Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Też mi się wydaje, że to chyba taka kierownica - jak ją dam tak, by baranek był równolegle z podłożem, wtedy klamki zjadą mi mocno w dół. Podobnie, jak i w ogóle ta część kierownicy. Jakkolwiek zamierzam przetestować podczas kolejnego wyjazdu.
  2. Uwagi organizacyjne: 1. To nie jest test roweru. Powiedzmy subiektywna recenzja z bardzo wieloma wątkami osobistymi, które ją zdominowały. Taki mój urok. 2. Osoby szukające konkretów mogą się ciut zawieść, bo po pierwsze nie znam się na tyle, aby czuć się na siłach oceniać rower od strony technicznej. Po drugie nie chce mi się chyba bawić w dokładną i rzeczową analizę. Po trzecie nie jestem statystycznym, nawet średniej kondycji mężczyzną - wiele rzeczy, które dla Was są proste, mi sprawiają pewien kłopot lub muszę włożyć więcej pracy, aby to osiągnąć. 3. Podsumowując: jak ktoś nie lubi mojego stylu w postach, no to się i tu rozczaruje. Nie będzie nic specjalnie innego niż dotychczas. Dziękuję. 4. Przy okazji podziękowań, dziękuję wszystkim za wsparcie w długim wybieraniu, rozlicznych dyskusjach, a także dalsze kibicowanie podczas powstawania tego wpisu. Nawet nie wiecie, jak miło jest mieć dla kogo pisać :) Wątek osobisty: wstęp (prawie w ogóle o Anyroadzie) Tyle myślałam, pisałam, dzieliłam się w różnych tematach, że aż uznałam, iż wypadałoby się pochwalić nowym nabytkiem, szczególnie, że jestem to winna co najmniej czterem Forumowiczom (na wszelki wypadek nie wymieniam Was po imieniu, bo jeszcze się okaże, że kogoś pominęłam i będzie wiocha - a w piątce zawsze łatwiej się odnaleźć ;) tak serio natomiast: nie chciałabym żadnego z Was pominąć). Jednocześnie boom na gravele trwa w najlepsze, a wcale nie ma wielu wrażeń użytkowników, zatem może komuś moje pięć groszy się przyda. Porównanie mam kiepskie. Jeździłam jedynie Tribanem 500 i Giantem Defym 1 (2014), które przede wszystkim miały lekko za dużą ramę (zaklinam Was, nie czyńcie takich głupot! nawet jak podczas przymiarki wydaje się Wam inaczej), stąd też pozostałe ich cechy są dyskusyjne i schodzą nieco na plan dalszy, ale nie będę się tutaj nad nimi rozwodzić, bo temat miał być o nowym jednośladzie. Po wielu przemyśleniach (a z moim tempem myślenia tydzień to naprawdę szmaaat czasu - można kupić rower, sprzedać rower, być na dwóch krańcach Polski, a nawet w Szwecji i Czechach, i jeszcze zostanie czas na rodzinę oraz obowiązki) zdecydowałam się na gravela. Sam pomysł z początku bardzo mi się nie podobał - gravel to nowa moda, a ja z zasady mody omijam szerokim łukiem (pierwszego smartfona miałam po kilku latach od ich pojawienia się, telefon z Androidem od wersji 6.0, produktów Apple'a jeszcze nawet nie planuję, a w posiadanie smart TV oraz Windowsa 8 weszłam tylko dlatego, że niestety innych w sprzedaży już nie było). Ponadto mody mają to do siebie, że są niewspółmiernie drogie w stosunku do tego, co oferuje produkt. Ale niestety, kiedy określałam swoje potrzeby, obojętnie czy idąc od początku, od końca czy od środka listy, inaczej wyjść nie chciało - dzięki ustaleniom UCI producenci uznali, że przełaj ma przyjmować tylko opony 33mm (ponoć są inne, ale na razie traktuję to w kategorii urban legend - ja nie trafiłam), od święta bagażnik, a powrotu do krowiastego crossa nie zniosłabym za nic w świecie (choć amortyzator to była nawet fajna rzecz). Asfalt w moich okolicach jest taki, jaki jest. Nie mam zamiaru szorować do znudzenia jednej trasy, bo akurat tam szosa będzie wygodna i szybka. Po drugie zdałam sobie sprawę, że ostatni rok zmuszał mnie do wielu modyfikacji wcześniejszego stylu jazdy - omijałam lubiane odcinki leśne, a na tych, na które trafiałam, jazda nie należała do najprzyjemniejszych. Wreszcie gdy zdałam sobie sprawę, że do Słowińskiego Parku Narodowego to już na bank nie wrócę, łezka prawie zakręciła mi się w oku. Wszystko to sprawiało, że zamiast jeździć coraz więcej, jeździłam coraz mniej, bo niemal każdy wyjazd zmuszona byłam zaplanować, co odbiera totalnie radość jeżdżenia. Tym sposobem w ubiegłym roku poznałam chyba tylko jedną lub dwie nowe drogi (!) I dotarło do mnie, że ja tak dalej nie chcę! No dobrze. Gravel. Ale graveli (moda, pff!) jest od zarypania. Przynajmniej tak się może wydawać. Problem zaczyna się, gdy masz do dyspozycji około trzy tysiące, a zarazem chcesz wydać jeszcze mniej, bo to już i tak jest mocne naciąganie budżetu. No i masz w porywach co najwyżej 165cm wzrostu. Dodatkowo gravel jest takim workiem śmieci, jak u mnie "w branży" nazywamy postmodernizm - jak się nie wie, co to za dziwo, to się je określa takim mianem ;) Tym sposobem dla jednych producentów gravel był zwykłą przełajówką, dla innych crossem bez amortyzatora i z barankiem, a dla jeszcze innych - czymś totalnie pomiędzy (z tendencją w losową stronę). Z uwagi na ciągoty ku MTB, na których wszyscy urodzeni w latach 80-tych się wychowaliśmy (udawane czy nie, geometria pozostaje geometrią), najbardziej do gustu przypadła mi Merida Silex, ale nie moja liga, w dodatku nowość, więc na rynku wtórnym nie istnieje. Spełniała też drugi warunek konieczny: jakiekolwiek hamulce, byle nie hydrauliczne. Z tego powodu przez moment na tapecie był Fuji, ale tego też jak na lekarstwo. I tak dotarłam do Gianta Anyroada. Koniecznie z numerem 2. Wątek osobisty: decyzja i zakup Giant Anyroad 2 spełniał niemal wszystkie oczekiwania. Geometria ramy, baranek, szersze opony, możliwość montażu bagażnika, mechaniczne tarczówki, osprzęt minimum Sora (i zarazem koniecznie nie SRAM), a nawet kolor ramy. Miał oczywiście kilka wad (ach, ta karbonowa rama w szosach! - tu nawet sztycy pożałowali), budzący wątpliwości montaż drugiego bidonu (skoro już Łukasz miał kłopot z ramą M, co dopiero będzie w S?), no i waga (jakby nie patrzył, krótki epizodzik z Giantem Defym ważącym coś koło 8,5kg mocno mnie rozbestwił). Trudno. Zarówno na Rowerowych Poradach, jak i w innych miejscach w sieci, recenzenci zgodnie twierdzą, że duże pole do popisu kryje się w kołach i docelowo rower można nieźle odchudzić. Decyzja zapadła. Ach, i może jeszcze tylko dodam, że wybór padł na rocznik 2017, bo obecny jest po prostu... średni, a zielony - pomijając nawet gust - dosłownie do niczego mi nie pasuje. W desperackim akcie kupiłabym nawet w sklepie (choć drogo), ale na moje szczęście poszedł jak świeże bułeczki i nawet z rocznika 2018 jest go trudno dostać na ramie S. Tak więc na rynku wtórnym na Anyroada czekałam około trzech dni, obsesyjnie śledząc na zmianę OLX i Allegro ;) Brzmi nieźle - co to jest trzy dni. Dodam jednak, że było to w połowie maja i po dziś dzień żaden inny Anyroad na ramie S nie był dostępny, choćby nawet w absurdalnej cenie (a wiem, bo szukałam potem dla siostry lub ewentualnie czegoś lepszego dla siebie). Zatem w sobotę 12 maja około południa pojawił się jeden, niewiele używany za 2500zł we Włocławku, ale gdy zadałam wieczorem pytanie, rano pani mi odpisała, że sprzedała. Dosłownie kilka godzin później ok. 40km od Włocławka pojawił się kolejny identyczny rower (!) za 2600zł. Wyglądało, jakby ktoś kupił od niej i chciał zarobić, jednak był to chyba jedynie zbieg okoliczności. Po wymianie zdań, gość zgodził się zejść do 2500zł i zdjąć ogłoszenie z OLX. Kiedy rozmawiałam z nim 3h później, pytał, czy na pewno przyjadę, bo miał kolejne cztery telefony w sprawie zakupu. Po przebyciu blisko 450km w jedną stronę, dotarłam do celu podróży. Rower... no cóż - w zasadzie nówka. Kupiony końcem września we Włocławku za blisko 4k, na co jest dowód zakupu. Do tego książeczka, odblaski i uchwyt do montażu siodełka, czyli wszystko, co dostałabym w sklepie. Jeśli się przypatrzeć, ma jedną ryskę ok. 2cm na którejś tam literze, a jeśli przypatrzeć się z lupą - dwie dodatkowe malutkie na widelcu. I masakrycznie oblepiony łańcuch jakimiś paprochami. Sama narobiłabym więcej szkód podczas przechowywania w domu. A żeby jeszcze szybciej o ryskach zapomnieć, zamiast fabrycznych opon zastałam na kołach zwijane Continental Race King. I to z włoskami na bieżniku! Podsumowując: okazja życia. Pierwsze wrażenia na gorąco Taki trochę wyprostowany, zupełnie inaczej niż Triban, ale wciąż znacznie lepiej niż Spartacus. Do Kandsa porównać nie umiałam, bo trochę słabo pamiętam, mimo że jeździłam nim jeszcze w lutym. W każdym razie mniej więcej to, czego chciałam (wiadomo, jeszcze pojeżdżę, nim będzie idealnie). Przerzutki do lekkiego podregulowania, a hamulce chyba faktycznie do kitu, ale trzeba przyznać, iż lekko spanikowałam, bo ulica była ruchliwa i nawet nie bardzo było jak się rozpędzić, by sprawdzić na spokojnie. Drugi raz sprawdzałam potem na parkingu na autostradzie pod McDonaldem (też nienajlepszy teren do testów), a gdy już dotarłam do domu, była noc. W każdym razie po doświadczeniach z dwoma źle wybranymi rowerami, wszystko wydawało mi się na "chyba" i niczego pewna nie byłam. Wyszłam z założenia, że jako takich zauważalnych wad technicznych nie ma, toteż najwyżej sprzedam i to zapewne z małą stratą, o ile nawet nie z zyskiem. A wycieczka do Włocławka dla kogoś, kto pracuje i studiuje w domu, to jakby nie patrzył - atrakcja. I możliwość podratowania akumulatora. Same plusy ;) Na spokojnie w domu oraz po krótkiej przejażdżce Wskutek głupoty i w porywie chwili zimą pozbyłam się niestety trenażera na tylne koło, więc trudno było ustawić rower pod siebie bez jeżdżenia na nim. A z krótkim jeżdżeniem i ze słabą formą (niestety, nie mam ostatnio zbyt wielu możliwości, by pojeździć) też trudno od razu dojść do wszystkiego. Ogólnie: Ogólnie w porządku, choć cały rower zdaje się ciężki. Pocieszam się myślą, że to przez koła, na które wszyscy utyskują i że kiedy je wymienię, rower zacznie ważyć choć mniej więcej tyle, co Triban. Malowanie dla mnie perfekcyjne, zwłaszcza ten stalowo-grafitowy kolor. Pomarańczowe wykończenia niezupełnie mi odpowiadają, ale na szczęście to na tyle drobne akcenty, że kompletnie nieinwazyjne. Rama oraz widelec: Wygląda jak wygląda. Zbiera tyleż chwalb, co głosów obrzydzenia. Mnie nawet odpowiada - wizualnie, ale z praktyką niewiele ma to wspólnego. Nauczona doświadczeniami życiowymi nigdy nie miałam parcia na niski przekrok. W zasadzie kompletnie mi na nim nie zależy - wsiadam przerzucając nogę z tyłu siodełka, a gdy jest awaryjna sytuacja, zawsze przechylam się w którąś stronę, zamiast zeskakiwać do przodu. Za to zależy mi na dwóch bidonach i tu Giant lekko sprawę pokpił. Po pierwsze to, co pisał Łukasz na blogu - nie każdy koszyk na bidon wejdzie. Po drugie, jak już założyłam taki, co wejdzie, to może i 500ml by się zmieściło. Tyle, że ja mam Camelbaka Podium Big Chill 750ml i temu trzeba by co najmniej uciąć ustnik, aby wcisnąć. Więc jestem w nieutulonym żalu. 750ml napoju na długi dystans to dla mnie życiowy dramat. Rzeczą dyskusyjną jest nowatorska sztyca D-Fuse. Z mojej perspektywy jedyny smuteczek jest taki, że wolałabym karbonową, poza tym może być. Szczególnie, gdy okazało się, że jak troszkę pokombinuję, to nawet moja kochana pompeczka (Topeak Ninja) mieści się i trzyma bardzo dzielnie. Poza tymi bidonami zatem więcej zastrzeżeń nie mam, bo też trudno je mieć - wewnętrzne prowadzenie linek, mocowania na bagażniki oraz błotniki (z przodu i z tyłu, z tym że z tyłu pod bagażnik trzeba założyć na sztycę specjalną nakładkę z otworami, ale ta, jak pisałam, jest dołączana do roweru). O spawach się nie wypowiadam, bo jeszcze nie widziałam aluminiowych rowerów bez widocznych spawów i nie do końca wiem, o czym piszą esteci, że są one straszne lub mniej straszne. Zobaczcie sobie na zdjęciach i oceńcie sami. Natomiast co do widelca... mam mieszane uczucia i to ogólnie rzecz biorąc - jeździłam na trzech karbonowych widelcach i na żadnym nie było szału w porównaniu nawet do najtańszych amortyzatorów. Ale też nie jeździłam na widelcach aluminiowych ani stalowych, aby powiedzieć, czy te węglowe (czy raczej na ile) są lepsze. Ograniczam się zatem do wzmianki, że ów konkretny w Anyroadzie ma ponoć wymieszany kompozyt z innym materiałem, aby był mocniejszy pod bagażnik i tyle mogę o nim powiedzieć. Różnicy w stosunku do poprzednich dwóch karbonów nie widzę. Co do prześwitu - dla szosowców jest ogromny, dla crossowców całkiem średni. Miałam w domu opony semi-slick 40c i takie wsadziłam. Jak widać, miejsca jeszcze troszkę zostało, więc albo agresywniejszy bieżnik, albo szersza opona. A ponieważ w moich życiowych doświadczeniach jest przeskok pomiędzy 40c aż do szerokości 1,75, toteż nie mam pojęcia, co wejdzie tam maksymalnie. Koła: Wiele pisać nie będę, bo i tak planuję zmienić. Nie znam się, nie wiem, jeździłam na najtańszych, używanych Mavikach i mnie rozpieściły - toczenie się maszynówki jest po prostu cudowne. A tu tak średnio, lekko chyba nawet tył chrobocze. Poza tym wszyscy piszą, że ciężkie i że nietrwałe. Nie zamierzam sprawdzać (choć zachowanie tylnej piasty zdaje się to nieco potwierdzać), kupuję Fulcrumy i dam znać w przyszłości, jak się rower prezentuje z nimi. W każdym razie plan tę wymianę zakładał od początku i między innymi dlatego kupowałam rower na tyle tańszy, aby koła móc wymienić. Fabrycznie skądinąd w tej cenie mało kto (nikt?) daje coś naprawdę wartego uwagi, zwłaszcza do graveli. Hamulce: Ponoć są słabe. I ja tak sądziłam, gdy testowałam je pierwszego dnia w okolicach Włocławka. Ale na razie nie wymieniłam ani okładzin, ani tarcz i jeżdżę. Porównałabym je do obręczówek ze średnimi klockami - coś pomiędzy taniochami w Tribanie 500, a świetnymi klockacmi z hamulców Campagnolo Potenza. Przy mojej wadze i prędkościach (zwłaszcza prędkościach, bo niestety wielu rowerzystów-pasjonatów waży mniej niż ja) są wystarczające. Aczkolwiek przy okazji zmiany kół, z rozpędu one także zostaną wymienione. I również dam znać, co zmiana przyniosła. Ach, no i nie mogę zapomnieć o jeszcze jednej małej kontrowersji, za którą ja osobiście rower kocham - klamki przełajowe. Coś naprawdę fantastycznego! Bez względu na gadanie, że to dodatkowa waga i coś tam, coś tam... Po prostu kocham i prędzej pogryzę, a nie oddam! ;) Napęd: Miała być nowa Sora i jest nowa Sora. Ja wiem, że wszyscy mi wciskają co najmniej Tiagrę, a w ogóle najlepiej 105, bo inna kultura pracy oraz więcej przełożeń. Raz na jutro wyjaśniam: zgadzam się z wszystkimi Wami, którzy tak twierdzicie. Tylko ja jestem cienki Bolek, po drugie pozbawiony ambicji w tym znaczeniu, że jak raz sobie w ubiegłym roku pobiłam życiówkę, czyli 28,4km/h na ponad 35-kilometrowym dystansie, to mi po dziś dzień wystarcza :P Po trzecie 9 rzędów jest znacznie tańsze niż 10 i 11. Octalink także mnie satysfakcjonuje. A jak będę potrzebować czegoś więcej, to raczej zmienię rower, bo jednak Anyroad ideałem nadal nie jest. W Sorze biegi zmieniają się na tyle szybko, na ile potrzebuję. Obecnie linki idą pod owijką, pancerze Jagwire LEX są rewelacyjne (testowałam w Tribanie - niebo a ziemia w porównaniu do tych Shimano), wszystko działa tak, jak należy. A jako cały sad wiśniowy na szczycie tortu mam - nareszcie! - tylko 48 zębów z przodu, co sprawia, że wykorzystuję prawie wszystkie przełożenia (50-tka była dla mnie niemal bezużyteczna i już chyba nigdy do niej nie wrócę; no może ewentualnie, jak dołączę do PZKOL). Zarazem dwie tarcze to, przynajmniej na razie, rozwiązanie idealne. Mam nadzieję, że na podjazdach mi nie braknie. Na razie nie miałam jednak odwagi porwać się na coś większego. Ergonomia: O tej chwilowo trudno mi mówić. Jest dobrze, ale wciąż jeszcze szukam idealnej pozycji, co pewnie trochę zajmie. Osobiście przeszkadza mi nieco, że kierownica w dolnym chwycie się rozszerza i do tego jest mało "podwinięta" (jak się to tłumaczy fachowo?), ale może przywyknę. Nie mam jednak zbyt wielu doświadczeń, aby powiedzieć, czego konkretnie mi w niej brakuje, czy powinna być wyżej, czy może niżej, szersza czy węższa, ciut dalej czy właśnie ciut bliżej. W każdym razie, ogólnie rzecz biorąc, jeździ się mi dość wygodnie. Może kiedyś pójdę z tym na bikefitting, to mi wytłumaczą. Aha, siodła fabrycznego nie używam. Podsumowanie Od momentu zakupu Anyroada jestem w fazie poszukiwań drugiego roweru. W teorii dla siostry, ale po długich naradach stwierdziłyśmy, że może nawet szarpnę się na coś w granicach 4-5k i rozłożymy zakup na raty, a ona weźmie Gianta. Tyle, że nie znalazłam nic, co spełniałoby moje specyficzne wymagania. Bo jak jest karbon, to szosa, a szosa to pozycja i wąskie oponki (tak, dla mnie 28c to wąsko). Albo przynajmniej 105-tka, bo przecież kto do karbonu da Sorę. Albo jak już jest wszystko, to rozmiarówki nie ma na mnie. Albo kolor okropny (np. tegoroczne malowanie Meridy Cyclo Cross). Albo dziesięcioletni rower. Albo nieznanego pochodzenia. Generalnie tych "albo" mogłabym namnażać tu do jutra. Dobrym podsumowaniem jest wizyta w krakowskim sklepie Treka, gdzie do 7k sprzedawca zaproponował mi... Anyroada :P Po wielu doświadczeniach, odwiedzinach sklepów, grzebaniach w necie w tę i nazad, dotarło do mnie ostatecznie, że niestety - na razie innego roweru zbliżonego do moich marzeń nie ma. Dlatego siostra kupi sobie na okres przejściowy szosę, a ja zostanę z Giantem, czekając, aż kiedyś pojawią się w odsprzedaży prawie nieużywane karbonowe gravele czy coś takiego ;) Jednocześnie spieszę zaznaczyć, że to nie jest rower dla każdego i wcale nie jest cudowny. Gravele to podobne dziwo do CX (z którego zresztą wyrosły), czyli w lesie odpadają przy MTB, na asfalcie wymiękają przy szosach. Komu więc mogłabym go polecić? Turystom (aczkolwiek niekoniecznie mam tu na myśli ludzi piszących artykuły do rowertouru), którzy spędzają czas głównie na asfalcie, ale zdarza się im "zabłądzić", skrócić drogę przez las i tak dalej. Pozycja jest bardziej komfortowa niż na szosie, a jednak wciąż na tyle pochylona, aby wiatr nie wykańczał nas do cna. Dodatkowo baranek gwarantuje multum możliwości chwytów, zwłaszcza, gdy mamy przełajowe klamki (dodatkowo u mnie na przykład dają one znacznie lepszą siłę hamowania). Stąd właśnie moje domniemania, iż kiedy tego typu rowery otrzymają amortyzator lub pełną karbonową ramę, będą bliskie turystycznego ideału. Oczywiście mówię o turystyce amatorskiej, bo wybieranie się przez stepy Azji na tarczach, karbonie czy amortyzatorze to lekko chybiony pomysł. Specyfikacja fabryczna oraz geometria rama: aluminium AluxX, dostępna w rozmiarach S/M/L/XL widelec: kompozyt węglowy, aluminiowa rura sterowa -------- kierownica: Giant Connect XR Ergo-Control, 31.8, 400/420/440/440mm mostek: Giant Connect, 90/90/100/110mm wspornik siodła: Giant D-Fuse AluxX siodełko: Giant Connect Forward -------- manetki/przerzutka P/T: Shimano Sora R3000, 2x9 korba: FSA Omega CK-4002ST, 48/32 kaseta: Shimano HG-300, 11-34, 9s łańcuch: KMC X9 suport: FSA MegaExo -------- hamulce: TRP Spyre C, mechaniczne, tarcze 160mm koła: Giant S-X2 ===================== Dziękuję, pozdrawiam i obiecuję dopisać, jak tylko coś wpłynie na zmianę powyższego opisu lub fabrycznej specyfikacji :)
  3. Tarcza bez oglądania filmu wydawała mi się prosta jak budowa cepa (a oglądnięcie tę teorię potwierdziło), większe obawy mam co do klocków - są takie malutkie, tak blisko siebie i jeszcze te jakieś sprężynki, zaciski, nie wiadomo co ;)
  4. Fajna promocja. Ja mojego sprzedałam za 1200zł z podobnym przebiegiem i jedynie z błotnikami gratis. @Gruby, jakby zdjęcia potwierdziły opis, to ja bym wzięła (polecam nie po znajomości), bo naprawdę jest to dobra okazja. Możesz zresztą pooglądać OLX. Może tylko wyjaśnię, czemu sprzedałam, bo zaraz wyjdzie, że to badziewny rower, a tak nie jest. To bardzo fajny wybór za te pieniądze (mam na myśli do 1500), dobry napęd, wygodna pozycja. Dla mnie niestety była za wygodna, bardziej wyprostowana niż w MTB i ja tego nie lubię. Szybko zresztą przerzuciłam się na szosę, na której obecnie jeżdżę. Co najwyżej można pomyśleć o zmianie siodełka, bo moje bardzo szybko zaczęło wydawać krępujące odgłosy podczas pedałowania ;) Ale nie jakieś bardzo uciążliwe. Ten typ po prostu tak ma - w Kandsie mam od trzech lat to samo siodełko i też po kwartale użytkowania taką przypadłość zaliczyło. Denerwuje, jak się za bardzo skupiasz na odgłosie jazdy, a wokół panuje bezludna cisza :)
  5. Masz słuszność, też tak jeszcze rok temu uważałam. To znaczy nadal tak uważam, tylko ciut więcej się znam ;) Ale już np. w 10-letni rower się nie wpakowałabym, bo nie umiałabym wyhaczyć, co jest nie tak i co należy doprowadzić do ładu. Wielu ludzi źle przechowuje rowery i nawet przy małym przebiegu sprzedaje potem takie podrdzewiałki, o których w dodatku w oczy Ci wmówią, że przecież działa i nic się nie urywa. Wzięłabym 17", bo potem może być kłopot z nabiałem :)
  6. Właściwie przyznam, że ten CL najpierw mnie zniechęcał, bo śruby to śruby - duży wybór tarcz, cyk i przykręcasz, i tak dalej. Ale skoro i tak kół na śruby nie mogłam znaleźć, zaczęłam doszukiwać się zalet. I wydaje mi się, że to, co piszesz, faktycznie taką jest. Poza tym zawsze łatwiej przykręcić prosto tarczę. A jak będzie pasował ten klucz od kasety (a wiele na to wskazuje), to już w ogóle gra gitara :) Przecież nagle chyba 200g różnicy nie będzie przez zmianę systemu mocowania ;)
  7. Aj, bo nie dopowiedziałeś i nie skumałam - myślałam, że te niepochlebne opinie to o Fulcrumach czytałeś. O Giancie wiem - w zasadzie jeszcze nie znalazłam pochlebnej :p Tym bardziej więc moja chęć zmiany powinna być zrozumiała :) Pewnie złożyć można by lepsze/lżejsze, ale nie znam się na tym i nie wiem, komu zlecić, aby było "po Bożemu". Jak kupię całe, zawsze można reklamować czy coś. W obecnych kołach wydaje mi się, że podczas kręcenia z tyłu cichutko słychać łożyska. Nie mam dużego doświadczenia, aby to określić precyzyjnie - może kulki w ogóle tak mają i się mi zapomniało? No i na pewno nie kręcą się w "nieskończoność", jak maszynówki. Ale to możliwe, że się zwyczajnie czepiam i szukam sobie argumentów na potwierdzenie, że nie zmieniam kół dla kaprysu, tylko tak należało zrobić ;)
  8. Chyba nie ma opon nieśmiertelnych. Musiałyby być z samej litej gumy, bez pompowania ;)
  9. Jeszcze można polować na używki lub wyprzedaże, ale na 2 tysiące nie ma co liczyć (tak minimum przydałoby się z 3k). Jak masz rozmiar ramy 54 lub 56 będzie łatwiej - co i rusz na takie trafiam. Gorzej z 52 i mniejszymi. Jakkolwiek kwestia kolarstwa przełajowego to dla mnie dość drażliwy temat i co rowerzysta, to opinia. Jak "góral" wjedzie na takim CX do lasu to powie, że skrajny masochizm, jak na CX wsiądzie szosowiec, powie: och, jakie mięciutkie opony ;)
  10. Nie kupuję, już zamówiłam Fulcrumy. Ale z ciekawości zapytam, jakiego rzędu jest różnica między wagami kół na śruby i CL? Przy okazji chciałam podziękować za wszelką pomoc w temacie, dzięki czemu - mam nadzieję - uniknęłam głupich pomyłek przy zamówieniach. No, jedną popełniłam, ale już naprawiłam - zamówiłam najpierw koła pod hamulce obręczowe, bo były stówkę tańsze :D Na szczęście się zorientowałam, a w niedzielę przelewy siedzą w bankach, więc mogłam skorygować :) Ale to był taki czeski błąd, a pozostałych - jak np. zakupu właściwych okładzin czy tych całych osiek lub tarcz nie do końca byłam pewna. Odezwę się, jak to wszystko dotrze i zaczną się problemy ze złożeniem do kupy ;)
  11. Ja na Spartacusie nie przyspieszyłam jakoś znacznie po zastąpieniu nim MTB Kandsa. No i z aerodynamiką niewiele ten rower miał wspólnego. Ale może dlatego, że ja zapłaciłam 1450zł, a nie 1k? ;)
  12. No widzisz, ja jakoś nie trafiłam na taką opinię, a w zasadzie wręcz przeciwnie. A co z nimi jest nie tak i do czego je porównujemy? Bo i owszem, jak widziałam na forum, że ktoś porównuje je do Quattro za ponad 4k, to bym się zdziwiła, gdyby nie czuł różnicy :p
  13. Chyba Kands, Lazaro i Spartacus są bardziej polskie niż Romet ;) Ja od siebie polecam Lazaro Integral V2 w rozmiarze 17" (http://allegro.pl/2018-mocny-cross-lazaro-integral-v2-men-i7227243483.html) oraz dokupienie do niego bagażnika i błotników. Ewentualnie Lazaro Senatore V2, ale tu musiałbyś zapytać o dostępność ramy 17", bo 19" będzie raczej za mało komfortowa. Do rowerów w tym przedziale cenowym lepiej kupić wszystko osobno (zwłaszcza lampki czy bagażnik), bo fabrycznie jest średniej jakości, możliwe, że ciężkie, a przy tym kosztem napędu.
  14. Ja zawsze słyszałam, że tylna amortyzacja lub amortyzacja w siodełku działa na kręgosłup jeszcze gorzej niż jej brak. Teoretycznie w takich przypadkach powinno się konsultować z lekarzem, ale oni też mają różne dziwne teorie - na przykład twierdzą, że kręgosłup jest znacznie mniej narażony na ból, kiedy pozycja jest skrajnie wyprostowana. I wtedy odechciewa się ich słuchać. A co dokładnie dolega Ci z plecami? Masz odpowiednio ustawiony rower (rozmiar ramy, kierownica, siodełko w pionie, poziomie, wysunięciu)? Czy szerokość siodełka jest odpowiednio dobrana? Czy masz wyćwiczone mięśnie grzbietu oraz brzucha? Jakie masz opony (szerokość) i jakie w nich ciśnienie? Wszystko to może decydować o tym, że jest tak, a nie inaczej. Jeśli jednak mimo wszystko chcesz rower, to jeśli idzie o te z amortyzacją na przód i tył, to niestety Cię zmartwię, ale te prawdziwie amortyzujące zaczynają się bodajże w granicach 5tys. A jaki MTB masz obecnie? Może kwestia kiepskiego amortyzatora?
  15. @Grzegorz, tak, jak już pisałam nieco wyżej, z tymi osiami zwyczajnie zdawało mi się, że kupię sobie takie zaciski za 50zł i będzie super ;) A tu nagle drogowców zaskoczyła zima i okazało się, że już nawet przy pomyślnych wiatrach trzeba by dopłacić przynajmniej 250zł za same QR, a co dopiero bez pomyślnych wiatrów. Więc naprawdę szkoda zachodu, a temat sztywnych osi odkładam, kiedy upowszechni się to tak, jak obecnie karbonowe widelce w szosach. A przynajmniej podobnie :P Nie rozumiem pytania: "Jak te fabryczne koła mają się do dotychczas przez ciebie posiadanych pomijając te w szosie". W Giancie mam obecnie właśnie te fabryczne i ich nie lubię, bo przez nie ciężko mi się rower dźwiga na trzecie piętro i wcale nie wynagradzają mi tego płynnym toczeniem ;) Stąd decyzja o szybkim zakupie. Wcześniej miałam Tribana i w Tribanie jeździłam na Mavikach Aksium oraz DT Swissach. A jeszcze wcześniej Kandsa, który miał 26" koła, na które jednak kompletnie nie zwracałam uwagi, bo cały rower swoje ważył. Odpowiadając Wam obu: przy moich potrzebach i możliwościach nie widzę sensu dokładania do czegoś lepszego, niż wybrałam obecnie. Wybór padł na Fulcrum Racing 7, które uchodzą za "pancerne i praktycznie bezobsługowe". Mają szerokość 17mm, więc dla mnie akurat uniwersalne, bo założę i szosowe 25, i szutrowe 40mm. Podobno mają ważyć niecałe 1800g. Za coś istotnie lżejszego trzeba by dać znacznie więcej niż 800zł. Dopłacając ponad 150zł zyskałabym jedynie 100g oraz kilka lanserskich milimetrów w stożku, natomiast za 350zł niespełna 200g i tyleż samo milimetrów. Jakby nie patrzył, przerost formy nad treścią ;) Podmianek robić nie planuję, bo to nie w moim stylu. Zawsze dążę do tego, aby mieć docelowo jeden komplet "na wszystko" (najwyżej czasem będzie nieco ciężej). W tym przypadku z oponami semi-slick 38c. Fabryczne Gianty zostaną na półce, jakby coś - odpukać - stało się Fulcrumom. Albo jakbym w przyszłości Anyroada sprzedawała.
  16. A nie, to trzeba grzecznie i uparcie odmawiać. Ja już przywykłam, że patrzą na mnie, jak na głupka, gdy jak osioł upieram się przy Sorze. Szczególnie, jak się przyznam, że widzę różnicę pomiędzy nią a taką 105. No bo jeszcze jakbym nie widziała, to może by przeszło :P Anyway: nie kupuj niczego bez przyjścia do domu i ochłonięcia. Bo na wariata to co drugi rower jest fajny, zwłaszcza, że nowy, śliczny i wszystko działa zupełnie inaczej niż w starym ;)
  17. Mnie najbardziej rozwaliły rowery wodne i chwyty barowe - pewnie przydatne w stanie nietrzeźwym. A przed chwilą u Polaka na OLX zobaczyłam "suport haloteh" :D
  18. Od razu można na zdjęciach podpatrzyć, jaki trzeba mieć sprzęt ;)
  19. Właśnie mi chodziło zupełnie na odwrót - abyś dał sobie wmawiać rowery takie, których nie potrzebujesz i takie, na które Cię nie stać, bo to daje większe możliwości. Tak jak pisałam - jest spora różnica pomiędzy kupować, a przymierzać. Przymierzać warto jak najwięcej, kupować - to, czego naprawdę jesteśmy pewni. Dopiero jak trafisz na kogoś mądrego (to idzie dość szybko wyłapać), można rozważać różne opcje. Choć i z tym bywa różnie. Najczęściej rowerowi pasjonaci kompletnie nie rozumieją pułapu 2 tysiące i ze szczerego serca wciskaliby ludziom same full carbony lub co najmniej 105, bo przecież dopiero od tego poziomu zaczyna się przyzwoity osprzęt.
  20. Obecnie mam Gianta Anyroada 2, o którym cały czas mam z tyłu głowy długaśne wypracowanie do zamieszczenia na forum (obiecane już co najmniej trzem lub czterem osobom). Rower ten ma po pierwsze fabrycznie ciężkie koła, po drugie zbierające kiepskie opinie, po trzecie rozpieściły mnie w szosie Aksiumy oraz DT Swissy. Poza tym specjalnie zakupiłam rower nie za wszystko, co miałam, aby zostało na doinwestowanie. To tak w skrócie. Szybko okazało się, że znaleźć dobrej jakości używki na tarcze jest zwyczajnie ciężko, szczególnie, że na odległość nie stwierdzę, jakie jest np. zużycie łożysk - w zwykłych kołach można było choć zobaczyć stan obręczy, a tu można wcisnąć, że przejechane jest zarówno 100, jak i 1000 czy 10000km, jeśli tylko "na oko" nie ma zastrzeżeń. Wybrałam zatem nowe. Najtańsze nowe mają mocowanie CL, obecne koła są na 6 śrub - stąd konieczność zakupu tarcz. A klocki już z rozpędu, bo i tak wszyscy piszą, że te fabryczne to jakiś dramat itd. Po zrobionych ok. 100km stwierdzam, że faktycznie, mogłyby hamować lepiej, choć i tak są lepsze niż fabryczne klocki w Tribanie 500 :D Jak więc widzisz, jestem przyzwyczajona do ciężkich warunków hamowania. Poza tym nie rozwijam zbyt dużych prędkości i tylko jak mnie ktoś widzi przelotem, może się nabrać, że jestem szosowcem ;)
  21. Jacek, a to jest full karbon? Bo inaczej to za ciężki na przenoszenie przez przeszkody. Dobra, bo tak się śmiejemy z kolegi, ale całkiem poważnie - prędkość 45km/h osiągniesz np. na przełożeniu 50x12 przy kadencji 90. Dla większości normalnych ludzi jest to jazda z górki lub krótki odcinek prostej (o ile w ogóle osiągają taką kadencję). Wspomniane przełożenia ma w zasadzie każdy rower szosowy. Potrzeba "jedynie" siły mięśni. Na ile skróci to taką podróż, o jakiej pisałeś, nie wiem, bo jednak na 350km siły trzeba rozłożyć, a nie walić, gdzie się da 50-tką, jakby jutra nie było ;)
  22. A, jeszcze co do tych sklepów - nie mów od razu, że szukasz roweru za dwa tysiące, bo prawie nic nie będą mieli. Ja poszłam do Treka w Krakowie i nawet pozwolono mi przymierzyć jeden za duży rower, ale potem było już tylko gorzej. Najpierw doszliśmy, że jednak nie szosa, a gravel (cena od razu, hop, na wyższą półkę), a wreszcie pan wymusił na mnie odpowiedź, ile chcę wydać. No i nieopatrznie, na podstawie z innych sklepów, strzeliłam, że około 5 tysięcy. Wtedy mierzenie się skończyło, a gość powiedział, że może mi zamówić rower za 7 tysięcy i rozłożyć to na raty, bo nic poniżej tego sensownego nie będzie. Tymczasem zakup to jedno, a możliwość przymierzenia danego rozmiaru i geometrii ramy, to rzecz znacznie cenniejsza, bo pozwala mieć odniesienie i sprawdzić sobie w domu na spokojnie, jak się to ma np. do takiego Tribana, czy w ogóle roweru, którego nigdy na oczy nie widziałeś.
  23. Jak się przyjrzeć, to tam są same cudne rzeczy: * Giant Dostępność Zaawansowane Wszystko drogowe * Specialized rozchodzą E5 kobiet All Szlak rowerowy * Specialized Dolce Sport Odzież Szlak rowerowy * Wyspecjalizowane kobiet Dolce * chwyty barowe * wilgoć i czyszczenie * buty - droga na rowerze * butelki i klatki butelek * hamulce suwmiarka * turbo szkoleniowcy * wsporniki i dolne zewnętrzne BB filiżanki * butelki rowerów wodnych Ciekawe, czy wszystko jesteście w stanie odgadnąć :D
  24. A tam, Twój młody nie od dziś wiadomo, że na jakichś cheatach jeździ ;) Przypomniał mi się taki artykuł o przewadze przełaja nad szosą: "W czasach, gdy „ścigałem” się w Mazovii zwycięzcę widziałem tylko na pudle. Na starcie stał ze 100 metrów przede mną, potem znikał. W przełaju jadę z nim ramię w ramię. Ze 3 razy, czasem 4. Widzę go na starcie, potem na 2 okrążeniu, na 4, na 6… czasem nawet wjeżdżamy razem na metę." :D
  25. Powiem Ci, że kiedy pierwszy raz przymierzyłam szosę w swoim rozmiarze w Decathlonie, wydała mi się za mała, ja zgarbiona i wszystko było nie tak. Dlatego zresztą potem zdecydowałam się na M, czyli za dużą. Oczywiście, rower trzeba dobrać pod siebie, ale po osobistych doświadczeniach stwierdzam, że skrajnie przeciw rozmiarówce nie ma co tego robić. Po drugie pozycja na szosie jest specyficzna i niewiele ma wspólnego z wygodą dla kogoś, kto z natury nie jest wyćwiczony i/lub nigdy na tym typie roweru nie jeździł. Jakby nie patrzył, w tym kraju 90% rowerzystów wychowało się na MTB i to jest taki wzorzec wyjściowy, który sprawia, że szosa jest na dzień dobry o wiele za duża lub skrajnie za mała, lub nie wiadomo jeszcze co, ale nie taka, jak trzeba ;) Po trzecie nie każdy musi polubić ten typ roweru. Może zdarzyć się tak, że zwyczajnie nie jest to Twój typ, tak jak moim nie był cross (właśnie dlatego, że zdawał mi się strasznie wyprostowany). Tak czy owak nie znam szosy/gravela/przełaja z kierownicą podniesioną "dość znacznie". Dłuższe główki ramy oraz wyższy współczynnik stack/reach (czyli bardziej komfortową pozycję) niż w Tribanie, tak jak pisałam, znalazłam tylko w Sileksie i Anyroadzie i są to wartości zbliżone do crossów. P.S. uważaj na sprzedawców-specjalistów. Niestety mało jest ludzi, którzy faktycznie wiedzą, co dla nas dobre. Sama przecież tej M sobie nie wybrałam, tylko z błogosławieństwem pana z Decathlonu. A potem odwiedziłam jeszcze kilka sklepów i także różnych rzeczy się nasłuchałam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...