Skocz do zawartości

Wyczynowy

Użytkownicy
  • Postów

    184
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Wyczynowy

  1. Witajcie, rowerzyści! Ja jeżdżę na zwykłym, miejskim rowerze i nie rozwijam takich prędkości, jakie się rozwija mając rower z biegami i z przerzutkami. Ale to nie znaczy, że jeżdżę zawsze wolniej. Na zwykłym, miejskim rowerze, tylko z hamulcem TORPEDO nie rozwinie się takiej prędkości, jak na rowerze z przerzutkami, a tym bardziej na KOLARZÓWKACH, które są szczególnie przystosowane do szybkiej jazdy. Oczywiście zależy od pogody, od jakości dróg i od trasy, jaką prędkością można się poruszać. Jeszcze wiele, gminnych dróg w Polsce nie jest w dobrym stanie i nie da się za bardzo szybko jeździć. Nie miałem nigdy licznika rowerowego na rowerze, ale też nie był mi nigdy szczególnie potrzebny. Nie musiałem liczyć i sprawdzać, jak szybko jeździłem i, po ile kilometrów. Jedynie, jadąc ze stromych dróg w dół można się dość dobrze rozpędzić. Gorzej jest pod górę na drogach, a mając rower zwykły, bez biegów i przerzutek, ciężko jest pedałować pod górę. Nie powinno się tak robić, bo może to grozić nawet zerwaniem łańcucha, przy zbyt dużym nacisku na pedały. Dlatego ja staram się zawsze schodzić z roweru, jak dojeżdżam do dróg, które są pod górę i rower prowadzę. Co innego, jak jest rower z przerzutkami, bo wtedy przełącza się na "lekkie pedałowanie" i nie ma problemu. Ale ludzie jeżdżą na różnych rowerach i nie każdy jeździ na rowerach z przerzutkami.
  2. Wiesz, raczej z suportem jest w porządku w rowerze, bo nie dawno był wymieniany, jak również, koronka była wymieniana i inne części. Doświadczony mechanik wymieniał, i to już kilka razy, a znam go parę lat. Naprawia rowery, a jest już emerytem. To mogła być taka sytuacja, że jak jechałem na mokrej drodze ( wtedy bardzo nie padało, tylko był lekki deszcz, gdy wracałem, ale wcześniej też dość mocniej padało ), że dostała się do środka, do suportu woda z jakimś brudem, a na następny dzień, jak gdzieś pojechałem, coś tam skrzypiało podczas pedałowania. Ale wyschło w środku i już nie skrzypi. Być może nie tylko u mnie, w rowerze tak się dzieje, kiedy jeździ się po deszczu? Było tam wszystko smarowane przez mechanika, jak wymieniał części. Zresztą, suporty i koronki to ja miałem najczęściej wymieniane w "mechanizmie korbowym". Raz, ze ja dużo jeżdżę na rowerze, po setki kilometrów w różne strony, a dwa, że jeżeli są montowane części gorszej jakości do roweru, do korby, to takie nie posłużą na długo się popsują. A wiemy, że CHIŃSKI RYNEK zalewa takimi częściami do rowerów nie tylko Polskę, ale i całą Europę. Takie części, często, a może już tylko wytwarzają prywatni przedsiębiorcy, którzy trochę "kombinują" z produkcją i wytwarzają z gorszego materiału części. Nie mówię, że każdy PRODUCENT od części rowerowych wytwarza "bubel". Ale w jakiej to jest skali, nie wiem.
  3. No właśnie, ciekawy temat. Ja nienawidzę jeździć rowerem w deszcz. Czasami mi się zdarzy, kiedy już muszę, ale najczęściej unikam pogody deszczowej. Mi to nie pasuje, żeby potem czyścić rower. Jak dojeżdżałem do roboty rowerem, to łapał mnie deszcz podczas drogi i wtedy już musiałem jakoś dotrzeć do domu. Ale to bardziej w powrotną stronę. W deszcz padający do roboty nie jeździłem. Mam płaszcz deszczowy - leśny, który dostałem, ale nie mam specjalnych butów przeciwdeszczowych, bo, jadąc w deszcz nawet w płaszczu, zamokną całe nogawki i buty zwykłe. Nie jest to zbyt przyjemne, a mnie się tak parę razy przytrafiło. Ostatnio nawet wracałem z roboty, z innej miejscowości ( a w jedną stronę to jest ok. 17 kl. ), jak były te deszcze często. Raz padało, raz nie padało. Wyjechałem do domu, jak jeszcze nie padało, ale, w połowie drogi złapał mnie lekki deszcz i już wcześniej zresztą padało, a droga była mokra. No i była taka sytuacja ( nie pierwszy raz ), że, na drugi dzień, w korbie coś mi skrzypiało, jak gdzieś jechałem rowerem. Być może było to od wody, która się dostała do środka, do suportu i jakiś brud tam się dostał. Jak pedałowałem, to skrzypiało w środku i może na to wpływ miał deszcz, woda, bo było tam wszystko mokre. Nie powinno tak być, ale tak się działo i już myślałem, że znowu mi się w korbie coś popsuło, może SUPORT się popsuł, ale po dwóch dniach już nie skrzypiało. To nie może mieć żadnego wpływu na wodę, bo rowery są przecież odporne na deszcz, a ludzie jeżdżą rowerami w deszcz i po mokrych drogach.
  4. Witajcie, rowerzyści! Zgodzę się z jajackiem, że w Polsce są "niedopracowane" ścieżki dla rowerów. Chociażby, ścieżki rowerowe, połączone z chodnikami dla pieszych, co sam zauważam. W moim mieście zrobiono już sporo lat temu, w miejsce chodnika normalnego pomarańczową ścieżkę, "niby dla pieszych" na jednej z ulic, ale tak naprawdę również jest ona dla rowerzystów. Ona służy, jako "dla pieszych" i dla rowerzystów. To nie jest prawidłowe, bo, jadąc na rowerze można wjechać, omyłkowo w pieszych, którzy chodzą po tej samej ścieżce. Z jednej strony, stawia się znak zakazu jazdy na rowerach pod wiaduktami, bo przechodzą tam ludzie, piesi i musi być bezpiecznie, z drugiej strony, robi się ścieżki dla rowerów i łączy się je z chodnikami dla pieszych. To prawda, że, ścieżki, chodniki tworzą ludzie w Samorządach, ale niektórzy robią to nieprawidłowo. Na Zachodzie, w Niemczech chociażby, z tego co wiem, każda ścieżka rowerowa jest dość sporo oddalona od szosy i jest tylko dla rowerów. Być może niektórzy i tak chodzą tam po tych ścieżkach, ale to nie jest prawidłowe. Tam jest to o tyle bezpieczne, że, ścieżki są daleko od dróg normalnych i nie są połączone z chodnikami dla pieszych. A jak jest z tym w innych krajach w Europie Zachodniej, nie wiem. Mi nie pasują ścieżki rowerowe i nie dlatego, że mam to gdzieś. Jeśli, rowerzyści jeżdżą prawidłowo po normalnych drogach, to nie ma zagrożenia. Ale to dotyczy również kierowców samochodów. Inna rzecz, to, prędkość rowerzystów. Niektórzy jeżdżą szybko na rowerach, a jadąc po ścieżce z chodnikiem, można, przez nieuwagę wjechać na pieszych i może dojść do tragedii. Ścieżki rowerowe powinny być tak zaprojektowane, żeby były całkowicie bezpieczne dla rowerzystów, nawet jadąc szybko na rowerze. Na Zachodzie jest z tym dobrze, w Polsce nie bardzo.
  5. Po pierwsze ja nie powiedziałem czegoś takiego, że "rowerzysta musi jechać pijany po ścieżce rowerowej" i zostało to chyba źle zrozumiane. Po drugie, uzasadnienie, że rowerzyści mogą jechać po drodze asfaltowej, gdzie obok znajduje się ścieżka dla rowerów, jest chociażby taka, iż rowerzysta jadący prawidłowo, nie stwarza zagrożenia na drodze. No chyba że jakiś kierowca by takie stwarzał? Np. w mojej mieścinie jest tak, śmiesznie krótka ścieżka rowerowa, że tam tylko mały kawałek można przejechać, po czym i tak, rowerzyści muszą zjechać na szosę. Nie mam nic absolutnie przeciwko ścieżkom dla rowerów, ale mi one nie pasują. I warto zauważyć, że jeżeli są takie ścieżki, to na ogół są wąskie, więc jak jadą rowerzyści, chwila nieuwagi i mogą się ze sobą zderzyć. O różnych słupach, znakach, stojących na środku niektórych ścieżek nie będę już wspominał. Choć to są rzadkie przypadki i to wynika z zaniedbania urzędników. Miałem kiedyś taką sytuację, jak byłem w Szczecinie i jechałem na rowerze pożyczonym od znajomego na jednej z ulic i jechałem po ścieżce rowerowej. Jakiś dzieciak tak się rozpędził po przeciwnej stronie, na ścieżce, że tylko centymetry dzieliły mnie i jego od zderzenia. Wiadomo, trzeba na ścieżkach jeździć nie za szybko, bo one są dość wąskie, ale różnie ludzie jeżdżą i niektórzy i tak jeżdżą za szybko. Zagrożenie jest wszędzie i zawsze. Nawet na ścieżce rowerowej, inny rowerzysta z nieuwagi może wjechać na innego rowerzystę i może dojść do tragedii. Był przypadek chyba z Bydgoszczy, wiele lat temu, kiedy to jechała dziewczyna na ścieżce rowerowej i właśnie wjechała w taki znak, czy słup, który stał na środku ścieżki. Nawet nie jechała zbyt szybko, a nie zauważyła tego słupa i uderzyła głową. Potem podobno była sparaliżowana, bo uszkodziła mózg. I wina leżała po stronie miasta, który to zaniedbał. Ścieżki rowerowe są potrzebne, są dobre, ale w Polsce nadal nie ma ich wiele. Najbardziej w dużych i największych miastach, a tam jest największy ruch samochodowy, autobusowy i tramwajowy, jeżeli taka komunikacja jest. Ludzie nie jeżdżą na rowerach tylko w miastach, ale i w miejscowościach, po wioskach. Oczywiście, pełna zgoda, że nie jadąc ścieżką na rowerze, a jadąc drogą, asfaltem, nie jest to przepisowe, ale to też nie oznacza, że od razu będzie dochodziło do jakichś wypadków. Trzeba zauważyć, że wina może być po stronie zarówno niektórych rowerzystów, jak i kierowców. Jeśli dochodzi do takich zdarzeń, to potem policja, a ostatecznie sądy ustalają, kto był winien, a kto nie był.
  6. I każdy uczestnik dróg publicznych musi jeździć zgodnie z przepisami. Jednak, my sobie możemy dużo o tym dyskutować, a wiemy dobrze, że w Polsce nie wszędzie są ścieżki dla rowerów. Drogi gminne, powiatowe często jeszcze nie mają ścieżek rowerowych, a jeśli nawet, to są one zbyt krótkie i tylko w pobliżu jakichś miejscowości większych. I tak, rowerzyści, jadąc po wioskach, chcąc czy nie chcąc muszą jeździć asfaltową drogą, poboczem, bo nie mają innego wyjścia. Nie będą jeździli przez pola i lasy. Do wypadków z udziałem rowerzystów i samochodów może dojść wszędzie. Nawet na polnej drodze, jeżeli będzie jechał pijany kierowca. Są też przypadki, i to również śmiertelne, kiedy to, pijani kierowcy albo ci, którzy jeżdżą za szybko, tracą panowanie nad kierownicą, wjeżdżają w przystanki autobusowe, czy tramwajowe, na których stoją ludzie. Na ścieżkę rowerową tak samo może wjechać jakiś samochód, jeżeli będzie kierowca pijany lub będzie jechał za szybko. W Polsce, lepiej, najlepiej, ścieżki rowerowe są rozwinięte w dużych i największych miastach. One się mogą ciągnąć nawet przez całe miasta, obok ulic. Inaczej to wygląda w małych miastach, miasteczkach, w gminach, gdzie jest jeszcze bardzo mało ścieżek dla rowerów, a jeżeli są, to, krótkie. A rowerzyści wszędzie, na każdej drodze jeżdżą. Ważna kwestią jest też to, by, rowerzyści sami jeździli zgodnie z przepisami, a jadąc poboczem, jest to prawidłowe. Każdy kierowca ma obowiązek dość szeroko ominąć każdego rowerzystę, i to też jest, stosowanie się do przepisów drogowych. Oczywiście, różni są kierowcy i, w "polskiej mentalności", niektórzy nic sobie z "przepisów" nie robią, jeżdżą w miejscach z ograniczoną prędkością za szybko, łamiąc przepisy, i nikt za takich nie odpowiada. Ale to samo dotyczy rowerzystów, którzy też, w niektórych przypadkach nie stosują się do przepisów, i stąd dochodzi do wypadków. Są wypadki śmiertelne, gdzie, z winy rowerzysty, ginie rowerzysta, bo jedzie wieczorem, o zmroku lub w ciemności bez żadnego oświetlenia, a nawet bez odblasków. Nie trudno wtedy o potrącenie, gdy kierowca nie widzi. I wtedy, SĄD, prokurator przyznałby rację kierowcy, który jechał prawidłowo, a to rowerzysta nie zadbał o oświetlenie roweru. Ja mam aż trzy lampy z tyłu roweru, a do tego mam dwa odblaski i, odblaski na kołach, w szprychach. Zawsze jeżdżę poboczem drogi i nie "wyjeżdżam" kierowcom. Moim zdaniem, wybór, między: ścieżką rowerową, a asfaltem jest uzasadniony, jeżeli, rowerzysta jedzie zgodnie z przepisami, nie jest pod wpływem alkoholu, a wieczorem ma oświetlony rower. Zresztą, nawet jeżeli jakiś kierowca potrąciłby rowerzystę, jadącym poboczem drogi, to i tak byłoby to z winy tego kierowcy, bo miał obowiązek dość szeroko ominąć rowerzystę. Ja w takiej sytuacji nie winiłbym prawidłowo jadącego rowerzysty. Ja nie walczyłem o ścieżki rowerowe. Nigdy mnie żadnej samochód nie potrącił, bo zawsze, prawidłowo jeździłem poboczem drogi. Takie wypadki są albo z winy kierowcy, albo z winy rowerzysty. W niektórych przypadkach, wina leże po obu stronach uczestników.
  7. No, przepisy są, ale w miastach, jak się zauważy, to niektórzy jeżdżą po chodnikach na rowerze i można wjechać na pieszego. Co do tych ścieżek rowerowych, to nie lubię po prostu jeździć po ścieżkach. Przepisowo, jeżeli są takie ścieżki, powinno się na nie wjechać z normalnej drogi, czy szosy. Ja tutaj nie widzę żadnego zagrożenia, jakiegoś problemu w przypadku, kiedy jedzie sobie rowerzysta po asfaltowej drodze, jak najbliżej prawego pobocza, a obok znajduje się ścieżka dla rowerów i po tej ścieżce nie jedzie. Tu powinien być wybór samych rowerzystów, czy im pasuje jechać po ścieżce, czy po asfalcie. No i, w praktyce tak jest, tylko "przepisy" mówią co innego. Natomiast, jeżeli chodzi o: wiadukty, tunele pod torami, to tu popieram: zakaz przejeżdżania na rowerach pod wiaduktami, bo rzeczywiście, można wjechać, z dużą prędkością na pieszych. Niektórzy sobie z tego nic nie robią i ignorują postawione znaki, przejeżdżając na rowerach. Podobno, za złamanie tego "zakazu" miały się posypać mandaty od policji, ale jakoś tak się chyba nie dzieje. Taka informacja była na portalu mojego miasta. Jednak, narażają się ci, którzy i tak sobie przejeżdżają pod wiaduktem i mogą zapłacić te mandaty. Ja miałem przypadek, jak kiedyś się trochę śpieszyłem i gdzieś szedłem, więc skróciłem sobie drogę przez tory kolejowe, ale w miejscu nie dozwolonym. Akurat, przypadkowo, na ulicy dalej przejeżdżał patrol policji i, zobaczyli, jak przeszedłem. Jeden z policjantów mnie zawołał i upomniał mnie, że za to są mandaty. Ale był na tyle w porządku, ze nie dał mi tego mandatu, a ja podziękowałem. Policjant miał słuszną racje, a to mnie n nauczyło, że w takich miejscach przez tory przechodzić nie można i już tego unikam. Tym bardziej, że w moim mieście było już kilka, śmiertelnych wypadków, gdzie ludzie przechodzili przez tory w takich miejscach i, ginęli, bo uderzył w nich nadjeżdżający pociąg. W innym przypadku było tak, że jakaś dziewczyna chciała przejść wieczorem przez tory, a jechał akurat jakiś skład towarowy i tak, nieszczęśliwie się stało, że przejechał po jej nodze i straciła nogę, zostając kaleką. Lepiej nie mieć żadnych mandatów, bo nieprzyjemnie jest je płacić, a jak się nie zapłaci, to z czasem może do domu zawitać Pan KOMORNIK.
  8. Wyczynowy

    ROMET "ORION"

    Nie wiem, czy tutaj się wypowiedziałem w sprawie mojego roweru, ale mimo to, przedstawię mój, stary rower. To ROWER z jedną tylko zębatką, z hamulcem na torpedo, koła 26 i rama, koloru wiśniowego. Jak na rower, który był kupiony w 2003 roku, jeszcze z państwowej fabryki ROMET, jest i tak dobrze zadbany. Zawsze dbałem o ten rower i, z czasem coś w nim wymieniałem, czyściłem, żeby nadal wyglądał dobrze. Zwykły rower, a przejeździłem na nim kilkanaście tysięcy kilometrów, tak na oko. Nie miałem nigdy licznika rowerowego. Rower wytrzymywał bardzo dużo, rama bardzo dobra, tyle że części musiały być po kilka razy wymieniane, co było rzeczą normalną. Tutaj, mała poprawka, gdyż ten rower nie jest koloru wiśniowego, a fioletowego.
  9. To zależy o jaki rower chodzi. Nowoczesne rowery, czy to górskie, czy turystyczne, mają już najczęściej amortyzatory na widełkach. Czy wszystkie tego typu rowery mają tylny hamulec, to tego nie wiem. Ale już od dawna tak było, że rowery z przerzutkami miały zarówno przedni hamulec, jak i tylni hamulec. Nie wiem, jak to wygląda w przypadku rowerów z biegami.
  10. No właśnie, jak to jest? Podobno jest w polskim prawie o ruchu drogowym obowiązek jazdy rowerem po ścieżce rowerowej, jeżeli ona jest, zamiast po normalnej drodze/szosie. Przyznam szczerze, że zawsze jak jeżdżę rowerem i widzę jakieś ścieżki dla rowerów, to wolę i tak jeździć drogą asfaltową, bo bardziej mi to odpowiada, niż ścieżką. Nigdy nie lubiłem za bardzo żadnych ścieżek rowerowych, choć w dużych i największych miastach w Polsce, coraz częściej one są budowane. Mi się po prostu niezbyt wygodnie jeździ po ścieżkach rowerowych i wolę asfalt, szosę. Jest w przepisach obowiązek poruszania się rowerem prawym poboczem drogi, szosy, i najlepiej jak najbliżej krawędzi. Natomiast, nie jest dozwolone poruszanie się rowerem po chodnikach dla pieszych, czy to w miastach, czy nawet w gminach, gdzie też są często już robione chodniki dla pieszych, dla bezpieczeństwa. Można najechać na pieszych, nawet niechcący, jeżeli jedzie się rowerem. U mnie, w mieścinie, w której mieszkam, jest tunel pod wiaduktem kolejowym, który wiele lat temu został przez miasto wybudowany, żeby ludzie mogli bezpiecznie przechodzić pod torami pieszo i przejeżdżać na rowerach. Dopiero po latach, miasto wpadło na pomysł, aby postawić znaki zakazu przejazdu rowerzystom pod wiaduktem, z uwagi na bezpieczeństwo pieszych. Bo takie przejście w tunelu, pod torami również jest dla pieszych, a obecnie nie wolno już przejeżdżać pod wiaduktem na rowerze, tylko trzeba rower prowadzić, idąc. Jak zauważyłem, niektórzy rowerzyści się do tego i tak nie stosują i nadal przejeżdżają pod torami, i to niekiedy z dużą prędkością, co już zagraża pieszym. Ponadto było już tam kilka zdarzeń, gdzie, rowerzyści wjeżdżali na pieszych, bo zbyt szybko jechali w tunelu. Byłem świadkiem parę lat temu, jak jechał na rowerze dzieciak, który tak się rozpędził, że nie wyronił w tunelu i wjechał na ścianę tunelu, przewracając się. Dobrze, ze nic mu się nie stało, bo wstał i pojechał dalej. Moim zdaniem, to jest dobra decyzja miasta, że postawiono tam te znaki, ale za późno. Od początku wybudowania tego tunelu takie znaki już powinny być postawione.
  11. I rzeczywiście, jazda rowerem przez lasy, to fajna sprawa. Oczywiście, najlepiej mieć rower górki, bo takie rowery są przystosowane do leśnych dróg, z wybojami i mają odpowiednie opony, ale i są rowery miejskie, turystyczne, które mają odpowiednie opony do leśnych tras. Po piaskowych drogach ciężko się jedzie, ale, jak jedzie się rowerem górskim, czy jakimś, TURYSTYCZNYM, przełączy się na "lekką przerzutkę" i trochę lżej się pedałuje. Gorzej, gdy jest to rower zwykły, bez przerzutek. Duże KOMPLEKSY LEŚNE w Polsce mają ciekawe trasy rowerowe. Tu, gdzie mieszkam są lasy Puszczy Kozienickiej i jest taka trasa w środku tej puszczy, gdzie fajnie się jeździ rowerem, bo jest to szlak również rowerowy, dość długi.
  12. Wyczynowy

    Elle

    No a ja wiem. Była wczoraj u mnie na kawie i herbacie i trochę poszaleliśmy... Żartuję oczywiście.
  13. Myślę, że jeżeli są ciekawe trasy leśne i dość długie, to jest bardzo przyjemnie jeździć rowerem po takich trasach. Tylko gorzej się jeździ po drogach piaskowych, gdzie w każdym lesie są takie drogi i czasem trzeba prowadzić rower, bo nie ujedzie się po drodze na którym jest piasek. Najlepsze są do takich dróg opony grube, traktorowe, jak w rowerach górskich, co i tak nie jest łatwo jeździć po piasku, który hamuje rower. Ja sam za bardzo nie lubię i nigdy specjalnie nie lubiłem jeździć po drogach leśnych rowerem. Chyba że są to "szlakówki" proste, główne, które prowadzą przez środek lasów. Jednak zawsze gdzieś tam dalej prowadzą takie drogi do dróg i ścieżek nierównych, po których już zbyt przyjemnie się nie jeździ.
  14. Kto lubi jeździć rowerem po leśnych drogach? Myślę, że w każdym lesie znajdą się takie drogi i ścieżki, po których można sobie zasuwać rowerem. Na pewno są szczególne i ciekawe miejsca, jak: Mazury, Wielkopolska, czy Podlaskie, gdzie są tam ogromne obszary leśne i bardzo wiele dróg, po których można przejechać dziesiątki kilometrów na rowerze. Są też specjalne trasy rowerowe w lasach. Ja trochę jeżdżę po takich trasach leśnych, a chyba najlepsze do takich tras są rowery górskie. Chociaż, mogą być i MIEJSKIE, normalne rowery, jeżeli są odpowiednie opony, odpowiedniej grubości do jazdy po ścieżkach. Na pewno rowery szosowe i kolarzówki nie bardzo się nadają, z cienkimi oponami do tras leśnych.
  15. Nie no, tu się zgadzam, że koszty rowerzysty jakieś są ponoszone. To też zależy od tego, co i za ile ktoś kupuje na rower. Profesjonalny rowerzysta, który zasuwa na rowerze bardzo często i, zarówno wyrusza na jakieś wycieczki rowerowe, jak i gdzieś dojeżdża, jeżeli ma taką wolę, kupuje dobry ubiór na rower i całe wyposażenie. To trochę kosztuje, ale zależy też od firmy odzieży na rower, w jakich to jest cenach. Ja nigdy nie miałem potrzeby kupowania odzieży rowerowej i ubieram się normalnie. Chociaż dla wygody to jest w jakiś sposób ważne, bo wtedy się lżej jedzie na rowerze i jest być może lepsze samopoczucie. Jeżeli jeździ się droższym rowerem, z biegami, z przerzutkami, to w takich również coś się z czasem zużywa i trzeba kupić, wymienić, a koszty części do takich rowerów są trochę wyższe. Podobnie jest z akcesoriami na rower. Są tańsze akcesoria rowerowe i są droższe. Ja od kilkunastu lat jeżdżę rowerem miejskim, normalnym, z ramą, bez biegów i przerzutek i ten ROWER bardzo dużo wytrzymuje. Koła i piasty mam te same, od kupna, a jedynie tylko korby miałem kilka razy wymieniane, wraz z suportami, z koronkami, opony kilka razy miałem wymieniane, łącznie z dętkami, no i, pedały. Teraz mam metalowe pedały, wytrzymałe, bo takie są najlepsze na długie pedałowanie i do takich "dalekich wyjazdów", na wiele kilometrów, zwykłe, plastikowe się nie nadają, bo szybko się rozlatują. Wiadomo, metalowe pedały są droższe od plastikowych, zwykłych. Oczywiście, wszystko się w każdym rowerze z czasem zużywa i nie trwa to wiecznie, bo jest często używane i jest w ruchu. Jaki by nie był rower, jeżeli się jeździ często i przejeżdża się tysiące kilometrów, to jakieś części, opony mają prawo się zużyć. Jednak to są koszty na to wszystko sporadyczne. W zależności od tego, jak wytrzymałe są części i akcesoria rowerowe. Opony w rowerach trzeba regularnie wymieniać, przynajmniej raz na dwa-trzy lata, a może trochę dłużej, bo, jeżdżąc często, przecierają się one od asfaltu. No a opony, prawidłowo nie powinny być przetarte w rowerach i na takich już się nie powinno jeździć, bo wtedy i łatwiej się mogą dętki przebijać, gdyż takie opony są już cienkie z przetarcia. Potem pękają i mogą się rozlecieć, jak było to w mojej, starej, tylnej oponie. Dlatego poszedłem i w sklepie rowerowym kupiłem nowe, droższe opony. Jakość opon w rowerze też jest ważna. Nie wiem, czy KENDA to nie są najlepsze opony na rynku europejskim? Ja właśnie takie opony z traktorami kupiłem. To chyba niemiecka firma opon. Również, akcesoria rowerowe, niemieckie są chyba jedne z najlepszych w Europie.
  16. Jeżeli się dojeżdża rowerem codziennie do pracy, to liczy się sporo kilometrów w ciągu roku. Dobrze kupić sobie licznik rowerowy i sprawdzać, ile jest przejechanych kilometrów, choć ja nigdy takiego nie miałem, bo nie było mi to zbytnio potrzebne. Jakieś koszty roweru są wtedy, jeżeli coś się w rowerze często psuje i zużywa. Nie są to takie koszty, jak w samochodach, czy nawet w motorach, tylko są to "drobne koszty". Jak ja naprawiałem u mechanika mój rower, to głównie tylko korby były wymieniane i części w korbach. Poza tym było i jest wszystko w porządku. Poza jakimiś, drobnymi poprawkami w rowerze, jak: centrowanie koła przedniego ( bo była taka potrzeba ), czy naciągnięciu łańcucha, a to już sam robię. Ważne są też trasy, przez które się dojeżdża rowerem. Liczy się to, żeby fajnie i wygodnie dojeżdżać, a przede wszystkim, krócej. Czasami się może tak zdarzyć, że ktoś dojeżdża rowerem krótszą trasą do pracy i ma tam lepiej dojeżdżać, ale np. zamykają tę trasę, jest jakiś "objazd" z powodu remontu drogi, na jakimś odcinku drogi i trzeba wtedy dojeżdżać inną trasą, objazdem, to jest więcej kilometrów. Ja czasami, jak jeżdżę do innej miejscowości popracować ( ponieważ pracuję też w niektóre dni u innych znajomych ), to wybieram inną trasę do tej samej miejscowości, ale o pięć, co najmniej kilometrów dłuższą, bo tam się przejeżdża przez kilka wsi, przez dość długi las. I powiem szczerze, że tamta trasa mi bardziej odpowiada, choć jest dłuższa, ale lubię jeździć rowerem przez drogi asfaltowe, które prowadzą przez las.
  17. Co do kosztów dojazdu rowerem, to nie przesadzajmy. Nie są to znaczne koszty, i nie regularne koszty. Regularne i stałe koszty są, gdy się jeździ i dojeżdża samochodami i innymi, mechanicznymi pojazdami. Dojeżdżając rowerem, nie płaci się za paliwo i można pedałować, ile się tylko chce. Nie ma też oleju ( poza smarowaniem łańcucha raz na jakiś czas ), a jedynie są to koszty wymiany raz na rok, na dwa lata, opon. Tu się zgodzę, że, jeżdżąc często na rowerze, częściej i szybciej się przecierają opony, ale to też zależy od opon. Jeżeli są dobrej jakości opony, są droższe i wytrzymałe, one się tak szybko nie przetrą. Takie koszty, wymiany dobrych opon rowerowych, kosztują, coś. ok 100 zł. może więcej za dwie opony. Ja kupiłem dwie, nowe i lepsze opony w rowerowym, za 76 zł. To jest drobny wydatek raz na parę lat. Łatwo sobie porównać, iż koszty utrzymania samochodu, jeżeli się jeździ często i daleko, są już spore. Trochę tańszy jest GAZ, jeżeli w samochodzie jest to zainstalowane. Ale są też inne koszty samochodu. Rower ma kilka zalet, w przeciwieństwie do samochodu, choć i samochód ma zalety. Jeżeli się dojeżdża rowerem gdzieś, codziennie lub nie codziennie, jest to dla zdrowia i kondycji dobre. Spalane są kalorie i jest ruch fizyczny. No i, rower jest praktycznie darmowy w jeździe. Również, zaletą roweru jest to, że, gdy się nim dojeżdża, można przejeżdżać przez różne ścieżki, np. w lasach, gdzie samochodem się już nie wjedzie, może tylko również poza skuterem i motorem. Jednak, niektórzy wybierają rower z najprostszej przyczyny do dojazdów: z oszczędności na paliwie. Tym bardziej teraz, kiedy litr paliwa nadal utrzymuje w granicach i ponad 5 zł. ( nie każdy ma zamontowany w samochodach gaz ), więc opłaca się gdzieś, np. do pracy dojeżdżać rowerem po 20 kl. w jedną stronę. Można i więcej, a za paliwo się nie zapłaci. Ja nawet, coraz częściej, gdy gdzieś jeżdżę, dojeżdżam, wybieram rower, mimo że mógłbym pojechać BUSEM lub pociągiem. Jak miałem KARNET na krytą pływalnie, który to dostałem z pewnych projektów, a pływalnia ta znajduje się w innym mieście, jakieś 17 kl. w jedną stronę od mojego miasta, to przez kilkanaście razy, do tamtego miasta dojeżdżałem, w dwie strony tylko rowerem na pływalnie. Mogłem dojeżdżać BUSEM, ale po co miałem płacić za bilety po 10 zł. w dwie strony, skoro mam rower i dobrą kondycję? Miałem 15 wejść na tę pływalnie, na karnecie i przez 15 razy, w dwie strony, trochę kilometrów na rowerze przejechałem.
  18. Zgadzam się z przedmówcami. Tym bardziej, że teraz, kiedy litr paliwa nadal się utrzymuje ponad 5 zł. lub w tych granicach, to jednak, niektórzy wybierają rower, żeby nim dojeżdżać do miejsc pracy. To jest też: oszczędność na paliwie i również na oleju. A jeżeli niektórzy, dojeżdżając rowerem nie mają aż tak daleko i jest to tylko 10 kl. w jedną stronę, to można spokojnie dojeżdżać jednośladem. Jest gorzej w zimie, ale też i na jesieni, kiedy często padają deszcze i jest ponuro, bo w takiej pogodzie dojeżdżać rowerem, nie jest przyjemne. Nawet, mając płaszcz przeciwdeszczowy, on jest tylko do kolan, a jadąc w padający deszcz, całe nogawki i buty zamokną. Tego bym nie polecał, bo, na jesieni można się przez to przeziębić. Ja nie lubię jeździć rowerem w padający deszcz i staram się zawsze unikać takiej pogody, ale zdarzało się, że musiałem ( nie tylko z pracy i do pracy ), skądś wracać rowerem, jak złapał mnie deszcz. Wtedy, nie mając żadnej "deszczówki", cały zamokłem, łącznie z butami. Dlatego, ja nie wybieram deszczowej pogody. Poza tym, mnie wkurza, jak mam jechać rowerem w deszcz, dlatego wolę tego unikać, jak tylko mogę. Poza tym, mam rower z ROMET, ze stali, który rdzewieje na mokrym, na deszczu, a dojeżdżałem przez kilka lat, zimą, na mokrym do roboty i mam przez to trochę przerdzewiałe koła. Nie mam żadnych biegów, ani przerzutek, tylko hamulec TORPEDO. Oczywiście, można dojeżdżać rowerem gdzieś do pracy 20 kl. a nawet dalej, ale do takich tras jest dobry rower, typowo TURYSTYCZNY, z przerzutkami. Co do: zużywania się roweru, to tak jest z każdym rowerem. Jeżeli się często dojeżdża, a kilometry się liczą w tysiącach, w dziesiątkach tysięcy, to rower się szybciej zużywa. Ja teraz zmieniałem opony w rowerze na nowe, bo poprzednie opony były tak starte od jazdy, że tylna opona już mi pękała. Była sytuacja taka, że, po bokach były pęknięcia opony w tylnym kole, co powodowało szarpnięcia na boki w tylnym kole podczas jazdy. Poszedłem do rowerowego i kupiłem dwie takie same opony. Kupiłem trochę droższe opony, ale lepsze i trwalsze w jeździe. Opony w rowerach trzeba co jakiś czas wymieniać, bo się przecierają od asfaltu. Nic nie trwa wiecznie. W moim rowerze, nie jedną rzecz musiałem wymienić, i to kilka razy. Dobrej jakości rower, tak szybko się nie zużywa, ale nie chodzi o RAMĘ, tylko o części w rowerze. Dobrej jakości opony, droższe opony również się tak szybko nie zużywają.
  19. Ja nie narzekam, że dojeżdżam do miejsca pracy rowerem, a nawet się z tego cieszę. Rower jest dla zdrowia i dobrego samopoczucia, wyrabia się kondycje, dojeżdżając rowerem, no i nie ponosi się kosztów za paliwo, za olej, bo, pedałowanie jest akurat darmowe. Ja dość często dojeżdżałem, przez kilka lat w okresie jesiennym i zimowym, w mroźnej i wietrznej pogodzie rowerem do miejsca pracy i z powrotem. Bywało też tak, że musiałem zrezygnować przez kilka dni z pracy, bo nie mogłem dojechać rowerem po zbyt grubym śniegu na drodze i zostałem w domu. Pociągiem i BUSEM akurat dojazd mi nie pasował. Również, kiedy było deszczowo, nie zawsze w taką pogodę dojeżdżałem rowerem. Jest to pewien problem, jeżeli ktoś musi dojeżdżać rowerem do miejsca pracy, w okresie zimowym. Jeżeli ktoś pracuje codziennie i musi tak pracować ( akurat ja nie musiałem i nie muszę codziennie pracować, bo wykonują taką prace ), to również musi ktoś dojeżdżać rowerem zimą, a pogoda wtedy jest najgorsza dla rowerzystów. To też zależy od tego, w jakich kilometrach się dojeżdża. Nie sądzę, żeby ktoś dał radę, codziennie dojeżdżać do pracy rowerem przez całą zimę, kiedy są mrozy, śniegi i jest na drogach ślisko, a w jedną stronę, to jest np. 20 kl... Teraz już nie ma takich zim, a śniegu tej zimy praktycznie prawie w ogóle nie było, więc nie jest jeszcze tak ciężko dojeżdżać rowerem. Ja, kiedy jeszcze parę ładnych lat temu pracowałem u znajomego w firmie ( obecnie już nie pracuje w tej firmie ), to jeszcze był taki śnieg, że nie dało rady jechać i pedałować rowerem po śniegu, który leżał na drogach. To jest, jak: piasek, po którym rower ciężko jedzie. Ja, na szczęście tylko w jedną stronę dojeżdżałem ok. 10 kl. a to jest dla mnie żaden problem. Jeździłem rowerem i po 40 kl. w jedną stronę, na wyprawy rowerowe, samotne. Dojeżdżać gdzieś rowerem po 40 kl. w jedną stronę, może zniechęcać, jeżeli ktoś musiałby dojeżdżać codziennie, tym bardziej zimą i w padającym deszczu. To nie należy do przyjemności. No i problem, jeżeli nie ma innego dojazdu, a pozostaje tylko rower.
  20. Najgorzej jest dojeżdżać rowerem w okresie zimowym, kiedy jest mróz, śnieg i jest ślisko. Niezbyt przyjemnie się dojeżdża nawet przez kilka kilometrów w zimowej pogodzie. Niektórzy sobie z tym radzą. Ja dojeżdżam również zimą rowerem, jak mam pracę, ale nie zawsze. Bywa i tak, że czasem nie chce mi się pedałować w dwie strony, ale jak trzeba pojechać popracować, to trzeba. Ciężko również się pedałuje pod wiatr na rowerze i wtedy, rowerzystę wiatr hamuje. Jeżeli jest wietrznie z tyłu, z boku, to jest dobrze i lżej jechać. Ale najgorszy jest wiatr z przodu rowerzysty, pod którym się ciężej pedałuje. I jeżeli ktoś musi w takich warunkach gdzieś rowerem dojeżdżać, to przyjemnie nie jest.
  21. Taki sobie temacik założyłem. Niektórzy rowerem gdzieś dojeżdżają, do szkoły, do pracy i traktują ten pojazd, jako: transport, dojazd konieczny. U mnie jest taka sytuacja, że ja, nie mając żadnego samochodu, a również rzadko korzystam z "transportu publicznego" i z pociągu, dojeżdżam rowerem do miejsca pracy, od paru ładnych lat. Rower jest jedynym pojazdem, który praktycznie nic nie kosztuje podczas jazdy, a wymaga tylko pedałowania. Każdy inny "pojazd mechaniczny", kosztuje, nie tylko paliwo. Kto ma taką sytuacje, że dojeżdża do miejsca pracy lub w innych celach rowerem i tylko rowerem? Ja nie muszę do miejsca pracy dojeżdżać rowerem gdzieś daleko, a jest to tylko jakieś 10 kl. w jedną stronę. Jednak, to też zależy od tego, ile kilometrów ktoś musi dojeżdżać rowerem w dwie strony. Myślę, że nikt nie dałby rady rowerem dojeżdżać po 50 kl. w jedną stronę, do pracy, bo musiałby wstawać w nocy, żeby na 8.00 być na miejscu. Ja przynajmniej nie dojeżdżałbym tyle kilometrów. Można dojeżdżać rowerem do miejsca swojej pracy, ale w pewnych, kilometrowych granicach. Ja mógłbym nawet dojeżdżać po 20 kl. w jedną stronę, ale nie dłużej do pracy. Tu już liczyłby się czas dojazdu i zmęczenie fizyczne rowerzysty. Co Wy o tym myślicie, rowerzyści?
  22. Jak już wcześniej w postach wspomniałem, cena roweru ma duże znaczenie właściwie jedynie tylko przy zakupie, wyjątkowych i specjalnych rowerów, również, NA ZAMÓWIENIE. Producent musi zaoferować kupującym dobrej jakości rowery od kilku do kilkunastu tysięcy złotych za jeden rower. Płacąc tyle za rower, kupujący mają prawo oczekiwać znakomitego produktu. W MANUFAKTUACH np. jeżeli ktoś zamawia taki czy taki ROWER i płaci za to sporo, to, producent, projektant takich rowerów, musi się postarać, by stworzył jak najlepszy rower dla zamawiającego. Tam nie może być byle jakich części i byle jakiej ramy, jako podstawy roweru. Tylko oczywiście, większość ludzi z Polsce nie stać na takie rowery. No i też jest ryzyko kradzieży takich rowerów, co byłoby sporą stratą w przypadku nie odzyskania. Co do normalnych rowerów ze spółki ROMET i innych, zagranicznych firm, to nawet jak rower kosztuje prawie trzy tysiące złotych ( a są takie ceny niektórych rowerów z tej i nie tylko tej firmy ), to dla mnie jest to spora suma, bo ja na co dzień nie mam takiej kasy. Również, producent z takich firm, a przede wszystkim z ROMET ma obowiązek zaoferować mi dobrej jakości rower, który posłuży mi na dziesiątki lat. Nie zawsze tak jest w przypadku niektórych rowerów, bo, producent sporo zarabia na rowerach.
  23. Mnie przede wszystkim interesuje przednia lampa na normalne baterie. Na razie nie będę kupował lampy, czy całego oświetlenia do roweru na ładowanie. Zresztą, takie oświetlenie jest drogie, bo coś ok. stu złotych chyba kosztuje, na ładowanie pod prąd. Chodzi mi o dobre, przednie światło, ale nie chińskiej produkcji, tylko polskiej lub niemieckiej. LEDOWE, przednie światła już są dość wyraźne i narzekać nie można. Porównać sobie stare lampy ROMETOWSKIE na zwykłe dynamo, gdzie, nawet jak się rowerzyści rozpędzili, to i tak nie dawało to dobrego światła z przodu. To było żółte, ciemne oświetlenie. Dzisiejsze lampy są wyraźne, LED i święcą o wiele dalej, bo promień oświetlenia jest dość długi. Wcale nie uważam, żeby, nawet przy dobrym, przednim oświetleniu LED, oślepiało to kierowców. Wiadomo, że nie jest to oświetlenie, jak w samochodach, bo nawet nie ma takiej mocy, ale i tak jest dość wyraźne. Tylko zależy o jakie "lampy" chodzi. Wyraźniejsze i mocniejsze lampy zapewne są na ładowanie, na prąd, z dużą mocą światła, ale i są droższe. Normalne lampy na baterie na pewno nie mają takiej mocy przy oświetleniu, ale też, jeżeli są od dobrych producentów, to świecą dobrze. Chińskich lamp, zarówno przednich, jak i tylnych nie warto kupować, bo są gorszej jakości i posłużą na krótko, po czym mogą się albo przepalać, albo psuć. Chociaż, LEDOWE oświetlenie to jest dzisiaj najnowocześniejsze, unijne i takie lampy nie powinny się przepalać. To tak, jak normalne żarówki do żyrandola. Teraz już wszędzie mają być w sprzedaży tylko żarówki LED, które są droższe, ale trwałe, mocne, żywotne i ekologiczne. Podobno już parę lat temu, Komisja Europejska wycofała z produkcji we wszystkich krajach unijnych żarówki, nie tylko te, zwykłe i tanie, ale i te z halogenem. Oczywiście, sklepy, hurtownie mają jeszcze setki tysięcy, jak nie więcej w zapasach takich żarówek i je wyprzedają, a sam ostatnio taką żarówkę w markecie kupiłem, do przedpokoju, 60 VAT. Żarówki LED nie przepalają się, jak to się często działo ze zwykłymi żarówkami. Przynajmniej nie powinny się przepalać.
  24. No, ponad 100 kl. to nie jest byle jaka trasa, jak na rower. Musi być do takiej trasy jakieś przygotowanie i w miarę dobra kondycja fizyczna. Ja, zwykłym, miejskim rowerem przejeżdżam po 30 kl. w jedną stronę, jeżdżąc na takie, wyprawy, przejażdżki i to już mi daje po nogach, mimo że mam wytrzymałe nogi, przystosowane do dalekich tras. Jednak, decydując się na takie trasy, ponad 100 kilometrowe, powinien być do tego odpowiedni rower, najlepiej z biegami albo przerzutkami, w jakiejś torbie potrzebne narzędzia do roweru, pompka rowerowa, woda do picia, jedzenie. Ja bym nigdy się nie zdecydował wyjechać rowerem w daleką trasę, bez przygotowania, bez narzędzi, bez kondycji. Mogę wyjechać zwykłym, dobrym rowerem ( takim zresztą jeżdżę ) w daleką trasę, ale kondycja fizyczna, odporne nogi muszą być przygotowane. Ja jeżdżę bez konkretnego celu na rowerze, po 30 kl. w jedną stronę, wiosną i latem, jak jest ciepło, przez różne wsie i miejscowości, ale mi to już nie przeszkadza, bo jestem do tego przystosowany. No i jeżdżę zawsze samotnie, bo po prostu nie mam z kim wyjeżdżam w trasy. Więc wyjścia nie mam i jeżdżę samotnie.
  25. No, ja powiem, że na zużywanie się części w rowerach ma po trochu wpływ kilka czynników. Nie tylko samo to, że niektóre części rowerowe są gorszej jakości. To też zależy od tego, jak często i ile kilometrów jeździ się na rowerze. Myślę, że to ma znaczenie, bo im dłużej coś jest używane, im dłużej jest w ciągłym ruchu, tym szybciej może się zużywać, co jest logiczne z fizycznego punktu widzenia. Nic nie trwa wiecznie, nawet w rowerach. Ja, przejeżdżając dziesiątki tysięcy kilometrów na rowerze zwykłym, MIEJSKIM, musiałem kilka razy ( ze trzy razy ) wymieniać łańcuch, bo łańcuchy też mi się zużywały. Podobnie jak tylną zębatkę, którą również ze trzy razy wymieniałem. Była kilka razy wymieniane korby, ale koła z piastami od kupna roweru cały czas te same, co sprawia, że rower jest bardzo wytrzymały. W niektórych, nowych rowerach, nie wytrzymują piasty i są do wymiany. Dawny ROMET piasty robił znakomite, które do tej pory są wytrzymałe i ludzie, mający te, stare rowery, jeżdżą na tych samych piastach i kołach. Może tylko inne części były wymieniane. Różnica jest tylko taka, że zarówno dawny ROMET, jak i inne, np. niemieckie firmy rowerowe, wykonywały piasty, koła i obręcze stalowe. Wtedy nie było jeszcze mody na aluminium. Obecnie, każda albo prawie każda obręcz w kołach rowerowych jest aluminiowa, co nie znaczy, że jest gorszej jakości. Nie wiem, jak jest z ramą aluminiową i tu nie chce się za bardzo wypowiadać, ale koła i obręcze aluminiowe są też wytrzymałe. Nie uogólniając, nie wszystko w rowerach niektórych się psuje. To dotyczy niektórych części, jak: suportów, koronek i piast. W moim rowerze zawsze było wszystko w porządku, poza "mechanizmem korbowym", a to jest najważniejsza część w rowerach, bo to napędza rowery. Bez tego na żadnym rowerze nie dało by rady jechać. Ostatnio, jeszcze latem, dałem rower do mechanika, który też jest serwisantem rowerów i składa rowery, które jemu w częściach firma dostarcza. Naprawia też rowery ludziom. Wymienił nowy łańcuch, tylną zębatkę, bo stwierdził, że najlepiej to wymienić. Wymienił też nową koronkę, która i tak potem padła. Potem, w przednim kole poluzowała się piasta i koło się trochę ruszało na boki. Dałem do innego mechanika, która mieszka kilka bloków dalej i poprawił. Albo coś tam w środku było skrzywione, albo źle przykręcone. Coś chyba z konusami było nie tak. Powiem tak, rowery zwykłe, miejskie, z hamulcem TORPEDO nie są za bardzo przystosowane do dalekich podróży, bo części się w takich rowerach szybciej zużywają, łącznie z łańcuchem. Do dalekich tras i podróży, najlepsze są rowery typowo TURYSTYCZNE, mające biegi albo przerzutki. Więc, ilość przejechanych kilometrów, częste jeżdżenie na normalnym, miejskim rowerze, ma wpływ na szybsze zużywanie się części, od suportu, tylnej zębatki po łańcuch. Jak ktoś dużo i tysiące kilometrów przejeżdża na rowerze, to wiadomo, że coś tam się zużyje, wyjeździ i trzeba będzie coś wymienić. To nie będzie wiecznie wytrzymałe. Takie są prawa fizyki. Ale, dawne rowery, z państwowych firm, mające dobrej jakości części, potrafiły wytrzymywać bardzo dużo przejeżdżanych kilometrów i szybko się nie zużywały. Były też takie rowery "nie do zajeżdżenia", bo dbało się o jakość i solidność części. Obecnie, w wielu rowerach od prywatnych producentów, nie ma tak wytrzymałych części i one na długo nie posłużą. Jakiś, krótki czas się na takich rowerach pojeździ i coś może paść, zużyć się. No ale nie chce uogólniać, bo może nie dotyczy to każdego, nowego roweru. Wyjątkiem są rowery wyczynowe, o których już mówiłem, w cenie do kilkunastu tysięcy złotych, dla "zawodowych rowerzystów", które są atestowane i nie są to byle jakie rowery. Jednak, większość ludzi takich rowerów nie kupuje, bo są zwyczajnie drogie i są, poza zasięgiem ludzi, których na takie rowery nie stać. Co do MANUFAKTURY, to być może takie rowery, jakościowe, gdzie każda część jest idealnie dopasowana, w cenie od kilku do kilkunastu tysięcy złotych, pochodzą z takich, małych, prywatnych firm, na zamówienie. Jeżeli ktoś jest w stanie tyle za zamówienie i za rower zapłacić, to, producent takich rowerów, wykona dobrej jakości rower, bo za to ma płacone sporo. Wtedy, wykonuje się lub sprowadza już dobrej jakości części, koła, piasty z dobrego i wytrzymałego materiału. I rowery takie, jeżeli nawet się kiedyś "wyjeżdżą", zużyją, to dopiero po 20 - 30 latach. Ale dawna fabryka ROMET w Bydgoszczy, robiła rowery wytrzymałe, służące na lata, za nie dużą cenę, i to było w tamtych czasach dużą zaletą. Jednak te czasy już minęły i dziś, ROMET nie jest już nawet całkiem polską firmą. To bardziej tylko nazwa.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...