Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. No właśnie też jestem takiego zdania. Póki indeksowanie jest takie samo (a jest), to zakres na manetce decyduje, ile wózek przeskoczy. No przecież sam z siebie dalej nie poleci, bo jak?
  2. Ale po co wymieniać, skoro ten Vellberg sam z siebie jest na Octalinku? Nie dość, że znaleźć coś taniej niż Vellberg graniczy z cudem, to jeszcze znaleźć korbę i wymienić ją po taniości jest zwyczajnie nierealne.
  3. Oj, jakoś mi się 89 przeczytało :) Jak nie będziesz stawał na pedałach, to według mnie powinien spokojnie wytrzymać. Ale proszę o potwierdzenie bardziej doświadczonych osób ;)
  4. Vellberg Explorer 4.1 jest na Octalinku, taka ciekawostka ;) I przy okazji chyba ewenement. Porównania nie mam, całe życie jeżdżę na kwadracie, Kandsa mam od lat czterech (MTB) i mogę z czystym sumieniem polecić :)
  5. Kiepska polityka, żeby mając marketing za darmo, jeszcze bankrutować :D Choć muszę się przyznać, że raz mi za darmo koło/hamulec w szosie naprawili. Źle, ale przynajmniej do domu mogłam dojechać te 40km, więc nie narzekam, bo przed wizytą u nich w ogóle miałam koło zablokowane i byłam bez hamulców ;)
  6. Nie, nie siejmy plotek. Kupować możesz, jak tylko będzie dostępny. Firma raczej się nie zwinie, istnieją na rynku od wielu lat, tylko wcześniej jako sklep rowerowy, a nie producent. To była moja interpretacja tej wypowiedzi: Więc może się im nie opłacał, a może po prostu rezygnują na rzecz wersji 4.1 z Deore. Choć tej też w ogóle na Allegro nie widzę.
  7. To właściwie jest to samo. Spartacusem jeździłam i nie mam mu nic do zarzucenia :)
  8. No i następny offtopiarz :D Ja niestety mostka już nie potrzebuję, więc Cię nie wesprę ;)
  9. No, ale jednak MTB to nie cross, troszkę wyciągnąć się można, mostek skrócić i przy takich małych różnicach jest to do ogarnięcia. Gorzej, jakby kupić 21" lub crossa :)
  10. Vellberga chyba nie byłoby stać, bo coś zaczyna zwijać interes ;) W sumie, jak tak śledzę od kilku lat rynek, to najlepiej trzyma się Kands.
  11. No to może Kands Maestro lub Spartacus Cross 4.0 :) Właściwie to samo, tylko stówkę droższe niż "Twój" Vellberg.
  12. To jest niby racja, tylko teraz traf na mądrego fizjoterapeutę. Trzy lata temu chodziłam do lekarzy z kolanami - usg, prześwietlenia, leki. Pozwolono mi ćwiczyć bez obciążenia, podnosząc powoli nogę do góry i opuszczając, ale było coraz gorzej i wreszcie bolały mnie przy byle przejściu z pokoju do pokoju. A potem wsiadłam na rower, zaczęłam regularnie jeździć, bez forsowania, ale coraz dalej i dalej. Zrzuciłam 5kg. Problemy z kolanami się skończyły, do lekarza chodzić przestałam, bo nie mam po co blokować kolejek. Nie mówię, że to remedium dla wszystkich czy nawet większości, ale o tym, że nie warto też słuchać swojego ciała, a nie jedynie lekarzy.
  13. No przyznam, że z tą ramą mnie zaskoczyłaś, żeby brać 19" i do tego nieco większą przy 170cm. Moja siostra ma 168cm i tylko chce 17", z kolei znajoma, która ma 172cm, odkąd wsiadła na mojego MTB, mówi, że wreszcie rower skrojony na jej wymiar. Ale to nie znaczy wcale, że Tobie ma nie pasować, jedynie zdziwienie wyrażam ;)
  14. Jeśli jako felgi rozumiesz obręcze to tak, można kupić osobno, ale słusznie podejrzewasz, że biznes jest to średni. Rozumieć nie do końca rozumiem, bo zacząłeś od tego, że rozważasz sensowność przerzutek w rowerze z torpedo, na co ja Ci piszę, że nie jest to ani proste, ani tanie, bo nie skończy się jedynie na wymianie obręczy, o ile w ogóle będzie wykonalne na Twojej ramie (bo mimo wszystko nigdy nie napisałeś, jaki to konkretnie rower Rometa).
  15. Z pulsometrami basenowymi jest bieda - ich ceny są absurdalne, a funkcje najczęściej stricte basenowe. Z kolei, jak było w jednym z pierwszych komentarzy, uniwersalne zegarki Garmina (i nie tylko jego) mają średnie zastosowanie na rowerze. Ja dlatego skorzystałam ze starego, prostego i topornego pulsometru Polara. Bardzo go nie lubię, ale był jedynym, który można było zabrać na basen, gdy byłam ciekawa wyników ;) Natomiast co do pulsometru na rowerze, trochę tak jak pisze Jacek - mam go za każdym razem, prawie nigdy nie analizuję, co najwyżej po wszystkim rzucam okiem, ale przydaje się mi po pierwsze na określenie, kiedy dać sobie spokój - szczególnie teraz, na początku sezonu, kiedy mam zupełnie inną kondycję niż we wrześniu. Po drugie lubię sobie popatrzeć, jak to średnie tętno z miesiąca na miesiąc sukcesywnie spada, mimo że najczęściej idzie to w parze ze wzrostem średniej prędkości. I choć nie są to żadne liczby robiące na kimkolwiek wrażenie, to przecież i tak zbieram je na własny użytek i dla własnej radości. To uczucie porównywalne do tego, kiedy ktoś ważący 100kg zjeżdża do 90 - niby nadal wieloryb, ale sam doskonale wie, ile go to kosztowało i jaką daje satysfakcję ;) Wracając do głównego wątku - rozumiem, że nie Twoje pieniądze, ale lepiej wydać na coś, co się nie będzie kurzyć lub wkurzać ;) Musisz przede wszystkim sam przeanalizować, która aktywność jest priorytetowa i jakie funkcje nadrzędne. Urządzenia do wszystkiego niestety nie istnieją, a im więcej wymagań, tym większa konieczność kompromisów. Nie każdy musi mieć pulsometr, nie każdy nawigację, nie każdy Garmina, nie każdy zegarek itd. Ja się nad swoim wyborem głowiłam przez blisko miesiąc, nim podjęłam decyzję. I choć mam wielki szacunek do wiedzy kilku osób, nie pomogłyby mi one podjąć ostatecznej decyzji, bo nie są mną i patrzą z innej perspektywy. Trochę też finansowej, ale przede wszystkim mają inne doświadczenia i inne oczekiwania od tzw. idealnego urządzenia.
  16. Ja, jeszcze do tego prawie stówka z tego postowego budżetu została Ci w kieszeni :) Super sprawa!
  17. Ja również życzę powodzenia, chociaż byłabym niesamowicie wdzięczna, gdybyś kiedyś wrócił i napisał, jakie na takim rowerze da się wykręcać dystanse bez zniechęcenia do pedałowania. Tak z czysto naukowej ciekawości :)
  18. Damski trekking to nie Gazela, tylko właśnie jakiś kompromis :) Mam jeszcze tylko dylemat, czy trekking, czy lepiej goły cross. Jakby nie patrzył, będzie lżejszy, co nie jest bez znaczenia dla stawów. Racja, że kosztem amortyzowanego siodełka, ale według mnie to też takie rozwiązanie mające zarówno zalety, jak i wady, bo "podskakiwanie" kręgów na każdej nierówności ma różne efekty, szczególnie im bardziej wyprostowana pozycja. Ja wiem, że autorka pisze o łokciach. Ale to jest teraz. Poza tym pisze też o nadwadze, a ta prowadzi prędzej czy później do problemów z kolanami, dla których ciągnięcie ciężkiego roweru szybko da o sobie znać.
  19. I osiągasz niepostrzeżenie wiek Rowerowego ;) :D Nie no, dobra, próbować można. Mnie po prostu nigdy na takie eksperymenty nie było stać, bo zawsze wychodziły drożej niż w sklepie. Bo to się tak mówi: każda część parę złotych, każde narzędzie grosze, a potem się robią setki. W ubiegłym tygodniu miałam taki kłopot - dostałam na start dla starego roweru 300zł. Ledwo kupiłam koła, kilka niezbędnych rzeczy bardzo po taniości (np. dzwonek za całe 3zł), a i tak brakło parudziesięciu :P Opony zostały stare, napęd stary, linki stare... Dobrze, że narzędzia mam swoje i za robociznę nie płacę.
  20. Ja nie piszę, że jest niezbędny. Chodzi mi bardziej o to, co jest u Friela i nie, że podpieram się autorytetami, ale bardziej chcę wyjaśnić na jego przykładzie, jak to wyglądało u mnie. Ja dzięki pulsometrowi zobaczyłam, jakie przełożenie na liczby ma mój wysiłek. Szybko też okazało się, że nie zawsze to, co mi się wydawało było tożsame z prawdą, ponieważ ogrom zależy od tego, co się ma w głowie. Przykład Twojego syna nie jest dla mnie trafiony, bo ten chłopak jeździ już od lat, na wpół zawodowo, regularnie. Zresztą popatrzcie o kim Wy piszecie - jakaś Jolanda, maratończycy, ludzie - zejdźmy na ziemię. Ja kupiłam pulsometr na początku i nie, aby wycisnąć jak najwięcej lub budować super formę, ale po to, że podpowiadał mi, kiedy mogę jeszcze sobie pozwolić na szaleństwo, a kiedy lepiej, gdybym przynajmniej na chwilę się zatrzymała. Teraz tych liczb nie potrzebuję, bo rozpoznaję strefy beztlenowe po szeregu charakterystycznych symptomów, ale kiedyś co druga górka stanowiła dla mnie domniemaną strefę beztlenową, podczas gdy czasem było to jedynie szybsze bicie serca i spokojnie można było je przetrzymać. Czy można to było zrobić bez pulsometru? W sumie tak. Części to wychodzi, ale jest też część, która byle kroplę potu na czole potraktuje jako ostrzeżenie, a są tacy, którzy zaliczą ostatni podjazd w życiu i pikawa im wysiądzie w myśl zasady, że co to niby ja rady nie dam?
  21. Jeśli to Decathlon, to nie sugeruj się, że skoro masz rzecz A w rozmiarze M, to znaczy, że rzecz B też powinna mieć rozmiar M. Mam kilka rzeczy z Deca - jedynie w S nie wchodzę, poza tym mam M, L i XL, a ze stanikiem to mi się zdarzyło, że nawet w L się nie wcisnęłam do przymiarki :D Nie wiem, skąd to się u nich bierze, ale tak mają i każdą rzecz warto dopasować osobno :)
  22. Weźcie tylko pod uwagę, że taka Gazela może i łokcie odciąży, ale ze swoją wagą na długi dystans absolutnie się nie nadaje i wymęczy każdego.
  23. Zasadniczo w cenie 1100zł (a nawet 1300zł) Vellberg bije na głowę wszystkie dostępne na rynku rowery. Przede wszystkim jako jedyny (a przynajmniej taką mam wiedzę) ma kasetę, a nie wolnobieg. Po drugie, jak wyżej kolega napisał - grupa Acera. Po trzecie nie jest to całkowity no-name, tylko polska firma składająca rowery na ramach produkowanych w Chinach (jak ktoś oburzony, niech znajdzie rower na niechińskiej ramie ;)). Na rynku istnieją od kilku lat jako sklep, a chyba od dwóch składają te rowery i jak na razie nie widziałam jeszcze narzekań. No, prócz tego, że nie są aż tak piękne, jak np. niektóre Krossy czy Unibike'i. Ale estetyka to rzecz dyskusyjna, każdy wybiera, co lubi, a osprzęt to fakt czarny na białym :)
  24. Nie, nie ma. Ja jeżdżę cały czas na 40c. Tak, jak piszę - problem zaczyna się w terenie, który trudny jest i dla 2.0 (choć przejezdny, w przeciwieństwie do 40), czyli np. mokra breja, piach lub miękki mokry śnieg. Ale na normalną leśną drogę, trawę nawet, generalnie twardsze podłoże - w zupełności wystarczy.
  25. Rowerowy, Ty się nie boisz takich porad udzielać? ;) Jakość części to jedno, plus te Decathlonowe serwisy to drugie. Nie no, oczywiście móc można, ale to na dwoje babka wróżyła. Jak nie znajdziesz 500-tki ze znikomym przebiegiem, można zaryzykować. Na pewno lepsze rozwiązanie niż jakaś chińszczyzna, o ile Decathlon będzie miał wszystkie części i dobrą wolę plus dostateczną wiedzę, aby wymieniać :) Nie wiem tylko, jak to wówczas cenowo wyjdzie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...