Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Faktycznie, rażący brak profesjonalizmu. Nawet nie przyznawaj się publicznie ;)

Mnie na szczęście wszystko to ominęło, bo pierwszy pulsometr kupiłam jakieś 10 lat temu w Decathlonie wyłącznie dlatego, że... szukałam zegarka. A Kalenji był niedrogi, ładny i tani, a do tego strasznie chciałam zobaczyć, jaki mam puls. Tak z ciekawości. W dodatku nigdy go na żadną aktywność nie zabierałam, a przez pierwsze kilka lat myślałam, że jest zepsuty, bo tętno dziwnie skakało :D

Odnośnik do komentarza

Ja bez kontroli tętna sobie nie wyobrażam, dzięki temu wiem kiedy przegnę prowadząc grupę. A jak przegnę to potem łatwo zostać z tyłu. Jak mi szybko skacze puls a wolno spada to też wiem że jest już słabo. Ja nie pamiętam już dokładnie swoich stref, wiem że do 150 jedzie mi się bardzo komfortowo, 165 175 już sapie, 180 czas się uspokoić.

Odnośnik do komentarza

No, ale takie kontrolowanie o którym pisze Michał to już poruszane się po strefach tętna (mniej lub bardziej świadome). Może wyznaczone empirycznie i nie do końca dokładne, ale lepsze to niż nic. Oczywiście najlepiej jeszcze wiedzieć jakie cechy kształtujemy w której strefie. Wtedy to już jest jakiś element treningowy. Ja pulsometru nie używam. A całą dyskusję wywołałem dlatego, że widzę iż wiele osób walczy o mnogość czujników, ale nie bardzo wie jak potem analizować dane :)

Odnośnik do komentarza

Przyznam się, że ja nic nie analizuję po. Przejażdżka skończona to temat zamknięty, może do odświeżenia przy wspomnieniach ;) Natomiast na bieżąco w miarę te wskazania kontroluję, zwłaszcza na podjazdach. Choć zdarza się też, że sobie pozwalam na ciut więcej, jeśli wiem, że mam na przykład niedaleko do domu.

No, ale ja nie trenuję, tylko sobie jeżdżę rekreacyjnie i co najwyżej mam w sobie pierwiastek geeka ;)

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc temu...

Hej dawno mnie nie było.  By nie zaśmiecać nowym tematem piszę tu.  Udało mi się wyjechać do wujka na budowę by dorobić do renty. I będę chciał ten komputerek kupić. W sumie Zastanawiam się nad dwoma. Jakie najniższe modele wahoo czy garmina warto. Ewentualnie skuszę się na Lezyne jak Elle, czy mio tylko jaki model  bo też chwalone. Nie chcę wydać  na niepotrzebne funkcje czy bajery .Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

U mnie też się sporo pozmieniało i... mam Garmina 520 (ups! :P). Powiem tak - jako gażeciarz, oczywiście jestem w nim zakochana. Bo mapka, bo kolorki, bo bajerki. Mimo tego kompletnie nie rozumiem, jak ktoś może wydać na niego tyle kasy i nie żałować. Ja kupiłam niespełna dwuletni, z czujnikami prędkości oraz kadencji plus pulsometr - wszystkie nowego typu - za 700zł i powiedzmy, że za tyle jest w porządku.

Racjonalnie rzecz biorąc, ma dwie wady. Pierwsza i ogromna to bateria, która do Lezyne nawet się nie zbliża. Żebym się musiała na dystansie 100km stresować? Ograniczać, bo mapka? Wyłączać podświetlenie? Według mnie to jakaś kpina. Lezyne podświetla się samoistnie w ciemności, gaśnie w słońcu, przy włączonym śladzie można jechać cały dzień i jeszcze baterii zostaje. Druga wada Garmina to toporne guziczki. Palce bolą i najlepiej w ogóle ich nie używać. Tu też Lezyne wygrywa. Dodatkowo można by jeszcze wymienić ograniczony system, który plików fit od Lezyne'a nie przyjmuje (platforma Lezyne pliki garminowskie i owszem), chociaż przyjmuje je i Strava, i Endo.

Czego Lezyne nie ma? Mapy (choć ta w 520 jest lekko ograniczona, ale jak nie jeździsz po całej Polsce spokojnie wystarczy). Oraz bajerków, na które się połasiłam.

 

Tak na marginesie - uruchomiłam Garmina po zakupie, włączyłam przez przypadek trening, wyłączyłam, kliknęłam: odrzuć i... zawiesił się :D Ale i tak bajerantowi dałam się uwieść :p Więc jak jesteś kochliwy, bierz Garmina ;)

Odnośnik do komentarza

Na rekreacyjne jazdy i eksplorację, chyba najlepszy byłby garmin z serii explore. W porównaniu do reszty nie mają zaawansowanych opcji treningowych i nie obsługują mierników mocy.

Wahoo Bolt jest fajny, ale jeśli ktoś kupuje licznik głównie dla nawigacji, to szukałbym gdzie indziej albo najpierw sprawdził czy jego ograniczenia za bardzo nie przeszkadzają.

Odnośnik do komentarza

Haha! Wydatki bez końca. No ciekawe jak ocenisz za jakiś czas to co kiedyś pisałem. Czy był sens kupić Lezyne w porównaniu do Garmina :)

700 przyzwoita cena

520 dla siebie bym nie kupił. Uważam ten model za treningowo-wyścigowy. Jak dla mnie za mały wyświetlacz. Potrzebuję navi. Więc jak będe miał wolne środki to kupię albo Garmina 1000 albo Explore 1000.

Bateria to faktycznie kpina ale to są ograniczenia związane z wielkością urządzenia, szybkim procesorem i kolorowym wyświetlaczem większej rozdzielczości. To wszystko żre prąd. Wahoo trzyma na baterii chyba ze dwa razy dłuzej. Garmin Edge 820 ciut dłużej niż 520 ale nie są to duże różnice.

Odnośnik do komentarza

Trochę mnie nie było a tu takie rzeczy. Elle super ze Garmina masz. To widzę że u mnie 2 wybory zostaną Garmin lub Wahoo. Generalnie potrzebuję by miał czujniki prędkości, kadencji, może być pasek do mierzenia tętna i miał podstawowe funkcję typu średnia prędkość itp. I nie tyle co nawigacja ale by miał zapis trasy myślę coś jak endomondo  z danymi, ale jakby nawigacja była też nie pogardzę. Bo import do strawy będą mięć na pewno  I chciałbym tak z czujnikami dać około 1200- 1500zł. :)

Odnośnik do komentarza

Nie żałuję Lezyne'a i nie jestem nawet pewna czy na prawdziwe, długie trasy (choćby wrześniowa pielgrzymka) nie będę brać właśnie jego. Tak jak pisałam, dla mnie Garmina bije on pod kątem niezawodności. Niestety, Garmin jest zwyczajnie atrakcyjny i daję się mu uwodzić wbrew rozsądkowi ;)

520 poza brakiem miejsca na tysiąc map naraz, jest całkiem w porządku. Widzę jeszcze dobrze, a 10 pól, które mi się wyświetla to i tak czasem za mało :D Wprawdzie daleka jestem od rowerzysty trenująco-wyścigującego się, ale też nie potrzebuję jakichś przesadnych nawigacji. Po co mi zresztą one, skoro bateria z nimi zniknie w 5h (i niestety trzeba w to wliczyć postoje, bo Garmin nie wpadł na to, że można oszczędzać energię) :p Używam śladu, który sprawdzam kontrolnie.

W zasadzie, gdyby Lezyne miał mapy takie, jak w Wahoo, w ogóle Garmin poszedłby w odstawkę. Niestety, pospieszyłam się o rok - Lezyne znów wypuszcza nową serię liczników, właśnie z mapami. Tylko nie stać mnie na testowanie - 199$ bez dodatków. Ale 48h baterii... mmm!

Odnośnik do komentarza

Mi wahoo wystarcza na 3 wycieczki po około 100km z włączonym wszystkim co tam jest. Drogi? Może tak, ale już nawet nie pamiętam ile wydałem. Jak miałbym kupić Garmina to tylko 1030 inaczej nie ma dla mnie bolt konkurencji. Bateria rzecz święta dla mnie, mi ciągle telefon pada bo zapominam o ładowaniu - trudno. Ale trening musi być zarekestrowany:) oczywiście traci bolt przez to na grafice i kolorkach, cudów nie ma. Ale po już prawie 3 tyś km testów nie ma dla mnie wad.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...