Dziś na Rowerowych Poradach rusza nowy cykl wpisów. Będzie on dotyczył ubierania się na rower. Dostaję od Was sporo pytań dotyczących zakupu odzieży rowerowej, postanowiłem więc wreszcie zabrać się za ten temat i porządnie go opisać. Podzielę go na kilka części, ponieważ jeden tekst byłby zdecydowanie za długi, by go za jednym podejściem przeczytać. Poza tym będzie chyba łatwiej znaleźć to, czego się akurat potrzebuje. Pod każdym tekstem pojawi się spis treści, prowadzący do pozostałych wpisów.
Dostępnych na rynku materiałów czy typów odzieży jest obecnie tak dużo, że nie jestem w stanie znać wszystkich – dlatego liczę na merytoryczne dyskusje w komentarzach. We wpisach będę się starał pokazywać odzież dla różnych grup rowerzystów. I nie chodzi jedynie o podział na miejskich, turystycznych, górskich, szosowych czy rekreacyjnych. Są osoby ciepłolubne, są też takie, które wolą przewiewny ubiór. Są miłośnicy bawełny, są zwolennicy wełny z merynosów, jest grupa przywiązana do sztucznych materiałów. Niestety, na idealny komplet ubioru, często nie ma magicznej recepty. Na pewno każdy musi trochę poeksperymentować, poszukać czegoś dla siebie. Mam nadzieję, że moje wpisy będą w tym pomocne.
Potówki
Na pierwszy ogień idą potówki. Co to jest potówka, zapytacie. To w zasadzie rodzaj koszulki, która bardzo ściśle przylega do ciała. Niektórzy piszą nawet, że warto kupować je o rozmiar mniejsze niż koszulki. Coś w tym jest, ale najważniejsze by mimo dobrego przylegania, potówka nie ograniczała ruchów i nie powodowała irytacji. A po co w takim razie używa się potówek i czy jest to warstwa niezbędna dla każdego?
Zadaniem takich przylegających do ciała potówek, jest odprowadzenie potu na zewnątrz i sprawienie, by skóra była sucha. Zapobiega to wychładzaniu organizmu, a przy okazji powinno sprawić, że skóra nie będzie wydzielać nieprzyjemnego zapachu. Dlatego taka pierwsza warstwa jest zalecana nie tylko dla osób jeżdżących wysiłkowo, ale także dla dojeżdżających rowerem do pracy, którym zdarza się intensywnie pocić. Niestety, luźne koszulki rowerowe nie zapewniają takiego odprowadzania potu, ponieważ nie opinają skóry.
Osoby jeżdżące turystycznie albo do pracy i nie przepadające za sztucznymi materiałami – bardzo sobie chwalą przylegające koszulki uszyte z wełny merynosów. Mają one trochę inną charakterystykę, niż ich sztuczni odpowiednicy. Wełna oczywiście nie ma nic wspólnego z gryzącymi, grubymi swetrami. Odzież z wełny merynosów jest bardzo miła i ciepła w dotyku. Choć merino nie odprowadza potu tak dobrze jak syntetyki, idealnie nadaje się do spokojniejszej jazdy. Jednocześnie zapewnia komfort cieplny, który jest pożądany zwłaszcza w chłodniejsze dni. Producenci ubrań z wełny merynosów podają, że chłoną one pot tak dobrze, że nie trzeba ich prać zbyt często. Szczerze Wam powiem, że nie do końca wierzę w te zapewnienia. Ale może wszystko zależy właśnie od intensywności jazdy.
Potówki bardzo dobrze sprawdzają się podczas jazdy w górach. Z jednej strony usuwają pot podczas intensywnych podjazdów, jednocześnie chronią przed zimnem podczas szybkich zjazdów. Wiele osób zaleca również jeżdżenie w takiej warstwie przylegającej do ciała, jeśli mamy spodenki z szelkami i problem z podrażnieniami od nich.
Zapraszam do obejrzenia odcinka Rowerowych Porad na YT. Opowiadam w nim o koszulkach rowerowych. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.
Koszulki rowerowe
Druga warstwa (lub pierwsza jeśli nie chcemy jeździć w potówce) jaką na siebie zakładamy to koszulka rowerowa. Od razu może napiszę – bawełna nadaje się jedynie do mało intensywnej jazdy. A przynajmniej ja nie przepadam za bawełną na rowerze, ponieważ dość szybko się pocę, a mokra bawełniana koszulka robi się mało przyjemna w dotyku. Plusem koszulek ze sztucznych materiałów jest również to, że bardzo szybko schną. W ładną pogodę, wywieszona na zewnątrz koszulka spokojnie wysycha w 2-3 godziny.
Jeśli jedziesz niedaleko do pracy czy do sklepu, to oczywiste jest, że nie będziesz wbijać się w dopasowane, rowerowe ciuchy. W tym wypadku załóż to co lubisz, a ja niewiele jestem w stanie Ci doradzić, ponieważ nie znam się na modzie męskiej, damskiej tym bardziej :) Osobiście z dużym zainteresowaniem obserwuję to, co na swoim blogu robi Michał Kędziora. W tym wpisie pokazuje swój rower i to jak się na niego ubiera.
Producenci koszulek, jak zresztą i innych części odzieży, zarzucają nas „fachowymi” terminami. Są materiały zwane Dynacool, Prosecco Strada, Borgini, Papete MantoDry. Każdy producent dąży do tego, by się w jakiś sposób wyróżnić. Nawet Decathlon w koszulkach za 30 złotych ma system Equarea, czyli aktywnego odprowadzania potu :) Normalnie kosmiczna technologia za przystępne pieniądze.
Liczy się jakość
Nie ma się co oszukiwać – jakość musi kosztować. Koszulka za 30 złotych, na pewno będzie się nadawała do lekkiej jazdy po okolicy. Ale z drugiej strony – po co Ci wtedy koszulka rowerowa? Przy intensywniejszym użytkowaniu, tanie koszulki zazwyczaj dość szybko tracą swoje właściwości, nie tylko wizualne. Do tego dochodzi jakość wszytego zamka, wytrzymałość kieszeni, odprowadzanie potu oraz to jak przyjemna dla skóry jest koszulka.
Wystarczy przejść się do dobrego sklepu rowerowego i samemu pomacać koszulki. W palcach bardzo szybko da się rozpoznać te z najniższej półki. Są mało przyjemne w dotyku, szybko się elektryzują. Absolutnie nie zniechęcam do kupowania tanich rowerowych koszulek, ale jeśli jeździsz trochę więcej – uwierz, że taka inwestycja się opłaca. Dobrą koszulkę można kupić już za około 100 złotych.
Niezłe koszulki w tej cenie robi min. Accent, Nalini jeśli trafimy na promocję, Quest (firma Ewy Włoszczowskiej, mamy Mai), Dare 2Be. Jeżeli szukasz innych producentów to Monika przygotowała zestawienie ciekawych koszulek rowerowych polskich producentów.
Na co zwrócić uwagę
Przy zakupie koszulki, warto sprawdzić czy zamek jest wszyty w ten sposób, że nie przytniemy sobie brody, ani nie będzie obcierał o szyję podczas jazdy. Bardzo istotna jest obecność wszytej gumki elastycznej na dole, ale to mają chyba wszystkie koszulki. Ciekawym patentem jest wszycie gumy antypoślizgowej, która zapobiega przemieszczaniu się koszulki, choć nie jest to obowiązkowy dodatek. Wiele koszulek ma pod pachami wszyty materiał bardziej przewiewny, który szybciej odprowadza pot. Moim zdaniem to bardzo dobre rozwiązanie.
Oczywiście niezbędnym wyposażeniem koszulki rowerowej dla bardzo wielu osób, są kieszonki na plecach. Praktycznie każda koszulka je ma. Często można do nich schować niezły arsenał, ale mi przydaje się głównie do wrzucenia batonika, czasem telefonu oraz kartki z trasą, jeśli jadę w nieznane rejony. Miłym akcentem będą kieszonki zamykane na ekspres, ale jeżeli są wystarczająco głębokie nie jest to konieczność.
Generalnie droższe koszulki lepiej odprowadzają pot, są przyjemniejsze w dotyku i wystarczają na dłużej. Ja swoją koszulkę Kellysa (jeszcze w poprzednich barwach) mam już kilka ładnych lat i w zasadzie dopiero teraz muszę pomyśleć nad tym, by dokupić jeszcze jakąś. Ta się jeszcze sprawdza, ale mimo wszystko nie wygląda już jak nowa. Po takim czasie i tylu przygodach ma prawo :)
W tej części to już wszystko. Zapraszam serdecznie do czytania kolejnych części „W co się ubrać na rower?” Będą się sukcesywnie pojawiać na blogu. A jeżeli nie chcesz przegapić żadnego z nich – zapisz się na rowerowy newsletter. Wystarczy pod tym artykułem, w czarnym okienku wpisać swój e-mail, by na skrzynkę otrzymywać powiadomienia o nowych tekstach. Dodatkowo otrzymasz moje „Dziesięć sprytnych Rowerowych Porad” do których dostęp mają tylko zapisani na newsletter.
Wszystkie wpisy z cyklu „W co się ubrać na rower?”:
1. Potówki i koszulki
8. Kaski
10. Porady od blogerek modowych
@MaciekR
Biały jeleń występuje w formie mydła w płynie, które całkiem nieźle nadaje się do prania. W porządku pierze się również w płatkach mydlanych (około 18zł /1,5kg).
@Piko
I płynów zmiękczających tkaniny. Dotyczy to w sumie wszystkich oddychających materiałów.
Ja polecam mój ulubiony „biały jeleń”. Jedyny, którego można użyć w jeziorze/rzece i leśniczy nas nie zamorduje. :-)
Z tym, że odzież outdoorową piorę ręcznie (w misce, nie rzece), ale do pralki też można, tylko nie mydło, ale płyn do prania. Inaczej pralka się zbulwersuje i mocno spieni. ;-)
Co do prania ciuszków rowerowych to ja zawsze piorę ręcznie i używam zwykłego puru do mycia naczyń, spierze wszystko i ładnie pachnie a co najważniejsze jest bardzo wydajny.
Pamiętajcie by nie dodawać przy praniu rowerowych ciuchów płynu do płukania bowiem zatykają się kanaliki w tkaninach i szlag trafia właściwości odprowadzania potu.
Ja już dawno posłałem bawełnę do lamusa. W takiej koszulce mogę sobie pojechać po bułki do sklepu, ewentualnie w jakiejś ładniejszej koszuli z dziewczyną na obiad.
Ale nawet jak jadę się prześmignąć 20 kilometrów za miasto, zakładam rowerową koszulkę. Nie mam świecącej-hiper-bajer, ale za to czuję się w niej o wiele lepiej. No i tak jak inni pisali – wystarczy ją przeprać w rękach i schnie szybciutko.
Ja sam czterema kończynami polecam odzież BCM Novatrex z Puszczykowa (http://sklep.bcmnowatex.com.pl)
Używam potówki i gatek z wkładką z MerylSkin. Ten materiał ma tą piekną cechę, że można w nim jeździć cały dzień, potem wejść do pomieszczenia i nie martwić się o przykry zapach. Materiał jest bakteriostatyczny i to wcale nie jest chwyt reklamowy – to działa – przynajmniej u mnie.
UWAGA – teraz nie jest sezon na zakupy u nich. Trzeba poczekać do jesieni i wtedy kupować ;-)
Niemniej – wszystkim szukającym odzieży chciałem napisać tylko jedno – testuj, testuj i jeszcze raz testuj. Każdy ma inną florę bakteryjną, więc odzież różnych producentów, jeszcze w połączeniu z blokerami potu może dać zarówno doskonałe, jak i fatalne efekty.
No własnie chyba dlatego zostały stworzone koszulki rowerowe – to jest ten właśnie sposób. Nie rozumiem, dlaczego się bronić przed czymś co jest dobre i właśnie dokładnie do tego stworzone. Krój, sprzyjający parowaniu materiał itd.
Na początku, gdy kupiłem rower męczyłem się w ubraniach o innym przeznaczeniu niż rowerowe. Mimo, iż były to ubrania sportowe, oddychające to w każdym calu zawodne. Kurtka do biegania mimo, że slim i długa zsuwała się odsłaniając plecy, rękawy były niewygodne, bluza odsłaniała plecy, była zbyt przewiewna – podczas zjazdów marzłem – nie miała membrany typu windstoper, która według mnie jest niezwykle użyteczna właśnie na rowerze.
Koszulka mimo, ze sportowa, to nie była potówką. Ciekło mi po plecach ciurkiem i nie powiem gdzie. Przez to, że czasami byłem zupełnie mokry, to nie raz mocno mnie przewiało i kończyło się katarem. Ludzie, dlaczego chcecie kopać tunel do Chin skoro można wsiąść w samolot i tam dolecieć?:) Ok… nic więcej nie mówię – kto jak sobie pościele tak się wyśpi:)
Ale rower jest na tyle specyficzny, że ubrania rowerowe to żaden marketing i próba wyciągania kasy, tylko odpowiedź na realne potrzeby. Jeśli chcecie wyglądać stosunkowo neutralnie, to też można znaleźć pewnie takie ubrania. Np. jedne z moich spodenek rowerowych to luźne spodenki 3/4. Wyglądają jak letnie spodnie trekingowe. Mają do środka wpinane obcisłe gatki w wkładką. Są całkiem wygodne i wcale nie sprawiają wyrażenia rowerowych. Można w nich normalnie chodzić. Można po skończonej jeździe wypiąć sam środek i przeprać, a spodenki mieć dalej na sobie, nie zdradzając ich rowerowego pochodzenia.
Pewnie i znalazły by się koszulki, które wyglądają całkiem fajnie. Jeśli ktoś by chciał wyglądać bardzo harkorowo (a nie rowerowo) to pewnie nie ma problemu, aby nanieść na koszulkę stosowny nadruk. Są firmy które to robią. Myślę, że nie będzie to wielki problem aby zrobić sobie koszulkę rowerową z nadrukiem Sepultura albo Slayer :)
Z tego co wiem to np tu można zamówić określone wzory. Tylko nie wiem jak z ceną za takie indywidualne zamówienie.
A ma ktoś jakiś patent na podwiewanie zwykłych t-shirtów? Jeździ mi się w nich całkiem wygodnie, ale okropne jest ich podwiewanie i odsłanianie pleców gdy jest wietrzna pogoda… Coś poza kupnem koszulki rowerowej możecie polecić?
Poszukaj w rowerowych sklepach pas osłaniający nerki często mają one kieszonki „bidonowe” i mały schowek np na dokumenty. Ja posiadam taki pas już od wielu lat i w zimowe lub jesienne dni sprawdza się doskonale. Gdyby Ci „uciekał” z nerek to warto naciągnąć na siebie dodatkową cieniutką w miarę przylegającą koszulkę by go trzymała na miejscu.
Na początku trochę dziwnie się jeździ ale jak się przyzwyczaisz to przez większość roku będziesz zakładać by wiatr nie hulał po nerach.
@Kamil
„Najbardziej czekam na ostatni wpis dot. kasków. Niektóre kraje nakazują ich noszenie, więc niedługo muszę dokupić i przydałoby się poczytać coś rzetelnego w tym temacie :) Fajna seria!”
A już czuję jaka będzie dyskusja czy nosić, czy nie. Temat zawsze gorący. :D
@Js
„Nie należy się śmiać z koszulek za 30-50zł. W porównaniu z tymi za 200zł mają jedną podstawową zaletę: potrafią wyglądać jak normalne ubranie, a nie jak ubiór zawodnika. ”
I nie żal zniszczyć. No i nie musisz się z tym cackać. Nie a propos tematu, ale kiedyś uznawałem tylko porządne membrany w ubraniach. Chuchałem i dmuchałem: wytrzymywały ok 4 lat podczas wycieczek, czy w codziennym użytkowaniu. Teraz kupuję z dolnej półki (ale też nie kompletne „noname”), piorę w szarym mydle z dodatkiem impregnatu (proporcje 10:1), tylko raz do roku impregnuje. Trwałość: 3 lata. :-)
@Ng
„Pewnie poza naprawdę wąską grupą gadżeciaży niewiele osób chce epatować naszywkami. Niestety, fajne i dobrej jakości ubrania rowerowe bywają pstrokate nad czym też ubolewam.”
No niestety, odzież outdoorowa, w której nie wyglądam jak papuga jest dużo droższa. Czemu, to nie wiem. Może szary materiał jest trudniej wykonać? Najgorzej jest z butami.
Za 132 zł jest do kupienia na necie :)
Dobre:D chcę taką!
@JS – absolutnie się nie śmieję z takich koszulek, każdy niech jeździ w tym, w czym jest mu wygodnie. Aczkolwiek uważam, że droższe koszulki są zrobione z przyjemniejszych materiałów oraz wytrzymują dłużej.
Co do kolorów, to naprawdę nie jest to problem by znaleźć dobrą, nie rzucającą się w oczy koszulkę. Oczywiście, większość jest pstrokata, nad czym tak jak NG ubolewam, ale to jest jak z butami do biegania – jak się chce to się znajdzie :)
Chociażby Shimano Button Up (luźna z kołnierzykiem), Shimano Touring, Pearl Izumi X-Alp, Pearl Izumi Attack i genialna Mimo Design Posh, która co prawda zwraca na siebie uwagę, ale w jaki szykowny sposób:
http://goo.gl/HgsWkY
Pewnie poza naprawdę wąską grupą gadżeciaży niewiele osób chce epatować naszywkami. Niestety, fajne i dobrej jakości ubrania rowerowe bywają pstrokate nad czym też ubolewam.
Nie należy się śmiać z koszulek za 30-50zł. W porównaniu z tymi za 200zł mają jedną podstawową zaletę: potrafią wyglądać jak normalne ubranie, a nie jak ubiór zawodnika. Jadąc na rowerze chcę się wtapiać w otoczenie, pogadać z tubylcami, itd, a nie być jakimś dziwowiskiem w kosmicznym wdzianku.
Przyznam że nie rozumiem ludzi, którzy nie ruszą się na rower bez wyposażenia się w ciuchy, które epatują nazwami firm i na kilometr walą po oczach „profesjonalnością”.
Myślę, że należy tu oddzielić jazdę bardzo rekreacyjną, gdy praktycznie się nie pocimy oraz jazdę gdy naprawdę dajemy sobie w tyłek. Jeśli sobie niespiesznym tempem jeżdżę w pracy, na mieszczuchu to też nie potrzebuję ubrań rowerowych. Ba, jeżdżę na moim klasyku w koszulach i marynarkach:)
Ale po pracy gdy dosiadam górala to nie ma nawet opcji aby obyć się bez ubrań rowerowych. Nie wyobrażam sobie jazdy w bawełnie podczas 3 – 4 godzinnego wypadu wypacam kilka litrów wody z organizmu! Po pierwsze spodenki i bielizna – jeśli nie będzie termoaktywna, pochłaniająca i odparowująca pot to po pierwszych kilometrach miałbym obtarcia i odparzenia, po drugie szybko bym przeziębił organizm, nie mówiąc już o komforcie.
W potówkę wchłania się pot i będąc podgrzanym przez temperaturę naszego ciała wyparowuje. Koszulka rowerowa ułatwia przepuszczając parę wodną. Gdy pojedziemy w koszulce bawełnianej to po pierwsze nie ma technicznej, absolutnie żadnej możliwości aby pot odparował z nas. Będzie cała mokra koszulka, będą całe mokre plecy. Przy pierwszym szybkim zjeździe w lesie przewieje nas. Poza tym brak w tshirtach specjalnego rowerowego kroju sprawi, że będzie się ona podwijać odsłaniając plecy i nerki. Poza tym bawełna nie wyschnie jeszcze przez wiele godzin a koszulka rowerowa i potówka już po kilkunastu minutach mogą być suche.
Uważam, że potówka, koszulka rowerowa z ściągaczem i obcisłe termoaktywne gatki i spodenki rowerowe to jest absolutna podstawa gdy zamierzamy dać z siebie trochę wysiłku. I podpisuję się pod tym obiema rękami – bawełna nie nadaje się do tego. Chyba, że chcemy zrobić sobie kuku i zniechęcić się do roweru.
Najbardziej czekam na ostatni wpis dot. kasków. Niektóre kraje nakazują ich noszenie, więc niedługo muszę dokupić i przydałoby się poczytać coś rzetelnego w tym temacie :) Fajna seria!
Ja swoją koszulkę rowerową kupiłem w lumie za zawrotne 3 zł :P Trochę w niej jeździłem, o wiele fajniej, milej i wygodniej się jeździ niż w zwykłym t shirtcie – przewiewniej a do gumki na tyłku idzie się przyzwyczaić :P Mamą tą wadę że jestem chudy i wysoki, tak więc aby podkoszulka była na mnie dobra na długość jest luźna. Ale mi to tam nawet pasuje, mniej anorektycznie wyglądam na szosie albo ostrym :)
Wpis bardzo dobry . Ale ja tam i tak wole jeździć w zwykłych t-shirtach .
Jeździłem dość długo w koszulkach rowerowych z ciucholandu i uważam, że można trafić na fajne ciuchy w niskiej cenie. Jakość jest o wiele wyższa niż w przypadku tanich produktów. Od pewnego czasu jeżdżę w koszulkach z górnej półki i wiem za co zapłaciłem. Wydatek był spory, jednak jakość wykonania, materiał i oddychalność rekompensuje uszczuplenie portfela.
Na co dzień, do pracy jeżdżę w koszuli, t-shircie, zwykłym swetrze i spodniach bawełnianych lub jeansach. Kluczem jest niższa prędkość oraz niska temperatura w pokoju ;) Zawsze po przyjściu do pracy otwieram okno i wietrzę w pokoju przez około kwadrans. W międzyczasie robię sobie kawkę, włączam komputer i sprawdzam pocztę. Jeśli lekko się spocę to za ten czas zdążę odsapnąć i lekko się ochłodzić.
Witam. Jako początkujący rowerzysta (w tym roku zakupiony nowy wymarzony rower) używam jak narazie koszulki marki Crivit, czyli marki z Lidla. Po paru przeczytanych artykułach, opinie na temat jakości tych produktów, zwłaszcza rowerowych ubrań, były dość pozytywne. Może ze względu na posiadane jakieś tam certyfikaty i ceny tych ubrań. Stwierdzić mogę, że po przejechaniu już w tej koszulce ok 500km, dla początkujących sprawdzi się idealnie. Nawet dobrze sobie radzi z nadmiarem potu i dość fajnie przylega do ciała, trzymając ciepło. Ma trzy kieszonki z tyłu, nie przycinający niczego zamek pod szyją oraz taśmę która zapobiega „podnoszeniu” się koszulki do góry. Podsumowując, warta była swej zawrotnej kwoty (29,99zł) :)
Popieram MACIEKR – albo pełny syntetyk albo naturalne włókna (na krótkie dystanse). Bawełna z domieszką elastanu czy innego sztuczniaka to gwarantowany smrodek i nieschnąca plama przy nawet niewielkim wysiłku :]
Ja zresztą nawet na 20-30 km po okolicy lubię założyć koszulkę rowerową, bo nie znoszę jak mi po nerkach wieje, a te sprytne ściągacze z silikonem są pod tym względem niezastąpione.
@Jacek – bardzo dziękuję :)
@Lavinka – absolutnie nie neguję jazdy w bawełnie. Ale napisałem „bawełna nadaje się jedynie do krótkiej, mało intensywnej jazdy”. Okej, to krótkiej pozostawia olbrzymie pole do interpretacji i już poprawiłem to zdanie dopisując kilka słów mojego komentarza :)
@MaciekR – będzie i o przeciwdeszczowych ciuchach, chociaż rewolucji bym się tu nie spodziewał ;)
@Lavinka
„wreszcie sama bawełna jest różna (mniej lub bardziej organiczna). ”
Dodam jeszcze, że o różnym splocie. Podobnie len: gruby materiał, ale biała/jasna koszula lniana w upały i nic mnie nie rusza*.
„Jeśli inwestujemy w sportowy ciuch, to inwestujemy z głową.”
W każdy ciuch. Albo w pełni syntetyczne ubrania, albo zrobione z w całości z naturalnych materiałów (pochodzenia zwierzęcego, jak wełna lub skóra, albo roślinnego — len, bawełna).
* Poza wszystkimi robalami, które lgną do niej ;-)
Czekam na część poświęconą ubraniom przeciwdeszczowym. Problem, który ma każdy, niezależnie w jakim celu używa roweru. :-)
„Od razu może napiszę – bawełna nadaje się jedynie do mało intensywnej, krótkiej jazdy. Jeśli jedziesz niedaleko do pracy czy do sklepu, to oczywiste jest, że nie będziesz wbijać się w obcisłe, rowerowe ciuchy.”
Zgadza się, do nieśpiesznej jazdy polecam ją obok lnu i wspomnianej przez Ciebie wełny. Na długie dystanse, albo duży wysiłek unikać jak ognia.
Czy jak jeżdżę setki kilometrów (trasy przebijające 100km) w zwykłych ciuchach to jestem dziwna? Ze sztucznych „sportowych” mam w zasadzie tylko polar z Decathlona, wcale nie taki tani jak na ten sklep, bardzo polecam. Mam go już piąty sezon i jest nie do zdarcia. :)
I nie gadaj, że bawełna nadaje się tylko na krótkie wycieczki, bo to nieprawda. Nie nadaje się do szybkiej jazdy na kolarce, tu się zgodzę. Nie nadaje się na rajdy terenowe. Ale do zwykłej jazdy tempem „niesportowym” np. sześć godzin dziennie ze średnią prędkością 18km/h (czyli ponad 100km dziennie) w zupełności wystarczy. No chyba że inaczej rozumiemy „wycieczki po okolicy” ;) Zresztą dostań teraz cokolwiek 100% bawełny. Większość ma domieszki elastanu, wreszcie sama bawełna jest różna (mniej lub bardziej organiczna).
Natomiast wielka racja – tanie koszulki z supermarketów to szajs niewarty wydawania żadnych pieniędzy. Jeśli inwestujemy w sportowy ciuch, to inwestujemy z głową.
Bawełna dlatego nie nadaje sie do długich (lub intensywnych) tras ponieważ po prostu szybko sie robi mokra od potu i w związku z tym w ogóle nieprzewiewna, co wprowadza w błędne kolo, moim zdaniem. Skoro mokra i nieprzewiewna to coraz szybciej się pocisz i coraz bardziej nasiąka potem.
Jest jeden wyjątek w tej teorii. Mało intensywne pocenie (fizjonomia) lub po prostu krótka trasa (koszulka nie zdąży nasiąknąć do tego stopnia, że się zrobi mokra).
W Twoim przypadku kluczem do sukcesu jest to co powiedziałaś na początku. Wolne tempo (ok. 18 km/h) przy którym się jeszcze nie spocisz. Nawet na tak dużym dystansie. Poza tym wiadomo jest, że kobiety (statystycznie :)) mniej się pocą. To znów fizjonomia.
I dlatego bawełna w Twoim przypadku w zupełności wystarcza (chciałbym też tak :))
Bawełna nieprzewiewna od potu? :) Bawełna robi się mokra od potu, włókna pęcznieją a schnięcie jest w porównaniu do koszulek „technicznych” dużo wolniejsze co powoduje dyskomfort i wychłodzenie.
Mam wrażenie że używasz odzieży zrobionej z czegoś innego bo moje ciuchy bawełniane zawsze przewiewa, czy są suche czy mokre.
Pozazdrościć :D u mnie nawet przejazd 20 km = mokre plecy ale ja jestem wariat i jak licznik pokazuje poniżej 20 km/h to mi smutno (wyjątkiem jest jazda pod „ostrą” długą górkę). Tempo jakie Ty utrzymujesz jest poza moją jakakolwiek skalą dopuszczalnej prędkości :D no chyba, że prowadzę wycieczkę z dziećmi :).
Witam . Mam pytanie . Posiadał koszulkę rowerowa firmy Triban 100% Poliester , która jest pomięta . Można ją Prać w pralce, w 30°C . A nie można jej prasować . I teraz nie wiem co można zrobić by wyglądała jak po prasowaniu .
Cześć,
odzieży ze sztucznych materiałów się nie prasuje, lepiej także nie suszyć ich w suszarce. Zwykle taki materiał się nie gniecie, więc ciężko powiedzieć co się stało w Twoim przypadku.
Znakomity wpis jak zawsze, czekam na więcej.
Pozdrawiam, Jacek