pepe Opublikowano 13 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 13 Stycznia 2018 Natłukłem już 160 postów, a nie zacząłem żadnego nowego tematu, tylko się wymądrzam w innych wątkach :), to może taki temat : Odkryłem w tym roku uroki jazdy nocą w terenie. Wcześniej jakoś mentalnie coś mnie powstrzymywało. Podobnie jak jeszcze wcześniej jazda zimą. Teraz już jeżdżę po zmroku, szczególnie zimą nie jest to trudne, gdy ciemno robi się już koło 16:00. Poniżej kilka zdjęć z dzisiejszej wycieczki nad Wisłą: Początek wycieczki, ścieżka wzdłuż Wisły, fajnie, cisza spokój, żadnych spacerowiczów (trudno się raczej dziwić). Ścieżka fajnie zmrożona, normalnie to jest tu błoto po osie jak popada. Tutaj pojawiła się niespodzianka. Wcześniej tej wody tu nie było, można było przejechać Nie ryzykowałem przeprawy, bo to jednak zima i powrót w mokrych butach, mógłby być niezbyt fajny, kilka kilometrów dalej znalazła się jednak "kładeczka": A tu już widać światła miasta (Wał Miedzeszyński): Zachęcam do takich wycieczek. Ten wypad zajął mi 1,5 godziny, czyli praktycznie każdego dnia można sobie zorganizować. Ja mam o tyle dobrze, że do Wisły mam kilka kilometrów od domu. Ale jak ktoś nie mieszka w ścisłym centrum miasta, to raczej nie powinno być problemu ze znalezieniem fajnych miejsc trochę oddalonych od cywilizacji. Plus jazdy po zmroku jest taki, że nikt nam kompletnie nie przeszkadza. Ta sama trasa w lecie w dzień najeżona jest różnymi spacerowiczami, wędkarzami, zakochanymi parami, szalonymi rowerzystami itp. Trzeba naprawdę uważać, żeby na kogoś nie najechać. Jak jest ciemno to cała trasa jest tylko dla mnie. Dodatkowy plus jest taki, że wszystko wygląda zupełnie inaczej niż w dzień. Ja dla mnie jest to odkrywanie kolejnych smaków rowerowego hobby. Polecam spróbować, Jak ktoś ma jakieś pomysły, porady, pytania, dotyczące jazdy po zmroku w terenie, to zachęcam do komentowania. Odnośnik do komentarza
unavailable Opublikowano 13 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 13 Stycznia 2018 W włóczeniu po naszych okolicach pijanym kibolom jakoś żadna pora roku nigdy nie chce przeszkadzać ;) Ja jednak przyznaję uczciwie, że nie mam odwagi na takie wypady. Wystarczająco adrenaliny dostarczają mi okoliczne tereny podmokłe za dnia. Jak to jest, że nie boisz się np. takich rzeczy, że spotkasz jakiegoś oszołoma? Albo że na takiej "kładce" stracisz równowagę i wpadniesz w to zimne bajoro? Albo że w ogóle coś tam Ci się zdarzy - zwierzę, mulda, dziura, że coś złamiesz, a w okolicy żywej duszy? Wiem, że to wszystko są blokady w głowie, z drugiej strony chciałam jednak zapytać, gdzie rozsądek wyznacza granicę pomiędzy odwagą oraz brawurą, bo samą mnie to czasem frapuje :) Odnośnik do komentarza
NoOnesThere Opublikowano 13 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 13 Stycznia 2018 Jeździłem tej jesieni sporo w nocy, ale jedynie po nawierzchni asfaltowej :) Odnośnik do komentarza
pepe Opublikowano 13 Stycznia 2018 Autor Udostępnij Opublikowano 13 Stycznia 2018 No właśnie wbrew obiegowym opinią najniebezpieczniej jest w skupiskach ludzkich. Widziałaś żeby kibole pętali się po lasach ? Raczej nie, wolą jakieś puby, okolice stadionu, itp. (Nie mówię o ustawce, ale to pewnie z daleka byłoby słychać) Miałem podobne obawy przed pierwszym samotnym noclegiem w namiocie i przekopałem masę tematów w Internecie. I własnie ludzie którzy już trochę pobiwakowali na dziko, pisali, że nie ma się czego bać. Trzeba tylko unikać miejsc gdzie kręcą się ludzie (niestety), czyli np. nie rozkładać się z namiotem blisko wsi. W nocy nikomu się nie chce pałętać po różnych dzikich terenach. W przypadku zwierząt, to one same są mocno wystraszone przez myśliwych. Same nie atakują, tylko uciekają przed każdym człowiekiem, smutne, ale tak jest. No ok, strach trochę mimo wszystko jest (szczególnie przy pierwszych wypadach, potem już nie), ale jak pięknie za to :) A ryzyko to jest większe jak się przez ulicę przechodzi, tylko że jest to ryzyko oswojone :) Odnośnik do komentarza
jajacek Opublikowano 13 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 13 Stycznia 2018 Poszukaj na FB jest grupa w której jeżdżą 1-2 razy w tygodniu Domi Pie, Irek Borsuk, Bartosh Kanyah, Piotr Święcicki i paru innych. Może dołączysz. Ja jestem po zmroku ślepy jak kret, więc to nie dla mnie. Odnośnik do komentarza
rowerowy365 Opublikowano 14 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 14 Stycznia 2018 Z racji pory roku codziennie mam przyjemność pojeździć po ciemku. Godzinkę do i godzinkę z pracy. Na początku miałem trochę stresa ale potem człowiek się przyzwyczaił. Większość mam po asfalcie ale obecnie dwa odcinki przez las i pole. W dodatku po takich dziurach, że plomby wypadają. W porównaniu do dziennej, nocna jazda jest mniej atrakcyjna widokowo. Bo widać tyle co w świetle latarki. Swoją drogą chyba bateria Ci się kończyła :). Elle, kolega Pepe dobrze pisze, że im dalej od miasta tym mniejsza szansa, że kogoś spotkasz. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby zimą w ostępie leśnym siedział jakiś oszołom i czekał na rowerzystę, który może wcale nie nadjechać ;). A jak się wywalisz... to wykonujesz "telefon do przyjaciela" :D Możesz w ramach bezpieczeństwa wziąć dwa telefony w razie "W". Uważam, że warto spróbować jak ktoś nie wcześniej miał okazji. Nie musi się spodobać ale żeby to wiedzieć to trzeba sprawdzić. Odnośnik do komentarza
pepe Opublikowano 14 Stycznia 2018 Autor Udostępnij Opublikowano 14 Stycznia 2018 Swoją drogą chyba bateria Ci się kończyła :). Nie, nie kończyła się. Jeszcze spory zapas jest przy kolorze pomarańczowym, mam to już przetestowane. Faktem jednak jest, że jak jest poniżej zera, to akumulatorki trochę słabiej trzymają, trzeba to uwzględniać. Dodatkowo zabieram inną małą lampkę, w razie awarii głównej wystarczy na powrót do domu. Odnośnik do komentarza
janciowodnik Opublikowano 14 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 14 Stycznia 2018 B) Elle, kolega Pepe dobrze pisze, że im dalej od miasta tym mniejsza szansa, że kogoś spotkasz. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby zimą w ostępie leśnym siedział jakiś oszołom i czekał na rowerzystę, który może wcale nie nadjechać ;). A jak się wywalisz... to wykonujesz "telefon do przyjaciela" :D Możesz w ramach bezpieczeństwa wziąć dwa telefony w razie "W". Dokładnie :) U mnie - jest ta różnica, że nie jeżdżę w terenie (sporadycznie, jak nie ma innej drogi) i nie liczę na telefon do przyjaciela :) Jesienią - pod Konstancinem, wieczorem, w deszczu - zaryłem w błocie - po oś przedniego koła :(. Nie wyczaiłem właściwego zjazdu ze ścieżki rowerowej i asfalt się skończył. Do drogi było zaledwie kilkanaście metrów po trawie, a jednak... Trochę się poobijałem i plecak mi się urwał, ale jakoś dojechałem na stację do Piaseczna i wróciłem koleją. Poza sezonem - rzeczywiście można polubić drogi rowerowe, czy nawet tzw. dla rowerów i pieszych ;) Jeszcze niedawno lubiłem nocne przejażdżki, ale po drogach asfaltowych. To znaczy - w dalszym ciągu lubię, ale trochę czasu brakuje. Najbardziej mi się podobają kawalkady TIR-ów na DK 12 :). Średnia idzie 2 - 3 km/h w górę B) Odnośnik do komentarza
MaciejRutecki Opublikowano 14 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 14 Stycznia 2018 W nocy/po ciemku fajnie się jeździ, a jak jeszcze jest śnieg, to coś pięknego, nawet jeżdżąc po mieście. W czwartek w jednych z dzielnic Gdyni była spora awaria prądu (i totalny paraliż głównych ulic -- brak sygnalizacji). Dziwne uczucie jak się jeździ w całkowitej ciemności w miejscu które się zna.W zimę dodatkowo mała szansa spotkać kogokolwiek, szczególnie jeśli ktoś się obawia niechcianego towarzystwa; już widzę jak ktoś na mrozie specjalnie czatuje na rowerzystę. :-) Odnośnik do komentarza
unavailable Opublikowano 14 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 14 Stycznia 2018 Z grubsza się z Wami zgadzam, ale skoro przyjęłam tu rolę lokalnego boidudka, to pociągnę ;) Po pierwsze, czy mam się z rowerem do tego lasu teleportować? Jakoś muszę dojechać. Droga prowadzi przez blokowiska, gdzie różne rzeczy się zdarzają. Najczęściej okrzyki "wojenno-kibolskie", czasem połączone z aktami wandalizmu (rok temu ktoś z nudów zwinął sobie naszą tylną wycieraczkę w świński ogonek). Po drugie nie wiem, gdzie jeszcze macie lasy, które są położone dalej niż 1-2km od siedlisk ludzkich. Może w Bieszczadach ;) Ja mam las jakiś 1-2km od domu, ale tam wokół mieszkają ludzie, na noc pewnie puszczają psy. Raz omal nie przejechałam w tamtej okolicy pijaka, on nie zauważył lampki, a ja jego :P Akurat ten był miły. Wyprzepraszał mnie, kłaniając się mojemu rowerowi, ale różni są ludzie po alkoholu. Po trzecie - tu przechodzimy do lasów bardziej dzikich - zwierzęta. Właściwie się z Wami zgadzam, poza jednym: dzik. Nie wiem jeszcze jak wilki, bo nigdy nie widziałam, ale o dzikach się naczytałam, dwa razy widziałam i w obu przypadkach zwiałam. Ja, nie on. I z tego, co wiem, to nie jest jakiś akt tchórzostwa, tylko rozsądku. Tak przynajmniej twierdzi wiele osób, z którymi rozmawiałam, w tym mój nieżyjący już wujek - myśliwy z kilkudziesięcioletnim stażem. I wreszcie po czwarte - można sobie zabrać telefon, ja mówiłam bardziej o sytuacjach, kiedy wpadasz do takiego bajora wraz z nim i albo go topisz, albo ci wypada i trudno go odszukać. Ze złamaną nogą tak sobie myślę, że to może być jeszcze trudniejsze. Chociaż zostaje adrenalina, więc może szanse są większe niż domniemuję. Faktem jest natomiast, że może mam podobnie jak Jacek, a może to tylko kiepska lapmka, ale zawsze jakąś większą dziurę po zmroku zaliczam ;) Odnośnik do komentarza
pepe Opublikowano 14 Stycznia 2018 Autor Udostępnij Opublikowano 14 Stycznia 2018 No faktycznie, jak masz po drodze blokowiska, to trochę gorzej. Co do dzików, to ja nie muszę nigdzie wyjeżdżać żeby je spotkać. Zdjęcie poniżej zrobiłem z okna, widoczny płotek naszego osiedla :) Dziki spotykałem też wiele razy w trakcie jazdy i nic się złego nie działo, wystarczy się do nich nie zbliżać. Raz nawet gdy przedzierałem się (bez sensu zresztą) przez jakieś chaszcze, natrafiłem na całą rodzinę dzików z młodymi. Prawdopodobnie wypoczywały w tej gęstwinie, bo to było jedno z nielicznych miejsc nad Wisłą, gdzie się ludzie nie kręcili. Jak mnie zobaczyły, rzuciły się do ucieczki. Poczekałem aż się oddalą i pojechałem dalej. Odnośnik do komentarza
NoOnesThere Opublikowano 14 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 14 Stycznia 2018 Po drugie nie wiem, gdzie jeszcze macie lasy, które są położone dalej niż 1-2km od siedlisk ludzkich. Może w Bieszczadach ;) Za to w Bieszczadach można spotkać niedźwiedzie i wilki :) I wcale nie trzeba wchodzić do lasu! Odnośnik do komentarza
MaciejRutecki Opublikowano 14 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 14 Stycznia 2018 Z dzikami w Trójmieście jest odwrotny problem: nie uciekają, nawet lochy z małymi (już parokrotnie mi to podniosło ciśnienie jak jechałem z/do pracy, ale zostałem kompletnie zignorowany) i robią się coraz bardziej bezczelne jeśli chodzi o jedzenie. Rzadziej lisy i jeże, ale także trzeba uważać ;-). Oczywiście, mam na myśli okolice bliżej centrum miast. Odnośnik do komentarza
unavailable Opublikowano 14 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 14 Stycznia 2018 No właśnie ja słyszałam, że dziki potrafią być agresywne i zaatakować tak zwanie bez powodu (tzn. locha ma młode i stwierdzi, że ten ktoś z naprzeciwka na bank chce im coś zrobić ;)), a w takiej szarży śmiertelnie ranić. Przy moim bloku - mimo wybudowania przed 30 laty blokowisk, szkoły, galerii, kościoła, a nieco dalej (2km) autostrady - regularnie można spotkać lisy, bażanty i zające. Z kolei jak się podjedzie bliżej A4, bardzo często można trafić na sarny. W październiku miałam nawet taką śmieszną sytuację - wlekę się pod górkę, więc oczywiście wpatrzona w przednie koło, aż tu nagle podnoszę wzrok, a przede mną dosłownie 1m dalej stoi sarna. Oczywiście szybko zwiała, ale zaskoczyło mnie, bo to była asfaltowa serwisówka, gdzie jeździ nieco aut, a pomiędzy nią i lasem jest jeszcze wieś. Dziki natomiast widywałam w lasach na zachód od Tarnowa. Koleżanka, która tam mieszka, mówiła, że podobno można je spotkać bardzo często i nic sobie z obecności człowieka nie robią, a tamtejsi leśniczy ostrzegają, żeby się nie zbliżać. Ja osobiście dzika spotkałam właśnie w lasach na Pomorzu, konkretnie okolice Rowów. Wylazła mi locha z młodymi na środek drogi, po której nie byłoby nawet jak uciekać (strasznie głęboki piach, ja crossem), więc spietrałam i zawróciłam, przez co ostatecznie wylądowałam w jakichś krzakach, gdzie zgubiłam licznik. Nienajlepsza przygoda okupiona dużym stresem, a co dopiero, jakby to miała być noc :D Z mojego doświadczenia musiałabym wychodzić na rower około 3-4 nad ranem. Wtedy cały Tarnów jest pusty, a co dopiero okoliczne lasy ;) Odnośnik do komentarza
rowerowy365 Opublikowano 14 Stycznia 2018 Udostępnij Opublikowano 14 Stycznia 2018 Na zwierzęta można się natknąć wszędzie. A jeśli chodzi o dziki i ataki na ludzi. Nie słyszałem o sytuacji typu "dzik zaatakował w parku/lesie przechodnia". A przecież trąbili by o tym w całej Polsce. Tak samo z wilkami. Jeżdżę regularnie do Puszczy Noteckiej i wiem, że tam gdzie się zatrzymuję są wilki. I nigdy żadnego nie spotkałem. Gorzej pewnie z niedźwiedziami ale też nie pamiętam sytuacji żeby niedźwiedź kogoś zaatakował. Wiem, że nie należy przed nim uciekać bo cholernik zaczyna gonić ;) Moja wychowawczyni z podstawówki zawsze mawiała, że u nas są tylko dwa gatunki zwierząt, których należy się obawiać: niedźwiedź i szerszeń. Reszta to pikuś :) Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się