Skocz do zawartości

Jak się poruszacie po mieście, gdy brak ścieżki?


Marekk

Rekomendowane odpowiedzi

Ja u siebie (Ząbki pod Warszawą) akurat dość sporo jeżdżę z dziećmi, ale i wtedy raczej po jezdni niż chodniku - nawierzchnia fatalna, jak nie połamane płytki to dziadowska kostka, która znosi koła, a to rynsztoki, a to wielgachne krawężniki, a to znowu słup na środku (na DDR też bywa...). Jest tu kilka szczątkowych ścieżek, ale ciężko do nich dojechać...

Średnio co 2-3 dni jeżdżę około 21km w każdą stronę do roboty (do Mordoru, a jak :) - na szczęście już nie długo) - zazwyczaj Trasą Siekierkowską - tam na szczęście jest całkiem niezła ścieżka przez większość czasu (a przy okazji daje niezły wycisk - sporo podjazdów mam na trasie) - problemem jest dojechanie na tę trasę...

Jadąc wzdłuż bardzo ruchliwej drogi, poza terenem zabudowanym, gdzie pędzi wszystko - od skuterów po tiry - na szczęście połowę drogi mogę przejechać leśną ścieżką lub poboczem... Druga alternatywa (Chełmżyńska) jest dość wąska, często zakorkowana, masa wywrotek i szambiarek, furgonetek kurierskich, autobusów - bardzo nie lubię - jak się da jadę po jezdni, jak nie to wjeżdżam na chodnik - na szczęście ludzie trafiają się sporadycznie (i jak już to na przystankach, ale wtedy mogę jechać po zatoczce :P) - ale i tak z powodu masy poprzecznych dróg to lipna sprawa...

Co innego Mordor - tam też brak ścieżek, do tego masakryczne korki - a chodniki okropne - tam nie ma rady - z duszą na ramieniu jadę między autami...

Jeździłem też sporo wzdłuż wspomnianych Marszałkowskiej, Puławskiej, Niepodległości, Żwirki i Wigury... Bardzo nie polecam - zarówno chodników jak i jezdni. A DDR też nie wszędzie...

 

Ogólnie wolę asfalt bo równiejszy, ale z obawy o własne zdrowie nie stronię od chodników. I raczej nigdy nie stanowię tam zagrożenia (poza współdzieloną ścieżką wzdłuż Wilanowskiej, gdzie na delikatnej pochyłości idzie się rozbujać do ponad 40km/h - aż żal by było nie skorzystać :P)  - pełna kulturka i ostrożna jazda...

Odnośnik do komentarza

..kiedyś, po pijaku wpadliśmy z kolegą na diebelny pomysł podczepienia do kierownicy na kawałkach węglowych rurek od namiotu pędzli nasączonych czerwoną, olejną farbą :D Szybko by się nauczyli nie wyprzedzać na gazetę :)

 

 

oczywiście tego nie zrobiliśmy...

Pomysł faktycznie kuszący . Tylko jak byś na Mad Maksa trafił .

Odnośnik do komentarza

Zawsze jeżdżę szosą, staram się bardziej uważać niż jako kierowca "B" ponieważ często można zauważyć że Kierowcy są dość agresywni/niewyedukowani w nowych przepisach. Ostatnim razem jak robiłem 100 km na 40 kierowców może 10 było dość kulturalnych/obeznanych w przepisach ale i jak kulturze drogowej czym ja również dziękowałem, i naprawdę czasem się znajdzie taki "Mad Max" na jego nieszczęście są takie rzeczy jak fotoradary i policja na karku w sprawie wyprzedzania na gazetę i spychania z drogi, cóż taki piękny dostał prezent odemnie(Bo ile można tolerować nagminne trąbienie,wyprzedzanie na gazetę , zajeżdżanie drogi, specjalne zawracanie by znów mi dokuczyć, co prawda jechałem główną drogą ale jak najbliżej pobocza, szanując innych uczestników, nawet o dziwo tzw. Tiry za każdym razem miały odemnie ogromny + za cierpliwość i kulturę jazdy) .. Mówcie że jestem kapuś trudno, ale moje życie i życie innych uczestników dróg są dla mnie najważniejsze.

PS. Najlepszy kierowca to z okolic Lubina (Woj. Dolnośląskie) nie miałem jak się wbić na lewy pas do zjazdu na drodze szybkiego ruchu, z racji tego że bardzo duży ruch i szybko(moje 35 km/h przy 120 km/h..) Kierowca Autobusu miejskiego jadąc za mną(Prawy Pas) wł. Awaryjne, umożliwił mi zjazd na lewy pas a tu jeszcze większa niespodzianka kierowca sam.osobowego zrównał się z Autob.Miejskim i spokojnie zjechałem na zjazd. Podziękowałem gestem ręki i uśmiechem i dostałem to samo ;D Cóż czasem zdarzają się Ludzie, a nie Uje..

Szerokości Patryk


PS. Zapomniałem dodać coś bardzo Potrzebnego i Niebezpiecznego, Mijając drogę leśną(Boczna, troszke szutru i piachu) obok Przemkowa zauważyłem coś co zdębiałem. Jakiś Idiota zawiesił Stalową linkę między drzewami rozpiętość ok. 8m, męcząc się jakieś 20 min nie mogłem jej urwać więc zatrzymałem najbliższe auto i przy pomocy młodego kierowcy wyrwaliśmy gałęzie z tą linką.. Nie daj boże jak by ktoś jechał tam szybko czy to motor czy rower tragedia była by straszna , linka stalowa na wysokości szyi.. szukając na necie informacji dowiedziałem się że takie rzeczy najczęściej robią przeciw crossowcą na motorach.  I weź tutaj nie dostań zawału w tym Kraju.. Zalecam byśmy uważali na siebie i innych. Dzwoniłem do leśniczego ale nie odbierał, gdy w końcu odebrał powiedział że nie może w tej chwili przyjechać, dlatego sam zaproponował by wyrwać gałęzie i na pewno nie dostaniemy żadnej kary, tak więc zrobiliśmy. Co prawda gdybym miał mocne nożyce do stali próbowałbym przeciąć ale kto normalny jeździ z takim sprzętem? Mimo to przestrzegam byście uważali na siebie.

Jak potrafi być to niebezpieczne zamieszczam link do filmu

Oczywiście nie jestem za jazda w lesie maszynami spalinowymi, ale to też ludzie. Z pola ich wyganiają, z lasu też.. Można powiedzieć że mamy podobny problem jako rowerzyści, w końcu nas wyganiają z chodników i dróg.

Odnośnik do komentarza

[...]Mówcie że jestem kapuś trudno, ale moje życie i życie innych uczestników dróg są dla mnie najważniejsze.[...]

 

 

Tylko u nas, nie wiedzieć czemu, nazywa się to donosicielstwem. W Amsterdamie byłem świadkiem jak kierowca osobówki zaparkował w miejscu dla aut dostawczych. Szybko policja została powiadomiona i odholowano samochód. U nich jest ogromny deficyt miejsc w centrum i takie coś nie jest tolerowane. Tak samo (wizytą policji) kończy się wymuszanie pierwszeństwa na rowerzystach czy pieszych -- bardzo szybko jest wzywana policja. W Brukseli to samo i podejrzewam, że wszędzie w bardziej cywilizowanych krajach.  Ale u nas też się to zmienia, tylko gdyby nie ta biurokracja przy zgłaszaniu wykroczenia (przechodziłem to).

 

Prawda jest taka, że wszędzie policjanta nie postawimy i wszędzie nie da się kamer (które i tak są w użyciu po fakcie). Ale kilkadziesiąt lat komunizmu niektórym zrobiło wodę z mózgu.

 

A tak a propos autobusów komunikacji miejskiej. Poza pojedynczymi przypadkami, które i tak nie dotyczyły mnie, to mam bardzo dobre zdanie o ich kierowcach w Trójmieście. Tyle razy mnie przepuszczali na lewoskręcie czy w okolicach pętli, że jak DDR przecina drogę i widzę zbliżający się autobus, to ich przepuszczam w ramach rewanżu. Bardzo często dziękują czy to migaczami czy gestem ręki. Oni gabarytem i zawartością pojazdu mają jednak ciężką pracę.

 

I a propos przepuszczania przez kierowców: bardzo ważne jest czytelne sygnalizowanie manewrów, wbrew pozorom traktują nas trochę jak zgniłe jajko i wolą przepuścić. ;-)

Odnośnik do komentarza

Tak,metalowe linki...można je też spotkać na osiedlach, służą czasami do pionowania drzew. Przekonałem się kiedyś o tym na własnej skórze, całe szczęście linka uderzyła w ramę na wysokości kierownicy, ale salto przez kierownicę zrobiłem ;) . Ok, moja wina, chciałem zrobić skrót przez skwer, ale nie w tym rzecz.

Na moje uwagi, co do tego, że gdyby jechało, czy biegło dziecko, to mogłoby być nieszczęście, uzyskałem od administracji osiedla taką odpowiedź :

 

ja: Tam są metalowe linki, czy one powinny być w takim miejscu? A gdyby dziecko nadziało się na linkę i zrobiło sobie krzywdę?

x: To niech dzieci tamtędy nie jeżdżą.

ja: Nie chodzi tylko o jazdę, przecież dzieciaki biegają wszędzie.

x: Tamtędy nie wolno!

ja: Wyobrażacie sobie, że można dopilnować czegoś takiego?

x: To rola rodziców.

ja: Ale wypadki się zdarzają, nie lepiej zminimalizować szanse ich wystąpienia? To przecież nie teren prywatny, tylko skwer zaraz koło placu zabaw?

x: Linki są potrzebne. Rodzice niech pilnują.

 

Reasumując, linka zamontowana przez pana cześka konserwatora to rzecz święta. Pieprzony brak wyobraźni.

 

Aktualizacja:

Z ciekawości zajrzałem na mapy google, ktoś po roku poszedł po rozum do głowy, wybudowali chodnik (widać jeszcze obciętą linkę na choince :D )

https://www.google.pl/maps/search/mapy/@52.2247875,20.9015492,3a,54.1y,119.35h,79.27t/data=!3m7!1e1!3m5!1s3-1xFUBUvIy-9W7azHbIYA!2e0!6s%2F%2Fgeo2.ggpht.com%2Fcbk%3Fpanoid%3D3-1xFUBUvIy-9W7azHbIYA%26output%3Dthumbnail%26cb_client%3Dmaps_sv.tactile.gps%26thumb%3D2%26w%3D203%26h%3D100%26yaw%3D118.08816%26pitch%3D0!7i13312!8i6656

Odnośnik do komentarza

U nas niestety nie którzy najpierw robią, a myślą po czasie, albo jak się stanie coś złego. Najłatwiej powiedzieć żeby rodzice pilnowali. Nie raz już było nawet w filmach fabularnych pokazane co może taka linka zrobić.

Powiem teraz co wczoraj przypadkiem zawarzyłem. Jadąc do pracy miałem na rondo wjechać. Z przodu miałem już na rondzie auto. W tym momencie na rondo wprost pod to auto wjechała starsza pani na elektrycznym wózku inwalidzkim. Nic nie sygnalizowała. Ani ręką, ani kierunkowskazem choć miała. Dobrze, że gość jechał wolno i wyhamował. Niestety jak kolega zauważył ważne żeby wszystko dokładnie sygnalizować. Kierowcy traktują nas jako zło konieczne. Czasami właśnie przez zachowanie innych rowerzystów.

Odnośnik do komentarza

Dopiero raczkuję w temacie jeżdżenia rowerem w mieście, ale... Staram się trzymać kilku zasad:

 

1. Jeśli jest ścieżka rowerowa, to nią jadę. nie ważne czy po pasującej mi stronie ulicy, czy nie.

2. Jeśli ścieżki nie ma, jadę najczęściej jezdnią. Chyba, że jest to jakaś mega ruchliwa ulica. Jeżdżę w Warszawie z Bemowa na Włochy i nazad. Powstańców Śląskich -> Dźwigowa -> Kleszczowa -> Łopuszańska -> Krakowiaków. Początkowo jeździłem głównie chodnikami (w początkach sierpnia), ale ostatnio czuję się coraz pewniej na rowerze, coraz więcej widzę na ulicy w ruchu i obecnie większość trasy jadę ścieżkami i jezdnią, a nie ścieżkami i chodnikami. Kilkukrotnie w ostatnich tygodniach pojechałem wiaduktem na Łopuszańskiej górą (nad torami WKD). No nie jest to bezpieczne miejsce (ciężarówki, autobusy, pasy do skrętów w prawo itd.) i jednak będę chyba jeździł dołem, tj. z dodatkowym przebiciem się na drugą stronę torów WKD. Cieszę się też niezmiernie, że w listopadzie rusza budowa ciągu pieszo-rowerowego od odcinku mniej więcej Synów Pułku <-> Człuchowska.

3. Jeśli jestem zmuszony jechać chodnikiem, to mam w głowie to, że chodnik jest dla pieszych. Jadę wtedy wolno, staram się nie wyskakiwać nagle przed pieszych i uważam, by sobie i im nie zrobić krzywdy. Po przejściach dla pieszych z reguły przechodzę z rowerem (acz zdarza mi się czasem zagapić i po prostu przejeżdzam).

 

Póki co jest OK. A Łopuszańską i pokonywanie wiaduktu górą jednak sobie daruję.

Odnośnik do komentarza

Tak odnośnie jazdy po ulicy i wyprzedzania na gazetę.

Sytuacja z niedzieli wieczór, z Świętojańskiej (ścisłe centrum) w Gdyni. Ja jadę autem, parę samochodów z przodu rowerzysta. Dobrze oświetlony, ale nie o oświetlenie chodzi.

Auta po kolei go wyprzedzają i kolej na mnie. Czekam aż się zrobi miejsce z przeciwnej strony aby móc go wyprzedzić, rowerzysta ma tendencję do jazdy tuż przy krawężniku i w tych momentach się złapałem na myśli "a może się zmieszczę".

Tak wiem, powinienem mijać go w odległości min. jednego metra i jak blisko jest pobocza rowerzysta nie ma znaczenia, ale sam fakt, że ja -- osoba codziennie dojeżdżająca do pracy rowerem -- pomyślałem o mało rozsądnym sposobie wyprzedzania, trochę mnie przestraszył. :-)

Ale fakt, faktem, że rowerzysta przyklejony do krawężnika prowokuje do głupich zachowań. Lepiej dalej od brzegu, śladem kolein samochodów (prawego koła), gdzie droga jest wymieciona ze śmieci i bliżej zazwyczaj już źle się jedzie. I przy okazji jest się lepiej widocznym. Kierowca, a tym bardziej policja nie powinni mieć się do czego przyczepić (przydałaby się tutaj jakaś opinia policjanta z drogówki).


PS. Nie wyprzedziłem go na "gazetę". :-)

Odnośnik do komentarza

Dla mnie algorytm jest prosty.
1) Jeśli pas jest na tyle szeroki, że mieści rower + 1 metr + standardowy samochód osobowy - staram się jechać na tyle blisko krawędzi na ile to bezpieczne (w zależności od dziur, studzienek itp. także)

2) Jeżeli pas jest za wąski, by zmieścić mnie +1metr+ samochód - przechodzę do jazdy "dynamicznej" z użyciem lusterka.
a) lewy pas zajęty = jadę na tyle daleko od krawędzi, żeby nie kusiło, czyli w śladzie prawych kół pojazdów, około 1 metr od krawędzi.
b) lewy pas pusty = zjeżdżam super blisko krawędzi, chwilę przed nadjechaniem pojazdu z tyłu. Owocuje to u kierowcy zaplanowaniem dużego łuku, który powiększa się o moje zjechanie na bok ;)

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

Osobiście staram się planować trasę po DDR, nawet jeżeli wychodzi trochę dłuższa. Stracę więcej czasu, ale dojadę ;) Co do jazdy ulicami, jeżdżę mało uczęszczanymi + momenty, gdy muszę przejechać pewien odcinek bo nie mam innego wyjścia. Ostatnio zaliczyłem wyprzedzanie na gazetę...
Wiele osób jeździ przy samym krawężniku, co jest niebezpieczne. Przepisy mówią o bezpiecznej odległości od krawędzi, ale jej nie definiują. Jak jeżdżę to minimum 1m od krawężnika, a czasami środek pasa. Niech mnie mijają drugim pasem i powiem wam- działa, bez żadnego agresywnego czy chamskiego zachowania ze strony kierowców, przynajmniej w Lublinie ;)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...