Skocz do zawartości

Pomoc w wyborze roweru szosowego do 5000 zł dla kobiety


Rekomendowane odpowiedzi

Przepraszam, ale lepiej przed zakupem niż po ? Możesz wpadać, ale uprzedzam, że mam rowery tylko osób 164-170cm, więc jak jesteś wyższa lub niższa od widełków, to tylko możesz się przekonać, co znaczy rower niedopasowany. No i przyt takiej pogodzie na zewnątrz Cię nie wypuszczę, bo są wypucowane ?

Ja i tak z tym dopasowywaniem jestem gorsza od siostry - u mnie komplikacje wychodzą szybko, ale niestety nie podczas jazd próbnych. W sumie w ubiegłym roku zaliczyłam pięć rowerów plus jeden, na którym jeździłam (Triban 500). Dwa były ewidentnie moją wtopą odnośnie rozmiaru (dłuższa historia), ale pozostałe miały ten niby, co trzeba. Na gravelu zrobiłam przeszło 600km, ale dokuczać zaczynał na dłuższych dystansach, więc zorientowałam się późno (kupiłam go początkiem sezonu i dopiero na nim wyrabiałam formę). Podobnie było z męskim Trekiem Emondą (a miało być - wow, karbon!). Tu przed zakupem było super, kolejnego dnia pobiłam rekord prędkości, ale już jak go zabrałam na jakąś setkę, dał mi się bardzo we znaki (nie mogłam potem kilka dni żadnego słoika odkręcić). Gianta Liv za bardzo nie poznałam, przejechałam ze 100km (i to nie jednorazowo). Był kupiony dla siostry i ona była nawet zadowolona, tylko ja nie - po pierwsze ja u nas czyszczę rowery (ona za to świetnie je brudzi :p), więc biała rama to był koszmar. Druga rzecz, jeździmy czasem na trenażerze i do tego (żeby się nie pitolić z oponą) używamy drugiego koła. Liv zrobił tymczasem tylne widełki z niestandardowym rozstawem - miałam ogromne problemy z zakupem koła. Tak więc tutaj zadecydowały trochę poboczne względy.

Treka Leksę kupiłam z głupia, jako niby taki wspólny, na brzydką pogodę, bo był tani, więc może warto... Wymieniłam mu tylko hamulce, no i koła na lepsze. Na razie zrobiłam na nim 1400km i ani raz mnie nie zawiódł. Rozważam właśnie Domane, bo ma podobną geometrię, ale niestety używka w moim rozmiarze i jeszcze czarnym kolorze, to jest rower widmo. Ale jak sprzedam ten cały magazyn, to nie wiem, czy się nie skuszę na nowy, nawet na Clarisie i przepłacony - nową Tiagrę mam prawie skompletowaną w domu, wystarczy tylko podmienić, a więcej kompletnie nie potrzebuję. Jedyna dla mnie wada tych rowerów to opony do 28mm. Z uwagi, że ja na szosie jeżdżę rekreacyjnie i z miłości, to ląduję czasem w różnych nieszosowych miejscach - lasach, szutrach itp. Ale jak widzę ceny Checkpointów oraz Diverge'a od Speca (które zresztą nawet nie wiadomo, czy byłyby wygodne), to jakoś przełykam tę gorycz i radzę sobie z tym, co mam ?

Odnośnik do komentarza

Dobra, to pojeżdżę po chacie ? a co masz na obiad? Albo łotever, skoro nie ze słoika. Kurcze, więc nie dość, że geometria ramy, to osprzęt... To nie muszę mieć 105... Mam treka niedaleko, popatrzę. I tu robi się kolejny problem, bo moja rozmiarowka pasuje do dwóch ram. 164 wzrostu i noga 76,5 to 50 lub 52 ? Skąd mam wiedzieć co lepiej. W sumie ceny też spoko. W końcu mistrzem świata już nie będę, to tylko zabawa. Nie będę innym udowadniać, że kwota przeznaczona na rower wyraża moje poważne podejscie do jazdy i profesjonalizm. Bo liczy się tylko to bezcenne uczucie, którego nawet żaden facet nam nie da ? Mtb nie zdradzę, bo mieszkam w górach i lesie ( no prawie), ale tak porządnie pozapierdzielac nie oglądając się na kamienie i drzewa może być ciekawą odmianą.

Odnośnik do komentarza

Za takie uprzejmości, to liczyłam, że jednak obiad Ty fundujesz ? No nic, powróćmy do rowerów. Mierzymy tyle samo, a z nogą trudno mi powiedzieć, bo mierzyłam to już jakiś czas temu, nie wiem, czy dobrze i nie wiem, którą nogę zmierzono (bo wskutek operacji na stawy biodrowe mam 1,5cm różnicy). Powiedzmy zatem, że mniej więcej jesteśmy podobnej budowy. Problem mam dokładnie ten sam - 50 czy 52. Niestety, z dostępnością takich małych rowerów szosowych jest ciężko i kiedy ja szukałam, to 50-tki nie było właściwie żadnej. Jeżdżę więc na damskim Treku 52 i nie wiem, czy ryzykowałabym z 50, skoro 52 ma wyższy stack (co daje większy komfort), podczas gdy reach to różnica rzędu - uwaga - 3mm. Tyle to nawet mostkiem nie trzeba nadrabiać. Z przekrokiem z kolei nigdy w żadnym rowerze problemu nie miałam, stąd zresztą trzykrotny (masakra, nie?) zakup ciut za dużej ramy. U mnie objawia się to tym, że właśnie stack był za wysoki, choć gdy czytałam te wszystkie mądre rady, nie sądziłam, że może być ta wartość za duża. Jednak może i w takich przypadkach moje ramiona, a wraz z nimi wkrótce cała reszta, odmawia współpracy. W każdym razie w tej ramie 52 stack jest odpowiedni, a jeśli nawet byłoby za wysoko, są ponad 3cm możliwości obniżenia - w rozmiarze 50 natomiast wyżej już kierownicy nie wyciągnę.

Jeździłam na MTB, ale mocno rekreacyjnie i na pewno nie jakoś technicznie. Mnie jarają głównie dystanse - to, jak dużo świata mogę zobaczyć jednego dnia. Nie znaczy to, że robię po 200-300km. Mój ubiegłoroczny rekord to 112km, a życiowy to 150km (w dodatku na MTB 26", szosą do tego jeszcze nie doszłam :p). Nie mam przy tym jakichś zawrotnych prędkości, ale niewątpliwie szosa ma dla mnie tę zaletę, że jest lżejsza i za cenę tego mogę pomęczyć się czasem w lesie ze sztywnym widelcem. Właściwie nawierzchni nie unikam żadnych. Różnie się to kończy - czasem trzeba rower prowadzić, czasem przenieść, a czasem łatać kapcia. Nie jest to jednak na tyle uciążliwe, abym wyobrażała sobie powrót do roweru ważącego fabrycznie 13-15kg (co dopiero po obwieszeniu go dodatkami). Może też bierze się to stąd, że więcej na moich trasach jest górek aniżeli piachu.

Co zaś do napędu... Claris by mnie nawet satysfakcjonował, ale brakuje mi czegoś o oczko bardziej miękkiego. Z kolei jakbym wymieniła kasetę z tył na takową, to przy 8 biegach, byłoby to jeszcze gorzej zestopniowane (a już teraz przydałoby się czasem coś pomiędzy). Tak więc główna wada, odkąd sama to sobie na tip top wyregulowałam, polega na poczuciu, że nie wykorzystuję efektywnie tego, co w teorii mam do dyspozycji. Na przykład blatu 50 nie użyłam w ubiegłym roku ani raz, a jak go wymieniłam na 48, to skorzystałam może kilka, jeżdżąc jednak przede wszystkim na tym małym. Dlatego decyzja o zakupie korby przełajowej 46/34 i nieco zmiękczonej kasecie Tiagry (ale też nie na poziom górski, bo i tak wcześniej serducho zablokuje jazdę, nim bym doszła do super miękkich biegów), to znaczy 12-28. Ale to się jeszcze zobaczy. 105 miałam i nie rozumiem ogólnego podniecenia. Może miałam jakąś lewą? ? Pełna Tiagra w Emondzie działała perfekcyjniej.

Odnośnik do komentarza

Ja bym zadała raczej pytanie, czy jeśli komuś zwykły Ballantine's smakuje bardziej niż 30-letnia whisky za ponad tysiąc złotych, to czy jest przez to jakiś gorszy? I pytanie drugie, czy naprawdę tym wszystkim, którym smakuje wieloletniość, to czy naprawdę  ona, czy jednak prestiż?

Zresztą nieważne. Tu nie chodzi o alkohole, tylko o grupy. A z grupami jest tak, że nie trzeba do niczego dojrzewać, tylko trzeba samemu reprezentować jakiś poziom. Tak więc przepraszam wszystkich, ale nigdy nie uwierzę, że ktoś, kto jeździ sobie rekreacyjnie po płaskim, potrzebuje do tego półki Deore i w dodatku boleśnie odczuwa na przykład brak zintegrowanej korby. Dajcie też wreszcie sobie powiedzieć, że jeździcie mocniej i że jest przy okazji taki typ ludzi (wcale niemały, w zasadzie ogromny), który musi trzymać pewien poziom, aby mieć nieuświadomione poczucie przynależności do grupy. Znam mnóstwo mężczyzn, którzy nie będą jeździć po mieście Toyotą Yaris, bo to jest wstyd. Zresztą wiadome, że w takim samochodzie wygląda się mniej atrakcyjnie. Ludzie sobie nawet sprawy nie zdają, ile rzeczy każdego dnia robią z myślą o postrzeganiu przez innych. Ostatecznie w większość tych kłamstw bardzo ochoczo wierzą, no bo kto by chciał o sobie myśleć, że jego szczęście nie jest wyłącznie kwestią jego samopoczucia, ale mają nań wpływ nawet zupełnie anonimowe i pozbawione autorytetu osoby. W końcu "jesteś tego warta" ?

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Elle napisał:

nigdy nie uwierzę, że ktoś, kto jeździ sobie rekreacyjnie po płaskim, potrzebuje do tego półki Deore i w dodatku boleśnie odczuwa na przykład brak zintegrowanej korby

Ależ zgadzam się z Tobą najzupełniej. Dlatego np. dziwią mnie rowery crossowe za 3500PLN + z Deore i wyżej. Cross z założenia jest rekreacyjny do spokojnej jazdy i nie wiem po co tam mocna grupa osprzętowa.

 

1 godzinę temu, Elle napisał:

Dajcie też wreszcie sobie powiedzieć, że jeździcie mocniej i że jest przy okazji taki typ ludzi (wcale niemały, w zasadzie ogromny), który musi trzymać pewien poziom, aby mieć nieuświadomione poczucie przynależności do grupy.

Z tym też się zgadzam i wiem, że to mnie też dotyczy. Nie4stety, a może i nie ?

 

 

Odnośnik do komentarza

W sumie na pierwsze swoje pytanie, sam sobie odpowiedziałeś drugim ? Dlaczego ci, co jeżdżą rekreacyjnie, mieliby nie mieć potrzeby przynależenia do grupy? Tak na marginesie: nie wiesz może po co w Smarcie ForTwo jest montowany tempomat? To dla mnie większa zagadka ?

Natomiast doskonale Cię rozumiem. Przechodziłam przez to przez ostatnie dwa lata, choć ja bardziej na zasadzie, że doświadczenie ma przewagę, a ja się dopiero uczę. Tym sposobem dałam się wkręcić najpierw w crossa (katorga), potem w szosę (to akurat na moje szczęście), karbon, wysokie grupy, precz z Clarisem i tym podobne. I przeszedłszy całą tę drogę, wiem, że na palcach jednej ręki mogę policzyć to, co naprawdę miało dla mnie wymierną korzyść - (prze)waga roweru szosowego, koła na łożyskach maszynowych, dedykowany licznik z GPS zamiast telefonu oraz markowa rama. Przy czym to ostatnie może być jedynie przypadkiem, ale faktem jest, że wygoda na Treku jest nieporównywalna z niczym mi znanym. Pozostałe trzy rzeczy może nie są mi niezbędne, nie przełożyły się na prędkość ani formę (te w zasadzie nawet spadły), ale uczyniły jazdę bardziej komfortową i przyjemniejszą. A, i jest jeszcze jedna rzecz - odzież termoaktywna. Ta też faktycznie jest lepsza od bawełny. Pozostałe rzeczy robiłam z pogoni za... trudno powiedzieć za czym. Oficjalnie za wygodą, raczej nie za chęcią zaimponowania Jackowi, bo jeśli kiedykolwiek to w ogóle zrobiłam, to raczej rzeczami nie związanymi z tym, co mam, a z tym, kim jestem. Taką zresztą wyznaję zasadę od zawsze, a chęć przynależności do grupy jakoś do mnie nigdy nie przemawiała (zwłaszcza, że jesteśmy z Jackiem oraz jemu pokrewnymi osobami na tym forum z zupełnie innych planet, równie fajnych). Więc po prostu tego nie czuję i tak się urodziłam, że to ja lansuję modę i potem ode mnie odgapiają (co nie znaczy, że jestem zamknięta na sugestie innych). Tak więc w tym przypadku, jeśli posłuchałam rad, to raczej kierowana wiarą, że przecież tyle mądrych ludzi nie może się mylić... no jednak czasem może. I nie wiem nawet, czy jest to kwestia dojrzewania, a bardziej właśnie innych priorytetów oraz innej perspektywy. Jeśli ktoś lubi poezję klasyczną, może nie widzieć nic wartego swojej uwagi w poezji awangardowej, jednocześnie nie podważając jej wartości.

Odnośnik do komentarza
9 minut temu, Elle napisał:

W sumie na pierwsze swoje pytanie, sam sobie odpowiedziałeś drugim ? Dlaczego ci, co jeżdżą rekreacyjnie, mieliby nie mieć potrzeby przynależenia do grupy? Tak na marginesie: nie wiesz może po co w Smarcie ForTwo jest montowany tempomat? To dla mnie większa zagadka ?

Hmmm. Może, trochę. Każdy rodzaj roweru służy do czegoś innego - szosówka do rozwijania niesamowitych prędkości i gonienie za samochodami, MTB do jazdy górsko-terenowej. Obie te grupy rowerów używają amatorzy, zaawansowani amatorzy, półprofesjonaliści i najlepsi kolarze świata. Po drugiej stronie jest są rowery crossowe, które mają śmigać szybciej od górala po ulicach ale jak wjadą do lasu nie powinny się od razu poddawać. I tu z definicji (w mojej ocenie) grupa docelowa to praktycznie kończy się na amatorach (no w pojedynczych sytuacjach zaawansowanych amatorach).

Grupa zapaleńców, do której chcemy należeć ma podgrupy, i każda ma trochę inne cele, zwraca uwagę na inne aspekty kolarstwa. I poprostu tym co jeżdżą rekreacyjnie na takich rowerach jak cross moim zdaniem bardziej powinno zależeć na wygodnej pozycji, mięciutkim siodełku (mówię to na podstawie obserwacji żony, która komentowała crossy, które dosiadała po przełknięciu koloru. Nie zwracała uwagi na przerzutki czy napęd ale na to czy miała miękko pod pupą, czy siedzi na rowerze czy prawie leży na nim.)

Wydaje mi się, że napęd w takich rowerach jest drugorzędny, jeśli nie trzecio.

 

 

Odnośnik do komentarza

Wszystko zgoda, tylko widzisz już chociażby po tym, co napisałam wyżej - nie ma uniwersalnego pojęcia komfortu, tak samo jak nie ma uniwersalnego pojęcia celowości istnienia danego roweru. To, że rowery crossowe "mają śmigać szybciej od górala po ulicach ale jak wjadą do lasu nie powinny się od razu poddawać" było największym i najboleśniej odczuwalnym kłamstwem mojego rowerowego życia. Poza za dużymi szosami nigdy nie miałam tak niewygodnego, tak mułowatego i tak niepraktycznego roweru. Na asfalcie się wlekł, bo co mi z wielkich kółek, skoro siedzę na takiej wysokości i w takiej pozycji, że robię właściwie za żagiel, który bez względu na kierunek wiatru i tak mnie hamuje. Z kolei w lesie nie różnił się prawie niczym od szosy - totalny brak zwrotności i jakaś minimalna amortyzacja. Na szczęście większość właścicieli crossów, jak słusznie zauważyłeś, w ogóle tego nie zauważy, bo dla nich zawrotna prędkość, to 22km/h, a teren to przejechanie po leśnej ściółce. Jakkolwiek pozycję za kierownicą jednak dostrzeże. I tu właśnie wracamy do osobistych preferencji. Ja to ja, dziwna jestem, okej. Ale moja siostra - totalny amator, dla niej kaseta to jak kiedyś powiedziała "piękny system przerzutkowy Sora dziesięciorzędowa" - stwierdziła, że cross był najgorszym rowerem, na jakim jeździła i bardzo było zła na mnie, jak ja sobie kupiłam szosę, a jej wcisnęłam mojego crossa. I żebyś Ty ją zobaczył na tej mojej szosie po raz pierwszy... rany, ona się tak złożyła, jakby w kołysce TdP oglądała ? Więc jej mówię, że to rower dla niej. Ona że nie, bo szosa to szosa, jakieś wyścigi, prędkości, ona tego nie lubi, bo ma być wygodnie. No, to pojeździła na crossie może z dwa tygodnie i kupiliśmy pierwszą szosę. A teraz ma Speca Dolce i cokolwiek bym sobie nie kupiła, to nawet nie chce tego próbować, a jak mi się nie podoba, to sobie mam sprzedać, bo ona już żadnym innym rowerem nie jest zainteresowana. Więc co tu dużo mówić - ja w ogóle nie rozumiem, jak można nazwać crossa fajnym rowerem, podobnie jest z gravelem. Oba typy są tak uniwersalne, że łączą wszystkie wady tego, na bazie czego powstały. Czy przez to, że mam inne zdanie niż całe tłumy, jest ono jakoś mniej wartościowe? Nie sądzę. Ot, właśnie, kwestia gustu. Tymczasem właśnie te grupy i inne techniczne detale traktuję bardziej w kategoriach konieczności - to znaczy przy jeździe technicznej, wyścigowej, zawodowej, faktycznie mają one znaczenie, bo dożyliśmy takich czasów, gdzie kolor stroju skoczka decyduje o jego wygranej. Natomiast wszędzie indziej to jednak pozostanie dla mnie przynajmniej kryptolansikiem. A każdego stać na taki lans, jak jaki stać i jak go rozumie - dla jednego będzie to emzeta, dla drugiego Passat, a dla trzeciego Lexus. A grupa swoje robi i może się okazać, jak w tym kawale: Syn bogatego szejka przyjechał na studia do Polski. Po pewnym czasie pisze do domu: Polska to dziwny kraj. Ja przyjeżdżam na wykłady Mercedesem, a profesor który je prowadzi, autobusem. Na co wkrótce otrzymuje odpowiedź: Kochany synu! Nie przejmuj się. Kupiłem ci dwa autobusy.

Odnośnik do komentarza

Moje ego zostało mile połechtane ?

Natomiast trzeba sobie zdać sprawę z tego, że nikt nie jest nieomylny, każdy ma inne potrzeby, człowiek się zmienia z wiekiem, potrzeby ewoluują a świat i technologie wokół nas też się zmieniają i ewluują

Podobnie jak Elle można powiedzieć że zjadłem zęby na rowerach i nauka ta mnie drogo kosztowała. Również popełniałem błędy i dokonywałem złych wyborów zakupowych. Ale MOJE POTRZEBY są inne niż potrzeby Elle. Na tym forum z moimi potrzebami stanowię pewną awangardę. W środowiskach w których się obracam, należę raczej do ultrakonserwatystów.

Ja również mam potrzeby przynależenia do pewnych grup. Te potrzeby wpływają na moje decyzje zakupowe. Ponieważ jestem ekstrawertykiem,  nie przepadam za samotnym jeżdżeniem. A ponieważ mieszkam w dużym mieście z dobrymi terenami na szosę, nie mam problemu ze znalezieniem towarzystwa do wspólnej jazdy. Lubie jazdę dosyć szybko, na pograniczu treningu. Jak jestem w formie to próbuję aspirować do jazdy w ustawkach szosowych i mtb z tzw. lokalną koniną.

Jeśli chodzi o decyzje zakupowe to z moich doświadczeń wynika, że jestem zwolennikiem teorii, że należy kupić stosunkowo najlepszy rower na jaki kogoś stać, jeśli ktoś jeździ dużo i intensywnie. I w miarę nowy. Wszelkie oszczędności w przeszłości wyszły mi bokiem. Komfort w tym wszystkim ma dla mnie istotne znaczenie. Rower ma również być szybki ale nie kosztem komfortu.

Nie jestem wyznawcą zasady że droższe jest lepsze. Jestem natomiast wyznawcą zasady że jeśli nie czujesz różnicy między ramą karbonową a alu, między dwoma grupami osprzętu, między dwoma różnymi typami kół, to różnice te są dla ciebie mało istotne i raczej nie warte dopłaty. Natomiast jeśli bierzesz inny rower na test i po godzinie jazdy mówisz WOW, SUPER, to znaczy, że jest to rower nad którym powinieneś się zastanowić. Jeździłem już niemal na wszystkim. Miałem kilka crossów, mtb, szos, fitnessa/hybrida. Przejechałem jakieś 50 tys km na crossach, z 80 tys km na szosach i marne 10-15 tys km na mtb. Rowery aluminiowe i karbonowe. Niektóre były za duże. Niektóre za sztywne. Nie widzę żadnej różnicy miedzy DuraAce a Ultegrą. Nie mam potrzeby posiadania najwyższych grup osprzętu. Jestem też stosunkowo odporny na marketing bullshit i nie potrzebuję wszystkiego nowego co wyjdzie. Natomiast cenię solidność, powtarzalność i niezawodność. W jeździe rekreacyjnej osprzęt nie odgrywa takiej roli. Podobnie jak waga roweru Ale im szybciej i dalej chcemy pojechać, zaczyna to mieć znaczenie. Jeżdżę szybciej niż rekreacja ale wolniej niż ścigający się zawodnicy. W związku z czym jeżdżę na rowerach i osprzęcie należącym do klasy Performance. Na szosie zaczyna się to od Shimano 105 i dowolnego Campagnolo. W MTB od klasy SLX.

Napiszę jeszcze parę słów doświadczeń później ale wzywa mnie moja druga pasja, brydż sportowy, gdzie jestem kapitanem trzecioligowej drużyny i muszę już lecieć na rozgrywki ?

Odnośnik do komentarza

Ojej, ale temat ruszył, a ja nie mam kiedy przeanalizować go głębiej. Odwiedziłam treka i mierzyłam domane 50 i 52. Bardziej leżała mi 50, choć stack wyższy w 52 ?, a i znawca sprzedawca twierdzi, że można doregulować model wyżej w model niżej ??... Czyli problem tu jeszcze nierozwiązany, bo przecież pozostają inne parametry i kąty, które też wpływ na pozycję jakiś mają. Może lepiej trzymać się uczuć. Myślałam, że niechaj będzie trek, skoro się chwalą, że są najlepsi dla geometrii kobiet. Po czym porównuje parametry z ich męskimi i... Są identyczne ? No i koła. Wolałabym dt swiss, nie chcę bontragera, choć sprzedawca zapewnia 2 lata gwarancji i wymianę nawet, gdy ja je rozwalę. Czyli koła do wymiany - dodatkowy wydatek. Hamulce... A powiedz mi Elle, czy ( że tak publicznie zapytam), nie masz zmienionego ustawienia miednicy (tyłopochylenie, inne) może to wpływa na komfort twojej jazdy? Lecę na rower ?

Odnośnik do komentarza
8 godzin temu, Irys napisał:

Bardziej leżała mi 50, choć stack wyższy w 52 ?, a i znawca sprzedawca twierdzi, że można doregulować model wyżej w model niżej ??..

Co do tych rozmiar wyżej/niżej, to nie jest prawda uniwersalna, ale akurat w tym przypadku różnice są naprawdę znikome, tak więc, jak zresztą pisałam już wcześniej, przychylam się do jego zdania. Druga sprawa, to subiektywne odczucie zależy nie tylko od wymiarów, ale i od pozostałych ustawień - wysunięcie siodełka w poziomie (a nie tylko wysokość), jego nachylenia, a także ustawienia klamek oraz kąta nachylenia kierownicy.

8 godzin temu, Irys napisał:

Myślałam, że niechaj będzie trek, skoro się chwalą, że są najlepsi dla geometrii kobiet. Po czym porównuje parametry z ich męskimi i... Są identyczne ?

Każdy się czymś tam chwali. I w sumie trzeba przyznać, że niestety mają trochę racji, bo obok Speca przynajmniej coś robią dla kobiet, a nie tylko twierdzą, że robią. Przypadek Domane nie jest najlepszym tego wzorem. Kontaktowałam się z Trekiem w minionym tygodniu, ponieważ sama rozważam zakup. Rzeczywiście, męski i damski Trek Domane nie różnią się niczym poza siodłem (no i malowaniem). Podejrzewam, że jest to kwestia tego, że ten model już jest bardzo komfortowym i chyba więcej komfortu zrobiłoby z tego roweru crossa z barankiem. Ale wyznacznikiem jest dla mnie Trek Lexa - damska szosa, alternatywa dla męskiego Treka One Series. I tu już ta różnica jest dostrzegalna - w tym samym rozmiarze rama jest skrócona oraz podniesiona. Tak jak pisałam, Domane jest do Leksy mocno zbliżony, stąd go rozważam. Różnice jakie są między tymi modelami to wysokość i kąt główki (w Leksie 15/72,2 i w Domane odpowiednio 14,5/71,3, co jednak w efekcie daje ten sam stack i reach) oraz obniżenie suportu (7,2 oraz 8).

Natomiast wracając do tych obecnych trekowych wersji męskich/damskich, to nie wiem do końca, czemu ma to służyć. Chyba tylko malowaniu. Bo u Speca ma już to ręce i nogi. Po pierwsze wprowadzają zupełnie różne nazwy nie tylko dla modeli męskich i damskich, ale także dla aluminiowych i karbonowych - na przykład jest męski Roubaix. Jak widzisz Roubaix, wiadome, że będzie to rama karbonowa. Jego damskim odpowiednikiem jest Ruby - też zawsze karbonowy. A z kolei aluminiowe Ruby to Dolce. Może i nazw dużo, ale są przynajmniej przejrzyste i łatwiej czegoś konkretnego szukać, zamiast wczytywać się każdorazowo w opis. W dodatku te modele są od lat, a nie że co trzy lata jakaś nowa linia. Wracając do geometrii - druga zaleta u Speca to właśnie rozmiarówka. Dla męskiej - normalna. Dla damskiej wprowadzili numery pośrednie np. 51. I rzeczywiście 51 nie jest tym samym, co 52 - ma niemal identyczny stack, ale krótszy reach (prawie o 1cm, to jest dużo). Może więc warto zainteresować się Dolcem lub jeśli Cię stać, właśnie Rubym? Z drugiej strony ja chyba i tak zostaję przy Domane. Czemu? Bo ma ten sam reach, a stack wyższy o ponad 3cm.

8 godzin temu, Irys napisał:

No i koła. Wolałabym dt swiss, nie chcę bontragera

No to nie wiem, ile trzeba wywalić na rower, żeby je dostać. Nie dalej jak 1-2 dni temu dyskutowaliśmy z Jackiem w innym temacie właśnie o wsadzaniu kół DT Swiss do Speca. W modelach do 2000$ miał je tylko jeden - wyścigowy Tarmac. Natomiast rozumiem Cię, że nie chcesz Bontragera. Ja dlatego kupowałam rower tańszy, żeby zostało na wymianę kół. I uważam to za po stokroć lepszą inwestycję niż jakbym miała jeździć właśnie na oryginalnych kołach Treka, a w zamian za to mieć Tiagrę zamiast Clarisa. Waga to jedno, ale nawet te najtańsze koła na maszynówkach po prostu cudnie się toczą.

8 godzin temu, Irys napisał:

Hamulce...

Co "hamulce"? Hamulców wymieniać nie trzeba. Najzwyklejsze Tektro są dobre pod warunkiem, że kupi się do nich lepsze klocki. Bo właśnie w nich tkwi cała tajemnica. Chyba że chodzi Ci o tarczówki, to niestety nie pomogę. Nie moja bajka, rękami i nogami, póki tylko będzie można, będę trzymać się obręczy ?

8 godzin temu, Irys napisał:

A powiedz mi Elle, czy ( że tak publicznie zapytam), nie masz zmienionego ustawienia miednicy (tyłopochylenie, inne) może to wpływa na komfort twojej jazdy?

A wiesz, że nie wiem. Nikt mi tego nigdy nie powiedział, zawsze się podniecali tylko tymi panewkami, czy są już dobre, czy może zaraz będą wypadać. Możliwe, że jest coś przekręcona. Na pewno mam lekką skoliozę w okolicy L4 właśnie w wyniku za krótkiej nogi. No i nawet zakładając, że mam, czy robi to jakąś różnicę? To znaczy inaczej: czy ja mogę coś z tym zrobić, czy po prostu dowiedzieć się co najwyżej, że mam i pewnie dlatego trudniej mi dogodzić? ?

 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...