Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Cudotwórca? Mnie to samo przyszło na maila, co jest na forum, a tam zawsze przychodzi pierwsza wersja ? Z tymi schorzeniami możesz mieć rację. Zaznaczam jednak, że Giant Liv także był rowerem wygodnym i napisałam, że nie polecam go z innych przyczyn (technicznych). Stack miał nieco mniejszy (555), reach zasadniczo taki sam (373). Co zaś do samego modelu/marek i podejrzenia, że polecanie tylko jednej determinują schorzenia, a nie wartości z tabelek - znajdź mi, proszę, te marki, które rzeczywiście robią rowery o równie komfortowej geometrii. Cannondale oferuje dla kobiet rower niższy o 3cm, Scott - ponad 3cm niższy (i w dodatku dłuższy), Merida - ponad 3cm niższy. Ciekawy przypadek stanowi Fuji - damski rower jest ponad 3cm niższy, ale już np. Fuji Brevet (męski? unisex?) przy podobnym reachu ma faktycznie wreszcie komfortowy stack (557). To masz pobieżny przegląd rynku, możesz szukać dalej, chętnie się dowiem, co poza Trekiem i Specem jest warte uwagi. Oczywiście, że jednemu odpowiada taki stack, a drugi woli kierownicę nisko. Ale to nie muszą być żadne dolegliwości, a po prostu preferencje. Nie wiem też, ile masz lat. Na pewno z wiekiem bez odpowiednich ćwiczeń elastyczność kręgosłupa się zmniejsza, podobnie jest z rozciągnięciem. Można być teoretycznie zdrowym jak rydz, ale mieć przykurcze i to wystarczy, żeby na większości szos było niewygodnie - bo nigdy nie dosięgniesz z komfortem do klamek, a przy za małej ramie (czyli jedynej wystarczająco krótkiej) kierownica będzie o wiele za nisko.
  2. Jak widzę, że ktoś ma tyle samo wzrostu i mniej waży, to nie muszę liczyć BMI, aby stwierdzić, które jest większe ? A ta gumka to na co Ci dokładnie? Nie można zwykłej smyczy w pierwszym lepszym GSM kupić za 3zł? Planujesz wpisać jedną jazdę o długości np. 1000km trwającą 500h?! ? Jak już tak Ci zależy, to lepiej eksportuj z Endomondo i wgraj do Connecta - przynajmniej statystyki będą sensowne, a nie że osiągniesz rekord jazdy 500h, którego nigdy nie pobijesz. Możesz też dodać rower, by znać jego przebieg. Ale i to nic nie da samemu licznikowi. Licznik mierzy dane licznika, a nie ogólne statystyki (poza rekordami). To znaczy ja na przykład obecnie mam jedną jazdę i dystans 10km, chociaż wszystkie wcześniejsze jazdy od lipca 2018 miałam na koncie w momencie połączenia z nim nowego Garmina.
  3. Da się, pytanie, na ile jest to opłacalne, żeby się wkrótce nie okazało, że zaraz reszta zębatek będzie niedomagać. Jeśli uważasz, że łańcuch faktycznie jest (jak) nowy, to może jego wymiana nie będzie konieczna (zależy, jak długo z tą kasetą jeździł). Generalnie jednak szkoły są dwie: dla bogatych/niecierpliwych - wymienia się wszystko jak leci, dla biednych/dociekliwych - sprawdza się do skutku. Szkoła dla oszczędnych zależy od szczęścia - można oszczędzić i starym łańcuchem zepsuć nową kasetę (wtedy trudno nazwać to oszczędnością), a może się okazać, że było to dobre posunięcie (i wtedy zostaje konkretna sumka w kieszeni).
  4. Tak, coś tam już widać. Na przykład, że masz lepsze BMI ?
  5. Jak już doszedłeś do tego, że przeskakuje, to najczęściej kaseta nawet nowego łańcucha nie przyjmie. Na zdjęciu zresztą też widać, że pierwszej świeżości nie jest ? Natomiast wątpię, że wystarczy sam zakup kasety, bo może okazać się, że wyciągnięty łańcuch ją zjedzie. Ale to trzeba by sprawdzić przymiarem, jaki jest jego stan. Bo zdarza się czasem tak, że sprzedający zainwestował i kupił nowy łańcuch, licząc, że to trochę poprawi ogólny stan roweru (co jeszcze śmieszniejsze, czasem stary łańcuch może nie przeskakiwać, a nowy zacząć).
  6. Co do tych rozmiar wyżej/niżej, to nie jest prawda uniwersalna, ale akurat w tym przypadku różnice są naprawdę znikome, tak więc, jak zresztą pisałam już wcześniej, przychylam się do jego zdania. Druga sprawa, to subiektywne odczucie zależy nie tylko od wymiarów, ale i od pozostałych ustawień - wysunięcie siodełka w poziomie (a nie tylko wysokość), jego nachylenia, a także ustawienia klamek oraz kąta nachylenia kierownicy. Każdy się czymś tam chwali. I w sumie trzeba przyznać, że niestety mają trochę racji, bo obok Speca przynajmniej coś robią dla kobiet, a nie tylko twierdzą, że robią. Przypadek Domane nie jest najlepszym tego wzorem. Kontaktowałam się z Trekiem w minionym tygodniu, ponieważ sama rozważam zakup. Rzeczywiście, męski i damski Trek Domane nie różnią się niczym poza siodłem (no i malowaniem). Podejrzewam, że jest to kwestia tego, że ten model już jest bardzo komfortowym i chyba więcej komfortu zrobiłoby z tego roweru crossa z barankiem. Ale wyznacznikiem jest dla mnie Trek Lexa - damska szosa, alternatywa dla męskiego Treka One Series. I tu już ta różnica jest dostrzegalna - w tym samym rozmiarze rama jest skrócona oraz podniesiona. Tak jak pisałam, Domane jest do Leksy mocno zbliżony, stąd go rozważam. Różnice jakie są między tymi modelami to wysokość i kąt główki (w Leksie 15/72,2 i w Domane odpowiednio 14,5/71,3, co jednak w efekcie daje ten sam stack i reach) oraz obniżenie suportu (7,2 oraz 8). Natomiast wracając do tych obecnych trekowych wersji męskich/damskich, to nie wiem do końca, czemu ma to służyć. Chyba tylko malowaniu. Bo u Speca ma już to ręce i nogi. Po pierwsze wprowadzają zupełnie różne nazwy nie tylko dla modeli męskich i damskich, ale także dla aluminiowych i karbonowych - na przykład jest męski Roubaix. Jak widzisz Roubaix, wiadome, że będzie to rama karbonowa. Jego damskim odpowiednikiem jest Ruby - też zawsze karbonowy. A z kolei aluminiowe Ruby to Dolce. Może i nazw dużo, ale są przynajmniej przejrzyste i łatwiej czegoś konkretnego szukać, zamiast wczytywać się każdorazowo w opis. W dodatku te modele są od lat, a nie że co trzy lata jakaś nowa linia. Wracając do geometrii - druga zaleta u Speca to właśnie rozmiarówka. Dla męskiej - normalna. Dla damskiej wprowadzili numery pośrednie np. 51. I rzeczywiście 51 nie jest tym samym, co 52 - ma niemal identyczny stack, ale krótszy reach (prawie o 1cm, to jest dużo). Może więc warto zainteresować się Dolcem lub jeśli Cię stać, właśnie Rubym? Z drugiej strony ja chyba i tak zostaję przy Domane. Czemu? Bo ma ten sam reach, a stack wyższy o ponad 3cm. No to nie wiem, ile trzeba wywalić na rower, żeby je dostać. Nie dalej jak 1-2 dni temu dyskutowaliśmy z Jackiem w innym temacie właśnie o wsadzaniu kół DT Swiss do Speca. W modelach do 2000$ miał je tylko jeden - wyścigowy Tarmac. Natomiast rozumiem Cię, że nie chcesz Bontragera. Ja dlatego kupowałam rower tańszy, żeby zostało na wymianę kół. I uważam to za po stokroć lepszą inwestycję niż jakbym miała jeździć właśnie na oryginalnych kołach Treka, a w zamian za to mieć Tiagrę zamiast Clarisa. Waga to jedno, ale nawet te najtańsze koła na maszynówkach po prostu cudnie się toczą. Co "hamulce"? Hamulców wymieniać nie trzeba. Najzwyklejsze Tektro są dobre pod warunkiem, że kupi się do nich lepsze klocki. Bo właśnie w nich tkwi cała tajemnica. Chyba że chodzi Ci o tarczówki, to niestety nie pomogę. Nie moja bajka, rękami i nogami, póki tylko będzie można, będę trzymać się obręczy ? A wiesz, że nie wiem. Nikt mi tego nigdy nie powiedział, zawsze się podniecali tylko tymi panewkami, czy są już dobre, czy może zaraz będą wypadać. Możliwe, że jest coś przekręcona. Na pewno mam lekką skoliozę w okolicy L4 właśnie w wyniku za krótkiej nogi. No i nawet zakładając, że mam, czy robi to jakąś różnicę? To znaczy inaczej: czy ja mogę coś z tym zrobić, czy po prostu dowiedzieć się co najwyżej, że mam i pewnie dlatego trudniej mi dogodzić? ?
  7. Faktycznie. A resetowałeś licznik? Zauważyłam, że Garminy czasem dziwnie się zachowują - po resecie niby nie ma żadnych jazd, a potem po kolejnym resecie potrafią wrócić. Zdarzyło mi się tak zarówno z 520, jak i 1000. Natomiast nie wracają nigdy, jak się je usunie z urządzenia ręcznie. A to konto to co takie cichociemne masz, że wszystko prywatne? ?
  8. Do takich oświadczyn chyba bardziej nada się pilot. A jeszcze jak to będzie pilot, który steruje chłopakiem, moje wahanie może się mocno skrócić ? Takich danych nie przerzucisz. Zrób sobie pamiątkowe zdjęcia i możesz dorzucić wpis na Facebooku ? To niestety licznik, który nie komunikuje się z niczym, poprzednia epoka i tyle. Niestety. Co do usuwania aktywności, najlepiej było najpierw je usunąć z licznika - wtedy dało się wszystkie. A jak się zaimportowały do konta, to trochę średnio, bo nie wiem, czy da się hurtem, czy nie trzeba każdego ręcznie z listy. Nie wiem też, czy będzie mieć to wpływ na rekordy - mi się tak zaimportowało średnie tętno z używanego zegarka i mimo że usunęłam wartości z tamtych dni, to i tak mi liczy do statystyk ? Ale rekordy, z tego, co wiem, można łatwiej usunąć niż jakieś statystyczne dane sprzed roku.
  9. Że się tak autorytetem podeprę ? Czyli te 2mm raczej nie uczynią nam z Meridy endurance'a. Powiem Wam, że Merida w ogóle idzie dla mnie dziwną drogą i chyba trochę za bardzo wyprzedza epokę ? Jeszcze w 2017 roku mieli Sculturę jako rower wyścigowy (ta sama geometria, co obecnie), a obok niej model Ride z wyższym stackiem (i ten można by faktycznie uznać za endurance). Obecnie w ogóle nie ma nic pośredniego pomiędzy Sculturą i Sileksem. A trochę szkoda, bo nie wiem, czy chciałabym rower ze stackiem 606 (!) i zarazem główką wysokości 18cm, która niespecjalnie daje możliwość obniżenia kierownicy. Zresztą, to i tak rower nie dla nas, Mariuszu - najmniejszy reach wynosi 380mm.
  10. Mamy tu na forum takiego kolegę (choć jakoś dawno nic nie pisał), co by jej na pół strony wyjaśnił, że obecny Romet nie ma nic wspólnego z "PAŃSTWOWYMI ZAKŁADAMI METALOWYMI" ? Tak że to tylko taka etykietka, jak na obecnej czekoladzie Studenckiej, która smakuje jedną chemią, a nie bakaliami. Na szczęście z Rometami jest lepiej ? To tak niestety jest - póki kasa w kieszeni, cały świat jest nasz. Cierpliwości życzę i nie poddawaj się. Bądź bohaterem we własnym domu ? @azgaroth to niestety święta racja. Większość kobiet, jak ma coś wybrać, to... Ech! Nic, tylko - czapka na łeb i na rower, dobry przykład ?
  11. To jest koło zamknięte - niech dalej robią takie nawigacje, to na pewno wszyscy chętnie zrezygnują z telefonów z Locusami i innymi wynalazkami, i pobiegną do sklepów po Garminy ? To jak z Garminem - przymiotnik: "rowerowy" jest bardzo drogi w naszym kraju (dlatego na przykład @rowerowy365 jest naszym drogim kolegą ?). Ale wiem, bo swego czasu też kupiłam wynalazek jeszcze tańszy niż Twój - po 9,50zł. Jedyne co, to trzeba rower mieć na sznurku, bo metalowy hak jest za mały, a poza tym mógłby coś zarysować. Jakkolwiek waży bardzo dobrze, dzięki czemu wszystkie rowery kiedyś posprawdzałam i część wypadła nawet lepiej niż katalogowo. Na przykład najpozytywniej zaskoczył mnie Giant Liv - na aluminiowej ramie, z dodatkowymi klamkami przełajowymi i wszystkim razem wziętym (jedynie bez pedałów), waży poniżej 9kg. Chociaż zauważyłam, że ten ciężar to pojęcie względne i naprawdę różnie się rozkłada - dla porównania karbonowa Emonda waży dokładnie tyle samo, a jak się ją podniesie, wydaje się nieco lżejsza.
  12. Zgadzam się... i się nie zgadzam. To takie samo gadanie, jak to, że cross nie jest chwytem marketingowym w stosunku do rekreacyjnego 29era (albo na odwrót), bo porównaj sobie [i tu następuje cała lista crossów i 29erów od danych producentów]. Wiadome, że gravel będzie miał na przykład większy rozstaw kół i mniejszy kąt widelca, bo coś jednak musi z tego przełaja dziedziczyć. Ale dla przeciętnego użytkownika główna różnica i tak sprowadza się do tego, że do jednej ramy wejdzie 32-38mm, a do drugiej 28-32 oraz że w większości szos (zwłaszcza droższych) zabraknie otworów pod bagażnik. To samo z crossami - można zrobić niby z 29era crossa, ale wygląda to dokładnie tak, jak zrobienie z gravela szosy. W przeciwną stronę natomiast blokuje nas światło framesetu. Czy naprawdę uzasadnia to dla kogokolwiek tak chore ceny, w jakich obecnie są gravele? Jak patrzę na tabelki Diverge'a i Roubaix to mocno wątpię. W dodatku, żeby było śmieszniej, Roubaix wygodniejszy, choć to niby gravel ma być dla każdego. Z kolei Merida Scultura to takie endurance, jak te "gravele robione na odwal się" - dla mojego rozmiaru stack wynosi 529. W tym samym rozmiarze Domane ma stack 561, Roubaix 569, nawet Giant Contend 546. Jeździłam zresztą na tym rowerze - jeden z niewielu, który dał radę być beznadziejnie niewygodny już pod sklepem ?
  13. @disaster3 nie dziwię Ci się. Też bym chyba w pewnym momencie strzeliła albo przepłaciła. Zdarza mi się robić jedno i drugie, z tym, że jedno, jak mam coś kupować innym, a drugie, jak wybieram sprzęt dla siebie ? Natomiast to powszechne parcie na "tarcze pod strzechy" to już mi naprawdę wychodzi bokiem. O ile bowiem przerzutki istotnie ułatwiły nam rowerowe życie i nawet średniej jakości są nieocenione (bez nich na przykład mój dziadziu od dawna nie jeździłby już rowerem, bo on na prostej potrzebuje przełożeń 1x2-3), to jednak nie wszyscy potrzebują nieuginającego się ciężkiego amortyzatora oraz tarcz. Powrócę jeszcze z czystej ciekawości do pytania, bo mnie nurtuje: czemu nie Orkan 2D? Nie podobają się, nie ma ich czy coś jeszcze innego? Tu np. jest biały dostępny w rozmiarze S: https://www.intersport.pl/damskie/rowery/rowery-cross/rower-romet-18-orkan-2-w-611783.html. Bezpłatna dostawa do salonu. Zresztą tu też jest: https://www.rowerzysta.pl/rower-crossowy-romet-orkan-2-d-2018.html W GoRide natomiast w ogóle mają chyba wszystkie kolory i wszystkie roczniki (2017, 2018, 2019). Te Riverside'y są całkiem fajne. Można się zainteresować.
  14. Nie wiem i nigdy pewnie nie sprawdzę, ale co mnie to interesuje? Kupuję za tę samą cenę, co Amerykanin i Brytyjczyk, urządzenie w polskim sklepie, z polskim menu, polskim serwisem oraz polską mapą - mam prawo oczekiwać, że będzie działać tak, jak innym narodom. Szczególnie, że mapa jakoś jest dobrze narysowana - to, co jest główną asfaltową drogą jest najgrubsze, to, co poboczną - cieńsze, a to, co gruntową - najcieńsze. To jaki jest problem? No i jeszcze jedno pytanie: myślisz, że taki Amerykanin to dostaje trzy propozycje trasy, a ja zawsze tylko jedną?
  15. Kurde, na sam wygląd wolałabym Wooma ? Ale ja nigdy nie byłam normalną dziewczynką ? Z tym rowerem dla żony, to logiki nie ma za grosz. I nie jej, a Twojej. Najpierw stwierdzasz, że ona jeździ od wielkiego dzwonu, a teraz pakujecie się w szesnastokilogramowego kloca na brzydkiej ramie (Orkan 13,8, Rove 13,4), no bo wypas osprzęt. Oczywiście droższy w serwisie. Drugi rower ma natomiast mniejsze koła. No nic, nie moja kasa, nie moja żona.
  16. Nie wiem, czy mnie dobrze z tym Garminem zrozumiałeś. Napisałam, że ja tego od niego nie wymagam. Wyłącznie dziwię się, że skoro tego nie ma, to za co trzeba tyle płacić? Tylko tyle i aż tyle. Czego wymagam? No cóż, od najdroższego licznika z GPS wymagam tego, żeby poza opcjonalnym łączeniem z tym czy z tamtym, był również samowystarczalny. Również, o ile nie przede wszystkim, w kwestii nawigacji. I nie wiem od kogo, jeśli nie od Ciebie, miałam opinię, że Garmin się do tego nadaje. I to lepiej niż telefon. Tymczasem to, co napisałam wyżej: jak na razie według mnie Garmin ma nawigację samochodową. Na czym to polega? Na znajdywaniu tras idealnych dla samochodów oraz - tego jeszcze nie sprawdzałam, ale jak czytam, to chyba jednak tak jest - nawigowaniu jak dla samochodów. To znaczy, że jak masz zawrócić, to nie powie Ci od razu: zawróć, ale pociągnie z 1-2km do najbliższego ronda, aby tam można było wykonać manewr. Nawet jeśli założę, że to pisali jacyś tam ludzie i to na pewno nie jest prawda, bo istnieje domniemanie niewinności, to jednak samo wytyczanie sprawdzałam. I tak, jak również napisałam Ci w liście, bez względu na preferencje trasy, dostaję jedną jedyną propozycję - główną zapchaną tirami przelotówkę. Nie po to kupuje się licznik za taką kasę, żeby korzystać w tym celu ze Stravy, Ride with GPS czy czegokolwiek innego. Do tego nadawało się Lezyne, a zresztą było nawet lepsze, bo korzystało z wytyczania trasy przez Google, czyli dającą możliwości wyboru. Ano właśnie - durne Google mapy, które na rowerze sprawdzają się tak sobie, potrafią wyznaczyć więcej i lepszych tras niż Garmin z poziomu licznika. Więc dla mnie jest to w jakimś stopniu porażka. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym kupiła kompletnie nietreningowego Garmina Edge z myślą tylko o nawigacji. Chyba oddała w ciągu 14 dni ? Na co natomiast liczyłam? Że ktoś skonstruował nawigację, która będzie wytyczać trasy rozsądnie według preferencji. Tzn. jeśli wybiorę opcję najmniejszych przewyższeń, pokaże mi coś innego niż trasę najkrótszą. I da pewność, że jeśli mam rower szosowy, to na pewno nie skieruje mnie na bezdroża, jeśli wybiorę rekreacje, to uwzględni szuter, a jeśli wezmę MTB, to dorzuci do tego najbardziej hardcorowe szlaki. To wszystko jest jednak tylko na poziomie opcji, nie mających przełożenia na praktyczną stronę. Przykre. Co do zalet, które wymieniłeś, to zdecydowaną większość spełnia Lezyne za 500zł (w dodatku jego bateria, a bateria Garminów to totalna miazga), podobnie pewnie jakieś Mio (nie wiem, nie używałam). Część rzeczy, które zresztą wymieniasz, jest też po prostu bajerem albo zwyczajną podstawą, czyli smycz czy wodoszczelność. Z części statystyczny śmiertelnik nigdy nie skorzysta (przerzutki Di2 z poziomu licznika, wyliczanie FTP i innych fantastycznych, związanych z mocą rzeczy). Natomiast faktem jest, że im więcej licznik tego ma, tym większa jest szansa na szersze grono odbiorców. Bo Ty się będziesz jarał ekranem (dla mnie jest on średni, a to, że jest dotykowy, to niestety z mojej perspektywy wada, z którą muszę się pogodzić, zaś czujnik światła służy przede wszystkim do wydrenowania baterii), ja z kolei platformą Connect i współpracą z zegarkiem (co dla Ciebie jak widać stanowi dodatek, o którym nawet nie warto wspominać). Tak na marginesie, oszukiwanie temperatury na 8-9 stopni to dla mnie rzecz nadająca się do zwrotu. Najlepsza pod tym względem w mojej praktyce była taniusia Sigma Base 1200, podobnie 16.12. Obie mierzyły ją idealnie - w domu, na zewnątrz, na mrozach i w pełnym słońcu (sprawdzałam z termometrem). W dodatku bardzo szybko na te zmiany reagowały. Generalnie obecnie stwierdzam, że najlepszy byłby dla mnie model 520 Plus. Ale tak jak pisałam - nie za taką porypaną cenę. Powiedzmy za 800-900zł - wtedy prawdopodobnie wzięłabym w ciemno, ten sprzedała, a zaoszczędzone pieniądze wydała na fajniejsze rzeczy. Akurat dla mnie mniejszy ekran to żadna wada - jest dostatecznie czytelny, a nim dojdę do wieku, w którym przestanie, to już dawno nasze Garminy nie będą z nami. Jedyne, co mi w nim nie odpowiadało, to powiększanie mapy - za dużo jest klikania, powinno być od razu pod ręką w tych guziczkach góra/dół. Ktoś to spartaczył. Poza tym nie mam zastrzeżeń.
  17. Wszystko zgoda, tylko widzisz już chociażby po tym, co napisałam wyżej - nie ma uniwersalnego pojęcia komfortu, tak samo jak nie ma uniwersalnego pojęcia celowości istnienia danego roweru. To, że rowery crossowe "mają śmigać szybciej od górala po ulicach ale jak wjadą do lasu nie powinny się od razu poddawać" było największym i najboleśniej odczuwalnym kłamstwem mojego rowerowego życia. Poza za dużymi szosami nigdy nie miałam tak niewygodnego, tak mułowatego i tak niepraktycznego roweru. Na asfalcie się wlekł, bo co mi z wielkich kółek, skoro siedzę na takiej wysokości i w takiej pozycji, że robię właściwie za żagiel, który bez względu na kierunek wiatru i tak mnie hamuje. Z kolei w lesie nie różnił się prawie niczym od szosy - totalny brak zwrotności i jakaś minimalna amortyzacja. Na szczęście większość właścicieli crossów, jak słusznie zauważyłeś, w ogóle tego nie zauważy, bo dla nich zawrotna prędkość, to 22km/h, a teren to przejechanie po leśnej ściółce. Jakkolwiek pozycję za kierownicą jednak dostrzeże. I tu właśnie wracamy do osobistych preferencji. Ja to ja, dziwna jestem, okej. Ale moja siostra - totalny amator, dla niej kaseta to jak kiedyś powiedziała "piękny system przerzutkowy Sora dziesięciorzędowa" - stwierdziła, że cross był najgorszym rowerem, na jakim jeździła i bardzo było zła na mnie, jak ja sobie kupiłam szosę, a jej wcisnęłam mojego crossa. I żebyś Ty ją zobaczył na tej mojej szosie po raz pierwszy... rany, ona się tak złożyła, jakby w kołysce TdP oglądała ? Więc jej mówię, że to rower dla niej. Ona że nie, bo szosa to szosa, jakieś wyścigi, prędkości, ona tego nie lubi, bo ma być wygodnie. No, to pojeździła na crossie może z dwa tygodnie i kupiliśmy pierwszą szosę. A teraz ma Speca Dolce i cokolwiek bym sobie nie kupiła, to nawet nie chce tego próbować, a jak mi się nie podoba, to sobie mam sprzedać, bo ona już żadnym innym rowerem nie jest zainteresowana. Więc co tu dużo mówić - ja w ogóle nie rozumiem, jak można nazwać crossa fajnym rowerem, podobnie jest z gravelem. Oba typy są tak uniwersalne, że łączą wszystkie wady tego, na bazie czego powstały. Czy przez to, że mam inne zdanie niż całe tłumy, jest ono jakoś mniej wartościowe? Nie sądzę. Ot, właśnie, kwestia gustu. Tymczasem właśnie te grupy i inne techniczne detale traktuję bardziej w kategoriach konieczności - to znaczy przy jeździe technicznej, wyścigowej, zawodowej, faktycznie mają one znaczenie, bo dożyliśmy takich czasów, gdzie kolor stroju skoczka decyduje o jego wygranej. Natomiast wszędzie indziej to jednak pozostanie dla mnie przynajmniej kryptolansikiem. A każdego stać na taki lans, jak jaki stać i jak go rozumie - dla jednego będzie to emzeta, dla drugiego Passat, a dla trzeciego Lexus. A grupa swoje robi i może się okazać, jak w tym kawale: Syn bogatego szejka przyjechał na studia do Polski. Po pewnym czasie pisze do domu: Polska to dziwny kraj. Ja przyjeżdżam na wykłady Mercedesem, a profesor który je prowadzi, autobusem. Na co wkrótce otrzymuje odpowiedź: Kochany synu! Nie przejmuj się. Kupiłem ci dwa autobusy.
  18. Wszystko zależy, gdzie jest położony ciężar - w crossie jest bardziej na pupie niż w szosie, takie są przynajmniej moje obserwacje. Jakkolwiek jedno nie wyklucza drugiego. Po ubiegłorocznym testowaniu kilku rowerów zauważyłam, że to nie zawsze jest kwestia opony, a właśnie pozycji oraz chyba ogólnego komfortu. Podam taki przykład: gravel 32mm, karbonowa szosa 25mm oraz aluminiowa szosa 25mm. Kto wygrał? Dobra, znacie mnie - oczywiście aluminiowa szosa 25mm. Zarówno na gravelu, jak i karbonowej szosie przez około tydzień miałam problemy z pokrojeniem chleba i tym podobnymi, prostymi życiowymi czynnościami. Na aluminiowej szosie, do której teraz włożyłam opony 28 (ale nie widzę wielkiej różnicy), po prostu jeżdżę. Bez jakichś cudownych żelowych owijek i wypasionych rękawiczek (tzn. rękawiczki mam, ale takie za ok. 30zł). Pocieszyłeś mnie dziś z tą średnią. Ja miałam 17km/h, wiatr podobno był ok. 15km/h, co faktycznie mocno odczułam i stwierdziłam nawet, że się po tej zimie do niczego nie nadaję. Niestety, z powrotem już sobie nie wypróbowałam, jak to będzie z wiatrem, bo złapałam kapcia. A że nie miałam nic i byłam 10km od domu, przyjechał po mnie wóz serwisowy ? Na miasto w ogóle nie mam SPD. U nas takie miasto, że więcej się stoi niż jedzie, poza tym w ogóle nie ma DDRów, tylko CPRy (a nawet jak są nieliczne DDRy, to nie ma znaczenia dla pieszych oraz osób, które tego mają pilnować). Więc więcej szkody byłoby niż pożytku. Za to w trasie, tak jak piszecie, cudna sprawa - nie wyobrażam już sobie jazdy bez. Choć swoją drogą nie wiem, jak duże znaczenie mają pedały SPD, a jak duże same buty, które są niesamowicie wygodne i mają twardą podeszwę.
  19. O Ty łobuzie, a ja też chciałam zapytać ? I teraz Dawidzie wyjdzie, czy naprawdę kochasz, czy tylko tak sobie uprawiałeś pustosłowie ? A jaki masz stary licznik, żeby cokolwiek przenosić? Zacznij od założenia konta Garmin Connect. Potem w zasadzie wszystko jest z górki - jak przejdziesz na początku przez konfigurator (płeć, wiek, waga, wzrost, wybór jednostek itp.), pojawiają się opcje BT, wifi i parowania z czujnikami. Po tych czynnościach, wszystko właściwie robi się prawie samo (no, profile jazdy można dostosować do siebie), to znaczy rozmiar koła skalibruje się automatycznie po chwili jazdy (tak samo jak wysokość npm), kadencja jest od samego początku dobrze mierzona, a strefy są wyznaczane na podstawie wieku lub potem osiąganego tętna maksymalnego. No i zegarek ustawia się sam z siebie na podstawie GPS. Tak że poza ekranami wiele zabawy to nie pozostaje ? Czarnego etui trochę Ci zazdroszczę - nie chcesz jednego wymienić na niebieskie? ?
  20. W sumie na pierwsze swoje pytanie, sam sobie odpowiedziałeś drugim ? Dlaczego ci, co jeżdżą rekreacyjnie, mieliby nie mieć potrzeby przynależenia do grupy? Tak na marginesie: nie wiesz może po co w Smarcie ForTwo jest montowany tempomat? To dla mnie większa zagadka ? Natomiast doskonale Cię rozumiem. Przechodziłam przez to przez ostatnie dwa lata, choć ja bardziej na zasadzie, że doświadczenie ma przewagę, a ja się dopiero uczę. Tym sposobem dałam się wkręcić najpierw w crossa (katorga), potem w szosę (to akurat na moje szczęście), karbon, wysokie grupy, precz z Clarisem i tym podobne. I przeszedłszy całą tę drogę, wiem, że na palcach jednej ręki mogę policzyć to, co naprawdę miało dla mnie wymierną korzyść - (prze)waga roweru szosowego, koła na łożyskach maszynowych, dedykowany licznik z GPS zamiast telefonu oraz markowa rama. Przy czym to ostatnie może być jedynie przypadkiem, ale faktem jest, że wygoda na Treku jest nieporównywalna z niczym mi znanym. Pozostałe trzy rzeczy może nie są mi niezbędne, nie przełożyły się na prędkość ani formę (te w zasadzie nawet spadły), ale uczyniły jazdę bardziej komfortową i przyjemniejszą. A, i jest jeszcze jedna rzecz - odzież termoaktywna. Ta też faktycznie jest lepsza od bawełny. Pozostałe rzeczy robiłam z pogoni za... trudno powiedzieć za czym. Oficjalnie za wygodą, raczej nie za chęcią zaimponowania Jackowi, bo jeśli kiedykolwiek to w ogóle zrobiłam, to raczej rzeczami nie związanymi z tym, co mam, a z tym, kim jestem. Taką zresztą wyznaję zasadę od zawsze, a chęć przynależności do grupy jakoś do mnie nigdy nie przemawiała (zwłaszcza, że jesteśmy z Jackiem oraz jemu pokrewnymi osobami na tym forum z zupełnie innych planet, równie fajnych). Więc po prostu tego nie czuję i tak się urodziłam, że to ja lansuję modę i potem ode mnie odgapiają (co nie znaczy, że jestem zamknięta na sugestie innych). Tak więc w tym przypadku, jeśli posłuchałam rad, to raczej kierowana wiarą, że przecież tyle mądrych ludzi nie może się mylić... no jednak czasem może. I nie wiem nawet, czy jest to kwestia dojrzewania, a bardziej właśnie innych priorytetów oraz innej perspektywy. Jeśli ktoś lubi poezję klasyczną, może nie widzieć nic wartego swojej uwagi w poezji awangardowej, jednocześnie nie podważając jej wartości.
  21. Ja bym zadała raczej pytanie, czy jeśli komuś zwykły Ballantine's smakuje bardziej niż 30-letnia whisky za ponad tysiąc złotych, to czy jest przez to jakiś gorszy? I pytanie drugie, czy naprawdę tym wszystkim, którym smakuje wieloletniość, to czy naprawdę ona, czy jednak prestiż? Zresztą nieważne. Tu nie chodzi o alkohole, tylko o grupy. A z grupami jest tak, że nie trzeba do niczego dojrzewać, tylko trzeba samemu reprezentować jakiś poziom. Tak więc przepraszam wszystkich, ale nigdy nie uwierzę, że ktoś, kto jeździ sobie rekreacyjnie po płaskim, potrzebuje do tego półki Deore i w dodatku boleśnie odczuwa na przykład brak zintegrowanej korby. Dajcie też wreszcie sobie powiedzieć, że jeździcie mocniej i że jest przy okazji taki typ ludzi (wcale niemały, w zasadzie ogromny), który musi trzymać pewien poziom, aby mieć nieuświadomione poczucie przynależności do grupy. Znam mnóstwo mężczyzn, którzy nie będą jeździć po mieście Toyotą Yaris, bo to jest wstyd. Zresztą wiadome, że w takim samochodzie wygląda się mniej atrakcyjnie. Ludzie sobie nawet sprawy nie zdają, ile rzeczy każdego dnia robią z myślą o postrzeganiu przez innych. Ostatecznie w większość tych kłamstw bardzo ochoczo wierzą, no bo kto by chciał o sobie myśleć, że jego szczęście nie jest wyłącznie kwestią jego samopoczucia, ale mają nań wpływ nawet zupełnie anonimowe i pozbawione autorytetu osoby. W końcu "jesteś tego warta" ?
  22. Używki rządzą ? Gdybyż tylko mieć te 170cm albo po prostu aby było więcej mniejszych ram... Pomarzyć dobra rzecz? Defy to bardzo fajny rower. Bardzo miło go wspominam - rzeczywiście niesamowicie lekki i też dobrze amortyzujący nierówności. Wielu kilometrów życzę ? @pepe, jeżdżenie w zimie czy nie, różnica wielka nie jest - problem tak naprawdę rodzi śnieg lub goły lód. A jak jest ładnie (niekoniecznie słonecznie, wystarczy, że nawierzchnia jest sensowna), to można poszaleć. Chociaż dziś wiatr był taki mocny, że moja średnia wyszła 17km. Niestety, jechałam cały czas pod, a zamiast nagrody w postaci powrotu z wiatrem i nadrobienia średniej, dostał mi się kapeć i powrót autem. Natomiast co do jazdy szosą tu i tam, to wszystko zależy od priorytetów. W każdym razie nie jest to rower, który się w lesie rozleci ?
  23. Wiesz, te nasze zarobki to zależy z kim się porównuje. Coraz bardziej jestem zdania, że to nie kwestia portfela, a podejścia. Mam właśnie kilku korespondencyjnych znajomych w USA. Jedną z rzeczy, których nie jestem w stanie im wyjaśnić, to właśnie to, że tu zarobki nie są szałowe, nawet na nasze potrzeby. Dlaczego? Bo internet mamy tani jak woda. I opiekę medyczną za pół darmo, podobnie jak leki. No i także to o naszym bogactwie świadczy, że stać mnie na... Garmina. Tak właśnie. Rowerowy licznik pokroju Garmina 520 został uznany przez znajomych jako horrendalnie drogi, nawet jeśli ma GPS i nie wiadomo co. Oni kupują telefony na wyprzedażach po 10$. Ale też nie idzie im zrozumieć zupełnie odwrotnie faktu, że benzyna jest droga i że nie każdy ma w domu iPada (szok!). Tak więc dla nich jakikolwiek Spec Comp to też produkt drogi. Dodam, że nie mieszkają na farmie w Utah, tylko w Chicago, Sacramento i Seattle ? Celowo nie pisałam Ci, o Sportach itp. Jak widzisz, jest też Comp, a nawet Expert, któremu nic markowego także się nie dostało. To też dolna półka? Więc nie przesadzajmy z tym gloryfikowaniem, bo... Ryzykujemy utratę wiarygodności. To jest dobra firma i okej, ale nie robią takich cudów, o jakie je posądziłeś w tym pierwszym wpisie. Co do Garmina jeszcze - cóż, jest dla mnie mała różnica między miską ryżu, a sensowną ceną za to, co produkt oferuje. Na razie jestem zdania, że dostałam samochodową nawigację, która wygląda jak telefon, ale ma mniej niż telefon. Garmin oszczędził na czym się dało: gorszy ekran, brak aparatu, podzespoły bez wielkiego szału, brak możliwości instalowania każdej aplikacji. Oczywiście, ja nie mówię, że ja tego chcę - taki był zamysł, to daje większą stabilność i mniej rzeczy do psucia. Co ma, czego nie ma telefon, to wysokościomierz, czujnik temperatury (taki sobie, nie ma się czym podniecać) oraz ANT. Między działaniem GPS w tym urządzeniu i w telefonie różnicy nie ma (chwilami działa gorzej, dzisiejszy przejazd między blokami to właściwie trasa po dachach - jeszcze żaden GPS w tym miejscu takich odbić nie miał). Czy więc naprawdę te kilka rzeczy było aż tak drogich w produkcji, że należało wytrąbić cenę, jak za flagowy telefon? Dla mnie spory żart. A nawigacja to jak na razie chyba największa porażka. No i awaryjność. Co by ten mój nieuczciwy sprzedawca z tym licznikiem nie robił, to jednak trochę źle świadczy o tym, że port usb po dwóch latach totalnie się wyrobił (mój w telefonie na przykład dalej siedzi na mur). Zresztą tam, przypominam, nie działał też moduł ANT, a gość na infolinii sugerował padnięcie płyty głównej. A guzik wyłącznika, o którym piszesz, że częsta awaria? A mój Garmin 520, który po niemal każdym podpięciu zgłaszał dysk do naprawy? Albo pasek od zegarka, który dostałam przy zakupie nowy i po miesiącu poszła szlufka? Dla mnie sprawa wygląda identycznie jak z Applem - telefony się łamią i wyginają, ale każdy wie, że Apple to Marka przez duże M. Co jednak daje potęga reklamy i kontakt z klientem - bo na tym myślę, że Garmin oraz Spec bazują. Wymieniają wszystko jak leci, nie bawią się w rozstrzygnięcia, oszczędzając na pracownikach, którzy musieliby decydować i analizować, a do tego i tak odbiją to sobie na kolejnym drogim produkcie. I od pewnego poziomu życiowego na pewno jest to warte uwagi. Odnośnie samego licznika opinii ostatecznej jeszcze nie wydaję. Ale na pewno nie jest to taki cud techniki, jaki rekomendowałeś. Nie to, że czuję się oszukana. Zostanę przy nim, bo tak jak piszesz - skoro za 520 Plus mam zapłacić w zasadzie tyle samo, to na co mi to? Więc alternatywy nie ma. Ale żeby był efekt wow? No nie bardzo. Pewnie wskutek Twojej opinii na razie widzę więcej wad, ale na szczęście także kilka zalet ? A jeszcze odnośnie 520-tki z plusem i bez - nie dało się tego rozwiązać technicznie, nawet jakby Garmin chciał (choć widać, że chciał jednak bardziej zarobić, wnioskując z ceny wersji plus). Zwykłe 520 ma po prostu mikroskopijną pamięć i brak slotu na dodatkową - możesz wgrać na urządzenie mapę wielkości mniej niż 30MB - znasz może taką? Chyba Monako albo inny Luksemburg.
  24. A ich pytałeś? https://m.olx.pl/oferta/unibike-flash-eq-lds-rower-2019-koniecznie-negocjuj-CID767-IDyIFoy.html https://www.dobrerowery.com/unibike-flash-lds-p-16295.html http://www.galeriarowerowa.eu/index.php?id_product=79&controller=product#/18-rozmiar_ramy-17/54-kolor-bialo_fioletowy I tak jeszcze pomyślałam... Skoro jednak wygląd, to może by tak Romet Orkan 2D? Cena podobna, specyfikacja podobna, a rama jednak sporo ładniejsza, bo ma już ten nowoczesny look, a nie taką obniżoną rurę nie wiadomo na co (wiadomo, żeby był problem z bidonem, bo kobiety i tak potem mają problem z sikaniem po drodze :p). https://trekking24.pl/pl/romet-2017/2306-rower-romet-orkan-2-d-2017.html
  25. Ja tam jestem wielką fanką hamulców szczękowych (VB/dual pivot), choć na pewno jeżdżę intensywniej niż Twoja żona ? I mnie wystarczają w zupełności i zawsze (dobra, raz nie wystarczyły - po głębokim na 3cm śniegu, gdy trzeba było zjechać z górki), za to w serwisie są śmiesznie proste i do tego tanie. A do takiej jazdy, jak żony, to ja bym nawet na Tourney'a się odważyła, chyba że ktoś bogaty i 500zł w tę czy w tamtą różnicy mu nie robi, to namówiłabym na kasetę z tyłu - jedyna fanaberia warta w takim przypadku inwestycji. Niestety, nikt nie liczy się z tym rekreacyjny rower (szczególnie dla kobiety) to powinien być rower lekki, a nie wypasiony. Więc ładuje się za te dwa tysiące tarcze, zintegrowane korby i amortyzatory, zamiast coś pokombinować, żeby rama czy koła były lżejsze. Wiem, wiem, osprzęt kosztuje grosze, lepsze aluminium niekoniecznie, ale pomarzyć dobra rzecz ? Tak więc faktycznie, przemyśl raz jeszcze i szukaj czegoś po prostu i zwyczajnie... białego. Zakładając, że to nie będzie rower z marketu, reszta jest tak naprawdę bez znaczenia. Ja na Krossie Hexagonie x2 przejechałam ponad 10kkm. Miał wolnobieg, plastikową korbę i sztywny amortyzator, który uginał się tylko na postoju, gdy się na nim położyłam i oderwałam nogi od ziemi. I do dziś wspominam go z dużym sentymentem, do tego stopnia, że jak miałam wymienić na nowszy rower, to nie wierzyłam, że jest na świecie taki, co by mu dorównał ? Zaś co do córki, chyba oszczędziłabym jej 24", jeśli chcecie z nią jeździć. Dzieci rosną szybko, a potem na takich małych kółkach strasznie niewygodnie goni się innych i w ogóle pokonuje dystanse. Pamiętam, jak właśnie miałam 24" i jeździłam czasem z dorosłymi - chociaż formę miałam, bo dzień w dzień szalałam od rana do wieczora przez całe wakacje na rowerze, to jednak z ludźmi na 26" jechało mi się ciężko. Oni dwa przekręcenia korbą, a ja dyndam i dyndam, i ciągle mi brakuje. Co dopiero, jak Wy będziecie mieć 28. @MARIUSZZZ tylko jak tu znaleźć ten lekki rower - tak jak pisałam wyżej, producenci jakby kompletnie nie liczyli się z tym, kto będzie na tym potem jeździł. Normalnie według nich ludzie, owszem, mają różny wzrost, ale siłę każdy ma taką, jak mierzący co najmniej 170cm dorosły facet. Dla przykładu, mój dziadziu jeździ takim jakby składakiem (który się nie składa ;)) na 20-calowych kołach. To był najlżejszy rower, jaki udało się nam dostać i sukcesem było to, że był lżejszy od normalnego mieszczucha Krossa. Tymczasem ja go ledwo taszczę z piwnicy. To samo jest z miejskimi składakami - producenci jarają się, jak coś waży 12-13kg i wmawiają, że to niby jest lekkie, a filmy dobitnie pokazują, że składasz sobie takie coś, myk-myk, do jednej ręki, do drugiej laptop i pyk, jesteś w metrze. Już to widzę w wykonaniu 165-centrymetrowej kobiety. Chyba Agnieszka Włodarczyk czy inna Agata Wróbel ze swoich najlepszych lat...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...