Skocz do zawartości

Stojak serwisowy - jaki rodzaj.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

należę do tej grupy co to lubi grzebać przy swoich rowerach. Zastanawiam się nad zakupem podstawki unoszącej tylne koło:

 

http://allegro.pl/stojak-na-rower-serwisowy-na-tylne-kolo-rowerowy-i6896680525.html

 

lub uchwytu z klasycznym wieszakiem:

 

http://allegro.pl/serwisowy-stojak-rowerowy-na-rower-do30kg-alu-grm-i6835209636.html

 

Jakie widzicie zalety/wady chwytów?

 

Pierwszy: zaleta to że zabiera mało miejsca i jest nieprzyzwoicie tani. Ale czy nie utrudnia dostępu do mocowania linki tylnej przerzutki?  Rower nie jest podnoszony, także do niektórych śrubek i tak trzeba się schylać.

 

Drugi wydaje mi się być lepszy. Ale czy nie dochodzi do sytuacji że lewa korba uderza o pionową rurę stojaka?

Są też takie w których zamiast tej trawersy jest jeden uchwyt (wygięty pręt) ale na różnych wysokościach. Czy rower jak na nim wisi to się nie buja?

 

Co o nich sądzicie?

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Zależy jaką masz ramę i mocowanie tylnego koła. Pierwszy w moim rowerze zupełnie się nie sprawdza (zabudowany łańcuch) i jest mało uniwersalny.

 

Drugi jest o niebo lepszy, bo pozwala wygodnie serwisować cały rower, a nie tylko napęd (w przypadku pierwszego równie dobrze możesz odwrócić rower). Problem jest taki, że tańsze stojaki są zbyt wiotkie i przy częstym serwisowaniu pojawią się luzy.

 

Jeśli masz "męską" ramę to bym wybrał drugi. Ale masz rację, ten model nie ma niczego co oddala rower od stojaka i pedał będzie uderzać o niego.

 

Dobre są stojaki z Lidla, solidne i wygodne, szczególnie jak się uwzględni ich cenę.

 

"Są też takie w których zamiast tej trawersy jest jeden uchwyt (wygięty pręt) ale na różnych wysokościach. Czy rower jak na nim wisi to się nie buja?"

 

Zawsze będzie trochę się bujać, ale to problem tańszych modeli. Solidniejsze są bardzo stabilne (warto poszukać wersji z możliwością zablokowania kierownicy przed obracaniem się).

Odnośnik do komentarza

Jacek a ten stojak to masz gdzieś cały czas rozłożony czy wyciągasz go za każdym razem? Pytam bo też o takim myślałem, ale nie mam miejsca żeby go postawić na stałe. Jak na razie używam takiego co podnosi tylne koło, ale to robota przy rowerze na kolanach. Jasne przerzutkę się wyreguluje, łańcuch wymieni ale mało to wygodne.

Odnośnik do komentarza

Ja mam dwa stojaki. Jeden duży z Lidla (cena pomiędzy 200 a 300zł, nie pamiętam), który wygląda mniej więcej tak:

 

22281537_332628380541637_238800375904868

 

oraz drugi mały (20zł plus przesyłka):

 

22366462_332628120541663_794913395298833

 

Przyznam, że jak mam rozkładać tego dużego grzmota, to za każdym razem mi się zwyczajnie nie chce i nie robię tego. Tak więc korzystam głównie z wersji drugiej. Wiadomo, siłowych rzeczy, takich jak odkręcenie czegoś większego (suport, pedały itp.) na stojaku nie ma szans zrobić, ale to obu typach. Może dałby radę jakiś Park Tool za tysiaka albo najlepiej ramię montowane do ściany. Wróćmy więc do warunków domowych i realnych ;)

 

Oba stojaki zamieszczone przez Ciebie nie przekonują mnie zbytnio. Ten mały utrudnia według mnie dojście do napędu z tyłu i to go przekreśla. Ten duży jest wyłącznie wieszakiem i tak jak pisze Maciej, wymaga męskiej ramy, a poza tym wydaje mi się, że bujać będzie z pewnością. Do tego dochodzą Twoje wątpliwości odnośnie pedałów - może słuszne, może nie - wszystko zależy jak daleko ramiona wieszaka odstają od rury pionowej. Im dalej, tym większa szansa, że będą kręcić się pedały, ale też tym gorsza stabilność.

 

A ze stojaków, które posiadam:

 

wersja mini - jest mini, jest tania, zaryzykowałabym, że stabilna (o ile ktoś nie zamierza się na rowerze wieszać ;)), dzięki zawieszeniu tylko z jednej strony większość drobiazgów jestem w stanie zrobić, idealny do mycia, smarowania, regulacji przerzutek, hamulców itp. Po godzinach świetny stojak na szosę, która nigdzie mi się nie wywraca, nawet jak się przypadkiem o nią zawadzi. Wady: rower tylko na jednej wysokości, wszystko trzeba robić na poziomie zerowym (podłoga), brak możliwości serwisowania przedniego koła (np. regulacja klocków albo nawet czyszczenie opony wymagają podnoszenia przodu ręcznie).

 

wersja Lidlowa - dość stabilny (choć po takim klocu spodziewałam się ciut więcej), możliwość powieszenia roweru za dowolną rurę i na dowolnej wysokości (kręgosłup wiwatuje z radości), no i dojście do obu kół. Wady: nawet po złożeniu zajmuje nieco miejsca (jak się go rozłoży to już w ogóle, najlepiej byłoby serwisować rower w salonie, ale jak ktoś ma domek, garaż etc., to problem odpada), ciężki (to i niby dobrze, bo trwały, jednak przenoszenie go zbytnio mi się nie uśmiecha), trzeba naprawdę mocno dokręcić śruby, żeby rower można było powiesić inaczej niż w równym poziomie, ponieważ ramię do zawieszenia roweru nawet dokręcone da się poruszyć (nie jest to tylko moja opinia, podobno problem rozwiązuje zeszlifowanie rury, ale nie próbowałam). W przeciwieństwie do stanowiska Jacka, u mnie wady przewyższają zalety i dlatego użyłam go w sumie ze dwa razy.

 

Prawdą jest jednak, że nie majstruję przy rowerze nie wiadomo ile i w zasadzie lwią część mojego "serwisowania" stanowi czyszczenie, gdzieś tam potem smarowanie i regulowanie, no i w zasadzie sporadycznie cokolwiek nadto. A jeśli chodzi o robienie czegokolwiek przy kołach, to i tak najlepszy sposób dla mnie polega na przewróceniu roweru do góry nogami. Wtedy odpada problem krzywego zamontowania, centrowania, hamulców itp.

Odnośnik do komentarza

Dobrze, że żony na balkonie nie musisz trzymać :D

 

Ja mam przedpokój niecałe 3 na 1,5m, jak rozłożę się z wszystkimi pinklami i jeszcze ten stojak to jest ciasno. Poza tym niestety nie mogę dojść do roweru od drugiej strony, bo stojak musi być przy ścianie. Szczególnie nieporęcznie wychodzi z tymi nogami, bo one wymuszają pewną odległość od ściany. Ale jak ktoś ma warsztacik, to bardzo podoba mi się, że mają możliwość przykręcenia na stałe do podłogi. Chociaż prawdę mówiąc, nie widzę takiej potrzeby, bo i bez tego stoi toto stabilnie.

Odnośnik do komentarza

Jakby można było trzymać żone na balkonie to by może skruszała :) A tak zhardziała i się rozwiodła :)

 

U mnie stojak długo stał w salonie koło tv co było jedną z kości niezgody. Dzięki temu mogłem sobie robić coś przy rowerze podczas oglądania wyścigów kolarskich. Planuję oszklić jeden z dwóch balkonów i tam sobie zrobić warsztata. Ale chwilowo po rozwodzie jestem bez kasy :( A tam jest o oszklenia ponad 11m bieżących co kosztuje chyba około 5 tys

Odnośnik do komentarza

Własnego garażu zazdroszczę. A czy własnego domu to nie wiem. Wszystko ma plusy i minusy. Znajomi, którzy mają własne domy mają przestrzeń ale zwykle mieszkają poza miastem i mają wszędzie daleko. Więc zależy gdzie kto mieszka. Ostatnio byłem u kolegi, który ma dwa dzieciaki, które się ścigają, żonę która się ściga i on sam też trochę jeździ. Mieli działkę po rodzicach i postawili na niej cztery domy jeden za drugim. Każdy brat ma swój i rodzice swój. W środku piękny teren dla dzieci z małpim gajem, kominkiem, gillem, stołem biesiadnym itd. Piękna sprawa. No i garaż a w nim pełno rowerów i cały warsztat. Super sprawa. Ale dom to chyba też sporo zachodu. Ja z kolei mieszkam na wylocie z miasta ale jeszcze na tyle blisko że wszędzie mam niedaleko. No i jak pozbyłem się żony to mam i warsztat w jednym pokoju i spokój i ciszę :) Coś za coś. Temat na rozmowy w sekcji Off Topic. Super jest wspólnie dzielić pasje ale ciężko tak się dobrać.

 

U mnie teraz w jednym pokoju stoi 6 rowerów i bieżnia. a w  pokoju młodego jego trenażer rolkowy a nim jego szosa :) Wszędzie walają się częsci i akcesoria rowerowe i nikomu to nie przeszkadza. Żebym jeszcze nie miał kredytu na mieszkanie to byłbym w pełni wolnym człowiekiem :)

Odnośnik do komentarza

Znowu wyjdzie jestem inny. Dziewczyna nie ma nic przeciwko rowerom (w sumie to ona mnie zmotywowała do zakupu po wielu latach), choć ja chyba bardziej je lubię, to ja zrezygnowałem z zakupu kolejnego, bo nie chciałem "zagracić" mieszkania (mój pedantyzm i mały metraż wygrał ;-) ). @jajacek ma rację: wspólne zainteresowania albo charaktery dużo ułatwiają.

 

Zazdroszczę z jednej strony właścicielom domków jednorodzinnych. Z drugiej strony "uciekłem" z takiego do bloku w centrum miasta, ale -- mimo zalet -- nie wrócę. No, chyba że będzie mnie stać na wynajęcie ludzi od remontów, sprzątania, koszenia trawy itd. Robiłem to samodzielnie i szkoda mi było czasu. :-)

 

W domu mam stojak typu:
http://www.icetoolz.com/ec99/ushop10074/GoodsDescr.asp?category_id=78&parent_id=50&prod_id=P643

do drobnych prac serwisowych fajny, ale ostatnio mało go używam, bo wszystkie moje rowery mają obecnie hamulce rolkowe i linka do nich prowadząca uniemożliwia użycie tego typu stojaka. Niemniej solidny i długo mi służył.

Znajomy ma w garażu coś tego typu:
https://www.rowerystylowe.pl/p-5900/podnosnik-serwisowy-podsufitowy-icetoolz

Nie jest super stabilny (buja się), ale bardzo wygodny -- może ustawić dowolną wysokość. Fajna sprawa przy cięższych rowerach.

Taki bym sobie sprawił, ale drogie to no i nie wiem czy poradziłby sobie z "damską" ramą, gdzie rura jest gruba:
https://www.topeak.com/global/en/products/repair-stands/259-prepstand--elite

 

ale patent z składaniem bardzo mi się podoba.

Odnośnik do komentarza

To jeszcze trzeba się umieć dogadać z rodziną, a z tym różnie bywa. Moja mama na przykład jest nie do przegadania w wielu kwestiach, z czym męczyłam się 25 lat i wzięłam rozwód ;) Żyjemy w zgodzie, może nawet przyjaźni, ale do jej "muzeum" nie chciałabym wracać za żadne skarby. Teraz mieszkam z siostrą i dogadujemy się świetnie, jakkolwiek zajęło nam to kilka lat pracy, kompromisów i wzajemnych prób zrozumienia drugiej osoby. Oczywiście idylli nie ma, to jest jednak życie, ale póki nie wjeżdżam jej z rowerem na salony i po sobie sprzątam, nie widzi w tym problemów. I ja ją rozumiem, bo też bym nie chciała widzieć w salonie jej hantli czy maty na środku.

To jest zresztą to, co zawsze powtarzam - warto jest partnera wciągać w swoje zainteresowania, wskazując mu również dla niego samego korzyści (dobrze, aby były one prawdziwe, a nie jakieś wydumane), bo wtedy ma on znacznie większą dla nich tolerancję. Odkąd zresztą namówiłam siostrę na szosę, nagle polubiła rower, chociaż przez lata mówiła, że to nie jest aktywność dla niej. No, ale to potrzeba dobrej woli obu stron.

 

Co do miejsca zamieszkania, też ogromnie zazdroszczę wielkiego garażu i niekoniecznie domku ;) Domek jest fajny do momentu, kiedy wychodzi się na taras zjeść śniadanie, wygrzać się w słoneczku i popatrzyć na piękną zieleń. I że nie trzeba roweru dźwigać na żadne piętro, tylko wyprowadzasz go i w zasadzie już jest na ulicy. O, i jeszcze może to, że można trzymać jakieś zwierzątko na zewnątrz (bo w domu nie chcę). Z mojej perspektywy zalety się na tym kończą. Potem jest koszenie i podlewanie, w zimie odśnieżanie, zarabianie na każdą awarię lub samodzielna naprawa, no i tak jak Jacek pisze - dojazdy.

Ja też mieszkam prawie na wylocie z miasta, pod nosem mam galerię z Tesco i Castoramą, poza tym Biedronkę, Auchana, Majstra i Decathlon, do których można podejść spacerkiem, do autostrady niespełna 2km, kościół spacerkiem, szkoła i przedszkole (jakbym jeszcze miała kogo tam wysyłać ;)) także, no i tylko niestety to nieszczęsne trzecie piętro i malutka piwnica. Na upartego mieszczą się w niej dwa MTB i to koniecznie 17 cali, bo jakby były większe, to nie wejdą na długość. A z balkonu warsztatu nie zrobię, bo jest to loggia, na szerokość ledwo dwie osoby obok siebie staną. Ale mimo wszystko jestem bardzo zadowolona i nie chciałabym się przeprowadzać. Chyba że - tak jak pisze Maciej - miałabym kasę na tych od koszenia trawy i naprawiania wszystkiego w obejściu. No i sprzątania w środku, bo czasem to nawet na moich 48 metrach nie wyrabiam, a co dopiero w takim domu.

 

@Macieju, odnośnie tego stojaka Topeaka - myślę, że mógłby dać radę. Ten lidlowy w każdym razie dałby radę na pewno, gorzej jednak przestawia się kwestia ram z nieokrągłymi i jednocześnie szerokimi rurami. Tam niby jest taki rowek w kształcie litery V, ale chyba są też ramy o innym przekroju rury i wtedy nie wiem, czy nie zaczynają się schody.

Odnośnik do komentarza

Dojazdy trudny temat. Raz że paliwo kosztuje, dwa że kupe życia traci się na siedzenie w samochodzie zamiast robić cos ciekawszego. Mój kolega, trener tenisa, miał idee wyprowadzić się na wieś z blokowiska i mieć własny dom. Kupił dom z działką 35 km od Warszawy, bo było taniej. Więc codziennie 70 km. Pytany po pół roku mówił że super. W weekendy ma pod domem las, jeździ z dziećmi na rowerze, mają psa i kota. Po roku entuzjam trochę opadł i narzekał na dojazdy. Po dwóch latach wystawili dom na sprzedaż i wrócili do blokowiska, bo czujnie starego mieszkania nie sprzedali. Dom już 2 lata szuka chętnego...

 

Ja w tym tygodniu też już jestem zmęczony jeżdżeniem. W zeszłą sobotę byliśmy w Kwidzynie z młodym na wyścigach. Więc ponad 500 km do przejechania w obie strony. W poniedziałek odłączyli prąd moim najemcom więc zjeździłem całe miasto żeby to odkręcić. Niekompetencja firmy Innogy, następcy RWE totalnie żenująca. Cały dzień bezsensownego biegania. W środę z młodym na biegi przełajowe gdzie został wicemistrzem Warszawy. Od czwartku Torowe Mistrzostwa Polski więc codzienie 50 km na na tar i do domu bo oglądaliśmy i młody trenował. W sobotę i niedzielę jeszcze dodatkowe 50 km na moje ligowe rozgrywki brydżowe. Padam na twarz. Jakbym miał tak codziennie jeździć to bym chyba zwariował.

 

Na myśl o odśnieżaniu, koszeniu trawy i remontach i użeraniu się z jakimiś fachowcami od razu mi się odechciewa domku. Mieszkam w ładnym miejscu. 50 metrów od domu mam piękny park i zabytkowy fort z fosą na którym jeździmy na MTB, zimą jak jest śnieg na biegówkach, czasem pobiegamy, młody jeździ na rolkach, czasem łyżwkach, raz nawet pływaliśmy na naszym kajaku. Garaż mam podziemny więc nic nie odśnieżam, jest ogrodnik od zieleni i ochrona. Pod bokiem Lidl i Carrefour, basen, siłownia, 10km do Puszczy Kampinoskiej. Metrów mamy nadmiar, dwie łazienki, co ważne, więc nikt nikomu nie przeszkadza. Żyjemy sobie z młodym bardzo dobrze :)

Odnośnik do komentarza

Powitać.

Wracając do wątku, osobiście odradzam ten wynalazek podany przez Elle za 20 zł. Miałem, służył mi może miesiąc, po czym się rozpadał. Być może słaby spaw, nie wiem, ale jakoś się zraziłem do takich wynalazków. Jeśli chodzi o moją propozycję stojaka to warto dopłacić do Velomann Bike Trim v 2500. Co prawda cena w okolicach 300 zł, ale moim zdaniem jest genialny. Masywny i można go złożyć do względnie małych rozmiarów (przynajmniej dla mnie). Mam go ponad 3 lata i złego słowa powiedzieć nie mogę. Można się doczepić może do ceny, ale coś za coś. Drogo, czy tanio, to już punkt widzenia się kłania.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...