Dziś na Rowerowych Poradach rusza nowy cykl wpisów. Będzie on dotyczył ubierania się na rower. Dostaję od Was sporo pytań dotyczących zakupu odzieży rowerowej, postanowiłem więc wreszcie zabrać się za ten temat i porządnie go opisać. Podzielę go na kilka części, ponieważ jeden tekst byłby zdecydowanie za długi, by go za jednym podejściem przeczytać. Poza tym będzie chyba łatwiej znaleźć to, czego się akurat potrzebuje. Pod każdym tekstem pojawi się spis treści, prowadzący do pozostałych wpisów.
Dostępnych na rynku materiałów czy typów odzieży jest obecnie tak dużo, że nie jestem w stanie znać wszystkich – dlatego liczę na merytoryczne dyskusje w komentarzach. We wpisach będę się starał pokazywać odzież dla różnych grup rowerzystów. I nie chodzi jedynie o podział na miejskich, turystycznych, górskich, szosowych czy rekreacyjnych. Są osoby ciepłolubne, są też takie, które wolą przewiewny ubiór. Są miłośnicy bawełny, są zwolennicy wełny z merynosów, jest grupa przywiązana do sztucznych materiałów. Niestety, na idealny komplet ubioru, często nie ma magicznej recepty. Na pewno każdy musi trochę poeksperymentować, poszukać czegoś dla siebie. Mam nadzieję, że moje wpisy będą w tym pomocne.
Potówki
Na pierwszy ogień idą potówki. Co to jest potówka, zapytacie. To w zasadzie rodzaj koszulki, która bardzo ściśle przylega do ciała. Niektórzy piszą nawet, że warto kupować je o rozmiar mniejsze niż koszulki. Coś w tym jest, ale najważniejsze by mimo dobrego przylegania, potówka nie ograniczała ruchów i nie powodowała irytacji. A po co w takim razie używa się potówek i czy jest to warstwa niezbędna dla każdego?
Zadaniem takich przylegających do ciała potówek, jest odprowadzenie potu na zewnątrz i sprawienie, by skóra była sucha. Zapobiega to wychładzaniu organizmu, a przy okazji powinno sprawić, że skóra nie będzie wydzielać nieprzyjemnego zapachu. Dlatego taka pierwsza warstwa jest zalecana nie tylko dla osób jeżdżących wysiłkowo, ale także dla dojeżdżających rowerem do pracy, którym zdarza się intensywnie pocić. Niestety, luźne koszulki rowerowe nie zapewniają takiego odprowadzania potu, ponieważ nie opinają skóry.
Osoby jeżdżące turystycznie albo do pracy i nie przepadające za sztucznymi materiałami – bardzo sobie chwalą przylegające koszulki uszyte z wełny merynosów. Mają one trochę inną charakterystykę, niż ich sztuczni odpowiednicy. Wełna oczywiście nie ma nic wspólnego z gryzącymi, grubymi swetrami. Odzież z wełny merynosów jest bardzo miła i ciepła w dotyku. Choć merino nie odprowadza potu tak dobrze jak syntetyki, idealnie nadaje się do spokojniejszej jazdy. Jednocześnie zapewnia komfort cieplny, który jest pożądany zwłaszcza w chłodniejsze dni. Producenci ubrań z wełny merynosów podają, że chłoną one pot tak dobrze, że nie trzeba ich prać zbyt często. Szczerze Wam powiem, że nie do końca wierzę w te zapewnienia. Ale może wszystko zależy właśnie od intensywności jazdy.
Potówki bardzo dobrze sprawdzają się podczas jazdy w górach. Z jednej strony usuwają pot podczas intensywnych podjazdów, jednocześnie chronią przed zimnem podczas szybkich zjazdów. Wiele osób zaleca również jeżdżenie w takiej warstwie przylegającej do ciała, jeśli mamy spodenki z szelkami i problem z podrażnieniami od nich.
Zapraszam do obejrzenia odcinka Rowerowych Porad na YT. Opowiadam w nim o koszulkach rowerowych. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.
Koszulki rowerowe
Druga warstwa (lub pierwsza jeśli nie chcemy jeździć w potówce) jaką na siebie zakładamy to koszulka rowerowa. Od razu może napiszę – bawełna nadaje się jedynie do mało intensywnej jazdy. A przynajmniej ja nie przepadam za bawełną na rowerze, ponieważ dość szybko się pocę, a mokra bawełniana koszulka robi się mało przyjemna w dotyku. Plusem koszulek ze sztucznych materiałów jest również to, że bardzo szybko schną. W ładną pogodę, wywieszona na zewnątrz koszulka spokojnie wysycha w 2-3 godziny.
Jeśli jedziesz niedaleko do pracy czy do sklepu, to oczywiste jest, że nie będziesz wbijać się w dopasowane, rowerowe ciuchy. W tym wypadku załóż to co lubisz, a ja niewiele jestem w stanie Ci doradzić, ponieważ nie znam się na modzie męskiej, damskiej tym bardziej :) Osobiście z dużym zainteresowaniem obserwuję to, co na swoim blogu robi Michał Kędziora. W tym wpisie pokazuje swój rower i to jak się na niego ubiera.
Producenci koszulek, jak zresztą i innych części odzieży, zarzucają nas „fachowymi” terminami. Są materiały zwane Dynacool, Prosecco Strada, Borgini, Papete MantoDry. Każdy producent dąży do tego, by się w jakiś sposób wyróżnić. Nawet Decathlon w koszulkach za 30 złotych ma system Equarea, czyli aktywnego odprowadzania potu :) Normalnie kosmiczna technologia za przystępne pieniądze.
Liczy się jakość
Nie ma się co oszukiwać – jakość musi kosztować. Koszulka za 30 złotych, na pewno będzie się nadawała do lekkiej jazdy po okolicy. Ale z drugiej strony – po co Ci wtedy koszulka rowerowa? Przy intensywniejszym użytkowaniu, tanie koszulki zazwyczaj dość szybko tracą swoje właściwości, nie tylko wizualne. Do tego dochodzi jakość wszytego zamka, wytrzymałość kieszeni, odprowadzanie potu oraz to jak przyjemna dla skóry jest koszulka.
Wystarczy przejść się do dobrego sklepu rowerowego i samemu pomacać koszulki. W palcach bardzo szybko da się rozpoznać te z najniższej półki. Są mało przyjemne w dotyku, szybko się elektryzują. Absolutnie nie zniechęcam do kupowania tanich rowerowych koszulek, ale jeśli jeździsz trochę więcej – uwierz, że taka inwestycja się opłaca. Dobrą koszulkę można kupić już za około 100 złotych.
Niezłe koszulki w tej cenie robi min. Accent, Nalini jeśli trafimy na promocję, Quest (firma Ewy Włoszczowskiej, mamy Mai), Dare 2Be. Jeżeli szukasz innych producentów to Monika przygotowała zestawienie ciekawych koszulek rowerowych polskich producentów.
Na co zwrócić uwagę
Przy zakupie koszulki, warto sprawdzić czy zamek jest wszyty w ten sposób, że nie przytniemy sobie brody, ani nie będzie obcierał o szyję podczas jazdy. Bardzo istotna jest obecność wszytej gumki elastycznej na dole, ale to mają chyba wszystkie koszulki. Ciekawym patentem jest wszycie gumy antypoślizgowej, która zapobiega przemieszczaniu się koszulki, choć nie jest to obowiązkowy dodatek. Wiele koszulek ma pod pachami wszyty materiał bardziej przewiewny, który szybciej odprowadza pot. Moim zdaniem to bardzo dobre rozwiązanie.
Oczywiście niezbędnym wyposażeniem koszulki rowerowej dla bardzo wielu osób, są kieszonki na plecach. Praktycznie każda koszulka je ma. Często można do nich schować niezły arsenał, ale mi przydaje się głównie do wrzucenia batonika, czasem telefonu oraz kartki z trasą, jeśli jadę w nieznane rejony. Miłym akcentem będą kieszonki zamykane na ekspres, ale jeżeli są wystarczająco głębokie nie jest to konieczność.
Generalnie droższe koszulki lepiej odprowadzają pot, są przyjemniejsze w dotyku i wystarczają na dłużej. Ja swoją koszulkę Kellysa (jeszcze w poprzednich barwach) mam już kilka ładnych lat i w zasadzie dopiero teraz muszę pomyśleć nad tym, by dokupić jeszcze jakąś. Ta się jeszcze sprawdza, ale mimo wszystko nie wygląda już jak nowa. Po takim czasie i tylu przygodach ma prawo :)
W tej części to już wszystko. Zapraszam serdecznie do czytania kolejnych części „W co się ubrać na rower?” Będą się sukcesywnie pojawiać na blogu. A jeżeli nie chcesz przegapić żadnego z nich – zapisz się na rowerowy newsletter. Wystarczy pod tym artykułem, w czarnym okienku wpisać swój e-mail, by na skrzynkę otrzymywać powiadomienia o nowych tekstach. Dodatkowo otrzymasz moje „Dziesięć sprytnych Rowerowych Porad” do których dostęp mają tylko zapisani na newsletter.
Wszystkie wpisy z cyklu „W co się ubrać na rower?”:
1. Potówki i koszulki
8. Kaski
10. Porady od blogerek modowych
Pytanie, czy takie ciuchy jakie oferują markety są dobrą opcją, czy jednak wybrać się do profesjonalnego sklepu rowerowego? Zastanawiam się czy ta odzież, którą oferują będzie znacznie lepsza od tej marketowej? Dodam, że na rowerze jeżdżę czysto rekreacyjnie, więc nie potrzebuję jakiegoś mega profesjonalnego sprzętu.
Cześć,
zależy o jakim markecie mówisz. Decathlon ma w swojej ofercie sporo ciekawej odzieży i można się tam ubrać za relatywnie nieduże pieniądze. W typowych marketach spożywczo-ogólnych ciężko mi się wypowiedzieć co jest w ofercie. Niemniej z doświadczenia wiem, że kto tanio kupuje, ten dwa razy kupuje.
Czasem lepiej pojeździć w zwykłych ciuchach, niż kupić rowerowe, ale za małą kasę, i potem się w nich pocić :)