hoc  w zależności od napotkanych niespodzianek (również pogodowych, zdrowotnych).

Dwa lata temu pojechaliśmy na wakacje w rejon Drawieńskiego Parku Narodowego. Przed wyjazdem przygotowałem 14 tras terenowych długości po ok 70km (10 do wykorzystania). Na miejscu ze względów pogodowych okazało się że nie ma szans na takie jazdy MTB. W lasach masę błota, pozalewanych dróg i pogoda bardzo zmienna - krótkie okienka pogodowe (wraz ze sławetną nawałnicą w Suszku). Taki survival (ale niezapomniany) - przy okazji o mało nie utopiłem samochodu w lesie. Wszystkie trasy przerobiłem bez problemu na miejscu  na krótsze tak do 40km w Locusie na komórce. Na garminowym turystycznym Etrexie to byłoby niewykonalne a laptopa (z Mapsource czy BaseCamp) od dawna ze sobą już nie  zabieram.

 

Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące temu...

Dzięki właśnie myślę nad nim lub którymś z Wahoo. Pierw myślałem nad 520 plus ale  jest droższy i mniejszy ekran. Więc myślę , że dla mnie może  będzie lepszy od 520. Tylko czujniki dokupić kadencji i prędkości, tylko zastanawiam się czy jak nie trenuję czy kupić też czujnik tętna. Tylko pytanie jeszcze bo nie pisze myślę, że dam radę na endomondo czy na stravę przesłać dane. I ile realnie bateria wytrzyma. 

Odnośnik do komentarza

Ja bym polowała na OLX lub Allegro. Na tym pierwszym pół roku temu kupiłam nowy komplet (osobno kadencja, osobno prędkość) za 180zł.

Co do licznika, ten Garmin Explore całkiem fajnie wygląda, ale i tak nie kupiłabym nowego, podobnie jak i 520/520+/820. O 1000/1030 nawet nie piszę, bo nie ten poziom ? Natomiast po ostatnich osobistych doświadczeniach całkowicie zmieniłam zdanie na temat zegarków. Jak zawsze zależy oczywiście od potrzeb, jednak nie skreślałabym ich tak, jak czyniłam to dotychczas, wtórując Jackowi. Zdecydowanie godne uwagi rozwiązanie dla osób, które po prostu chcą rejestrować trasę i tętno, a przy zakupieniu czujnika, także kadencję.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...