Skocz do zawartości

Stojak serwisowy - jaki rodzaj.


Rekomendowane odpowiedzi

Trzeba mieć farta (tak poza tym mój nie jest spawany, tylko skręcany cały). Ja kupiłam no-name i po roku użytkowania (wcześniej raczej sporadycznie, a od trzech miesięcy stoi na nim szosa w domu, więc jest używany dość często) jedyna wada jest taka, że lekko poluzowała mi się jedna ze śrub przy haku (w sumie mnie to osobiście nie przeszkadza, bo i tak rower siedzi dobrze, więc nawet nie wiem, czy wina uszkodzonego gwintu, czy zwyczajnie dokręcić wystarczy) oraz zerwał się ten kondomik, którym haki były powleczone, aby nie kaleczyć ramy. Problem rozwiązałam rurkami termokurczliwymi i teraz nic nie rysuje ani nie schodzi. Na moje potrzeby jestem zadowolona. Zresztą dosłownie przed chwilą kupiłam drugi taki sam stojak, bo potrzebuję czasem obie szosy postawić sobie do mycia lub serwisowania, bez bawienia się w ich przekładanie lub przypadkowe opieranie o ściany. Mam nadzieję, że znów mi się poszczęści i będzie równie stabilnie oraz bezawaryjnie ;)

 

@Jacku, pozazdrościć okolicy. Chociaż u mnie też w sumie nieźle. Prócz wymienionych sklepów i innych obiektów też jakiś kilometr od bloku mam las, a między galerią a kościołem siłownię ze świetnymi cenami (karnet open do godz. 14 tylko 69zł - wystarczy wejść o 13:59 i można siedzieć do upadłego ;)). Basenu mi tylko brakuje i to najlepiej nie udającego aquapark, tylko jakiegoś jedynie do pływania i z czasem liczonym właśnie za to, a nie za przebieranie i suszenie włosów.

Na dojazdy faktycznie można stracić życie. Widzę to chociażby po naszej zdalnej pracy i jaki szok przeżywam, kiedy raz na ruski rok przyjdzie mi przejechać autem przez miasto. Czyli ośmiokilometrowy Tarnów, a co dopiero mówić o jakiejś Warszawie. Domyślam się po tym, jak czasem jadę do Krakowa w dzień powszedni - godzina na autostradzie i potem druga, żeby do centrum dotrzeć :P

Odnośnik do komentarza
[...]

 

@Macieju, odnośnie tego stojaka Topeaka - myślę, że mógłby dać radę. Ten lidlowy w każdym razie dałby radę na pewno, gorzej jednak przestawia się kwestia ram z nieokrągłymi i jednocześnie szerokimi rurami. Tam niby jest taki rowek w kształcie litery V, ale chyba są też ramy o innym przekroju rury i wtedy nie wiem, czy nie zaczynają się schody.

 

No właśnie mam ramę o owalnym kształcie i sporej średnicy (rower miejski, a Gazelle robi samodzielnie ramy i zwykle są nieco nietypowe). Najlepszy byłby wieszak mocowany do sufitu, ale tego w mieszkaniu nawet bym nie chciał. W dodatku musi być mocny, limit większości do 25kg, mój ma 19kg i wtedy wieszaki robią się wiotkie.

 

Zmieniłem duży domek 30km od dużego miasta na znacznie mniejsze mieszkanie w centrum i to 300 metrów od morza. Mowy nie ma, żebym chciał wrócić. :D Nie dość, że wszędzie blisko do sklepów (w zasadzie auto zbędne), to do pracy mogę i samochodem, jak i rowerem, czy kolejką. Minus, to -- oczywiście -- problemy z parkowaniem samochodem, ale tylko w weekendy, jak nie ma płatnego parkowania. No i niektórzy nie lubią miejskiego zgiełku i imprez -- mnie nie przeszkadzają.

Odnośnik do komentarza

Dobrze, że temat powstał, bo też się skłaniam do jakiegoś stojaka. Serwisowanie do góry kołami jest męczące. Niestety ceny mnie odstraszają więc może sam coś zmontuję. Plus dodatni jest taki, że mam miejsce (garaż), plus ujemny - garaż na dwa samochody, a jeden ledwo się mieści. Reszta niestety zagracona ale jakoś nie mam weny, żeby zrobić porządek. Może właśnie montaż jakigoś stojaka mnie zmobilizuje. Teraz w sezonie zimowym mniej robię na ogrodzie więc mogę realizować niektóre pomysły. Właśnie dzięki temu, że mam ew. przestrzeń mogę pomyśleć o dużym stojaku. W bloku to jest problem.

 

Minusem posiadania domu jest to, że jest zazwyczaj większy niż mieszkanie, trzeba zadbać o ogród ale bez przesady to nie jest specjalnie męczące. W każdym razie ja go zaprojektowałem tak żeby się nie przemęczać. Koszenie trawy raz w tyg. 2-2,5 godz. Remonty wewnątrz mogą być "kasochłonne" jedynie ze względu na skalę (metraż) ale za to łątwiej się ogarnąć jak jest więcej miejsca. Reszta jak w mieszkaniu. Oczywiście remonty, czy naprawy zewnętrzne (dach, ściany itp) to droga sprawa ale taki jest koszt posiadania domu. Coś za coś. Tak samo jak ogrzewanie. Ale za to nie ma czynszu więc utrzymanie domu nie jest wcale tak drogie jak się wydaje.

Dojazdy - ja się wybudowałem w miejscowości w której jest stacja kolejowa. Dojazd do centrum Poznania 22 min (samochodem 40-50). Żona dojeżdża pociągiem , ja rowerem. Koszty w sumie nieduże. Czy mam wszędzie daleko? NIE! Ja mam blisko. Blisko do sklepu, blisko do kina. Trochę dalej na basen ale rzadko korzystam. Nie mam kłopotu z parkowaniem ;). Za to poranna kawa czy śniadanie na tarasie bezcenne. Tak samo jek posiedzenie przy ognisku, byczenie się na leżaku, czy hamaku. Sąsiadów mam sympatycznych, jest z kim poimprezować.

 

Tak naprawdę największy problem ma córka. Kiedyś wychodziło się całą bandą z bloku i już mogliśmy grandzić. Na wsi mniej dzieciaków, mniej znajomych, mniej możliwości. Ja sobie mogę dojechać do wiochy obok - ona nie.

Czy wróciłbym do miasta? Jeśli bym musiał to wiadomo ale póki nnie stać to wolę wieś. Mieszkam tam już prawie 11 lat i znam wszystkie "zady i walety" :D

 

Myślę, że wiele osób "przejechało się" na domach bo wyprowadzając się z mieszkania chcą mieć przestrzeń. Duży salon - no jasne, i duża kuchnia, trzy/cztery sypialnie i jeszcze jedna dla gości. Pomieszczenie takie, śmakie i owakie. Wszystkie mega potrzebne tylko potem trza to urządzić, umeblować, ogrzać, posprzątać. No i dzieci muszą mieć przestrzeń. Tylko po paru latach się wyprowadzają... Dlatego warto mieć coś mniejszego. Koszt taki jak mieszkania, tani w utrzymaniu itd. No ale do takich wniosków dochodzi się zazwyczaj po paru latach.

Odnośnik do komentarza

Mnie najbardziej rozwalają ludzie mieszkający w domach "od zawsze", którzy wywalają ciężkie pieniądze na ciągłe druciarstwo, zamiast ocieplić chałpę i kupić porządny (niekoniecznie najdroższy) piec. Znam takich ludzi, którzy jakieś 8 lat temu robili remont generalny całego domu (parter, piętro, poddasze i piwnica - wszystko mieszkalne). Wymienili dosłownie wszystko - podłogi, lampy, w salonie walnęli nawet barek z hokerami i telewizor 65 cali za 10k i pajacom szkoda było na ocieplenie. A do pieca chodzą dalej, drzewo rąbią na rozpałkę i węgiel sypią. Porażka. Zresztą nie oni jedni. W zasadzie znam tylko jednych (serio!) właścicieli domku, którzy zrobili go nie po mojemu (rzecz gustu i osobistych potrzeb), ale bardzo ekonomicznie i są zadowoleni. Cała reszta to pozbawieni wyobraźni bogacze - no bo jak nazwać ludzi, których stać na wywalanie takiej kasy w błoto? :D

 

Wracając do stojaków. Jakbym miała garaż, to na dzień dzisiejszy zamontowałabym w ścianie jakieś ciut dłuższe (ale składane), mocne ramię z uchwytem (nie mylić z hakiem). No, ale to w sferze marzeń :)

Dziś przyszedł mi drugi stojak za 20zł. Początkowo stwierdziłam, że się doigrałam, chwaląc tu ten typ i że Diodek miał rację. O ile pierwszy zakup miał w podstawie dwie śruby, ten ma tylko jedną i rurka nieco się kiwała. Poświęciłam jednak pół godziny, zrobiłam kilka klinów ze starej dętki, dokręciłam śruby na maksa i stojak uzyskał pion oraz stabilność. Dokręciłam też przy okazji śruby w starym i już haki nie latają. Tak więc jak na razie nadal polecam ;)

Odnośnik do komentarza

To racja. Zależy oczywiście czego oczekujemy. Pisząc: stabilny, nie mam na myśli: rower stoi unieruchomiony jak w betonie. Haki jak to haki - zawsze rower będzie się ruszał, zwłaszcza jeśli działa na niego jakaś siła. Wydaje mi się, że nawet jakby wydał na taki stojaczek stówę, to i tak będzie on miał swoje ograniczenia wynikające z samej konstrukcji.

Przy okazji konstrukcji, warto przyjrzeć się szczegółom. Uważam, że mimo wszystko ten pierwszy kupiony przeze mnie jest bardziej wart polecenia. Ten obecny wygląda jak decathlonowy (https://www.decathlon.pl/regulowany-stojak-rowerowy-id_8241260.html?gclid=EAIaIQobChMI6cjDkqXo1gIVR40bCh2D6wJdEAQYAyABEgKtnPD_BwE) - rurka pionowa ma przekrój kwadratu, wchodzi w otwór i dokręca się ją jedną śrubą. Konstrukcja bez dodatkowych klinów jest mocno niepewna - otwór nie jest na styk, a wystarczy jeden milimetr z każdej strony, żeby się to przekrzywiało przy mocniejszym nacisku i zaciśnięcie jednej śruby (o średnicy takiej sobie) nie gwarantuje uziemienia całości.

Dla odmiany pierwsza posiadana przeze mnie wersja ma nieco inną budowę (http://allegro.pl/uchwyt-serwisowy-stojak-na-rower-wieszak-rowerowy-i6899478956.html). Rurka pionowa jest okrągła, na dole ma dwie dziury na wylot. Każda z nóżek stanowi osobną część - przykłada się je z obu stron tych dziur i łączy dwiema śrubami. Przy ich dobrym dokręceniu nie ma szans, aby cokolwiek się poruszyło (chyba że złamiemy, ale to inna bajka).

Odnośnik do komentarza
  • 5 miesięcy temu...

Ewentualnie wzięli pod uwagę, jak szybko schodziły i tym razem zamówili u producenta więcej :D Najbliższa prawdy wydaje mi się jednak wersja, że ludzie kompletnie wyobraźni nie mają, że niebawem nadejdzie wiosna i nadal żyją zalegającym wokół śniegiem. A po co komu do śniegu stojak serwisowy? ;) Tak przynajmniej można było wnioskować, kiedy byłam kupować z tej samej gazetki siodełko. Odwiedziłam tego dnia dwa Lidle, w obu kosze były pełne towarów, a rzeczy rowerowe cieszyły się bardzo nikłym zainteresowaniem.

Odnośnik do komentarza

Inna sprawa, że tą gazetką ostatnią kompletnie się nie popisali. Właściwie nic ciekawego w niej nie było, żadnych torebek, światełek, uchwyt na telefon chyba jeden i tyle. Najlepszy dowód, że wszystkie rzeczy zajęły im chyba jedną, góra dwie strony, podczas gdy głównym tematem było majsterkowanie dla panów i chyba sprzątanie lub inne gotowanie dla pań.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...